for aye (Book3)|| Louis Tomli...

By geomeissner

29.4K 1.6K 822

ONA - kiedyś, niezbyt idealna uczennica; dzisiaj nauczycielka z ambicjami ze szczęśliwą rodziną u boku; ON... More

wstęp + ZWIASTUN
rozdział 1
rozdział 2
przepraszam
rozdział 3
rozdział 4
rozdział 5
rozdział 6
rozdział 7
rozdział 8
Rozdział 10
rozdział 11
rozdział 12
rozdział 13
rozdział 14
rozdział 15
reklama
rozdział 16
rozdział 17
rozdział 18
rozdział 19
rozdział 20
rozdział 21
rozdział 22
rozdział 23
rozdział 24
rozdział 25
rozdział 26

rozdział 9

1K 58 29
By geomeissner

*Louis*

'niech ktoś kogo kochasz wyrwie ci serce
następnie zmrozi Ci wnętrze
wtedy zrozumiesz, że problem to szczęście
i nawet najmniejsze wymaga poświęceń'

Siedziałem właśnie w pokoju przesłuchań i aż śmiać mi się chciało. Ja, Louis Tomlinson wylądowałem na dołku, bo pieprzony Harry Styles wezwał policję do mojej szanownej osoby.

Ja rozumiem, że może trochę przesadziłem, no ale ja was proszę... w mojej sytuacji i tak byłem kulturalny...

Nagle do pomieszczenia wszedł detektyw Barkley. Świetnie. Jeszcze tego mi tu brakowało...

- Witam, Panie Tomlinson. Miłe spotkanie. - uśmiechnął się złośliwie. Nie lubiliśmy się, bo zawsze rywalizowaliśmy, a raczej to on próbował dorównać mi. Niestety, Tomlinson był tylko jeden.

- Taaa... bardzo miłe. - mruknąłem i mierzyłem go wzrokiem. Jeśli myślał, że zrobi na mnie wrażenie pokazywaniem broni zza marynarki, to był w wielkim błędzie.

Usiadł na przeciw mnie i upił łyk napoju, który ze sobą przyniósł. Zapewne była to ta policyjna lurowata kawa. Cały czas się na mnie gapił, co powoli zaczynało mnie wkurwiać.

- Wiesz o co jesteś oskarżony, Tomlinson? - usłyszałem pytanie i zacząłem myśleć nad odpowiedzią...

- O kradzież twojego pączka z biurka...? - zapytałem z uśmieszkiem. Czułem przemożną chęć ponabijania się z tego pajaca, a zanim mój adwokat ruszy dupę, to muszę zapewnić sobie jakąś rozrywkę.

- Nieźle, Tomlinson, ale zaraz ci zetrę ten głupkowaty uśmieszek z gęby.

- Ciekawe czym mnie zaskoczysz, Barkley? - mruknąłem. Miałem naprawdę dość tego gościa. Czy serio myślał, że przejmę się tymi wyssanymi z palca oskarżeniami. Styles był też niespełna rozumu, jeśli myślał, że policją coś wskóra. Nie ma bata. Nie odpuszczę, choćbym miał zniszczyć wszystko na swojej drodze.

- Państwo Styles wnieśli skargę o nękanie, wtargnięcie na teren ich posesji, zniszczenie mienia i uszkodzenie ciała.

- Że co proszę?! Jakie kurwa uszkodzenie ciała?! - poderwałem się z krzesła, które z hukiem upadło na podłogę. Oni byli niepoważni. Przecież ja nic nie zrobiłem temu idiocie.

- Uspokój się, Tomlinson! Pomyśl i zacznij gadać, co się tak naprawdę tam stało!

- Gówno Ci powiem! Poczekam, aż Hector po mnie przyjedzie, a teraz wypierdalaj, bo mam dość patrzenia na twoją mordę, Barkley.

- Mam dość ciebie i twojej rodzinki, Tomlinson! Myślicie, że zawsze wam wszystko ujdzie na sucho, ale nie mój drogi. Teraz trafiliście na godnego przeciwnika. Swoją drogą jak to jest, że kiedyś nie odstępowaliście się ze Styles'em na krok, a teraz walczycie? - zaczął się śmiać – Czyżby uczeń przerósł mistrza? - czy ja naprawdę musiałem znosić tego durnia? Myślał, że ja i Harry rywalizujemy o coś? Ja pieprzę, jakim trzeba być głupim, żeby tak to odbierać?

- Radzę iść na psychologię, Lucas, bo w przeciwnym razie nici z awansu. - burknąłem i zakończyłem jakiekolwiek dyskusje z tym pajacem.

Na Hector'a, prawnika rodziny czekałem godzinę. Mógłbym przysiądź, że było to najdłuższe sześćdziesiąt minut w moim życiu. Może gdyby nie było w tym małym pomieszczeniu tego idioty, Lucas'a Barkley'a jakoś dałoby się wytrzymać, a tak musiałem się modlić by mu nie przydzwonić. Jego pomruki i gwizdanie pod nosem mogły wyprowadzić z równowagi świętego.

Gdy tylko w drzwiach pokoju przesłuchań pojawił się Johansson chciałem go całować po stopach.

- Oto stosowne dokumenty, pozwalające na zwolnienie mojego klienta do domu. - powiedział do detektywa, a ten poczerwieniał na twarzy jak burak. Przeczytał papiery i nie pozostało mu nic innego jak wypuszczenie mnie z tego miejsca.

Idąc korytarzem do wyjścia czułem na sobie wzrok funkcjonariuszy jacy akurat w tym momencie znajdowali się na komisariacie. Tak, jak zawsze Tomlinson'a wypuszczają. Cieszcie się i radujcie!

- Czego się szczerzysz? - Hektor był wkurzony i miał chyba trochę racji. Przez moją porywczość znów dałem całemu miastu temat do plotek.

- Przepraszam. Poniosło mnie, naprawdę. Nie mów, że sam byś się nie wkurwił. - spojrzałem na niego i widziałem jak jego spojrzenie łagodnieje. Nie miał dzieci i zawsze do mnie odnosił się w sposób, jakbym to ja był jego synem. Wiedziałem, że mnie zrozumie i pomoże. Nie jako adwokat, ale jako przyjaciel...

- Najpierw do domu. Wyśpimy się, a potem porozmawiamy. Powiesz mi o wszystkim i coś poradzimy. - powiedział otwierając mi drzwi swojego auta.

Wsunąłem się na tylne siedzenie i ściągnąłem buty, a następnie rozsiadłem się wygodnie. Oparty o szybę przymknąłem oczy. Chciałem oczyścić umysł...

To wszystko nie mogło się wydarzyć... to nie miało być tak do jasnej cholery...

Oj, zniszczę cię Styles, choć bym miał użyć do tego 'dziecka'!

Czternaście dni wcześniej...

Kiedy wróciłem z tego przeklętego parku, aż mnie rozsadzało. Miałem ochotę coś rozwalić, a najbardziej mordę Styles'a. Wciskał mi kit o córeczce, która wcale nie była jego! Jest moja! Wiedziałem to, kiedy powiedziała jak ma na imię. Chciało mi się wyć ze śmiechu. Jak Jen mogła być tak głupia i dać na imię dziewczynce tak jak ja sobie wymarzyłem? No chyba, że... nie... niemożliwe... Ta dziewczyna była po prostu głupia i taki był fakt.

Jeśli jednak myśleli, że odpuszczę, to grubo się pomylili. Zamienię ich życie w piekło, zrównam ich z powierzchnią ziemi. Przekonają się, że moja matka to najmilsze zło jakie do tej pory ich spotkało.

Całe popołudnie chlałem w swoim pokoju. Nie miałem zamiaru wychodzić, tym bardziej rozmawiać z Daniell i matką, które dobijały się do mojej twierdzy od kilku godzin. Miałem cichą nadzieję, że alkohol stłumi jakoś te wszystkie dziwne uczucia, które rodziły się we mnie na samą myśl o Kay, ale nic z tego nie wychodziło, z każdym wypitym łykiem obraz brązowowłosej dziewczynki stawał się wyraźniejszy i był nie do zniesienia. To była moja córka. Nie miałem co do tego wątpliwości i musiałem ją jeszcze raz zobaczyć.

Swoją drogą byłem niezłym strzelcem, skoro z Jennifer Smith poszedłem do łóżka jeden jedyny raz i od razu daliśmy życie nowej istotce... co ja pierdolę... jestem nienormalny... jaka istotka?... przecież ja nie cierpię dzieci... ale ona jest taka do nas podobna... ma moje oczy... nie... nie mogę tak myśleć... chodzi tylko o odegranie się na Styles'ach, nic więcej...

Musiałem jakoś uspokoić myśli goniące się jedna przez drugą w mojej głowie, więc wyszedłem z pokoju i zszedłem po schodach. Chwiałem się lekko na nogach, ale nie było tragedii. Matka i Daniell krzyczały coś za mną, ale ja jakoś miałem to gdzieś. Wyszedłem z domu i zadzwoniłem do kierowcy, który zapewne już spał. Bez słowa sprzeciwu pojawił się jednak po dziesięciu minutach parkując na podjeździe. Czekał wytrwale aż posadzę swoją szanowną dupę na miejscu pasażera.

- Zawieź mnie do Styles'ów. - powiedziałem opierając głowę o szybę. Miałem zamiar zobaczyć się z obojgiem twarzą w twarz i usłyszeć prawdę.

- Oczywiście, proszę Pana.

Droga do domu mojego 'byłego przyjaciela' i 'byłej dziewczyny' zajęła jakiś czas, ale warto było. W końcu będę mógł spojrzeć im w oczy i usłyszeć to co powinienem wiedzieć od dawna.

Wysiadłem z auta. Kazałem zaczekać kierowcy. Stanąłem przed drzwiami i zapukałem kołatką. Po chwili usłyszałem krzątaninę i drzwi się otworzyły.

- Chcę zobaczyć Kayleigh. - powiedziałem twardo do dziewczyny, która spoglądała na mnie przerażona.

- Harry! - zawołała i zaraz za nią pojawił się jej wybawiciel. Śmieszna była...

- Czego chcesz, Tomlinson? - zapytał brunet, a ja zaczynałem czuć złość. On śmiał mnie pytać czego chcę?

- Żądam spotkania z moją córką!

- Ty nie masz córki, więc żegnam. - Styles był bezczelny.

- Wiem, że Kay jest moim dzieckiem, więc chciałbym ją zobaczyć.

- Po pierwsze wypierdalaj. Po drugie wypierdalaj i po trzecie wypierdalaj. - usłyszałem i drzwi przede mną zostały zatrzaśnięte.

Mimo dalszych usilnych prób nie zostały już otwarte, a sąsiedzi Styles'ów pogrozili mi policją, więc odpuściłem. Nie mogłem jednak przestać myśleć o tym, że próbują przede mną ją chować. Z drugiej jednak strony, był środek nocy, a takie dzieci o tej porze śpią...

Kolejne kilka dni próbowałem się dostać do domu Harry'ego i Jen, ale za każdym razem całowałem klamkę. Z każdą taką bezowocną wizytą byłem bardziej wkurwiony. Miałem ochotę dorwać tą dwójkę. Co oni sobie myśleli? Ja nie odpuszczę! Nie teraz!

Dzisiejszego poranka wpadł mi do głowy pomysł. Zadzwoniłem do Hector'a Johnsson'a i poprosiłem o znalezienie kilku informacji na temat Jennifer Styles. Gdy okazało się, że pracuje w liceum do którego uczęszczała jako nastolatka, bez zbędnego czekania udałem się w tamto miejsce.

Gdy po tylu latach stanąłem na parkingu przed budynkiem szkoły, wspomnienia wróciły. Każda minuta tam spędzona, wyryta w mojej pamięci powodowała niewiarygodny ból w sercu. Zniszczyłem swoje życie... zniszczyłem, bo bałem się kochać...

Wszedłem do środka i udałem się wprost do pokoju nauczycielskiego. Kadra patrzyła na mnie jak na zjawę. Chyba się mnie tu nie spodziewali... no cóż... zdarza się...

- Dzień dobry. Szukam Pani Styles. - powiedziałem i wyczekiwałem odpowiedzi od kogokolwiek. Pierwsza ogarnęła się jakaś młoda dziewczyna, niewiele starsza od Jenny.

- Nie ma jej i nie będzie. Jest na zwolnieniu. - usłyszałem, a krew we mnie zawrzała. Do jasnej cholery, czy ja muszę mieć cały czas pod górkę...

- Dziękuję. Do widzenia. - pożegnałem się. Prawie biegiem ruszyłem do samochodu. Nie wiem co oni sobie wymyślili, ale nie ukryją się przede mną. Nie ma takiej możliwości.

Z piskiem opon odjechałem spod szkoły. Wiedziałem, że muszę jeszcze raz spróbować dostać się do posiadłości Styles'ów. Niestety tym razem będzie się to wiązało z wtargnięciem, bo oczywiście nie zostawiali już otwartej bramy. Odkąd pierwszy raz się u nich pojawiłem z żądaniem spotkania z dziewczynką zamienili ten dom w twierdzę. Dosłownie.

Zajechałem pod budynek późnym popołudniem. Nie wiele myśląc wlazłem na bramę i ją przeskoczyłem. W tym samym momencie włączył się alarm. Świetnie... nawet o tym pomyśleli... teraz już wiedzą, że jestem za płotem...

Podszedłem powolnym krokiem do drzwi, w których poruszyła się firanka, i mógłbym przysiądź, że widziałem tam Jennifer. Zapukałem więc delikatnie i czekałem na konfrontację, która znów nie nastąpiła. No teraz to już przeginali.

- Styles, otwieraj te pierdolone wrota! - walnąłem pięścią w drzwi, ale nadal nie otrzymałem odpowiedzi. Ciśnienie we mnie rosło z każdą sekundą. Przypieprzyłem jeszcze raz w drzwi – Otwieraj, mówię! Chcę zobaczyć córkę, Jennifer! Mam do tego prawo! - to ich milczenie i brak reakcji wkurwiało mnie coraz bardziej.

Obszedłem dom dookoła i wszedłem na taras. O wszystkim pomyśleli, ale tych drzwi zapewne nie zamknęli. Nacisnąłem na klamkę i... Bingo! Styles, ty idioto. Tyle lat i jeszcze się nie nauczyłeś. Wszedłem do środka i zobaczyłem jak pod drzwiami stoi Harry. Trzymał w objęciach Jen. Serce mnie zabolało. Dziwne uczucie eksplodowało w moim wnętrzu, przez co z tego wszystkiego zahaczyłem o kabel od lampy. Ta runęła na podłogę, robiąc tyle hałasu, że aż uszy bolały. Oczywiście Państwo Styles zareagowali od razu i odwrócili się w moją stronę.

Byłem w szoku, mając jeszcze przed oczami obrazek sprzed chwili. Nawet nie zauważyłem jak Hazz podbiega do mnie. Po chwili dostaję z pięści w twarz. To uwalnia mnie z otępienia. Zalewa mnie złość i nie jestem mu dłużny. Walę prosto w jego szczękę, ale nie robi to na nim wrażenia.

- Jenny, zadzwoń po policję. - słyszę, ale nie sądzę by dziewczyna wpakowała mnie w kłopoty. Jej oczy mówią wszystko, a to boli jeszcze bardziej...

--------------------------------------------------------
Witam Moi Kochani :)
Mimo braku czasu i szaleńczego tempa jakie mi towarzyszy ostatnimi czasy dzielę się z wami kolejnym rozdziałem.

Jak zawsze dziękuję mojej kochanej yasma1616, bo bez niej nie byłoby tego 'wszystkiego' 😘

Continue Reading

You'll Also Like

744K 27.4K 102
The story is about the little girl who has 7 older brothers, honestly, 7 overprotective brothers!! It's a series by the way!!! 😂💜 my first fanfic...
1.3M 56.9K 103
Maddison Sloan starts her residency at Seattle Grace Hospital and runs into old faces and new friends. "Ugh, men are idiots." OC x OC
202K 7.1K 97
Ahsoka Velaryon. Unlike her brothers Jacaerys, Lucaerys, and Joffery. Ahsoka was born with stark white hair that was incredibly thick and coarse, eye...
138K 15.8K 22
"𝙏𝙤𝙪𝙘𝙝 𝙮𝙤𝙪𝙧𝙨𝙚𝙡𝙛, 𝙜𝙞𝙧𝙡. 𝙄 𝙬𝙖𝙣𝙣𝙖 𝙨𝙚𝙚 𝙞𝙩" Mr Jeon's word lingered on my skin and ignited me. The feeling that comes when yo...