Prolog, 25.08.17 r.

54 6 9
                                    

25.08.17 r.


 Różowe logo Monstures' House odbijało się od ich tradycyjnego już, granitowego stolika blisko lady. AJ usiadł obok niej i przeglądał różowe menu. Bella za każdym razem po wejściu przez chwilę chciała powiedzieć, że w tej knajpie jest zdecydowanie za dużo różowego, choć zdążyła się do tego przyzwyczaić.

Ich podłużny stolik z dwoma równoległymi, tak samo różowymi kanapami był niedaleko lady, więc najdalej od drzwi, jak się dało. Mimo to neon z zewnątrz ukazywał się na czarnym granicie. To było ich miejsce, odkąd Bella przyprowadziła tu AJ'a i Terry po raz pierwszy i Aiden przypadkiem zrobił nożem dziurę w kamiennym blacie, co nie powinno się zdarzyć, wiecie, w kamieniu nie da się zrobić dziury sztućcami.

 Nie wiedziała, czy żałować tej decyzji, czy cieszyć się jedynym w tygodniu wypadem do ludzi. Mimo że lubiła tutaj przychodzić, prowadzić luźne pogawędki z przyjaciółmi, udawać, że nic się nie stało, a czasami zabierać ze sobą Elly, gdy pozwalało jej na to zdrowie i opiekować jak młodszą siostrą - potwornie się bała. Jakby ktoś ją osaczał, a każde spojrzenie wiedziało, co zrobiła.

Monstures' House był popularny wśród bostońskich knajp dla nie-ludzi. Bywały tu osoby, które znała, jak choćby jej rodzeństwo, ale też masa innych Magicznych, którzy mogli donieść Radzie o jej obecności. Przy głośnym AJ'u i Terry nie mogła pozostać niezauważona. Z drugiej strony, gdyby Rada lub rodzice chcieli ją znaleźć, już dawno by to zrobili. Ale najwyraźniej nie chcieli.

AJ zawsze siadał po jej prawie, obejmował przy najmniejszej okazji, to w pasie, to za ramiona, choć przechodzili tu jeść. Czasami przytulał, całował w policzek, co nie byłoby takie straszne, gdyby nie robił tego z pełną buzią.

 Potem musiała czyścić mu spodnie z sosu pomidorowego lub, nie daj Boże, czosnkowego. Wampiry w ich obrębie okropnie kichały. Pluł jedzeniem, kiedy opowiadał jakieś kawały, a Terry i Bella nie wiedziały, czy się śmiać, czy brzydzić.

Terry była zabawna i energiczna. Uwielbiała gestykulować rękami, gdy o czymś mówiła. Kiedyś przez przypadek rzuciła kawałkiem pizzy wegetariańskiej w wilkołaka. AJ prostacko zażartował, że kundel nie unosiłby się tak, gdyby nie była wegetariańska.

 Oczywiście skończyło się na tym, że to Bella przepraszała. Śmiech Terrin był nieco dziwny, skrzekliwy i straszliwie głośny. Zdarzyło jej się uderzyć pięścią w stół, jak tylko miała jakiś powód do złości.

Mimo to, Katherine nigdy ich nie wyrzuciła. Może ze względu na sympatię do dzieci Attwaterów. Może dlatego, że Terry miejscami przynosiła jej magiczne olejki z lasów pierwotnych, które bosko działały na cerę Elfów Leśnych. Może dlatego, że AJ był jednym z facetów, którzy ośmielili się z nią flirtować. A może po prostu wzbudzali w niej współczucie.

Przychodzili tu co tydzień, w piątki o 17 00. Kate witała ich z uśmiechem i przytrzymywała ich stolik wolny, zwykle tworząc na nim leśną barierę z winorośli i gałązek ułożonych w słowo Rezerwacja.

 Bella nie rozmawiała z nią dużo, trochę zażenowana własnym zachowaniem od prawie dwóch miesięcy i tym, jak postąpiła, nawet jeśli Kate była z niej raczej dumna niż zawiedziona. Mimo to, czuła ciepło, gdy wchodziła do miejsca, w którym miała tak dużo wspomnień. A Monstures' House zdecydowanie nim było.

AJ przeglądał kartę, jakby nie wiedział, że i tak wezmą razem z Bellą na pół pizzę z pieczarkami i papryką. Terry znów weźmie wegetariankę lub losowy zestaw surówek. Bella próbowała przeczytać znad jego ramienia, ale zdążyła zobaczyć jedynie niesmaczny napis Krwawej Mary, shake'u dla wampirów. Nie powiedziała tego na głos, bo zaraz za nimi siedziała para wampirów na mało udanej randce. Z kolei grupa wróżek zerkała na nich podejrzliwie z drugiego kąta sali i lepiej było nie podpadać jakimkolwiek Magicznym. Przynajmniej bez powodu.

Jak Bestia złamał PięknąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz