vampires stories ❀ ᴛᴠᴅ ᴏɴᴇ sʜ...

By madame_katherine

4.1K 306 78

WYMAGA KOREKTY, I NIEDŁUGO SIĘ ZA TO WEZMĘ (NAJLEPIEJ NA RAZIE NIE CZYTAĆ, ŻEBYM SIĘ NIE WSTYDZIŁA) dawno, da... More

| Wstęp |
Zamiana ról (Delena+Steferine)
Witaj Eleno. Żegnaj Eleno (Klena)
Samotne serca (Klaroline)
Gdzie jesteś, Damon? (Delena)
Ahoj przygodo! (Reklama)
Sztuka odwagi | Klayley&Kalijah

Back to me (Klayley)

831 51 20
By madame_katherine

Dziś jest 26 września co oznacza, że obchodzi dziś urodziny pewna cudowna osóbka. A więc... WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO BeMoreeHappy !!! Składałam Ci już życzenia, więc teraz mam dla ciebie małą niespodziankę... Minaturka Klayley! Ciężko nad nią pracowałam, więc mam nadzieję, że wybaczysz mi małą aktywność. Ale jak tylko wpadł mi do główki ten pomył, szybko postanowiłam wprowadzić go w życie. Jeszcze raz N A J L E P S Z E G O i życzę miłego czytania

KC Moniś <3

Jeśli kiedykolwiek byłeś na pustyni, na pewno wiesz jakie to męczarnie. Skwar, suchość w gardle, sępy i piasek. Dużo piasku. Do tego samotność, najgorsze co może być. Nie masz nikogo, kto poda Ci pomocną dłoń, kiedy się potkniesz. Nikt Cię nie pocieszy, kiedy stracisz wszystkie nadzieje. Jednak, kiedy znajdziesz chwilę ukojenia w postaci oazy, czujesz się jak nowo narodzony. Woda schłodzi twoje spieczone ciało, napoi twoje wyschnięte gardło. Drzewa dadzą upragniony cień. Lecz, kiedy wyruszasz w dalszą podróż, wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Upał jest jeszcze bardziej nieznośny. Brak wody jeszcze bardziej doskwiera. Bardzo podobnie jest czasem z nieszczęśliwą miłością. Wszędzie widzisz wspomnienia, nie możesz przestać myśleć o ukochanym. A kiedy myślisz, że już wszystko będzie dobrze, że to tylko przeszłość, wystarczy jeden gest, słowo czy miejsce, żeby wszystko powróciło. Mówią, że czas leczy rany. Ale czy uleczone rany to takie, które bolą cały czas z tą samą intensywnością? Czy to takie, które pomimo wszystkiego dobrego co nas spotyka, wciąż dają o sobie w znak? I w końcu, czy to takie, które wracają i powodują ponowne cierpienie? To nie czas uleczy rany. Nie klej "super glue" czy kanapka z miodem. Prawdziwym lekarstwem jest przyjaźń. Wsparcie drugiej osoby, która ni zostawi cię w potrzebie. Ale rany, która zostawiła prawdziwa miłość, trudno jest uleczyć.

* * *

W malutkim, przytulnym pokoiku stała młoda kobieta. Jej ciemne, kasztanowe włosy falami opadały na łopatki. Była wysoka i szczupła. Miała zielone, kocie oczy, które nadawały jej drapieżności. Jednak w kącikach tych cudownych oczu gromadziły się łzy. Spoglądała ona na malutką dziewczynkę, bawiącą się drewnianą figurką rycerza na kucyk. Patrząc na nią, można było zobaczyć idealne odzwierciedlanie ojca. Oczy w kolorze oceanu, włosy niczym złoto, anielski wyraz twarzy... Każdy ten element sprawiał, że w jej serce wbijała się kolejna szpilka. Minęły dokładnie dwa miesiące, odkąd opuściła dom Mikaelson'ów i zamieszkała w Rezydencji panny Pierce. Co prawda zdziwiła się, że posiada ona dom w Nowym Orleanie, ale w końcu to Katherine Pierce, u niej wszystko jest możliwe. Jednak pomimo starań jej przyjaciółek, nie mogła przestać myśleć o wydarzeniach sprzed dwóch miesięcy. Niklaus Mikaeslon bardzo ją zranił. Sprawił, że jej serce rozpadło się na kilkaset mały części. Ufała mu a on tak po prostu ją zdradził. Przyjaciółki pomagały jej na każdy możliwy sposób. Rayna, od strony psychologicznej a Katherine... W sumie nie wiadomo od jakiej strony. Jej pomoc polegała na zabieraniu prawie codziennie na imprezy a jeśli nie, przynoszeniu zgrzewek przeróżnego alkoholu, o których często panna Mashall nie miała pojęcia. Dziewczyna jednak cieszyła się, bo obie pomagały chodź przez chwile, zapomnieć o przytłaczającym bólu. Ale zawsze, kiedy myślała, że wyszła już na prostą, wystarczyło jedno spojrzenie w te małe, niebieściutkie oczka, żeby zrozumieć, że wspomnienia nadal kaleczą jej i tak już zranione serce, z tą samą intensywnością. Po jej policzku spłynęły łzy. Nienawidziła siebie za to, że jest słaba. Nienawidziła jego za to, że zniszczył ją uczuciowo. Usłyszała stukot szpilek, oznaczający że "pani domu" wróciła. Szybko wytarła twarz dłonią, żeby wampirzyca nie zobaczyła łez, które jeszcze do niedawna płynęły z jej oczu. Usłyszała melodyjny głos swojej przyjaciółki:


- Hayley! Przybyłam z darami!

Położyła córeczkę w łóżeczku, która podczas zabawy zdążyła usnąć i ruszyła w stronę kuchni. Ujrzała tam to, czego się spodziewała. Ciemno włosa kobieta stała przy szafce wyciągając kieliszki a za jej plecami na podłodze stały ogromne siatki z zakupami.

-Czym tym razem zamierzasz mnie utuczyć?

-Ja? Utuczyć? Nigdy?

-Nie no, bo przecież kilogram bitej śmietany, połączony ze słoikiem nutelli, to czysto dietetyczne danie-odpowiedziała ironicznie Hayley.

-Wilczku, wilczku, wilczku... Przecież jesteśmy wampirami, nam nic nie zaszkodzi.

Chciała się do niej uśmiechnąć, ale zamiast tego wyszedł jej jakiś żałosny grymas. Katherine dokładnie przestudiowała jej twarz. Podpuchnięte oczy i niedokładnie wytarta twarz od łez, które zapewne chciała przed nią ukryć.

-Płakałaś...- Na te słowa hybryda odwróciła głowę. Czuła się żałośnie. Była jednym z najpotężniejszych stworzeń na świecie a nie mogła sobie poradzić z uczuciami. Zamknęła oczy a pod powiekami ponownie gromadziły się łzy. Cholera! Mogła rozpłakać się przy Raynie, nawet w sklepie stojąc po bułki ale nie przy Katherine! Dziewczyna tak strasznie starała się, żeby jej pomóc. A płacz sprawi, że trzeba będzie tak jakby zacząć od nowa. Przez miesiąc skutecznie udawało jej się ukrywać, ślady łez po nocnych szlochach. Jednak nawet nie wiedziała jak bardzo się myliła.


Katherine wiedziała o wszystkim. Za każdym razem jak do niej przychodziła miała czerwone oczy i mokre policzki. Jej oczy wyrażały ból i smutek. Zawsze starała się ją rozweselić. I udawało jej się. W jej towarzystwie w jej oczach pojawiały się wesołe ogniki. Jednak, kiedy wracała następnego dnia wilczyca znów była przygaszona. Panna Pierce miła już pewien plan, który mógłby pomóc przyjaciółce. Podeszła do niej i przytuliła ją.

-Płacz, jeśli to ci pomaga, to płacz- powiedziała spokojnym tonem.


Hayley rozpłakała się ponownie tego dnia. Zmoczyła Katherine całą bluzkę słonymi łzami. Wampirzyca głaskała ją po głowię, kołysząc w ramionach. Kiedy hybryda w końcu odsunęła się od niej zrozumiała, że udawania wcale jej nie wychodziły. Katherine wiedziała o wszystkim.

-Dzięki- wymamrotała pod nosem. Jednak, dla wampirzycy wszystko jest słyszalne.

-Nie ma za co- Uśmiechnęła się promiennie- A teraz chodź, ciekawa jestem jak smakuje to wino rocznik 67.

Hayley chwyciła kieliszki i ruszyła do salonu a tuż za nią panna Pierce. Usiadły na białej kanapie i po chwili trzymały w dłoni kieliszki z szmaragdowym płynem.

-Wiesz co wilczku dowiedziałam się, że dostałam imię po swojej pra-pra-pra babce. A wiesz co jeszcze, mam po niej gen wróżki! Spróbujmy moich nowych zdolności. Dawaj łapę!

Wilczyca parsknęła śmiechem, widząc radość przyjaciółki. Ona zawsze potrafiła poprawić jej humor. Podała jej rękę.

-Ammmmm! Ammmm!- spojrzała na Katherine, która z zamkniętymi oczami, próbowała wyczytać coś z dłoni.

-Katherine... Miałaś wróżyć, nie medytować

-Ciii! Czuję przypływ mocy!- I dziewczyna znowu się roześmiała. Chociaż czasami, dobra często, wydawało jej się że przyjaciółka jest zbiegłą z psychiatryka, cieszyła się że ją ma. Traktowała ją jak siostrę.

-Widzę ogromny smutek.... O i jakąś wielką imprezę... I chyba... Tak, widzę powrót szczęścia!- puściła rękę hybrydy a na jej twarzy wykwitł uśmiech nr 15 oznaczający "Mam plan".

-O nie... Żadnych imprez...- powiedziała błagalnie zielonooka.

-Ale Hayyyleeyy... Chyba na bankiet u panny Pierce wpadniesz...

-Czekaj...- Wpadła jej w zadanie-Jaki bankiet? Tutaj?

-Nie, w domu Mikaelson'ów...

-Odpada-powiedziała wilczyca i dopiła swoją porcję trunku.

-Ale Hayley, to...

-Odpada Katherine. ON tam będzie.

-Hayley, nie możesz ciągle chować po kątach- to jej głosu brzmiał jak matki, która daję dziecku ostrzeżenie- Czas pokazać mu, że dobrze sobie z tym radzisz...

-Ale ja sobie dobrze nie radzę...

-Zawsze możesz poudawać.

-Katherine, ja niechęcę tam iść...

-O nie, nie, nie moja droga. Idziesz i to bez dyskusji. Jakby o wyglądało, jeśli na mój bankiet nie przyszła by moja najlepsza przyjaciółka- Wstała i spojrzała na nią z uśmiechem- Bankiet jest w piątek, wpadnę do ciebie rano z sukienką- puściła jej oczko- Do zobaczenia!- cmoknęła ją w policzek i w mgnieniu oka zniknęła jej z oczu.

Wilczyca westchnęła. Jak Katherine coś sobie ubzdura, to zawsze dostaje to czego chce. Nawet jeśli chodzi o jakiś głupi bankiet. Spojrzała na zegarek. Było już po północy. Wstała z kanapy i zaniosła kieliszki do kuchni a butelkę po winie, wyrzuciła do kosza. Nie wiedziała czy „plan" Katherine był dobry. Doskonale wiedziała, że nie jest jeszcze gotowa na bliskie spotkanie z byłym. Bała się, że kiedy go ujrzy, rozpłacze się. Ale z drugiej strony ciekawa była jego miny, kiedy ją zobaczy. Bankiet był w piątek, co oznaczało, że ma pięć dni na obmyślenie taktyki. Da radę! Inaczej nie nazywa się Hayley Mashall! Nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się w sypialni. Położyła się na łóżku i szczelnie okryła kołdrą, przytulając do poduszki. Szybko usnęła, pewnie za sprawą winna i wylanych dzisiaj łez.

* * *

Jak zapowiedziała, tak robiła. W piątkowy poranek obudził Hayley łomot do drzwi. Niezadowolona wstała z łóżka i poszła otworzyć. W progu stała uśmiechnięta Katherine z ogromną torbą.

-Część piękna!- odpowiedziała i wyminęła ją. Wilczyca niechętnie ruszyła za nią. Weszła do salonu, gdzie na kanapie siedziała już wampirzyca z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Jak tam ślicznotko? Gotowa by zabłysnąć?- zapytała a uśmiech nie schodził jej z twarzy.

Hayley niechętnie przytaknęła głową a Katherine podała jej torbę. Dziewczyna zajrzała do niej i wyciągnęła długą wieczorową suknie. Otworzyła szeroko oczy i poczuła jak jej szczęka boleśnie zderza się z podłogą. Była wprost cudowna. Wykonana była z aksamitnego, hebanowego materiału, Byłaby zwykłą, skromną sukienką gdyby nie odkryte plecy, które przysłaniała zaledwie cienka warstwa koronki. W torbie znalazła też czarną skórę i tego samego koloru czarne szpilki na wysokim obcasie. Spojrzała na wampirzyce, która stała oparta o futrynę z zadowolonym uśmieszkiem.

-Ile ty na to wydałaś?

-Nic-odpowiedziała zadowolona- Jestem Katherine Pierce, zawsze dostaje to co chcę. Lecę się szykować. Bankiet zaczyna się o 18.

W mgnieniu oka zniknęła z pola widzenia wilczycy. Chwile później usłyszała dźwięk zamykanych drzwi. Westchnęła. Będzie musiała dzisiaj trochę poudawać. Pokaże mu, że wcale za nim nie tęskni i sobie świetnie radzi. Zacisnęła rękę i ze świstem wypuściła powietrze. Da radę... Na pewno da... Przecież jest alfą... Musi dać radę... Prawda?

* * *

Wybiła godzina osiemnasta. Katherine Pierce chyba po raz setny wygładzała swoją długą suknie. Musi się udać. Każdy plan Katherine się udaje. Z tym nie będzie inaczej. A jeśli ten się nie powiedzie ma jeszcze plan B i C w zanadrzu. Właściwie też plan D, E, F...

-Przestań się denerwować- usłyszała szept przy swoim uchu. Odwróciła głowę i napotkała kojące spojrzenie Elajży- Wyglądasz oszałamiająco.

Spojrzała na swoją suknie. Miała odcień ciemnego beżu. Na górze koronkowa a na dole swobodnie opadająca z tiulowego materiału. Przepasana ciemnym beżowym paskiem, który z tyłu zakończony był ogromną kokardą. Włosy spięła w luźnego koczka z którego wystawały pojedyncze kosmyki włosów.

-Dzięki- odpowiedziała z uśmiechem- Widziałeś ją?

Pokręcił przecząco głową. Panna Pierce zaczynała się denerwować. A co jeśli nie przyjdzie. Spojrzała nerwowo na zegarek i zaklęła pod nosem. Zignorowała karcące spojrzenie Mikaelsona i ruszyła w kierunku drzwi wejściowych. Hayley... Gdzie jesteś?! Drzwi otworzyły się i stanęła w nich wysoka brunetka. Na jej twarzy widniał smętny uśmiech. Katherine podbiegła do niej szybko, ciesząc się, że ma ogromną wprawę w chodzeniu na szpilkach. Bądź co bądź, nie chciała zaliczyć bliskiego spotkania z podłogą, mając do okoła tylu gości. Przytuliła dziewczynę i posłała jej ciepły i serdeczny uśmiech. Ta z trudem go odwzajemniła.

-W końcu jesteś. Już myślałam, że będę musiała po ciebie wysłać wojsko. Szampana?

Wilczyca przytaknęła ruchem głowy i wzięła od dziewczyny kieliszek prawie przezroczystego płynu. Katherine przeprosiła ją tłumaczą się, że musi przywiać kolejnych gości. Zostawiła ją samą, pośród własnych myśli i rozważań.

Dostrzegła GO. Stał na szczycie schodów z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Jego strój nijak nie pasował do otaczającej go sytuacji. Zamiast smokingu, miał na sobie zwykłą koszulkę khaki, na którą zarzucił czarną skórę. Ciemne spodnie, pomimo takiej prostoty, idealnie do niego pasowały. Złociste loki, jak zwykle pozostawione w nieładzie i delikatny, kilku dniowy zarost... Nic się nie zmienił. Dostrzegł ją. Zadrżała pod wpływem jego świdrującego spojrzenia błękitnych oczu. Stała jak sparaliżowana, tonąc w otchłani oceanu jego tęczówek. Nie wiedziała ile czasu minęło, jednak ona nie była w stanie wykonać najmniejszego ruchu. Ocknęła się, kiedy usłyszała głos kelnera tuż koło swojego ucha. Zdziwiona spojrzała na niego i z ulgą stwierdziła, że na tacy znajduję się coś o wiele mocniejszego niż zwykły szampan. Wódka. Chwyciła za butelkę i szybko starała się opuścić pomieszczenie. Poczuła jak w kącikach jej oczu gromadzą się łzy. Nie mogła spędzić w tym pomieszczeniu więcej niż to konieczne. Stanęła na tarasie, ciesząc się z zimnego wietrzyku, który chłodził jej rozgrzane ciało. Niklaus Mikaelson wciąż zajmował ważne miejsce w jej życiu, jednocześnie wciąż strasznie ją raniąc. Przełknęła ślinę i pozwoliła słonym łzom toczyć się z jej oczu. Już po chwili z idealnego makijażu, pozostały tylko ciemne smugi na policzku. Wzdrgnęła się, kiedy na jej ramieniu poczuła czyjąś ciepłą dłoń. Odwróciła głowę i napotkała zmartwione spojrzenie tych oczu, które dręczyły ją po nocach. Nie! Nie! Nie! Tylko nie teraz. Tak, za nią stał właśnie ten, którego tak strasznie nie chciała teraz widzieć. A może chciała?

-Hayley... Co się stało?

-Nic co powinno cię obchodzić Klaus.

Spojrzał na nią smutnym wzrokiem. Raniła go jej oziębłość. Chciał ją przytulić, pocałować, zapewnić, że wszystko będzie dobrze... Łzy, po których ślad zobaczył na policzku, wbiły mu kolejną szpilkę w serce. Rodzina strasznie się o niego martwiła. Od zerwania z ukochaną, a raczej od jej tajemniczego zniknięcia popadł w straszne nałogi. Wybijał całe wioski, pił litrami... Nawet zaczął palić co nie spodobało się jego starszemu bratu. Wszyscy się o niego martwili. Nawet ta cała Petrova, której po pięciuset latach gonitwy dał w końcu wolność. A dziś, kiedy ją ujrzał jego zgorzkniałe serce zabiło trzy razy mocniej. Teraz widzi tylko jej łzy, spowodowane jego osobą.

-Hayley... Musimy... Pogadać...

- Nie chce mi się z tobą gadać Klaus. I tak już dużo przez ciebie wycierpiałam.

Miała rację. Miała tą cholerną rację. Jednak Klaus nie poddaje się tak łatwo. Złapał ją za ramiona, kiedy próbowała odejść. Dwoma palcami podniósł jej podbródek, zmuszając do tego aby na niego spojrzała.

-Posłuchaj mnie. Wtedy... Kiedy cię zdradziłem nie byłem sobą. Ta ruda wywłoka rzuciła na mnie zaklęcie, przez co mogła kontrolować moje czyny. Nie byłem w stanie nic zrobić. Uwierz mi proszę...

Z jej oczu popłynęły kolejne łzy. Szybko starł je kciukiem i uśmiechnął się smutno. Spojrzał w jej szafirowe oczy, usilnie doszukując się zrozumienia. Znalazł je. Hayley nie będąc w stanie dłużej wytrzymać napięcia, zarzuciła mu ręce za szyję i z utęsknieniem wbiła się w jego usta. Klaus złapał jej twarz w dłonie, przyciągając ją jeszcze bliżej do siebie. Tęsknił za jej ustami, za jej śmiechem , za ciepłym spojrzeniem jej oczu i a Hope... Oderwali się i zaczerpnęli powietrza. Klaus oparł swoje czoło o jej i uśmiechnął się.

-Wrócisz do mnie?

Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko ponownie go pocałowała. Wplotła palce w jego włosy a on złapał ją w tali i przyciągnął bliżej do siebie. Trwając w tej magicznej chwili nie zauważyli szczupłej dziewczyny, stojącej w oknie.

* * *

Katherine stała w oknie i z uśmiechem przyglądała się zakochanej parze. Jej plan powiódł się. Hayley i Klaus pogodzili się. Wiedziała, że jej się uda. W końcu jest Katherine Pierce... Jedyna i niepowtarzalna.

Continue Reading

You'll Also Like

5.4K 337 19
Uczeń z problemami i świeżo upieczony nauczyciel oraz opcja pomocy. Tylko czy pomoc w tym przypadku ma tylko jedno znaczenie. Oni widzą kilka znaczeń...
72.8K 2.5K 43
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
9.2K 437 20
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
11K 543 18
Bo takie "zing" zdarza się tylko raz... w większości to jest FLUFF, lecz wystąpują wrażliwe tematy, te rozdziały będą oznaczone ! BRAK scen 18+, mogą...