Koszmary przeszłości

By p44trycja

5K 200 18

Wiodła wspaniałe życie aż do momentu kiedy trzy lata temu jej mama zginęła w wypadku samochodowym.Teraz jej t... More

Powrót!!!
Dedykacja
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 14

Rozdział 13

282 15 4
By p44trycja

James:

Jesteśmy na balu już jakaś godzinę. Własnie rozmawiam z Jackiem Wood. Jesteśmy dobrymi znajomymi, zawsze pomaga mi w interesach i wiek że mogę na niego liczyć.

-Jak tam u chłopaków? Zaakceptowali Helen?- zapytał.

-No...prawie. Hunter i Aiden nie do końca mogą się przekonać do Helen, ale reszta chłopaków chyba ja lubią- odpowiedziałem.

-A ty?

-Co ja?- zapytałem.

-Co sądzisz o Helen?- zapytał.

-Szczerze to niespodziewalem się ale przywiązałem się do niej. Mimo że jest u nas jakiś tydzień to stała się dla mnie ważna. Traktuje ją jak córkę i nie żałują że zdecydowałwlem się na adopcje- odpowiedziałem szczerze, a Jack się uśmiechnął.

-Mówilem, że nie będzie źle- powiedział, a skinąłem głową.

-No miałeś rację ale mam nadzieję że Hunter i Aiden wkoncu zaakceptują Helen.

-A rozmawiałaś z nimi?- zapytał.

-Tak ale...- nie dokończyłem bo usłyszeliśmy huk.

Huk spowodowany strzałem z pistoletu.

Spojrzałem na Jacka i szybko wyjęliśmy swoje bronie i zaczęliśmy się rozglądać. Jednak nic nie widzieliśmy co oznaczało jedno. Nie strzelano w tej sali tylko w drugiej, gdzie jest Helen i chłopcy. Nie czekając na Jacka szybko wyszłem z sali i skierowałem się do drugiej. Cały czas słyszałem strzały i krzyki ludzi. Jednak mnie to nie obchodziło. Jedyne co mnie interesowalo to czy wszystko jest w porządku z Helen i chłopkami. Jesteśmy pewny że chłopcy sobie poradzą, bo oni mają broń przy sobie i wiedzieli że mogło się takie coś stać, ale Helen... Ona pewnie jest przestraszona i bezbronna.
Weszłem do sali i zobaczyłem ludzi biegających oraz ochronę.

-Panie Evansie, niech pan stąd idzie. Jest tu niebezpieczne- powiedział jeden z ochroniarzy starając się przekrzyczeć krzyki ludzi i strzały.

-Nigdzie nie idę tu są moje dzieci- powiedziałem

-Znajdziemy je, a pan niech uda się w bezpiecznej miejsce- powiedział i wtyk samym czasie przestało już być słychać jakieś strzały.

-Juz chyba po wszystkim a teraz znajdziecie moje dzieci- powiedziałem a ochroniarze odrazu zaczęli ich szukać.

Ja sam zacząłem dzwonić do każdego z nich. Jednak na początku nikt nie odbierał. Dopiero po jakim moim 5 telefonie odebrał Victor.

-Nic ci nie jest?- zapytałem odrazu.

-Nie, a tobie tato?- zapytał.

-Też nic. Powiedz mi czy jest z tobą reszta?- zapytałem i miałem nadzieję że są z nimi.

-Wszyscy oprócz Helen- powiedział.

-Kurwa. Gdzie jesteście?

-Przy naszym stoliku- powiedział.

-Czekajcie tam- powiedziałem i się rozliczyłem.

Ruszyłem szybko do naszego stolika. Nie powiem byłem przestraszony gdy usłyszałem że nie ma z nimi Helen. Mam nadzieję że nic jej się nie stało. Czułem się też winny bo moglem jej załatwić jakiegoś ochroniarza i było by po problemie. Gdy doszłem do stolika zobaczyłem wszystkich tak jak mówił Victor.

-Musimy znaleźć Helen-powiedziałem.

-Probowaliśmy do niej dzwonić ale nie odbiera-powiedział Mateo- a co jeśli ktoś ją porwał?

-Uspokujmy się- zacząłem-rozdzielmy się ja i Victor idziemy do łazienek szukać. Mateo i Colton, wy idziecie do drugiej sali balowej. A reszta szuka w tej sali.

Wszyscy się zgodzili i zaczęliśmy szukać. Byłem zestresowany ale wiem że chłopcy też mimo że tego nie pokazywali.

-Myślisz że coś jej się stało?- zapytałem.

-Helen nie jest głupia. Wydaje mi się że schowała się gdzieś albo uciekła- odpowiedział Victor.

Parę minut później...

Przeszukaliśmy już prawie wszystkie łazienki. Własnie mieliśmy wychodizc do ostatniej gdy nagle zadzwonił do mnie Mateo.

-Chodzcie szybko do sali głównej- powiedział i od razu z się rozłączył.

Ruszyłem szybko razem z Victorem do sali głównej. Gdy wypatrzyłem chłopaków byłem w szoku bo nie byli oni sami byli z Willem
Jebanym Willem Khanem.

-Co on tu robi?- zapytałem przez zaciśnięte zęby.

-Wie gdzie jest Helen ale nie chciał nam powiedzieć dopóki ciebie tu nie będzie- powiedział Aiden.

-Jestem już, więc teraz mów gdzie jest Helen.

-Nie tak szybko James- zaczął- jeden z moich ludzi ją pilnuje więc radzę wam mnie posłuchać bo jeden telefon a waszej kochanej siostrzyczki nie będzie.

-Czego chcesz Will?- zapytał Victor.

-Narazie niczego konkretnego ale radzę wam uważać na Helen bo może przez przypadek coś jej się stanie. A tego chyba bardzo nie chcecie co?-zaczął z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem- albo może jednak chce? Wiecie co chciałbym aby Helen dla mnie pracowała.

-Ty chyba żartujesz?!-powiedział zdenerwowany Leo.

-Nie. Zobacz ładna twarz, ciało też ma idealne. Pasowała by do mojego klubu- powiedział, a ja myślałem że naprawdę zaraz mu przyjebie.

-Nie ma mowy Will. Helen nie będzie dla ciebie pracować i w dupie mam czy ty się zgadzasz czy nie- powiedziałem.

-Skoro masz w dupie to mówię to zdzwonie może do Alexa- powiedział i zaczął wyjmować telefon.

-Nie, poczekaj- powiedziałem, a on znów się uśmiechnął- zróbmy tak...- chciałem dokończyć ale przerwał mi głos jednego z moich synów.

-Będę dla ciebie pracować przez dwa tygodnie-powiedział Hunter.

-Nie ma mowy! Co ty odwalasz Hunter!- krzyknął Leo.

-Niby co chcesz robić?- zapytał Will.

-Będę brać udział w nielegalnych wyścigach. Dobrze wiesz że jestem jednym z najlepszych.

-Hunter co ty odwalasz?- spytał Aiden, a ja sam byłem zdziwiony tym co chciał zrobić. Bo przecież to było nierozsądne.

-Zgadzam się ale pracujesz dla mnie miesiąc- powiedział Will.

-Nie- zaprzeczyłem- on nie będzie dla ciebie pracować.

-On pracuje przez miesiąc albo Helen sami wiecie-powiedział.

-Tato- zaczał Hunter- wiesz że lepszym rozwiązaniem jest to bym pracował dla tego idioty przez miesiąc. Wytrzymam tyle.

-Nie podoba mi się to- mruknęłem.

-A mi tak. Więc która obcje wybieracie?- zapytał uśmiechnięty Will.

-Będę dla ciebie pracować ale tylko przez miesiąc i ani chwili dłużej- powiedział Hunter.

-Okej to zaczynamy od jutra. Czekaj na wiadomość- powiedział i zaczął się oddalać- a i jeszcze jedno radzę ci się jutro pojawić bo inaczej twoja ślizna siostrzyczka może źle skończy.

-Ej. Miałeś nam powiedzieć gdzie jest Helen- krzyknał za nim Mateo.

-Zapomaniałem. Pod stołem z napojami.

-Kurwa idziemy tam- powiedziałem- a w domu porozmawiajmy na spokojne o tym co tu się stało- popatrzyłem na Huntera bo to o niego mi chodziło.

Ruszyliśmy w stronę stolika z napojami. Szczęścia miałem nadzieję że ten idiota nas nie okłamał. Gdy byliśmy już przy stole Mateo podniósł obrus a pod nim zobaczyliśmy Helen.

-Boże malutka nic ci nie jest?- zapytał Mateo odrazu wyciągając rękę do Helen, by pomóc jej wyjść.

-Wszystko dobrze- powiedziała cicho- A wam nic nie jest?

-Wszystko dobrze z nami. Ale tobie napewno nic nie jest?- zapytałem, żeby się upewnić. Wyglądała na lekko przestraszoną

-Tak napewno. Co się wogule stało?

-Jakaś grupa ludzi chyba chciała sobie zrobić żarty- powiedział Colton, a ja myślałem że przywalę mu w głowę. No bo ona napewno w to nie uwierzy.

- A widzieliście gdzieś Willa? Miał sprawdzić czy jest już bezpiecznie- spytała.

-Co cię obchodzi ten typ?. Masz się z nim nie zadawać- powiedział Leo.

-Czemu?

-On chce cię tylko wykorzystać a poza tym nie wiem czy pamiętasz ale tata dał ci zakaz spotykania się z chłopakami- powiedział Aiden.

-Ale ja się tylko martwię poza tym miły się wydawał.

-Zapominj o nim. Jak zobacze cię z nim jeszcze raz to nie skończy się tylko na obitym oku- powiedział Leo.

-Po co ty go wogule biłeś on nic nie zrobił?

-Dobra skończcie już. Ty Hel poprostu się z nim nie spotykaj, a ty Leo nie reaguj aż tak agresywnie- zacząłem - a teraz jedziemy do domu. Ty Hel jedziesz ze mną i Victorem.

Wszyscy się zgodzili i ruszyliśmy do samochodów. Teraz czekała mnie rozmowa z Helen.

Time skip...

Weszliśmy wszyscy do domu i każdy udał się do swojego pokoju. Ja poszedłem do gabinetu. Gdzie zacząłem od przetwarzać wszytskie informacje jakie miałem do tej pory. Najbardziej zaniepokoiło mnie to gdy Helen powiedziała mi o tym mężczyźnie którego widziała. Oczywiście wiem kto to był, jeden z naszych wrogów. George Murphy. Nie wiem co on mógł chcieć od Helen jednak wiem że musimy teraz być ostrożni i pilnować Helen. Usiadłem na fotelu i wyciągnąłem telefon. Weszłem na Messengera i napisałem wiadomość na grupie gdzie nie było Helen.

James: Pilne spotkanie w moim gabinecie. TERAZ.

Nie musiałem długa czekać bo po jakiś trzech minutach wszyscy już byli u mnie w gabinecie.
Spojrzałem na nich i widziałem w ich oczach zmęczenie. Może poza Victorem ale on zawsze wszystko dobrze ukrywał.

-Wezwałem was bo musimy porozmawiać o wsyztskim co się zdarzyło na balu. Więc może zacznijmy od ciebie Hunter. Jak mogles zgodzić się na układ z Willem? Musimy teraz to jakoś odkręcić.

-Nie będziemy nic odkręcać tato. Nie wiem czy pamiętasz co mówił Will ale albo ja dla niego pracuje albo zrobi coś Helen- powiedział Hunter.

-To miłe że martwisz się o Helen ale nie możemy cię narażać. Bo jak wiemy Will nie zawsze dotrzymuje słowa- powiedziałem.

-Tata ma rację- powiedział Leo.

-Po pierwsze wcale nie martwię się o Helen i nadal jej nie lubię. A po drugie podpisze z nim umowę, wtedy będziemy mieli pewność że będę pracować dla niego tylko przez miesiąc.

-Hunter. Nie wiem czy to dobry pomysł- odpowiedziałem.

-Już i tak za późno zgodziłem się i tyle. A poza tym i tak dawno nie jeździłem.

-Dobra. Bedziesz dla niego pracować ale masz uważać Hunter nie chce by coś ci się stało. A jutro masz iść z jakimś ochroniarzem, jeżeli Will będzie chciał się spotkać- powiedziałem.

-A wiadomo kto brak udział w strzelaninie?- zapytał Colton.

-I to jets właśnie drugi powód dla którego was  wezwałem- zacząłem- To George za tym stoi ale to nie jest jedyny problem. On chce coś od Helen.

-Co?!- krzyknął Mateo.

-Czego on chce od Helen, przecież ona nawet nie jest wtajemniczona w nasz świat- powiedział Colton.

-Właśnie tego nie wiem ale się dowiem. Narazie musicie uważać. Szczególnie musimy zwracać uwagę na Helen bo to ona jest w największym niebezpieczeństwie.

-Boże, a ja już myślałem że George dał na spokój. Przecież tak dawno nic nie robił- powiedział Aiden.

-Szykował się i penie za niedługo dowiemy się do czego- odezwał się Victor poraz pierwszy odkąd tu siedzimy.

-Jeśli nie macie żadnych pytań to wydaje mi się że możemy iść spać. W końcu  to był długi i męczący dzień.

-Dobranoc- powiedział Colton i wyszedł, a za nim całe reszta oprócz Victora.

-Tato, chciałbym o czymś z tobą porozmawiać- zaczał.

-Błagam nie mów że Eveline jest w ciąży- powiedziałem tego czego najbardziej się obawiałem.

-Nie, to coś innego.

-Boże jak dobrze. Nie mogę jeszcze zostać dziadkiem- powiedziałem.

-Chodzi o Helen. Ostatnio zwróciłem uwagę na to co je i ile je. I uważam że ona się głodzi- powiedział, a ja się zdziwiłem.

-Co ty mówisz. Dlaczego tak myślisz?

-Tato spójrz czy ona nie je cały czas tylko sałatek i to w małych ilościach. Czasami nawet wogule nie je. Nie widzisz też że jest chuda i to zbyt chuda. Jej twarz jest blada, oczy ma cały czas podkrążone, wygląda na zmęczoną- zaczał wymieniać, a ja zadałem sobie sprawę, że faktycznie tak jest- Tato uważam że powinniśmy ją zapisać do psychologa.

Zaskoczył mnie i to bardzo. Nie wiedziałem co powiedzieć. No bo do cholery moja córka prawdopodobnie się głodzi a ja tego nie zauważyłem. Zauważył Victor i wyglądał na przejętego i smutnego. Pierwszy raz od dawna w jego oczach widzialem coś innego niż lodowate spojrzenie.

-Martwisz się o nią?- bardziej powiedziałem niż zapytałem.

-Tak tato, martwię się dlatego sądzę że powinniśmy zapisać ją do psychologa i z nią porozmawiać.

-Chyba masz rację. Najpierw z nią porozmawiam a później załatwię psychologa. Kurwa mogłem wcześniej zauważyć- powiedziałem i uderzyłem słona w biurko.

- Ja sam od niedawna zacząłem coś podejrzewać.

-Czemu nie chciałeś tego powiedzieć przy wszystkich?- zapytałem tak nagle.

-Bo wiem jak to ostatnio się skończyło. Aiden i Hunter wybuchli i zaczęli na nią krzyczeć. Nie chciałem by znów się na niej wyżyli- powiedział Victor.

-Oni nadal się jeszcze nie pogodzili z tym że Helen jest u nas. Chodź Hunter chyba powoli się przekonuje.

-Masz rację tato. Dobra ide już bo jutro czeka mnie dużo pracy. Dobranoc tato.

- Dobranoc- powiedziałem gdy Victor wyszedł z mojego gabinetu.

Siedziałem w nim jeszce chwilę po wyjściu Victora i myślałem o tym jak mogłem nie zauważyć, że Helen się głodzi. Wstałem z fotelu i ruszyłem do swojej sypialni. Byłem zmęczony i to bardzo. Potrzebowalem snu, szczególnie że jutro czeka mnie dużo pracy. Wziąłem szybki prysznic, po którym zaraz poszłem spać.

Continue Reading

You'll Also Like

307K 24.2K 26
"Wyglądał jak śmierć. Był chudy, wysoki oraz blady. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, położył palec na swoich sinych ustach, a ja zamilkłam. I po...
32.1K 1.1K 33
Szesnastoletnia Lilian Montaña , od drugiego roku życia przebywa w domu dziecka. Dziewczyna nie ma udanego pobytu w tym miejscu. Jest gnębiona przez...
8.8K 334 76
Olivia Martin brunetka na co dzień mieszka w internacie w Londynie,przyjechała do Miami na bal i wakacje do swojego brata bliźniaka. Myślała,że to bę...
3.2K 128 12
Adele Johnson w wieku 16 lat traci swoich rodziców w katastrofie lotniczej. Dowiaduje się, że zostaje adoptowana przez rodzinę, która ma trójkę synów...