Więzień Labiryntu - Re: Powró...

By LuciferMorny

6.5K 522 152

Thomas cieszy się, że udało im się uratować aż dwieście osób. Nowa kolonia Odpornych miała pozostawać bezpiec... More

P. I / TOMMY, TOMMY, TOMMY
P. II / TO SIĘ NIE ROZPIKOLIŁO OD TRZECH LAT
P. III / WYGLĄDA JAKBY CHCIAŁ SIĘ POPŁAKAĆ MAMUSI
P. IV / WIEDZIAŁ, ŻE PRÓBOWAŁEM SIĘ ZABIĆ
P. V / TO TERAZ TRZEBA GO TYLKO DOTASZCZYĆ DO CIAPY
P. VI / JESTEŚ JAK JEZUS?
P. VII / STRACIŁEM ICH OBU
P. VIII / TY TĘPA KUPO ZŁOMU
P. IX / PAMIĘTAM TOMMY, PAMIĘTAM
P. X / MIAŁ NAPRAWDĘ BRZYDKĄ TWARZ
P. XI / NIKT NIE POZWOLI CI WBIEC DO LABIRYNTU ŚWIEŻUCHU
P. XII / MYŚLĘ, ŻE TO CI SIĘ PRZYDA, GDY BĘDZIESZ GO OPEROWAĆ
P. XIII / TO MUSI BYĆ NASZA WSPÓLNA DECYZJA
P. XIV / CZYŚ TY PURWA NA GŁOWĘ UPADŁ?
P. XV / WŁAŚNIE TO ZROBIŁBY MINHO, GDYBY MÓGŁ
P. XVI / POWOLNE ODLICZANIE
P. XVII / NIE JEST TEGO WART
P. XVIII / NIEDŁUGO ZNOWU SIĘ ZOBACZYMY
P. XIX / JEŚLI NIE POTRAFISZ ZAUFAĆ JEMU, ZAUFAJ MNIE
P. XX / PRÓBA
P. XXI / ZMIANA WARTY
P. XXII / NARADA RUCHU OPORU
P. XXIII / SZEŚĆ SZCZEPIONEK
P. XXIV / POCZĄTEK PRACY
P. XXV / JESZCZE NIE JESTEŚMY DRESZCZEM
P. XXVI / WOLNY DZIEŃ
P. XXVII / OSTATNIA ODPRAWA
P. XXVIII / CHAOS KONTROLOWANY
P. XXIX / WYKŁAD THOMASA
P. XXX / PIERWSZE ODNALEZIONE ZAPASY
P. XXXI / MIŁOŚĆ DO PRYSZNICA
P. XXXII / OWSIANKA
P. XXXIII / POCZĄTEK ROZMOWY W KAFETERII
P. XXXV / LISTA ZADAŃ
P. XXXVI / NAJMĄDRZEJSZE SŁOWA DANEGO DNIA

P. XXXIV / ABSURDALNIE IDIOTYCZNA KRADZIEŻ

29 2 0
By LuciferMorny

- Cieszę się, że ten oczywisty wstęp mamy za sobą - oświadczył Thomas praktycznie czując gorycz obrzydzenia na następne słowa, które miał wypowiedzieć. - Wczoraj doszło do kradzieży. Nie zamierzam wskazywać palcami, kto był za nią odpowiedzialny. Myślę, że i tak większość osób znajdujących się obecnie w tym pomieszczeniu jest świadoma tego aktu bądź też pośrednio na tym akcie skorzystała.

- Chcemy podkreślić to, że naprawdę w pełni rozumiemy ten pierwszy instynkt żeby zapewnić dobre warunki własnym sztamakom - podkreślił Newt, a Thomas nie mógł powstrzymać się od myśli, jak urodzonym przywódcą był ten chłopak. Nie chciał tej odpowiedzialności, robił to wszystko tylko po to by wesprzeć ukochanego, a i tak miał naturalny talent do tego, by spokojnym tonem uciszać całe pomieszczenie zirytowanych ludzi. Powiedzieć, że Thomas był pełen podziwu byłoby niedomówieniem roku. - Prawdopodobnie rozumiemy to lepiej, niż ktokolwiek inny w tym pomieszczeniu. Ale skoro mamy tu tworzyć jedną społeczność to ekipy, z którymi przekroczyliście próg tego obiektu muszą zostać na pustyni.

- Dlatego też w ramach absolutnego wyjątku poprosimy o zwrot ukradzionego jedzenia - przejął pałeczkę Minho, choć z jego postawy wciąż biła wrogość i brak zaufania do ludzi, do których mówił.

Tommy szczerze zastanawiał się czy ich akt z różnymi podejściami ma szansę zadziałać, czy tylko utrudni im zdobycie ich zaufania. Faktem jednak było, że nie musieli nawet jakoś wybitnie grać - po prostu bardziej akcentowali pewne zwroty, słowa czy fragmenty swoich wypowiedzi. Dawali ujście konkretniejszym emocjom. I nie tkwili w jednej roli przypisanej do nich raz na zawsze. ale żonglowali tym między sobą w zależności od tego, jak sytuacja tego potrzebowała. Thomas miał też ogromną ochotę podziękować przyjaciołom za ich wsparcie. Za to, że zarwali z nim nockę. Za to, że stali z nim ramię w ramię, gdy mierzyli się z nieufnością grupy, której zaufania potrzebowali jak niczego innego. Był też pod ogromnym wrażeniem, jak gładko szło im uzupełnianie informacji i zamiana osoby mówiącej. Nie przećwiczyli tego wcześniej w żaden sposób i jasne, patrzyli na siebie nawzajem raz na jakiś czas dając sobie znać skinięciem głowy, ale do tej pory nie weszli sobie nawzajem w słowo. A samo to było już ogromnym sukcesem.

- Jest to pierwsza i ostatnia akcja, gdzie przymkniemy na to oko - podkreślił Newt siląc się na względnie sympatyczny uśmiech, który miał nieco osłabić defensywę członków Ruchu Oporu. - A i to tylko w sytuacji, w której w spiżarni znajdzie się z powrotem wszystko, co zostało przyniesione w zapasach.

Przez tłum przeszedł niejeden, słabo ukryty szept. Chłopcy postanowili chwilę odczekać przed kontynuowaniem rozmowy, by znajdujące się w pomieszczeniu osoby mogły przetrawić informacje, które otrzymali do tej pory. Żaden z nich nie wątpił w to, że jedynie kilka osób w tym pomieszczeniu wiedziało o kradzieży. Doskonale rozumieli ten mechanizm. Gdyby któryś z nich zdobył jedzenie dla reszty w naprawdę trudnych warunkach, prawdopodobnie nie zrobiłby tego prosząc o nie, ale byłby na tyle sprytnym, by nie chwalić się wszem i wobec, że je ukradł. A oni mieliby na tyle oliwy w głowie żeby nie dopytywać tylko cieszyć się tym, że nie będą musieli martwić się o posiłek przez następne dwadzieścia cztery godziny. Więc tak, jak część z nich mogła już skorzystać z tego jedzenia, tak większość prawdopodobnie zrobiła to z przepełnioną arogancją nieświadomością. Choć zgodnie z tym, co zakładał Thomas to jedzenie powinno wrócić do nich nie ruszone. Zapasy zostały ukradzione po tym, jak ekipa Ruchu Oporu została w Obiekcie nakarmiona, a każdy, kto choć postawił stopę na pustyni wiedział, że nie warto jeść za dużo na raz, ale lepiej jest racjonować porcje, które się ma. Nawet kosztem jedzenia czegoś z pleśnią.

- Liczyliśmy, szczerze mówiąc, że damy radę funkcjonować tylko na zasadzie wzajemnego szacunku i chęci ochrony miejsca, w którym wszyscy jesteśmy bezpieczni i w którym mamy względnie wygodne wyrka, dach nad głową i żarcie - zaczął Thomas, a szczerze rozgoryczenie w jego głosie zdołało wywołać kilka reakcji przepełnionych poczuciem winy czy chęcią postępowania w lepszy sposób. - Po wczorajszej akcji widzę jednak, że żadna społeczność nie utrzyma się na samej nadziei i dobrej woli. Dlatego wprowadzone zostaną na dniach konkretne zasady. Część z nich, tych najważniejszych, już opracowaliśmy, część jeszcze wymaga doszlifowania, a część zapewne będzie odpowiedzią na potrzeby naszej społeczności.

- Stara, dobra i sprawdzona metoda kija i marchewki - skrócił całą tę wypowiedź Minho, a jego zamknięta postawa, zaplecione ręce na klatce piersiowej i wrogie spojrzenie jasno stanowiły o tym, że nie zawaha się użyć żadnego metaforycznego kija.

- Faktem wciąż pozostaje jednak, że nie jesteśmy DRESZCZem i nie zamierzamy nim być - podkreślił Newt łagodnie stanowiąc idealną przeciwwagę do postawy Minho. - Więc tak, jak za uczciwość, szacunek i dobrą pracę będziecie mieli wszystkie wspomniane wcześniej rzeczy, ta za jakiekolwiek działania na szkodę tej społeczności będą nakładane kary. Żyjemy w czasach, w których Konwencję Genewską czy jakiekolwiek ustalenia dotyczące humanitarności walk ludzkość zaczęła traktować jako listę rzeczy do odhaczenia, a nie coś, czego należy przestrzegać i się wystrzegać, dlatego raczej nie zdziwi was fakt, że kary zbiorowe będą jak najbardziej dopuszczalne w bardzo specyficznych sytuacjach.

- Zbytnio ukarać was nie możemy - przyznał szczerze Thomas drapiąc się po głowie, a jego szczerość zaskoczyła osoby znajdujące się w pomieszczeniu. Rzadko kiedy jakikolwiek lider przyznawał się do słabości w pomieszczeniu pełnym osób, które będą chciały jego pozycję podważyć. - Nie w sposób, który nie byłby absurdalnie nieludzki. Nie musicie martwić się o to, że za złamanie zasad nie otrzymacie posiłków czy wody czy że będzie odebrana wam możliwość względnie spokojnego snu. Do takich skrajności nie zamierzamy się uciekać.

- Obiekt posiada jednak przestrzeń więzienną, do której będą trafiać osoby nieprzestrzegające zasad - zauważył Newt tłumacząc sytuację dalej coby wszyscy w pomieszczeniu mieli adekwatny pogląd na sytuację, że może do nieludzkich kar się nie uciekną, ale jednak bezkarni też nie mogą się czuć. - Do tego osoby popełniające różne lżejsze wykroczenia, które nie będą wymagały izolacji w ramach kary, będą otrzymywać najcięższe i najgorsze prace. Jasne, prace te i tak muszą być wykonane i komuś one przypadną. Jednak będziemy się starali uczciwie pracę rozkładać między wszystkich. W przypadku złamania zasad ktoś wywalczy sobie pierwszeństwo do tychże prac na dłuższą chwilę.

- W ostateczności jeśli przewinienie będzie ekstremalne bądź też wcześniejsze kary i rozmowy nie pomogą to zwyczajnie zostaniecie wyproszeni. Otrzymacie plecak z wodą, prowiantem oraz odzieniem i drzwi się za wami zatrzasną. I powita was pustynia - dokończył tę część wypowiedzi Minho i to zdanie ponownie wywołało szepty wśród ich tymczasowej publiczności.

Każdy z nich nienawidził tego, że musieli uciekać się do takich stwierdzeń. Pokazywało to jednak ich naiwność i brak doświadczenia. Bo tak, jak spotkali na swojej drodze ogrom sztamaków o najróżniejszych wartościach, najróżniejszych ideałach i traumie, tak wciąż wierzyli praktycznie do samego końca, że nie będą zmuszeni wymyślać zasad. Ani co gorsza, weryfikować tego, czy wszyscy się ich trzymają. Powoli jednak Thomas uświadamiał sobie, że logika to zazwyczaj trochę za mało. Że fakt tego, że ma się zapewnione wszystkie podstawowe potrzeby nie sprawi, że nagle się komuś bezwarunkowo zaufa. Ruch Oporu miał pełne prawo czuć się niepewnie w Obiekcie DRESZCZu, nawet jeśli ich przywódcy wygłosili kilka mów o tym, jak bardzo jest to współpraca, którą popierają. Thomas żywił nieco nadzieję, że gdy Mary przekroczy ich próg to sprawy pójdą trochę łatwiej. Ludzie bardziej słuchali się jej, niż Vince'a. No i Vince miał tendencje do podważania autorytetów i testowania granic. Również za plecami osób, z którymi miał współpracować.

- W tym momencie chcemy też podkreślić, że w przypadku takiej sytuacji odradzamy próbę skontaktowania się z DRESZCZem coby zatopić nasz obiekt i próbę uratowania ludzkości - podkreślił Newt. - Głównie dlatego, że to pikolenie idiotyczne działanie, które niezwykle skutecznie upewnia się, że nikt nie wygrywa i niczego nie zyskuje, a wszyscy tracą. W Obiekcie prawdopodobnie pozostaną też wasi bliscy, przyjaciele czy rodzina, a więc próba zniszczenia Obiektu niechybnie będzie wiązała się z tym, że będziecie mieć krew waszych bliskich na własnych rękach.

- Miejcie również proszę na uwadze w przypadku tego typu genialnych pomysłów, że nie stanowicie dla nas zagrożenia, którego nie jesteśmy w stanie bez problemu zneutralizować - dodał Minho takim tonem, jakby rzucał im wszystkim wyzwanie żeby choćby spróbowali. - Jeśli po drodze nie zabije was pustynia, ludzie z innych grup czy Poparzeńcy i nawet jakimś cudem dotarlibyście do innej siedziby DRESZCZu żeby szybciutko ich powiadomić o naszym projekcie to chcę podkreślić, że wasze słowa nigdy nie dotrą do uszu osób, które mogłyby nam jakkolwiek zagrozić. Innymi słowy zmarnowalibyście swoje życie zupełnie po nic.

- Widać, że wychowanie DRESZCZu głęboko siedzi w dzieciakach, które twierdzą, że wyrwały się spod jego jarzma. Skoro pierwsze z czym do nas wychodzą to groźby kar i śmierci - prychnął ktoś z tłumu na co Tommy i Minho zaśmiali się nieszczerze, a Newt spojrzał z zażenowanowaniem w stronę stołu, ze strony którego padło tak absurdalne stwierdzenie.

- Poprawka. Pierwsze, z czym do was wyszliśmy to dobra wiara i otwarte serce. To członkowie waszej ekipy postanowili odpłacić się nam za to kradzieżą - skomentował to Newt, a zawód i rozczarowanie w jego głosie zjeżyły nawet Thomasa, mimo że ten doskonale wiedział, że słowa te nie są kierowane w jego stronę.

- I to absurdalnie idiotyczną kradzieżą, bo jakby nie patrzeć i tak część ukradzionego jedzenia dostaliby po prostu jako swoją michę - dodał prześmiewczo Minho, a cały stres, który jeszcze sekundę wcześniej czuł Tommy po prostu wyparował jakby nigdy go tam nie było.

- To absurdalne oskarżenia, które nie mają podstaw. Vince pozwolisz na to? - praktycznie warknęła jedna z kobiet z Ruchu Oporu.

- Faktem jest, że rzucanie takich oskarżeń bez dowodów nie budzi zaufania - oświadczył demokratycznie i neutralnie Vince, a Tommy miał ochotę przewrócić oczami, bo od kiedy niby akurat Vince nie leci gdzieś na łeb na szyję za oskarżeniami tylko zachowuje rozsądek.

- To były Obiekt DRESZCZu. Kamer nie ma jedynie w toaletach i sypialniach - zauważył spokojnie Thomas doskonale zdając sobie sprawę z tego, że gdyby nie dodał wspomnianego wyjątku to narodziłoby to falę nowych pytań, gdzie prawda stałaby się absolutnie pozbawiona jakiejkolwiek wagi wobec ludzkiego strachu i poczucia dyskomfortu czy braku jakiejkolwiek prywatności.

- W takim razie nic nie mówiłem. Jak żeście sobie wyrka posłali tak się teraz wyśpicie. Tym bardziej, że wszyscy wiecie, że ten projekt ma poparcie Mary i całej rady Ruchu Oporu - dodał Vince rozsiadając się wygodniej i wzruszając ramionami na znak, że cała sytuacja zdecydowanie nie jest jego problemem.

Thomas nie wiedział, czy doceniał taką postawę czy bardziej go ona irytowała. Bo jakby nie patrzeć mowa tu była o ludziach Vince'a. O kobietach, mężczyznach i dzieciach, które przez bliżej nieokreślony czas słuchały się jego słów i traktowały go jak lidera. Vince zrzucił ze swoich barków to brzemię w sekundzie, w której przekroczył próg Obiektu. I z jednej strony była to dobra decyzja, bo z lepszym czy gorszym skutkiem starał się nie podważać ustaleń trójki liderów. Z drugiej strony jego wsparcie czasem by się im zwyczajnie przydało. Zwłaszcza, gdy chodziło o dyscyplinowanie własnej ekipy, którą Vince przecież doskonale znał. Ludzie takiej zmiany też nie odczuli dobrze. Poczucie bycia porzuconym przez przywódcę własnej grupy zaczęło rodzić się w zdecydowanej części z nich, a jego buta i ignorancja tylko pokazywały im, że się nie liczą. Chcąc czy nie chcąc Vince swoimi nieprzemyślanymi działaniami tak czy siak robił im więcej problemów, niż tego chcieli i potrzebowali w obecnej sytuacji.

- Zrozumcie proszę, że to nie tak, że dzisiaj zaczniemy chodzić i rozpikalać syf przez nasze widzimisię. Nikt nie będzie was karał za nic - podkreślił Newt próbując zaprowadzić jakikolwiek spokój w nagle gwarnym pomieszczeniu. - Dzisiejsze zebranie i wiadomości są odpowiedzią na wasze działania. Jeśli uda nam się współpracować gładko czy chociażby po prostu bazując na konwersacji i wzajemnym szacunku to większość z nas zapomni, że jakiekolwiek kary istnieją. To czy będziemy o nich pamiętać jest naprawdę tylko i wyłącznie waszym wyborem. I konsekwencją waszych działań.

- Czyli mamy zapitalać po łokcie w robocie za szansę na niegodne życie w miejscu, którego nigdy nie będziemy traktować jako domu? - spytał z prychnięciem jeden ze zdecydowanie bardziej upartych i niezadowolonych z sytuacji członków Ruchu Oporu.

- Nikt was tu nie trzyma. Jeśli jest wam tu tak źle to drzwi możemy otworzyć nawet za pięć minut - warknął na to Minho, a jego przedmóca wyraźnie skurczył się w sobie. - Możecie spróbować swojego szczęścia na Pogorzelisku. Może nawet uda wam się dotrzeć do byłej kryjówki Ruchu Oporu. Byłej, bo zakładam, że większość z was osiedli się raczej tutaj, więc tam z automatu dużo czekać na was nie będzie.

- Choć ja osobiście mam nadzieję, że potraktujecie to miejsce jak dom. Przynajmniej na czas waszego pobytu tutaj - Thomas próbował zakończyć ten etap dyskusji jakimkolwiek pozytywnym akcentem.

Cała trójka była padnięta. Po zarwanej nocce, po ilości zadań, które mieli na głowach. Po wizji tego, ile jeszcze tego dnia mają do zrobienia. A spotkanie w kafeterii tylko zdawało się przedłużać i nie mieć widocznego na horyzoncie końca. Bo jakby nie patrzeć tkwili tam już praktycznie godzinę, a dalej nie przeszli do omówienia zadań na najbliższych kilka dni.

Thomas miał wrażenie, że w tamtym momencie mógłby zabić za kubek dobrze zaparzonej kawy, która postawiłaby go na nogi.

Continue Reading

You'll Also Like

139K 5.3K 41
ONA jest producentką w wytwórni „2020". A ON jest największą gwiazdą tego roku w „SBM Label". Dwie różne wytwórnie muzyczne. Dwa różne światy. A jed...
21.6K 707 38
Marek i Łukasz już od dawna się przyjaźnili, ale czy to tylko przyjaźń? Czy może coś więcej? uwaga ta książka to jeden wielki cringe buzi jezu nie cz...
239K 8.6K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
21.5K 1.4K 38
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...