[T] Love in a time of a Zombi...

By A-miss

7K 632 59

Zegar tykał nieubłaganie, wskazując na zbliżającą się godzinę zagłady. Po upadku Voldemorta wielu myślało, że... More

Rozdział 1 - Uwolnienie
Rozdział 2 - Projekt 'Gwiazdka'
Rozdział 3 - Zaufanie
Rozdział 4 - Wyspa Taransay
Rozdział 5 - Zrozumienie
Rozdział 6 - Złotowłosa
Rozdział 7 - Większe dobro
Rozdział 8 - Najlepiej zaplanowane misje
Rozdział 9 - Bezpieczeństwo
Rozdział 10 - Podejrzliwość
Rozdział 11 - Decyzje
Rozdział 12 - Niezbędne rzeczy
Rozdział 13 - Konflikt
Rozdział 14 - Kraina Żywych
Rozdział 15 - Trzymając się za ręce
Rozdział 16 - Armada
Rozdział 17 - Podpalić stos
Rozdział 18 - Zasady
Rozdział 19 - Przetrwanie
Rozdział 20 - Wszyscy Razem
Rozdział 21 - Ryzyko zawodowe | część 1
Rozdział 22 - Ryzyko zawodowe | część 2
Rozdział 23 - Przebudzenia
Rozdział 24 - Szanse
Rozdział 25 - Ekspozycja
Rozdział 26 - Najazdy
Rozdział 27 - Interwencja
Rozdział 28 - Prawda
Rozdział 29 - Wymiana
Rozdział 30 - Śmierciożerca
Rozdział 31 - Początek
Rozdział 32 - Draco
Rozdział 33 - Wolność | część 1
Rozdział 35 - Strategia
Rozdział 36 - Alexander Amarov
Rozdział 37 - Hermiona Granger
Rozdział 38 - Obietnice
Rozdział 39 - Wyprawa
Rozdział 40 - Ryzyko kontrolowane

Rozdział 34 - Wolność | część 2

116 10 3
By A-miss

- Bogu niech będą dzięki! Jesteś teraz na Statku Rozrywek? - nadał Belikov przez radio, kiedy Draco się zameldował.

- Co się stało? - rozległ się głos Zabiniego – Nie brzmisz za dobrze.

- Lekkie dźgnięcie nożem, nic strasznego.

Draco zmniejszył głośność i pozwolił dwóm mężczyznom wygłaszać tyrady przez radio, podczas gdy on opatrywał ranę w bicepsie czarną taśmą izolacyjną. Cała lewa strona jego swetra była przesiąknięta krwią. Drżenie w jego głosie było nie do uniknięcia, ale adrenalina wystarczyła, by utrzymać go w pełnym skupieniu.

- Marina i jej ludzie są na pokładzie. Nadaliśmy transmisję do floty. Od tego czasu wiadomości przychodzą bez przerwy. Panuje chaos - podsumował Zabini.

- Zauważyłem.

Gdy tylko ogłoszono komunikat, robotnicy "Gwiazdy Porannej" usiłowali dostać się na łodzie transportowe, pragnąc wrócić do swoich rodzin, przebywających na innych statkach. W tym momencie nie było potrzeby się ukrywać. Draco biegał po korytarzach, od czasu do czasu (i boleśnie) wpadając na kogoś. Mijające go osoby nie miały ochoty go zatrzymywać ani o cokolwiek wypytywać.

Po opatrzeniu rany, Draco wstał, odłożył pistolet i chwycił za półautomatyczny karabin. Poprawił pasek i sprawdził, czy broń jest odbezpieczona.

- Teraz idę do ładowni.

- Słuchaj, jeszcze nie jest za późno, żeby wrócić...

Draco wyłączył radio.

Przy wejściu do ładowni stał tylko jeden, młody strażnik. Krzyczał do krótkofalówki po francusku. Draco rozpoznał głos, który mu odpowiadał - Renauld. Grubas był w trakcie obiecywania strażnikowi 400% wzrostu racji żywnościowych, jeśli pozostanie na swoim posterunku, więc strażnik postanowił zostać.

Pierwsi zobaczyli go więźniowie stojący za metalowym ogrodzeniem. Była tam wąska brama, mocno zamknięta na kłódkę. Skończył się czas skradania się i milczenia. Draco podszedł do strażnika z karabinem w górze. Młody mężczyzna pocił się tak obficie, że wyglądał, jakby złapała go ulewa.

- Stój! – rozkazał - Nie ruszaj się, bo będę...

Draco nie wahał się ani chwili. Strzelił w jego czoło.

- Strzelał - dokończył.

Strażnik przewrócił się. Draco odpiął ogromny pęk kluczy od jego pasa i otworzył wrota do ładowni. Więźniowie pozostali jednak w środku, a na ich twarzach malowała się niepewność. W końcu z tłumu wyłoniła się osoba, którą Draco od razu rozpoznał, mimo że wyglądała jak chodzący szkielet. Była to Rosmerta, dawna gospodyni Trzech Mioteł.

- Nazywam się Draco Malfoy.

- Tak, widzę. Przez chwilę myślałam, że to twój ojciec przyszedł nas odwiedzić – powiedziała z drżącym uśmiechem - Widzieliśmy, jak inni strażnicy opuszczają swoje posterunki. Opowiesz nam, co robisz?

Draco skinął głową.

- Przejmujemy flotę, proszę pani.

- My, czyli kto? Widzę tylko ciebie, Śmierciożercę, podobno przebywającego wygodnie na statku Amarova.

- Jeszcze jeden statek nam pomaga. Zneutralizowaliśmy ładunki wybuchowe, które przetrzymywały wielu Mugoli jako zakładników i już przejęliśmy statek Amarova.

Mimo masowego opuszczenia załogi, martwego strażnika i otwartej bramy, Rosmerta pozostawała sceptyczna. Draco wyjął krótkofalówkę.

- Zabini, jesteś tam? Przyślij Kasjopeję.

Odpowiedź Blaise'a była niemal natychmiastowa.

- Co się dzieje, Malfoy?

- Jestem w ładowni, ale chcę, żebyś zapewnił panią Rosmertę, że nie jestem częścią jakiejś chorej gry Amarova - Draco podał jej krótkofalówkę.

- Rosmerta, tu Blaise Zabini. Posłuchaj Malfoya. Jest tak, jak mówi.

Słysząc jego głos, Rosmerta podniosła drżącą rękę do ust. Jej oczy wypełniły się łzami.

- Blaise! Dobrze się czujesz? - powiedziała do krótkofalówki – Zakładaliśmy najgorsze, kiedy cię zabrali.

- Nic mi nie jest.

- A Henry?

- Obaj jesteśmy bezpieczni. Proszę, pomóż Malfoyowi. Od tego może zależeć powodzenie naszej misji.

Oddała krótkofalówkę Draconowi, a jej niepewność zastąpiła determinacją.

- Czego potrzebujesz?

Draco już opróżniał swój plecak, rozkładając broń i amunicję na ziemi.

- Mam mugolską broń i chciałbym, żebyście ją wzięli, aby się bronić.

Zgłosiło się kilku więźniów, głównie mężczyzn. Wyraz ich twarzy wahał się od strachu do wściekłości. Bardziej pewni siebie chwycili za broń.

- Wyprowadźcie wszystkich na pokład i strzelaj do każdego, kto stanie wam na drodze. Kiedy będzie już bezpiecznie, przypłynie Kasjopeja.

Chciał odejść, ale Rosmerta złapała go za ramię. Wyglądała na zbolałą.

- Zabrali Padmę Patil kilka godzin temu. Strażnicy powiedzieli, że w Jamie rozpoczęła się gra.

- Wiem.

Zawahała się, aby po chwili kontynuować.

- Zdaję sobie sprawę, że jest tylko jedną z wielu, które można uratować, ale Padma zrobiła dla nas bardzo dużo przez ostatnie tygodnie. Pan Zabini i jego żona opiekowali się nami najlepiej, jak mogli, ale potem zniknęli. Dostaliśmy Padmę i jesteśmy za nią bardzo wdzięczni. Uratowała wiele istnień...

- Pomogę jej, Rosmerto.

Przytuliła go niezręcznie.

- Dziękuję.

Zanim Draco wyszedł przez bramę, jedna trzecia najsprawniejszych więźniów już się wydzierała, kierując się ku schodom, które miały ich zaprowadzić na pokład. Draco udał się na przeciwległy koniec ładowni, gdzie znajdowały się pozostałe cele.

W jednej z nich czekał Felix Wallen.

🔵 🔵 🔵

- O nie. Zmiana planu.

- Tak - zgodziła się Hermiona, dołączając do Padmy na przeciwległym końcu Jamy, oddalając się od włazu.

Okaz Jedenaście i Dwanaście byli zwyczajni – w fazie rozkładu, nieustępliwi, ale powolni. Kolejne dwa, które się ukazały, znacznie się od nich różniły. Poruszali się szybciej, w dodatku wydawało się, jakby posiadali określony cel.

Kobiety stały razem, z bronią w ręku, przesuwając się wzdłuż ścian areny i obserwując nowe stworzenia. One również stały blisko siebie, co było niezwykłym zachowaniem zombie. Jedna z nich była kobietą, wciąż ubrana w koszulę nocną, która prawdopodobnie kiedyś była biała. Drugim był nastolatek - duży i w tak doskonałej formie, że mógłby uchodzić za świeżo zmarłego. Byli nienaturalnie nieruchomi, co było naprawdę upiorne, a ich oczy były skupione na Padmie i Hermionie w sposób, w jaki normalny zombie nigdy by tego nie zrobił.

- Co oni robią? - szepnęła Padma – Nie atakują.

- Obserwują – podsumowała ponuro Hermiona.

- Czarodziejskie zombie?

- Tak myślę.

- Hermiono, brama się nie zamyka...

Trzy kolejne stworzenia przemieszczały się ociężale, zanim właz w końcu się zamknął.

- Merlinie, co robimy?

Hermiona podeszła do jednego z wolniejszych stworzeń i wbiła mu w podbródek koniec maczety. Ostrze znalazło się na czubku głowy.

Trzynaście.

- Przeżyjmy.

🔵 🔵 🔵

Miał co prawda klucze do celi, ale pomyślał, że Wallen mógłby czerpać satysfakcję z przestrzelenia zamków.

Felix był w kiepskim stanie. Szybkie zdrowienie po atakach, ze względu na likantropię było zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Draco widział poważne blizny, które potrzebowały jeszcze trochę czasu, aby zniknąć. Nietypowy sposób, w jaki blizny zdawały się owijać wokół jego kończyn, prawdopodobnie oznaczał, że większość tortur została zadana, gdy był pod postacią wilkołaka. Była w tym jakiś rodzaj litości. Wallen był odziany jedynie w brudne łachmany, a w celi nie było łóżka, krzesła, ani nawet koca. Do jego celi wrzucano jedzenie, tak jak karmi się zwierzę w klatce. Na zewnątrz celi były narzędzia używane do znęcania się nad nim: poganiacz bydła, sznury i łańcuchy, z których część była poplamiona krwią. Amarov chciał jedynie wykorzystać Wallena jako rozrywkę.

Draco pchnął bramę z większą siłą, niż było to konieczne.

- Dasz radę iść?

- Mógłbym latać - westchnął Wallen, patrząc na swego byłego kolegę z niekłamanym zdumieniem – Jesteś prawdziwy?

Draco wyciągnął rewolwer. Po przeładowaniu i odbezpieczeniu włożył go w ręce Wallena.

- Tak prawdziwy, jak to możliwe. O przechwyceniu floty pod nosem Amarova już wszyscy wiedzą, poza tym istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że Hermiona i Padma znajdują się obecnie w Jamie.

- A więc on jeszcze żyje. Szkoda - mruknął Wallen – Idziesz teraz po dziewczyny?

- Granger obdarłaby cię ze skóry, gdyby usłyszała, że mówisz o nich dziewczyny.

Wallen otrzeźwiał.

- Hermiona Granger może wziąć moją skórę i wszystko, co zechce. Wiem, co zrobiła dla mnie i Vadima w Jamie. To było niezwykle odważne.

- Ta kobieta ma skłonności do lekkomyślnej odwagi. Powiedziałem więźniom, żeby wyszli na pokład. Załoga Kasjopei wkrótce przeniesie wszystkich na drugą stronę. Pozostali ludzie Amarova wciąż mogą okazać się problemem. Podobnie jak on sam.

- Oczywiście.

- Bądź ostrożny - powiedział Draco.

Zignorował korytarz prowadzący na schody i pozostałe poziomy statku i zamiast tego pobiegł dalej na tyły ładowni, gdzie kiedyś zabrała go Padma.

- Malfoy, zaczekaj! - zawołał Wallen - Jeśli idziesz do Jamy, to w ten sposób nie dostaniesz się na arenę!

Draco odpowiedział, nie oglądając się za siebie.

- Idę tam, ale nie przez arenę.

🔵 🔵 🔵

Czternaście, piętnaście, szesnaście.

Padma dyszała, leżąc na ziemi. Co prawda numer Szesnaście leżał obok niej, pozbawiony głowy, ale to spotkanie drogo ją kosztowało. Płakała z wyczerpania.

- Padma! - zawołała Hermiona, choć jej głos był zachrypnięty od krzyków.

Udało jej się dźgnąć jednego z czarodziejskich zombie w klatkę piersiową metalową rurą, ale to tylko go spowolniło. Wracał, warcząc i drapiąc zaciekle wystający metalowy pręt tkwiący w jego mostku. I za każdym razem, gdy Hermiona zwracała na niego uwagę, drugi czarodziejski zombie atakował. Zaatakował ją z boku, próbując złapać za długie włosy lub kombinezon.

Odwrócenie się plecami do któregokolwiek z nich byłoby samobójstwem, więc Hermiona dała się osaczyć, wymachując dziko maczetą za każdym razem, gdy zbliżało się któreś ze stworzeń. Miały wyczucie, aby pozostać poza zasięgiem, w przeciwieństwie do normalnych zombie, które od razu weszłyby w strefę ognia. Jej mięśnie ramion były w agonii.

- Hermiona... - zaczęła Padma, podnosząc się na nogi.

- Nie ruszaj się!

Zombie zrobił krok do przodu, niemal celowo wszedł w zamach maczety Hermiony. Ostrze chwilowo się zablokowało. Hermiona ciągnęła z całej siły, na jaką było ją stać. Metal niespodziewanie roztrzaskał się, a jego kawałki rozsypały na arenę, pozostawiając Hermionę trzymającą bezużyteczną rękojeść.

Upuściła go.

Padma znów zawołała ją po imieniu. Umysł Hermiony chciał zareagować, ale jej ciało nie było w stanie. Umieranie było czymś, co mogła zrobić. A w ich obecnym położeniu istniała szansa, że mogłoby to uratować Padmę.

Hermiona zamknęła oczy. Poczuła, jak jedno ze stworzeń gwałtownie ciągnie ją za włosy, odsłaniając gardło. Szponiaste dłonie szarpały jej kombinezon, sfrustrowane barierą oddzielającą go od jej ciała. Wkrótce jednak przedrze się i rozerwie ją na strzępy.

Tak się jednak nie stało. Drżące ręce puściły ją i upadła na bok. Zobaczyła, że Padma skupiła na sobie całą uwagę zombie. Zrobiła sobie głębokie nacięcie w ramieniu, przy użyciu jednego z odłamków maczety Hermiony. Stała przy włazie i nieprzerwanie krwawiła na podłogę.

- Nie – wychrypiała Hermiona - Nie, nie, nie...

Padma spojrzała na nią.

- Przeżyj - zdążyła wymamrotać, zanim dwa zombie rzuciły się na nią.

Hermiona usłyszała krzyki Padmy. Czuła, jak każdy krzyk agonii przebija się przez jej zakończenia nerwowe. Hermiona podniosła się na kolana, a poczucie osamotnienia, szoku i bezradności było tak dotkliwe, że czuła się, jakby stała poza swoim ciałem.

🔵 🔵 🔵

Ból zranionego ramienia był silny, ale do zniesienia. Do tej pory z górnych pokładów nie dochodziły żadne strzały, co oznaczało, że żaden z więźniów nie został zmuszony do użycia broni. W tym momencie tylko najlepiej opłacani pracownicy pozostaną lojalni wobec Amarova. Każdy, kto miał rodzinę, spieszył się, aby ją znaleźć, a każdy, kto tkwił we flocie z powodu gróźb i przymusu, był teraz potencjalnym sojusznikiem. Draco podejrzewał, że tych osobników są setki.

Dotarł do odcinka znajdującego się bezpośrednio nad Martwą Strefą. Nie potrzebował latarki - dźwięki i zapach były wystarczającym punktem orientacyjnym. Ścianki zaskrzypiały złowieszczo, ale tym razem musiały utrzymać tylko jego ciężar, a nie jego, Padmę i zmarłego Igora. I nic dziwnego, że uwięzione zombie wydawały z siebie rozdzierający hałas. Otwieranie i zamykanie włazu doprowadzało je do szału.

Ostrożnie zbliżając się do zapadniętego odcinka kanałów, sięgnął do plecaka i wyjął pozostałe koktajle Mołotowa. Nie wiedząc, ilu strażników stacjonuje na arenie, wejście na trybuny i otwarcie ognia wiązało się z dużym prawdopodobieństwem porażki. Mądrzejszym sposobem na pomoc Hermionie i Padmie było wyeliminowanie ich obecnego zagrożenia – Zombie.

Oczywiście istniała możliwość, że jest już za późno... Ale takie myślenie nie przyniosłoby nikomu nic dobrego, zwłaszcza jeśli Hermiona i Padma żyły i potrzebowały pomocy.

Poczuł, jak rana w jego ramieniu otwiera się, powodując, że świeża krew zaczęła spływać po jego ramieniu. Zombie znajdujące się najbliżej kanałów warczały, wyczuwając go. Znajomy brzęczyk na arenie zabrzmiał w chwili, gdy Draco rzucił koktajlem Mołotowa. W jednej chwili prawie cała strefa przechowująca stworzenia stanęła w płomieniach. Stworzenia obijały się o siebie, ułatwiając rozprzestrzenianie się ognia. Jęki zamieniły się w skomlenie i pojawiły się mdłe, mokre, skwierczące dźwięki, gdy intensywny żar pochłaniał kolejne Zombie.

Brzęczyk ucichł i drzwi włazu otworzyły się.

W oddali, na arenie zaśmieconej ludzkimi szczątkami, Draco zobaczył Hermionę. Klęczała, ubrana w gruby, żółty kombinezon. Jej twarz i długie włosy były mokre i pokryte brudem. Patrzyła z beznamiętnym, całkowicie pokonanym wyrazem twarzy, jak dwa, zdezorientowane, płonące okazy wymykają się z przechowalni i wychodzą na arenę.

Właz ponownie się zamknął.

🔵 🔵 🔵

Brzęczyk rozbrzmiał, ale Hermiona nie była w stanie się nim przejmować. Nic w niej nie zostało: nic, co byłoby ludzkie. Właz otworzył się, a ona, odrętwiała do szpiku kości, mogła tylko patrzeć, jak coś, co wyglądało na płonące zombie, zataczało się na arenę.

Wspomnienie wyrwało się z mrocznego miejsca w jej głowie. Pochodziło ze szpitala w Welwyn, kiedy Kowboj powiedział im, żeby nigdy nie podpalali Zombie.

- To będzie jak pogoń za płonącymi piniatami – ostrzegł.

Wyglądało na to, że nieżyjący już Agent Richards się mylił. Płonące Zombie były obezwładnionymi Zombie. Dwójka, która weszła na arenę, zrobiła zaledwie kilka kroków, zanim upadła na ziemię, krzycząc i drżąc, gdy płonęły.

Właz zamknął się, odcinając Jamę od czegoś, co wyglądało jak wir ognia. Ciepło było tak intensywne, że miała wrażenie, jakby gotowała się skóra na jej twarzy. Zastanawiała się, czy cały świat płonie. Rozległy się alarmy, nad areną uruchomiono systemy zraszaczy. Właz już się nie otworzy ani dla niej, ani dla nikogo innego.

Hermiona usiadła na ziemi, ze świadomością, że ktoś wszedł do Jamy. Siedziała tam, wpatrując się w swoje dłonie, obserwując, jak brud i krew spływają z nich.

Na całym świecie nie było wystarczającej ilości wody, żeby to wszystko zmyć - pomyślała.

Alexander Amarov oddał kilka strzałów w kierunku Zombie, które wciąż żywiły się Padmą, a dwa kolejne w drgające, parujące, spalone stworzenia, po czym podszedł do Hermiony.

Chwycił ją i podniósł na nogi.

- Jesteś ugryziona? - zapytał, potrząsając nią lekko.

Wpatrywała się w niego.

- Odpowiedz mi! Jesteś ranna?

Woda przykleiła jego koszulę do skóry. Mogła dostrzec zarys urządzenia do biofeedbacku na jego klatce piersiowej.

- Ty to zrobiłeś – szepnęła, podnosząc wzrok – To wszystko.

Wpatrywał się w nią z czymś w rodzaju ulgi i troski. Mężczyzna troszczył się o nią, na swój własny, pokręcony sposób.

- To nie moja robota. Straciłem swój statek i większość floty. Wygląda na to, że niektórzy byli dość zajęci podczas mojej nieobecności.

Chciała wiele powiedzieć, ale nie potrafiła przywołać słów. Jedyne, co mogła zrobić, to wpatrywać się w pistolet w jego dłoni. Zauważył to.

- Nie wierzysz mi? - zapytał ją łagodnie. Coś potężnego przesunęło się za jego ciemnoniebieskim spojrzeniem – Myślisz, że umieściłbym cię tutaj, żebyś umarła w ten sposób?

Ich uwagę przykuł jęk. Hermiona nie musiała patrzeć, żeby wiedzieć, że to Padma. Przygryzła wargę, próbując powstrzymać krzyk, który, jak się obawiała, nigdy się nie skończy, jeśli go wypuści.

- Mógłbym jej pomóc... Jeśli chcesz – powiedział Amarov.

U ludzi takich jak on zawsze chodziło o władzę i wpływy. Jeśli Padma mogła zostać uratowana, to powinna zostać uratowana. To, czym nigdy nie powinna się stać, było kartą przetargową.

Uwaga Amarova była całkowicie skupiona na Hermionie. Zaklął, po czym wziął jej rękę i owinął ją wokół swojej broni. Przyłożył lufę do piersi, do swojego serca.

- Zaufaj mi - szepnął.

Wszystko, co musiała zrobić, to pociągnąć za spust. To było tak bardzo proste. Zabić potwora, który skrzywdził ludzi, których kochała, który przyniósł tyle bólu i nieszczęścia światu, który i tak był pogrążony w koszmarze na jawie. Urządzenie do biofeedbacku zamrugało szybko, w znacznie szybszym tempie niż kiedykolwiek wcześniej. Bał się. Dlaczego? Wiedział, że nie wysadzi w powietrze tysięcy niewinnych ludzi tylko po to, by zaspokoić swoją potrzebę zobaczenia, jak cierpi.

Opuściła broń, ale jej nie oddała. Zamiast tego podeszła do miejsca, w którym leżała Padma, pomiędzy dwoma stworzeniami, które wciąż ściskały w dłoniach jej rozdarte ciało. Padma nie mogła mówić. To, co jej się przydarzyło, było nie do opisania. Nie dało się jej poskładać, ani za pomocą ReGenu, ani nawet magii.

- Jeszcze raz, Granger – powiedział jej kiedyś Malfoy, kiedy nie udało jej się uśmiercić Jasona Lama – Z uczuciem.

Hermiona zmusiła się, by spotkać się ze zbolałym, błagalnym spojrzeniem Padmy. Przyłożyła pistolet do skroni przyjaciółki i pociągnęła za spust. To być najgłośniejszy wystrzał, jaki kiedykolwiek słyszała. Wciąż kucając, Hermiona podniosła złamane ostrze maczety, której Padma użyła do przecięcia sobie ręki i wsunęła je do jednego ze swoich kaloszy. A potem, z pewnym wysiłkiem wstała, oddała broń Amarovowi i pozwoliła zabrać się z areny.

Beta: Meglen

Continue Reading

You'll Also Like

2K 71 19
-Dotknij mnie jeszcze raz! -czulej...
66.5K 4.5K 75
9 lat po bitwie o Hogwart wojna wciąż trwa i wszyscy bardzo się zmienili od czasu spędzonego w Hogwarcie. Hermiona jest najbardziej śmiercionośnym żo...
7.7K 432 7
Wciąż byli to ci sami ludzie z tymi samymi problemami po obu stronach drzwi do łazienki. Tytuł oryginału: Seven Days In April Autor oryginału: inadaz...
67.7K 1.9K 23
!ZAKOŃCZONE! - Puść mnie! - krzyknęłam i znów spróbowałam się wyrwać z żelaznego uścisku chłopaka - Wiem, że lubisz jak cię tak trzymam - szepnął...