one of those nights // jb

By rawrrkidrauhl

65.7K 4.2K 1.1K

"- Złamałeś mi nos! - Ty łamiesz jej serce takim zachowaniem, więc myślę, że i tak masz lepiej." More

00.
01.
02.
03.
04.
05.
06.
07.
08.
09.
⛄️
10.
:-(
12.
13.
14.
:-)
15.
16.
17.
18.
19.
xx
20
💓💓

11.

2.7K 192 61
By rawrrkidrauhl

NA SAMYM WSTĘPIE BAAAARDZO DZIĘKUJEMY ZA PONAD 10K WYŚWIETLEŃ!!

Był poniedziałkowy poranek, a pogoda zadziwiająco dopisywała, zważając na to, że był październik. Słońce świeciło, a chodniki, mimo kałuży z poprzednich dni, były chętniej deptane przez przechodniów, ponieważ nie musieli chować się w autach przed deszczem. Mimo iż to pierwszy i pewnie jedyny dzień ciepła w tym miesiącu, wszyscy zdążyli już pozbyć się swoich szalików i czapek, a spomiędzy połów płaszczów wystawały kolorowe koszulki, które nie były zasłaniane, poprzez zapięcie guzików. 

Gdy wybiła ósma, większość uczniów znalazła już swoje miejsce w ławkach i tylko nieliczni wchodzili spóźnieni do klasy. Lekcje zaczęły się według planu, a sale wydawały się pełniejsze niż zazwyczaj, a to za sprawą tego, że dzisiaj rozpoczynały się wybory na króla i królową balu, który zbliżał się wielkimi krokami. Ponadto już w środę miały zacząć się rozgrywki miejskie w koszykówce, a w piątek będą ich wyniki i będzie wiadomo, kto weźmie udział w finale stanowym, który odbędzie się tutaj, w Seattle. Już dawno w tej szkole nie działo się tak dużo na raz! Zawsze tak wielkie wydarzenia odbywały się w odstępie czasowym, ale nie tym razem. 

W tym całym zamieszaniu zabrakło Lily i Matta, którzy rozmawiali do późna, chcąc wyjaśnić to, czego nie wyjaśnili w sobotę. Chłopak o dziwo przyznał się do winy i tym razem było widać, że naprawdę żałował. Nawet pan Parker to zauważył i wynagrodził mu to, pokazując swoją dobroć i pozwalając spać na kanapie. Całkiem miła nagroda, nieprawdaż? Obiecał też usprawiedliwić im obojgu nieobecność na kilku pierwszych lekcjach. Ha, bonus!

Lily siedziała już przy stole, jedząc śniadanie, a Matt się ubierał. Billy pożyczył mu na dodatek koszulkę, a czyste bokserki dostał od dziewczyny, która wręczyła mu je z diabelskim uśmiechem, podczas gdy na jego twarzy malowało się zdziwienie, bo nawet nie wiedział, że podebrała mu bieliznę, ale nie przeszkadzało mu to. 

- Więc myślisz, że na pewno nic się nie stanie, jeśli nie masz zadania z francuskiego? - zapytała brunetka, gdy siedzieli w aucie chłopaka. - No wiesz, mogę ci je zro...

- Lily - przerwał jej, wzdychając. - Rozmawialiśmy o tym. 

- Po prostu nie chcę, żebyś dostał słabą ocenę czy coś - mruknęła i spojrzała przez okno, krzyżując ramiona, bo nie lubiła, gdy ktoś jej odmawiał.

- Kocham cię, wiesz? - Zerknął na nią i położył dłoń na jej udzie, które było okryte jedynie cienkim materiałem rajstop, ponieważ dzisiaj, za namową Matta, założyła spódniczkę. 

Lily odwróciła głowę w jego stronę i szeroko się uśmiechnęła w odpowiedzi, co odwzajemnił i mocniej ścisnął jej udo. Zabrał rękę, ponieważ musiał zmienić bieg, a już po chwili byli pod szkołą. Musieli kilka razy objechać parking, ponieważ na stałym miejscu Matta stał pojazd kogoś innego, a mianowicie motocykl. Dziewczyna widząc go, zagryzła wargę, by się nie zaśmiać, bo oczywiście wiedziała do kogo on należy.

- Kto, do cholery, zajął mi miejsce tym małym gównem? - warknął, po raz kolejny mijając ten nieszczęsny jednośladowiec. - Jak się dowiem kogo jest, to pożałuje.

- Oj, Matty, nie denerwuj się - zaświergotała Lily, bo chyba i na nią zaczęło działać słońce, chociaż niekoniecznie musiało być to dzięki pogodzie. - Tam masz miejsce! - Wskazała palcem na wolny postój, który właśnie ktoś zwolnił.

- Mamy dwadzieścia minut do następnej lekcji - oznajmił Matt, szukając jakiejś normalnej stacji w radiu, gdy już zaparkował.

Brunetka odpięła pasy i klęknęła na siedzeniu, odwracając się do tyłu i grzebiąc w plecaku chłopaka. Wyciągnęła z niego zeszyt od francuskiego i długopis. Gdy zapinała zamek, poczuła, że ktoś klepnął ją w tyłek.

- Matt! - wydarła się i uderzyła go w rękę. Zmarszczyła brwi, patrząc na niego groźnie, ale po chwili parsknęła śmiechem, ponieważ on ma naprawdę zabawną minę, gdy próbuje się z niej nie śmiać.

Uspokoili się i przestali żartować, i pomimo sprzeciwów Travisa, Lily zaczęła robić jego zadanie z języka, by chociaż w połowie je miał i najwyżej wytłumaczyłby się, że nie umiał. Nie starała się zbytnio, pisząc w zeszycie swojego chłopaka, ponieważ on sam miał niedbałe pismo, a byłoby podejrzane, gdyby nagle jego literki stały się kształtne i równe. Pomocą służył jej również on sam, ponieważ co chwilę ją zaczepiał i bawił się jej włosami, przez co nie mogła się stuprocentowo skupić, więc na pewno palnęła parę błędów, które były w stylu Matta.

- Ugh, zostały mi trzy przykłady - mruknęła, gdy usłyszała dzwonek, a na dziedzińcu zaczęli zbierać się uczniowie. 

- Jezu, Lily - jęknął i dosłownie siłą musiał zabrać jej zeszyt i długopis. - Chodźmy już. 

Wzięli swoje rzeczy z auta, które po tym zostało zamknięte za pomocą jednego przycisku na pilocie. Parker wlokła się z tyłu, ponieważ nie lubiła zostawiać niedokończonej pracy, nawet jeśli nie była jej. Matt stanął kilka kroków przed nią i złapał jej dłoń, znowu ruszając i nadając tępa dziewczynie. Ostatni raz się całując, rozeszli się pod swoje klasy, gdzie stali ich rówieśnicy.

Justin zauważając Matta, wywrócił oczami i dalej słuchał wywodu Ryana na temat dziewczyny, którą poznał na imprezie. Bieber również chciał się pochwalić przed przyjacielem, jakie laski wyrwał, ale... nic nie pamiętał. Nie wiedział nawet, jak znalazł się w domu, dlatego tylko przytakiwał, już nawet nie słuchając, co Butler miał do powiedzenia.

- I jestem gejem, a wczoraj się z tobą pieprzyłem.

- Mhm - mruknął, a po chwili oprzytomniał. - Chwila, co?!

Przyjaciel Justina tylko pokręcił głową i spojrzał na niego z politowaniem. Odpuścił sobie tłumaczenie mu wszystkiego od nowa, dlatego nic nie mówiąc, zarzucił plecak na jedno ramię i wszedł do sali, gdy zadzwonił dzwonek.

Justin faktycznie był trochę nieprzytomny i rozkojarzony, ponieważ naprawdę mało spał i w dodatku źle się czuł, bo jak podejrzewał - przeziębił się po jego przejażdżce z wilgotnymi włosami. Pomimo wcześniejszych planów, co do opuszczenia dzisiejszego dnia, rano zdecydował, że przyjdzie, bo tak. Prawdziwego powodu sam nie znał i nie widział sensu, może dlatego, że jeszcze dzisiaj nie widział Lily, ale po krótkim namyśle stwierdził, że dobrze zrobił, ponieważ miał dzisiaj pierwszy trening koszykówki po pół roku przerwy i musiał dzisiaj ogarnąć wszystkie zagrywki i taktyki na środowy mecz. 

Przez złe samopoczucie nie zauważył nawet, że od jakiegoś czasu nie widział się z Lils. Postanowił zadzwonić lub napisać do niej na przerwie, ponieważ martwił się o nią i nie chciał, żeby przegapiła nominacje na królową balu. Stevens bardzo zależało na koronie i od pierwszej klasy nie mogła się doczekać tego pamiętnego wydarzenia, jak z resztą większość dziewczyn. Wiedziała, że ma dużą konkurencję, ale wiedziała też, że ma równie duże, a nawet większe, wsparcie od przyjaciół. 

Zanim skończył o niej myśleć, drzwi od klasy się otworzyły i wpadła przez nie Stevens. Miała kręcone włosy, na co Justin zmarszczył brwi, bo mówiła coś o... trwałej? Nie był pewien, czy dobrze zapamiętał nazwę, ale tak czy siak nie spodziewał się, że to zrobi! Może to taka mała zmiana przed wyborami?

Dziewczyna zauważając, że chłopak się na nią gapi, uśmiechnęła się szeroko i do niego mrugnęła, po czym poszła na swoje miejsce, które było przed nim. Bieber już otworzył usta, by zacząć ją wypytywać o jej zniknięcie, ale wyprzedziła go i wystawiła rękę, dając znak, by przestał mówić.

- Opowiem ci na przerwie - powiedziała cicho, co by przypadkiem nauczyciel ich nie przyłapał na rozmowie.

- Tęskniłem. - Uśmiechnął się, pokazując zęby, a Lils wywróciła rozbawiona oczami i przyznała sama przed sobą, że też tęskniła.

Lekcja minęła o dziwo szybko, a Justin już siedział ze swoimi znajomymi na stołówce. Blondynka siedziała obok niego i trajkotała o podróży swojego życia, na którą zabrał ją jej tata. Przez ostatnie kilka dni była na wyspie, gdzie ciągle imprezowała, poznawała nowych ludzi i jak mówiła, szykowała się psychicznie do tych żniw, którymi było to całe głosowanie. Pomimo tak okrutnej nazwy, kochała to! Wiedziała jednak też, że dawne, płytkie przyjaźnie się rozpadną, a dziewczyny staną się swoimi wrogami.

- Na Ibizie było cudownie! - zakończyła swoją opowieść i patrzyła rozmarzona przed siebie, opierając brodę na dłoni i jedząc sałatkę.

- Mam nadzieję, że nie zdradzałaś mnie tam - zaśmiał się i szturchnął ją łokciem w żebra. Oczywiście, że go nie zdradzała, bo nawet nie są razem.

- Za kogo ty mnie masz?! - udawała oburzenie i przyłożyła dłoń do miejsca, gdzie powinno być jej serce. Nachyliła się i cmoknęła go w policzek, cicho dodając, by tylko on to usłyszał: - On był taaak seksownie opalony...

Justin parsknął rozbawiony i odsunął ją od siebie. Dokończyli jeść swój lunch i planowali, gdzie spotkają się przed imprezą halloweenową, która będzie w piątek, akurat po wynikach rozgrywek, więc idealnie! Pomimo, iż bal został odwołany, ta grupka znajomych nie zamierzała rezygnować ze swoich wcześniejszych planów, bo niby z jakiej racji?

Przez cały dzień Parker i Bieber się nie minęli, nawet się nie widzieli, więc chłopak nie miał okazji z nią porozmawiać. Lily może nawet go podświadomie unikała, ponieważ nadal było jej przykro i chciała się od niego odciąć. Zawsze tak robiła, gdy ktoś ją zranił, dlatego lubiła jeździć w takich momentach do taty, ponieważ mieszkał daleko od każdej osoby, której niemiłe słowa mogły ją zasmucić, a nikomu nie chciałoby się jechać przez całe Seattle, by ją przeprosić czy coś. Ponadto, wtedy też nie używała telefonu, bo jej ojciec przykuwał całą jej uwagę. W końcu widzą się tylko co dwa tygodnie, a to rzadko jak na najlepszych przyjaciół.

Matt i Lily wiedzieli, że Justin będzie na stołówce, więc nie podając konkretnego powodu sobie nawzajem, zdecydowali, że coś zjedzą w pobliskiej kawiarni. Przecież chłopak nie powie, że Bieber wkurza go dwa razy bardziej, ponieważ spędza czas z jego ukochaną, a dziewczyna nie przyzna się, że jego słowa wywarły na niej jakiekolwiek wrażenie.

Dzisiejszego dnia para była nierozłączna i co przerwę spotykali się pod salą któregoś z nich. Teraz siedzieli przy stoliku w kącie i śmiali się z nieudolnych podrywów kelnerki, która ich obsługiwała. 

- Więc chciałabyś przyjść dzisiaj na trening? - zagadnął Matt, zmieniając temat, ponieważ chciał, aby Lily była jego motywacją przed ważnymi meczami. Nie liczyło się już to, że nie był kapitanem; po prostu chciał dać z siebie wszystko, by poprowadzić szkołę do zwycięstwa. 

- Dzisiaj? - Skrzywiła się, ponieważ wiedziała, że będzie tam ktoś, kogo nie chciała spotkać. - Dobrze, ale tylko na godzinę. Muszę pomóc tacie przygotować obiad. Sam wiesz, że ma dwie lewe ręce - zakończyła, śmiejąc się, ponieważ to była prawda. Billy Parker był beznadziejnym kucharzem, jak i sknerą, ponieważ wolał jeść przypalone, rozwalone naleśniki, niż wydać kilkanaście dolarów na pizzę. 

No, może nie do końca prawda, ponieważ dzisiaj udało jej się go namówić na chińszczyznę, ale Matt nie musiał o tym wiedzieć, racja? Poza tym musiała jeszcze załatwić sprawy organizacyjne z panią Roberts, a to zajmie kolejną godzinę.

Gdy skończyli jeść, brunetka czekała na Matta przed kawiarnią, ponieważ jak się wytłumaczył: musiał skorzystać z toalety. Oczywiście. Nie było go już pięć minut i to nie tak, że mu nie ufała, ale chłopcy nie potrzebują tyle czasu w łazience, ile dziewczyny, prawda?

- Jestem. - Uśmiechnął się, całując ją w czoło. - Była straszna kolejka. - Skrzywił się i ją objął, uprzednio chowając do tylnej kieszeni jakąś karteczkę, czego Parker już nie zauważyła, tylko skinęła głową w zrozumieniu.

Po lekcjach była godzina przerwy przed treningiem, więc Lily spędziła trochę czasu z Shanem i Soph, ponieważ nie chciała przeszkadzać chłopakom w ich męskich rozmowach, które zawsze odbywali w wolnym czasie.

- W piątek po lekcjach wpadniemy do ciebie przygotować się na imprezę - powiedziała Soph, mieszając słomką swój owocowy koktajl. Byli w McDonaldzie, ponieważ Shane zarzekał się, że jeśli nie zje nuggetsów to umrze, a jakie przyjaciółki by na to pozwoliły? No właśnie!

- Co? Jaką imprezę? - Lily zmarszczyła brwi, bo pierwsze o tym słyszała i szczerze wolała, żeby oni też o niej nie wiedzieli, ponieważ wcale nie miała ochoty iść. - Śpię u taty - palnęła, mając nadzieję, że to zniechęci przyjaciół do odwiedzin.

- Yeaaah, to nawet lepiej! - zachwycił się Shane, żując kurczaka. - Impreza jest w tamtych okolicach.

- Zajmij się jedzeniem - parsknęła Soph, zamykając przyjacielowi buzię.

- Musimy iść? Nie lepiej zostać w domu i oglądać jakieś horrory? Zamówi...

- Nie. Już postanowione - przerwał chłopak i wskazał na nią palcem. - Jutro idziemy na zakupy. Mattowi ma stanąć na twój widok.

- Myślałam, że go nie lubisz.

- Bo nie. Po prostu chcę patrzeć, jak jego kutas będzie cierpieć w za ciasnych rurkach. - Wzruszył ramionami. Wepchał do buzi kilka frytek, które na pewno nie należały do niego, ale dziewczyny nie miały nic przeciwko.

- Jesteś obrzydliwy! - Wybuchnęła śmiechem razem z Soph, która opluła się shakiem. 

Kilka minut przed piętnastą wyszli z McDonalda, ponieważ Lily nie lubiła się spóźniać, a obiecała swojemu chłopakowi, że przyjdzie na jego trening, jej przyjaciele postanowili ją odprowadzić. W drodze planowali do jakich sklepów zajdą i jaki alkohol kupią, przy okazji Shane śmiał się ze swoich przyjaciółek, że jeszcze nie są pełnoletnie. Pożegnali się przed wejściem do szkoły i zostawili dziewczynę samą.

Westchnęła i weszła do szkoły, szybko ruszając w stronę sali gimnastycznej. Otworzyła drzwi, które zaskrzypiały, zwracając uwagę wszystkich na niej. Pierwszy spojrzenie, które odnalazła należało do Justina. Szybko odwróciła wzrok w poszukiwaniu swojego chłopaka, który stał z brzegu szeregu i się do niej uśmiechał.

- Dzień dobry? - przywitała się niepewnie, co zabrzmiało bardziej jak pytanie, ale trener tylko machnął ręką, by usiadła na trybunach, co od razu zrobiła. 

Starała się ciągle obserwować Matta i odwzajemniać uśmiechy, które jej posyłał. Zagryzła wargę, ponieważ nawet nie wiedziała, że jej chłopak aż tak dobrze gra i ma aż tak duże i widoczne mięśnie. Czując na sobie spojrzenie jeszcze jednej osoby, zaczęła bawić się nerwowo rąbkiem swojej spódniczki i wyjęła telefon, by sprawdzić godzinę. Jeszcze dwadzieścia minut, dam radę, pomyślała.

Na sali ciągle roznosiły się echem krzyki trenera i było widać, że sam był zestresowany i denerwował się razem z zawodnikami. Chciał przekazać im jak najwięcej wskazówek i, gdyby było to możliwe, umiejętności. Przez cały rok trenowali kondycję, ale w najważniejszym momencie zawsze wydaje się, jakby nadal była za słaba. Niestety w dwa dni nie da się jej polepszyć.

- Przerwa! - zarządził nauczyciel i nie czekając na reakcję chłopaków, wyszedł z sali.

Akurat wtedy minęła równa godzina od rozpoczęcia treningu, więc Lily wstała z ławki i zeszła z trybun. Kilkoro chłopaków przywitało się z nią, ponieważ Matt prawdopodobnie ich sobie kiedyś przedstawił, ale ona raczej nie trudziła się z zapamiętaniem ich imion. Stanęła na ostatnim schodku, ponieważ w jej stronę szedł chłopak. Objął ją w pasie i podniósł, znosząc ze stopnia, a dziewczyna się w niego wtuliła z uśmiechem. 

- Już idziesz?

- Mhm - mruknęła, ale nadal go nie puszczała.

Po dziesięciu minutach przerwa się skończyła, a zakochani musieli już ostatecznie się pożegnać. Travis wrócił do ćwiczeń, a Parker poszła piętro wyżej, by znaleźć nauczycielkę od zajęć artystycznych. 

Nie rozmawiały długo na temat balu. Zaledwie pół godziny, ale kolejne tyle pani Roberts opowiadała o wernisażu sztuki, które organizuje w ten piątek i nawet zaprosiła na niego uczennicę, jednak Lily miała już plany. Teraz chciała dziękować Shane'owi i Soph za zaplanowanie za nią piątkowego wieczoru, ponieważ nie lubi i nie umie kłamać nauczycielom, więc w innym wypadku skończyłaby na jakimś nudnym wydarzeniu ze swoją panią od zajęć artystycznych. 

O 17 wyszła przed szkołę, rozglądając się z nadzieją, że może Matt został dłużej lub coś, ale przecież on myśli, że Lily jest już w domu i gotuje obiad z tatą, więc nie miałby nawet po co na nią czekać. Przeklęła pod nosem i zapięła szczelniej kurtkę, którą chwilę wcześniej wzięła z szafki, ponieważ było zdecydowanie zimniej niż w dzień. Ruszyła przed siebie, kierując się na przystanek.

- Lily! - Usłyszała krzyk, ale w tej samej chwili zauważyła, że jej autobus już jest, a kolejny będzie za godzinę, więc ignorując tamtą osobę, zaczęła biec. 

Drzwi pojazdu się zamknęły, ale nadal stał, więc zdążyłaby gdyby kierowca ją zauważył lub przycisnęłaby przycisk. Ale nie zdążyła. Ktoś złapał ją za rękę, zatrzymując ją i odwracając do siebie.

- Uciekasz ode mnie?

- W tej chwili autobus uciekł przede mną! - krzyknęła zła, a gdy zorientowała się kto ją zatrzymał, jej złość przybrała na sile. 

- Mogę cię podwieźć.

- Nie jadę do domu.

- Wiem, jedziesz do taty.

- Co? - Zmarszczyła brwi, bo skąd Justin miałby wiedzieć, że jej rodzice mieszkają osobno.

- Byłem wczoraj u ciebie.

- Po co? - burknęła i potarła dłonie, ponieważ zawiał mocniejszy wiatr, przy okazji rozwiewając jej włosy, które naszły jej na twarz.

- Chciałem porozmawiać. - Delikatnie odgarnął kosmyki jej włosów, które zasłaniały jej widoczność.

- Nie możesz mówić jaśniej? Te wszystkie informacje dałoby się zawrzeć w jednej wypowiedzi. - Wywróciła oczami, ale momentalnie ugryzła się w wewnętrzną stronę policzka, ponieważ może w końcu znajdzie mózg

- Możemy... Możemy gdzieś pójść? - Potarł się po karku, bo zdawał sobie sprawę z tego o czym w tej chwili pomyślała dziewczyna, a to mu nic nie ułatwiało.

- Nie, ja... - Rozejrzała się, szukając jakiegoś punktu zaczepienia, który mógłby wybawić ją z opresji. - Ja czekam na autobus.

- Okay, więc posłuchaj mnie - zaczął niepewnie i nawet nie zauważył, kiedy chwycił ją za nadgarstki. - Przepraszam, zachowałem się jak dupek i wiem, że możesz nie mieć ochoty ze mną rozmawiać, ale... Ale potrzebuję cię i może ty mnie chociaż w małym stopniu też potrzebujesz, i nie wiem. Nic mnie nie usprawiedliwia, nawet to, że miałem beznadziejny humor, spieszyłem się i pokłóciłem się z mamą. Wiesz, chyba wtedy oboje nie mogliśmy obejść się bez siebie nawzajem, ale nie sądziłem, że tylko z tobą tak dobrze mi się rozmawia. 

- To... To jest okay, nic się nie stało - mruknęła, nie wiedząc co powiedzieć, ponieważ nie spodziewała się takich słów i to po Justinie.

- Więc już jest między nami jak dawniej? - zapytał dla pewności.

- Tak, zdecydowanie. - Uśmiechnęła się lekko, a Justin wystawił jej pięść, by przybiła mu żółwika. Spojrzała na niego rozbawiona i tak po prostu stanęła na palcach, przytulając się do niego. 

- Więc nadal chcesz czekać godzinę na autobus, który prawdopodobnie nie przyjedzie, czy cię podwieźć? 

- Uh, ta - zaśmiała się i zrobiła się czerwona, bo nakrył ją na kłamstwie.

- Musimy przejść się kawałek do centrum, bo przed treningiem go tam zostawiłem.

Lily skinęła głową i oboje ruszyli w stronę bardziej ruchliwej ulicy. Rozmawiali na przypadkowe tematy, ponieważ na razie postanowili nie poruszać ich sobotnich problemów, które prawdopodobnie już minęły albo ucichły przed burzą.

Mijali wystawy sklepowe i Parker korzystając z okazji, postanowiła wstępnie rozejrzeć się za sukienką na bal, ale musiała obgadać z Mattem kolor jego krawatu i inne typowe sprawy z tym związane. 

- Okej, zostawiłem motor po drugiej stronie, ale od przejścia jest do niego za daleko, przebiegniemy tędy? - Justin zwrócił się do dziewczyny. - Lily?

Chłopak obejrzał się za siebie i zaśmiał pod nosem zauważając, że zgubił przyjaciółkę przy jednej z wystaw kina. Włożył dłonie do kieszeni i podszedł do Lily, która oglądała plakaty reklamujące filmy.

- Oglądałeś już? - Spytała wskazując na plakat Gwiezdnych Wojen.

- Miałem zamiar poczekać, aż będzie w necie.

- A masz może, uh, teraz trochę czasu? Seans jest za dziesięć minut, a nikt z moich znajomych nie chciał na to iść.

- Parker, czy ty właśnie proponujesz mi randkę? - Dziewczyna parsknęła śmiechem widząc minę Justina.

- Zapomnij, pójdę sama.

- Przecież żartowałem! - Zaśmiał się i sprawdził zawartość swoich kieszeni. Nie powiedział nic więcej, tylko otworzył przed Lily drzwi, na co ta szeroko się uśmiechnęła i szybko weszła do kina.

Po długim przekonywaniu Justina, ustalili, że on kupi bilety a Lily popcorn i coś do picia. Rozdzielili się i zajęli oddzielne kolejki.

Po kilku minutach wchodzili już na salę.

- Jakie mamy miejsca? - Dziewczyna spytała wpychając sobie do buzi garść popcornu, który trzymała.

- Kanapy na samej górze. Mogą być? Nie byłem pewny jakie chcesz, a byłaś za daleko i...

- Daj spokój, są dobre - Zaśmiała się, zabierając od chłopaka bilet, by sprawdzić numerek ich miejsca, co nie było potrzebne, zważając na to, że cały rząd był pusty.

Reklamy już się zaczęły, dlatego postanowili zająć miejsca na środku. Najwyżej przesiądą się kiedy ktoś jeszcze przyjdzie.

- Przez ciebie będę musiała oglądać ten film jeszcze raz! - Brunetka uderzyła Justina w ramię, gdy wychodzili z kina.

- Bo?

- Nie dałeś mi się na nim skoncentrować!

Na sali, poza ich dwójką, była tylko para z dzieckiem, dlatego Justin pozwolił sobie na dokuczanie jej głośnymi komentarzami na każdą scenę, wyjadaniem jej popcornu i wyrzucaniem tych karmelowych ziarenek za siebie, siorbaniem colą lub dźganiem jej w brzuch.

- Bo to wcale nie było takie interesujące, jak miało być.

- Ugh tylko nie zaczynaj znów marudzić. - Lily spojrzała na niego morderczym wzrokiem, po czym ruszyła w stronę przejścia dla pieszych.

Kilka minut później byli już przy jednośladowcu należącym do Justina. Chłopak włożył kluczyk do stacyjki i pomógł dziewczynie wejść na motor. Sam zajął swoje miejsce, po czym zaczął jechać, instruowany przez Lily.

Justin zaparkował na podjeździe. Pomógł brunetce zejść na ziemię. Patrzyli się na siebie przez chwilę, po czym dziewczyna przerwała niezręczną chwilę.

- Może ten, no, masz może ochotę wejść czy coś? -  Słysząc swoją składnie, mentalnie walnęła się dłonią w czoło. Byli tylko przyjaciółmi, więc czemu denerwowała się pytając go o tak głupią sprawę?

- A twój tata?

- Co z nim? Jest fajny.

- No czy nie wiem, nie ma nic przeciwko, albo coś.

- Przeciwko czemu? - Parsknęła śmiechem.

- Okej, nie wiem. Właściwie na chwilę mogę wejść. - Uśmiechnął się, chowając kluczyki do kieszeni. Lily odwzajemniła uśmiech i chwilę później byli już w domu.

- Jestem! - Krzyknęła z przedpokoju, zdejmując buty.

- Raczej jesteśmy. - Zauważył Billy, pojawiając się przy nich.

- Ta. - Wymamrotała prostując się. - Justin, to jest Billy, mój tata i tato, to jest Justin, mój.. przyjaciel.

Ojciec dziewczyny uścisnął dłoń chłopaka, który z początku był bardzo zestresowany, jakby poznawał rodzica swojej dziewczyny, czy coś. Jednak pół godziny później wszyscy siedzieli w salonie oglądając ważny mecz, kwalifikujący ich ulubioną drużynę do światowych rozgrywek.

Billy od razu polubił Justina zaczynając od tego, że mieli te same ulubione drużyny sportowe, poprzez podobne poczucie humoru, kończąc na tym, że.. No tak. Oboje nie lubili Matta.

- Czy możecie przestać naśmiewać się z niego przy mnie? Tak jakby jestem jego dziewczyną? - Lily uderzyła ich poduszką. - Przy okazji, dlaczego nasze rozmowy zawsze kończą się nabijaniem z Matta?

- Oj, Lily. Nic nie poradzimy na to, że jest najlepszym tematem żartów. - Billy parsknął śmiechem, a Justin poszedł w jego ślady.

- Jesteście beznadziejni. - Lily wywróciła oczami, po czym wstała z kanapy i odstawiła na stolik miskę po chipsach. Zupełnie ignorując tatę i przyjaciela, poszła na górę, gdzie wzięła błyskawiczny prysznic. Przebrała się w swoją ulubioną piżamę. Weszła do swojego pokoju ze szczotką w ręku i usiadła na podłodze przed lustrem. Spojrzała na swoje odbicie i..

- JUSTIN IDIOTO, PRZESTRASZYŁEŚ MNIE! - pisnęła zauważając odbicie chłopaka za sobą.

Justin tylko parsknął śmiechem i poprawił się na łóżku.

- Przepraszam. - Wymamrotał śmiejąc się. - Chciałem tylko chwilę pogadać zanim wyjdę. - Dodał kiedy się uspokoił.

Dziewczyna usiadła obok niego, zaraz po po tym jak uczesała włosy.

- Coś się stało?

- Nie. Albo tak.. Znaczy, chciałem tylko pogadać o tym, o czym chciałem gdy ostatnio do Ciebie dzwoniłem.

Lily wstała i zgasiła światło, po czym z powrotem zajęła miejsce obok przyjaciela, który spojrzał na nią niepewnie.

- W ciemności lepiej się zwierza. - Wzruszyła ramionami.

Rzeczywiście, przy zgaszonym świetle chłopak czuł się o wiele lepiej i swobodniej opowiadał Lily całą sytuację.

Robili to co każdej nocy. Szczerze rozmawiali, tym razem siedząc obok siebie i nawet patrząc sobie w oczy.

Nie spostrzegli kiedy wskazówki zegara zaczęły wskazywać dwudziestą drugą. Chłopak zerwał się z łóżka.

- Powinienem się zbierać. Dzięki za, no wiesz.. - Uśmiechnął się zakłopotany. Pod wpływem chwili zdecydował się nachylić i przytulić dziewczynę.

Lily podniosła się i odprowadziła Justina do drzwi.

- Jest już dość późno, jeśli chcesz możesz u nas przenocować. Mamy wolną kanapę. - Billy znikąd pojawił się w przedpokoju, potęgując zakłopotanie Justina swoim pytaniem.

Chłopak uprzejmie podziękował i wyszedł, uprzednio żegnając się z domownikami.

- Lubię go. - Podsumował Parker, kiedy jego córka zamykała drzwi.

- Ta, ja też - Lily mruknęła pod nosem.

__

Z góry przepraszamy za poślizg z dodaniem rozdziału. Od jakiegoś czasu staramy się je systematycznie dodawać w każdą sobotę, dlatego w te dni, oficjalnie możecie spodziewać się nowych rozdziałów.

Przypominamy o twitterze, gdzie możecie pisać, chwalić, żalić, komentować ff, używając hashtagu #OOTNff

Ponad to, chyba teraz możemy zadać, od dawna nurtujące nas, pytanie: #teamJustin czy #teamMatt? Czekamy na Wasze komentarze, które, swoją drogą, uwielbiamy czytać.

Z&M

Continue Reading

You'll Also Like

57.9K 1.2K 56
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
14.2K 1K 34
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
61K 2.1K 122
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
10.7K 964 20
Wielka przygoda z dramą w tle. Charlie, uczestniczka z Polski, wchodzi w świat Eurowizji z przytupem. Jest pewna siebie, ciesząc się z tego wielkiego...