Czterech Ojców River Conway |...

By jbovska

336K 36.6K 8K

River Conway staje przed trudnym wyborem. Próbuje zerwać z przeszłością, ale ta kurczowo się jej trzyma. Prze... More

INFORMACJA
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Epilog
Podziękowanie
DODATEK I
DODATEK II

DODATEK III

3.9K 521 103
By jbovska

kilka słów wyjaśnienia: w dodatku zostały przedstawione sytuacje dziejące się przed akcją zawartą w książce.

***

— River, nie biegaj!

— Muszę! — pięcioletnia dziewczynka zawołała głośno i kolejny raz pokonała drogę z kuchni do niewielkiego salonu. Były to ich pierwsze święta w nowym mieszkaniu. Nie było wielkie, więc z łatwością mogło dojść do tragedii. Zwłaszcza, gdy kilkuletnie dziecko wciąż biegało na śliskich panelach.

— Dlaczego? — mężczyzna próbował ją złapać, ale River pochyliła się i przebiegła między jego nogami. — Skarbie, zatrzymaj się.

— Nie mogę! — dziewczynka zawołała radośnie i okrążyła pięcioosobowy stół w kuchni. — Muszę biegać, żeby lampki się zapaliły!

— Kto ci to powiedział? — Ray zapytał, ale jego wzrok skierował się w stronę Isaaka.

Dziewczynka uniosła palec do góry i wskazała na mężczyznę siedzącego na kanapie. Isaak dostał swoje świąteczne zadanie i miał przygotować wszystko do udekorowania choinki. Rozplątywanie i sprawdzanie lampek było najbardziej czasochłonnym zadaniem.

— Dlaczego?

Jedno pytanie padło z ust mężczyzny. Isaak uśmiechnął się dumnie, a ten uśmiech zazwyczaj oznaczał kłopoty.

— Bo zaczynała bawić się lampkami i mi przeszkadzać.

— Więc zrobiłeś z niej chomika? — Ray westchnął ciężko i kolejny raz próbował złapać biegające dziecko.

— Niech myśli, że jej bieganie naładuje lampki.

— To dziecko.

— Przecież wiem — Isaak odparł.

— Nie chomik!

Ray w sekundę pożałował swoich słów. Pośpiesznie położył dłoń na ustach jakby ten gest mógł cofnąć to co powiedział.

Było już za późno.

— Chomik? Możemy mieć chomika? — dziewczyna w sekundę zatrzymała się i ustała między dwoma mężczyznami.

— Powiedziałeś zakazane słowo — odparł Isaak. Pierwszy raz był z tego zadowolony, bo to nie on poruszył ten temat w towarzystwie River. Od kilku tygodni posiadanie chomika było jej największym marzeniem. Zaczęło się, gdy w jednej z kolorowanek zobaczyła grubiutkiego chomika.

Jej małe oczka zabłyszczały się i przez ponad dwadzieścia minut wpatrywała się w obrazek. Jeszcze nigdy na tak długo nie udało jej się skupić na jednej rzeczy.

— To twoja wina.

— Nie zwalaj na mnie — Isaak odparł. — Ale jak ładnie poprosisz to odwrócę jej uwagę.

Ray wziął głęboki oddech i w myślach przeanalizował, ile będzie go to kosztowało. Przeniósł spojrzenie na River i zobaczył jej błagalne spojrzenie wbite w jego twarz. Wiedział, że ciężko będzie jej wyjaśnić, dlaczego nie może mieć chomika. A jeszcze ciężej będzie mu odmówić. Zwłaszcza, gdy w jej policzkach pojawiają się dołeczki, a oczy zaczynają błyszczeć.

Wziął kolejny głęboki oddech i skinął głową w kierunku Isaaka.

Ten uśmiechnął się szeroko.

— River, lampki potrzebują jeszcze trochę twojego biegania. Inaczej nie będą świecić się na choince. A co to za choinka bez lampek, nie?

— To żadna choinka!

Dziewczynka zawołała i znowu ruszyła do biegu. Okrążyła kanapę, a potem pobiegła w kierunku kuchni. To było niepojęte, że z ich czwórki to Isaak najlepiej potrafił odwrócić uwagę River od pewnych rzeczy. Zawsze mieli swoją dziwną więź i tajny język.

— Magiczne słowo? — Isaak skierował pytanie do Raya.

— Wypchaj się — drugi odparł i skierował się w stronę kuchni.

Jeszcze chwila, a indyk spaliłby się na popiół.

— Chodziło mi o "jesteś najlepszy Isaak"!

Ray przewrócił oczami, gdy usłyszał krzyk przyjaciela. Jednak na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, gdy River krzyknęła te same słowa.

Jesteś najlepszy Isaak.

Mężczyzna pochylił się nad piekarnikiem i wziął głęboki oddech.

— Jesteś najlepszy Isaak — wyszeptał tak, by nikt tego nie usłyszał.

***

— Ellie nie będzie na świętach?

— Jedzie do rodziców.

— Nie chcesz jechać z nią?

— To nie moja rodzina — odparł Vincent i schował kolejny prezent pod łóżkiem.

Święta wyglądały inaczej, gdy w domu było dziecko. Prezenty nie mogły leżeć pod choinką, a pojawiają się dopiero o poranku. Przyniesione przez faceta w czerwonym wdzianku. W tym roku to Logan wyciągnął najkrótszą wykałaczkę i to on musiał wstać w nocy, żeby wszystko przygotować.

Z roku na rok było to coraz trudniejsze zadanie, bo River był zbyt ciekawskim dzieckiem. Z każdym rokiem chodziła spać o późniejszej godzinie. Jej sen był lekki, a wystarczyło małe skrzypnięcie i już wybiegała ze swojego łóżka.

— Nie chciałeś zaprosić jej do nas? — Logan zapytał i podał Vincentowi kolejny prezent.

— Nie jesteśmy jej rodziną.

Logan zmarszczył czoło i spojrzał na swojego przyjaciela. Każdy z nich miał bardzo mylne spostrzeżenia na temat rodziny. Nie do końca łapali o co w tym wszystkim chodzi, ale jedynie Vincent był całkowicie bezuczuciowy w tej kwestii. Chyba, że pojawiała się River. Wtedy jego serce całkowicie miękło i stawał się innym człowiekiem.

— Ellie jest wspaniała.

— I co ten fakt zmienia?

— A ty przeważnie jesteś dla niej dupkiem — Logan odparł, a Vincent spiorunował go spojrzeniem. — Wiesz, że tak jest. To cud, że z tobą wytrzymuje.

— Nie zmuszam jej do bycia ze mną.

Logan podał mu ostatni prezent i usiadł na łóżku. Przyglądał się w ciszy jak Vincent upycha go pod stelażem mebla, a potem prostuje się i poprawia rękawy swetra.

— Coś jest z tobą nie tak — Logan stwierdził po chwili.

— Z każdym z nas jest coś nie tak — Vincent powiedział spokojnie. — Idziemy? River zacznie zaraz coś podejrzewać.

Logan wstał i ruszył w stronę drzwi. We dwójkę udali się w stronę kuchni, gdzie pozostała trójka dekorowała pierniczki przy stole. Choć tak naprawdę dekorował tylko Ray. Isaak siedział i podjadał, a River rozlewała masę lukrową wszędzie tylko nie na słodkości. Na jej policzku było trochę zielonego lukru, a we włosach kolorowa posypka.

Mimo, że zajmowali się nią w czwórkę to zawsze znalazła okazję by się ubrudzić czy zrobić sobie krzywdę. Była ruchliwym i głośnym dzieckiem. Ale momentami wpadała w dziwny nastrój, podczas którego była poważniejsza od Vincenta, a to było ogromnym osiągnięciem.

— Potrzebujesz pomocy?

Logan pochylił się nad córką i kciukiem wytarł lukier z jej policzka. Dziewczynka uśmiechnęła się do niego szeroko, ale zaprzeczyła głową. Zacisnęła mocniej tubkę z lukrem, a ten wystrzelił i wylądował na najbliższej ścianie.

— Może jednak potrzebuje pomocy — wymamrotała.

Mieszkanie było wynajęte, więc musieli dbać o jego stan. Jednak tego nie da się przetłumaczyć kilkuletniemu dziecku. River była zafascynowana nowym domem. Zwłaszcza, że zamieszkali w nim wszyscy razem. Było to duże mieszkanie na poddaszu, które czynsz nie był aż tak wysoki, jeśli podzieli się go na cztery osoby. River miała nawet swój własny pokoju, bo Isaak zdecydował się na spanie na kanapie. Wciąż powtarzał, że i tak rzadko tu przebywa więc nie potrzebuje swojego pokoju, a rzeczy i tak trzymał u Raya.

Nie było idealnie, ale to miejsce, na które było ich stać.

Poprzednie mieszkania musieli opuścić z powodu powiększającej się pleśni na ścianach i niezbyt bezpiecznej okolicy. Nie chcieli, by River dorastała w takim miejscu. Mimo, że na podwórzu za blokiem wybudowali jej domek na drzewie. Szybko jednak o nim zapomniała, gdy zobaczyła różowe ściany w swoim pokoju i pełno miejsca na zabawki.

Vincent wytarł lukier ze ściany i poszedł do swojego pokoju, by zaczytać się w swoich książkach.

— A temu co? — Isaak zapytał po zjedzeniu kolejnego pierniczka.

— Chyba trochę go wkurzyłem.

— Czym? — Isaak dopytywał.

— Zapytałem o Ellie — Logan powiedział i zaczął zbierać ze stołu posypkę, którą rozwaliła River.

— Wiesz, że to drażliwy temat — Ray zauważył i wytarł dłonie o ścierkę.

— Wiem, ale nie rozumiem jego zachowania. Ma coś czego nie ma żaden z nas, a mimo to nie potrafi o to dbać.

— To jego sprawa — Ray odparł. — Nie powinieneś się w to wtrącać. Żaden z nas nie ma do tego prawa.

— A nie od tego są przyjaciele?

Ray nic nie odpowiedział, a zabrał się za dekorowanie kolejnego pierniczka.

Reszta wieczoru minęła mi bardzo spokojnie. Dokończyli dekorowanie ciastek i zabrali się za ubieranie choinki. River zaczęła biegać dookoła kanapy, gdy lampki nagle zgasły. Okazało się, że jedna z nich była przepalona, ale Isaak poradził sobie z tym doskonale. Ostatecznie choinka była krzywa, uschnięta i ubrana w niepasujące do siebie ozdoby. Ale pod koniec nawet Vincent wyszedł ze swojego pokoju i podniósł River, by wsunęła gwiazdę na czubek drzewka.

Po całodniowym wysiłku pięciolatka zasypiała w jego ramionach, więc zaniósł ją do jej pokoju i ułożył w łóżku. Już miał odchodzić, gdy dziewczynka poprosiła o podanie kolorowanki.

Vincent doskonale wiedział po co chciała mieć ją blisko.

— Dlaczego tak bardzo chcesz tego chomika? — zapytał.

— Jest piękny — dziewczynka odparła sennie. — Patrzę na niego i się uśmiecham.

— I tyle?

— Tak — pokiwała głową i znowu wbiła wzrok w obrazek przedstawiający upragnione zwierzątko. — Cały czas o nim myślę.

Mężczyzna poczuł uścisk w klatce piersiowej.

To dziecko miało pięć lat, a potrafiło mówić tak mądre rzeczy. Prawdopodobnie nawet nie miała o tym pojęcia. Mówiła co czuła i tym sposobem popychała go do podejmowania tak irracjonalnych decyzji. 

Przez jego głowie przebiegła myśl, że na świecie nie istniała druga osoba, która potrafiła tak szybko rozgrzać jego serce. 

Poczekał aż dziewczynka odłoży kolorowankę pod poduszkę, a potem ucałował jej czoło i wyszedł z pokoju. Zamknął po cichu drzwi i skierował się w stronę salonu.

— Potrzebuje twojego auta.

— Bierz — Logan odparł. — Ale po co?

— Muszę gdzieś pojechać.

— Ja też chcę!

Isaak zawołał, ale spojrzenie Raya go powstrzymało. Zrobił niezadowoloną minę i pozostał na kanapie.

— Wrócę w nocy, nie czekajcie na mnie.

Rzucił za sobą, a potem ruszył w kierunku przedpokoju. Ubrał buty i płaszcz, a potem zabrał kluczyki, które znalazł w prawej kieszeni kurtki Logana.

Usłyszał z salonu "uważaj na siebie" i z tą myślą wyszedł.

Nie pamiętał, kiedy był ostatni raz, gdy działał tak impulsywnie. I to z powodu słów pięciolatki, która miała ostatnio niezdrową obsesję na punkcie chomików.

Zdecydowanie powinien dłużej zastanawiać się nad niektórymi decyzjami.

Zbiegł po schodach i pchnął drzwi, by znaleźć się przed budynkiem. Wiatr wiał i niósł za sobą śnieg. Widoczność była słaba, ale nawet to nie odciągnęło go od jego postanowienia. Na parkingu odnalazł stary samochód Logana i po trzech próbach uruchomienia go, w końcu odniósł sukces.

Przeklęty chomik.

***

Użycie dzwonka wydawało się teraz najrozsądniejsze, ale było kilka minut po pierwszej w nocy i nie chciał obudzić rodziny Ellie, jeśli spali. Ustał na ganku i wyciągnął telefon z kieszeni płaszcza. Wystukał krótką wiadomość i schował urządzenie do kieszeni.

Nie musiał czekać długo co oznaczało, że dziewczyna jeszcze nie spała. Drzwi otworzyły się, a on dostrzegł zakłopotanie na jej twarzy.

Dopiero teraz uświadomił sobie jaką głupotę zrobił.

— Vincent?

— Cześć, El — powiedział powoli.

— Co ty tu robisz?

Ellie był zmieszana i jej reakcja była bardzo na miejscu.

Co za idiota nachodzi ją w domu rodzinnym i to w święta?

— Chyba próbuje ci pokazać, że mi zależy — wyrzucił z siebie. — A przede wszystkim staram się nie wyjść na największego dupka na świecie.

Dziewczyna wpatrywała się w niego w milczeniu. Znowu wydarzyło się coś czego nie potrafiła pojąć. Vincent w losowych momentach okazywał jej czułość i to jedno zdarzenie potrafiło rozbić ją na miliony kawałeczków. Nie potrafiła tego przyrównać do niczego innego.

— Jak się tu dostałeś? — zapytała i naciągnęła rękawy swetra na dłonie. Mróz na zewnątrz dawał o sobie znać.

— Samochodem.

— Tym gruchotem Logana?

Vincent skinął głową.

Wykonał krok w jej stronę i zdjął swój płaszcz, a potem nasunął go na ramiona dziewczyny.

— Nie chcę odrywać cię od rodziny i powinienem wracać do swojej, ale...

— Ale postanowiłeś pokonać prawie dwieście kilometrów, by stać pod moim domem i się we mnie wpatrywać?

— Jesteś piękna.

Wyrzucił z siebie, a jego twarz spoważniała jeszcze bardziej niż zazwyczaj.

Ellie wstrzymała na chwilę oddech i zacisnęła dłonie w pięści. Teraz płaszcz wydawał się zbędny, bo słowa Vincenta obudziły w niej ogień. Przepływał przez całe jej ciało i rozgrzewał zmarznięte palce.

Nie potrafiła tego pojąć.

Jak ten człowiek mógł być tak oziębły, a jednocześnie robić takie rzeczy.

Pokonać dwieście kilometrów rozwalającym się samochodem i w taką pogodę. I to tylko po to, by stać przed jej domem i....właściwie co próbował zdziałać? Nie byli pokłóceni, więc nie przyjechał z przeprosinami.

— Vincent, to nie jest czas i miejsce, żeby...

— Mógłby patrzeć na ciebie godzinami. Jesteś tak piękna, że nie ma znaczenia fakt, że na zewnątrz jest śnieżyca, a ja stoję w samym swetrze. Jesteś jak ten chomik, którego chce River.

— Chomik?

— Zobaczyła chomika w kolorowance i nie potrafiła myśleć o niczym innym. I mam z tobą tak samo. Od momentu, gdy na szkolnym korytarzu zobaczyłem, jak się uśmiechasz. Nie mogę przestać o tobie myśleć i nie chcę tego robić. Mimo to od wielu lat próbuje przekonać cię, że nie pasuje do twojego świata. Dlatego nie chcę poznawać twojej rodziny i dlatego nie zapraszam cię na święta odbywające się w mojej. Jesteśmy jak dwa bieguny, ale nie potrafię sobie ciebie odmówić.

— Więc nie odmawiaj.

— To jest nierozsądne.

— Przyjechałeś, żeby ze mną zerwać? — zapytała, a Vincent zrozumiał, że rozmowa idzie w kierunku przeciwnym od zamierzonego.

— Odwrotnie.

— Oświadczyć się? — zapytała, a na jej twarzy pojawiło się jeszcze większe zakłopotanie niż kilka chwil temu.

Oboje nie byli gotowi na taki krok.

Vincent nie wiedział czy będzie na niego gotowy kiedykolwiek. Kochał Ellie, ale oświadczyny i ślub...nie uważał, że to kiedyś nastąpi.

Ale teraz nie zamierzał o tym myśleć.

— Nie — odparł. — Ja sam nie wiem co tu robię. Po prostu poczułem, że powinienem być przy tobie. Chociaż na kilka minut.

— Jechałeś do mnie prawie dwieście kilometrów, bo czułeś, że powinieneś tu być? Ze mną?

— Tak.

Stali przez chwilę w ciszy.

Ellie była jedyną osobą na świecie przed którą się tak otwierał. Nawet jego najlepsi przyjaciele nie mieli pojęcia o jego uczuciach.

Czuł jak zimno otula jego ciało. Niemal czuł jak za kilka dni rozłoży go choroba, ale to nie miało znaczenia.

Widział tylko Ellie.

Najpiękniejszą dziewczynę na świecie, której nie mógł dać wszystkiego.

A przecież na to zasługiwała.

Na kolesia z normalnej rodziny, który będzie na tyle odważny, by pojechać do niej na święta i porozmawiać z jej ojcem. Takiego, który da jej zdrową relacje i dach nad głową bez trójki przyjaciół i dziecka, którzy kręcą się po salonie.

Ale teraz postanowił być samolubny i schować ją przed światem, by była tylko jego.

— Chciałbym, żebyś wiedziała jak bardzo mi na tobie zależy, Ellie.

— Wiem, że tak jest.

— Ale musisz też wiedzieć, że...

— Ja to wszystko wiem, Vincencie. I jestem z tobą, chcę z tobą być — wyznała.

Niektórzy ludzie nie zasługują na dobro jakie jest im oferowane. Inni nie zasługują na przebaczenie po uczynieniu czegoś okropnego. Jeszcze inni nie zasługują na pieniądze, które mają dzięki ciężkiej pracy innych osób.

A on nie zasługiwał na Ellie.

W każdym aspekcie.

— Vincencie.

— Tak? — zapytał.

— Chciałbyś poznać moją rodzinę?

Ellie wyciągnęła dłoń w jego kierunku. Mężczyzna spojrzał na nią i rozważył wszystkie wątpliwości.

Nie zasługiwał na nią i nie był dla niej właściwy.

A mimo to złapał za jej dłoń i wszedł z nią do domu, w którym pachniało piernikami.

***

Mężczyzna spojrzał na niewielkie futrzane zawiniątko na swojej dłoni i przeanalizował w głowie jak bardzo oberwie od trójki swoich przyjaciół. Mieli umowę, ale on właśnie ją złamał. Ten, który zawsze powtarzał, że ich ustalenia są święte. Jednak teraz już nawet to nie miało dla niego znaczenia. Wycisnął z siebie siódme poty, by dostać to przeklęte zwierzę i zamierzał podarować je River. Nawet, jeśli przez następny rok będzie musiał po nim sprzątać i pamiętać o kupieniu karmy. Nie miał nawet zielonego pojęcia co takiego jedzą te dziwne stworzenia, a sprzedawca nie był zbyt chętny, by mu to tłumaczyć. Zwłaszcza, że został wyrwany ze swojego domu.

Poprawił swój płaszcz i wziął głęboki wdech zanim wszedł do mieszkania. Od razu usłyszał radosne rozmowy i świąteczne piosenki w tle.

Zdjął buty, a potem udał się w stronę salonu.

River siedziała przy choince, Isaak i Logan na kanapie, a Ray zajmował fotel. Na stoliku stały puste kubki, więc musieli już siedzieć tam od jakiegoś czasu.

— Co to? — Isaak zauważył jego obecność jako pierwszy. Jak również to co Vincent trzymał na dłoni.

— Chomik! — River wykrzyczała i pośpiesznie podbiegła do Vincenta.

Mężczyzna ukucnął i podał jej zwierzątko.

— Spotkałem Mikołaja i poprosił, bym ci go przekazał.

— Dlaczego sam nie zostawił go z innymi prezentami? — zapytała i małymi rączkami ostrożnie złapała za śpiącego chomika.

— Bo był u nas w nocy, prawda? Nie chciał, by chomik był tyle godzin sam.

— Mógł mnie obudzić!

— Chciał zrobić ci niespodziankę — Logan wtrącił się do rozmowy. — Wielka niespodzianka — powiedział, a jego spojrzenie przeniosło się na przyjaciela.

Rozmawiali o chomiku i o tym, że River nie może go dostać. I tak mieli już wiele obowiązków, nie potrzebowali kolejnego. Poza tym nie mogli spełniać każdej jej prośby. Nawet, jeśli zależało jej tak bardzo jak na tej kupce sierści.

— Mikołaj wie, że każdy powinien mieć swojego chomika — Vincent odparł i wyprostował się. — To jak, rozpakowaliście już wszystkie prezenty?

Pytanie skierował do dziewczynki, ale ta były zbyt zajęta głaskaniem chomika, by zwrócić na niego uwagę. Ostrożnie usiadła na podłodze i położyła go na swoich nogach. Jej oczy były zaszklone, a uśmiech szeroki.

— Nazwę go Kulka.

River powiedziała cichutko, a w jej policzkach pojawiły się dołeczki.

Nigdy nie widzieli jej tak szczęśliwej.

Tak zapatrzonej w jedną rzecz i z tak rumianymi policzkami.

To utwierdziło Vincenta w przekonaniu, że każdy powinien mieć swojego chomika. 

KONIEC 

 jbovska. 




Continue Reading

You'll Also Like

819K 15.9K 7
Kombinować, by przeżyć - tą zasadą dotychczas kierował się Tristan. Jego życie przewróciło się do góry nogami w zaledwie kilka minut po włamaniu, któ...
11.6K 200 21
jest to moja własna wersja "Diamentu" pisana na podstawie tego ci jest na Wattpadzie ( nawiązuje ona do mojej wersji Rodziny Monet dostępne na moim p...
985K 46.9K 58
Andie Parker żyła na uboczu, w cieniu siostry i kompletnie niezauważona. Prawie nikt nie wiedział o jej istnieniu, nikt nie wiedział o tym, że sławna...
9.5K 564 32
Kiedy lądujesz gdzieś po środku hiszpańskiego miasteczka, bez grosza przy duszy, z dziwnym przedmiotem owiniętym w zakrawiony materiał, uratować może...