After Camren - III

Aroniaa द्वारा

99.7K 7.1K 1.1K

Dalszy ciąg tłumaczonego opowiadania autorstwa: @higiribien Kontynuacje zaczynam od części III rozdziału 50... अधिक

50
51
52
53
54
55
56
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98/Epilog

57

2.5K 136 21
Aroniaa द्वारा

Camila's POV

- Czy wszystko w porządku ? – Austin mnie pyta, gdy razem z Lauren wchodzimy do mieszkania.

Powietrze staje się mętne.

- Tak. – Kłamię.

Jestem zmieszana, zraniona, zła i wyczerpana. Minęło tylko kilka godzin, od kiedy przyjechałyśmy do Pullman, a ja już jestem gotowa, żeby wrócić do Seattle. Myślałam, że istnieje jakaś szansa, żeby znowu tu mieszkać, ale zniknęła ona podczas cichego spaceru z windy do drzwi apartamentu.

- Camila... Nie miałem na myśli tego wszystkiego, co się stało. – Mój tata idzie za mną do kuchni.

Potrzebuję szklankę wody, moja głowa pulsuje.

- Nie chcę o tym rozmawiać. – Zlew skrzypi, kiedy odkręcam kran i czekam cierpliwie aż szklanka napełni się wodą.

- Myślę, że powinniśmy przynajmniej porozmawiać...

- Proszę. – Odwracam się twarzą do niego.

Nie chcę o tym rozmawiać. Nie chcę słyszeć ohydnej prawdy lub kłamstwa mającego mnie obronić. Chcę wrócić do czasów, kiedy jeszcze byłam podekscytowana, żeby zbudować z nim więź, jakiej nigdy nie miałam jako dziecko. Wiem, że Lauren nie ma powodu, by kłamać na temat nawyków mojego ojca, ale być może jest w błędzie.

- Camla. – Mój tata błaga.

- Powiedziała, że nie chce o tym rozmawiać. – Lauren warczy z pokoju, a następnie przychodzi do kuchni i staje pomiędzy moim tatą a mną.

Jestem bardzo wdzięczna za to wtargnięcie tym razem, ale również nieco zmartwiona jej szybkimi ruchami klatki piersiowej, jej oddech staje się płytki i ciężki. Jestem wdzięczna, gdy mój tata wzdycha z porażką i zostawia mnie samą z Lauren w kuchni.

- Dziękuję. – Pochodzę do zlewu, by nalać do szklanki letnią wodę z kranu.

- Nie powinnam pozwolić ci tu przyjechać, wiedziałam, że to może się stać. - Mówi zmartwiona Lauren.

Czoło Lauren pokrywa zmarszczka ukazująca zmartwienie i nie próbuje ukryć głębokiego grymasu na twarzy. Naciska palcami skronie i pochyla się nad blatem.

- W porządku.

- Zawsze tak mówisz.

- Ponieważ zawsze muszę. W przeciwnym razie, kiedy nastąpi kolejna katastrofa, nie będę na nią przygotowana. – Mówię wpatrując się w jeden punkt.

Adrenalina krążyła we mnie jeszcze kilka minut temu, po czym zniknęła, odparowała razem z nadzieją, że raz coś może być dobrze przez cały weekend. Nie żałuję przyjechania tutaj, ponieważ tak bardzo tęskniłam za Austinem i chciałam odzyskać mój list, książkę i bransoletkę. Moje serce nadal ubolewa nad listem Lauren, nie da się tego racjonalnie wytłumaczyć, ale tak jest. To był pierwszy raz, kiedy Lauren się przede mną otworzyła, nic nie ukrywała, żadnych sekretów o jej przeszłości wszystkie karty zostały wyłożone na stół i nie musiałam od niej wymuszać powiedzenia prawdy. Myśl, w jaki sposób jej ręce drżały podczas trzymania tego listu, kiedy miała mi go dać, zawsze pozostanie w mojej pamięci. Nie jestem zdenerwowana na Lauren, żałuję, że zniszczyła ten list, ale znam jej temperament i jestem tą, która ja wtedy opuściła, będąc tego świadoma.

- Nienawidzę tego, że to jest takie dla ciebie. - Moja dziewczyna szepcze.

- Ja też. – Wzdycham w zgodzie.

Ból na jej twarzy sprawia, że muszę dodać:

- To nie jest twoja wina.

- Cholera, jak to nie jest. – Zdenerwowana przeczesuje włosy palcami.

- Jestem ją, która rozdarła ten cholerny list, przywiozłam cię tutaj i myślałam, że mogę trzymać problemy twojego ojca z daleka od ciebie. Myślałam, że ten dupek zniknie na dobre, kiedy dam mu mój zegarek za pieniądze, które twój ojciec był mu winny. - Mówi z wyrzutem w głosie.

Patrzę na Lauren, która zawsze jest taka spięta i chce ją przytulić. Ona oddała cząstkę siebie pomimo faktu, że nie jest przywiązana do tej rzeczy. Dała to w celu próby odkopania mojego ojca z dziury, którą sam sobie wykopał. Boże, kocham ją.

- Jestem taka wdzięczna, że cię mam. – Mówię jej.

Prostuje ramiona i szybko podnosi głowę, by na mnie spojrzeć.

- Nie rozumiem dlaczego, przecież stworzyłam wszystkie problemy w twoim życiu.

- Nie prawda, jestem tak samo winna. – Zapewniam.

Chciałabym, żeby myślała więcej o sobie w taki sposób, w jaki ja ją widzę.

- Kłamiesz. Ale w to wierzę. – Spogląda na mnie niecierpliwym wzrokiem.

Patrzę w ciszy na ścianę, mój mózg ma tysiąc myśli na minutę.

- Jestem nadal wkurzona, że biegłaś za nim jak pieprzony szaleniec. – Lauren beszta mnie.

Wiedziałam, że to zrobi. Wiedziałam także, że mogłaby wmawiać mi tę absurdalną intrygę, by dogonić Chada i wziąć od niego zegarek. Co ja sobie do cholery myślałam ? Myślałam, że ten zegarek pokazuje początek budowania więzi między Lauren i jej ojcem. Lauren powiedziała, że nienawidziła tego zegarka i odmówiła noszenia go, twierdząc, że było to skandaliczne.

Lauren jest nieświadoma czasu, kiedy chcę przejść do sypialni, żeby zobaczyć ją wpatrującą się w obiekt w pudełku. Choć raz miała ten prezent w otwartej dłoni, badając go uważnie jak gdyby zastanawiała się, jak go spalić lub wyleczyć. Jej twarz wyrażała niezdecydowanie, kiedy niedbale rzuciła go z powrotem do zbyt dużego czarnego pudełka.

- Moja adrenalina osiąga najwyższy poziom. - Wymawiam na głos.

Wzruszam ramionami, starając się ukryć delikatne drżenie we mnie na myśl, że rzeczywiście doganiam tego ohydnego człowieka. Miałam złe przeczucie co do niego od pierwszego razu, kiedy tylko przyjechał odebrać mojego tatę z mieszkania, ale byłam nieświadoma, że on kiedykolwiek może tu powrócić. Spośród tego wszystkiego trzymałam się w odniesieniu do tego, co dokładnie działo się tutaj. Oślizgły mężczyzna sprzedający narkotyki i handlujący zegarkami, nigdy bym go o to nie podejrzewała. Lauren chciała zapobiec temu, bym miała z tym jakąkolwiek styczność. Gdybym tylko cały czas była poza mieszkaniem zapewne nadal byłabym w błogiej niewiedzy o tej całej sytuacji, nadal widziałabym mojego tatę w przyzwoitym świetle.

- Cóż, nie za bardzo obchodzi mnie twoja adrenalina w takim razie, to oczywiście odcina tlen do przeklętego mózgu. – Mówi złośliwie Lauren, wpatrując się w lodówkę.

- Powinniśmy zacząć nowy film ? – Głos mojego ojca dochodzi z salonu.

Strzelam impulsywnie paniczne spojrzenie w kierunku Lauren, a ona otwiera usta, by odpowiedzieć za mnie.

- Za chwilę. - Jej ton jest szorstki, jest zła.

Patrzy na mnie, jej wysokość i wyraz irytacji przytłaczają mnie.

- Nie musisz tam iść i prowadzić bzdurne i fałszywe konwersacje z nimi, jeśli nie chcesz. Cholera, odważyłabym się powiedzieć im o tym.

Pomysł oglądania filmu z moim ojcem nie brzmi co najmniej atrakcyjnie, ale nie chcę, żeby było niezręcznie i nie chcę, żeby Austin już poszedł.

- Wiem. - Wzdycham.

- Zaprzeczasz, rozumiem to, ale będziesz musiała zmierzyć się z tym prędzej czy później.

Jej słowa są szorstkie, ale jej oczy są sympatyczne, kiedy na mnie patrzy. Czuję ciepło jej palców, kiedy pokonują szlak w dół moich ramion.

- W takim razie później. - Błagam ją, a ona kiwa głową, nie pochwalając ale przyjmując moją odmowę.

Na razie.

- Zachowuj się, a teraz idź tam, będę za minutę. – Przechyla głowę w kierunku salonu.

- W porządku, czy zrobisz trochę popcornu ? – Uśmiecham się do niej, najlepiej jak potrafię .

Próbując przekonać ją, że nie czuję kłucia w mojej klatce piersiowej i moje ręce się nie pocą.

- Przeginasz. Idz już. - Figlarny uśmiech pojawia się w kącikach jej ust podczas gdy wypycha mnie z kuchni.

Kiedy opuszczam częściowo oświetlony salon, mój ojciec siedzi, zajmując na kanapie to miejsce co zwykle, a Austin stoi, opierając się o ciemny ceglany mur. Ręce mojego taty znajdują się na kolanach, skubiąc skórę wokół jego palców, nawyk, który mam od dziecka dopóki moja matka nie zmusiła mnie do rezygnacji z niego. Teraz wiem skąd go miałam.

Ciemne oczy mojego taty przyłapują mnie na zerkaniu na jego kolana i czuję jak przebiega po mnie dreszcz. Nie mogę rozszyfrować, czy to oświetlenie czy mój umysł płata mi figle, ale jego oczy są prawie czarne i robi mi się niedobrze. Czy on naprawdę brał narkotyki ? Jeśli tak, jak dużo i jakie ? Moja wiedza na temat narkotyków składa się z oglądania kilku odcinków Interwencji z Lauren. Skuliłam się i zakryłam oczy, gdy narkomani chcieli wcisnąć w skórę igły lub dym pienistych cieczy z łyżek. Ledwo co wytrzymałam oglądanie tego jak oni niszczą siebie i każdego wokół nich, kiedy Lauren nie miała ani grama litości dla tych "pieprzonych ćpunów". Czy mój ojciec naprawdę jest jednym z nich ?

- Zrozumiem, jeśli zechcesz, żebym poszedł... – Nagle odzywa się smutno mój tata.

Jego głos nie pasuje do jego nawiedzonych oczu. Są małe, słabe i zniszczone. Bóle w mojej klatce piersiowej.

- Nie, jest w porządku. – Przełykam ślinę i siadam na podłodze.

Czekam aż Lauren do nas dołączy. Słyszę subtelnie trzaskające ziarna i aromat kukurydzy, który wypełnił już mieszkanie.

- Powiem ci co tylko chcesz.

- Jest dobrze, naprawdę. – Zapewniam mojego ojca z uśmiechem.

Gdzie jest Lauren ? Moje ciche pytanie dostaje odpowiedź zaledwie kilka chwil później, kiedy moja dziewczyna przychodzi do salonu z paczką popcornu w jednej ręce i szklanką mojej wody w drugiej. Siada obok mnie na podłodze bez słowa i kładzie paczkę na moich kolanach.

- Jest trochę spalony, ale ciągle jadalny. - Cicho zauważa.

Przenosi swoje oczy na ekran telewizora, wiem, że powstrzymuje się przed wypowiedzeniem swoich przemyśleń. Ściskam jej rękę, żeby podziękować jej za zatrzymanie ich dla siebie. Nie twierdzę, że byłabym w stanie uporać się jeszcze z czymkolwiek dzisiejszej nocy.

Popcorn jest pyszny i maślany. Lo narzeka, kiedy proponuję trochę Austinowi i mojemu ojcu, podejrzewam że to dlatego zaprzeczają.

- Jakie gówno teraz oglądamy ? – Puta Lo.

- Bezsenność w Seattle. – Odpowiedziałam jej z szerokim uśmiechem.

- Naprawdę ? – Z ironią przewraca oczami, nic nie poradzę, ale jestem rozbawiona.

- To piękny film. – Bronię go.

- Pewnie. – Patrzy na mnie, ale jej oczy nie pozostają na mnie tak długo jak zwykle.

Lauren ykorzystuje swoją bluzę, aby wytrzeć tłuste masło ze swoich palców. Wariuję i notuję w głowie, żeby moczyć jej koszule jutro dłużej niż zazwyczaj.

- Coś nie tak ? Ten film nie jest taki zły. – Szepcze do niej.

Mój ojciec kończy jeść resztki pizzy, a Austin z powrotem zajmuje swoje miejsce na fotelu.

- Nie. – Ciągle na mnie nie patrzy.

Nie chce naciskać na jej dziwne zachowanie, wszyscy jesteśmy wykończeni dzisiejszymi wydarzeniami. Film odciąga mnie od myślenia o błędach na tak długo, aby śmiać się z Austinem i moim ojcem. Lauren wpatruje się w ekran, jej ramiona znowu stają się sztywne, jej umysł jest kilometry stąd. Rozpaczliwie chcę ją zapytać, co jest nie tak, aby można było to naprawić, ale wiem, że najlepiej teraz zostawić ją w spokoju. Zamiast tego przytulam do jej piersi moje zgięte kolana, a głowę usadawiam na jej ramieniu.

Zaskakuje mnie, przytulająć mnie mocniej i składając delikatny pocałunek na moich włosach.

- Kocham cię. – Lauren szepcze, jestem niemal przekonana, że słyszę inne głosy, dopóki patrzę w jej niecierpliwe zielone oczy.

- Ja ciebie też kocham. – Cicho odpowiadam.

Poświęcam kilka chwil, by po prostu na nią spojrzeć i uświadomić sobie jak piękna dla mnie jest. Doprowadza mnie do szaleństwa, tak jak ja ją, ale mnie kocha, a jej spokojne zachowanie dzisiaj jest tego kolejnym potwierdzeniem. Bez względu na to, jak jej zachowanie jest wymuszone, znajduję ukojenie i stały komfort, że nawet w środku burzyć będzie moją kotwicą. Kiedyś obawiałam się, że ściągnie mnie na złą drogę, ale teraz nawet nie myślę, że mogłaby to zrobić.

Ciężkie pukanie do drzwi spycha mnie z kolan Lauren, która owija swoje ramiona wokół mnie i delikatnie kładzie mnie na betonowej podłodze dzięki czemu może stanąć na nogach. Analizuję jej twarz szukając złości albo szoku, ale zamiast tego widzę... zmartwienie ?

- Nie ruszaj się. – Mówi do mnie.

Kiwam głową w porozumieniu. Nie chcę ponownie zmierzyć się z Chadem twarzą w twarz.

- Powinniśmy zadzwonić po policję, inaczej on nigdy nie przestanie tu przychodzić. – Jęczę.

Zastanawiam się, jak to mieszkanie drastycznie zmieniło się w ciągu tych kilku tygodni. Panika znowu rośnie w mojej klatce piersiowej i kiedy patrzę na reakcję mojego ojca i Autina, którzy jednak obydwoje śpią. Również musiałam na chwilę przysnąć.

- Nie. – Mówi Lauren.

Podnoszę się na kolana, kiedy dochodzi do drzwi. Co jeśli Chad nie jest sam ? Będzie próbował skrzywdzić Lauren ? Staję na nogi i odwracam głowę w stronę kanapy, aby obudzić mojego ojca. Ledwo mogę usłyszeć ciężki stukot wysokich obcasów po podłodze. Odwracam głowę i widzę swoją matkę, w jej ciasnej, czerwonej sukience, kręconych włosach i czerwonej szmince - chwała.

Na jej ślicznej twarzy pojawia się grymas, dopóki jej niebieskie oczy nie napotykają moich.

- Co ty tu... – Zaczynam.

Patrzę na Lauren. Jest spokojna... niemal oczekuję... Ona pozwala jej przejść obok siebie i podejść do mnie.

- Zadzwoniłaś po nią ? – Mój głos piszczy jak wskakujące na miejsce puzzle.

Patrzy z dala ode mnie. Jak ona mogła do niej zadzwonić ? Od początku wiedziała, jaka jest moja matka, dlaczego do cholery ona do niej zadzwoniła ?

- Unikałaś moich telefonów, Karlo. - Przerywa.

– A teraz okazuje się, że twój ojciec jest tutaj. W tym mieszkaniu i to pod wpływem narkotyków. – Przechodzi obok mnie i idzie prosto, by go zabić.

Jej wypielęgnowane palce z czerwonym manicure zaciskają się wokół ramienia mojego ojca, szarpie jego śpiące na kanapie ciało tak, że ląduje na ziemi.

- Obudź się, Richard ! – Krzyczy.

Wzdrygam się na surowość w jej głosie. Mój ojciec szybko wykorzystuje dłonie do podparcia swojej masy ciała i kręci głową. Jego oczy niemal wyskakują z czaszki, gdy spogląda na stojącą przed nim kobietę. Patrzę jak szybko mruga i potyka się o własne nogi.

- Carol ? – Jego głos jest jeszcze cieńszy niż mój.

- Jak śmiesz ? - Macha palcem przed jego twarzą.

Mój ojciec cofa się przed nią dopóki jego nogi nie uderzają w kanapę, zmuszając go do powrotu. Wygląda na przerażonego, a ja nie winię go za to. Austin budzi się w fotelu i otwiera oczy. Wyraz jego twarzy jest taki sam jak mojego ojca - zdezorientowany i przerażony.

- Karlo, idź do swojego pokoju. – Rozkazuje.

Co ?

- Nie, nie pójdę. – Przeciwstawiam się jej.

Dlaczego Lauren do niej zadzwoniła ? Wszystko było w porządku, dopóki nie ruszyłam dalej.

- Ona nie jest już dzieckiem, Carol. – Mój tata broni mnie.

Moja matka wypuszcza powietrze, jej klatka piersiowa podnosi się, wiem co będzie dalej.

- Nie waż się mówić za nią, skoro nawet jej nie znasz !

- Staram się nadrobić stracony czas... - Odpowiada spokojnie mój ojciec.

Trzyma się całkiem przyzwoicie jak na mężczyznę, który właśnie został obudzony przez jego wściekłą byłą żonę, krzyczącą mu w twarz. Nie wiem co myśleć o scenie przede mną, ponieważ zanika. Jest coś w głosie mojego taty, coś w jego tonie, kiedy robi krok bliżej do mojej matki, zyskuje pewność siebie, wygląda to prawie znajomo.

- Stracony czas ! Nie nadrobisz straconego czasu ! Teraz słyszę, że bierzesz narkotyki ?

- Już nigdy więcej ich nie wezmę ! – Krzyczy na nią.

Chcę schować się za Lauren, ale teraz nie wiem, po której ona faktycznie jest stronie. Oczy Austina skupione są na mnie, Lauren, moim ojcu i matce.

- Mam wyjść ? – Austin cicho pyta.

Potrząsam głową, dając mu znak. Mam nadzieję, że moje oczy przekazują jak bardzo jestem mu wdzięczna.

- Więcej ? Więcej ! – Moja rodzicielka wykrzykuje w złości.

Musiała włożyć swoje najcięższe obcasy. Zaczynam się zastanawiać czy nie będą zostawiać wgnieceń w podłodze, kiedy przechodzi.

- Tak, nigdy więcej ! Słuchaj, nie jestem idealny, dobra ? – Jego dłonie przeczesują jego krótkie włosy, zamarzam.

Ten gest jest tak bardzo znany, to niesamowite.

- Nieidealny ? Hah ! – Śmieje się.

Jej białe zęby święcą przez przyciemniony pokój. Chcę włączyć światło, ale nie mogę się zmusić, żeby się ruszyć. Nie wiem jak się czuję i co mam myśleć, widząc jak moi rodzice krzyczą na siebie na środku salonu. Jestem przekonana, że ten apartament jest przeklęty, musi być.

- Bycie nieidealnym jest jeszcze w porządku, ale branie narkotyków i ściąganie swojej córki na tę samą drogę, jest godne ubolewania.

- Staram się najmocniej jak potrafię nadrobić to, co zrobiłem jej i tobie.

- Nie ! Nie starasz ! Wracasz tylko, żeby jej bardziej namieszać ! Ona już i tak na tyle pomieszała swoje życie !

- Ona nie pomieszała swojego życia. – Przerywa Laauren.

Moja matka ciska jej piorunami z oczu, zanim skupia swoją uwagę znowu na moim ojcu.

- To jest twoja wina, Richardzie Cabello ! To wszystko ! Gdybyś był, nie byłaby nawet w tym toksycznym związku z tą dziewczyną ! – Macha ręką w kierunku Lauren.

Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, zanim znowu zacznie mieć z nią problem.

- Nigdy nie miała męskiego przykładu, aby pokazał jej jak kobieta powinna być traktowana, to dlatego mieszka tu z nią. Żyją w pozamałżeńskim grzechu, a pan jeden wie, co ona robi ! Zapewne bierze narkotyki razem z tobą ! – Wypowiada te słowa, a ja zamieram.

Cofam się, a moja krew wrze, natychmiast potrzebuję obronić Lauren.

- Nie waż się mieszać w to Lauren ! To ona opiekowała się ojcem, pozwalając mu mieszkać z dala od ulic ! – Moja złość wzrasta.

Nienawidzę sposobu, w jaki dobór moich słów przypomina moją matkę. Lauren przechodzi przez pokój i staje obok mnie, wiem, że podeszła do mnie aby mnie ostrzec.

- To prawda, Carol. Ona jest dobrym człowiekiem i kocha ją bardziej niż ja, kiedykolwiek. – Mój ojciec dodaje komentarz do dyskusji.

Pięści mojej matki zaciskają się po obu stronach, a jej idealne policzki oblewa głęboka czerwień.

- Nie waż się jej bronić ! I tej całej sytuacji ! – Macha jedną z zaciśniętych pięści.

– To przez nią ! Ona powinna być w Seattle, tworzyć życie dla siebie i znaleźć odpowiedniego mężczyznę z którym stworzy prawdziwą rodzinę !

Z trudem mogę słuchać czegokolwiek przez napływającą do moich uszu krew. W środku tego wszystkiego czuję się okropnie w stosunku do Austina, który uprzejmie wycofał się do sypialni, aby zostawić nas samych i do Lauren, która po raz kolejny jest wykorzystywana przez moją matkę jako kozioł ofiarny.

- Ona mieszka w Seattle, odwiedza tu tylko swojego ojca. Mówiłam ci o tym przez telefon. – Nieśmiały głos mojej dziewczyny przełamuje chaos.

Ledwo to kontroluję i czuję dreszcz podnoszący małe włoski na moim ciele

- Nie myśl, że to tylko dlatego, że nazwałaś nas przyjaciółmi. – Wrczy na moją Lauren.

Szarpie mnie za ramię, a ja zaskoczona posyłam jej gniewne spojrzenie. Nawet nie zdaję sobie sprawy, kiedy ruszam w jej stronę, dopóki mnie nie zatrzymuje.

- Osądzanie, jak zawsze. Nigdy się nie zmienisz, zawsze będziesz tą samą kobietą, którą byłaś przez te wszystkie lata. – Mój tata kręcił głową z dezaprobatą.

Jestem mu wdzięczna, że jest po stronie Lauren.

- Osądzanie ? Jesteś świadomy, że dziewczyna, którą bronisz przeleciała i odebrała dziewictwo, twojej córce dla zakładu ? - Głos mojej matki jest zimny i brzmi na zadowoloną z sobie.

Całe powietrze w pokoju znika, a ja dławię się, łapiąc mały oddech.

- No właśnie, chwaliła się dookoła kampusu swoim zdobyciem, więc przestań jej bronić. – Syczy.

Oczy mojego taty są szeroko otwarte, potrafię zobaczyć jego dezorientację, kiedy patrzy na Lauren.

- Co ? To prawda ? - Pyta, również się dławiąc.

- To nieważne ! Mamy już to za sobą. – Mówię mu.

- Zobacz, wyjechała i znalazła sobie kogoś takiego jak ty, módlmy się, żeby nie zaszła z nią w ciążę i żeby nie zostawiła jej, kiedy trzeba będzie przez to przejść.

Nie mogę tego więcej słuchać, nie mogę pozwolić, żeby Laurem była przeciągana przez błoto. To jest jakaś katastrofa.

- I chciałabym jeszcze wspomnieć, kiedy to trzy tygodnie temu jakiś chłopak położył ją nieprzytomną na moją kanapę ze względu na jej " przyjaciół" ! Prawie udało się im ją ponownie wykorzystać ! – Wskazuje na Lauren palcem.

Wspomnienia z tej nocy ranią mnie, ale sposób, w jaki moja matka obwinia Lauren, przeszkadza mi najbardziej. To nie była jej wina i ona o tym wie.

- Ty suko ! – Mówi mój tata przez zęby.

- Nie. – Lauren spokojnie go ostrzega.

Mam nadzieję, że ją wysłucha.

- Oszukałaś mnie, wiedziałem, że masz złą reputację, jakieś tatuaże, ale mogłem sobie z tym poradzić. Jestem podobny, ale ty wykorzystałaś moją córkę ! – Mój ojciec rzuca w kierunku Lauren, a ja stoję naprzeciwko niego.

Mój mózg nie potrafi zapanować nad moimi ustami.

– Przestańcie ! Obydwoje ! Jeśli chcecie wojny, to wasz wybór, ale nie wciągniesz w to Lauren ! Miała powód, żeby tak cię nazwać, a ty jednak jesteś tu, rzucając ją pod autobus ze złości. To jest jej miejsce, nie wasze. Oboje możecie się wynosić ! – Krzyczę.

Moje oczy pieką, proszą mnie, by uronić trochę ciepłych łez, ale im odmawiam. Rodzice powstrzymują się, patrzą na mnie i na siebie.

- Dogadajcie się albo wyjdźcie, będziemy w pokoju.

Owijam palce wokół dłoni Lauren i próbuję pociągnąć ją za sobą. Waha się przez chwilę, zanim zaczyna używać swoich długich nóg, by zrobić krok i prowadzi mnie przez korytarz, nadal trzymając moją rękę, tak mocno, że aż staje się to nie do zniesienia, ale zostaję cicho. Jestem ciągle w szoku od przyjazdu mojej matki, a presja wyczuwalna na mojej ręce jest najmniejszą z moich obaw.

Popycham drzwi, które zamykają się w sam raz, aby zagłuszyć krzyki moich rodziców. Nagle znowu mam dziwięć lat, biegnę przez podwórze mojej matki do raju, małej szklarni schowanej pomiędzy drzewami. Zawsze mogłam usłyszeć te kłótnie, nie ważne jak głośno Shawn próbował ukryć nieprzyjemny hałas.

- Mam nadzieję, że to nie ty do niej zadzwoniłaś. – Odrywam się od wspomnień i patrzę na Lauren.

Austin siedzi przy biurku, nie zwracając na nas uwagi.

- Potrzebowałaś jej, zaprzeczałaś samej sobie. - Jej głos jest zgrzytliwy.

- Ona pogorszyła tylko sytuację, powiedziała mu o tym co zrobiłaś.

- Zadzwoniłam do niej w sensownym momencie, próbowałam ci pomóc. – Przekonuje mnie.

- Wiem. – Wzdycham.

Chciałabym cofnąć czas i móc uchronić ją przed tym pomysłem, ale wiem, że robiła to co myślała, że jest w porządku.

- Cokolwiek, cholera, nie robię, jest źle. – Potrząsa głową i opada na łóżko.

– Zawsze będziemy powiązani z tym gównem, wiesz o tym, prawda ? – Patrzy na mnie.

Ucicha, wyraźnie mogę czuć to tak samo, jak widzę, co dzieje się przede mną.

- Nie, to nie prawda. – Kłamię.

Jest trochę prawdy w moich słowach, po wszystkim możemy wejść w kontakt z kimś i wiedzieć, że nie będzie więcej szans, by ktoś

przypomniał nam o tym. Drżę na myśl, kiedy Kimberly i Christian dowiadują się, że wszyscy wokół nas teraz znają upokarzającą prawdę.

- Prawda! Wiesz o tym ! – Lauren podnosi swój głos i wstaje na podłogę.

– To nigdy nie zniknie, za każdym razem, kurwa, kiedy nam się udaje, ktoś musi przypomnieć ci, jak bardzo jestem popierdolona. – Krzyczy z frustracją w głosie.

Zderza się z górną częścią biurka, zanim mogę ją powstrzymać. Odłamki drewna podskakują wraz z Austinem, który szybko wstaje z krzesła.

- Nie rób tego ! Nie pozwól jej dostać się do ciebie, proszę ! - Błagam.

Chwytam jej czarną bluzę i zatrzymuję ją przed atakiem na połamanym wcześniej drewnie. Szarpie się, ale nie puszczam, w tym czasie łapię ją drugą ręką, a ona odwraca się wściekła.

- Nie jesteś zmęczona tym gównem ? Nie jesteś zmęczona tą stałą walką ? Jeśli pozwoliłabyś mi odejść, twoje życie byłoby znacznie łatwiejsze. – Mówi łamiącym się głosem.

Słowa Lauren wychodzą głośno przerwane, skracając każdą sylabę. Zawsze to robi, zawsze prowadzi siebie do samozniszczenia. Nie pozwolę na to, nie tym razem.

- Przestań ! Wiesz, że nie chcę, żeby było łatwiej. – Wypowiadam.

Biorę jej twarz w swoje dłonie i zmuszam, by jej oczy złapały ze mną kontakt.

- Posłuchajcie mnie. – Austin przerywa.

Lauren nie patrzy na niego, trzyma swój wściekły wzrok na mnie. Mój najlepszy przyjaciel, przybrany brat mojej dziewczyny przechodzi przez pokój, by stanąć krok od nas.

- Nie możecie znowu tego powtarzać. Lauren nie możesz pozwolić ludziom burzyć wszystkiego w twojej głowie w ten sposób. Opinia Camili jest jedyną, która się liczy. Pozwól jej być jedynym głosem w twojej głowie. – Austin doradza.

Czarne cienie wokół oczu Lauren wyraźnie się kurczą na te słowa.

– I... Mila, nie musisz czuć się winna i próbować przekonywać Lauren, że chcesz z nią być, jesteś przy tym wszystkim przez cały czas, to powinno być wystarczającym dowodem. – Dodaje ze spokojem w głosie.

Ma rację, ale nie jestem pewna czy Lauren zobaczy to przez swoją złość i ból.

- Camila potrzebuje teraz pocieszenia, jej rodzice się kłócą, więc bądź tu dla niej. – Austin mówi swojej przybranej siostrze.

Coś w jego słowach dotyka Lauren, na co ta kiwa głową, przechylając ręce w dół, by oprzeć się o czoło. Jej trudny oddech spowalnia z każdym następnym.

- Przepraszam. – Szepcze Lauren.

- Wracam teraz do domu. – Austin spogląda na nasze objęcie, pozornie niewygodnie.

– Dam znać mojej mamie gdzie będziecie, pa.

Odsuwam się od Lauren by owinąć się wokół szyi Austina.

- Dziękuję za wszystko, cieszę się, że tu byłeś. – Mówię do jego klatki piersiowej.

Jego ramiona ciasno mnie obejmują i tym razem Lauren mnie nie odciąga. Kiedy wychodzę z uścisku, Austin opuszcza pokój, po czym patrzę na Lauren. Bada zakrwawione kostki, widok, który wydawał się odległym wspomnieniem, teraz znowu się odtwarza, kiedy gęste krople krwi kapią na podłogę.

- To, co mówił Austin... – Odzywa się Lauren, ocierając zakrwawione kłykcie dołem koszulki.

- Kiedy powiedział, że powinnaś być jedynym głosem w mojej głowie, chcę tego. – Przyznaje strasznym wyrazem twarz.

- Chcę tego tak cholernie mocno. Nie wydaje mi się, bym dała radę pozbyć się Dinah, Zayna czy twoich rodziców z moich myśli.

- Coś wymyślimy, przyrzekam. – Obiecuję jej.

- Karlo. – Głos mojej matki odbija się od drzwi.

Byłam zbyt pochłonięta Lauren, aby zauważyć ciszę panującą w pokoju.

- Karlo, wchodzę.

Drzwi otwierają się przy wypowiedzeniu ostatniego słowa, gdy ja stoję za Lauren. To wydaje się być normą.

- Musimy o tym porozmawiać, o tym wszystkim. – Jej oczy spoglądają na nas.

Lauren obraca głowę i spogląda na mnie, unosząc brew i zachęcając mnie do rozmowy z nią.

- Myślę, że nie mamy o czym rozmawiać. – Mówię zza pleców Lauren.

- Jest mnóstwo tematów do przedyskutowania, przepraszam za moje dzisiejsze zachowanie. Straciłam głowę, kiedy zobaczyłam tutaj twojego ojca, wszystkie te lata. Daj mi trochę czasu, żeby to wyjaśnić. – Prośba mojej matki brzmi obco, wychodząc z jej ust.

Lauren przesuwa się, odsłaniając mnie.

- Idę to wyczyścić. – Podnosi swoje poobijane ręce w powietrze i opuszcza pokój, zanim zdążam ją zatrzymać.

- Usiądź, musimy porozmawiać. – Mówi, gładząc przód swojej sukienki, a następnie zaczesuje swoje pofalowane blond włosy na jedną stronę, przed usadowieniem na skraju łóżka.

पढ़ना जारी रखें

आपको ये भी पसंदे आएँगी

456K 13.7K 97
Theresa Murphy, singer-songwriter and rising film star, best friends with Conan Gray and Olivia Rodrigo. Charles Leclerc, Formula 1 driver for Ferrar...
262K 9.2K 105
She was a capitol elite. He was the youngest victor in history. Their friendship was frowned upon, but their love was forbidden. Extended Summary Ins...
1.3M 54.8K 101
Maddison Sloan starts her residency at Seattle Grace Hospital and runs into old faces and new friends. "Ugh, men are idiots." OC x OC
174K 3.6K 46
"You brush past me in the hallway And you don't think I can see ya, do ya? I've been watchin' you for ages And I spend my time tryin' not to feel it"...