1.Bestia ratuje Piękną, 5.03.17 r.

34 5 1
                                    


5.03.17 r.

 Kiedy pierwszy raz ją zobaczył, stwierdził, że jest cudowna. Mimo iż wyglądała okropnie z ukazaną, czarną siecią żył, już prawie wygojoną dzięki Tatuażowi Ochrony raną na ramieniu, bladą skórą i przepoconym czołem.

 Gdy tak leżała, zdawało się, że tylko śpi, a jej skwaszona mina jest uosobieniem przeżywanego koszmaru. Mruczała w amoku.

 Mimo to, nie mógł się nie zachwycić jej długimi do pasa, hebanowymi włosami, które rozpierzchły się w falach, i drobnym nosem, chudymi policzkami, spierzchniętymi ustami. Jej ciało było wyjątkowo drobne, ale i za chude na Łowczynię. Była ubrana w skórzane spodnie, wiązaną kamizelkę, która rozerwała się na strzępy w miejscu rany, i ocieplacze na przedramionach. Miała parę siniaków i zbyt dużą ilość tatuaży jak na swój młody wiek. Wydawała się jak z bajki i nie pasowała do otoczenia.

 Bestia stał w drzwiach infirmerii Stacji Bostońskich Łowców. Ściany były zatęchle niebieskie, podłoga z zimnego kamienia. Całe pomieszczenie przesiąkał ból, śmierć i krew. Śnieżnobiała pościel wyglądała horrendalnie abstrakcyjnie na tle tego wszystkiego.

I na środku, w zakrwawionej pryczy, ona. Obok stała wysoka brunetka o włosach związanych w kucyk i szarych oczach. Nie wiedział, kim jest, ale skądś ją kojarzył. Wyglądała na młodszą siostrę rannej. Chłopak o mysich włosach do ramion i morskich oczach, który zdejmował jej okład z czoła, mógł być jej bratem, choć nie mieli nic podobnego. Nigdzie nie widział Xaviera i Virginii Attwater. Umywali ręce od własnej córki.

Jego ramię cały czas ściskał młody, około siedmioletni chłopak. Miał krucze włosy, jak siostra, i intensywne, niebieskie oczy w kolorze słonecznego nieba. Był blady, ale raczej nie z natury. Nawet nie znał jego imienia. Chyba nazywał się Tobias. Po prostu chwilę temu zjawił się u niego w drzwiach, wykrzykując BellaBellaBellaBella. Jego starsza siostra umierała.

Bestia, jako czarownik bezróżdżkowy, dysponujący dużą ilością magicznych składników i mikstur, mógł ją uzdrowić praktycznie ze wszystkiego. Ale nie za darmo. Nie Łowczynię. A już na pewno nie Łowczynię Attwater.

 Zawarł umowę z tym dzieciakiem. Chłopak miał przychodzić do niego do domu, sprzątać i pomagać, choć w zasadzie wszystko dało się zrobić magią. Oczywiście z jakimś umiarem, w końcu normalnie zaczynałby dopiero podstawówkę. Było to bardziej upokorzenie dla Łowców, dla aroganckich Attwaterów, niźli pomoc. Ich syn pracujący u Magicznego? Wstyd! Na tym polegała wymiana - Bestia uzdrowi jego siostrę, a on zhańbi rodzinę.

 Kiedy ją zobaczył, przez chwilę chciał zrezygnować z zapłaty, ale potem przypomniał sobie, że pod tym pięknym wyglądem kryje się ta sama impertynencja, co u reszty Łowców. Chyba była najstarsza z nich wszystkich, więc pewnie nawet większą. Pierworodni mieli jakiś dziwny kompleks wyższości.

— Co on tu robi? — zapytała dziewczyna.

Przerwała mu oględziny swoim protekcjonalnym tonem. Chłopak po przeciwnej stronie zmrużył brwi.

— Wszyscy, prócz tego małego — WYJŚĆ — nakazał chłodno.

Oboje chcieli protestować, ale mały spojrzał na nich tak prosząco i wymownie, że chyba zrezygnowali. Zresztą, co by nie mówić o Łowcach i co sami o sobie nie mówili - byli beznadziejnymi medykami i rzadko szkoliło się ich w tym zakresie. Zbytnio polegali na swoich Tatuażykach i medalionach, a kiedy przychodzili co do czego, proszę - umierali od takich banalnie łatwych trucizn. Bezczelnie potrącili ramię Bestii, gdy mijali go w przejściu.

- Pomoże jej pan? — zapytał cicho.

Bestia skierował się do łóżka, nie odpowiadając. Rozłożył swoją magiczną torbę na szafce obok i zdjął skórzany kaptur. Pogrzebał w środku, a ręką do łokcia zginęła mu w Bezdennicy. Kiedy ją wyciągnął, trzymał szklaną różę. Jej płatki i łodyga były przezroczyste, nieco białe, krawędzi ostre niczym nóż, ale wyglądała pięknie i nieco bajkowo. Miała kolce lśniące jak diamenty i zmatowiałe płatki. Wyglądała magicznie.

Szklane róże leczyły wszystkie dolegliwości u istot magicznych, którymi byli też Łowcy (o czym często zapominali, traktując się jak wyższą rasę). U Bestii, całkiem przypadkiem, rósł krzew szklanych róż. Gdyby zobaczył dziewczynę wcześniej, nie użyłby róży, zbyt cennej na tak niepoważne zatrucie. Ranna wyglądała okropnie, ale na oko mógł stwierdzić, że demona, który ją otruł, posłał Asmodeuszu.

Faktycznie jego jad trudno wyleczyć samym Tatuażem Ochrony, ale czarownikowi wystarczyłaby tylko maść z włosów jednorożca i odpowiednia inkantacja. Łowcy sami by sobie nie poradzili, ale duma nie pozwalała im prosić o pomoc — dziewczyna najpewniej by umarła. W jakiś sposób strasznie go to wkurzyło. Jej piękna twarzyczka na to nie zasługiwała, nawet jeśli była najbardziej arogancką Łowczynią na świecie.

Zawisł z różą w ręku nad jej dygoczącym ciałem. Młody chłopak stał u stóp łóżka, trzymając się rany i przyglądał mu się niespokojnie. Bestia puścił kwiat, ale ten uniósł się w powietrzu, wprost nad jej twarzą.

Vitro cordem vitrum rosa.

Kwiat rozpadł się na małe drobinki, które opadały i wnikały w jej bladą skórę. Tobias przypatrywał się temu ze zmarszczonymi brwiami i otwartymi ustami, zaciskał dłonie na pryczy. Bestia nie odezwał się do niego ani słowem, skupiając na zaklęciach. Wyobraził sobie, jak róża niweluje swoim blaskiem czarne żyłki z jej twarzy, brzucha i rąk. Kawałki kwiatu błysnęły, wsuwając się w jej ciało, niczym topniejące płatki śniegu.

Vitro cordem vitrum rosa

Kiedy w pomieszczeniu zapadła dziwna cisza, zdawało się, że Bella przestała oddychać. Była nieruchoma — nie dygotała, nie dyszała, nie pociła się, nie mamrotała.

Wzięła głęboki oddech, unosząc głowę nad poduszką. Miała przepocone czoło. Nagle, dosłownie na chwilę, otworzyła rozszerzone oczy. Krótkie spojrzenie jej niebieskich, słonecznych tęczówek spotkało fioletowe tęczówki Bestii. Nie wiedział, jak na to zareagować. Błękit rozproszył jego uwagę. Dziewczyna ponownie usnęła. Jej usta rozchyliły się rozkosznie, wąskie i drobne i nagle, w bardzo dziwny sposób chciał ją pocałować. Przypomniała mu się Juliette i ten sam blady kolor jej warg.

Bez zastanowienia wyszedł z sali, upominając Tobiasa o ich umowie. Nie zamierzam zostać i poddawać się kolejnym wspomnieniom. Teleportował się do domu, mając bardzo dużą ochotę na butelkę starej whisky.


------------

Bardzo króciutko i koniec gotowców o Pięknej. Został mi tylko Kopciuszek w sumie ...
 No, ogólnie żenada ^^

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 30, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Jak Bestia złamał PięknąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz