Obiekt 071A

By Juuzou98

56.9K 4.6K 804

Wyobraź sobie, że budzisz się w białym pokoju i nie masz żadnych wspomnień. Nie wiesz jak się nazywasz a ni j... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Liebster Awards
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42

Rozdział 28

1.1K 118 31
By Juuzou98

Teraz Bonnie ma swoje 5 minut!

Lot trwał już 4 godzinę, a nawet nie byliśmy w połowie drogi do Londynu. Myślałam że umrę z nudów, ileż można grać w Scrabble w 3 osoby. Zgadnijcie kto wygrywał każdą partię, zgadza się, Noah. Całe szczęście że odrzutowiec miał dobre jedzenie, to sobie przynajmniej pojedliśmy. Zastanawialiśmy się czy nie obudzić Petera, ale pilot odradzał nam ten pomysł. A propo pilota, super z niego gość. Dał mi nawet polatać tą maszyną. Głupek myślał, że nie potrafię latać i dał mi autopilota, ale ja go wyłączyłam. Co to za radość latania na autopilocie ja się pytam? 

Przed nami roztaczał się ocean, po lewej ocean, po prawej ocean, pod nami...niespodzianka ocean. W promieniu paru mil nie było kawałka suchego lądu. 

-Twój ruch - powiedziała Ellie do mnie bo się zamyśliłam. Popatrzyłam na swoje literki, żadnego konkretnego słowa nie mogłam ułożyć z tego co miałam. Postanowiłam wymienić literki. 

-Mhmm - usłyszeliśmy jak Peter mruczy i spojrzeliśmy na kanapę. Noah podszedł do niego, by zobaczyć co mu jest. 

-Pewnie coś mu się śni - Zaśmiała się Ellie. 

-Albo się budzi - Powiedział Noah - Okna!

Jak na ruch czarodziejskiej różdżki wszystkie okna się zasunęły, pogrążając nas w mroku. Na szczęście było jeszcze oświetlenie pokładowe. 

-Co się stało? - Powiedział Peter, próbując usiądź. - Mogę prosić o coś do picia.

-Na co nasza Aurora ma ochotę? - Spytałam się.

-A co możesz zaoferować królewnie? - Spytał się Peter, próbując ogarnąć życie.

-Wszystko, wasza wysokość.

-To podwójne z lodem, jeśli łaska.

-Oczywiście, jej ekscelencjo - ukłoniłam się i poszłam do barku zrobić mu jakiegoś drinka. Przez ten lot dowiedziałam się jak smakuje połowa alkoholi i z czym można je pić a z czym nie. 

-Proszę - podałam mu własnej roboty drinka. Peter upił trochę i stwierdził że słodkie. Po czym wypił wszystko.

Ellie klepnęła mnie w ramię i wyszeptała do ucha

-Lot nam zajmie jeszcze z godzinę, usypiamy go czy nie?

-Noah? - Spytałam się naszego geniusza - Co robimy?

-Zostawiamy.

Bo około 40 minutach usłyszeliśmy komunikat.

-Panie i Panowie, prosimy zapiąć pasy. Podchodzimy do lądowania. Prosimy również odsłonić okna, dziękujemy.

Udało nam się wylądować, nie odbyło się bez krzyków panny Banshee, ale cóż gdyby były robaki też bym się darła, na moje szczęście nie było.

Wylądowaliśmy na jakimś starym lotnisku, cud że wylądowaliśmy bo pas startowy był porośnięty chwastami, tak że nie było go widać.

Na odchodne pilot dał nam plecaki. Nie wiem co w nich było, ale dowiem się potem. Po czym odleciał zostawiając nas samych sobie. 

-Więc...co robimy? - Spytał się Peter. 

-Musimy się dostać do Londynu i spotkać się z kimś bardzo ważnym. 

-Z kim? Z premierem? - Zapytał się Noah

-Z Królową I musimy jej coś dać?

-Z Królową? Mamy wejść do Londynu? - Zdziwiła się Ellie - Ty chyba sobie żartujesz? Jak mamy tam wejść?

-Tak jak weszliśmy do Madrytu? - Powiedział Noah.

-Obrona Madrytu jest beznadziejna przy Londynie. Czytałam o zdrowych miastach. Londyn jest największy i najbezpieczniejszy. Tacy jak my nie mają wstępu do Londynu, a już zwłaszcza do rodziny królewskiej.

-Dobra, potem wymyślimy co zrobić, najpierw dostańmy się pod mury - Powiedziałam i zaczęłam iść przed siebie.

-Bonnie, Londyn jest tam - Odparła Ellie wskazując przeciwny kierunek.

Po około godzinie wędrówki, zaszliśmy do lasu. 

-Według mapy, Londyn jest jakieś 20 kilometrów za lasem. - Powiedział Noah, który trzymał telefon i był naszym nawigatorem

-To nie tak daleko - powiedziałam.

-A las ma jakieś 200.

-Kurde, to daleko, będziemy musieli nocować chyba w tym lesie. - Rzekł Peter

-Chyba cię pogięło! - Krzyknęła Ellie mam spać w lesie? Jeszcze czego.

-Jest dopiero 2 popołudniu - stwierdziłam - może jak szybko przejdziemy ten las to pod wieczór z niego wyjdziemy.

-A nie możemy go obejść? - Spytała lekko spięta

-Wykluczone, okrężną drogą nałożymy ze 3 dni drogi - zaprzepaścił jej nadzieję Noah

-Niech więc będzie ten las - westchnęła Ellie

-Łaskawca - mrugnął Peter i wszedł w krzaki.

Tak jak wcześniej, lecąc samolotem otaczało nas morze, tak teraz idąc lasem otaczały nas drzewa. Zapytacie, to w lesie są drzewa? Niemożliwe. A jednak. 

Noah szedł na przedzie, schował już telefon, nie chciał tracić nie potrzebnie baterii. Zamiast tego trzymał w ręku patyk, wymachiwał nim i kręcił. W którymś momencie patyk się złamał. Chłopak schylił się, by wziąć kolejny i Peter wpadł na niego. 

-Ostrzegaj nas, kiedy masz zamiar się zatrzymać i wziąć sobie patysia, dobra?

-Sorki, ale nabrałem dziwnej ochoty by trzymać coś w dłoniach. - Powiedziałam Noah trzymając patyk w ręce. - A teraz droga wycieczka idziemy. 

-Wiesz, chociaż gdzie idziemy? - Spytałam się.

-Godzinę temu sprawdzałem mapę i było napisane: "Idź prosto przez las", więc idziemy prosto. Jakieś pytania? Nie? To super

Ruszyliśmy więc dalej, po około godzinie zaczęły się narzekania. Peter musiał iść do toalety, Noah chciał jeść, a Ellie koniecznie chciała wydostać się z tego lasu, szczerze powiedziawszy ja też chciałam się stąd wyrwać, ale cóż.

-Dobrze, robimy przerwę! - Powiedziałam i rzuciłam plecak na ziemi. 

Nagle usłyszałam hałas za sobą, odwróciłam się i razem z Ellie nasłuchiwaliśmy dalej.

-Chłopacy! - Krzyknęłyśmy jednocześnie - Chodźcie szybko.

Po około 30 sekundach przybiegł Peter

-Gdzie Noah?

-Sra - odpowiedział chłopak - Co się dzieje?

-Usłyszeliśmy hałas - powiedziałam

-To pewnie wilki - machnął ręką Peter

-Od kiedy wilki się śmieją? - Spytała Ellie

-Co się dzieje? - Noah do nas dołączył

-Jakieś hałasy tam są, chcemy to sprawdzić - powiedział czarnowłosy.

Założyłam plecak i zaczęliśmy się skradać.

-No błagam was głośniej się już nie da skradać? - Odezwał się starczy głos, należał do kobiety. Nie widzieliśmy jej, ale słyszeliśmy ją wyraźnie.

-Może nie są przyzwyczajeni do cichego skradania się - Zaśmiał się kolejny głos, tym razem należał do młodego mężczyzny. - Pewnie są z miasta i ich wygnano. Widać, nawet Londyn nie jest bezpieczny przed zarazą.

-Kim jesteście? Pokażcie się! - Krzyknął Noah

-Wychodzimy?  - Spytała się staruszka

-Jak chcesz - odrzekł mężczyzna.

Oboje wyszli za krzaków.

Kobieta miała na głowie resztki siwych włosów, przykryte czerwoną chustą. Wiek jej można było ocenić na około 80 lat. Z kolei mężczyzna był po około 30, miał ciemnobrązowe włosy i rudą marynarkę. Staruszka w ręku trzymała laskę, a mężczyzna nóż.

-Macie broń, albo coś do jedzenia? - Spytał się mężczyzna

-Chyba tak - powiedział Peter - Nie mieliśmy czasu sprawdzić swoich plecaków.

-A co mamusia was pakowała - zaśmiała się kobieta i pokazała komplet swych zębów, a raczej jego brak.

-Można by to tak powiedzieć - uśmiechnęłam się. Po części to przecież była prawda.

-Jak się nazywacie? - Zadał pytanie mężczyzna

Po kolei każdy z nas podawał swoje imię.

-Ja jestem Henry, a to Helen. Chodźcie z nami do obozu, tacy jak my powinni się trzymać razem.

-Chorzy czy Nosiciele? - wyszeptałam do Petera

-A skąd ja mam wiedzieć? -syknął w odpowiedzi - Jestem jakąś wyrocznią czy co?

-Jesteś lekarzem, więc myślałam że rozpoznasz.

-To ci powiem że nie wiem.

Po paru minutach dotarliśmy do obozu, składał on się z płachty zawieszonej między drzewami i różnych rzeczy porozrzucanych rzeczy dookoła.

-Jesteśmy - odezwał się Henry - mamy gości.

Z początku nie wiedziałam do kogo to mówił, ale gdy podeszliśmy bliżej zobaczyłem między rzeczami leżącą kobietę. Miała kręcone blond włosy i była blada. Widać że jest chora.

-Macie może wodę? - Spytała się Helen - Do potoku jest jakaś godzina drogi, a nie zdążymy przed zmrokiem.

-Poszukam w plecaku - zaoferował się Noah i zaczął szukać - Proszę - podał butelkę z wodą kobiecie.

-Dziękuję - Helen odeszła od nas i wróciła z kubkami dla nas wszystkich.

-Co z nią jest? - Spytał się Peter

-To moja siostra Shelley - powiedział Henry - Choruje od kilku dni na Plusa.

-Jesteście bliźniakami?

-Tak, skąd wiedziałeś?

-Intuicja. Jak długo już choruję?

-Helen? Kiedy zaczęły się objawy u niej?

-Z jakieś 3 dni temu.

-Jaką ma grupę krwi? - Dopytywał się nasz lekarz

-0Rh-, taką samą jak ja.

-Doskonale - uśmiechnął się Peter - taka sama jak moja. Możemy zrobić transfuzję. - I zabrał się do roboty.

Wyciągnął z plecaka strzykawkę z igłą i rękawiczki, które natychmiast założył.

-Noah odwróć się - Powiedział, a Ellie razem z chłopakiem, poszła dalej.

-Czemu on musiał pójść? - Zdziwił się Henry.

-Mdleje na widok krwi - Odpowiedziałam, kiedy Peter przelewał krew z żył do strzykawki. 

-Gotowe - Uśmiechnął się i wymienił igłę. 

Następnym krokiem była transfuzja. Peter przelał swoją krew do krwiobiegu Shelley.

-Miejmy nadzieję że to pomoże.

-Nie wiem jak mam ci dziękować. Uratowałeś jej życie.

-Nic nie zrobiłem. Być może nie wyzdrowieje i umrze.

-Ale dałeś jej szansę, jak mam ci dziękować.

-Możesz nam powiedzieć jak tacy jak my mają się dostać do Londynu - Powiedziała Ellie, która wróciła z spaceru z Noahem.

-To nie możliwe, na wejściu jest chyba z 10 bramek. Jak przejdziecie jedną, to musicie przejść jeszcze 9 innych. Więc wasze szanse są znikome.

-Opowiedz nam o nich. - Odparł Noah, siadając na ziemi i krzyżując nogi.

-Pierwsza to sprawdzenie waszych danych i czy nie jesteście w bazie Chorych bądź Nosicieli. Jak przejdziecie to i okaże się że jesteście zdrowi. Musicie przejść test krwi. Pobierają wam krew i ją badają. Jeśli wynik jest dobry, idziemy do punktu trzeciego, czwartego i piątego. W każdym z nich badają wam różne płyny ustrojowe. Później zadają wam trudne pytania, jak je przejdziecie możecie iść do miasta.

-Zabezpieczenia technologiczne można jakoś złamać - odezwał się Noah - ale nie mam pomysłu na te pytania. Jakie pytania zadają?

-Czy uprawiałeś seks w ostatnim czasie, czy miałeś kontakt z osobą zarażaną, czy miałeś kontakt z krwią ludzką bądź zwierzęcą i inne takie.

-Pobierają nam krew mów mówisz? - Peter wpadł na pomysł - Chyba wiem, jak przejść kilka testów do przodu.

-Świetnie, a teraz może się wyśpijcie. - Powiedziała Helen, która przyszła z lasu - Proszę to dla was. Zrobiłam posiłek z waszych zapasów. Użyłam tylko jednego plecaka by nie marnować żywności. Częstujcie się.

-Dziękuję. - Wzięłam od staruszki drewnianą miskę. 

Po skończonym posiłku rozłożyliśmy swoje posłania i natychmiast zasnęliśmy. Nie pamiętam, kiedy tak ostatnio się nachodziłam. Tak w sumie, to niczego nie pamiętam.


Staliśmy jakiś kilometr od bramy, przez lornetkę mogłam dostrzec strażników czających się przy bramie. 

-Dlaczego oni mają kombinezony? - Spytałam się

Peter wziął ode mnie i popatrzył.

-Bo nie chcą by się zarazili. - Odparł krótko

-Przecież są Czyści, ich nie da się zarazić.

-Bezpieczeństwa nigdy za wiele - mruknął chłopak.  

-Dobra, gotowe - Odezwał się Noah, który od kilkunastu minut klikał coś na telefonie. Teraz na 1000% jesteśmy w bazie Czystych. Po zostaje jedynie problem krwi. Próbuje włamać się do systemu, by to zepsuć, ale za nic nie mogę tam wejść.

Ktoś postukał w moje ramię, tak że podskoczyłam i wydałam krótki krzyk. To była Shelley. Wyglądała zupełnie inaczej niż wczoraj. Twarz nabrała kolorów, widać że wyzdrowiała. 

-Co tu robisz? - Zdziwił się Peter - Powinnaś leżeć i odpoczywać.

-Chciałam tylko podziękować i dać wam radę.

-Słuchamy.

-Im bliżej centrum miasta, tym łatwiej złapać zasięg. Jak spojrzycie na mury zobaczycie takie małe wieżyczki. Są to bezprzewodowe komunikatory. Wysyłają sygnał do centrum i stamtąd mówią co robić. Mam nadzieję że pomogłam. A i dziękuje za krew.

Okay, ruszamy? - Spytała się Ellie, kurczowo trzymając się kieszeni, w której był ukryty pistolet.

Wszyscy wzięli głęboki oddech i ruszyliśmy w stronę bramy. Jak można było się spodziewać, ochroniarze wyszli nam naprzeciw.

-Stać! Znajdujecie się na terenie jej Królewskiej Mości - Odezwał się jeden z nich. - Nie macie prawa tu wejść.

-Mamy karty - Odezwał się Peter. Na dowód każdy z nas wyciągnął swój paszport. 

Ochroniarze kiwnęli głowami na siebie i jeden się zbliżył z urządzeniem podobnym do kasownika.

Zeskanował nam nasze paszporty.

-Są w bazie Czystych. - Zwrócił się do towarzysza. - Co tutaj robicie?

-Musimy się dostać do Królowej, mam dla niej wiadomość i coś specjalnego - Odezwałam się.

-O tym czy dostaniesz się Królowej, zadecyduje ona sama. Zresztą musisz przejść najpierw testy. - Mówiąc to wyciągnął drugie urządzenie - Wyciągnij rękę.

Kurde, wszyscy myśleli że krew będzie nam pobierana dopiero w murach. Noah zaczął klikać coś na telefonie. Peter i Ellie go zasłonili. Podczas gdy ja miałam pobieraną krew. Była to zaledwie kropelka. 

-Czysta - Powiedział. 

Następnie wziął krew od Ellie, Petera i Noah.

-Możecie wejść do miasta. Jak masz coś dla Królowej możesz mi to dać. Postaram się jej to przekazać.

-Niestety nie mogę, samo DPK mi to dało.

-DPK? - Zainteresował się strażnik - Masz na myśli Departament Programu Krajowego?

-Nie, Duże Pociągi Kolejowe. A co niby innego?

-Chciałem się upewnić. 

Dotarliśmy pod bramę, tam, jakby zapomnieli co było wcześniej, pobrali nam znowu krew.

Później rozdzielili nas i kazali wejść do pokoi, każdy do osobnego.

Znalazłam się w gabinecie z biurkiem. Na fotelu siedział starszy facet około sześćdziesiątki. Był siwy i łysiał.

-Nazwisko - Nawet na mnie nie spojrzał tylko cały czas notował.

-Bonnie Tyler.

-Czy przebywałaś z Chorymi bądź Nosicielami w ostatnim czasie?

-Nie - skłamałam.

-Uprawiałaś seks, całować się z nimi, piłaś z jednej butelki?

-Skoro z nimi nie przebywałam, to jak niby mogłabym się z nimi pieprzyć?

Starzec popatrzył na mnie ze zdziwieniem i wzruszył ramionami. Wrócił do pisania, a gdy skończył dał mi stertę dokumentów. 

-Idź z tym, korytarzem prosto. Tam będę na ciebie czekać.

Wyszłam z gabinetu i po kilku minutach strażniczka sprawdzała moje akta. 

-Ręka. - Powiedziała

-Znowu pobieranie krwi? - Zdziwiłam się.

-Nie. - Kobieta przyłożyła mi urządzenia na kształt stempla i przycisnęła mi je. Piekło

-Zostałam oznakowana?  - Spytałam gdy zobaczyłam bliznę - Jak jakieś bydło.

-To jest zmazywalne - Odparła strażniczka - zejdzie po jakimś miesiącu.

-Całe szczęście, gdzie są moi przyjaciele. 

Na szczęście nie musiała odpowiadać, korytarzem szedł Peter. Powtórzyli procedurę i takie tam.

Później zjawił się Noah i Ellie. 

-To cała wasza paczka? 

Kiwnęliśmy głowami, że tak. 

Strażniczka wręczyła nam broszurki.

-Przeczytajcie, później macie wsiąść do wozu i zabieramy was do królowej

-Co? - Zdziwiłam się - Królowa zgodziła się przyjąć nas na audiencję?

-Podobno masz coś dla niej i od tego zależy jej życie.

Wzruszyłam ramionami i zajęłam się czytaniem broszurki. Nie było w niej nic ciekawego, prócz tego by uważać na siebie, a wszelkie objawy jakie się pojawią u ciebie lub u twoich sąsiadów natychmiast zgłaszać odpowiednim służbom.

Po przeczytaniu, wsiedliśmy do dużej więźniarki i zostaliśmy  przewiezieni do pałacu, a właściwie do jego podziemi. Tam strażnicy kazali nam wsiąść do windy. Wjechaliśmy na któreś tam piętro. 

Znaleźliśmy się w czerwonym pokoju, na środku stał duży stół z krzesłami, a pod ścianą był wygaszony kominek.  Przez drzwi wszedł mężczyzna i oznajmił

-Jej Królewska Wysokość Królowa Narodowej Republiki Europy i Afryki Charlotte Elizabeth Diana!

Do pokoju weszła kobieta około 40 letnia. Ubrana była w prostą białą sukienkę, włosy miała rozpuszczone a uśmiech łagodny.

-Witajcie, czekałam na was. Może zechcecie usiąść.

Dobra na tym kończymy. Miałem pisać dalej, ale zaraz mój wierny tłum rozszarpię mnie na strzępy jak nie dodam rozdziału. I znów oddajemy głosy kto tym razem ma być narratorem

Ellie

Peter

Bonnie 

Noah

Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania. Później będzie można wylosować atrakcyjne nagrody o wartości średniej stawki internetowej, tak więc zapraszam!




Continue Reading

You'll Also Like

113K 4.4K 34
North Beach Academy to elitarna szkoła dla oryginalnych uczniów. Nie chodzą tu wielkie umysły, dzieci polityków czy celebrytów, a młodzież z nadprzyr...
29.3K 1.1K 25
Historia siedemnastoletniej dziewczyny która wydostała się z labiryntu. Na początku wszystko układa się dobrze, lecz czasem sprawy zaczynają się komp...
6.1K 607 44
Siedemdziesiąt lat po Wojnie Nuklearnej, która omal nie spowodowała zagłady gatunku ludzkiego, władzę na kontynencie sprawują Humanoidy. Syntetyczne...
78.9K 4.6K 34
Czy może być coś bardziej nudnego niż podróż przez kosmiczną pustkę? Czy może być coś bardziej frustującego niż arogancki pasażer z kijem w...? Czy m...