Syntetyczne emocje

By Mazohyst

8.7K 1K 129

Zaburzenia odżywiania to coś, o czym trzeba mówić. A ja zamierzam opowiedzieć całą historię. "Syntetyczne emo... More

Prolog
1. Syntetyczne emocje
2. Syntetyczne emocje
4. Syntetyczne emocje

3. Syntetyczne emocje

1.4K 193 21
By Mazohyst

Na początek chciałam przeprosić, że tak długo musieliście czekać. Bardzo wiele wydarzyło się w moim życiu w ostatnim czasie i potrzebuję czasu, by samej sobie to poukładać, a co dopiero zacząć o tym pisać. I dziękuję wszystkim za wasze komentarze, znaczą dla mnie naprawdę wiele.

Dziś krótko, ale tak trzeba.



Kupił mi leki. Właśnie rzuca je na moje łóżko.

Potem wychodzi, nie wiem gdzie. On często wychodzi. Tak jak ona.

Jest już wieczór. Cały dzień jestem zdenerwowana i cały dzień płaczę. Czasem się śmieję, tak dla równowagi szaleństwa. Mam wahania nastroju i jednocześnie wciąż odczuwam tę cholerną pustkę. Muszę ją czymś zapełnić.

Biorę naraz całe pudełko hydroksyzyny. Trzysta miligramów, trzydzieści tabletek. To i tak niewiele da. Ona nie działa tak, jakbym chciała. Ona w ogóle nie działa.

Poprosiłam rano matkę o jedną tabletkę lorafenu, to benzodiazepiny. Później ukradłam jej jeszcze trzy. Na razie biorę tylko tę jedną, popijam ją dużą ilością wody. Za chwilę wymiotuję prosto na panele. Nie rozumiem tego. Nie ma tam żadnego jedzenia, sama woda, biała piana i trochę krwi. Siadam obok tego i zaczynam się śmiać.

Wołam mamę.

- Co się stało?

- Zrzygałam się – mówię ze śmiechem. Wydaje mi się, że jestem jeszcze w normalnym stanie. Jej też się tak wydaje. Nic nie podejrzewa. – To pewnie ze stresu – dopowiadam. Mama przytakuje, bo nieraz zdarza jej się podobnie. Tylko, że ona coś je. I raczy się alkoholem, a nie narkotykami z apteki.

Niedługo wychodzi. Tam, gdzie zawsze. I zostaję znów sama.

Biorę trzy tabletki. Tyle powinno starczyć. Ostatnią chowam do metalowego pudełeczka po mini-bombonierce. Czekoladki, które w niej były, wyrzuciłam za okno. Teraz są w niej jeszcze cztery tabletki, ale trzymam je na zapas.

Po piętnastu minutach zaczynam już odlatywać. Jest mi dobrze, znów. Moje ciało pływa, wszystkie ruchy wydają się być wykonywane jak w wodzie. Włączam mój ulubiony serial. Choć znam go już na pamięć, w każdym fragmencie odnajduję niesamowity sens i nim zdążam zastanowić się dobrze nad jego istotą, już pojawia się kolejny. Wtedy myśli o poprzednim znikają i zapominam właściwie, o czym myślałam. Później zapominam, co w ogóle robię. Benzodiazepiny działają amnezyjnie. Jutro nie będę pamiętać prawie nic z tego, co robię teraz. Będę pamiętać tylko ten cudowny stan, w którym mam ochotę chłonąć otoczenie.

Jest dobrze. Leżę zwinięta w kłębek pod cienkim kocem; specjalnie zostawiłam otwarte okno. Kalorie szybciej się spalają, gdy jest zimno.

Trochę do siebie bełkoczę. Właściwie nie wiem, czy mówię do siebie, czy ktoś tutaj ze mną jest. Wszystko dzieje się jak w zwolnionym tempie i innym świecie.

Gdzieś gubię moment, w którym biorę resztę schowanych tabletek. Chyba jest mi jednak za mało. Chciałabym większego otępienia.

Jest chyba piąta rano, kiedy dopadam się do kodeiny. Gryzę w ustach po kolei każdą z tabletek. Robię to, by uniknąć bólu żołądka. I w ten sposób kodeina zadziała szybciej.

A potem chyba zasypiam.

***

Budzę się dwadzieścia godzin później.

Przegięłam, tym razem chyba przegięłam. Ale w ogóle nie czułam, że przekraczam granicę. Wszystko było dobrze, dopóki nie urwał mi się film. Czarna dziura.

Budzę się i nie ma przy mnie nikogo. Wszyscy wyszli. Zostawili mnie. Mogliby się mną przejąć chociaż przez chwilę... Mogli chociaż sprawdzić, czy w ogóle jeszcze żyję. Moja babcia umarła w ten sposób, przez sen; nikt nie pomyślał, by ją obudzić, gdy przez całe dwadzieścia godzin spała na fotelu. Wszyscy myśleli, że jest po prostu pijana, jak to z nią zazwyczaj bywało. Dopiero po dwóch dniach jej dziwnego snu dziadek zadzwonił na pogotowie, a ona przez resztę ostatnich miesięcy swojego życia była roślinką. Umarła w dniu, w którym moja matka dowiedziała się o zdradzie ojca.

Dlaczego oni mnie nie obudzili? Mogłam skończyć tak samo. Czy naprawdę tak mało dla nich znaczę? Nikt nawet nie zadzwonił. Zrobi to niedługo ojciec, z kolejnymi rozkazami.

Wciąż jestem jeszcze otępiona lekami. Dwa dni wyjęte z życia. Nie pamiętam nic. Ale to nieważne. W końcu tego chyba chciałam, prawda? Nie pamiętać.

Dzwonię do matki; potrzebuję więcej leków. Zżarłam wczoraj wszystkie zapasy. Muszę coś mieć, kiedy zacznie mnie skręcać.

Wychodzę w piżamie. I czekam. Czekam na nią pół godziny pod domem tego faceta. Była pijana, słyszałam po głosie.

Nie wiem, co mam robić. Jest mi zimno, ale nie chcę wracać do domu. Nie chcę być tam sama, kiedy nie mam leków. Nie mam też papierosów i moje ręce się trzęsą. Muszę zapalić. Boję się, że mogłabym teraz kogoś skrzywdzić.

Marznę. A ona nie przychodzi. Wyłączyła telefon.

Dzwonię do brata. Jest dwudziesta druga godzina, a on idzie rano do pracy. Chcę tylko pożyczyć od niego pieniądze na papierosy.

Stoi w drzwiach klatki schodowej, a ja, dostrzegając go, zaczynam nagle płakać. On to widzi i chociaż chciałam jak najprędzej uciec do domu, on ciągnie mnie za sobą na górę. Nie chcę tam iść, bo jest tam jego dziewczyna; ale potrzebuję go.

Wchodzimy do jego mieszkania. Jego dziewczyny nie ma.

Opowiadam mu. Nie o wszystkim, ale o tym, co dzieje się teraz. On dzwoni do matki.

Czuję wyrzuty sumienia, że nie mogę powiedzieć mu o wszystkim. On tyle dla mnie robi, a ja? On chce mi pomóc, a ja ukrywam przed nim zbyt wiele, by mógł to zrobić.

Rozmawia przy mnie z matką przez telefon; głośnik jest włączony. Jest pijana, nie poznaje go.

- Halo...? Kto mówi? – słyszę jej pijacki bełkot. Ledwo wypowiada te słowa.

- Damian – mówi mój brat. W słuchawce przez chwilę słychać ciszę, potem jakieś szumy i męski głos gdzieś w oddali.

- Kto? Znamy się?

- Nie, nie znamy się – odpowiada ze złością. Widzę, jak zaciska szczękę, a potem się rozłącza. Siedzimy w ciszy.

Odwraca się na chwilę do swojego wielkiego mahoniowego biurka, a potem podaje mi lufkę.

I wszystko znów jest dobrze.

To znów się dzieje. Uczucie odrealnienia. Miałam nie ćpać, myślałam o tym długo, naprawdę długo. Czy coś się zmieni, gdy porzucę w końcu moją miłość? Co tak naprawdę powinno się stać?

Nic. Lubię ćpać. Będę opiowrakiem już do końca.

Zagrzebuję się dalej w tym bagnie i wcale nie chcę, by ktoś mnie z niego wyciągnął.

Zaczyna się niewinnie, zawsze. Wszyscy myślą „a co mi niby zrobi jakiś zwykły lek z apteki?", ale opioidy to podstępne żmije. Każdy kodeiniarz kończy z igłą napakowaną heroiną w żyle. Czy ze mną też tak będzie, gdy dostanę się do tego świata, a za mną zatrzasną się wszystkie drzwi do ucieczki?

Chyba nawet bym tego chciała.

Życie w objęciach opioidów jest o wiele wygodniejsze. One otaczają twój świat, chroniąc cię przed nim. Ochraniają przed samą sobą. Zawsze są ze mną. Jak prawdziwi przyjciele. Szkoda, że to oni właśnie twierdzą, że najbardziej przez to cierpią.
Cholerni hipokryci! Ja robię to przecież, żeby nie cierpieć. Dlaczego nikt nie zwraca na to uwagi?

Jak oni mogą przez to cierpieć, kiedy ja czuję się przecież szczęśliwa?

Będę opiowrakiem, nic nie wartym śmieciem. Ćpunem.

Nie wierzę im. Oni wszyscy chcą dla mnie źle. Mi jest tak przecież dobrze. Tak, jak teraz, gdy zarzucam dziesięć miligramów benzodiazepin.

Oni są egoistami. Oni wszyscy chcą, bym była kimś „normalnym". Kimś niezniszczonym.

Chcę poczuć choć czasem namiastkę wolności, a oni chcą mi odebrać nawet to.

„To dla twojego dobra!"

Pieprzyć to. Pieprzyć ich wszystkich. Ja sama wiem, co jest dla mnie najlepsze. Zaraz to poczuję. Kiedy dotknę się heroiny, nie zostanie już we mnie nic mojego. A tego właśnie chcę. Rzucić się po prostu w ten niebezpieczny taniec.

Pozbyć się siebie.

Continue Reading

You'll Also Like

820 56 14
Ostrzeżenie! Możesz scringować (to moje życie, czego się spodziewał*ś xd) To tutaj będę dzielić się z wami poradami, ciekawostkami, przeżyciami, plot...
79K 8.3K 136
Zapraszam na druga cześć ciekawostek o Twenty Øne Piløts. Jeżeli nie czytała/eś części pierwszej to gorąco zachęcam do przeczytania. 18.09.18 #6 mie...
25.2K 1.4K 181
Spontanicznie pisana książka. Tak jak jest w tytule, są to talksy z lektury "Kamienie na szaniec" Aleksandra Kamińskiego. Może zawierać: - przekleńs...
6.7K 790 92
Cześć 2 Zapraszam!