Mój mały mężczyzna

By xNatiku

9.7M 297K 720K

Druga część opowiadania ''Mój mały chłopczyk'' Marnie Wilson przejęła firmę po swojej mamie w Nowym Jorku. Ja... More

1. Witaj, Marnie
2. Moje zdjęcia
3. Mówiłem, że nie odpuszczę.
4. Osoba, którą kochałam, siedzi obok mnie
5. Czy uczucie powróci?
6. Nie odpuszczę, bo ciebie pragnę, rozumiesz?
7. Teraz, mam zamiar ciebie pieprzyć
8. Życie naprawdę zaskakuję
9. Pocałuj mnie
10. Odpłacę ci się za to, z jakim problemem mnie zostawiłaś.
11. Sprawie ci to, co ty mi..
12. Wrócił, by zniszczyć mi życie
13. Tak jest, szefie..
14. Za zdrowie Rachel i Jaspera!
15. Ja już wiem.
16. Kochajmy się.
17. Skarbie, to ja..
18. Jesteś dla mnie najważniejsza, Marnie.
19. Zapamiętam.
20. Nie zostawiaj mnie...
21. Ja się tylko broniłam
22. Tak bardzo chcę ci już powiedzieć.
23. Nie zmienię moich uczuć, do tego kretyna
24. Na ostro?
26. Kocham cię
27. Odpowiedź jest chyba prosta.
Epilog
Informacja

25. To niemożliwe...

348K 9.7K 22.5K
By xNatiku

Przejechał dłońmi wzdłuż mojej talii i usadził je na mojej pupie, którą zaczął ściskać i miętosić, co było cholernie przyjemne. Cały czas się całowaliśmy i tylko na chwilę odrywaliśmy się od siebie, żeby odetchnąć. 

Po chwili podniósł mnie, a ja owinęłam nogi wokół jego bioder i zaczął gdzieś iść, ale nie interesowałam się tym, a tylko jego bliskością. Był tutaj, więc nic więcej mnie nie interesowało. Nagle uderzyłam o jakąś szafkę i jęknęłam mu w usta, a on od razu przegryzł moją wargę i zaczął ssać.

- Och, jezu... - sapnęłam i docisnęłam swoje krocze do jego. 

Boże, jaki pręt!

- Nie rób tak - warknął poważnym tonem i zaczął całować mi szyję pozostawiając, po sobie mokre ślady.

Otworzyłam oczy i dostrzegłam kuchnie, hmmm... będzie ciekawie...

Docisnął mnie bardziej do wyspy kuchennej - bo aktualnie na tym się znajdowaliśmy - i zaczął dłońmi błądzić po moim ciele, a najbardziej w okolicach ud i wjeżdżał coraz wyżej.

- Kuchnię chyba nie zaliczyliśmy... - mruknęłam zmachana.

- Najwyższa pora - dłońmi przejechał po całych moich plecach. - I najwyższa pora jest się pozbyć tego, kochanie - szepnął mi do ucha, a do płatka się wgryzł i zaczął go całować i ssać.

Jęknęłam zadowalająco i oddałam się jego pieszczotom. Rozpiął jednym ruchem moją sukienkę i pozwolił jej swobodnie opaść w dół. Ja dłońmi od razu powędrowałam do jego krocza i zaczęłam delikatnie pocierać jego penisa, który aż prosi się o wyjście. 

- O boże - syknął i przywarł mnie do zimnego blatu.

- O matko! - dodałam.

- Uwielbiam cię - powiedział zafascynowany i jego jedna dłoń zaczęła krążyć wokół mojego miejsca intymnego.

- Ze wzajemnością, panie Henderson - powiedziałam oficjalnym i kuszącym tonem i wpiłam się w jego usta.

Pocałunki oddawał z taką samą przyjemnością co ja. Mokre, podniecające, zachłanne, przyjemne i pełne seksu. Nie mogłam się od jego ust oderwać. Językiem próbował mnie zdominować, ale nie udawało się mu to, za co powstawały jeszcze lepsze i rozkoszniejsze. 

Dotknął mojej kobiecości, a ja od razu poczułam te przyjemne uczucie w podbrzuszu, które błagało o więcej. Zaczęłam pełniejszymi ruchami stymulować mu penisa, a po chwili dołączyłam do tego drugą dłoń, która zabrała się za rozpinanie rozporka.

- Jesteś już mokra - włożył we mnie palec.

- Kurwa! - jęknęłam i odchyliłam się do tyłu. - Dziwisz się? Tak na mnie działasz! - uśmiechnęłam się zadziornie. 

- Cieszy mnie to, że działam tak na ciebie - szepnął i zaczął przyspieszać swoje ruchy, a przy okazji wgryzł mi się w szyję. 

Wiłam się pod nim, a jeszcze nie doszliśmy do punku kulminacyjnego. Alan działał na mnie jak smoczek dla dziecka! Nie mogłam się w ogóle od niego oderwać, uwielbiałam go, pragnęłam. 

- Jesteś cały mój - szepnęłam i wgryzłam się w jego szyję, a on jęknął pod nosem.

Po chwili dołączył drugiego palca, a ja jęknęłam i zsunęłam z niego spodnie wraz z bokserkami w dół, oczywiście nie przestając go całować. Całowałam, ssałam, podgryzałam jego okolice szyi, szczęki i obojczyków, a on seksownie pomrukiwał, co mi się bardzo spodobało. 

- Skoro mamy to za sobą... - nagle poczułam pustkę tam na dole, a ja sama zostałam gwałtownie odwrócona do tyłu i przyparta górą partią ciała do zimnego blatu.

Kurwa.

Kurwa.

Kurwa.

Dlaczego te okropne uczucie przeszło przez całe moje ciało? Dosłownie przypomniałam to sobie, to wszystko, ten dzień, ten moment, to uczucie, TA SCENA. 

Nie, nie, nie, nie!

To przecież Alan, nie on... Ufam mu, ufam mu bezgranicznie, on mi nie zrobi krzywdy, wierze w to. Sam obiecał, że nic mi nie zrobi... 

Moje ciało całe się spięło, a ja sama zaczęłam milczeć i zaciskać pięści. To okropne i wstrętne uczucie... 

- Nie zrobię ci krzywdy - usłyszałam jego szept tuż przy moim uchu. 

Zauważył.

- Przepraszam... - oparłam czoło o blat i przegryzłam wargę.

- Nie przepraszaj mnie - poczułam dłonie obejmujące mnie w brzuchu, które po chwili mnie odwróciły prosto w jego stronę. - Nic tobie się przy mnie nie stanie - szepnął i złożył pocałunek na moich ustach, który był pełen troski i czułości. 

Ufałam mu, ufam Alanowi i wiem, że nic mi nie zrobi a to, co siedzi mi w głowie, jest tylko moim wyobrażeniem. Było - minęło. Nie stanie się nic podobnego, nie przy nim. 

Dłońmi powędrowałam na jego klatkę piersiową i zaczęłam błądzić po niej i schodzić coraz niżej, niżej i niżej, aż w końcu natrafiłam na jego przyjaciela. Mruknął zadowolony i delikatnie złapał mnie za pupę i podsadził na krawędź blatu. W między czasie obdarowywał moje usta pocałunkami, które oddawałam od razu. 

Chwyciłam jego penisa i zaczęłam płynnymi ruchami, ale i spokojnymi, w dół i górę pocierać. Syknął mi w usta i cały się naglę spiął, a ja przegryzłam jego wargę i pociągnęłam do siebie. Po chwili popchnął mnie na blat, że opadłam plecami i z moich ust wydobył się pomruk zadowolenia. 

- Boże, jesteś taka piękna - szepnął i przyssał się do moich piersi, a na sutkach zataczał kółka, drażniąc się przy okazji z kolczykiem. Jego jedna dłoń ujęła moją drugą pierś, którą delikatnie ściskał, a sutka drażnił kciukiem.

Wplotłam ręce w jego włosy i pojękiwałam cały czas, a on na dodatek ustawił się już między moimi nogami. Jego czubek penisa stykał się z moją kobiecością, co mnie doprowadzało do szału. Czułam go, ale nie w sobie, co frustrowało mnie.

- Alan... - jęknęłam i uniosłam biodra ku górze.

- Czujesz niedosyt? - chuchnął w moją pierś, co mnie doprowadziło do obłędu. Jeszcze bardziej zaczęłam się zawijać, a plecy wygięłam w łuk. 

Po chwili poczułam to już, co chciałam - poczułam jego penisa w sobie, ale nie całego. Zaczął wychodzić i wchodzić, tak cały czas doprowadzając mnie do szczytu granic cierpliwości.

- Kurwa, Alan... - sapnęłam. 

I naglę wszedł we mnie cały, a ja zawyłam z przyjemności. W ściankach od razu poczułam jego ciepło i nabrzmiałość, która na początku poruszała się we mnie w wolnym tempie.

- Jesteś ciasna... - sapnął i położył dłonie na moich biodrach.

Zachichotałam pod nosem i swoimi dłońmi ujęłam piersi, a przy okazji odchyliłam głowę do tyłu przegryzając wargę.

- Kurwa, jaki ten widok jest seksowny! - rzucił i zaczął przyspieszać tempo. 

- O matko... - sapnęłam.

Jego penis wychodził i wchodził, robiąc to coraz szybciej i płynniej, a ja wiłam się pod nim i pojękiwałam. Było mi cholernie przyjemnie. Czułam go całego w sobie, ciepłego, dużego i twardego. 

Nachylił się nade mną i zaczął składać pocałunki na mojej szyi, schodząc coraz niżej i obdarowywał całe moje piersi wraz z brzuchem mokrymi całusami. Nie przestawał także napierać na mnie, bo robił to coraz szybciej.

- Ku-rwa... - wysapałam. - Zaraz dojdę! - jęknęłam i chwyciłam go za ramiona, wbijając przy okazji paznokcie w nie.

- Wykrzycz moje imię - szepnął władczym tonem i pocałował mnie leniwie w usta.

Owinęłam ręce wokół jego ramion i schowałam twarz w zagłębieniu szyi. Było mi okropnie przyjemnie i czułam, że zaraz dojdę. 

Po chwili nasza pozycja się zmieniła. Alan chwycił mnie za pośladki i podniósł, a ja od razu owinęłam nogi wokół jego bioder będąc cały czas nabita na penisa. Odwrócił się i sam oparł się o mebel. Zaczął mnie unosić i nabijać na swojego kutasa.

Zaczęłam jęczeć z rozkoszy. Jego cały penis nabijał się na mnie i chociaż na chwilę nie przestawał. Nie mam pojęcia, skąd Alan ma tyle energii i siły, ale ja już odpadałam! Przyjemność mnie wykańczała, ale to było miłe uczucie, chciałam więcej.

- Alan! - krzyknęłam. 

Przez całe moje ciało przeszło rozkoszne uczucie, przyjemne, jednym słowem - orgazm. Wtuliłam się w niego i zacisnęłam, gdy ten przestał na moment na mnie napierać. Po chwili poczułam ciepło rozlewające się we mnie, a ciche westchnięcie ze strony Alana i sama odczułam, jak jego ciało odetchnęło. 

- Kocham cię - wtulił się we mnie.

Poczułam ukłucie w sercu. Nie odpowiedziałam mu, a jestem pewna, że go to boli. Nie usłyszał ode mnie w ogóle tego słowa, gdzie on je powtarza codziennie po kilka razy. Nie tak chcę mu powiedzieć ''Kocham cię'', nie przy tej chwili, kiedy jego penis tkwi we mnie! 

Powiem mu, na pewno.

~~~~~

Zaczęłam się wybudzać i mrużyć oczy. Kiedy je w pełni otworzyłam, promyki słońca wpadały do pokoju, przez co mój wzrok ponownie się zmrużył. Światło z rana zawsze mi przeszkadzało, a najbardziej po przebudzeniu. 

Rozejrzałam się dookoła i miejsce obok mnie było puste. Spojrzałam na godzinę i dochodziła jedenasta. Mindy w pracy, jako szef... Muszę ją odwiedzić, bo to jej pierwszy dzień zarządzania tak dużą firmą. Jestem ciekawa jak sobie też radzi Jesse. 

Wstałam z łóżka owijając się białą pościelą, bo byłam kompletnie naga i skierowałam się do garderoby. Tam od razu założyłam na siebie czystą bieliznę. 

Kiedy byłam w zakładaniu dolnej garderoby - naglę zakręciło mi się okropnie w głowie, a wtedy poczułam, jak wszystko mi się cofa. Podciągnęłam szybko majtki do góry i pobiegłam do toalety.

Skuliłam się i otworzyłam klapę, a tam od razu zwróciłam wszystko...

Okropne.

Jęknęłam po cichu z rozpaczy, nie wiem czemu. Moje oczy od razu się zaszkliły. Nienawidzę rzygać, jest to okropne uczucie i ohydny widok. 

Kiedy w pełni wszystko zwróciłam zamknęłam klapę i stanęłam nad umywalką od razu co odkręcając wodę i opłukałam twarz zimną wodą.

Dlaczego rzygałam? 

Zabrałam się za umycie zębów i ogarnięcie się przed lustrem. Po piętnastu minutach poranne czynności miałam za sobą i skierowałam się do kuchni ubierając na siebie fioletowy, cienki i krótki szlafrok.

Zeszłam ze schodów i na jednej z półek dostrzegłam śpiącego Larry'ego. Ten kot jest niemożliwy... 

- Cześć - usłyszałam Alana.

Spojrzałam w bok i zobaczyłam już z rana pracującego bruneta. Czemu on pracuję?! Przecież możemy robić już, co chcemy! 

- Hej, dlaczego ty ciągle pracujesz? - uśmiechnęłam się i skierowałam do kuchni.

- Przesyłam różne wiadomości Jesse'owi - odparł. - Pamiętasz o jutrzejszym bankiecie? - zapytał wychylając głowę w moją stronę.

- Tak, pamiętam - nastawiłam kawę i zabrałam się za zrobienie jajecznicy. - Jadłeś śniadanie? 

- Nie miałem czasu - prychnął.

- Głupek... - pokręciłam głową z dezaprobatą. - Przynieś mi pokrowiec, ten od cukrzycy! - krzyknęłam.

- Robi się, kochanie! - zniknął z salonu.

Dodałam na patelnie większą porcję, gdyż dla tej ciamajdy także muszę zrobić. Włączyłam przy okazji radio i akurat leciała piosenka Lady Gagi Do what you want, co od razu wprawiło mnie w lepszy humor i kręcenie biodrami. Nuciłam sobie pod nosem jej piosenkę, kiedy naglę poczułam na biodrach czyjeś dłonie, a na ramieniu głowę. Od razu rozpoznałam ten dotyk i te piękne, ostre i pociągające perfumy..

- Uwielbiam cię taką oglądać - wymruczał i złożył pocałunek na mojej szyi.

Mruknęłam uśmiechając się przy tym i wypięłam delikatnie tyłek do tyłu napierając na jego kroczę, gdzie on w tym samym czasie przywarł mnie z powrotem do szafki i owinął ręce wokół mojego brzucha.

- Nie ładnie, nie ładnie... -szepnął rozbawiony.

- Bo pięknie - odwróciłam głowę w bok i złożyłam pocałunek na jego głowie. - A teraz sio, bo chcę zrobić nam śniadanie! 

- Dobrze, dobrze, szefowo - odsunął się ode mnie. 

Kiedy skończyłam nakładać jedzenie na śniadanie, Alan otworzył pokrowiec i wyjął wszystko, co potrzeba. Obserwowałam go bacznie, kiedy nabijał strzykawkę i pobierał odpowiednią ilość substancji. Zawsze lubiłam patrzeć na to, jak on to robi, nie wiem czemu... Fascynowało mnie to. 

- Dawał tyłek - stanął obok mnie i uśmiechnął się łobuzersko.

- Biodro! - fuknęłam.

- Może być i biodro - podwinął fioletowy materiał w górę i przykucnął nade mną. 

Lubiłam też, jak to robił, jak to on za mnie odwala tę robotę. Podoba mi się ten widok i nie, nie jest on fetyszem! Po prostu wolę patrzeć na przystojniaka, który dotyka mnie w biodrach powodując przyjemny dreszcz, później wbijając we mnie igłę, a na koniec całując to miejsce. To urocze.

- Dzielna dziewczynka - pocałował mnie czule w miejsce ukłucia.

Milutkie uczucie przeszło przez całe moje ciało. Spojrzałam na niego z dołu i kochałam ten widok, był słodki i uroczy i w ogóle taki kochany... Chwycił mnie delikatnie za uda i zaczął składać pocałunki wzdłuż niego. Nie ominął także kilku pocałunków na tyłku.

- Zjedzmy te śniadanie, błagam... - rzuciłam.

- Dobrze, bo wziąłbym ciebie tutaj na tym stole zaraz - uśmiechnął się i wstał na wyprostowane nogi.

Jak zwykle przy śniadaniu wygłupialiśmy się i gadaliśmy o głupotach, które i tak sprawiały nam radość i zainteresowanie. Po skończeniu poszłam się wyszykować, aby odwiedzić Mindy w pracy, a Alan sam miał także zamiar pojechać do Jesse'a. 

W końcu ja muszę coś zrobić, zrobić krok. Powiedzieć mu. Nie mogę trzymać chłopaka w niepewności, jest to okropne uczucie, a ja go skazuje na nie... Przecież ja go... Ja kocham Alana, to jest oczywiste! Kocham go na zabój!

- Alan... - powiedziałam niewinnym głosem, kiedy oboje stanęliśmy przy głównych drzwiach gotowi do wyjścia.

- Tak? - spojrzał mi w oczy.

- Bo ja... Bo ja chciałabym ciebie dzisiaj zabrać gdzieś - zarumieniłam się i odwróciłam wzrok.

- Zabrać mnie? - zmarszczył brwi. - Co tym razem planujesz, co? - uśmiechnął się i czułam, jak przybliża się do mnie. 

- To niespodzianka - spojrzałam na niego niepewnie. 

Jego twarz była dosłownie koło mojej. Czułam jego oddech na swojej skórze, a brązowe tęczówki wtopiły się w moje zielone oczy, to na usta. Cwaniacki uśmieszek na jego twarzy jeszcze bardziej był seksowny.

- Kocham niespodzianki - szepnął w moje usta. - Pójdę z tobą wszędzie - pocałował mnie. 

Od razu zarzuciłam rękę na jego karku i odwzajemniłam pocałunek, który stawał się coraz głębszy. 

- Ale następnym razem, to ja ciebie gdzieś zabieram - odsunął się ode mnie.

- Pójdę z tobą wszędzie - powtórzyłam jego słowa z uśmieszkiem na twarzy i skierowałam się do wyjścia, a z tyłu usłyszałam prychnięcie.

~~~~~

- Jak się miewa moja mała szefowa? - walnęłam się na sofie, która jeszcze kilka dni temu należała do mnie, a to Mindy z niej najczęściej korzystała.

- Masa papierów... - zrobiła wielkie oczy. - Jasper też ma dużo na głowie, ale dajemy jakoś radę. Widziałaś, że Cornelia na asystentkę poszła? - oderwała się od biurka. 

- Tak widziałam i mam nadzieję, że nie obgadujecie mnie, jaką to ja byłam szefową - uśmiechnęłam się chytrze.

- Tak obgadujemy ciebie, jak to kazałaś jej uczyć się robić dobrej kawy, wywaliłaś połowę ludzi i wyżywałaś się na niewinnych - spojrzała na mnie z uniesioną brwią w górze. 

- No i bardzo dobrze! Miejcie się na baczności, pionki - prychnęłam. 

- Hej, jestem twoją przyjaciółką, a nie pionkiem! - powiedziała, jak obrażona dziewczynka.

- Jesteś moją siostrą, a nie przyjaciółką, Mindy - spojrzałam na nią poważniej.

Blondynka od razu uśmiechnęła się pod nosem i dostrzegłam na jej twarzy te jej słodkie rumieńce. Na widok tak radosnej Mindy od razu się uśmiechnęłam.

- Wolna jesteś o czternastej? - spytałam spoglądając na swoje paznokcie.

- Obiad? - wyprzedziła mnie.

- We dwójkę? - spojrzałam na nią z nadzieją i uśmieszkiem na twarzy.

- Stoi, ale ty stawiasz, muhahaha! - zaśmiała się diabelsko.

- Ugh, dobra - burknęłam.

~~~~~

- No, opowiadaj - zaczęła się zajadać swoją sałatką, bo obiad pierwszy do niej trafił, a ja musiałam czekać.

- Ja? To chyba ty, jak praca i w ogóle? - dopytywałam.

- No praca, to sama widzisz i sama czułaś to... Zostałam zaproszona na wywiad w piątek, wiesz? - uśmiechnęła się.

- Taaak? - spojrzałam na nią zachwycona. - No to super! Tylko pamiętaj... nie oczerniaj firmy! - puściłam do niej oczko.

- Nie no, co ty! Musisz mnie nauczyć, co ja mam mówić, bo to mój pierwszy wywiad! 

- Proszę bardzo - kelnerka postawiła przede mną kilka dań.

Nie widziałam w tym nic dziwnego, kiedy zamawiałam tyle potraw. Zaledwie cztery talerze i jeden deser. 

To nic, prawda?

Za to oczy Mindy prawie wyszły z orbit. Pomrugała kilka razy i z jej strony nastała cisza. 

- No co? - spojrzałam na nią marszcząc brwi i wzruszając ramionami.

- Marnie..? - spytała nie dowierzając. - Ty kpisz?! Tyle wpierdolisz tego?! - spytała zszokowana.

- Odczep się! Głodna jestem! - zabrałam się za jedzenie.

I teraz to ja zaczęłam jej opowiadać, jak ma się zachowywać, jak ma się najlepiej czuć, dawałam jej kilka wskazówek i innych rzeczy, ale dziwiło mnie jedno... Wcześniej była tym zafascynowana, a jednocześnie przerażona, a teraz jest obojętna. Przytakuje i odpowiada krótkimi zdaniami, ale widzę, jak kątem oka spogląda na mnie podejrzliwie, co mnie krępowało powoli...

- O jezusiu, jezusiu! - odsunęłam od siebie ostatni talerz. - Zjadłabym jeszcze jeden kawałek tego ciasta! - mruknęłam zadowolona. 

Spojrzałam na Mindy i szczęka mi opadła, naprawdę... Ona dopirto kończyła swój obiad, a ja... ja zdążyłam wszystkie wpieprzyć.

Boże, jestem świnią.

Jestem okropna...

- Kurwa... - syknęłam pod nosem. - Nie uważaj mnie za nie wiadomo kogo! - zaczęłam się bronić wymachując rękoma w jej stronę.

- Marnie... - zaczęła niepewnie.

- Um, cooo? - spojrzałam na nią niewinnie chcąc uniknąć jakichkolwiek skarg i negatywnych komentarzy.

- Powiedz mi... - zaczęła się oglądać na różne strony, aż w końcu spojrzała mi w oczy. Spojrzała poważnie i stanowczo. Dawno nie widziałam takiego wzroku u niej! - ... kiedy miałaś okres? 

Co? Co to za głupie pytanie? 

- Ymm... - prychnęłam. - Dlaczego pytasz? - uśmiechnęłam się kpiąco.

- Odpowiedz.

- Nie wiem... miesiąc temu? - pokręciłam głową. - Teraz mi się spóźnia, ale powinnam mieć niedługo, a co?

- A kiedy miałaś dostać, że ci się spóźnia? - dopytywała podejrzliwie.

- Tydzień..? - chyba sama siebie zapytałam.

- Mar... - spojrzała na mnie mrugając kilka razy. - Ty...

- Co? - zmarszczyłam brwi.

- Jesteś w ciąży! - krzyknęła, gdzie kilku ludzi zaczęło się oglądać w naszą stronę.

Co? 

- Co?! - wpadłam w śmiech.

Ona nie wie.

Ona nie wie, o mojej bezpłodności.

Nie mówiłam jej, nie chciałam. Kiedy pytała mnie, czy chcę mieć dzieci; odpowiadałam ''Nie, nie lubię dzieci''. Wiedział tylko Alan i to mi wystarczało. Nie chciałam nikomu innemu tego rozgadywać, bo to dla mnie wstyd. 

- No mówię ci! Jedziemy do mojego ginekologa! - wstała chwytając za swoją torebkę.

- Mindy, pojebało cię? - zmarszczyłam brwi. - Nie jestem w żadnej ciąży! 

- Powiedz... rzygałaś kiedykolwiek? 

Kurwa.

Nie, to niemożliwe.

- No... No tak, dzisiaj... - spojrzałam w jej oczy.

Od razu dostrzegłam u niej pewność, że ''niby'' jestem. Była tak pewna siebie, że zaciągnęła mnie tam siłą! Chwyciłam szybko torebkę i skierowałyśmy się do mojego samochodu, a blondynka od razu pokierowała mnie do odpowiedniego budynku w centrum.

Ta pewność siebie może ją zgubić, a ja jej to udowodnię.

Nie jestem.

~~~~~

Mindy została na korytarzu, a ja weszłam do gabinetu starszej kobiety, która obsługiwała blondyneczkę za czasów, kiedy sama była w ciąży i przychodziła na kontrolę. 

- Witam, doktor Daphne - uśmiechnęła się szeroko siwowłosa, która w sumie nie wyglądała na bardzo starą.

- Marnie Wilson - usiadłam na krześle.

- Och, panna Marnie Wilson! - zdziwiła się. - Tak? 

- Ja na badania... ciążowe - powiedziałam niepewnie.

- O, to proszę podciągnąć bluzkę do góry i położyć się na tym łóżku - wskazała w prawo i sama zaczęła sunąć po pomieszczeniu na obracanym krześle.

Zrobiłam to, co kazała i po chwili znalazłam się w pozycji leżącej, a wzrokiem poleciałam do maszyny obok, która miała ekran. 

Nie denerwuje się, bo to oczywiste - nie jestem. Jest to niemożliwe.

- Boi się pani? - przerwała niezręczną ciszę. 

- Nie.

- To dobrze - uśmiechnęła się.

Po chwili poczułam na brzuchu rozsmarowaną maść, a po niej urządzenie, którym robi się USG. Jeszcze był taki śmieszny dźwięk... Jakby ślimak! Nie wiem czemu ślimak... rozśmieszał mnie. 

Spojrzałam na ekran i... nie dostrzegałam niczego. Szaro, czarno, zamazanie... jakieś chujostwo. 

- Albo ma pani teraz powód do szczęścia, albo nie... - uśmiechnęła się podejrzliwie.

- To znaczy? - spojrzałam na nią.

- Jest pani w ciąży.

~~~~~

- I jak, i jak?! - rzuciła Mindy, kiedy wyszłam z gabinetu.

Nie odpowiedziałam jej, a wpatrywałam się w podłogę przerażona, zszokowana, osłupiała. To niemożliwe, to nie może być prawda, nie, nie, nie, nie, nie! Jak to?! Jak to jestem w ciąży?! Przecież do chuja pana jestem bezpłodna! 

- Jest pani w ciąży - spojrzała na mnie doktor.

- Jak to w ciąży?! - uniosłam się do pozycji siedzącej. - To niemożliwe! Jestem bezpłodna! - krzyknęłam nie dowierzając.

- J-jak to bezpłodna? To niemożliwe! Tutaj widać czarno na białym, że jest pani w drugim tygodniu ciąży - wskazała na ekran.

- Jakie kurwa czarno na białym?! - spojrzałam na nią, jak na debilkę. - Przecież to tutaj nic nie widać! - wskazałam palcem na te głupie urządzenie.

- Proszę się uspokoić! Pani jest w ciąży, proszę zrobić test, jeśli nie wierzy! 

- Proszę! - wstałam z łóżka.

Kobieta podała mi test ciążowy, a ja od razu skierowałam się do toalety obok i wykonałam odpowiednią czynność.

Mija chwila, kilka sekund, a dla mnie to trwało, jak wieki. Po chwili na urządzeniu pojawiła się kreska.

Pozytywny.

Moje serce zabiło kilka razy na sekundę i tak w kółko. Jestem w ciąży. Jestem w ciąży z Alanem. Nosze jego dziecko, nasze dziecko.

Jak? 

Jakim cudem? Jak to możliwe, że zaszłam w ciąże? Czy to w ogóle możliwe? 

- Proszę pani... To niemożliwe... - wydusiłam z siebie wychodząc z toalety.

- Pozytywny? - uśmiechnęła się spokojnie.

- Ja jestem bezpłodna... To nie może być prawda! - spojrzałam na nią ze szklistymi oczami.

- Badała się pani na bezpłodność? - spytała.

- Tak! W wieku szesnastu lat się badałam! Uprawiałam seks bez zabezpieczeń i wiem, że jestem! - wykrzykiwałam.

- Proszę przychodzić na badania kontrolne co dwa tygodnie, gdyby coś się działo, proszę zadzwonić - wystawiła kartkę, którą od razu chwyciłam.

- Jak to możliwe?! - dopytywałam, jak załamujące się dziecko.

- Chyba cud - uśmiechnęła się. 

- Marnie! Jesteś-

- Jestem... - wydusiłam z siebie siadając na krzesło.

- O mój boże! - uśmiechnęła się szeroko. - Moja przyjaciółka jest w ciąży! - przytuliła mnie, a ja nawet nie zareagowałam. - Dlaczego się nie cieszysz?! 

- To niemożliwe... 

- Głupia! Możliwe, przecież sama widziałaś! - uśmiechnęła się.

- Nie... Nie, to niemożliwe... Wyniki musiały być błędem... 

- O mój boże... - rzekła szokując się. - Ty i Alan... Będziecie mieć dziecko! - rzuciła jeszcze bardziej fascynując się tym.

Mam z Alanem dziecko.

~~~~~


Continue Reading

You'll Also Like

28.1K 816 7
Jeśli zostałeś brutalnie złamany, ale wciąż masz odwagę, by być łagodnym dla innych, zasługujesz na miłość głębszą niż sam ocean. ~ Nikita Gill Chlo...
231K 4.2K 4
Drugi tom bestsellerowej serii! Historia lubi się powtarzać, Vivian przekonuje się o tym na własnej skórze. Dziewczyna nie ma kontaktu z Venomem od c...
6.6M 230K 31
Ona go nienawidzi i chce zapomnieć, ale on robi wszystko, aby ją odzyskać. Czy na pewno uda jej się o wszystkim zapomnieć? Czy zapomni o uczuciu, któ...
73.6K 5.3K 23
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...