To taki świąteczny prezent<3
* cztery lata wcześniej*
Pov Enzo
Wsiadła do auta i wziąłem głęboki wdech. To co chciałem zrobić było szalone, ale mało mnie to obchodziło.
I nie, nie chodziło o pocałunek w policzek. Nie mam sześciu lat.
- Gdzie jedziemy? - spytała i przeniosła na mnie wzrok. Wstrzymała oddech przez co uniosłem kącik ust.
- Zobaczysz - albo zasłonie ci oczy - dodałem w myślach. Spojrzałem na nią i nie kryłem tego, że moje usta same formowały się w uśmiech. Przy niej to było dziwnie proste.
- Chcesz mnie zgwałcić w krzakach? - spytała na co parsknąłem śmiechem.
- Skąd wiedziałaś?
- Miałeś mnie nie dotykać, a nie minęło pięć minut i złamałeś obietnice - uniosłem brew.
Napisałem tak?
Skręciłem na leśną dróżkę i obróciłem głowę by zobaczyć jej reakcję.
- Teraz to się boję - odparła i jej dłoń zacisnęła się na klamce. Jej kościste palce dość mocno ją ściskały. Wbijała sobie paznokcie w rękę. Długie czarne paznokcie.
Włączyłem blokadę dla dzieci i teraz nie mogła nawet szyby otworzyć.
Lekki dreszczyk emocji.
- Enzo? - rozchyliła wargi gdy dźwięk formujący się w moje imię opuścił jej usta. Była przestraszona. Odpiąłem swój pas nadal milcząc i nachyliłem się nad nią - Co ty? - i wtedy moje wargi spoczęły na jej. Nie protestowała, więc przeciagnąłem ją na swoje kolana. Westchnąłem gdy przez przypadek się o mnie otarła. Położyłem jej dłonie na biodrach i unieruchomiłem - To był twój plan? - oderwała mnie ode mnie. Spojrzała na mnie z góry i przygryzła wargę.
- Być może - wróciłem do całowania jej warg.
Nie był, ale nie musiała o tym wiedzieć.
Pogłębiłem pieszczotę i teraz nasze języki się o siebie ocierały. Czułem, że zaraz mnie rozsadzi.
Wkurwiająca melodyjka z mojego telefonu musiała zajebać tą chwilę. Blondynka odsunęła się trochę i wyjąłem telefon.
Kurwa ojciec, ty to masz wyczucie.
Spojrzałem na nią i odrzuciłem połączenie. Wróciłem do poprzedniej czynności i oczywiście ten stary chuj nie mógł dać mi spokoju. Znów zadzwonił i tym razem odebrałem. Wyłączyłem blokadę i Vittoria otworzyła drzwi i wysiadła, a ja chwilę po niej.
- Czego chcesz?
- Tak mnie witasz? - parsknął - Mam do ciebie sprawę, więcej informacji wyślę ci mailem, miłego dnia synu - i się kurwa rozłączył.
Musiał dzwonić by przekazać mi tą jakże ważną informację?
****
Słoneczniczek: Hej
Od razu odpisałem.
Ja: Hej
Słoneczniczek: Możesz mi pomóc z czymś? Proszę
Chwila ciszy. Pomóc?
Ja: Sorki, ale nie mogę, spytaj kogoś innego.
Słoneczniczek: Okej, dzięki.
Słoneczniczek: Bo chodzi o to, że muszę pomóc przyjaciółce z ojcem.
Ja: Fajnie, że chcesz pomóc.
Sądziłem, że da mi spokój, ale nie.
Słoneczniczek: Nie wiem co robić.
Ja: Okej.
Byłem chamem, ale naprawdę nie miałem czasu na jej żale. Ojciec wysłał mnie na misję i nie mogłem się rozpraszać.
Słoneczniczek: Dobra pa.
Ja: Papa.
Odłożyłem telefon do kieszeni spodni i wysiadłem z auta. Musiałem się w końcu skupić.
Wszedłem do ogromnego budynku i odnalazłem lobby. W środku nie było drożej niż na zewnątrz. Wnętrze wyglądało naprawdę bogato i miałem ochotę się zaśmiać gdy się dowiedziałem czym po godzinach zajmuje się jego właściciel.
Świat naprawdę nie zna słowa stop. Bestialstwo niestety jest na wysokim poziomie. I niestety ja byłem jego częścią.
Wyjąłem pistolet i przyłożyłem do głowy kobiety. Chciała się wyrwać, ale jej na to nie pozwoliłem.
- Gdzie twój szef? - spytałem łagodnie przykładając jej nóż do szyi. Nie trzymałem jej, ale byłem pewny, że się nie wyrwie, nawet się nie ruszy. W takich sytuacjach ludzie nie myślą o ucieczce, a o przeżyciu. I to jest błąd.
- Proszę, zostaw mnie... Ja nic... - wydukała, a ja ziewnąłem. Nie takiej odpowiedzi żądałem.
- O co pytałem? - ostrze noża zalśniło w świetle lampy. Zaczęła się trząść i niekontrolowanie lekko nadziała się na nóż. Kilka kropelek krwi zabarwiło stal.
- Szef jest w gabinecie, zaprowadzę cię - łzy na jej twarzy mieszały się z krwią. Ciekawy widok. Tym bardziej gdy mogę sobie wyobrazić co dzieje się w jej głowie - Proszę... Nie chcę umierać - od ścian odbijał się jej szloch od czego rozbolała mnie głowa. Odsunąłem nóż, ale pistolet nadal był przy jej skroni. Popchnąłem ją do przodu i zrozumiała, że może mnie prowadzić.
Dobrze znałem tą drogę, ale tak było zabawniej.
Otworzyła drzwi trzęsącą ręką i wtedy złapałem ją by nie weszła do środka.
Wystarczy.
- Idź - odparłem na co pokiwała głową i odeszła w kierunku łazienki. Ledwo trzymała się na nogach, co wyglądało pokracznie w połączeniu ze szpilkami.
Masywne czarne drzwi ustąpiły pod moją rękę, a w drugiej trzymałem nóż. Schowałem go do rękawa i wszedłem do środka.
Kurwa. Suka go uprzedziła.
Podszedłem do biurka i otworzyłem pierwszą szufladę. Pokój był kurwa pusty. Wybiegłem z gabinetu i szybko znalazłem się w łazience.
Kolejny błąd.
Wyważyłem drzwi w zamkniętej kabinie. Brunetka siedziała na podłodze i nawet na mnie nie spojrzała. Łkała cicho w rękaw. Dopiero gdy dotknąłem jej ramienia dostrzegłem jakąś reakcje. Uniosła głowę i odskoczyła.
- Czego chcesz? - spytała - Powiedziałam ci to co chciałeś wiedzieć - złapałem jej włosy w garść.
- Okłamałaś mnie, suko. Nikogo tam nie było - mocno szarpnąłem. Spojrzała na mnie w przestrachem - Gdzie on jest?! - warknąłem i ostrze noża zalśniło w mojej dłoni. Jej wzrok błąkał się między mną, a nożem.
- Nie wiem - uniosłem jej głowę. Łzy nadal okalały jej policzki.
- Wiesz, skarbie. Powiesz mi to, a twojemu dziecku nic się nie stanie - nóż zjechał na jej brzuch. Wiedziałem o niej wszystko. Zawsze wiem wszystko o ludziach, z którymi mam doczynienia.
Czasami to tylko mocniej nakręca.
- Ja naprawdę nie wiem - próbowała się odsunąć, ale jej na to nie pozwoliłem - Proszę, nie rób krzywdy mojemu dziecku...
Kurwa była tak przestraszona, że zaraz zacznie rodzić. Chuj, że to trzeci miesiąc
- Spokojnie. Jedna jebana informacja i pójdziesz do swojego męża. Twój szef to bardzo zły człowiek. Musi zapłacić za wszystko - odparłem bawiąc się nożem - Pamiętasz co wydarzyło się trzeciego kwietnia? - spytałem szeptem, na co się wzdrygnęła. Rozszerzyła oczy. Oczywiście, że pamiętała.
Ten skurwiel ją zgwałcił, a ona postanowiła, że nikomu tego nie zgłosi.
Ktoś musi tępić takie gnidy.
- Gdzie jest Taylor Diaz? - lekko docisnąłem jej ostrze do brzucha - Powiesz mi?
- Wyjechał - sapnęła - Do Hiszpanii. Ma drugi budynek w Marbelli. Nie wiem dokładnie gdzie. Proszę zostaw mnie.... - odrzuciłem jej głowę i cofnęła się na bezpieczną odległość.
- Nie można było tak od początku? - wstałem i otrzepałem spodnie.
Wyszedłem z kabiny i po chwili z budynku. Nie martwiłem się, że mnie zgłosi. Nie zgłosiła gwałtu to napaści też nie zgłosi. Tym bardziej, że raczej domyśla się, że nie blefowałem. Mógłbym przeprowadzić cesarkę.
Wsiadłem do auta i wyjąłem telefon.
Ja: Cześć Słoneczniczku.
Nie odpisała. No cóż. Może jest zajęta.
****
Wkurwiłem się.
Minęły trzy godziny, a ona dalej mi nie odpisuje. Obraziła się czy jaki chuj? Co ja niby zrobiłem?
Odłożyłem telefon na materac i opadłem na plecy. Byłem zmęczony i ostatnie czego chciałem to wkurwienie. Tym bardziej na tą mała zołze.
Ja: Odpisz łaskawie.
I nadal nic...
_______
Wesołych świąt, kochani<3
Do następnego ✿