Rozdział 5 część 5 - W ukryciu.

853 88 10
                                    


- Czego tu szukasz?

Adrian nawet nie wstał, by pokazać demonowi jak bardzo go lekceważy. Sebastian podszedł bardzo blisko, ale nie dotknął krat. Wiedział, że niebezpiecznie jest być zbyt blisko nich. Wielokrotnie sam doświadczał mocy jaka drzemała w tych lochach, nie raz ledwo uszedł stąd cało. Teraz, choć niezadowolony z przebiegu zdarzeń, musiał przyznać, że lepszy wróbel w garści. Na razie jego przeciwnik jest w mocy shinigami i pod ich kontrolą, ale znał Adriana Crevana na tyle dobrze, że wiedział iż ten nie zostawi tak tego wszystkiego. Zwłaszcza, że chodziło o życie jego ukochanej śmiertelniczki. Za wszelką cenę będzie się starał ją uratować i wtedy nadarzy się okazja, by doprowadzić do końca misternie utkany przez wiele lat plan. Milczał więc nadal wiedząc, że swym milczeniem wywoła w przeciwniku zdenerwowanie, ale Adrian nie dał się sprowokować.

- Przyszedłeś napawać się swym zwycięstwem?

- Nie pokonałem cię przecież Adrianie. Zaledwie przyczyniłem się do twej obecnej sytuacji, a to mnie nie zadawala. Ale mam czas, jestem bardzo cierpliwym demonem jak wiesz.

- No to sobie jeszcze będziesz musiał poczekać – zakpił Adrian.

Sebastian uśmiechnął się swym demonicznym uśmiechem.

- Znam cię Adrianie, nie będziesz tu siedział bezczynnie, to nie w twoim stylu. Na głowie staniesz, aby uratować tę śmiertelną. Ale muszę cię zmartwić, bo jej los został już przesądzony, co więcej, mogę ci nawet zdradzić finał tej całej historii – tu Sebastian pochylił się nisko i ściszył głos – ona umrze, a jej dusza będzie należała do mnie i żaden shinigami nie przeszkodzi mi w tym. Mam gwarancję ze strony waszego przełożonego. Nawet William T.Spears zrobi to, co mu się karze, wystarczyło tylko odpowiednio pokierować zdarzeniami.

Adrian milczał, bo to co powiedział demon dawno już przyszło mu do głowy. Był pewien, że Will musiał czymś skusić demona i, że stawką w tym przetargu była dusza jego ukochanej Agnes. Ale nie chciał dać Sebastianowi satysfakcji, ani tym bardziej prowokować go. Siedział więc nadal bez słowa. Spokojnie czekał, aż demon sam się znudzi i odejdzie, bo wiem to, że dzieliły ich teraz kraty było jedynym plusem tej całej sytuacji. Obaj nie mogli nic zdziałać i obaj zdawali sobie z tego sprawę. Sebastian Michaelis nadal próbował zdenerwować opanowanego wciąż przeciwnika.

- Masz szczęście Adrianie, że dzielą nas te kraty. To tylko ratuje ci skórę.

Adrian roześmiał się nieszczerze.

- Nadal myślisz, że mógłbyś mnie pokonać demonie?

Sebastian nic na to nie odpowiedział, spojrzał na Adriana swymi czerwonymi oczyma i zniknął w mroku równie nagle jak się pojawił.

Adrian znów został sam w ciemnościach, ale ziarenko niepokoju jakie zasiał w nim Sebastian Michaelis zaczęło już kiełkować. Nie dany mu był spokój, myśli wciąż krążyły po jego głowie jak uparte muchy i nie mógł się od nich uwolnić. Czas mijał powoli, Adrian nie bardzo się orientował ile właściwe go już upłynęło od jego uwięzienia i co teraz dzieje się z Agnes. Ufał, że jest nadal bezpieczna w jego wieży i, że Grellu nie da jej skrzywdzić. Ale przecież Will mógł w każdej chwili nasłać shinigami do wieży, a Grell sam nie zdoła jej obronić. Co gorsza Sebastian Michaelis z mocy swego paktu mógł ją namierzyć szybciej niż wszyscy bogowie śmierci z Williamem T. Spearsem na czele. Adrian się bał. Postanowił jednak swój strach zamienić w siłę. Czekał na decyzję Williama. Ale co będzie jeśli tamten nie zmieni zdania? I jak się stąd wydostanie? Usiadł z powrotem na podłodze. Zamknął oczy. Uwolnić umysł od wszelkich myśli, wszelkich wątpliwości, oczyścić go i pozwolić by pustkę napełniły nowe myśli, które przyniosą rozwiązanie jego problemów. Czas odmierzały tylko krople wody ściekające gdzieś po ścianach. Cisza, pustka i ciemność. Umysł Adriana powoli zwalniał i shinigami pogrążył się w letargu. Trwał tak dłuższy czas, nie świadom tego co działo się poza miejscem gdzie teraz przebywał i ile czasu zdążyło upłynąć. Pustka nadal pozostawała pustką, myśli nie przychodziły, Adrian czekał. Kiedy to po raz kolejny ktoś zakłócił jego samotność. Znów na schodach usłyszał czyjeś szybkie kroki i jego oczom ukazała się rudowłosa postać. Grellu Sutcliff niósł ze sobą latarnię i co ważniejsze, pęk ogromnych kluczy tak starych jak świat. Adrian aż zerwał się z miejsca na ten widok.

OKULARY SHINIGAMIOù les histoires vivent. Découvrez maintenant