Fine Line

By kasieczna16

6.7K 854 500

Historia dwóch zagubionych dusz, które odnalazły się w jednym z londyńskich pubów... ... w najlepszym a jedno... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
16
17
18
19
20
21
22
23

15

287 39 5
By kasieczna16

Kolejny dzień, a właściwie poranek był tak samo zabawny jak i niespodziewany. Nie zdążył nawet otworzyć oczu jak dostał poduszką prosto w twarz, jęcząc niezadowolony, że ktoś - prawdopodobnie Harry - postanowił obudzić go w ten mało przyjemny sposób. Chcąc uniknąć kolejnych ciosów, przekręcił się na bok natrafiając tym samym na plecy bruneta i dopiero wtedy zdając sobie sprawę, że skoro chłopak leżał tuż obok to osoba, która w dalszym ciągu naparzała go poduszką nie mogła być Harrym. I tylko dlatego zmusił się do otwarcia najpierw jednego, potem drugiego oka w końcu ponownie przekręcając się na plecy tylko po to, by dostrzec nad sobą dwie należące do jego przyjaciół, wyszczerzone twarze.

- Jezu. - mruknął, podciągając kołdrę pod samą brodę. - Idźcie być przerażający gdzieś indziej.

- Wstawać! - wykrzyczał wyraźnie ucieszony Zayn, próbując ściągnąć z niego kołdrę. - Już dwunasta! - więc może jednak to nie był poranek, a południe. Nic dziwnego skoro poszli spać dopiero w okolicach czwartej nad ranem.

- Zostaw to do cholery, jestem goły. - sarknął. To może nie było zadziwiające, bo często sypiał w ten sposób w dodatku Zayn nie raz ani nie dwa widział go zupełnie nagiego, ale miał świadomość, że pod tą samą kołdrą leżał równie nagi, kręcący się teraz Harry. I może tylko dlatego wciąż uparcie trzymał kołdrę nie pozwalając, by ta została im odebrana tym samym ukazując wszystkie wdzięki bruneta. Bo te były przeznaczone tylko i wyłącznie dla jego oczu.

- Ja też. - usłyszał tuż obok zupełnie zaspany głos Harry'ego dzięki któremu ta mała szarpanina wreszcie ustała. - Co się dzieje?

- Też chciałbym to wiedzieć. - westchnął, spoglądając spod uniesionych brwi na dwójkę chłopaków. - Co wy tu w ogóle robicie? Dlaczego nie jesteście w pracy? Muszę w końcu zabrać wam te pieprzone klucze do mieszkania.

- Ja też mam całkiem sporo pytań do waszej dwójki, więc ruszcie tyłki i przyjdźcie do salonu! - ostatnie słowa musiał już krzyczeć jako, że opuścili sypialnie, a on po raz kolejny wydał z siebie męczęński jęk, odwracając głowę w stronę Harry'ego. Ten ze zmarszczonymi brwiami wyglądał na równie zdezorientowanego, ale kiedy przeniósł na niego spojrzenie, uśmiechnął się słodko, przysuwając bliżej i cmokając krótko w usta.

- Dzień dobry. - wypowiedział cicho.

- Taka pobudka podoba mi się zdecydowanie bardziej. - stwierdził, obejmując go ramionami, ale kiedy Harry po raz kolejny chciał go pocałować, odwrócił głowę, więc usta chłopaka trafiły w policzek. - Przyjaciele się nie całują, Harold. - upomniał z uśmiechem na co brunet wywrócił oczami, bo to nie tak, że ten fakt jakkolwiek przeszkodził im poprzedniego wieczoru.

- Wstaliście już?! - tym razem to Louis nie mógł powstrzymać się przed wywróceniem oczami.

- Lepiej to zróbmy. - zwrócił się do Harry'ego, który w zgodzie pokiwał głową, więc choć niechętnie, podnieśli tyłki z łóżka, naciągając na siebie pierwsze lepsze dresy za nim poszli do łazienki przemyć twarz i umyć zęby następnie ku uciesze Liama i Zayna pojawiając się w salonie. Dosłownie ku uciesze, bo Zayn niemal od razu rzucił się na niego - również dosłownie - zamykając go w niedźwiedzim uścisku. - Tak, ja też się cieszę, że Cię widzę, Zee. - wymamrotał, starając się nie udusić przez obejmujące go mocno ramiona. Uśmiechnął się jednak, bo wiedział, że dla chłopaka jak i dla Liama, a właściwie dla wszystkich poprawa jego stanu była niesamowitą ulgą. - Dusisz mnie. - poinformował.

- Zasłużyłeś. - mruknął robiąc to jeszcze przez chwilę za nim odsunął go na długość ramion, przyglądając mu się bacznie. - Jesteś kretynem.

- Wiem. - przytaknął, ale i tak uśmiechał się przez cały ten czas będąc nawet nieco wzruszonym, bo Zayn zazwyczaj nie przytulał go w ten sposób jakby naprawdę stęsknił się za jego normalną wersją. - Ale to już za mną.

- Jak do tego doszło? - puścił go wreszcie, ale za nim mógł usiąść w fotelu, Liam przyciągnął go do siebie mamrocząc dobrze mieć Cię z powrotem.

Poklepał go po plecach i w końcu opadł na fotel nie dziwiąc się szczególnie, że Harry do niego dołączył, siadając tuż obok na podłokietniku. Louis starał się ukryć uśmiech, gdy na jego twarzy dostrzegł mały grymas z pewnością spowodowany spotkaniem obolałego tyłka z twardym meblem i zdawał sobie sprawę, że żadnemu z ich trójki to nie umknęło. Ale żaden z nich na całe szczęście tego nie skomentował.

- Właściwie dzięki Harry'emu.

- Oczywiście, że tak. - Zayn wywrócił oczami. - I może powinienem być zły, bo to my - wskazał na siebie i Liama - Twoi najlepsi przyjaciele powinni potrafić Ci pomóc, ale na niego - tym razem kiwnął głową w kierunku Harry'ego - naprawdę nie da się złościć. No spójrzcie tylko, to taka wyrośnięta kulka szczęścia. - od razu przeniósł spojrzenie na zarumienionego chłopaka, uśmiechając się i już odruchowo ujmując jego dłoń. - Więc.. wracając do ubiegłej nocy. Co takiego wydarzyło się, że nie miałeś nawet czasu, żeby z nami porozmawiać?

- Byliśmy na kolacji. - wyjaśnił. - A potem wróciliśmy do domu i..

- Pieprzyliście się. - dokończył dosadnie. - Gratulację, zajęło to jedynie jakieś dwa lata od ostatniego razu. - wyglądał na zniesmaczonego tym stanem rzeczy, ale ten grymas szybko zniknął z jego twarzy, zastąpiony ciekawością. - Czy teraz już oficjalnie mogę nabijać się, że jesteście najbardziej obrzydliwą parą na całym świecie?

Louis ponownie wywrócił oczami będąc pewnym, że niedługo dostanie przez to zeza.

- Otóż nie. - jak bardzo nie szło to w parze z faktem, że wciąż trzymał dłoń Harry'ego to było oczywiście prawdziwe. - Nie jesteśmy razem.

- Jezu Chryste. - wymamrotał zrezygnowany. - Ile jeszcze czasu i seksu potrzebujecie, żeby wyjąć głowy z tyłka i zdać sobie sprawę, że jesteście sobie przeznaczeni?

- Nie potrzebujemy czasu ani seksu - choć na to drugie słowo Harry chrząknął cicho jakby zupełnie się z tym nie zgadzając, co z pewnością było prawdą, bo chłopak był niewyżyty seksualnie i Louis o tym wiedział, ale w tym momencie postanowił zignorować - bo wiemy o tym.

- Więc?

- Louis po prostu chce się bardziej postarać i to okej. - podjął Harry, posyłając mu w między czasie uśmiech, który oczywiście odwdzięczył.

- Ostatni miesiąc nie był łatwy, a ignorancja i obojętność nie jest dobrym sposobem na rozpoczęcie związku, więc tak, muszę oczyścić swoje sumienie i zasłużyć na Harry'ego.

- Ma to sens. - stwierdził Liam. - Chociaż nie sądziłem, że jesteś aż takim dżentelmenem.

- No wiesz co. - udał oburzenie, przykładając dłoń do piersi.

- Według mnie to nie ma żadnego sensu. - wtrącił wciąż niezadowolony Zayn.

- Dla Ciebie sens ma tylko mazanie po płótnie i granie na konsoli. - tym razem to Liam wywrócił oczami, więc cieszył się, że w najbliższej przyszłości nie będzie jedynym w ich paczce z zezem. Z drugiej jednak strony doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co nadchodzi i dobrym pomysłem była natychmiastowa ewakuacja.

Poklepał Harry'ego po kolanie i kiedy ten przeniósł na niego spojrzenie, kiwnął głową w stronę kuchni, co chłopak odczytał bezbłędnie, podnosząc się i niezauważonym przemykając do znajdującego się obok pomieszczenia. Obaj wiedzieli, że sprzeczka w salonie nie potrwa zbyt długo, ale nasłuchali się ich tak wiele razy, że byli już znudzeni ich wzajemnym dogryzaniem sobie za o wiele lepszy pomysł uznając przygotowanie w tym czasie śniadania.

W pewnym momencie po przygotowaniu dwóch herbat dostrzegł małą zmarszczkę między brwiami Harry'ego, co świadczyło o tym, że intensywnie nad czymś myślał.

- Co Ci chodzi po głowie, hm? - szturchnął go w bok wyrywając tym gestem z zamyślenia. Oderwał się od układania awokado na swoim toście, odwracając w jego stronę.

- Tak się zastanawiam.. może wybralibyśmy się na wakacje? - zaproponował niepewnie. - Razem z Liamem i Zaynem. Wszystkim przydałoby się trochę odpoczynku.

To nie był głupi pomysł, ale Louis zdawał sobie sprawę, że był bankrutem, a przynajmniej po części bankrutem, bo przecież miał oszczędności. Właściwie na swoim koncie oszczędnościowym miał całkiem sporą sumę, ale nie chciał ruszać z niej ani pensa dopóki nie będzie miał innego wyjścia. Nie wiedział co prawda na co zbierał te pieniądze, ale dzięki nim czuł się bezpiecznie nawet jeśli na co dzień żył jakby ich wcale tam nie było. Od samego początku 'kariery' zarabiał całkiem nieźle, nie był też specjalnie rozrzutny, jasne, od czasu do czasu lubił sobie bądź innym sprawić większy prezent, ale nie wydawał na głupoty. Chyba, że chodziło o jedzenie. Przez brak talentu do gotowana dość często musiał coś zamawiać, choć niedawno uświadomił sobie, że od kiedy Harry pojawił się w jego życiu robił to zdecydowanie rzadziej. W każdym razie wciąż nie sądził, że wakacje były wystarczającym powodem, by naruszyć swoje oszczędności, ale z drugiej strony może naprawdę ich potrzebował. Może fizycznie nie był specjalnie zmęczony, bo nie miał po czym być, ale jego psychika tak samo jak psychika jego przyjaciół zdecydowanie by to doceniła.

- Dlaczego nie? - odparł wreszcie, ku ogromnej uciesze Harry'ego. - Chłopaki pewnie będą chętni.

- Jasne, że tak. - pokiwał głową. - Ja stawiam.

- Harry.. - rzucił ostrzegawczo.

- Przestań Lou, to mój pomysł, więc ja stawiam. - upierał się.

Zakładał, że kłócenie się z nim nie miało żadnego sensu, bo kiedy chłopak już na coś się uparł, nie było możliwości, by zmienił zdanie. I tak jak myślał, gdy tylko powiedzieli chłopakom o tym pomyśle, Ci byli bardziej niż chętni, a Harry nie tracąc czasu od razu sięgnął po laptopa. Spędzili więc pół dnia na wyszukiwaniu odpowiedniej destynacji, sprzeczając przez cały ten czas, bo jeśli on z Harrym byli zgodni to Liam i Zayn nie potrafili dojść do porozumienia. Ta dwójka po prostu zawsze musiała znaleźć jakiś powód do sprzeczek, bo ich życie bez nich najwyraźniej było zbyt nudne. Poirytowany ich dziecinnym zachowaniem postanowił, że to Harry jako główny organizator i sponsor ma najwięcej do powiedzenia, więc to on zadecydował, że polecą na Bali kończąc tym samym spór dlaczego to Dominikana jest lepsza od Filipin i na odwrót. Do końca dnia udało im się wybrać zbyt drogą jak na jego gust wille i tak samo drogie bilety lotnicze na za tydzień, który minął tak szybko na przygotowaniach do wyjazdu, że nim zdołał się obejrzeć już byli na miejscu.

Wszystko wyglądało pięknie, wręcz bajkowo. Louis nie przypominał sobie, by kiedykolwiek był w takim miejscu. Co prawda zwiedził z Harrym całe Stany, choć nie mógł do końca nazwać tego zwiedzaniem, bo wszystkim, co robili było przemieszczanie się autokarem bądź samolotem z miasta do miasta i ewentualne spacery czy wylegiwanie się na plaży, gdy akurat znajdowali się na Florydzie czy w Kalifornii. Więc nie, nie miał okazji być w tak egzotycznym miejscu dlatego wszystko, włącznie z willą robiło na nim wrażenie. Mieli do swojej dyspozycji cały basen, spory i wypielęgnowany ogródek, a najlepszą rzeczą był rozciągający się stamtąd widok na morze. Właściwie wystarczyło, by wyszli przez taras na ogród i tam schodkami w dół, a już znajdowali się na wąskiej plaży.

Tego wieczoru woleli spędzić czas w swoim towarzystwie zamiast jechać do znajdującego się w pobliskim miasteczku klubu. To nie tak, że stronili od ludzi i cały swój czas spędzali jedynie w willi, bo każdego dnia wybierali się na krótsze bądź dłuższe wycieczki, zwiedzając wyspę na wypożyczonych skuterach, ale wieczory były tylko dla ich czwórki. Zazwyczaj - dokładnie tak, jak teraz - z kolorowymi drinkami, które przygotowywał im Zayn bądź tutejszym piwem, rozkładali się na leżakach, rozmawiając na wszystkie możliwe tematy, śmiejąc głośno i wpatrując w zachody słońca, bo te były tam naprawdę przepiękne.

Wszyscy oczywiście byli już nieco wstawieni, choć on od czasu wylądowania w szpitalu z silnym zatruciem nie przesadzał z alkoholem, więc tym razem również skończył na trzecim drinku będąc tym samym najtrzeźwiejszym w całym towarzystwie. I sądząc po ilości drinków, które pochłaniał Harry to była dobra decyzja. Ktoś w końcu będzie musiał się nim później zająć i nie był na tyle naiwny, by łudzić się, że to nie on będzie miał tą przyjemność.

- Hej, nigdy tak właściwie nie powiedzieliście jak się poznaliście. - podjął w pewnym momencie Zayn. - Wiem, że w pubie, ale jak do tego doszło?

Uśmiechnął się na samo wspomnienie mając wrażenie, że tamta sytuacja miała miejsce całe wieki temu. Bo Louis już praktycznie nie pamiętał jak wyglądało jego życie za nim poznał Harry'ego.

- Harry usiadł obok mnie przy barze i zagadał. - poinformował.

- Byłem pewny, że to Ty zagadałeś. - stwierdził Liam, a on w odpowiedzi potrząsnął głową.

- Myślisz, że usiadłem tam całkiem przypadkowo? - głos bruneta był już nieco niewyraźny, a zielone tęczówki błyszczały od wypitego alkoholu, co w połączeniu z promieniami zachodzącego słońca było przepięknym obrazkiem. Chłopak leżał tuż obok, bo mimo, że Louis jakiś czas temu przyciągnął leżak specjalnie dla niego, Harry stwierdził, że i tak ułożą się na jednym. Przeniósł na niego pytające spojrzenie. - Nie zdziwiłeś się, że wszystkie siedzenia przy barze były wolne, a ja i tak usiadłem tuż obok Ciebie?

- Nie wiem, chyba nawet się nad tym nie zastanawiałem, więc.. chcesz mi powiedzieć, że usiadłeś tam specjalnie?

- Owszem. - przytaknął radośnie, może nawet zbyt radośnie, ale od pijanego Harry'ego nie mógł wymagać zbyt wiele. - Zobaczyłem Cię od razu, kiedy tylko tam wszedłem i nie wiem co, ale coś kazało mi tam usiąść.

- I jaka była Twoja pierwsza myśl o Louisie? - dopytywał Zayn. Nie wiedział dlaczego chłopak nagle stał się tak ciekawski - choć zawsze był - ale tym razem wziąłby to za coś podejrzanego gdyby nie fakt, że on również nie był już zbyt trzeźwy.

Harry zastanawiał się przez chwilę po czym uśmiechnął szeroko. Albo cały czas uśmiechał. Louis nie był pewien.

- W pierwszej chwili pomyślałem, że mnie nie zauważył. - przyznał. - Bo podczas, gdy wszyscy inni w tym barze patrzyli na mnie jakby zobaczyli UFO, on po prostu tam siedział, ale w momencie, gdy wkurzył się na barmana za to, że ten najpierw przygotował drinka dla mnie, choć Louis prosił go o to wcześniej, stało się jasne, że mnie zauważył, ale wydawało mi się, że nie poznał.

- Nie wkurzyłem się. - zaprotestował. - Okej, może byłem trochę poirytowany, bo to było niegrzeczne, ale widziałem, że najwyraźniej potrzebujesz tego drinka bardziej niż ja.

- Fakt, to było słabe. - zgodził się, ponownie opierając o jego ramię. - Chciałem mu nawet zwrócić uwagę, ale jednocześnie wolałem nie przyciągać na siebie jeszcze więcej spojrzeń. Ale mimo to czułem się trochę dziwnie, że akurat Ty byłeś tą jedną osobą, która miała moją obecność kompletnie gdzieś.

- Nie miałem tego kompletnie gdzieś. - pokręcił głową. - Miałem jedynie kompletnie gdzieś to, kim jesteś, więc próbowałem na Ciebie nie patrzeć, bo nie chciałem, żebyś poczuł się jeszcze gorzej, ale kiedy zagadałeś, praktycznie nie mogłem oderwać od Ciebie wzroku. - wyznał.

- A ja nie mogłem oddychać. - zaśmiał się cicho. - Naprawdę, kiedy zobaczyłem Twoje oczy.. myślałem, że umrę, przysięgam. Nigdy w życiu nie widziałem tak pięknego odcienia błękitu.

Louis nic nie mógł poradzić, że jego policzki zyskały nieco więcej koloru, bo mimo, że Harry powtarzał mu to nie raz, byli wtedy sami. Tym razem jednak mieli tuż obok przyglądającą się im dwójkę chłopaków. I o ile Liam uśmiechał się z rozczuleniem to Zayn patrzył na nich z obrzydzeniem, co potwierdziły jego następne słowa.

- Nawet jeśli nie jesteście razem, wciąż jesteście obrzydliwie słodcy.

Co Louis tym razem nie chcąc jeszcze bardziej narażać się na zeza, skomentował śmiechem.

- Wracając do tematu. - ciągnął Harry. - Louis był wtedy naprawdę złośliwy.

- Nie złośliwy tylko szczery. - poprawił.

- Zapytałeś czy wstydzę się kupować prezerwatyw. - prychnął. - To było złośliwe.

- Może trochę. - wzruszył ramionami. - Ale kiedy poszedłem do sklepu miałeś szansę uciec, a jednak tego nie zrobiłeś. - zauważył.

- Zaintrygowałeś mnie. - cmoknął. - Nie zachowywałeś się jak inni i naprawdę miałeś gdzieś, że jestem sławny, traktując mnie tak zwyczajnie i.. to było miłe. Nawet jeśli ciągle mi dogryzałeś. - parsknął.

- Tak, a potem Harry myślał, że jestem paparazzim. - zaśmiał się głośno, odchylając głowę na oparcie leżaka, ale ten śmiech stanął mu w gardle, kiedy Harry prawdopodobnie w ramach kary, ugryzł go w ramię. Sapnął, piorunując go spojrzeniem i mrużąc oczy na teraz słodko uśmiechającego się do niego bruneta.

- Jak to? - dopiero głos Zayna wyrwał go z tej dziwnej bitwy na spojrzenia.

- Na mojej komodzie leżał aparat i Harry jakimś cudem pomyślał, że jestem jednym z nich. - wytłumaczył. - Naprawdę szkoda, że nie widzieliście wtedy jego miny. - z jego gardła ponownie uciekł śmiech. - Był taki przerażony mimo, że przecież mogłem okazać się kimś dużo gorszym niżeli paparazzim. Swoją drogą to, że wtedy poszedłeś do mojego mieszkania było bardzo naiwne z Twojej strony. - zganił go, choć właśnie dzięki tej naiwności bruneta, miał go teraz w swoim życiu. - Poważnie, Harry, mogłem być gwałcicielem albo mordercą.

- Gwałciciel bardziej mi do Ciebie pasuje. - wtrącił Zayn za co posłał mu groźne spojrzenie, bo to nie tak, że przejawiał chociaż takie skłonności.

- Wiem, ale musiałem zaryzykować i opłaciło się, czyż nie? - ponownie na jego zarumienionej twarzy mógł zobaczyć ten słodki, zupełnie rozbrajający uśmiech jakby mówili o skaczących po łące owieczkach a nie możliwości bycia gwałcicielem.

- Opłaciło. - przytaknął z westchnięciem, przenosząc wzrok na horyzont.

Nie wyłapał tego wcześniej, ale teraz dokładnie widział tworzące się tam ciemne, burzowe chmury. Właściwie mógł już dostrzec przecinające niebo błyskawice, a biorąc pod uwagę, że byli w tropikalnym miejscu w którym pogoda szybko się zmieniała, powinni powoli zacząć ewakuować się z tarasu o czym poinformował zaraz potem. Niechętnie, ale podnieśli tyłki, przesuwając leżaki pod zadaszenie i weszli do środka, rozsiadając się w salonie dzięki czemu wciąż mieli doskonały widok na to, co działo się na zewnątrz. Deszcz, a właściwie ulewa, która rozpoczęła się kilkanaście minut później a także głośne grzmoty zagłuszały nawet ich rozmowę, więc spędzili kolejne kilkadziesiąt minut w zupełnej ciszy, ale kiedy zdał sobie sprawę, że Harry przysypia na jego ramieniu, postanowił zabrać go do łóżka. Tylko, że gdy już dotarli do ich sypialni, bo oczywiście nie było opcji, by Harry spał sam, chłopak nagle przestał okazywać jakiekolwiek oznaki zmęczenia, włączając cichą muzykę i zaczynając tańczyć.

- Harry. - parsknął, układając się wygodnie na poduszkach. - Chodź spać za nim zdołasz skręcić kostkę. - poprosił.

- Nie chcę spać. - potrząsnął głową, okręcając się wokół własnej osi. Louis naprawdę nie był zdziwiony takim zachowaniem, Harry po alkoholu zawsze zamieniał się w dzieciaka lub jeszcze większą przylepę. - Dlaczego nie ruszysz tyłka i ze mną nie zatańczysz?

- Bo nie umiem? - podpowiedział, ale mając na celu jego zdrowie, gdy ten był całkiem blisko roztrzaskania swojej głowy o ścianę, podniósł się, starając nad nim zapanować.

Złapał go za rękę, przyciągając do siebie i ku uciesze bruneta okręcając kilkukrotne, co wywołało jego cichy chichot. Przez dłuższą chwilę tańczyli w ten sposób, a raczej Harry tańczył, on po prostu trzymał go za rękę w ten sposób asekurując, aż ten wpadł na jego tors, owijając ramiona wokół szyi. Nie mając wielkiego wyboru również go objął, palce splatając gdzieś w dole pleców chłopaka, który najwyraźniej trochę zmęczył się swoim szaleństwem, teraz wciskając twarz w zagłębienie jego szyi. Deszcz wciąż rozpryskiwał się o balkonowe płytki, a błyskawice co i raz rozjaśniały pokój w którym paliła się tylko stojąca w rogu i nie dająca zbyt wiele światła lampka. To wszystko razem dawało niesamowity klimat, mógł nawet uznać, że choć nie było to jego planem, stało się romantyczne i już w tym momencie wiedział, że przyniesie to same problemy. A przynajmniej w jego bokserkach, bo Harry cały ten czas owiewał jego szyje ciepłym, alkoholowym oddechem i nawet nie mógł specjalnie się obwiniać, że to w istocie na niego działało. Ale mógł obwiniać chłopaka, bo ten utrudnił to jeszcze bardziej w chwili w której zaczął delikatnie muskać skórę szyi, palce wtapiając we włosy na karku.

- Hazz. - westchnął cicho mając nadzieje, że tyle wystarczy, by Harry zrozumiał przesłanie i przestał, ale nawet jeśli zrozumiał, tak oczywiście się nie stało. Chłopak właściwie zrobił coś zupełnie odwrotnego, wciskając nogę między te jego, więc teraz bez problemu mógł wyczuć jego przyciśniętą do podbrzusza twardość, a jakby tego było mało, brunet zaczął się o niego ocierać, mrucząc cicho w zagłębienie jego szyi. To sprawiało mu zbyt dużą przyjemność i wiedział, że jeśli nie przerwie tego w tym właśnie momencie, zabrną zbyt daleko, by być w stanie to zignorować. Ale jak miał to zrobić wiedząc, że Harry go potrzebuje? - Utrudniasz to. - poinformował, ale nie zrobił nic, by go odepchnąć zamiast tego wsłuchując się w ciche pojękiwania chłopaka.

- Przepraszam. - szepnął, ale jego słowa zdecydowanie nie szły w parze z czynami, bo chłopak zsunął dłoń na jego krocze, ściskając go przez materiał przez co zaklął cicho, wbijając palce w dolną partię jego pleców. - Wiem, że mnie nie chcesz, ale tak ciężko jest mi się powstrzymać.

- Jezus Maria. - wymamrotał, słysząc ten złamany ton głosu jakby chłopak już w tym momencie był kompletnie zrujnowany. - Chcę Cię. - odparł twardo, na tyle twardo na ile potrafił będąc wciąż dotykanym przez bruneta. - Wiesz, że Cię chcę.

- Więc pokaż mi jak bardzo. - wyprostował się, spoglądając na niego spod na w pół przymkniętych powiek.

Louis zdawał sobie sprawę, że to był cholerny szantaż i Harry nie powinien tego robić, ale jednocześnie wiedział, że nie zrobiły tego gdyby faktycznie nie był tak bardzo zdesperowany, co jeszcze bardziej pogłębiał wypity wcześniej alkohol.

Przełknął ciężko ślinę, starając się zapanować nad próbującym wydostać się z klatki piersiowej sercem i nie dać poznać, że te słowa, choć nieodpowiednie tak bardzo na niego podziałały. W dodatku Harry wciąż spoglądał na niego w ten sposób, niby niewinnie, a jednocześnie zadziornie i Louis nie potrafił już dłużej tego znieść, pchając go na pobliską ścianę. Jednym, szybkim ruchem odwrócił go przodem do niej, napierając na niego na tyle mocno, że Harry musiał wcisnąć w twardą powierzchnie nawet swój policzek.

- Wiesz, że uwielbiam Cię słuchać, ale za ścianą są Liam i Zayn, więc tym razem musisz być cicho. - poinformował, mówiąc te słowa prosto do jego ucha i przygryzając je, gdy brunet wreszcie pokiwał w zgodzie głową.

Został w tej pozycji, całując linie jego szczęki w między czasie jedną dłonią ściągając spodenki i bokserki, które miał na sobie Harry i wreszcie palcem przesuwając między pośladkami, co ku jego niezadowoleniu wywołało przeciągły jęk chłopaka. Za każdym innym razem byłby szczęśliwy i wręcz z tego dumny, ale w tej sytuacji, gdy chwilę wcześniej zabronił wydawać mu jakichkolwiek dźwięków, a mimo tego brunet to zrobił, miał ochotę dać mu karę.

- Co Ci powiedziałem? - mruknął starając się brzmieć ostro. - Jeśli jeszcze raz Cię usłyszę, przerwę wszystko, co będę robił i nie pozwolę Ci dojść. - ostrzegł, co najwyraźniej było wystarczające, bo Harry zacisnął zęby na swojej pięści, patrząc na niego dużymi, zamglonymi oczami.

Uśmiechnął się na ten widok i nie czekając dłużej, opadł na kolana, umieszczając obie dłonie na zaokrąglonych pośladkach. Początkowo tylko je masował, potem dodając też usta, całując, przygryzając i ssąc na zmianę, aż wreszcie rozchylił je palcami, jednym z nich pocierając obręcz zaciśniętych mięśni. Przez to, że Harry skupiał wszystkie swoje siły na nie wydawaniu żadnych odgłosów, wciąż zaciskając zęby na swojej pięści, jego całe ciało było tak spięte, że choćby chciał, nie mógł prześlizgnąć się przez obręcz nawet opuszkiem.

- Rozluźnij się. - poprosił, jedną z dłoni pocierając jego plecy, co wreszcie po dłuższym niż zazwyczaj czasie przyniosło pozytywny rezultat.

Przysunął się więc bliżej znów składając kilka pocałunków na jednym z pośladków za nim polizał jego wejście. Tyle wystarczyło, by chłopak zadrżał, wiercąc się, co utrudniało mu pracę, więc ponownie ułożył dłonie na pośladkach, trzymając go tym samym w miejscu. Początkowo nie planował sprawić mu przyjemności w ten sposób, ale nigdy wcześniej tego nie próbowali, a Louis naprawdę chciał. Wiedział, że Harry uwielbia rimming tak samo jak wiedział, że miał okazję zrobić to jedynie dwa razy, bo przecież nie każdy chciał na dzień dobry wylizywać mu tyłek. On nie miał jednak nic przeciwko tym bardziej, że znał chłopaka tyle czasu i nie musiał obawiać się o brak higieny, bo brunet dbał o nią nawet przesadnie.

W końcu po zbyt długim maltretowaniu samej obręczy, wsunął język do środka pieprząc go nim jakby jutra miało nie być. Uwielbiał sposób w jaki Harry na to reagował, drżąc i rozpaczliwie wypinając tyłek i żałował, że muszą być cicho, choć nie powstrzymywał się przed wyobrażaniem sobie jak głośny Harry mógłby być, jak krzyczałby jego imię, błagając o więcej. To w istocie działało na niego na tyle mocno, że odruchowo sięgnął do swojego penisa, dotykając się przez materiał spodenek, ale gdy to stało się niewystarczające, wsadził rękę w bokserki, pociągając powoli. Nie chciał dojść w ten sposób, miał na to inny plan, ale najpierw musiał upewnić się, że Harry jest już blisko, a sądząc po chaotycznych ruchach bioder, których nawet nie próbował już powstrzymywać, pozwalając by ten właściwie ujeżdżał jego twarz, gonił swój własny orgazm. Louis był ciekawy czy chłopak będzie w stanie dojść bez żadnego dotyku, chciał odkrywać jego własne granice dlatego nawet nie próbował go dotykać i z jakiegoś powodu Harry również tego nie robił jakby bojąc się, że mógłby być przez to niezadowolony. Uśmiechnąłby się nawet gdyby nie fakt, że jego usta były zajęte czymś innym.

Kiedy poczuł, że sam jest już na granicy i upewnił się, że jego kutas jest wystarczająco nawilżony przez preejakulat, który po nim rozprowadził, wysunął język z wnętrza, więc Harry zacisnął się na niczym, a on mógł tylko podejrzewać jak bardzo był niezadowolony z tego ruchu. Podniósł się z kolan, łapiąc swojego penisa między dwa palce i przesuwając między pośladkami chłopaka, a wreszcie napierając nim na mokre od śliny wejście. Sądząc po tym, że Harry wręcz zastygł w bezruchu, a jego ciało chwilę później jakby bez żadnej kontroli wygięło się w tył, opadając na jego tors, nie spodziewał się takiego ruchu z jego strony. 

Czując coś mokrego na dociskającym się do niego policzku, uniósł spojrzenie, orientując się, ze po rozpalonej skórze Harry'ego spływają łzy, a na zaciśniętych w pięść palcach, które wciąż gryzł powstały sine już ślady po zębach. Zaklął cicho, bo nie chciał, żeby brunet sprawiał sobie ból, więc sięgnął do jego pięści, odsuwając ją od ust dzięki czemu Harry wreszcie mógł zaczerpnąć więcej powietrza, dysząc ciężko i wydobywając z siebie kilka gardłowych dźwięków.

- Shh. - uciszył go, rozmasowując z pewnością bolącą i napiętą szczękę za nim przycisnął swoją dłoń do jego ust w tym samym czasie wchodząc w niego płynnie.

Sapnął cicho na to przyjemne uczucie zaciskających się wokół niego mięśni, jedną rękę owijając wokół bioder chłopaka gdyby ten nagle postanowił osunąć się na podłogę, a biorąc pod uwagę jak bardzo drżały mu uda, było do tego blisko. Nie czekał aż Harry przyzwyczai się do tego znacznie większego niż jego język wypełnienia od razu kołysząc biodrami za nim pchnął mocno, spojrzenie utrzymując na twarzy chłopaka. Ten z każdym ostrym pchnięciem przymykał powieki, dysząc ciężko w jego wciąż dociśniętą do ust dłoń, wyglądając przy tym zachwycająco.

- Dojdziesz w ten sposób? - wychrypiał, nosem pocierając gorącą skórę policzka. - Bez dotykania? - był zdumiony, kiedy Harry posłusznie pokiwał głową, nie domagając się jakiegokolwiek dotyku, ale skoro tak, Louis nie czuł się winny, gdy doszedł w nim zaledwie kilka pchnięć później. Musiał przygryźć jego ramię, bo skoro zabronił chłopakowi wydawać z siebie dźwięków to on również nie mógł sobie na to pozwolić. Nie przestał jednak go pieprzyć, robiąc to jednak powoli, ale za każdym razem gwałtownie dociskając biodra do zaczerwienionych już pośladków, przedłużając tym samym swój orgazm i mając nadzieje, że dzięki temu Harry również dojdzie. - Dalej, Hazz, wiem, że dasz radę. - wymamrotał, drapiąc skórę w dole jego brzucha.

Nie wiedział czy to jego słowa czy raczej ostry dotyk paznokci sprawił, że Harry szarpnął biodrami, dochodząc intensywnie, a on dopiero wtedy owinął wokół niego palce, pociągając leniwie za nim wysunął się i zabrał dłoń z mokrych ust. Chłopak szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w sufit, wciąż dysząc i próbując przełknąć ślinę, co najwyraźniej było arcytrudnym zadaniem. Louis nie był pewien czy Harry będzie w stanie samodzielnie utrzymać się na nogach, ale wolał nie ryzykować i objąć go z obu stron, przytrzymując w ten sposób.

- Mogę Cię puścić? Dasz radę ustać? - upewnił się otrzymując od bruneta kiwnięcie głową, więc poluźnił uścisk, a kiedy Harry się nie przewrócił, a jedynie delikatnie zachwiał będąc w stanie jednak samemu to opanować, odsunął się tylko po to, by odwrócić go w swoją stronę. Nie zdążył jednak przyjrzeć się twarzy chłopaka, bo ten od razu oparł czoło na jego ramieniu, starając się unormować swój oddech. Trzymał go więc w lekkim uścisku przez cały czas gładząc spocone plecy, aż w końcu Harry sam się odsunął, ruszając w stronę dołączonej do sypialni łazienki. 

Kiedy brunet nie odezwał się do niego ani słowem, znikając w prysznicu zaczął podejrzewać, że coś jest nie tak, a gdy wyszedł z niego wciąż nie obdarzając go nawet jednym spojrzeniem, wzrok uparcie utrzymując na jasnych kafelkach był już pewien, że coś zdecydowanie jest nie tak.

- Hazz. - złapał go za rękę tym samym przyciągając jego uwagę. Miał zaszklone oczy, ale to równie dobrze mogło być skutkiem wcześniejszych doznań, choć coś podpowiadało mu, że to nie to. - Zrobiłem coś nie tak? - przejął się, unosząc dłoń do rumianego policzka. - Przesadziłem z.. - nie dokończył, bo Harry pokręcił głową i pociągnął nosem, a jego dolna warga zadrżała. - Harry, co się dzieje?

- Przepraszam, że Cię do tego zmusiłem. - wypowiedział łamiącym się głosem, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok.

- Co? - zmarszczył brwi będąc bardziej niż zdezorientowanym. - Do niczego mnie nie zmusiłeś. Dlaczego tak mówisz?

- Bo to prawda, nie zrobiłbyś tego gdybym nie był tak nachalny i..

- Gdybym tego nie chciał to choćbyś był nie wiem jak bardzo nachalny i tak bym tego nie zrobił. Chciałem tego, Harry, zamknij się. - poprosił widząc, że ten już otwierał usta, by coś powiedzieć. - Po prostu się zamknij. - powtórzył, przytulając go do siebie i robił to tak długo aż brunet się uspokoił.

Nie chciał zostawiać go samego, ale Harry wyglądał już lepiej, posłał mu nawet słaby uśmiech, więc wysłał go do łóżka obiecując, że dołączy do niego po szybkim prysznicu. Tak też się stało, pobił prawdopodobnie swój własny rekord jeśli chodziło o jego czas, bo o ile dobrze liczył prysznic zajął mu całe cztery minuty po których wszedł do pokoju.

Harry siedział na łóżku, bawiąc się rąbkiem pościeli w której swoim spojrzeniem wywiercał dziurę.

- Czuję się jak dziwka. - powiedział cicho, nawet nie podnosząc wzroku.

Te słowa sprawiły, że Louis najpierw zatrzymał się w pół kroku, potem wciągnął gwałtownie powietrze, a na koniec wskoczył na łóżko, sięgając do podbródka chłopaka, by ten wreszcie na niego spojrzał. I zrobił to choć niechętnie, pozwalając zobaczyć mu znów załzawione tęczówki.

- Dlaczego czujesz się w ten sposób? - zapytał delikatnie, chcąc lepiej zrozumieć to, co tkwiło aktualnie w głowie bruneta. Objął jego policzki, pocierając je kciukami.

- Bo wcale tego nie chciałeś, Louis. - pociągnął nosem, próbując odwrócić głowę, ale nie pozwolił mu na to, przytrzymując go w miejscu. - A ja wciąż naciskałem i robię to za każdym razem, bo nie potrafię przestać myśleć o tym jak jest mi dobrze, kiedy się mną zajmujesz.

- Po pierwsze.. to, że próbowałem się przed tym powstrzymać nie znaczy, że tego nie chciałem. Wręcz przeciwnie. To właśnie znaczy, że chciałem tego zbyt mocno. - wytłumaczył. - A to, że nie potrafisz przestać o tym myśleć mi pochlebia. Po za tym uwielbiam się Tobą zajmować więc proszę, nie używaj w stosunku do siebie tego określenia, bo nie ma żadnego powodu, żebyś tak o sobie myślał.

- Po prostu czuję się paskudnie przez to, co powiedziałem. - wymamrotał z pewnością mając na myśli jego mały szantaż. - To było nie fair.

- Naprawdę nie musisz się tak czuć. - zapewnił. - Okej, może to było trochę nie fair, ale nie mam Ci tego za złe, Harry, bo i tak nie potrafiłbym się powstrzymać, więc może ja też jestem dziwką.

- Lou. - parsknął przez łzy, szturchając go w bok. - Nie jesteś.

- To dobrze, bo moja mama nie byłaby zadowolona.

Słysząc w odpowiedzi cichy chichot Harry'ego, wiedział, że kryzys został zażegnany. 

Continue Reading

You'll Also Like

29.8K 1.9K 112
Kiedy pierwszy raz zobaczył go w telewizji, wiedział, że Louis Tomlinson osiągnie sukces. Jednak nie wiedział tego, że stanie się jego fanem numer je...
269 71 6
Tu już kolejna książka z tym shipem... Kto by się spodziewał...? Książka edytowana. 01.06.24 - ?
8.2K 831 5
TW: samowyniszczanie, myśli samobójcze, ed, samobójstwo Trzy osoby, każda zniszczona tam samo, a jednak inaczej. Trzy listy, jedno miejsce spokoju i...
8.2K 612 49
" - Rzadko sypiam. W ostatnim czasie w szczególności. Moja głowa jest na to zbyt ciemnym i obłąkanym miejscem. - Boisz się swoich snów? - Czasem" [Th...