OKULARY SHINIGAMI

AnnaCrevan

47.9K 3.9K 1.1K

Opowieść o nie znanych dotąd losach Adriana Crevana vel Undertakera Typowy FF pod znaną mangę i anime Kuro... Еще

Rozdział 1 część 1 - Spotkanie
Rozdział 1 część 2 - Spotkanie
Rozdział 2 część 3 - Spotkanie
Rozdział 2 część 1 - Pakt
Rozdział 2 część 2 - Pakt
Rozdział 2 część 3 - Pakt
Rozdział 2 część 4 - Pakt
Rozdział 2 część 5 - Pakt
Rozdział 3 część 1 - Razem
Rozdział 3 część 2 - Razem
Rozdział 4 część 1 - Zagrożeni
Rozdział 4 część 2 - Zagrożeni
Rozdział 4 część 3 - Zagrożeni
Rozdział 4 część 4 - Zagrożeni
Rozdział 4 część 5 - Zagrożeni
Rozdział 4 część 6 - Zagrożeni
Rozdział 4 część 7 - Zagrożeni
Rozdział 5 część 1 - W ukryciu.
Rozdział 5 część 2 - W ukryciu.
Rozdział 5 cześć 4 - W ukryciu.
Rozdział 5 część 5 - W ukryciu.
Rozdział 5 część 6 - W ukryciu.
Rozdział 5 cześć 7 - W ukryciu.
Rozdział 5 część 8 - W ukryciu.
Rozdział 5 część 9 - W ukryciu.
Rozdział 6 część 1 - Ostatni
Rozdział 6 część 2 - Ostatni
Rozdział 6 część 3 - Ostatni.
xxx

Rozdział 5 część 3 - W ukryciu.

1K 94 29
AnnaCrevan


Agnes siedziała w autobusie, w drodze na Alaskę. Wybrała ten rodzaj transportu, bo podróż samolotem sama w sobie przeraża ją, a i Muriel za nic nie pozwoliłaby jej na taki wybór. Wprawdzie jazda tym środkiem lokomocji trwała bardzo długo, jednak dziewczyna była zadowolona, miała bowiem czas by poskładać swe myśli w jakąś logiczną całość. Bagażu nie miała ze sobą dużo, ot jedna walizka, bo nie potrzebowała zbyt wiele. I chociaż jej przyszłość nie rysowała się różowo wiedziała, że postąpiła słusznie. U Muriel będzie bezpieczna, przynajmniej przez pewien czas. A to na razie musiało jej wystarczyć. Barbara nie mogła towarzyszyć jej w tej podróży, bo miały ciężki okres w pracy, a już nagła prośba Agnes o zwolnienie wywołała w firmie małe zamieszanie i braki kadrowe. Wymyślona prędko bajeczka o ciężko chorej krewnej, którą dziewczyna musiała się zaopiekować jako jedyna z rodziny, została skutecznie sprzedana szefowi i reszcie koleżanek w pracy. A czy wszyscy uwierzyli, to już nie martwiło Agnes zupełnie. Podobnie jak samotna podróż w nieznane. Samotność miała stać się od tej pory jej chlebem powszednim. Przynajmniej ona tak to widziała. Nie docierało jeszcze do niej, że przecież nie jest i już nie będzie samotna, bo nosi w sobie dziecko. I choć dopiero co zostało poczęte, było już zalążkiem nowego człowieka, nowego istnienia, które uratowało ją od śmierci. Wspomnienie minionych kilku dni wciąż żywe w jej pamięci wywoływało ból. Zwłaszcza myśl, że Adrian jest teraz nie wiadomo gdzie i nie wie co się z nią dzieje. Grellu Sutcliff, który tak bardzo jej się przysłużył, mówił wprawdzie o tym, że Adrian udał się na poważną rozmowę ze swym przełożonym. Agnes wierzyła jednak, że wszystko się ułoży i, że jej ukochany w końcu ją odnajdzie. Zwłaszcza, że przedziwna księga o której wspominał Grell nadal leżała w wieży na kominku. Nie była pewna tego czy wtedy będą bezpieczni, ona, Adrian a zwłaszcza ich dziecko. Może dla jego dobra lepiej będzie, kiedy Adrian ich nie odnajdzie, bo shinigami mogą przecież wytropić swego kolegę bez trudu. A wtedy naprawdę może być niewesoło. Niepewność co do losów Adriana powodowała u niej największy strach. Ona mogła jeszcze łudzić się znikomym poczuciem bezpieczeństwa, jakie dawało jej ukrycie się u ciotki Barbary. Natomiast on narażał dla niej swe życie, kto wie czy nawet nie w tej chwili. Autobus pędził szosą i wiózł ją wprost do nieznanej, niepewnej przyszłości. Krajobraz za oknem zmieniał się, co oznaczało, że powoli zbliżają się do celu. I choć w Nowym Jorku była już wiosna, tu na Alasce panowała jeszcze zima. Śnieg zalegał na polach i w lasach, a powietrze było mroźne i rześkie. Agnes wysiadła w małej mieścinie, tak odległej od wielkich metropolii jak Pluton od Słońca. Dziura dechami zabita, gdzie na dodatek diabeł mówi pewnie dobranoc. Na przystanku czekała na nią ciotka Barbary. Była to bardzo niezwykła osoba. Drobna i szczupła, o miłej powierzchowności, która na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie słabej i kruchej. Nic bardziej mylnego. Osobowość miała mocną, charakter silny, bo też los nie oszczędzał jej wcale. A to zawsze hartuje człowieka. Spojrzała na Agnes z życzliwością, w lot oceniając sytuację jednym rzutem oka.

- Witaj moja kochana, jesteś nareszcie, ogromnie się cieszę!

- Dzień dobry pani!

Agnes była już bardzo zmęczona długą podróżą. Tak, że ledwo stała na nogach. Nic nie umknęło cioci Muriel. - Ale dziecko drogie, mów mi po imieniu, lub po prostu ciociu. Kochanie, wyglądasz na bardzo znużoną – i serdecznie uściskała dziewczynę.

Potem zaprowadziła ją wprost do starego pikapa tak zdezelowanego, że trudno było określić jakiej marki właściwie jest ten samochód. Lakier poodpadał w wielu miejscach na karoserii, a tam gdzie odpadł wykwitały brązowe plamy rdzy. W środku czuć było ropą i czymś dziwnym, nieokreślonym, ale miłym. Muriel zaprowadziła Agnes do kabiny, jedną ręką otwarła jej drzwi, a drugą wrzuciła walizkę na pakę. Kiedy dziewczyna usiadła ciotka szybko i zwinnie niczym nastolatka wskoczyła na miejsce za kierownicę i ruszyły.

- Strasznie marniutko wyglądasz – Muriel z troską przyglądała się swej pasażerce – ale nie martw się, jak tylko dojedziemy zrobię ci gorącej herbatki z malin, weźmiesz ciepłą kąpiel i odpoczniesz. Napaliłam w piecu przed wyjazdem, więc kiedy wrócimy do domu będzie naprawdę przyjemnie.

Agnes milczała. Zmęczenie naprawdę dawało się jej we znaki. Gadanina ciotki Muriel wcale jej nie przeszkadzała, przeciwnie była zadowolona, że nie musi nic mówić na ten potok słów. Mogła przynajmniej spokojnie pomyśleć. Ale jej organizm był innego zdania. Samochód równo kołysał, tocząc się po białej drodze i dziewczyna nie wiedząc kiedy zamknęła oczy i zasnęła. Muriel spojrzała na nią ze współczuciem. Biedna mała. Barbara po krótce przez telefon zarysowała swej ciotce całą sytuację w jakiej znalazła się jej przyjaciółka. Nie wdając się w zbędne szczegóły powiedziała wszystko co było konieczne, aby Muriel nie musiała zamęczać Agnes zbędnymi pytaniami. I tak miała już sporo kłopotów. Niech śpi biedactwo, czas sam wszystko poukłada, oby na dobre.

........................................................................................................

Adrian pod liczną eskortą bogów śmierci szedł korytarzem za Willem. Wiedział, że czeka go trudna rozmowa, ciekaw był co takiego wymyśli jego przełożony, aby móc przykładnie ukarać swego niepokornego kolegę. Adrian wciąż wierzył, że wszystko da się rozwiązać w jak najbardziej pokojowym nastroju, ale gotów był i na użycie siły jeśli zaistniałaby taka konieczność. Dla Agnes był gotów przeciwstawić się wszystkim shinigami jacy stanęliby mu na drodze. Teraz jednak zachował spokój. Musiał poznać stanowisko Willa, oraz jego pomysły jak rozwiązać tę skomplikowaną sytuację.

Will zaprosił go do swojego gabinetu i zamknął drzwi. Zostali sami. Adrian stał, William usiadł wygodnie i wskazał mu miejsce naprzeciw. Przez dłuższą chwilę panowała cisza.

- Cóż Adrianie, zdaje mi się, że narobiłeś sporo problemów sobie i nam wszystkim.

- To zależy od tego co nazywasz problemem, Willu.

- Nie udawaj idioty.

- Nie śmiałbym – spokojnie odparł Adrian – nawet gdybym obrał taką taktykę, nic by to nie dało prawda? Po prostu to co dla ciebie stanowi problem, dla mnie jest najwspanialszą rzeczą jaka mogła mi się kiedykolwiek przydarzyć – i mimowolnie uśmiechnął się. Will nie mógł zrozumieć co takiego jest w tej miłości, co powoduje, że jego najlepszy shinigami zupełnie stracił głowę.

- Adrianie opamiętaj się. Czy nie widzisz jak wiele kłopotów swym postępowaniem sprawiasz nam wszystkim?

- Nie mam ochoty się opamiętać Williamie, jest mi dobrze z tym wszystkim, nawet nie wiesz jak bardzo.

William T.Spears nie mógł pozwolić sobie na utratę opanowania. Zacisnął szczękę i milcząc rozmyślał, co powinien odpowiedzieć na takie deklaracje. Spokój Adriana przerażał go, a to przecież nie on powinien się teraz bać. Czyżby emocje jakie odczuwał Adrian miały zgubny wpływ także na innych shinigami? Wszak nie powinien odczuwać czegoś takiego jak strach, czy złość. A zły był na pewno, nie tylko na Crevana, na siebie również.

- W takim razie nie mam innego wyjścia, niż odebrać ci przywilej bycia bogiem śmierci . Zostanie ci również zabrana twoja kosa, no i oczywiście nie będziesz miał dostępu do naszej biblioteki, ani prawa wstępu tutaj. Pozostaniesz na wygnaniu do czasu, aż uznam to za stosowne, być może już na zawsze.

Adrian nadal uprzejmie się uśmiechał.

- Nic nie rozumiesz, prawda Willu? Nie zależy mi już na byciu jednym z was. Na niczym mi nie zależy oprócz Agnes i naszego dziecka.

William zrobił wielkie oczy.

- Tak drogi Willu. Wiem o tym, że Agnes nosi w sobie nowe życie. Spodziewa się dziecka, mojego dziecka! A ty ukrywałeś to przede mną, bo myślałeś, że się nie zdążę dowiedzieć!

- Cholerny Grellu! Wiedziałem, że nie utrzyma języka za swymi ostrymi zębami! Z nim też mam do pogadania!

- To, że dowiedziałem się od Grella nie ma żadnego znaczenia. Faktem jest, że zataiłeś to przede mną i tego nigdy ci nie daruje!

- A co ty sobie myślałeś Crevan? Że pozwolę na to wszystko? Pozwolę by mój najlepszy shinigami, nasza legenda w tak głupi sposób zmarnował swą karierę i wszystko czego dokonał do tej pory? Nie mogę na to pozwolić.

- Ale to już się stało Willu i nie zmienisz tego. Klamka zapadła i jedyne czego teraz pragnę, to być z Agnes. Kocham ją i bardzo mi żal ciebie i pozostałych również, bo nigdy nie poznacie jak wiele szczęścia dają te wszystkie emocje i ludzkie uczucia. Czujesz jakbyś miał skrzydła.

- Zabawny jesteś! Żaden bóg śmierci nie potrzebuje skrzydeł, by móc się przemieszczać w czasie i przestrzeni w dowolny sposób. Nie jesteśmy wszak aniołami. Nie potrzebne są też nam ludzkie uczucia, sam widzisz jak wiele potrafią namieszać. Nic dobrego z tego nie wynikło.

- Nie o takim lataniu mówiłem drogi Willu, ale ty nie potrafisz tego zrozumieć. Dla mnie zaś dobro i szczęście Agnes to teraz sprawa najważniejsza, a to co stanie się za mną nie ma żadnego znaczenia. Nie rozumiesz tego jeszcze?

- Rozumiem doskonale, ale muszę cię zmartwić Adrianie . Wyrok który ciąży nad twoją śmiertelniczką został jedynie zawieszony do czasu, aż dziecko przyjdzie na świat.

Adrian zerwał się z miejsca z hałasem przewracając krzesło.

- Co takiego?!

- Nie inaczej, słyszałeś co powiedziałem, ona i tak umrze.


Продолжить чтение

Вам также понравится

1.7M 3.9K 2
Przywrócona wersja z 2014 roku. Pierwsze rozdziały książki dostępne na moim profilu! To jest stara wersja, jeszcze przed korektą, więc żeby nie było...
3M 26K 5
II część Trylogii Royal
Hateful Love Miula

Подростковая литература

1.5M 33.2K 33
Veronica i David od zawsze przepełniali się nienawiścią. Odkąd tylko pamiętali próbowali trzymać się od siebie z daleka, ponieważ próby jakiegokolwie...