Jak Bestia złamał Piękną

By Charlie_Mo

88 11 10

Bella była Łowcą z rodu Wody, z wysoko postawionej w Radzie rodziny Attwater. To pierworodna, która ma przeją... More

1.Bestia ratuje Piękną, 5.03.17 r.

Prolog, 25.08.17 r.

54 6 9
By Charlie_Mo

25.08.17 r.


 Różowe logo Monstures' House odbijało się od ich tradycyjnego już, granitowego stolika blisko lady. AJ usiadł obok niej i przeglądał różowe menu. Bella za każdym razem po wejściu przez chwilę chciała powiedzieć, że w tej knajpie jest zdecydowanie za dużo różowego, choć zdążyła się do tego przyzwyczaić.

Ich podłużny stolik z dwoma równoległymi, tak samo różowymi kanapami był niedaleko lady, więc najdalej od drzwi, jak się dało. Mimo to neon z zewnątrz ukazywał się na czarnym granicie. To było ich miejsce, odkąd Bella przyprowadziła tu AJ'a i Terry po raz pierwszy i Aiden przypadkiem zrobił nożem dziurę w kamiennym blacie, co nie powinno się zdarzyć, wiecie, w kamieniu nie da się zrobić dziury sztućcami.

 Nie wiedziała, czy żałować tej decyzji, czy cieszyć się jedynym w tygodniu wypadem do ludzi. Mimo że lubiła tutaj przychodzić, prowadzić luźne pogawędki z przyjaciółmi, udawać, że nic się nie stało, a czasami zabierać ze sobą Elly, gdy pozwalało jej na to zdrowie i opiekować jak młodszą siostrą - potwornie się bała. Jakby ktoś ją osaczał, a każde spojrzenie wiedziało, co zrobiła.

Monstures' House był popularny wśród bostońskich knajp dla nie-ludzi. Bywały tu osoby, które znała, jak choćby jej rodzeństwo, ale też masa innych Magicznych, którzy mogli donieść Radzie o jej obecności. Przy głośnym AJ'u i Terry nie mogła pozostać niezauważona. Z drugiej strony, gdyby Rada lub rodzice chcieli ją znaleźć, już dawno by to zrobili. Ale najwyraźniej nie chcieli.

AJ zawsze siadał po jej prawie, obejmował przy najmniejszej okazji, to w pasie, to za ramiona, choć przechodzili tu jeść. Czasami przytulał, całował w policzek, co nie byłoby takie straszne, gdyby nie robił tego z pełną buzią.

 Potem musiała czyścić mu spodnie z sosu pomidorowego lub, nie daj Boże, czosnkowego. Wampiry w ich obrębie okropnie kichały. Pluł jedzeniem, kiedy opowiadał jakieś kawały, a Terry i Bella nie wiedziały, czy się śmiać, czy brzydzić.

Terry była zabawna i energiczna. Uwielbiała gestykulować rękami, gdy o czymś mówiła. Kiedyś przez przypadek rzuciła kawałkiem pizzy wegetariańskiej w wilkołaka. AJ prostacko zażartował, że kundel nie unosiłby się tak, gdyby nie była wegetariańska.

 Oczywiście skończyło się na tym, że to Bella przepraszała. Śmiech Terrin był nieco dziwny, skrzekliwy i straszliwie głośny. Zdarzyło jej się uderzyć pięścią w stół, jak tylko miała jakiś powód do złości.

Mimo to, Katherine nigdy ich nie wyrzuciła. Może ze względu na sympatię do dzieci Attwaterów. Może dlatego, że Terry miejscami przynosiła jej magiczne olejki z lasów pierwotnych, które bosko działały na cerę Elfów Leśnych. Może dlatego, że AJ był jednym z facetów, którzy ośmielili się z nią flirtować. A może po prostu wzbudzali w niej współczucie.

Przychodzili tu co tydzień, w piątki o 17 00. Kate witała ich z uśmiechem i przytrzymywała ich stolik wolny, zwykle tworząc na nim leśną barierę z winorośli i gałązek ułożonych w słowo Rezerwacja.

 Bella nie rozmawiała z nią dużo, trochę zażenowana własnym zachowaniem od prawie dwóch miesięcy i tym, jak postąpiła, nawet jeśli Kate była z niej raczej dumna niż zawiedziona. Mimo to, czuła ciepło, gdy wchodziła do miejsca, w którym miała tak dużo wspomnień. A Monstures' House zdecydowanie nim było.

AJ przeglądał kartę, jakby nie wiedział, że i tak wezmą razem z Bellą na pół pizzę z pieczarkami i papryką. Terry znów weźmie wegetariankę lub losowy zestaw surówek. Bella próbowała przeczytać znad jego ramienia, ale zdążyła zobaczyć jedynie niesmaczny napis Krwawej Mary, shake'u dla wampirów. Nie powiedziała tego na głos, bo zaraz za nimi siedziała para wampirów na mało udanej randce. Z kolei grupa wróżek zerkała na nich podejrzliwie z drugiego kąta sali i lepiej było nie podpadać jakimkolwiek Magicznym. Przynajmniej bez powodu.

Dzwonek u drzwi brzęknął, kiedy wszedł nowy klient, przez tłok w knajpie ledwo dało się to usłyszeć. Bella zerknęła w tamtą stronę, bojąc się, że to może jej rodzeństwo albo siostra na kolejnej nielegalnej randce. To, co zobaczyła, było o wiele gorsze.

Kiedy stanął w drzwiach, jego platynowe, rozwiane włosy odbijały różowy neon. Jaskrawofioletowe oczy błądziły po sali, szukając wolnego miejsca. Miał na sobie czarną koszulę z brokatowym kołnierzem i mankietami i fioletowe rurki.

 Jego ramię obejmowała krągła blondynkę z krwiście czerwonymi ustami, cała ubrana w czarną skórę. Dodatkowo blada jak papier, więc zapewne wampirzyca. Przez jej łokieć wisiała ogromna torba. Nie wydawała się specjalnie zachęcona knajpą, jakby oczekiwała czegoś wytwornego.

Jedno z nielicznych, wolnych miejsc znajdowało się obok, przy równoległym, dwukanapowym stoliku. Na pewno by ją zauważył.

Bella jęknęła i szybko odwróciła wzrok. Byleby tylko jej nie zauważył. Skuliła się, wyrwała AJ'owi menu i zasłoniła się nim, przylegając jak najbliżej jego ramienia. Jej twarz zbladła i poczerwieniał jednocześnie. Każdy mięsień napiął się pod za dużą bluzką, która też należała do Aidena.

 Zaczęła panikować, co do niej nie pasowało, a dwójka zesztywniała. Przesłali sobie spięte spojrzenia i minimalnie przygotowali do walki. Zdawali sobie sprawę, że broń w rękawach, u pasków i w butach jest boleśnie ciążąca.

 AJ patrzył na nią z dziwnie zmieszaną, zaczerwienioną i rozbawioną miną. Bella wtuliła się jeszcze mocniej w jego ramię, kiedy dwójka skierowała się do stolika obok. Miętoliła jego koszulę tak mocno, aż pobielały jej knykcie.

 Terry rozglądała się po całej sali, rozumiejąc, że brunetka nie przytula się do nikogo tak sama z siebie. Mimo wszystko, Terrin grzeszyła inteligencją. AJ przeczesał drugą ręką rude włosy.

— Hej, wiedziałem, że kiedyś w końcu zrozumiesz, jaki jestem boski, ale raczej wołałbym prostego całusa — mruknął figlarnie.

 Jej wzrok mógł w tym momencie zabić. Częściowo chciała się uśmiechnąć, te kiepskie żarty przypominały jej o Lysandrze. Tylko tym razem kierowały się do niej, a nie panienek, którymi nawet nie był zainteresowany. AJ z kolei był bardzo nią zainteresowany. Ale teraz to ją zdenerwowało.

— Co się stało? — zapytała Terry. Jej głos nieco spoważniał. — Widzisz kogoś znajomego?

Bella nieświadomie kiwnęła głową. Zapomniała, że dla nich taka odpowiedź nie wystarcza i nie zrozumieją całkowicie. Jeszcze zdarzało jej się zapominać o różnicach, jakie dzieliły Terry i Rory oraz AJ'a i Lysandra.

 Przy nich czuła się podobnie, jak przy rodzeństwie, ale czasami zapominała, że nie wiedzą wszystkiego i wstyd było jej mówić o niektórych rzeczach. Nigdy nie powiedziała im prawdy o Lysandrze ani o ojcu, ani o swoich mocach. Na razie pozostawała ostrożna.

— To mój były. Właśnie wszedł. Siadł przy stoliku obok.

Oboje mało dyskretnie spojrzeli w tamtą stronę. Bella zobaczyła, jak AJ'owi wyciąga się grdyka, a usta zaciskają w wąską kreskę, by potem znów rozluźnić.

— Nikogo nie widzę — mruknęła Terry. Jej euforia na myśl poznania palanta, który kiedyś był z Bellą, minęła. — Tylko ten czarownik z wampirzycą. Jak to się on nazywał?

— Chyba mówili na niego Bestia, nie? Podobno jest całkiem mocny.

AJ wskazał na niego palcem ze swoją zwykłą prostolinijnością. Bella pacnęła go w rękę.

— Hej!

— Nie nazywaj go tak — jęknęła. — Może i jest kompletnym dupkiem w stosunku do mnie, ale w środku to naprawdę ciepły koleś.

 Przez chwilę zatrzymała się, przypatrując słowom i zmrużyła brwi. To jej się ani trochę nie podobało. Czy właśnie powiedziała koleś?

Terry i AJ zaśmiali się zdecydowanie zbyt głośno. Zwrócili na siebie uwagę wszystkich dookoła, łącznie z równoległym stolikiem.

 Bella upuściła menu i westchnęła, uderzając czołem w blat. AJ objął ją ciaśniej ramieniem i pocałował w czoło. Jej mina mówiła desperackie Serio?.

Kiedy wzrok sunął mu nad jej ramieniem, uśmiech zszedł mu z twarzy. Fioletowe oczy czarownika zatrzymały się na nim i Belli, jakby zobaczył jakiś ciekawy obrazek. Obrazek ten musiał go też czymś zezłościć — jego mina stwardniała, gdy tylko przesunął po nich wzrokiem. Było to tak wymowne, ze nawet AJ szybko połączył fakty. Wcale a wcale mu się nie spodobały.

Terry zauważyła ich wymianę spojrzeń, kiedy Bella usilnie próbowała rozpłynąć się w fotelu.

Nie wierzę.

Jej głos rozniósł się jeszcze bardziej po sali, a brunetka podskoczyła pod ramieniem AJ. Wampiry przy stoliku za nimi upuściły widelce z trzaskiem i syknęły. Wolałaby tego wszystkiego uniknąć i przestać skupiać na sobie uwagę. Jednak z tą dwójką to chyba niemożliwe.

Ty, Mirabelle Attwater, najcichsza, najgrzeczniejsza i najbardziej przestrzegająca reguł Łowczyni, jaką znam, CHODZIŁAŚ Z MAGICZNYM?! — zawtórował Terry AJ.

— I to nie byle jakim Magicznym — jęknęła Evergreen. — Z wysoko postawionym czarownikiem i Przedstawicielem! Ile przykazań kodeksu na raz złamałaś? Boże, to nawet nieistotne! Chodziłaś z Bestią!

Bella wydobyła z siebie niezidentyfikowany dźwięk i z głośnym tupnięciem wstała od stołu, wyrywając się z rąk AJ'a. Najpewniej tę dwójkę było słychać nawet dwie przecznice stąd.

— Idę zamówić.

— O nie, nie, nie i jeszcze raz NIE. Nie zostawisz nas tak bez odpowiedzi...

 Bella zignorowała AJ'a i ruszyła w stronę lady. Choć starała się patrzeć przed siebie, zauważyła, jak blondyn wstaje od swojego stołu mimo protestów wampirzycy. Ledwo zatrzymała się przy kasie, opierając o blat i czekając aż Kate wróci z zaplecza, a usłyszała jego kroki po lewej.

 Kiedy stanął obok, prawie dotykali się łokciami. Jej skóra na przedramieniu dotknęła jego koszuli i poczuła te same iskierki, które zawsze widziała w jego oczach. Udawał, że to tylko przypadek, że akurat w tym samym czasie poszedł zamówić. Oparł się nonszalancko o blat.

— To twój chłopak?

— To twoja dziewczyna?

— Tak.

— Nie.

 Choć starała się na niego nie patrzeć, jej wzrok kierował się do jego jaskrawych tęczówek. On sam nawet nie próbował udawać, że się na nią nie gapił. Z tyłu, oczami wyobraźni, widziała AJ'a i Terry, którzy obserwowali z tą samą uwagą.

— Teraz zadajesz się z niewychowaną hołotą? — zapytał, a uśmiech grał mu na ustach cyniczne nuty.

— Teraz umawiasz się z rozkapryszonymi wampirzycami? — syknęła.

Poczuła się przytłoczona. Chciała o nim zapomnieć. Kiedy tylko go nie widziała, AJ, Terry, Elly i liczne akcje odwracały jej uwagę. Ale teraz, gdy stał obok niej, coś ściskało ją za serce.

 Chciała wyjść z Monstures' House. Chciała wypłakać się w ramionach AJ, kiedy oboje będą udawać, że oglądają jakąś tandetną komedię w telewizji. Chciała przytulać się z Terry i Ellą, kiedy zrobią sobie gorącą czekoladę. I chciała nie widzieć jego twarzy.

 Jak on mógł po tym wszystkim jeszcze z niej żartować?

— Cóż — zaczął, jakby nie dosłyszał jej riposty — zawsze miałaś parcie na dziwolągów. Brat gej, siostra wywłoka, brat przedszkolak i rodzice tyrani.

Na jego gardle znalazł się japoński nóż, ten sam, który dawno temu dostała od Mavi. Kunai w momencie wyleciał z jej rękawa i z wyuczoną gracją znalazł się na jego grdyce. Nawet tego nie zobaczył. Choć ostra krawędź zawadzała mu o szyję, ta nawet na niego nie spojrzała. Mimo to, widział, że jej oczy zrobiły się tak samo ostre jak nożyk.

— Możesz mówić o mnie, co chcesz — warknęła. — Ale moje rodzeństwo zostaw w spokoju.

Nie często tak się denerwowała. I on dobrze o tym wiedział. W pewien sposób był dumny, że udało mu się ją rozzłościć, ale potem poczuł dziwne wyrzuty sumienia, jakby przegiął pałę. Bo, nawet jeśli tego nie chciał, gdzieś w środku pozostała w nim dobroć, ta sama, którą odnalazł przy Belli.

 Stolik elfów przyglądał się, jakby czekając na moment, w którym powinni zainterweniować. Kiedy zobaczyła Kate na skraju zaplecza, wsunęła nożyk z powrotem na uprzążkę na ramieniu. 

  Nawet Katherine kończyła się kiedyś cierpliwość do wybryków Belli.

— Nie mów, że ani trochę za mną nie tęsknisz. Że ani trochę nie żałujesz — powiedział. Równocześnie rozmasowywał sobie gardło.

Bella obróciła się do niego z determinacją na twarzy. Mimo to jej mimice nie zabrakło zwyczajowego ciepła i delikatności. Jakby nie mogła się zdecydować, czy go nienawidzi, czy kocha. Coś stanęło mu w gardle i nie dało się przełknąć.

— Chciałabym z tobą być — wypaliła. — Kocham cię. Ale nie będę próbowała cię na siłę odzyskać. To ja popełniłam błąd i miałeś całkowite prawo ze mną zerwać. To, że je wykorzystałeś, zdecydowało za nas oboje. Nie będę się przed tobą płaszczyć tylko dlatego, że nie masz do mnie zaufania.

Kiedy skończyła, obróciła się w stronę wychodzącej Kate. Bestię zatkało. Uczucia mu się pomieszały. Najpierw widział w jej oczach miłość. Później smutek. Później rozgoryczenie.

 Ogarnęła go bezsilność. Chciał coś powiedzieć, ale wszystkie wyznania utknęły mu na języku. Przez ciało przeszła mu dziwna fala, wstrząs, którego nie mógł się wyzbyć. Jakby to wszystko stało się jego winą, a on oczekiwał od niej błagań. I choć sytuacja miała się dokładnie odwrotnie, to nie dlatego go zabolało.

 Znieruchomiał.

Kate podeszła. Uśmiechnęła się na ich widok, bo, cokolwiek to znaczyło, byli jak jej OTP,czy coś takiego. W kąciku ust porobiły jej się zielone dołeczki. Bardzo się zawiedzie.

— Dawno nie widziałam was razem — mruknęła.

— I nie jesteśmy razem — odpowiedziała szybko Bella. — Tam siedzi jego dziewczyna. — Wskazała do tyłu palcem na blondynkę z dziwną goryczą. — A ja przyszłam z AJ'em i Terry.

Blondyn chciał zaprotestować, ale to wszystko przecież prawda.

— Och — powiedziała głucho Kate. — To.. To co zawsze dla was plus zestaw dla Elly? — dodała zakłopotana.

Bella jedynie kiwnęła głową i odeszła od lady. Kate i Bestia śledzili jej drogę do stolika z tą samą, rozżaloną i nieco zgorzkniała miną.

Usiadła, a do jej ramion napłynęła bezsilność. Mina była uosobieniem popękanego wnętrza. AJ bez słowa objął ją ramieniem i przytulił do swojej piersi. Terry złapała ją za rękę, po raz pierwszy w życiu nic nie mówiąc.

Bella miała stanowczo dość.


------------------------

Okay, prolog kolejnej luźno inspirowanej baśnią serii. Jak ktoś przeczytał, może mi dać znać.
 Może to nie aż tak straszna masakra.

Ogólnie, strasznie dawno nie miałam na to weny.

Continue Reading

You'll Also Like

44K 3.4K 54
Deku to 16-sto letnia omega żyjąca w świecie 5 królestw. Królestwo z którego pochodzi deku jest na 4 pozycji pod względem siły więc by zapewnić sobie...
920K 41.4K 58
Książę Wilków i zwykła córka rolników... On wybiera ją ze wszystkich kobiet w Królestwie na swoją żonę. Ona dowiaduję się, że przebywanie w miejscu n...
746K 49.8K 200
Oryginalny tytuł: "사실은 내가 진짜였다" (czyt. "Sasil-eun Naega Jinjjayeossda") Tytuł angielski: "Actually, I Was The Real One" Polski tytuł: "Prawdę m...