Rozdział 2 część 1 - Pakt

2.3K 199 72
                                    

- Wyglądasz jakby cię z krzyża zdjęli – Barbara badawczo przyjrzała się przyjaciółce.

I tak też się czuję – pomyślała Agnes, ale nic nie rzekła, bo wciąż nie umiała pogodzić się z myślą, że nie zobaczy już Adriana.

Barbara nie dała jednak za wygraną i nadal drążyła temat.

- A jak tam twój tajemniczy nieznajomy? - i tu zaśmiała się – Po wczorajszym wieczorze chyba trochę mniej tajemniczy, a bardziej znajomy, co?

Agnes pokręciła przecząco głową, bo nagły żal jaki ścisnął jej krtań nie pozwolił wyksztusić ani słowa. Siedziała tak milcząc wciąż, a w jej dużych, niebieskich oczach pojawiły się łzy. Barbie zaniepokojona nie na żarty pojęła w końcu, że coś jest nie tak.

- Coś się stało prawda? Bo jesteś jakaś dziwna, czy ten głupek zrobił ci cos złego? Mam nadzieje, że nie, bo jeśli tak, to niech ja go tylko dorwę.

- Daj spokój – odpowiedziała łamiącym się głosem – chcesz wiedzieć co się stało, to posłuchaj.

I opowiedziała jej z najdrobniejszymi szczegółami co wydarzyło się poprzedniego wieczora, od chwili kiedy Barbara zostawiła ich samych na parkingu przed biurem. Przyjaciółka wysłuchała cierpliwie, nie przerywając Agnes ani razu, co świadczyło o jej ogromnym zdziwieniu, a oczy miała wielkie jak spodki od filiżanek w których właśnie piły poranną kawę.

- No, no - powiedziała w końcu – takie rzeczy, a ty jak zawsze zabujałaś się w nim od razu, a potem potok łez. A dziś zapuchnięte oczy, ponura mina i nos na kwintę.

- Nie, skąd – zaprzeczyła ona – on nic mnie nie obcho...

Tu głos faktycznie ją zdradził, a dwie wielkie łzy potoczyły się po policzkach. Barbara wiedziała już swoje.

- Taa, jasne! Mnie nie oszukasz, zabujana na amen, typowe u ciebie. Zawsze lokujesz swe uczucia w niewłaściwych facetach, a potem czarna rozpacz, ale wiesz co sobie myślę?

Agnes nawet nie spojrzała na nią, wierzchem dłoni ocierając łzy.

- Myślę – ciągnęła dalej przyjaciółka – że jeszcze nie ma powodu do rozpaczy kochana.

-Hę? – Agnes nareszcie podniosła wzrok.

- No, bo przecież to, że nie umówił się na kolejne spotkanie nic nie znaczy, prawda?

-Nie pocieszaj mnie.

- Nie pocieszam, tylko przywołuje do rozsądku. No pomyśl sama, zna twój numer telefonu, wie gdzie mieszkasz nie?

- No i co z tego?

- Więc na pewno cię znajdzie, kiedy tylko przyjdzie mu ochota.

Na te słowa z oczu Agnes znów potoczyły się łzy.

- No o co tym razem płaczesz? – zdenerwowała się Barbara.

- W tym cały sęk, że chyba nie ma ochoty więcej mnie widzieć!

I rozpłakała się na dobre.

- Bzdury – Barbie próbowała ratować sytuacje, podając przyjaciółce serwetkę z kawiarnianego stolika – weź się w garść kobito! Jaki facet może oprzeć się takim pięknym, niebieskim oczkom jak twoje, co? Musiał by być gejem chyba lub totalnym idiotą!

- A wiesz, że mnie to od razu przyszło do głowy.

- Co takiego? Że jest idiotą?

- Nie, raczej to pierwsze.

.................................................................................................

Adrian szedł długim korytarzem biblioteki shinigami, niezwykły ten budynek służył do przechowywania cinematic record wszystkich nie żyjących i żyjących ludzkich istnień, może dlatego też była taka ogromna i majestatyczna. Przebywali w niej też prawie wszyscy bogowie śmierci w czynnej służbie. Tam też swe rządy sprawował nad nimi wszystkimi William T.Spears , który to zlecał im kolejne zadania, mianowicie osądzanie ludzkich istnień i decydowanie o ich życiu czy śmierci.

Teraz Will wezwał Adriana na pewno po to, by złożyć w jego ręce losy jakiegoś nieszczęśnika, którego to czas powoli się już kończył, a on musi zdecydować czy ów delikwent ma umrzeć czy żyć.

Adrian tak naprawdę był już zmęczony i bardzo znudzony tym zajęciem. Robił to od tak bardzo dawna, że już nawet sam nie pamiętał od jak dawna. Pamiętał kilka sław, o których to losach przyszło mu decydować, takich jak Robin Hood czy Maria Antonina.

William jak zawsze opanowany siedział przy biurku kiedy Adrian wszedł do środka.

- Usiądź proszę – Will wskazał mu krzesło naprzeciw, Adrian usiadł zakładając nogę na nogę, błysnęły sprzączki jego długich, czarnych butów. Jako shinigami wyróżniał się nie tylko charakterem, ale i strojem. Nosił długi, czarny kloszowany płaszcz, zapinany na dwa rzędy złotych guzików, pod nim coś jakby sutannę, ale raczej była to czarna koszula z kołnierzem łudząco przypominającym koloratkę. Obcisłe czarne spodnie i wysokie buty na obcasie zapinane od kostek aż po samą górę na szereg czarnych pasków pospinanych srebrnymi klamrami. Jego kosa śmierci przypominała zwykłą kosę, jednak w walce zmieniała swój wygląd i całkiem dobrze mu służyła, także dzięki niej jego reputacja jako niepokonanego była zasłużona. W swej prawdziwej postaci jako shinigami Adrian znacznie się różnił od tego jakim zobaczyła go Agnes. Zwłaszcza dotyczyło to jego włosów, które naprawdę były o wiele dłuższe i sięgały mu do bioder, oczy miały jak u każdego boga śmierci – limonkowo- zielony kolor, smukłe palce zakończone były długimi, czarnymi paznokciami. Adrian kiedyś bardzo lubił być shinigami, angażował się w to co robił tak bardzo, że po latach cieszył się ogromnym szacunkiem ze strony swych kolegów i wciąż stawiano go za wzór kolejnym pokoleniom. Jego sława stała się już poniekąd dla niego ciężarem, był nią naprawdę zmęczony.

- Słucham cię Williamie.

Will bez słowa położył coś na biurku przed nim, była to jedna z wielu ksiąg które znajdowały się w bibliotece, a zawierała z całą pewnością cinematic record kogoś kto miał niebawem umrzeć. Wiedział czego Will od niego oczekuje, inaczej nie dawał by mu tej książki. Kolejna robota. To on miał być tym shinigami który osądzi a następnie zakończy życie tego śmiertelnika i uwolni jego duszę.

-To wszystko?

- Wszystko, możesz odejść.

Adrian wstał bez słowa, zabierając cinematic record ze sobą. Później się tym zajmie, naprawdę szczerze nie miał ochoty teraz tego oglądać. Z każdą kolejną śmiercią człowieka stawał się coraz bardziej obojętny na los ludzi. Za drzwiami zerknął od niechcenia na grzbiet książki, i zamurowało go. Złotymi literami było tam napisane Agnes French.

OKULARY SHINIGAMIWhere stories live. Discover now