Obiekt 071A

By Juuzou98

56.9K 4.6K 804

Wyobraź sobie, że budzisz się w białym pokoju i nie masz żadnych wspomnień. Nie wiesz jak się nazywasz a ni j... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Liebster Awards
Rozdział 24
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42

Rozdział 25

1K 123 23
By Juuzou98

Narratorem rozdziału jest Noah a rozdział dedykuje Alex_alexx. Niech się cieszy dziewczyna a co mi tam :3

-2395 - Powiedziała Ellie, teraz była moja kolej więc moje trybiki zaczęły myśleć.

-2+3+5 daje nam 10. 10 do potęgi 9 to 1000000000, usuwam 8 zer i mamy 10. Łatwe daj coś trudniejszego.

-Jak mamy dać coś łatwiejszego skoro, jesteś mózgiem matematycznym. - Oburzyła się Bonnie

-Oraz informatycznym i elektronicznym nie chwaląc się skromnie. I do tego jakim przystojnym - Uśmiechnąłem się do dziewczyn.

-Co z Peterem? - Spytała się Alice

Odwróciłem się w stronę Doktorka, na razie spał jak zabity. I się ślinił. 

-W porządku, czyja teraz kolej?

-Twoja. - Odparła Ellie, pewnie miała dość tej gry bo przegrywała ze mną 12 do 3. W sumie nic dziwnego bo sam tą grę wymyśliłem. Polega ona na tym że podaję się jakąś liczbę i trzeba tak kombinować z jej cyframi, tak by uzyskać wynik 10.

-No to niech będzie 1398.

-1+9 to mamy 10....

Matematyczny monolog Ellie został przerwany przez krzyk. Był to krzyk jaki w życiu ludzki głos nie mógłby wydać. Słyszał go cały samolot, a ja że byłem najbliżej prawie ogłuchłem.  Nie był to też krótki krzyk, Peter krzyczał głośno i długo. Zasłoniłem mu ręką usta i zacząłem go uspokajać. Po chwili przestał krzyczeć mi w rękę i zaczął głęboko oddychać.

-Muszę państwu zwrócić uwagę - odezwała się stewardessa, która przyszła sprawdzić co się dzieje. 

-Przepraszamy - Alice zaczęła swoją szopkę - to się więcej nie powtórzy. On ma często koszmary i krzyczy przez sen. 

-Dobrze, ale niech to będzie ostatni raz. - Stewardessa już miała odchodzić, kiedy Bonnie poprosiła ją o wodę.

-Czy nadal lecimy? - Spytał się Peter, jego pierś poruszała się z góry na dół jak winda ekspresowa. Dyszał przy tym jak lokomotywa.

Zasunąłem okno przy nim i skłamałem że nie. 

-Kłamiesz, ale ci wybaczę. - Był blady jak ściana, przez co jego włosy wydawały się jeszcze ciemniejsze. A oczy o wiele za duże. 

-Podać ci tabletki? - Spytałem go

-Nie, i tak już przekroczyłem dawkę dopuszczalną. Muszę je więc wyrzygać. Zaczął rozpinać pas, jednak jego ręce trzęsły się przy każdym ruchu. Pomogłem mu uporać się z pasami. Wstał na chwiejnych nogach. Już wiedziałem że muszę iść z nim. Wstałem z fotela, przecisnęliśmy się przez nogi Alice i udaliśmy do toalety na tyłach samolotu. 

-Mam iść z tobą? - Spytałem się jak najbardziej poważnie

-Tak i może jeszcze włożysz mi palec do gardła, co? - Wszedł do toalety i się zamknął.

Czekałem ze 3 minuty tylko po to by usłyszeć kolejny jego krzyk. Pod drzwi toalety podeszła stewardessa, ta sam co nas wcześniej upominała

-Proszę uspokoić swojego kolegę - powiedziała

Bo co?! Wysadzi nas pani? -odwinąłem się jej. - Może pani otworzyć te drzwi? Nie wiem co się z nim dzieje.

Latająca kelnerka pokręciła głową i jakimś tam wytrychem otworzyła drzwi. Z kabiny wyleciał Peter, był bladozielony, dyszał jak sto lokomotyw. A jego gęba była tak rozwarta że spokojnie dwa takie samoloty by się w niej zmieściły. Pomogłem mu wstać.

-Co się tam stało?

-Wyrzygałem się i potem nacisnął guzik, myślałem że poleci woda a tu... - Przestał mówić, bo był zbyt zajęty oddychaniem

-Tsaa - zaprowadziłem go do naszych foteli i zapiąłem pasy. Wcześniej poprosiłem stewardessę o posiłek dla Petera.

-Co ty Peter bawisz się w jakąś Banshee czy co? - Spytała się Ellie - Cały samolot cię słyszał

-Przepraszam, ale wiesz jak kocham latać prawda? 

Po paru minutach przynieśli posiłek dla niego.

-Nic nie zjem przecież.

-Musisz - powiedziała Alice - Jesteś osłabiony i nie możesz przyjąć tabletek na pusty żołądek. Zresztą zostało nam jakieś 3 godziny lotu jeszcze, więc spokojnie zjesz i pośpisz.

Peter zjadł swój pokładowy obiadek, prawie go nakarmiłem bo przy 4 łyżce trzęsły mu się ręce a przy 7 wypuścił ją z ręki, więc resztę musiałem dokończyć za niego. Później zjadł paczkę tabletek i zasnął.

Lot odbył się bez większych przeszkód. Obudził się tuż przed lądowaniem. Zgadnijcie co robił gdy lądowaliśmy. Tak, znów wrzeszczał. Samolot się zatrzymał, pilot powiedział że mamy wypierdalać z samolotu. Gdy tylko czarnooki to usłyszał natychmiast wybiegł z niego, potrącając wszystkich ludzi. Musiałem wziąć jego plecak ze schowka. Gdy wyszliśmy Peter już na nas czekał.

-Jak mnie jeszcze raz zmusicie, bym wsiadł do tej latającej puszki to siłą mnie tam nie zaciągniecie. Następnym razem to idę na piechotę!

-Okay - Wzruszyliśmy ramionami i poszliśmy na lotnisko. Ustawiliśmy się w kolejce do kontroli paszportowej. Jak staliśmy w połowie kolejki Bonnie coś zauważyła. 

-Wydaje mi się że to nie jest kontrola paszportowa.

-Tylko co? - Zdziwił się Peter.

-Kontrola czystości.

Całą piątką wychyliliśmy się z kolejki. Faktycznie, strażnicy pobierali krew z palca. 

-Co robimy? Jak nas złapią to koniec. Jesteśmy Nosicielami. Co się robi z nimi?

-Zamyka się w gettach, by umarli. To na razie jedyny sposób by gatunek ludzki przetrwał i jedyny by wytępić wirusy. - Powiedziała Alice. 

Wyszliśmy z kolejki i stanęliśmy pod ścianą. 

-Ta kontrola to jedyny sposób by dostać się do miasta? Na pewno jest jakieś inne wyjście stąd.- Stwierdziłem i zacząłem się rozglądać po lotnisku. Nie było nic co zwróciło mojej uwagi, żadnych drzwi dla personelu, szybów, nic.

-Mam pewien pomysł, ale będą mi potrzebne osoby trzecie. - Mózg Petera zaczął działać. - Alice co się dzieje, gdy kogoś złapią?

-Włącza się alarm, przybiegają ludzie w kombinezonach. Zabierają tą osobę a potem nie wiem.

-Tyle wystarczy. - Peter zabrał ode mnie swój plecak i chwilę w nim pogrzebał. W końcu coś wyciągnął. 

-Co to? - Spytałem się go

-Nie mogę ci pokazać,  to krew. Alice chodź na chwilę.

Peter i Alice odsunęli się od nas i przez chwilę gadali. W końcu Peter wrócił. Z kolei dziewczyna poszła do kolejki. Po paru minutach wróciła do nas. 

-Za jakieś 5 minut, ten o to miły pan - tu wskazała na faceta w kapeluszu - otworzy nam drogę do Nowego Jorku.

I faktycznie tak się stało, gdy był przy kontroli, maszyna zapikała, że znalazła skażonego Plusem, natychmiast pojawił się oddział specjalny i zabrał mężczyznę. Wykorzystaliśmy zamieszanie i błyskawicznie przedarliśmy się przez bramki. Nim się obejrzeliśmy opuściliśmy lotnisko i znaleźliśmy się na ulicy. 

-Panie i panowie! - Odwróciła się do nas Alice, witajcie w Nowym Jorku w Mieście Świateł!

-A to przypadkiem Las Vegas nie uchodzi za Miasto Świateł? Wiesz te kasyna, miniaturowa wieża Eiffla i mikro Statua Wolności. 

-Zamknij się Noah i rezerwuj nam apartament. Bonnie, idziemy szukać twojej mamy.

No macie rozdział, tym razem szybciej. I znowu mamy zmianę narratora (chyba że kochacie Noah to wtedy wam nie zmienię)

Ellie

Bonnie

Alice

Peter

Noah

Jak wam się podobało to zostawcie gwiazdki i komentarze. Jak nie, to też je zostawcie <3


Continue Reading

You'll Also Like

4.9K 609 37
W nie tak dalekiej przyszłości, gdzie znaczenie mają jedynie pieniądze, żyje Gertie- dwudziestodwulatka mieszkająca na farmie, gdzie ludzie "hodowani...
60.8K 3.8K 50
Gdy zagubiony nastolatek przypadkiem myli numery... jego życie obraca się o sto osiemdziesiąt stopni.
491K 48.4K 63
Rok 2053 Wysoko rozwinięte badania genetyczne doprowadziły do powstania wielu odmian ludzi. Rodzice zapragnęli wybierać cechy własnych dzieci, mimo ż...
112K 4.3K 34
North Beach Academy to elitarna szkoła dla oryginalnych uczniów. Nie chodzą tu wielkie umysły, dzieci polityków czy celebrytów, a młodzież z nadprzyr...