Świadectwo życia

By lavoniund

159 25 62

Historia napisana została na podstawie serii mangi/anime Dragonball. Nie będzie więc ściśle trzymać się faktó... More

1. Przerwane milczenie
2. Chłopiec z małpim ogonem, jeden łysol i stary zbok
3. Książę bez wierzchowca
4. Nadzieja, która nigdy nie umiera cz.1.
6. Nadzieja, która nigdy nie umiera cz.3.
7. Nowe pokolenie
8. Podróż w zaświaty

5. Nadzieja, która nigdy nie umiera cz.2.

19 2 16
By lavoniund

Prośba pani Briefs była na tyle zaskakująca i zarazem niesamowita, że Zoe ani myślała ją odrzucić. Możliwość spaceru z osobą, którą od lat podziwiała, było spełnieniem najskrytszych marzeń Stone. Fioletowowłosa kiwnęła więc delikatnie głową, a potem... Potem wszystko potoczyło się tak szybko...

Blady asystent prezes Capsule Corporation usłużnie pchał wózek swej szefowej, choć sądząc po tym niesamowitym wynalazku, jego pomoc była całkowicie zbędna. Bulma sterowała swym pojazdem za pomocą pilota, który trzymała w ręku, a który Zoe dostrzegła dopiero w czasie drogi na taras widokowy stacji telewizyjnej. Stone wydawało się, że owe słówko, które Bulma chciała jej szepnąć, miało być zamienione na osobności. Obecność tajemniczego mężczyzny w pewnym stopniu zdawała się jej być nieodpowiednia. Niestety nie wypadało jej prosić, aby odszedł. Wiernie towarzyszył swej przełożonej, a może chodziło o coś zupełnie innego? Może tak naprawdę towarzyszył im, aby ich przypilnować? Czyżby to, co pani Briefs zamierzała poruszyć w ich prywatnej rozmowie, mogło sprawić, że Zoe zareagowałaby nieodpowiednio? Spodziewał się, że Stone mogłaby zaatakować swą idolkę? Przecież to była dziewięćdziesięcioletnia kobieta, zrobienie jej krzywdy byłoby przekroczeniem wszelkich granic... Zresztą Zoe nie była kimś tak okropnym.

Nie było jednak czasu nad tym długo się zastanawiać. Droga w kierunku tarasu nie była zbyt odległa. Poza tym wydawało się, że pani Bulmie wyraźnie się śpieszyło. Zaczęła mówić, już kiedy przekraczali próg:

- Zanim wrócimy do wywiadu, chciałabym o czymś z tobą porozmawiać...

- Naprawdę?! Może o tym, co też pani opowiadała przed kamerą? Ta cała niesamowita historia może i była w stanie zatrzymać ludzi przed ekranami, ale... Mówienie o ewentualnej zagładzie, która zbliża się wielkim krokami?! Czy pani zdaje sobie sprawę z tego, jaką panikę można wywołać podobnymi rewelacjami? Telewizja ma większą moc niż można w ogóle się spodziewać. Jakaś część widzów może uznać panią za szaloną, ale z pewnością pewien odsetek ludzi stwierdzi, że to prawda i pomyśli, że to przepowiednia... Co to wszystko miało znaczyć?! To dobry moment, aby wszystko wyjaśnić- Zoe nie zawahała się tym razem wejść w słowo starszej kobiety. Czując nagły przypływ odwagi związany z wyraźną irytacją, wyprzedziła o kilkanaście kroków swą rozmówczynię, by szybko odwrócić się na pięcie w jej kierunku. Swym zachowaniem zdołała zaskoczyć Briefs i towarzyszącego jej bladego jegomościa.

- Jak już mówiłam wcześniej, ten wywiad może wywołać niemałą rewolucję. W gruncie rzeczy to właśnie o nią mi chodziło, bo widzisz... Niezależnie od tego, jak bardzo dziwnie to brzmi, wszystko co opowiedziałam jest prawdą- Bulma zdawała się być już zmęczona przekonywaniem tej dziewczyny o tym, że nie kłamie. Na nic się to jednak zdawało. Był z niej chyba największy niedowiarek na świecie.

Kątem oka zerknęła na stojącego tuż obok niej Wisha. To wszystko było jego pomysłem, jej zdaniem powinien znaleźć więc jakiś plan awaryjny, bo wcześniejszy ani trochę się nie sprawdzał. Z chęcią dałaby mu za to po uszach, ale nie miała na to sił. Choroba sprawiła, że ledwo trzymała się prosto, nie mówiąc już o tym, by móc komuś zrobić większą awanturę. Wystarczyło, że przyszło jej się mierzyć z tym całym planem.

Brew Zoe zadrgała w nerwowym tiku. Moc z jakimi Briefs wypowiadała swe słowa świadczyła wyraźnie o tym, że była w pełni przekonana, co do swoich racji. Stone wciąż trudno było dać wiarę w te wszystkie historie. Na domiar wszystkiego też zaczynała czuć się zmęczona całą tą sprawą. Niezdolna znieść więcej, postanowiła poruszyć najbardziej nurtującą ją sprawę:

- Doprawdy... Pani Bulmo, skoro jesteśmy w tak wielkim niebezpieczeństwie, co pani tu robi? Ta cała wasza drużyna nie powinna gotować się do walki? Z pewnością ktoś z nich jeszcze przetrwał.

- Ojojoj... Ktoś tu niezbyt dokładnie słuchał opowieści pani Bulmy- jasnowłosy mężczyzna przysłonił dłonią swe usta, by ukryć swe drobne rozbawienie. Pobłażliwy śmiech tego człowieka momentalnie rozdrażnił Zoe. Posyłając mu urażone spojrzenie, już gotowała się do słownego kontrataku, jednak kolejna wypowiedź pani Briefs odebrała jej podobną okazję.

- Niestety, z dawnych wojowników przetrwał jedynie Thien oraz Yamcha. Czas nie obszedł się z nimi o wiele bardziej łaskawie niż ze mną. Najsilniejsi z naszej paczki oddali życie w ostatecznej bitwie. Brali w niej udział także potomkowie Sona, Gohana... nawet moje dzieci...- Briefs wspominając tamte mrożące krew w żyłach chwile, zaczęła drżeć. Łzy same cisnęły jej się do oczu. To było silniejsze od niej.

- Nikt z ocalałych nie jest w stanie już podjąć walki. Z kolei kompletowanie nowej drużyny... To nie takie łatwe. Mało w kim tkwi potencjał mogący sprawić, że odpowiedni trening będzie w stanie przygotować podobną jednostkę do stawienia czoła komuś takiemu, jak... Mira...

- Mira?- Czerwone tęczówki dziewczyny pociemniały. Nigdy nie słyszała o kimś podobnym. Czy to imię powinno jej coś mówić? Jeśli tak, to niestety musiała rozczarować swoją idolkę.

- Najgorszy z najgorszych, przeklęty demon, który był w stanie zniszczyć naszą planetę. Stawił czoła nawet wielmożnemu Beerusowi. Ranił go tak poważnie, że do dziś sam bóg zniszczenia dochodzi do siebie. Jego rekonwalescencja wciąż nie jest pewna. Ten potwór dał popalić także innym bytom nadprzyrodzonym. Ej, Wish! Pokaż jej wszystko, to znacznie zaoszczędzi nam czasu, nie mam pojęcia ile jeszcze będę w stanie wytrzymać...

- Hai, hai... Niech tak będzie. Panienko Zoe, śmiało podejdź bliżej- Wish dopiero wtedy opuścił swoją dłoń, po czym sięgnął po swój dziwaczny długopis. Stone widziała ten przedmiot już wcześniej, jednak nie spodziewała się, że jest on w stanie zmieniać swój rozmiar. Czyżby był to jeden z rewolucyjnych wynalazków Capsule Corporation? Zainteresowana tym, w jaki sposób blady jegomość obrócił między palcami ów wspomniany przedmiot, Stone podeszła nieco bliżej. Wtedy to białowłosy podrzucił to, co wyglądało jak długopis, by po kilku wypowiedzianych w obcym języku słowach, wyciągnąć dłoń po dość sporą laskę. Fioletowowłosa przez krótką chwilę zawahała się przed zbliżeniem. Wygląd asystenta pani Bulmy też niespodziewanie się zmienił. Elegancki garnitur nagle został zamieniony na dłuższą, bordową tunikę przepasaną czarnymi pasami. Wokół szyi towarzysza starszej kobiety pojawiło się coś na kształt bladoniebieskiej aureoli. Ta niespodziewana przemiana była na tyle dziwna, że telewizyjnej prezenterce nie łatwo było w danym momencie zdobyć się na odwagę, by pokonać te kilka kroków, które jej pozostały.

- Czym... ty właściwie jesteś?- Wyrwało jej się instynktownie. Już ostatnio chciała o to zapytać. Asystent Bulmy potrafił się nadzwyczajnie szybko poruszać. Niestety młodej celebrytce nie udało się wcześniej wyjaśnić tej zagadki. Zamieszanie wywołane złym samopoczuciem gościa odcinka sprawiło, że nie miała okazji dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego tajemniczego człowieka. Tylko... Czy on w ogóle był człowiekiem? Pani Briefs wspominała wcześniej o tym, że niektórzy z jej znajomych nie byli ludźmi. Czyżby jej towarzysz był kimś takim? Stone mimowolnie zrobiła krok w tył.

- Nie ma się czego bać, Wish to anioł. Stoi po naszej stronie- staruszka poruszyła drżącą dłonią w kierunku fioletowowłosej.

Anioły? Demony? Jakim cudem oni istnieją?- Zoe zdawała się niezbyt to rozumieć. Jednak... pewne fakty sprawiały, że trudno było nie oddać im prawdy. Stone na własne oczy widziała, co Wish zrobił z swoim długopisem, nie mówiąc już o własnym wyglądzie. Możliwe, że potrafił o wiele więcej, ale jeśli tak... To czy nie powinien poradzić sobie z owym, tajemniczym Mirą?

Wskazała więc w jego kierunku palcem szukając od razu spojrzenia pani Briefs. Prezes Capsule Corporation nie zdawała się być jednak ani trochę zaskoczona sztuczkami ich rozmówcy. Czyżby więc tak naprawdę miały do czynienia z wyjątkowo wprawnym magikiem? Sama myśl o tym sprawiła, że odechciewało jej się kontynuowania rozmowy z tymi ludźmi. Jeśli tkwiła w niej jeszcze jakakolwiek nadzieja na to, że Bulma była z pełna rozumu, to właśnie na dobre utraciła podobne przekonanie. Opuszczając swe ręce swobodnie, wzdłuż własnego ciała przymknęła powieki, a następnie delikatnie pokręciła głową. Jeśli jakimś cudem pani Briefs potajemnie brała też udział w starym programie „Mamy cię", to nie było szans, aby uległa podobnym dyrdymałom.

Czas zakończyć te bzdury. Jeśli mają po swojej stronie anioła, niech radzą sobie sami. Powinni dać sobie radę, skoro chcą stawić czoła demonowi... - Postanowiła już odejść, kiedy tylko zdała sobie sprawę z tego, że niechybnie dała się już wciągnąć w cały ten cyrk. Mimowolnie jej myśli potwierdzały istnienie podobnych istot nadprzyrodzonych. Próbowała na siłę przypisać to pewnym odruchom. W końcu od dłuższego czasu słuchała opowieści Bulmy wciąż zastanawiając się nad tym ile w nich mogło być prawdy. Zdaniem Okady nie wszystko było kłamstwem. Konkurencyjne stacje telewizyjne zdołały już podłapać temat i na łamach własnych emisji omawiać historyczne fakty. Stone niechybnie musiała dać wiarę przynajmniej części z tych opowieści, skoro teraz odczuwała wahanie nawet względem zawrócenia do telewizyjnego studia.

- W porządku, w jaki sposób mi pokażesz tę rzekomo najstraszniejszą walkę w całym wszechświecie? Zdołaliście to nagrać, tak samo jak wielki turniej, w którym Mistrz Satan pokonał Cella? Jeśli tak, czemu podobne nagranie nie wyciekło do internetu? Ludzie powinni wiedzieć o tym już od dawna. A tymczasem, to pierwsze słyszę żeby coś podobnego miało w ogóle miejsce.

- Ohohoho... Co za niesamowity pomysł! Wy ludzie nigdy nie przestaniecie mnie bawić. Nie posługiwaliśmy się ludzkim wynalazkiem, jakim jest kamera. Mogę jednak pokazać ci projekcję własnych wspomnień. Będziesz miała więc punkt widzenia podobny do tego, który wy śmiertelnicy nazywacie „siedzeniem w pierwszym rzędzie". Tylko popatrz panienko- Wish wykazywał się niezwykłą cierpliwością względem nieufnej prezenterki telewizyjnej. Bulma już dawno najchętniej rzuciłaby czymś w dziewczynę, niestety nie odnajdywała niczego dobrego pod ręką. Poza tym... może lepiej nie było ryzykować, że tym sposobem przedwcześnie przebudzi bestię...

Anioł występując o krok w kierunku Zoe poruszył w ręku dzierżoną laską, tuż u zakończenia której znajdowała się ciemna, lewitująca kula. Fioletowowłosej wydawało się, że tajemnicze zakończenie laski Wisha kręciło się wokół własnej osi, jednak im dłużej dziewczyna temu się przyglądała, tym pewniejsza była, że było to wyłącznie wrażenie optyczne. Poza tym szybko rozproszyła ją tajemnicza projekcja, która niespodziewanie zaczynała wydzierać się z przedmiotu należącego do mężczyzny. Mała chmurka emitująca kolorowe obrazy powoli zaczęła się przed nią rozrastać, by ostatecznie przysłonić jej cały widok na taras i to co znajdowało się przed nim. Nim Stone zdołała się zorientować fala obrazów zdawała się ją objąć. Gdy tylko Zoe próbowała skupić się na którymś z nich dostrzegła, że zaczęły przesuwać jej się przed oczami tak szybko, iż nie w sposób było cokolwiek dostrzec. Kiedy już zaczęło jej się kręcić w głowie i wydawało jej się, że za chwile upadnie, objęło ją jasne światło, przez które zmuszona była do tego, aby zamknąć oczy. Zlękniona tajemniczym wydarzeniem, próbowała przysłonić swą twarz rękoma, po chwili jednak opuściła dłonie, by upewnić się o tym, że nic jej nie groziło...

Nie trwało to jednak długo, bowiem kiedy tylko otworzyła oczy okazało się, że była w zupełnie innym miejscu. Zaskoczona nagłą teleportacją, rozejrzała się na boki, aby upewnić się, że to na co patrzyła było zupełnie innym miejscem niż budynek New Course. Przed sobą miała rozciągający się, złocisty pas piasku, na którego terenie wypoczywała grupa ludzi. Już miała otworzyć usta, by zapytać o to, czego tak właściwie jest świadkiem, kiedy udało jej się dostrzec Bulmę Briefs. Była o wiele młodsza niż przy okazji ich ostatniego spotkania. Możliwe, że była wtedy koło czterdziestki, a może pięćdziesiątki? Trudno było precyzyjnie określić jej wiek, latami w końcu plotkowano na temat licznych, możliwych operacji plastycznych prezes Capsule Corporation. Na dodatek pani Briefs zdawała się być całkowicie zrelaksowana, co z pewnością wygładzało jej rysy twarzy, czego nie koniecznie można było powiedzieć na temat pozostałych kobiet. Bulma w ciszy popijała jeden z kolorowych drinków z palemką, z uśmiechem oddając się plotkowaniu z jakąś blondynką i innymi dwoma brunetkami. Kobiety zdawały się w ogóle nie przejmować się tym, że w ich otoczeniu działo się tak wiele rzeczy naraz. Kilku młodych ludzi wygłupiało się z sobą w wodzie, za to część dorosłych oddawała się rozmowom, bądź... potyczkom? Dziwny zielonoskóry stwór obserwował wszystko w milczeniu siedząc na jednym z wielkich kamieni leżących nieopodal wydm. Wokół medytującej istoty biegał spory pies, za którym uganiał się słynny Mistrz Satan. Swobodnie można było powiedzieć, że wszyscy ci ludzie byli zwyczajnie zrelaksowani. Nawet pan Buu zajadający się czymś przy jednym z bufetów wyglądał, jakby dobrze się bawił.

Pewien ruch przykuł niespodziewanie uwagę obserwatorki. Zoe momentalnie zmarszczyła brwi. Nieopodal dwóch mężczyzn zdawało się oddawać przepychankom. Jeden z nich przechylał się na boki unikając ciosów zadawanych mu przez drugiego. Z jej nowej perspektywy wyglądał jakby chwiał się na boki, kiedy tak naprawdę stosował serię uskoków i zgrabnych uników. Szeroki uśmiech na jego twarzy świadczył o tym, że wyraźnie igrał sobie z swoim przeciwnikiem. To zdecydowanie rozdrażniało jego adwersarza. I być może dlatego właśnie ten drugi napiął swe mięśnie powodując nagłą zmianę w atmosferze. Stone nie do końca rozumiała czego była świadkiem. Nie spodziewała się, że jakakolwiek walka dwóch ludzi mogła wywoływać poważne zmiany w otoczeniu. Musiała jednak przyznać, że cokolwiek zrobił ten facet sprawiło, że wiatr jakby bardziej się zmógł. Kiedy migiem ruszył w kierunku przeciwnika sypki piasek uniósł się w powietrze, niechybnie trafiając w kobiety wypoczywające na leżakach. Co spotkało się z ich pełnym oburzenia piskiem.

- Gokusa!!!- Jedna z ciemnowłosych kobiet krzyknęła w kierunku mężczyzn ze złością, czemu zawtórowała pani Briefs:

- Vegeta!!! Czy wy nie możecie choć jeden raz normalnie cieszyć się wspólnym wypoczynkiem? Ciągle tylko te walki i potyczki! Mieliście tyle czasu w świecie Beerusa, by wyrównać swoje rachunki! Jakim cudem wam się to jeszcze nie udało?!

- Oj! Wybacz Chi-Chi, przepraszam Bulma!- Ten w pomarańczowych gatkach roześmiał się z zakłopotaniem, kiedy pierwsza z kobiet zaczęła mu odgrażać się pięścią. Wtedy drugi z wojowników prychnął pod nosem odwracając spojrzenie w innym kierunku. Zdawać się mogło, że zupełnie nie przejął się oburzeniem kobiet, jednak zaprzestał dalszej walki.

- Jeszcze do tego wrócimy- rzucił w kierunku tego, który nazywał się Goku, po czym udał się do wody, w której wciąż zabawie oddawała się część młodych ludzi. Nie zdołał jeszcze zanurzyć się pod chłodną taflą, kiedy to jeden z chłopaków wygłupiających się w kąpieli, ochlapał go wodą.

- P-przepraszam...- Dało się słyszeć nerwowe tłumaczenie jednego z dzieciaków. Wystarczyło chłodne spojrzenie Vegety w jego kierunku, aby brunet prędko zmył się z jego zasięgu.

- Jare, Jare... Komuś w końcu udało się powstrzymać te hałasy- tajemniczy, fioletowy stwór przypominający kota podszedł do miejsca, które zajmowała Stone:

- Oj, Wish! Mam nadzieję, że nie zeżarłeś wszystkiego. Zostało tam coś dla mnie? Heee? Co to jest?

- Hai, Mistrzu Beerusie! Tutejszy kucharz przyrządza najlepsze owoce morza! Koniecznie musisz tego spróbować!- Głos anioła rozległ się tak blisko, jakby należał do fioletowowłosej. Sprawiło to, że dziewczyna patrząca jego oczyma, drgnęła.

Czyżby to właśnie była ta owa, przerażająca walka o losy ludzkości? To wygląda, jak zwykły zlot rodziny... W którym miejscu niby warzą się losy wszechświata? Co to za totalne bzdury?!- Stone najchętniej powróciłaby od razu do swej rzeczywistości. Niestety nie miała pojęcia w jaki sposób mogłaby uwolnić się z tej tajemniczej projekcji wspomnień anioła. Uzbrajając się w cierpliwość, przez kolejne minuty musiała skupiać swe spojrzenie na licznych daniach, które co rusz zostawały podawane do blatu, przy którym zajmowała miejsce. Właściciel wspomnień przez dłuższy czas zajadał się nadmorskimi przysmakami. Nie odwrócił się od jedzenia nawet wtedy, gdy grupka młodych wybiegła z wody krzycząc coś na temat tego, że niebo dziwnie pociemniało.

- Heeee? Znowu robią zamieszanie?- Beerus łypnął okiem w kierunku ludzi, którzy kolejno odrywali się od swych zajęć.

Rzeczywiście wokół zapanował tajemniczy mrok, który nie został wywołany nadciągnięciem burzowych chmur. Niebo było zupełnie czyste. Co więc mogło wywołać w otoczeniu podobną zmianę? Na tajemnicze zjawisko uwagę zwrócił nawet anioł, przerywając swój suty posiłek.

- Wydaje mi się, że w okolicy pojawił się ktoś naprawdę wart atencji, Mistrzu Beerusie. Ta istota to ktoś, o kim wspominałem ci jakiś czas temu. Oh... znowu mnie nie słuchałeś? To zupełnie tak, jak Goku i Vegeta. Ten jegomość od jakiegoś czasu kręcił się po wszechświecie niszcząc niektóre z planet. To on unicestwił Nowe Namek.

- Co?! Ten dureń śmiał wyręczyć mnie w mojej pracy?! Niech go tylko...

- Lordzie Beerusie... Coś z nim jest nie tak. Czy wyczuwasz jego aurę? Kiedy wcześniej go obserwowałem był o wiele słabszy niż obecnie, czyżby przebudził swą prawdziwą moc? Nie zyskał jej jednak w taki sposób, jak twoi podopieczni... Ta aura... nie wróży nic dobrego.

Zoe na końcu języka miała już pytanie o co chodziło, jaką aurę mógł mieć na myśli Wish? Mimo, iż oglądała jego wspomnienia, nie była w stanie niczego wyczuć. Widziała też tylko tyle, ile znajdowało się w zasięgu wzroku białowłosego. Wkrótce zdołała też lepiej zrozumieć ich rozmowę. Nie musiała więc zbytnio się wysilać, bowiem ten o którym była mowa, niespodziewanie zjawił się w najbliższej okolicy. Zawisając kilkanaście metrów nad ziemią roztoczył wokół siebie dziwny, czerwony blask, który rozświetlił całą plażę. Jego przybycie wywołało napięcie wśród obserwujących go plażowiczów. Niektórzy spięli się do tego stopnia, że powietrze wokół ich ciał zaczęło dziwnie tężeć. Z każdą chwilą zmiany w otoczeniu zdawały się być dla Stone coraz bardziej wyraźne. Kobiety wypoczywające wcześniej na leżakach powoli wstały. W ich kierunku podeszli najmłodsi uczestnicy rodzinnego zlotu. Młodzieńcy zdawali się przysłaniać starsze kobiety, kiedy te ruszyły w kierunku zejścia z plaży. Z kolei mężczyźni wcześniej zajmujący się potyczką, skupiali w sobie swe siły gotując się do ewentualnego starcia. Ich aury niespodziewanie zaczęły jaśnieć, a już wkrótce potem przybrały na sile, by przeistoczyć się w dwa, potężne złociste płomienie.

- Kim ty do diabła jesteś?!- Vegeta zwrócił się w kierunku nieznajomego jako pierwszy. Nieznajomy nie zaszczycił go jednak odpowiedzią, co wprawiło go w złość: - Jak śmiesz mnie ignorować, draniu?!

Tajemniczy przybysz rozejrzał się po okolicy, po czym łypnął czerwonymi ślepiami w kierunku Wisha. Jego moc przybrała na sile, gdy tylko dostrzegł anioła. W jednej chwili wisiał w powietrzu, w drugiej mknął wprost na mężczyznę, w którego skórze kryła się Zoe. Stone najchętniej rzuciłaby się do ucieczki, jednak właściciel ciała, w którym zastygła ani myślał ruszyć się w tym momencie z miejsca. Dziewczyna pragnęła krzyczeć, że nie mogą pozostać w bezruchu, bo ten dziwaczny, niebieskoskóry stwór zaraz ich dopadnie, ale Wish wydawał się dobrze wiedzieć co robi. W przeciwieństwie do Stone, anioł nie wydawał się być przerażony samym faktem, że nieznajomy latał, czy świecił... Możliwe, że swym czujnym spojrzeniem próbował zmierzyć potencjał przeciwnika, a może przeciwnie, już doskonale wiedział, z czym przyjdzie mu w przyszłości walczyć.

Zresztą Wish chyba nie musiał niczego robić. Dwóch śmiałków, których potyczkę Zoe obserwowała wcześniej, poderwało się do lotu zastępując obcemu drogę.

- Jeśli zamierzasz z kimś się mierzyć, stocz najpierw walkę ze mną!- Facet ubrany w pomarańczowe gatki wskazał na własną twarz palcem. Oponent, któremu wszedł w drogę nie wydawał się jednak być ani trochę zachwycony tym pomysłem. Wyzwanie, który rzucił mu Goku wyraźnie krzyżowało jego prywatne plany. Mimo to skinął głową godząc się z pomysłem człowieka, który z wyjątkową pewnością siebie postanowił stawić mu czoła.

- Świetnie! Przenieśmy się więc w jakieś odludne miejsce.

- Odludne? A co to za problem?- Nieznajomy uniósł dłoń momentalnie formując w niej sporą, świetlistą kulę. Nim ktokolwiek zdołał zareagować wystrzelił pocisk w kierunku grupy kobiet i młodych ludzi, którzy wcześniej chcieli ochronić swych bliskich. Niebieskowłosa krzyknęła przeraźliwie sprawiając, że jeden z mężczyzn zgrzytających zębami wystrzelił w jej kierunku.

- Trunks, Goten! Ruszcie się!!!- W ostatniej chwili pochwycił swą żonę porywając ją w lot. Pozostali również drgnęli w miejscu łapiąc w objęcia kobiety, które nie zdołały poderwać się do ucieczki. Tylko młody mężczyzna w okularach pozostał na miejscu unosząc swe dłonie do góry. Zamierzał przyjąć całe uderzenie mocy na siebie. Możliwe, że chciał powstrzymać mroczną siłę, gdy ta zetknęła się z jego rękoma zdołał pojąć, że przed nim stanął nie lada orzech do zgryzienia.

- Son Gohan!!!- Krzyk jednej z kobiet niósł się po okolicy. Z brzmienia jej nawoływania można było wyczytać, że martwiła się o kogoś szczególnie sobie bliskiego. Jej głos napełniał siłą odważnego mężczyznę. Nie dając się zaskoczyć potężnej KI, którą miał przed sobą. Koncentrując własną moc postanowił oprzeć się połyskującej kuli, która coraz bardziej napierała na niego. Siła mrocznego ciosu obcego przybysza nie poddawała się jednak przejęciu. Nie pozostawało mu więc nic innego, jak pchnięcie jej daleko w głąb morza. Ryzykował jednak tym samym nadejście potężnej fali, która mogła zmyć całe wybrzeże, a wraz z nim tych przyjaciół, którzy nie byli w stanie uciekać w inny sposób niż pieszo. Zapowiadało się naprawdę trudne starcie, które zdawało się wyraźnie bawić nieprzyjaciela, który zjawił się na Ziemi.

- Ooo... Czyżby to było wszystko, na co was stać? Coś mi mówi, że nie zdołam się tu nawet spocić. Ej! Ty! Mówiłeś coś o walce. Jeśli jesteś na poziomie tamtego śmiertelnika, zrezygnuj. Na pierwszy rzut oka nie wydajesz się być godzien mierzyć się z Królem Demonów! Zaoszczędź mi więc czasu. Zejdź mi z drogi, zanim wykończę cię tak, jak tamtego robaka...- Mira przeniósł swe spojrzenie w kierunku tego, który rzucał mu wcześniej wyzwanie. Co prawda zbagatelizował możliwą potęgę siły swego potencjalnego przeciwnika, ale zrobił to wyłącznie na podstawie miary zdjętej z chłopaka, który nie zdołał już dłużej siłować się z jego wcześniejszym pociskiem.

Ciało, w którym Zoe tkwiła jako obserwator, poderwało się w powietrze. W ślad za nim, decyzję o locie podjął towarzyszący mu Beerus. Kiedy Wish otoczył ich jasną bańką, która działała jak potężna bariera, nastąpił niesamowity wybuch. Stone zadrżała niespokojnie, gdy wszystko wokół zajaśniało potężnym blaskiem. Przez jakiś okropny, dłuższy moment nie można było dostrzec zbyt wiele. Piasek długo jeszcze unosił się w powietrzu nim opadł odsłaniając słaniającego się na nogach, pokiereszowanego chłopaka. Prezenterce telewizyjnej wydało się, że tylko cudem jakikolwiek człowiek mógł przetrwać coś podobnego. To wyglądało przecież jak detonacja jednego z najcięższych, balistycznych pocisków, a mimo to... zakrwawiony mężczyzna jakimś sposobem trzymał się jeszcze na nogach.

- Hmm? Czyżby to nie wystarczyło? Nie szkodzi, następny na pewno dokończy robotę- Początkowe zaskoczenie szybko zniknęło z twarzy rzekomego Króla Demonów. Zastąpiła je za to niechęć i coś, co dało podstawy innym, aby sądzić, że nie rzucał słów na wiatr.

- Gohan!!! Uciekaj!

- Tatoooo!!!- Dziewczynka odlatująca za matką trzymaną przez jej wuja przerwała swój lot. Strach o bliskiego sprawił, że ciemnowłosa dziewczynka rzuciła się w kierunku tamtego walecznego mężczyzny.

- Pan! Nie rób tego!- Ktoś zawołał za dzieckiem, ale zdecydowanie było za późno. Kiedy tylko ich przeciwnik wystrzelił kolejny mroczny pocisk, dziewczynka udała się w kierunku osłabionego ojca. Niestety ktoś z jej wiekiem i niskim poziomem mocy nie był w stanie stawić czoła podobnej sile. Nim ktokolwiek zdołał choćby mrugnąć okiem doszło do potężnego wybuchu.

- Nieeeee!!!

- Krzyki na nic się nie zdają, już po nich! Kolej na resztę- Mira uniósł dłoń, po czym wystrzelił kolejne pociski w stronę ludzi, którzy mknęli w powietrzu. Rozpoczęła się dość niewyrównana walka o przetrwanie. Na szczęście większości z nich udało się uniknąć sypiących się z nieba pocisków.

- Kakarot! Ty idioto! Na co ty jeszcze czekasz! Uderz w niego wszystkim, co masz!
Przyjaciele nie musieli Sonowi powtarzać tego dwukrotnie. Mężczyzna przejęty utratą bliskich, napiął swe mięśnie krzycząc ku niebu. Krzyk jego rozpaczy był niezaprzeczalnie przejawem wielkiej straty. Równocześnie pomagał mu uwolnić niesamowite KI, którego blask rozjaśnił nie tylko okolicę, ale i całe, pociemniałe niebo. Transformacja, której dokonał Son była pełna blasku. Zoe mimowolnie pomyślała o tym, że ten człowiek byłby w stanie pokonać nie jednego przeciwnika. Wiara, którą w nim zaczęła pokładać, niestety zaczęła topnieć w chwili, kiedy mężczyzna zdołał wymienić z przeciwnikiem zaledwie kilka ciosów. Te, które zadał nie zdołały przynieść większych efektów, z kolei odpowiedź wroga okazała się niezwykle potężna i druzgocząca. Świadkowie niezależnie od poziomów własnych umiejętności i sił, zadrżeli z niepokoju o swego najpotężniejszego wojownika.

Goku atakując mordercę swojego syna rzucił się ku niemu z całą siłą, jaką tylko posiadał. Półśrodki nie wchodziły w grę, kiedy jego bliscy stawali się ofiarami tego przeklętego przybysza. Niestety w swych śmiałych działaniach mężczyzna zupełnie nie przewidział tego, że nowy antagonista będzie w stanie nie tylko sparować jego ciosy, ale również odpowiedzieć siłą nie mniejszą niż ta należąca do Boga Zniszczenia. Wystarczyło, aby tylko zacisnął swą pieść i następnie zadał nią cios prosto w przeponę swego przeciwnika. To skutecznie pozbawiło Goku tchu. Kiedy Son spadał w dół nie uszło to uwadze nikogo z ocalałych.

Dał mu radę zaledwie jednym ciosem? Ale... przecież... Jak to możliwe? Ten człowiek wyglądał na niepokonanego, biła od niego nie mniej straszliwa aura niż ta, która otacza tego parszywego gnojka...- Zoe z niedowierzaniem pokręciła głową. To czego była świadkiem zdawało jej się tak nierzeczywiste i zarazem istnie przerażające. Prezenterka telewizyjna nie miała już żadnych wątpliwości, w kontekście opowieści Bulmy, to musiał być początek przerażającego widma końca, który wisiał nad losem wszystkich Ziemian.

- Ugh... Co to za potwór?

- Draniuuuu!!!- Krzyk od strony plaży przeszył nieznośną ciszę, która zapadła po tym, jak wcześniejszy śmiałek z plaskiem opadł na ziemię. Zaskoczone spojrzenie wielu członków grupy zwróciło się w kierunku, z którego dobiegał potężny głos, za którym ukazało się równie potężne wzniecenie siły. Gdy wcześniejsi plażowicze rozpoznali w nim bliskiego, którego mieli już za zmarłego, minęła dobra chwila...

Ziemia zadrżała w posadach, gdy Sayianin, który zaskoczył wszystkich wokół, zebrał wokół siebie niesamowitą potęgę. Wysokie, srebrne płomienie kłębiące się wokół jego postaci zdawały się smagać wszystko wokół niczym bicze. Nawet spokojne dotąd morze zaczęło cofać swe fale przed nagłym wybuchem jego energii. Rozdzierający krzyk pomagał mu skupić moc, gdy ten ze wszystkich sił trzymał blisko swego serca kawałek brudnej szmaty. Stone w mig pojęła, że nie był to fragment jego odzienia. Materiał musiał pochodzić z ubrania kogoś zupełnie innego...

Tylko... Czy to? Tak... To chyba fragment bluzki tamtej dziewczynki. C...c-czyżby tylko tyle z niej zostało?!- Fioletowowłosa zadrżała na samą myśl o tym, jak wielką bestią trzeba było być, aby móc być w stanie zetrzeć kogoś w proch. Tu nie chodziło wyłącznie o niezwykłą moc, ale i o okrucieństwo z jakim ten potraktował to dziecko.

Wojownik, który poniekąd wyniósł się na wyżyny za sprawą emocji związanych z żałobą, swym niespodziewanym wzrostem siły, zdołał chwilowo rozproszyć rozbawionego demona. Uśmiech z twarzy Miry zniknął, gdy ten uświadomił sobie, że może wcześniej go nie docenił. Gdy tylko potomek Sona szarżował na niego, skupił własną siłę w rękach. Zamierzał tym razem poświęcić więcej czasu temu Ziemianinowi. Sposób w jaki ten rósł w siłę przyprawił go o ból głowy.

- Jak śmiesz?!- Podniósł głos, rzucając się do walki w tym samym momencie. Widać było, że nagły wzrost mocy przeciwnika sprawił, że nie mógł tego znieść. Ogarnął go niezrozumiały niepokój, że ktoś mógłby posiadać siłę choćby o włos mogącą mu dorównać. A może zwyczajnie nie potrafił pogodzić się z tym, że tylu śmiałków naraz zamierzało walczyć z nim do utraty tchu. Ci wszyscy ludzie... nie mieli pojęcia, po co przybył na ich planetę. Odważyli się jednak wejść mu w drogę. Z co musieli zapłacić najwyższą cenę...

Więc tak wygląda walka przyjaciół Bulmy? To jest siła, o której tak enigmatycznie opowiadała pani Briefs... Rzeczywiście... nie w sposób opisać tego słowami- przeszło przez myśl Zoe, gdy na jej oczach doszło do paru naprawdę przerażających wymian ciosów. Mimo, iż wciąż można było dostrzec wyraźną różnicę pomiędzy dwoma mężczyznami, nie dało się odmówić racji temu, że obaj posiadali zdolności mogące trwale zmienić wygląd nie tylko najbliższej okolicy. Plaża, po której wcześniej biegała grupa rozwrzeszczanych przyjaciół, pozostała jedynie wspomnieniem. Cały piasek odrzucony został na wiele metrów, gdy tylko ci dwaj starli się z sobą wywołując pod swymi stopami ogromny krater. Zanim wgłębienie w ziemi wypełniło się wodą wojownicy na powrót wzbili się w powietrze, gdzie z nieustającą zaciekłością okładali się nawzajem pięściami, aż do momentu, gdy każdy odskoczył w tył na kilkanaście metrów.

- Masenkooo!!!- Srebrnowłosy zawołał skupiając większość swych mocy w dłoniach uniesionych na wysokości swego czoła. Wysiłek, który wkładał w swój atak sprawił, że płomienie tańczące wokół jego ramion nieco zbladły. Możliwym było, że wcześniejszy poziom adrenaliny w jego krwi zaczął diametralnie spadać. Za wszelką cenę musiał jednak ugodzić wroga pozbawiając go choć części jego sił...

- Vegeta, to... to nie jest normalny człowiek. Musisz mu pomóc! Postaw mnie na ziemi i ruszaj za Gohanem!- Briefs wierciła się w objęciach mężczyzny, który wcześniej ochronił jej życie. Wybuch, do którego doszło gdzieś daleko za nimi, sprawił, że odruchowo mocniej uczepiła się szyi bruneta. W bliskości szukała nie tylko pocieszenia, ale i bezpieczeństwa. Wiedziała jednak, że nie byłaby w stanie zatrzymać go przy sobie. Poza tym... Vegeta mógł być ostatnia nadzieją wszystkich, gdyby coś stało się Goku...

- Nie ma czasu do stracenia. Proszę, nie pozwól mu zabić nikogo więcej- połykając własne łzy, niebieskowłosa skupiła na sobie uwagę ciemnowłosego. Prezes Capsule Corporation w głębi siebie czuła, że posyła męża w bardzo nierówny bój. Jednakże po śmierci córki Gohana zrozumiała, że z tym demonem nie było żartów. Po tym, jak Goku został znokautowany, mało kto mógł jeszcze choćby próbować walczyć z Królem Demonów. Nie mogli jednak pozwolić mu ruszyć w ląd. Zwykli ludzie tym bardziej nie mieli z nim szans.

Gdy tylko spojrzenia wojowników się spotkały, los wszystkich został przesądzony.

- Przeklęte miernoty! Jeśli nie macie wystarczająco sporo sił, nie powinniście w ogóle mi wchodzić w drogę. Nazywam się Mira, jestem Królem Demonów! Bogiem, który rozliczy was za wasze wszystkie przewinienia! Przybyłem tu po wasze najwyższe bóstwa, nie zamierzam odpuścić. Zdołaliście mnie jednak nieźle rozwścieczyć! Puszczę w proch tę waszą maleńką planetę!!! Zniszczę was wszystkich!

Przeklęty łotr nie miał zamiaru dać im zbyt wile czasu na podejmowanie kolejnych działań. Chłopak, który rzucił w nim tamtym czołowym pociskiem zdołał uszkodzić jego odzienie, jak również zadrapać go w kilku miejscach. Co wyjątkowo mu się nie spodobało. Nie zawahał się potraktować go serią, która na celu miała obrócić go w pył. Osłabiony wcześniej przyjmowanymi atakami, jak również wymianą ciosów potomek Son Goku w końcu poległ. Gdy tym razem poziom jego mocy zbliżył się do zera demon chwycił go za włosy szczerząc swe kły. Łatwo było się domyślić, co chodziło mu po głowie, drugi raz nie zamierzał popełnić tego samego błędu. Postanowił dopilnować, by ten głupiec więcej się nie podniósł. Korzystając z swej przewagi, którą było ogłuszenie przeciwnika skierował dwa palce w kierunku jego piersi, a następnie uwolnił promień, który przeszył jego serce.

Odrzucenie bezwładnego truchła w kierunku piętrzących się fal, było tylko podkreśleniem tego, że nie żartował. Dlatego, kiedy tylko Vegeta odstawił kobietę na ziemię, przemienił się w wojownika podobnego do tego, którym wcześniej stał się Son Goku, następnie ruszył w kierunku wroga. Był doskonale świadom tego, że może mieć w walce podobne szanse co Kakarot, nie mógł się jednak poddawać. Na szali ważyły się przecież losy i jego rodziny.

- Do walki dołączył Vegeta... Mistrzu Beerusie, wydaje mi się, że...- Wypowiedź Wisha została niespodziewanie urwana. Obserwowanie dalszych poczynań Wojowników Z sprawiło, że nie w sposób był mówić wprost o tym, co zdawało się być nieuniknione. Kiedy do walki ruszyła grupa wojowników, którzy towarzyszyli wcześniej rodzinie Bulmy, Stone z żalem patrzyła w stronę tego, który bez trudu przelewał krew kolejnych śmiałków...

C.D.N.

_______________________

Mój Kochany Robaczku!

W życiu pisałam już wiele ( czego nie publikowałam tutaj, a na innych stronach internetowych), lecz zupełnie szczerze muszę Ci powiedzieć, że jest to moja pierwsza scena walki. Przejęta tym faktem wielokrotnie poprawiałam rozdział, starałam się go maksymalnie dopieścić, a zarazem dopasować do tego, co ja wiem na temat serii DB, a co równocześnie powinno wpisać się w to, jak niewiele o tym wie Zoe Stone. Jak się już można domyślić, celowo wykorzystałam tu spojrzenie młodej gwiazdy telewizji, by móc ukryć pewne niedoskonałości swego warsztatu pisarskiego.

W mym prywatnym odczuciu wyszedł niezły pogrom, ale właśnie taki miałam zamiar!

Równocześnie muszę przyznać, że od chwili zafascynowania się Dragon Ball Super, oparłam kilka faktów nie tylko na anime, ale także na mojej ulubionej grze: Dragon Ball Z: Kakarot, skąd zaczerpnęłam m.in. postać Miry. Co można zauważyć już w tym rozdziale, nieco zmieniłam jego poziom mocy i zdolności. Niestety nie jest to jedyny fakt, jaki przyszło mi zmienić, by móc dopasować je do swego opowiadania.

Jestem pewna, że bez trudu wyłapiesz wszelkie zmiany. Mam nadzieję, że moje rozwiązania uświetnią moją opowieść i nie zrażą Cię zbytnio do tego "tworu".

Pozdrawiam Cię gorąco - mój kochany Czytelniku,

Twój Szatan

Continue Reading

You'll Also Like

1M 35.6K 62
𝐒𝐓𝐀𝐑𝐆𝐈𝐑𝐋 ──── ❝i just wanna see you shine, 'cause i know you are a stargirl!❞ 𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 jude bellingham finally manages to shoot...
7.3M 303K 38
~ AVAILABLE ON AMAZON: https://www.amazon.com/dp/164434193X ~ She hated riding the subway. It was cramped, smelled, and the seats were extremely unc...
3.9M 159K 69
Highest rank: #1 in Teen-Fiction and sci-fi romance, #1 mindreader, #2 humor Aaron's special power might just be the coolest- or scariest- thing ever...
500K 7.6K 83
A text story set place in the golden trio era! You are the it girl of Slytherin, the glue holding your deranged friend group together, the girl no...