[T] Love in a time of a Zombi...

By A-miss

7.2K 642 59

Zegar tykał nieubłaganie, wskazując na zbliżającą się godzinę zagłady. Po upadku Voldemorta wielu myślało, że... More

Rozdział 1 - Uwolnienie
Rozdział 2 - Projekt 'Gwiazdka'
Rozdział 3 - Zaufanie
Rozdział 4 - Wyspa Taransay
Rozdział 5 - Zrozumienie
Rozdział 6 - Złotowłosa
Rozdział 7 - Większe dobro
Rozdział 8 - Najlepiej zaplanowane misje
Rozdział 9 - Bezpieczeństwo
Rozdział 10 - Podejrzliwość
Rozdział 11 - Decyzje
Rozdział 12 - Niezbędne rzeczy
Rozdział 13 - Konflikt
Rozdział 14 - Kraina Żywych
Rozdział 15 - Trzymając się za ręce
Rozdział 16 - Armada
Rozdział 17 - Podpalić stos
Rozdział 18 - Zasady
Rozdział 19 - Przetrwanie
Rozdział 20 - Wszyscy Razem
Rozdział 21 - Ryzyko zawodowe | część 1
Rozdział 22 - Ryzyko zawodowe | część 2
Rozdział 23 - Przebudzenia
Rozdział 24 - Szanse
Rozdział 25 - Ekspozycja
Rozdział 26 - Najazdy
Rozdział 27 - Interwencja
Rozdział 28 - Prawda
Rozdział 29 - Wymiana
Rozdział 30 - Śmierciożerca
Rozdział 32 - Draco
Rozdział 33 - Wolność | część 1
Rozdział 34 - Wolność | część 2
Rozdział 35 - Strategia
Rozdział 36 - Alexander Amarov
Rozdział 37 - Hermiona Granger
Rozdział 38 - Obietnice
Rozdział 39 - Wyprawa
Rozdział 40 - Ryzyko kontrolowane
Rozdział 41 - Czas

Rozdział 31 - Początek

129 9 4
By A-miss

Najpierw słychać było odgłos tłuczonego szkła (zlewki rzucane na ziemię). Potem nastąpiła kłótnia po angielsku – z udziałem dwóch mężczyzn, kilka wyzwisk i obowiązkowe popychanie – a potem kilka krzeseł zostało rzuconych o ścianę. Wisienką na torcie był krótki, ostry krzyk jednej z pracownic laboratorium.

W krótkim czasie wszyscy czterej strażnicy wdarli się przez drzwi laboratorium. Zostali skonfrontowani z wprawiającym w zakłopotanie widokiem Dracona i Blaise'a siłujących się na ziemi albo, co ważniejsze, Dracona przygwożdżonego do podłogi i Blaise'a wydającego się go dusić. Inni członkowie zespołu stali wokół nich, wyglądając na zaniepokojonych.

Belikov rzucił się naprzód, zrezygnowany.

- Dżentelmeni, czy moglibyście powstrzymać tych dwóch porywczych głupców, zanim zepsują coś jeszcze?

Dłonie, które nerwowo trzymały broń, rozluźniły się. Belikov nie był nawet spanikowany. Prawdopodobnie przez nadmiar stresu i zmęczenia. Strażnicy wiedzieli wszystko o krótkich lontach, które mogły zostać podpalone przez tygodnie napięcia i zmęczenia.

- W tej chwili – jeden ze strażników przerzucił karabin automatyczny przez biodro i zanurzył dłonie w tylnej części kurtki Blaise'a. Pociągnął za sobą - Przestań!

Pozostali członkowie zespołu laboratoryjnego zacieśnili krąg, zapędzając strażników bliżej szamoczących się Czarodziejów. Blaise odwrócił się, gdy tylko poczuł na sobie dłonie strażnika. Nasączona chloroformem szmatka została natychmiast przyciśnięta do twarzy zaskoczonego mężczyzny. Upadł na ziemię obok Dracona, który uderzył nogą drugiego strażnika, powalając go na ziemię, gdy ten sięgnął po pistolet. Mężczyzna zatoczył się do tyłu i został natychmiast spacyfikowany chloroformem przez dwie laborantki. Pozostało dwóch strażników, którzy byli osaczeni przez co najmniej tuzin naukowców. Wskoczyli na mężczyzn, przygwoździli ich do ziemi i pozbawili broni oraz krótkofalówek. Słychać było sporo krzyków, jedna kobieta dostała pięścią w twarz, ale walka strażników została szybko zażegnana chloroformem i entuzjastycznym nałożeniem taśmy.

Po wszystkim, Blaise rzucił nasączoną szmatkę w róg pomieszczenia i zachwiał się lekko. Draco złapał go za ramię.

- Mówiłem ci, żebyś wstrzymał oddech, jak będziesz obok chloroformu.

- Owszem - odparł Blaise. Potrząsnął energicznie głową, by pozbyć się uczucia oszołomienia - Jak udało ci się go zrobić? - zapytał Belikova, który był odpowiedzialny za przygotowanie chloroformu.

- To mieszanka wybielacza, acetonu, lodu i na nasze szczęście, niedopatrzenia oprychów, którzy nie mają pojęcia o chemii - odparł.

Draco zaczął wiązać nieprzytomnych strażników. Gdy skończył podziwiać swoje dzieło, zsunął biały fartuch laboratoryjny i zaczął rozdawać skradzioną broń.

- Szykuje się trochę biegania, więc weźcie tylko niezbędne rzeczy – powiedział Draco do Blaise'a i Belikova. Przewiesił karabin przez pierś i wsunął pistolet w pasek spodni. Jedną z krótkofalówek miał przypiętą do paska. Belikov pokazał mu, jak regulować głośność i zmieniać kanały. Draco wyjął gumkę z szuflady i ściągnął włosy do tyłu. Kilka krótszych kosmyków schował za uszami – Zdejmij fartuch – polecił Belikovi - Nic jasnego ani takiego, co mogłoby się rzucać w oczy. W końcu zostaniemy zauważeni, ale im później to się stanie, tym lepiej dla nas.

Jedna z trzech pozostałych krótkofalówek zatrzeszczała. Słychać było krótkie brzęczenia, po których nastąpił długi strumień rosyjskich słów.

- O czym on mówi? - spytał Blaise. Zdjął płaszcz i sweter i był teraz, podobnie jak Draco, ubrany w ciemne kolory. Członek zespołu laboratoryjnego wręczył mu plecak wypełniony koktajlami Mołotowa. Bardzo ostrożnie włożył go na plecy.

Draco słuchał, marszcząc brwi.

- Strażnicy są zaniepokojeni. Rozmawiają o nieplanowanej walce w Jamie - zatrzymał się i spojrzał na Blaise'a - Podobno jest dwóch uczestników.

- Dwóch? - Blaise spojrzał w górę, marszcząc brwi – Ale kto jest tym drugim?

Paplanina ucichła. Nie docierały do nich żadne inne informacje.

- Dwoje przeciwko wielu to lepiej niż jeden – powiedział Blaise. Wyraźnie przypominał sobie pomoc Dracona w Jamie.

- To da pannie Granger trochę czasu – dodał Belikov.

Draco podszedł do drzwi od laboratorium i sprawdził korytarz na zewnątrz. Nikogo tam nie było.

- Ruszajmy.

🔵 🔵 🔵

Hermiona zamknęła oczy i podniosła rękę, by osłonić się przed przeszywającymi promieniami słońca. Jej nadgarstek otarł się o coś delikatnego i miękkiego, zawieszonego tuż nad jej twarzą. Zdezorientowana i oszołomiona, próbowała usiąść, ale dopiero wtedy zauważyła, że jej głowa jest oparta na... tak, to były kolana.

- Powoli. Nie mam pojęcia, co ci podali, ale na pewno coś cholernie silnego.

- Padma?

Hermiona zamrugała szybko. Podniosła się do pozycji siedzącej, wspierana ramionami Padmy. Ten prosty ruch sprawił, że zawartość jej żołądka zaczęła kołysać się w przód i w tył. Przełknęła głośno ślinę, mając nadzieję, że uda jej się stłumić nieprzyjemne uczucie choroby morskiej. W dodatku przez cały czas paliło je słońce. Tyle tylko, że było im przeraźliwie zimno. Gdy Hermiona odzyskała orientację, odkryła, że nie znajdują się na zewnątrz. Blask słońca był potężnym reflektorem, który oświetlał Jamę.

O nie.

Padma spojrzała na nią z niepokojem.

- Przyprowadzili mnie jakiś czas temu. A pół godziny temu rzucili cię na ziemię, nieprzytomną.

Hermiona skrzyżowała nogi. Niebawem nie była w stanie zignorować faktu, że na ziemi leżały fragmenty ludzkich szczątków. Wpatrywała się w swoje ubranie, dostrzegając, że uczucie skrępowania wynikało z tego, że była ubrana w jakiś roboczy kombinezon i gumowe buty. Ani śladu szlafroka. Przynajmniej dostała ubranie.

- Renauld i Prestin zaatakowali mnie w pokoju. Wstrzyknęli mi coś... co mnie znokautowało.

- Podejrzewam, że żałowali, że nie potraktowali mnie w ten sam sposób - Padma uniosła ręce, a Hermiona dostrzegła krew i kawałki skóry pod jej paznokciami - Oczywiście, słyszałam o Igrzyskach. Wszyscy widzieliśmy, jak zabrali Wallena, a potem przywieźli go z powrotem. Ale ja nigdy nie dostałam pozwolenia, aby obejrzeć mecz. A ty? - lodowate spojrzenie Padmy rozdzierało serce.

- Ja tak.

- Czy chcą nas zmusić do walki z Zombie? – zapytała Padma z wściekłością.

Pytanie było szalone. Jakby należało do alternatywnego wszechświata.

Chroniąc oczy dłonią przed jasnym światłem reflektorów, Hermiona wstała i spojrzała w kierunku trybun. Na pierwszym poziomie galerii widokowej, dostrzegała znajomy, duży kształt Grubasa.

Renauld był sam, czym Hermiona nie była zaskoczona. Nie miała wątpliwości, że walka była niezatwierdzona. Amarov znajdował się na lądzie, najpewniej w nieświadomości. A gdzie była Honoria? Z pewnością Renauld nie podjąłby tak drastycznych kroków bez jej udziału?

- Przemyśl to – zawołała Hermiona. Bez tłumu panowała taka cisza, że nie musiała krzyczeć, a jej głos niósł się po Jamie z łatwością.

Renauld podszedł do balustrady i uśmiechnął się do niej szyderczo.

- Długo się nad tym zastanawialiśmy. Jesteś zagrożeniem dla floty.

- W jaki sposób? – zapytała - Amarov trzyma mnie w zamknięciu prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę!

- Robimy to właśnie ze względu na Alexandra. Od czasu twojego przybycia jest... rozkojarzony.

- Masz na myśli to, że ponownie połączył się ze swoim cholernym człowieczeństwem! - Hermiona rozłożyła szeroko ramiona, by wskazać Jamę. Pozwoliła, by ponura rzeczywistość zabarwiła jej wyraz twarzy i ton - Co to do cholery jest, panie Renauld? Bo chyba nie sposób na utrzymanie porządku lub wymierzenie kary. To są tortury i sadyzm! Jeśli myślisz inaczej, to masz urojenia!

- Te urojenia działają, Panno Granger.

Hermiona roześmiała się z głębokim niedowierzaniem.

- Na ludzi takich jak ty? - skinęła głową - Dla elity tej floty, która ustala zasady? Historia osądzi cię na podstawie tego, jak traktujesz najsłabszych.

- My też nie jesteśmy zwolnieni z przepisów! Widzieliście, co się stało z Vadimem! - głos Renaulda załamał się.

- To cię przeraża, prawda? – stwierdziła Hermiona, kiwając głową - Teraz to widzę. Amarov ośmielił się wsadzić jednego z was do Jamy, rangę, stanowisko i użyteczność. Jeśli masz problem ze spójnością marki Amarov, to po co wyładowujesz się na mnie? Skoro masz z nim problem, to mu to powiedz.

- To ty jesteś problemem, Hermiono. Nie Alexander – odpowiedział kobiecy głos. To była Honoria. Pojawiła się na czwartym poziomie, niosąc ze sobą dużą torbę. Renauld odetchnął z ulgą. Zeszła po metalowych schodach, by do niego dołączyć. Najwyraźniej dopiero co weszła na pokład statku.

- Wróciłaś wcześniej niż się spodziewałem. A on, gdzie jest? - zapytał Renauld.

- Wciąż w Avonmouth, załadowuje odsalarkę na łódź. Nie mamy zbyt wiele czasu.

Renauld zmarszczył brwi na widok Hermiony i Padmy. Ponownie odezwał się do Honorii, ale tym razem po rosyjsku i próbował szeptać.

Poczuła, że Padma stanęła obok niej.

- Jak myślisz, o czym dyskutują?

- Wygląda mi to na różnicę zdań – odparła Hermiona - Cokolwiek zdecydują się zrobić, będą musieli szybko podjąć decyzję, zanim Amarov się o tym dowie.

- Jaki jest twój związek z tym człowiekiem? Popraw mnie, jeśli się mylę, ale wygląda na to, że on cię tu nie chce.

- Raczej się nie mylisz.

- Masz jakiś plan?

Hermiona westchnęła.

Zatrzymaj tych dwoje, dopóki Amarov nie wróci?

Padma zdawała się myśleć.

- Wiesz, to nie jest aż tak duża flota. Wieści szybko się rozchodzą, zwłaszcza wśród strażników. Jeśli ktoś jeszcze wie o zbliżającej się grze, wiadomość prawdopodobnie dotarła już do laboratoriów...

- Nie przyjdzie – powiedziała Hermiona, rzucając Padmie sceptyczne spojrzenie – Nawet Malfoy nie będzie w stanie w pojedynkę przebić się przez strażników na obu statkach, by do nas dotrzeć. I nie naraziłby się na takie ryzyko. Nie wtedy, gdy stawka jest tak wysoka.

- To kto teraz ma urojenia? - syknęła Padma - I nie sądzę, żebyś była w pełni świadoma, do czego zdolny jest ten człowiek. Czy wiesz, że on i kilku jego sprzymierzeńców przemycają zapasy dla magicznych jeńców na tym statku?

To była nowa informacja.

- A jeśli masz zamiar odnieść się do tego, jakie priorytety ma Malfoy, śmiem twierdzić, że jesteś ważniejsza niż dobro tych jeńców!

- Padma...

- Nie Padmuj mi tutaj – powiedziała zirytowana. Odetchnęła z frustracji - Mówię tylko, że jeśli Draco Malfoy wie, że tu jesteśmy, to bardzo prawdopodobne, że spróbuje coś z tym zrobić.

Hermiona była przerażona tą perspektywą.

- Niby co mógłby zrobić?

Padma potrząsnęła głową.

- Nie wiem - rozejrzała się po arenie. Opuściła wzrok na stopy - Hermiono, nie chcę tu dzisiaj umierać.

Nie. Padma nie może dziś umrzeć.

Hermiona zrobiła krok naprzód i zwróciła się do Honorii, która wciąż toczyła gorącą dyskusję z Renauldem.

- Honorio, powiedz proszę, jak zabicie Padmy rozwiąże problem mojego rzekomego wpływu na Amarova? Czy jesteś aż tak mściwa, że pozbędziesz się jednego z nielicznych lekarzy floty, bo masz ze mną problem?

Widać było, że Renauld czuł się podobnie zaniepokojony tą perspektywą. Spojrzał ostro na Honorię.

- Padma jest tutaj, bo jest dla ciebie ważna – zabrzmiała prosta odpowiedź.

Hermiona nie sądziła, że mogłaby być bardziej przerażona.

- Naprawdę jesteś tak złośliwa?

- Przypuszczam, że tak.

- Po co nas wsadziłaś do Jamy? – zapytała Hermiona - Po co aż tak się wysilać, skoro mogłaś nas po prostu zastrzelić?

- Bo znalezienie cię tutaj, przypomni Alexandrowi o odpowiedzialności, jaką wziął na siebie, tworząc tę flotę! - zaskrzeczała Honoria. Trzymała się poręczy obiema rękami, pochylała się i krzyczała na nich - Nie rozumiesz? Musi sobie przypomnieć! Oddałam mu wszystko. Zrobiłam w jego imieniu rzeczy, przez które zrobiłoby ci się niedobrze! Działałam dla niego przeciwko własnemu ludowi! Na co to wszystko, skoro zmienia zdanie dla kaprysu? Z powodu Czarownicy! To tutaj wydajemy osąd! W ten sposób radzimy sobie ze wszystkim, co zagraża naszemu porządkowi! Zapamięta to!

- Na Miotłę Merlina, ona jest naprawdę szalona - mruknęła Padma.

- Ale przecież tak naprawdę sama w to nie wierzysz - błagała Hermiona – Wiesz, że to jest złe, że zawsze takie było. I robisz to, bo go kochasz.

Honoria była wściekła. Wyglądała, jakby ktoś uderzył ją w twarz.

Hermiona zwróciła uwagę na Renaulda, wpatrując się w niego z pełną intensywnością.

- Amarov może cię za to zabić. Czy twoje życie jest warte jej zazdrości?

Renauld zbladł, ale nic nie odpowiedział. Udało mu się rzucić krótkie spojrzenie na Honorię, ale stłumiła je rozpalona do białości mania w jej oczach.

- Otwórz właz – rozkazała, tym razem po angielsku. Renauld wycofał się w ciemność. Wkrótce potem rozległ się znajomy, przerażający brzęczyk.

- Ty tchórzliwa suko! - wrzasnęła Padma zaciekle – Jak chcesz się na nas wyładować, zejdź tutaj i zrób to sama!

Hermiona pomyślała, że to kapitalny pomysł.

Honoria uśmiechnęła się.

- Zapewniam was, że wtedy nie skończyłybyście najlepiej. Ale byłoby to mniej poniżające niż bycie rozebranym na części przez Zombie.

- Nie walczymy dziś z zombie! - ryknęła Hermiona.

- Masz rację. Nie tylko z Zombie – powiedziała Honoria - Widzisz, tylko jedna osoba wyjdzie z Jamy żywa. Gdy tylko jedna z was zginie, gra się skończy.

Schyliła się, by rozpiąć torbę, którą przyniosła ze sobą. Broń została wrzucona na arenę z głośnym brzękiem – maczety, siekiera i rura.

- Niech nikt nie mówi, że nie gram według zasad Amarova. Powodzenia, drogie panie. Niech wygra najlepsza Czarownica.


Beta: Meglen

Continue Reading

You'll Also Like

22.2K 502 16
[...] pamiętaj, że przy mnie zawsze jesteś bezpieczna - szepnął patrząc na mnie z góry. ~ Nina Taylor to zwykła czarownica czystej krwi uczęszczająca...
72.3K 1.6K 44
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
121K 5K 42
Ale gdy patrzę tak na ciebie, starszego o trzy lata - twoje oczy już nie błyszczą. Występują przekleństwa i motywy używek. Zakończone. Druga część pt...
47.1K 832 7
Książka w remoncie Życie lubi płatać nam wiele figli. Niektóre kończą się dobrze, inne nie koniecznie. Jednak życie nie polega tylko na sztywnych reg...