[T] Love in a time of a Zombi...

By A-miss

12.2K 962 76

Zegar tykał nieubłaganie, wskazując na zbliżającą się godzinę zagłady. Po upadku Voldemorta wielu myślało, że... More

Rozdział 1 - Uwolnienie
Rozdział 2 - Projekt 'Gwiazdka'
Rozdział 3 - Zaufanie
Rozdział 4 - Wyspa Taransay
Rozdział 5 - Zrozumienie
Rozdział 6 - Złotowłosa
Rozdział 7 - Większe dobro
Rozdział 8 - Najlepiej zaplanowane misje
Rozdział 9 - Bezpieczeństwo
Rozdział 10 - Podejrzliwość
Rozdział 11 - Decyzje
Rozdział 12 - Niezbędne rzeczy
Rozdział 13 - Konflikt
Rozdział 14 - Kraina Żywych
Rozdział 15 - Trzymając się za ręce
Rozdział 16 - Armada
Rozdział 17 - Podpalić stos
Rozdział 18 - Zasady
Rozdział 19 - Przetrwanie
Rozdział 20 - Wszyscy Razem
Rozdział 21 - Ryzyko zawodowe | część 1
Rozdział 22 - Ryzyko zawodowe | część 2
Rozdział 23 - Przebudzenia
Rozdział 24 - Szanse
Rozdział 25 - Ekspozycja
Rozdział 26 - Najazdy
Rozdział 27 - Interwencja
Rozdział 28 - Prawda
Rozdział 29 - Wymiana
Rozdział 31 - Początek
Rozdział 32 - Draco
Rozdział 33 - Wolność | część 1
Rozdział 34 - Wolność | część 2
Rozdział 35 - Strategia
Rozdział 36 - Alexander Amarov
Rozdział 37 - Hermiona Granger
Rozdział 38 - Obietnice
Rozdział 39 - Wyprawa
Rozdział 40 - Ryzyko kontrolowane
Rozdział 41 - Czas
Rozdział 42 - Rodzina
Rozdział 43 - Wyjście
Rozdział 44 - Poświęcenie
Rozdział 45 - Zło konieczne
Rozdział 46 - Pielgrzymka
Rozdział 47 - Zrozumienie
Rozdział 48 - Żywy
Rozdział 49 - Koniec podróży
Rozdział 50 - Powrót
Rozdział 51 - Miłosierdzie
Rozdział 52 - Henry
Rozdział 53 - Przemyślenia

Rozdział 30 - Śmierciożerca

180 16 3
By A-miss

Po bliskim spotkaniu z Amarovem, Hermiona czuła potrzebę wzięcia długiej kąpieli. Napełniła więc ogromną wannę gorącą wodą, rozebrała się i weszła do środka. Silniki statku zostały odpalone, co oznaczało, że Honoria zeszła na ląd. A za kilka godzin Amarov pójdzie w jej ślady. Czuła szum i niskie wibracje dochodzące spod podłogi, powodując, że woda w wannie lekko drżała.

Leżała w wannie przez półtorej godziny. Nie była w stanie całkowicie się zrelaksować, ze względu na to, że Amarov lub jego strażnicy mogli w każdej chwili wejść do jej pokoju, a ona nie miała możliwości zamknięcia drzwi. Na półce obok wanny leżały maleńkie buteleczki. Było tam rzeźbione mydło, pumeks oraz rustykalne myjki z drewnianymi uchwytami, które prawdopodobnie kosztowały więcej niż połowa dziennej pensji w Ministerstwie.

Do wanny zamontowano okrągłe lusterko na wysuwanym ramieniu. Przyciągnęła je do siebie i wpatrywała się w swoje odbicie: rumianą twarz z wilgotnymi lokami przyklejonymi do twarzy. Jej usta były czerwone i lśniące od gorąca. Z roztargnieniem podniosła rękę i lekko ich dotknęła, przypominając sobie niedawny pocałunek Amarova.

Wyraz twarzy, który wpatrywał się w nią w lustrze, wyrażał zamyślenie. Gdyby tylko Kowboj żył, mógłby obserwować, jak jego wskazówka urzeczywistnia się w niemal podręcznikowy sposób, choć na człowieku innym niż Malfoy.

Hermiona nigdy w życiu nikogo nie uwiodła, nawet Rona. Chociaż, gdy była nastolatką, chciała, aby ktoś pokazał jej, jak to się robi. Twarz, która wpatrywała się w nią w lustrze, była tak boleśnie zwyczajna, że Hermiona zastanawiała się, co jest w niej takiego, co przyciąga uwagę... no cóż, niebezpiecznych, nieco niestabilnych przestępców.

Kiedy przesunęła mokrym, lekko pomarszczonym palcem po dolnej wardze, jej wspomnienie powróciło do innego pocałunku – tego z Malfoyem, który był zapłatą za formułę D.R.A.C.O., i kolejnego pocałunku, który jej skradł.

OK, może ona i Malfoy mieli wspólną historię. I to taką, w której próbowali się zabić przynajmniej raz czy dwa. Faktem także było to, że miał ogromny mózg, ukryty pod twardymi jak diament warstwami elitarnej kultury czarodziejów, krwawych historii, daddy issues, zaniedbań, pobłażliwości, prawdopodobnie także nieprzepracowanych problemów z matką oraz ogromnej ilości bólu i izolacji.

Nie wystarczył złożony charakter Malfoya. Nie na tyle, by skupić jej uwagę. Zmarszczyła brwi. Co w nim było takiego? Pod względem wizualnym przypominał bladego, ponurego bajronicznego antybohatera, którego historyk Thomas Babington Macauley opisał kiedyś jako "człowieka dumnego, kapryśnego, cynicznego, z buntem wypisanym na twarzy i nędzą w sercu, szydercą swego rodzaju, nieprzejednanym w zemście, ale zdolnym do głębokiego i silnego uczucia".

To stwierdzenie było na tyle zabawne, że Hermiona musiała przygryźć wargę, aby stłumić uśmiech. Chodzi o to, że taki właśnie był, a jednocześnie potrafił stać obok niej w milczącym, pełnym podziwu szacunku dla rozwiązanej naukowej, technicznej lub medycznej zagadki. Widział tę samą logikę, wzorce i znaczenia, co ona, i rozpoznawał te same ekscytujące potencjały. Hermionę już kilkakrotnie dręczyło wrażenie, że pomimo ogromnych różnic ona i Malfoy patrzą na świat przez ten sam pryzmat, choć jego był znacznie mniej różowy niż jej.

Były także imponujące chwile... Bo jak inaczej je nazwać, jeśli nie heroicznymi wyczynami na poziomie Harry'ego? Jasne, gdybyś zapytał Malfoya, dlaczego uratował ją i Aleca Mercera w szpitalu Welwyn albo dlaczego wskoczył do dołu pełnego zombie dla Zabiniego i małego Henry'ego albo o jej operację ratującą życie po tym, jak została postrzelona podczas ratowania Amarova, prawdopodobnie spojrzałby na ciebie z niemałą dozą protekcjonalności. Opowiadałby o strategii (swojej) i pobożnych życzeniach (twoich), a ty przewracałbyś oczami, choć w głębi duszy wiesz, że pod całą ambiwalencją kryje się coś głębokiego. A dla Hermiony ponowne zobaczenie tej jego części zaczynało stawać się pozycją na liście rzeczy do zrobienia.

Z westchnieniem usiadła w wannie, przyciągnęła kolana do piersi i oparła na nich podbródek. Nieprzyjemną rzeczą w puszczaniu wodzy fantazji było to, że w końcu trzeba było z powrotem wrócić do rzeczywistości. Do więzienia, które było jej pokojem, i do kąpieli, w której chciałaby ukryć się na zawsze. Malfoy był tajemnicą, której nie miała czasu ani możliwości rozwiązać. Miał bardzo ważną pracę do wykonania. W ogólnym rozrachunku był cenniejszy od niej. Nie miała różdżki, Harry'ego, Rona, wolności. Dzięki Bogu za cały ten czas, który mogła poświęcić na obserwację i rozmyślania.

Była dobra w rozmyślaniu.

Wszystko, co teraz miała, to absurdalny plan i o ile Aleksander Amarov nie był jeszcze lepszym manipulatorem niż Malfoy, wyglądało na to, że faktycznie zadziałał.

🔵 🔵 🔵

Dwaj kapitanowie statków niepewnie pomachali do siebie. W wąskim kanale między dwoma ogromnymi tankowcami ostatnie sześć (pozornie) pustych kontenerów floty tonęło teraz pod falami.

Nie wykonano ani jednego telefonu na statek macierzysty w związku z tymi bardzo niezwykłymi rozkazami. Istniała milcząca zgoda między każdym statkiem zamieszanym w zatapianie kontenerów – rób to, co ci każą i nie zadawaj pytań, aby plan, którego jeszcze nie rozumieli, nie został nieświadomie rozwikłany. Kapitanowie woleli pewne rzeczy wypierać. Rozkazy najwyraźniej pochodziły od samego Amarova, więc po co je kwestionować?

Zadanie Zabiniego zostało wykonane, a fakt, że nic jeszcze nie wybuchło, uspokajał wszystkich.

Choć nie zaskakiwało to Dracona.

🔵 🔵 🔵

Hermiona wyszła z wanny i włożyła ogromny, puszysty biały szlafrok. Już miała zacząć suszyć włosy, gdy otworzyły się drzwi do jej kwatery.

Louis Renauld, ubrany w barwy, których pozazdrościłby mu paw, wszedł do pokoju w towarzystwie tych samych dwóch strażników, którzy odprowadzili ją z kwatery Amarova. Był jeszcze czwarty mężczyzna, którego rozpoznała jako lekarza floty, doktora Prestina.

- Czego chcesz?

Renauld posłał jej szelmowski uśmiech.

- Dzień dobry, moja droga. Przepraszam, że sprawiam ci kłopot, ale potrzebujemy trochę twojej krwi. Widzisz, przeprowadzamy kilka testów... jedynie na wszelki wypadek. Nie ma się czym martwić. Wyciągnij rękę do doktora Prestina, a załatwimy to szybko.

Z tego, co pamiętała, nic dobrego nie wynikało z podchodzenia Prestina do kogokolwiek ze strzykawką. Poza tym naprawdę muszą myśleć, że była idiotką.

- Nie jesteście tu, żeby pobrać mi krew. Co jest w strzykawce? – zapytała.

Prestin westchnął, posyłając Renauldowi spojrzenie 'A nie mówiłem'.

Dwaj strażnicy rzucili się na nią. Uchyliła się pod rękami pierwszego, który próbował ją złapać, ale nie mogła uniknąć drugiego mężczyzny. Chwycił ją tak, że obydwoje wylądowali na podłodze. Mężczyzna odwrócił ją, usiadł na niej okrakiem i uderzył ją w twarz. Ból był ostry i intensywny. Poczuła w ustach krew. Mimo szoku szarpała się, kopała i próbowała odepchnąć strażnika. Jej krzyki zostały nagle stłumione przez rękę drugiego strażnika. Ugryzła go mocno, czując obrzydzenie, gdy jej usta wypełniły się krwią.

Teraz nawet Renauld się zaangażował. Oddychając ciężko, opuścił swoją pokaźną sylwetkę na kolana i użył paska szlafroka Hermiony, aby ją zakneblować.

- Szybko! – syknął.

Trzymając jej prawą rękę, Prestin próbował wstrzyknąć jej tajemniczą substancję. Hermiona nie przestawała z nimi walczyć, a jej gwałtowne ruchy spowodowały, że pierwsza igła wypadła z jej ramienia. Zirytowany Prestin nie tracąc czasu, złapał następną. Tym razem wszyscy trzej mężczyźni przytrzymywali ją, aby była wystarczająco unieruchomiona, by Prestin mógł wykonać zastrzyk.

Hermiona poczuła, jak krótki strumień lodowatego zimna wdziera się do jej ramienia, a potem ogarnęła ją znajoma ospałość. Jej ostatnią spójną myślą była ulga.

To nie była infekcja. To był środek usypiający.

🔵 🔵 🔵

Flota zatrzymała się około trzy i pół godziny później. Wszyscy pracujący w laboratorium słyszeli odgłos przesuwanego sprzętu i ciężkie, obute kroki, gdy grupa zwiadowcza Amarova przesiadała się na krążownik, kilka poziomów wyżej. Decyzja Amarova o opuszczeniu statku na misję handlową nie była przewidziana, ale plan Dracona był na tyle elastyczny, że nie stanowiło to problemu. Anatolij miał w nim rolę do odegrania, ale na szczęście nie był jego integralną częścią.

W przeciwieństwie do Zabiniego, który znajdował się poza laboratoriami, próbując dostać się do środka. Nieczęsto słychać było jęki Blaise'a Zabiniego, ale dla strażników wystawiał właśnie spektakl swojego życia.

- Chcesz mi powiedzieć, że przytaszczyłem tu dwadzieścia kilogramów niebezpiecznych chemikaliów na darmo?

- Nikt nie wychodzi! - warknął jeden ze strażników. Ich angielski był bardzo prosty, a Zabini słabo mówił po rosyjsku.

- Nie proszę, żebyś kogoś wysłał. Musimy wejść. Do środka, rozumiesz?

- Nikt nie wychodzi! – padła powtórna odpowiedź.

- W porządku – powiedział Blaise, a jego głos brzmiał coraz bardziej piskliwie - A więc sami się tym zajmijcie! Ja to robię od szesnastu godzin! Jeśli Amarov chce mnie zamęczyć, to dajcie mi przynajmniej chwilę na wypicie filiżanki herbaty, bo inaczej jutro na niewiele się przydam! Jestem Anglikiem! Potrzebuję herbaty! Przez cały poranek ogarniałem te pudełka!

Słychać było odgłos grzebania.

- Co to jest? Niebezpieczne?

- Kolego, nie mam kurwa pojęcia. Powiedziano mi, żebym tego nie dotykał, a blond cipa powiedziała, że mam przy tym nawet nie oddychać.

Draco wyobraził sobie, że wszyscy czterej strażnicy równocześnie odchodzą od pudełek. W krótkim czasie drzwi laboratorium zostały otwarte. Szybkie spojrzenie Dracona sprawiło, że cały zespół wyglądał na niezwykle zajęty, gdy drzwi się otworzyły. Do środka wszedł zirytowany Zabini z trzema pudłami. Potem wrócił z torbą podróżną i kolejnymi dwoma pudłami. Gdy drzwi zamknęły się po raz kolejny, irytacja zniknęła z jego twarzy. Ostrożnie umieścił pudełka na stole warsztatowym.

- Czy to już koniec? – zapytał Draco.

- Tak - odparł Blaise - Wszystkie kontenery zniknęły ze statków.

- Henry jest w bezpiecznym miejscu? – zapytał Draco.

- Jest z wnuczkami Belikova na Kasjopei, zgodnie z umową – powiedział Blaise - To było cholernie ryzykowne, ale w ciągu ostatniej godziny udało nam się przenieść wszystkich członków waszych rodzin – dodał Blaise w kierunku zaniepokojonego zespołu laboratoryjnego.

- A co z kapitanem i załogą Kasjopei?

- Marina i jej ludzie są gotowi. Nie są jeszcze zbyt dobrze uzbrojeni, ale z pewnością jest w nich spora żądza krwi...

- Dobrze.

Draco zaczął podawać worki z chloranem potasu zespołowi laboratoryjnemu. Nagle wszyscy się uaktywnili. Czuć było napięcie i nerwy, ale każdy z nich miał konkretne zadanie do wykonania. Z półek zdjęto plastikowe torby z nierafinowanym cukrem. Jeden z laborantów zaczął ostrożnie dozować krople kwasu siarkowego do maleńkich szklanych ampułek, które następnie zakręcał. Inny członek zespołu ustawił na stole warsztatowym szklane zlewki z korkami. Draco i Belikov stali na końcu linii produkcyjnej, kiedy Blaise do nich podszedł.

- Musimy porozmawiać.

Przerażenie i wyraźna powaga na twarzy Zabiniego przyciągnęły całą uwagę Dracona.

- Co jest?

Blaise wziął głęboki oddech.

- Otrzymałem wiadomość, że w Jamie wkrótce odbędzie się walka.

Słysząc to, Belikov zmarszczył brwi.

- Walka? Ale nie słyszeliśmy żadnego dzwonka. Amarov nie rozpocząłby gry, skoro go tutaj nie ma.

- Ta nie jest ani dla floty ani, jak podejrzewamy, dla Amarova - Blaise zawahał się, zanim kontynuował – Malfoy, myślę, że Renauld wystawi Granger.

Draco powoli odstawił zlewkę, którą trzymał w ręku.

- Skąd to wiesz?

- Usłyszałem od służącej, która widziała, jak ją wynoszono ze statku trzydzieści minut temu. Była nieprzytomna. Zrobili to pod nosem Amarova, tuż przed opuszczeniem przez niego statku.

- A więc to nie z powodu jego rozkazów - podsumował Draco.

Draco wydawał się doskonale opanowany. Ale Blaise znał go od dziecka. Dotknął lekko jego ramienia i nie był zaskoczony, gdy poczuł wyraźne napięcie.

- Wygląda na to, że mamy inne plany – powiedział Belikov.

Blaise odwrócił się do rosyjskiego naukowca.

- Coś poważnego dzieje się w wewnętrznym kręgu. Wygląda mi to na pomysł Honorii.

Belikov nie był takim optymistą. Przeniósł wzrok z zatroskanego wyrazu twarzy Blaise'a na pozornie spokojny wyraz twarzy Dracona.

- Ta młoda kobieta uratowała mi życie! Na pewno nie pozwolimy jej dziś umrzeć!

- Jak to wpływa na nasz plan? - spytał Blaise - Nie wyobrażam sobie, żebyśmy wzięli w nim pod uwagę przystanek na Statku Rozrywek?

Draco skinął na innego członka zespołu laboratoryjnego, aby zajął jego miejsce na linii produkcyjnej koktajlu Mołotowa.

- Nie ty zrobisz ten przystanek, tylko ja.

- Jesteś pewien, że to rozsądne?

Draco zdjął fartuch laboratoryjny, odsłaniając dopasowany czarny sweter. Wyjął z szuflady kilka rolek czarnej taśmy izolacyjnej i parę małych nożyczek.

- Zabini, czy naprawdę chcesz o tym rozmawiać? - jego ton był łagodny, ale Blaise czuł ostrość pod spodem.

- Nie, nie sądzę - mruknął Blaise.

Draco wyciągnął rękę.

- To zaklej mnie taśmą.

Blaise zaczął zawijać taśmę wokół ramion Dracona, przyklejając ją do swetra, zamiast naprawdę ograniczać jego ruchy.

- Jak dokładnie zamierzasz się do niej dostać?

- Nasz plan pozostaje niezmieniony. Najpierw idziemy do zbrojowni, potem na most. Ty i Belikov inicjujecie automatyczną blokadę każdej kabiny na statku, a następnie nadajecie komunikaty dla całej floty. Ja udam się na Statek Rozrywek i przywiozę Granger na Kasjopeję.

- Jesteś przekonany, że pozostali kapitanowie się podporządkują?

- Mam taką nadzieję.

Blaise skończył zaklejać taśmą jedno ramię. Draco zgiął łokieć na próbę i zerknął na zegar. Kiedy po raz kolejny przemówił, zwrócił się do całego zespołu.

- Panie i panowie, jesteśmy co najmniej trzy godziny za ostatnimi kontenerami, które wyrzuciliśmy za burtę, co oznacza, że powinniśmy przekroczyć granicę detonacji, którą Amarov rzekomo ustalił.

- Nie było żadnych eksplozji – wyjaśnił Blaise - W przeciwnym razie z pewnością byśmy je usłyszeli lub zobaczyli.

Draco skinął głową.

- A Amarov przez ten cały czas nie zmądrzał. Jego urządzenie do biofeedbacku najwyraźniej nie zarejestrowało niczego nietypowego. Co nam to mówi? A co ważniejsze, co to mówi kapitanom?

Belikov wyglądał na przytłoczonego. Przysunął krzesło do przodu i ciężko na nim usiadł.

- Mój Boże. To wszystko był blef – powiedział - Nie ma bomb, nie ma niebezpieczeństwa.

- Jest teraz bezbronny - podsumował Blaise z lekkim, złowrogim uśmiechem.

- Zawsze taki był - odparł Draco - Na tyle sprytny, żeby bawić się naszymi lękami.

- Podejrzewałeś to od samego początku? - spytał Belikov.

- Tak, i nie wierzę, że byłem w tym sam. Jednak niepokoi mnie obecność rzekomo pustych kontenerów. Musieliśmy się ich pozbyć.

- Podłożył je tam na wypadek, gdyby ktoś jednak szukał dowodów na istnienie ukrytych materiałów wybuchowych?

- No cóż, my szukaliśmy, prawda? – powiedział Draco do profesora - Wymyśliłbyś lepszy środek odstraszający? Nikt nie zaryzykowałby otwarcia tych pojemników, nie wiedząc, co się w nich znajduje.

Belikov wstał.

- Nawet jeśli uwolnimy ludzi, Alexander nie może tu zostać. Umrze, zanim wypuści flotę.

Blaise skończył zaklejać drugą rękę Dracona. Zostało wystarczająco dużo czarnej taśmy, aby Draco owinął ją wokół dłoni i kostek, pozostawiając odsłonięte palce. Otworzył torbę i wyjął z niej rozmontowane karabiny usypiające, których użyto do pokonania Wallena. W przeciwieństwie do broni, która znajdowała się obecnie w pokaźnej, zamkniętej zbrojowni statku macierzystego, ta była przechowywana niezabezpieczona tuż przed celą Wallena.

- Amarov nie przetrwa końca dzisiejszego dnia, kiedy poinformujemy obywateli, że mogą robić, co im się podoba - zauważył Blaise.

Draco skończył skręcać różne elementy karabinów, a następnie przypiął jeden z nich do pleców. Włożył z powrotem biały fartuch laboratoryjny i zapiął go.

Blaise wpatrywał się w niego, a Draco odwzajemnił spojrzenie.

- Pójdę po nią, Zabini.

- Wiem. Spróbuj nie umrzeć. Henry bardzo cię lubi.

- Bardziej kocha swojego ojca. Pozostań żywy.

- Zrobię wszystko, co w mojej mocy - powiedział Blaise.

W tle starannie ładowano do plecaków zawinięte w zwitki papieru toaletowego koktajle Mołotowa, a z kryjówek wyciągano prowizoryczną broń, którą rozdawano i chowano w kieszeniach.

Draco odwrócił się z powrotem do reszty zespołu, z której większość wyglądała, jakby miała zaraz posikać się ze strachu. Ci ludzie byli naukowcami, a nie żołnierzami. Ale strachowi towarzyszył hart ducha i prawość, wyćwiczone przez miesiące życia pod jarzmem Amarova.

- Jeśli ktokolwiek chce się wycofać, niech zrobi to teraz.

Nikt się nie poruszył. Nikt się nie odezwał.

Belikov wziął skalpel ze stołu warsztatowego i wpatrywał się w niego.

- To naprawdę straszne, że trzymam skalpel w ręku z zamiarem skrzywdzenia innej żywej duszy - odparł z powagą - Złożyłem przysięgę jako młody człowiek, wiesz?

Blaise i Draco ładowali do swoich butów wszelkiego rodzaju niszczycielskie, spiczaste narzędzia.

- Niech się pan nie martwi, profesorze. Niedługo przyniesiemy ci pistolet.

To wywołało drwiący chichot Belikova.

- Doceniam to, panie Malfoy.

- Och, jak bardzo chciałbym znów trzymać różdżkę – powiedział Blaise pod nosem. Przeciągnął się, a potem zacisnął prawą dłoń.

- Wtedy to byłaby krótka, piękna i brutalna robota.

Blaise westchnął.

- Przestań, sprawiasz, że chce mi się płakać. Czy jesteśmy gotowi?

Śmierciożerca pokiwał głową.

- Jesteśmy gotowi. Zacznij mierzyć czas.


Beta: Meglen

Continue Reading

You'll Also Like

10.5M 321K 62
❝WOAH, WOAH, WOAH, THERE'S NO WAY IN HELL IM GOING TO DATE YOU❞ in which a two enemies agree to fake date one another. [draco malfoy...
2.6M 288K 200
Wáng Yì(ဝမ်ရိ)ဟာ Novelတစ်ခုရဲ့ အချိန်အပိုင်းအခြားထဲကို မတော်တဆဝင်ရောက်သွားပြီး အဲ့ဝတ္ထုထဲမှာ Villain roleနေရာကနေ သရုပ်ဆောင်ပေးရတဲ့ System Manhuaလေးပါ...
12.6M 353K 64
"A hidden connection is stronger than an obvious one." ©𝐉𝐈𝐊𝐎𝐎𝐊𝐈𝐄𝟏𝟕 No translations allowed. |*Contains some mature and triggering content*|...
14.4M 410K 90
Kallista Zenia Emrys is born in the world of high society pure bloods. Being one of the last remaining descendants of Merlin- the Greatest Wizard of...