Wrong person | Charles Leclerc

By xvjvlesxv

97 6 0

Louise Clement to znana piosenkarka na całym świecie. Znana jest ze swojej bezpośredniej osobowości i bycia n... More

Prolog
Nieszczęścia chodzą parami

Sisters over misters

33 2 0
By xvjvlesxv


– Dziękuje wam za świetną zabawę i do zobaczenia niedługo! – krzyknęłam do mikrofonu i ukłoniłam się jak usłyszałam krzyki ze strony widowni. Przesłałam jeszcze całusy w ich stronę, a potem zeszłam ze sceny na backstage. Pełna euforii i energii, którą dodał mi występ, podeszłam w stronę moich przyjaciółek. Stały one we trójkę, a gdy tylko pojawiłam się obok nich, zgarnęły mnie do grupowego przytulasa. W takich momentach naprawdę cieszyłam się, że je mam. Odsunęłyśmy się od siebie, a potem spojrzały na mnie z tajemniczym wzrokiem.

– No to teraz pora na after! – zawołała Ines, a Vivienne i Sydney jej przytaknęły. Wiedziałam, że teraz nie mam już nic do powiedzenia. Dlatego z uśmiechem pokazałam kciuk w górę na zgodę – No to zdejmuj z siebie cały ten sprzęt i idziemy do klubu, bo już zarezerwowałam lożę. Monako nadchodzimy!

Pokręciłam głową z niedowierzaniem na ich wielki entuzjazm, ale on zaraz mi też się udzielił. Zdjęłam szybko odsłuchy i odpięłam wszystkie kable. Podziękowałam mojemu staff za pomoc i udział w koncercie, bo bez nich by się nie odbył oraz zespołowi, który ze mną grał. Pożegnałam się, a potem razem z dziewczynami skierowałam się do mojego mercedesa. Wsiadłam za kółko, a za dj'a tym razem robiła Vivienne siedząca obok mnie. Z głośników wyleciały pierwsze nuty „Voulez-vous" ABBY , bo to nasz ukochany zespół. Dlatego przez całą drogę do naszego hotelu ogarnęło nas wielkie carpool karaoke.

Do naszego tymczasowego miejsca pobytu dojechałyśmy po pół godziny. Dlatego udałam się z nimi do mojego pokoju i wspólnie zaczęłyśmy się szykować na imprezę. Tak naprawdę, nigdy nie byłam wielką zwolenniczką chodzenia do klubów, wolałam wypić wino ze znajomymi w domu. Jednak po koncertach, mam na tyle siły w sobie aby wyjść i dobrze się bawić nawet nie w swoich czterech ścianach. To jest wielka zasługa wszystkich moich fanów.

Szykowanie się zajęło nam dobrą godzinę. Sydney ubrała się w dopasowaną czarną sukienkę z satyny kończącą się za kolanem i lejącym się dekoltem, podobnie Vivi w białej. Ines założyła krótką welurową w kolorze bordowym, z kwadratowym dekoltem i długim rękawem. Ja natomiast ubrałam czarny kombinezon z wycięciem na plecach i szerokimi nogawkami. Opinał on jednak się u góry podkreślając moją talię.

Zrobiłyśmy sobie szybkie zdjęcie w lustrze, które wstawiłam na story na Instagramie. Z tego co tłumaczyła mi Emily, nie muszę się martwić o szybkie wyjście ze względu na fanów. Klub do którego idziemy jest przeznaczony dla bogatych oraz znanych ludzi. Zero zdjęć i podpisów, tylko zabawa i rozluźnienie po występie.

Dzisiaj robiłam za kierowcę, ponieważ jutro będę kibicować mojemu kuzynowi podczas jego wyścigu w Monako. Z pewnością będę pokazywana na kamerach, więc skacowany wygląd nie pomógłby mi w dobrej reputacji. Nie przeszkadzało mi to jednak. Nigdy nie lubiłam dużo wypić, zwłaszcza w klubach, gdzie wszystko może się wydarzyć. Wolałam zawsze mieć swoich znajomych i samą siebie na oku.

Klub z zewnątrz wyglądał na bardzo luksusowy. Ciemny budynek z wielkimi pozłacanym drzwiami przed którymi stał ochroniarz i osoba odstawiająca samochody. Nie było tutaj kolejek, bo prawdopodobnie wszystko było do rezerwacji. Podjechałam pod klub i zaparkowałam jak najbliżej wejścia. Kroczyłyśmy po czerwonym dywanie w stronę umięśnionego mężczyzny. Emily pokazała mu nasze wejściówki, a on uśmiechnął się w naszą stronę. Otworzył drzwi i wtedy doszedł do nas zapach alkoholu oraz potu. Czyli tylko z zewnątrz różnił się od innych klubów. Potem usłyszałam dudnienie basów, jak schodziłyśmy w dół do pomieszczenia, gdzie była cała zabawa. Ludzi było sporo, ale to ze względu na jutrzejsze Grand Prix. Podobno są tutaj nawet jacyś kierowcy, lecz nawet ich nie znałam. Idę na jutrzejszy wyścig tylko ze względu na Max'a, który oprócz swojej dziewczyny chciałby mieć wsparcie od swojej rodziny.

Znalazłyśmy swoją lożę i zostawiłyśmy swoje torebki na czerwonych skórzanych kanapach. Miałyśmy stąd widok na bar oraz dj'a, który gdy tylko mnie zauważył pomachał do mnie, a następnie puścił remix mojej piosenki. Poczułam się lekko nieswojo, ale postanowiłam się tym nie przejmować. Miałam się rozluźnić, a nie narzekać.

– Chcecie jakieś drinki? – zapytałam dziewczyn, wstając z kanapy. Spojrzały na karty, które były pozostawione na stole, a potem wszystkie zgodnie odpowiedziały.

– Sex on the beach!

Pokiwałam głową, bo w sumie nawet nie musiałam pytać. To był nasz ulubiony drink zaraz przy wszystkim znany mojito. Dlatego poszłam w stronę baru, bo nie chciałam bawić się do własnej piosenki. Usiadłam na stołku i czekałam na swoją kolej stukając paznokciami w blat. Nie zwracałam uwagi na ludzi wokół mnie, lecz ktoś postanowił ją zwrócić na mnie.

– Hej śliczna jesteś tu sama? – usłyszałam ze swojej lewej strony. Odwróciłam się i znudzona spojrzałam na mężczyznę.

Był przystojny. Miał zielone oczy i lekki zarost. Jego brązowe włosy były zmierzwione, co dodawało mu w jakiś sposób uroku. Ubrany był w beżową luźną koszulę i ciemne spodnie w kant. Nie miałam jednak ochoty na głupie amory, ani na jednonocne przygody. Dlatego uśmiechnęłam się do niego sztucznie, ale nie załapał.

– Wiesz wokół mnie są ludzie, więc sama tutaj nie jestem – odparłam sarkastycznie, szukając wzrokiem jakiegoś wolnego barmana. Już miał coś znów powiedzieć, ale obok niego pojawiła się prześliczna dziewczyna.

– Charles wszędzie cię szukałam – powiedziała, łapiąc go za rękę. Parsknęłam w jego stronę, bo jak na początku nie brzydził mnie aż tak, to teraz zaczął. Jak można zarywać do innych dziewczyn, mając taką piękną u swojego boku. Spojrzał na mnie złowrogo, a potem odwrócił się w stronę szatynki i przewrócił oczami.

– Charlotte mówiłem ci, żebyś została w loży, bo idę zamówić drinki – warknął, a jej pojawiły się świeczki w oczach. Co za śmieć.

– Może opanuj się trochę, co? – wtrąciłam się, a oboje odwrócili się w moją stronę – Przyszła cię poszukać i wcale jej się nie dziwię. Za to dziwi mnie to, że jest z takim marnym casanovą jak ty.

– Czy ty wiesz kim ja jestem? – zapytał wyniośle, a ja zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu. Udałam zaskoczoną, a na jego twarzy pojawił się zwycięski uśmiech. Nawet nie myśl sobie, że cię przeproszę, dupku.

– O mój Boże, kompletnie cię nie poznałam – wyznałam przykładając dramatycznie rękę do piersi – W końcu niecodziennie się widzi takiego idiotę z wybujałym ego.

Widziałam. Widziałam jak bardzo się denerwuje, bo myślałam, że zaraz mu pęknie szczęka od tego zagryzienia zębów. Jednak nie powiedział nic tylko ścisnął rękę niejakiej Charlotte, aż się wzdrygnęła i przeciągnął ją przez tłum, prawdopodobnie do ich loży. Widocznie nie takich słów się ode mnie spodziewał.

Przestałam o tym myśleć, gdy zauważyłam srebrnowłosego chłopaka, który był barmanem. Uśmiechnęłam się lekko i poprosiłam o trzy drinki, a dla siebie wzięłam wodę gazowaną z cytryną. Poprosiłam o wpisanie to do rachunku i wróciłam po tej ekscytującej przygodzie do naszej loży. Dziewczyny były już w swoim żywiole, bujając się na kanapie do jakiegoś klubowego hitu. Gdy tylko przyszłam, piosenka się skończyła i usłyszałam znaną mi melodię.

­– Dziewczyny zawijamy się na parkiet, Danza Kuduro nas wzywa! – zawołała Sydney i wszystkie niemal wybiegłyśmy na parkiet. Od razu zaczęłyśmy tańczyć, wykrzykując słowa utworu do siebie.

Wszystkie oprócz Ines, która pochodzi z Hiszpanii, przekręcałyśmy wszystkie słowa. Mimo to dawno tak dobrze się nie bawiłam. Przetańczyłyśmy tak jeszcze dwie kolejne piosenki, aż w końcu zmęczone udałyśmy się do loży, aby się napić. Wzięłam do ręki swoją szklankę z wodą i zobaczyłam jak Vivienne wypija duszkiem cały swój drink. Gestem ręki pokazała barmanowi, który szedł do innej loży, aby przyniósł jeszcze po kolejce. Już wtedy wiedziałam, że wszystkie z nich prawdopodobnie wrócą do hotelu kompletnie pijane.

Zaczęłyśmy rozmawiać na przeróżne tematy, od mojego kolejnego koncertu w Barcelonie do najlepszego odcieniu paznokci na imprezę zaręczynową Sydney. W pewnym momencie poczułam, że muszę iść do łazienki więc powiadomiłam o tym dziewczyny i skierowałam się w stronę toalet. Gdy zamknęłam drzwi do tego pomieszczenia, moje uszy mogły odpocząć od ciągłego słuchania basów. Załatwiłam swoją potrzebę i stanęłam przy lustrze aby sprawdzić czy nadal dobrze wyglądam. Szybko wygładziłam moje brązowe włosy, bo niektóre pasma żyły własnym życiem.

Miałam już wychodzić, ale z ostatniej kabiny wyrwał się cichy szloch. Lekko zaniepokojona podeszłam pod kabinę i zapukałam w drzwi. Szloch na chwilę ustał.

– Hej, wszystko w porządku? – zapytałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi ­– Wiem, że tam jesteś i jeśli chcesz się wygadać to damskie kible w klubie są do tego najlepszym miejscem.

Dalej nie usłyszałam odpowiedzi. Cicho westchnęłam i miałam zamiar powrócić do dziewczyn, ale usłyszałam otwieranie kabiny. Zobaczyłam w środku tą samą dziewczynę, której chłopak nieudolnie próbował do mnie zarywać. Przewidując, że to pewnie o niego chodzi, od razu rozszerzyłam ramiona aby szatynka się we mnie wtuliła. Wtedy rozkleiła się do końca, ale czułam, że tego potrzebowała. Gładziłam ją lekko po plecach, aż w końcu oddech jej się unormował, a ona sama się ode mnie odsunęła. Wytarła łzy z policzków i resztki tuszu, które z nimi spływały. Podałam jej papier, żeby się wysmarkała, a w międzyczasie napisałam szybką wiadomość na grupę z dziewczynami.

Do: girlies <3

loulou: ej niech któraś z was przyniesie moja torebke

loulou: kod różowy

vivi: jasne zaraz będxiemu

syd: raczej tylko ines

syd: ja zostane pilnowac vivienne

Odłożyłam telefon, a dziewczyna spojrzała się na mnie zaciekawionym wzrokiem.

– Moja przyjaciółka idzie z makijażową pomocą. – odpowiedziałam z uśmiechem, który ona lekko odwzajemniła – A teraz jak na spowiedzi, co się stało?

Oczy znów jej się zaświeciły, ale szybko to opanowała. Po chwili ciszy westchnęła ciężko i spojrzała na mnie z bólem w oczach.

– Z tym chłopakiem, który cię podrywał jestem, a raczej byłam już trzy lata. – powiedziała wpatrując się w ścianę od kabiny. Bardzo to przeżywała. – Ale od kilku miesięcy zaczęło się wszystko sypać. Nie rozmawialiśmy ze sobą, nawet spał w innym pokoju niż ja. Myślałam, że to kolejna próba, że może to wzmocni nasz związek. Dlatego próbowałam to ratować mimo, że z tyłu głowy miałam myśl o końcu naszej relacji. Uświadomiłam sobie to dopiero miesiąc temu, gdy zobaczyłam go pod naszym mieszkaniem jak całował się z inną. Potem wszedł do domu i powiedział, że nic do mnie nie czuje, ale gdy teraz ogłosi zerwanie może to zaszkodzić jego reputacji. Zaczęliśmy więc udawać zgraną parę przed kamerami, znajomymi, rodziną. Tylko, że ja nie chciałam udawać. Naprawdę go kochałam, oddałabym mu wszystko. Dzisiaj jak odszedł wiedziałam, że pewnie poszedł kogoś poderwać. A jak zobaczyłam go z tobą to miałam pewność o swojej przegranej, bo jesteś jego idealnym typem. Wkurzył się jak mu przerwałam właśnie z tego powodu. Nie spodziewałam się tylko, że mu się postawisz i odmówisz. Żadna mu nie odmawiała, bo przecież to Charles Leclerc, kierowca Ferrari. Jak wrócił ze mną do loży nie odezwał się do mnie. Potem odszedł i widziałam jak tańczył z inną, a potem ją całował. Coś we mnie pękło i przybiegłam tutaj, bo już nie mogłam znieść tego wszystkiego.

W tym momencie miałam ochotę iść do tego palanta i strzelić mu prosto w twarz. Z całej siły. Zalać mu nogi betonem i wrzucić do morza. Nie znałam go, ale widziałam co zrobił jej przy mnie. Od tamtego momentu zaczęłam go nienawidzić bardziej niż kogokolwiek na świecie. Znów zgarnęłam dziewczynę w swoje ramiona i przytuliłam z całej siły, bo chciałam oddać jej trochę ciepła, które ten idiota jej zabrał. Potem podniosłam się i podałam jej rękę, aby mogła wstać. Widziałam, że jest teraz słaba. Miałam coś mówić, ale drzwi do łazienki otworzyły się z impetem. Wpadła przez nie blondwłosa Ines z moją torebką i jej przenośną kosmetyczką. Podeszła do mnie i już uspokojonej ciemnookiej. Przytuliła ją z całej siły, a gdy przestała uśmiechnęła się szeroko.

– Cześć, jestem Ines, przyjaciółka Louise. – powiedziała wskazując na mnie, a ja kiwnęłam głową, że to prawda – Tutaj mam niezbędnik przyjaciółki z klubu. Płatki, płyn do demakijażu, maskara, puder i myślę, że mamy podobny odcień skóry więc korektor też jest do twojej dyspozycji.

– Dokładnie ty rób się na bóstwo, a potem zapraszamy do nas. – powiedziałam i podałam jej waciki z kosmetyczki – A co do tego dupka, to nie przejmuj się nim. Tego kwiatu jest pół światu i z pewnością znajdziesz swoją bratnią duszę. Jednak teraz zapominasz o jakichkolwiek mężczyznach, bo nie warto sobie nimi zaprzątać głowy. Mówimy sobie sisters over misters i idziemy tańczyć.

– Tak! Sisters over misters! – wykrzyknęła Ines, a szatynka zaśmiała się gdy pudrowała sobie twarz.

– Dziękuję, że chcecie mi pomóc to naprawdę kochane. Kurczę, wy mi tutaj zrobiłyście salon piękności, a ja nawet się nie przedstawiłam. Jestem Charlotte. – powiedziała, oddając Ines jej kosmetyczkę. Byłam szczęśliwa, że udało nam się ją pocieszyć.

– No więc Charlotte... – zaczęłam, biorąc ją pod ramię – Gotowa na najlepszą zabawę swojego życia?

Dziewczyna przytaknęła i we trzy wyszłyśmy z łazienki. Pewnym krokiem i z uniesionymi głowami poszłyśmy do naszej loży, by zobaczyć Vivi, która jeszcze jakoś się trzymała. Sydney za to chyba miała jej dosyć, ale gdy tylko nas zauważyły wstały i przywitały się z naszą nową koleżanką. Zaczęłyśmy z nią rozmawiać na różne tematy, aby odtrącić od niej myśli od tego przebrzydłego chłopaka. Wymieniłyśmy się z nią Instagramami, bo świetnie się z nią dogadywałyśmy. Następnie usłyszałyśmy „Hotel Room Service" Pittbull'a i całą naszą grupką poszłyśmy tańczyć na parkiet. Wygłupiałyśmy się i tańczyłyśmy tak, jakby wokół nas nie było nikogo. W tym momencie liczyła się tylko dobra zabawa. Widziałam jak ten jej pożal się Boże chłopak patrzy na nas z nienawiścią. Szczególnie na mnie. Dlatego przy wymówce tańca, obracając się, pokazałam mu środkowy palec z wielkim uśmiechem na ustach. Potem już go nie zobaczyłam na parkiecie.

Około godziny drugiej każda z nas była już na tyle zmęczona lub na tyle spita, że postanowiłyśmy już wracać do domu. Uregulowałam nasz rachunek, który o dziwo nie był duży. Potem zgarnęłam swoją torebkę i wszystkie skierowałyśmy się do wyjścia. Szybko jednak stanęłam i spojrzałam się w stronę Charlotte, bo nie wiedziałam czy ma jak wrócić.

– Jak wracasz do domu Char? – zapytałam, bo nie chciałam zostawić jej samej w środku nocy. Nawet gdyby nie miała się gdzie podziać, łóżka hotelowe są na tyle duże, że z pewnością mogłaby spać, z którąś z nas.

– Nie wiem przyjechałam tu z Charles'em – dźwięk przychodzącej wiadomości jej przerwał. Spojrzała na telefon i mina jej zrzedła – Napisał, że skoro mam nowe koleżanki to niech one mnie odwiozą.

Zauważyłam jak to pisał. Stał kilkanaście metrów od nas, niedaleko mojego auta. Był z trzema mężczyznami i obserwował moją reakcję. No tak, pewnie chce, żeby Charlotte wróciła do niego i błagała o podwózkę. Nie ze mną takie numery, słońce.

– Nie ma sprawy, masz mój telefon i wbij swój adres – uśmiechnęłam się w jej stronę, a potem wyciągnęłam kluczyki do Mercedesa. Otworzyłam go z daleka, bo moje przyjaciółki czekały już pod nim. Następnie wskazałam ciemnookiej mój samochód, do którego droga wiodła obok tej żałosnej grupki. Idąc obok nich słyszałam jakieś śmiechy, lecz zignorowałam to. Nie dam się zirytować komuś takiemu. Jednak moja cierpliwość się skończyła gdy usłyszałam jedno zdanie.

– Patrzcie, bogaty chłopak jej dał samochód i wozi się jak swoim.

Zatrzymałam się w miejscu i odliczyłam do dziesięciu. Nie chciałam wybuchać i dawać mu satysfakcji. Dlatego odwróciłam się ze stoickim spokojem na twarzy. Ten sam casanova z klubu, patrzył na mnie złośliwie, czekając na mój ruch. Czułam jak Charlotte ciągnie mnie za rękaw w stronę wozu. Jednak nie mogłam zostawić tego tak po prostu. Zawsze muszę mieć ostatnie słowo.

– No wiem, że jestem bogata i wyglądam mężniej od ciebie. ­– zaczęłam, a ciągnięcie za rękaw jeszcze bardziej się wzmocniło. On patrzył na mnie zdenerwowany ­– Bo nawet twoja dziewczyna wie, że będę lepszym chłopakiem niż ty.

Wszystko po tym wydarzyło się bardzo szybko. Ex Charlotte próbował się na mnie rzucić, jego koledzy go przytrzymywali. Ja w tym czasie dumna z siebie, szybko wycofałam się stamtąd i wsiadłam do swojego samochodu. Moje przyjaciółki siedzące z tyłu zaczęły mi gratulować i wiwatować kolejnego zwycięstwa. Szatynka siedząc na miejscu obok mnie pouczała mnie, że gdyby nie tamtych trzech pewnie obie wąchałybyśmy kwiatki od spodu. Potem jednak mi odpuściła, śmiejąc się z absurdu całej sytuacji.

Bo to ja miałam być tą zdenerwowaną, nie on.

Continue Reading

You'll Also Like

111K 10.9K 70
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
144K 3.9K 172
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
12K 1.1K 27
"Do cholery jasnej miałeś nigdzie nie wychodzić!", krzyknął przez co młodszy wzdrygnął się spuszczając wzrok. "J-ja tylko-", starszy mu przerwał, "co...
15.8K 772 121
Co gdyby się okazało, że niektórzy z Inazumy mieszkaliby razem w Akademiku? Mnóstwo gejozy, przekleństwa, shipy czyli coś, co lubię najbardziej=) Pos...