We don't want to be saved

بواسطة przeczytanaaa

619K 16.9K 19.3K

,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 �... المزيد

Prolog
Jeden, tato?
Dwa, mandarynka
Trzy, wewnętrzny spokój
Cztery, prowokacja
Pięć, małe pudełeczko
Sześć, szampan
Siedem, utrata kontroli
Osiem, dziewczyna z problemami
Dziewięć, piękne kłamstwo
Dziesięć, koszmary
Jedenaście, ,,pijaczek''
Dwanaście, niebieskookie blondynki
można pominąć
Trzynaście, stłuczona porcelana
można pominąć
Czternaście, zamiana perspektyw
można pominąć
Piętnaście, gwiazdeczka
Szesnaście, strażniczka pierników
Siedemnaście, niezapomijaki
Osiemnaście, nietypowa forma odpowiedzi
Dziewiętnaście, nowy rok
Dwadzieścia, hotel
○ 𝐃𝐫𝐮𝐠𝐚 𝐜𝐳𝐞̨𝐬́𝐜́ - 𝐢𝐧𝐟𝐨𝐫𝐦𝐚𝐜𝐣𝐞̨ ○
Jeden, nowy początek
Dwa, martwe spojrzenie
Trzy, przeplatanka
Cztery, kłamstewka
Pięć, kryjówka
Sześć, śnieżyca
Siedem, uspokajająca melisa
Osiem, nie chcemy być zbawieni
Dziewięć, mleczna czekolada
Dziesięć, ,,to''
Jedenaście, powrót do przeszłości
Dwanaście, dom Tones'ów
Trzynaście, ,,bezalkoholowy'' drink
Czternaście, raniące słowa
Piętnaście, cios za cios
Szesnaście, ,,To co idealne nie może trwać wiecznie''
Siedemnaście, wina płatków cynamonowych
Osiemnaście, radość wewnętrznego dziecka
Dziewiętnaście, przeprosiny
Dwadzieścia, narzeczony
Dwadzieścia jeden, nagrobek Isabelle
Dwadzieścia dwa, billboard
Dwadzieścia trzy, dzień
Dwadzieścia cztery, sama
Dwadzieścia pięć, trzy słowa
Dwadzieścia sześć, chaos
Dwadzieścia siedem, bestia
Dwadzieścia dziewięć, komplikacje
Epilog
Podziękowania

Dwadzieścia osiem, pokuta

7.9K 273 606
بواسطة przeczytanaaa

𝐑𝐮𝐛𝐲

Każdy odreagowuje otaczające go problemy na swój własny sposób. Niektórzy robią to poprzez wytykanie innym niedoskonałości, ponieważ sami dobrze wiedzą, że nie należą do osób idealnych.

Tak właśnie zrobiła ona. Osoba, przez którą obraz mojego ciała zaczął stawać się dla mnie zupełnie obcy.

Dziewczyna, która za pomocą kilku zdań zaburzyła moje pokłady własnej wartości, tym samym doszczętnie niszcząc mi życie i skazując na walkę z chorobą, właśnie wstała sprawiając, że wiele zszokowanych spojrzeń spoczęło na jej osobie.

Blondynka wyszła spośród siedzących w ławkach ludzi, podążając w stronę drewnianej bramki przeznaczonej dla upowszechniających swoje wersje wydarzeń świadków.

Jasne loki nastolatki opadły na jej twarz, będącą dla mnie dawniej idealnym przykładem zewnętrznego piękna. Niebieskooka odgarnęła je, spoglądając na Luke'a, którego mina mówiła, że na światło dzienne wyjdzie wiele.

Naprawdę wiele.

- Pani godność oraz wiek? - Spytał sędzia, poprawiając okulary.

- Megan Singh, siedemnaście lat.

W sali zapanowała grobowa cisza, nie było już słychać oceniających szeptów, ani udowadniających swoje rację osób. Wszyscy zamilkli, ciekawi nadchodzącej prawdy.

- W takim razie powiedz co wiesz - ponaglił ją starzec.

Megan oparła się o bramkę, głośno wzdychając, aby dodać sobie odwagi.

- Ja jej wierzę...

- Na jakiej podstawie? - Wtrącił, siedzący u boku Luke'a prawnik.

- Ja... On... - przerwała, dając sobie chwilę na ułożenie słów w sensowne zdania.- Luke podobał mi parę miesięcy temu, strasznie podobał... - wyjawiła, zatracając się w wspomnieniach.- Poszliśmy razem na imprezę. Wypiłam może jedno piwo, za to Luke... Luke się naćpał.

Słysząc sposób w jaki zmieniła się barwa jej głosu, uderzyła we mnie fala usilnie wypartych wspomnień.

- Zaczął ze mną rozmawiać, ucieszyłam się, bo od jakiegoś czasu mnie ignorował i chcąc zaznać prywatności zaprosiłam go do swojego pokoju. Zwierzał mi się ze swoich problemów, odpowiadał o matce... I nagle mnie pocałował. Uznałam ten krok za szansę na rozpoczęcie relacji, więc oddałam pocałunek.

Przerwała, wyciągając z mały różowy pendrive, po czym kontynuowała:

- Przerwałam, pytając się go, czy coś z tego wyjdzie. Odpowiedział mi, że nie i wrócił do całowania. Oczekiwałam związku, skoro on go nie chciał, to nie zamierzałam w tym dalej trwać. Kiedy Luke zaczął się zapędzać, kazałam mu przerwać. Nie zrobił tego. Zgwałcił mnie na moim własnym łóżku.

Ostatnie zdanie wplątało się w moje wspomnienia, zakorzeniając się w momencie, kiedy przestałam ją widywać. Zniknęła zupełnie z dnia, na dzień.

Wtedy nie przywiązałam do tego szczególnej uwagi, iż nie należała do osób, których towarzystwo było dla mnie ważne. Wręcz przeciwnie, starałam się jej unikać, ponieważ sam widok tej dziewczyny przypominał mi o podsłuchanych przeze mnie uwagach, dotyczących mojego wyglądu.

Blondynka podeszła do stołu sędziowskiego, podając mężczyźnie w podeszłym wieku pendrive. Ten, niechętnie przyjął od niej urządzenie, marszcząc brwi.

Nastolatka wróciła na swoje miejsce, przełykając ślinę.

- Zaszłam w ciąże - wyznała, a po pokrytych różem policzkach spłynęły pierwsze łzy.

Swoim wyznaniem wprawiła w osłupienie każdego. Łącznie z sędzią, którego usta mimowolnie się otworzyły.

- Na pendrive znajduję się filmik...

Sędzia natychmiast zawołał osobę mającą odtworzyć owe nagranie. Działająca pod presją niezaspokojonej ciekawości obecnych na sali osób, kobieta, włączyła plik załączony na różowym urządzeniu.

Na małym telewizorze wyświetlił się rozmazany obraz przedstawiający sylwetki nastolatków, a trzy sekundy później wszyscy mogli usłyszeć dźwięk:

- Jestem w ciąży, Luke!

- Nie wierzę ci... Kłamiesz!

- Spójrz - rozmazane ciała zbliżyły się do siebie. Nie widziałam dokładnie, co pokazała mu Megan, lecz przypuszczałam, że był to test ciążowy.- Zniszczyłeś mi życie!

- To nie możliwe... Puściłaś się z kimś! To nie moje dziecko... Chcesz związku, dlatego pokazujesz mi coś takiego!

- Mówiłam, że nie chcę! Zgwałciłeś mnie!

- Nie prawda. Chciałaś tego. Biegasz za mną od kilku miesięcy. Niczego nie zrobiłem!

- Nie jestem gotowa na bycie matką... - Nagrany głos Megan zaczął się łamać.- Trzeba o tym komuś powiedzieć...

- Spróbuj - wyższa z sylwetek popchnęła niższą. Głos Luke'a zmienił się w znajomy sposób, oznaczający dochodzący przejmujący nad nim kontrolę gniew.- Wygadaj się komuś... A przysięgam, że zabiję ciebie i dziecko.

Widniejący na nagraniu blondyn, nagle obrócił głowę spoglądając w stronę kamery. Szybko do niej podszedł, ukazując swoją przebrzydłą twarz.

- Ty podstępna kurwo - rzucił nienawistnie, przerywając nagranie.

Wzrok wszystkich ponownie powędrował ku blondynce, nerwowo tupiącej nogą.

- W takim razie gdzie jest teraz dziecko? - Zapytał wyśmiewczo prawnik Luke'a.

- Pan Miller kazał mi usunąć ciążę. Grożąc, że jeżeli tego nie zrobię, to słowa Luke'a się spełnią...

Jacob pobladł w ciągu paru sekund. Natomiast siedzący naprzeciwko nastolatek, zacisnął szczękę wraz z pięścią ukazując swoje zdenerwowanie.

- Pani Singh, czy ma pani na to dowody?

- Nie... Znaczy, mam tylko filmik...

- Wysoki sądzie - ojciec Nathana wstał.- Tak się składa, że jestem w stanie udowodnić racjonalność słów tej młodej kobiety.

- Dobrze. Zatem, proszę mówić.

- Zainteresowała mnie sprawa panny Wilson od samego początku, iż zeznania jej brata wydawały się nieco naciąganie. Jego niektóre wypowiedzi zaprzeczały same sobie. Jako, że z początku została powierzona mi sprawa dotycząca rzekomego pobicia tego człowieka, mogłem poszukać potrzebnych informacji. Jak się okazuje nie jest to pierwsza taka sytuacja, kiedy pan Miller zaciera ślady po swoim synu. Przeprowadziłem rozmowy z kilkoma osobami, które nie odważyły się przyjść na dzisiejszą rozprawę w obawie, że wypowiedziane do nich groźby się spełnią. Pierwszą osobą, z którą zdecydowałem się skontaktować była dawna dziewczyna młodego Millera. Arion Weathers.

Mogłabym przysiąc, że Luke słysząc imię swojej dawnej wybranki bezradnie jęknął. Pan Salvatore poruszył ciężki dla niego temat, celnie uderzając w czuły punkt blondyna. Udało mu się przebić przez mur otaczający nastolatka, zupełnie go odkrywając. I wystawiając bezbronnego Luke'a na nadchodzący odstrzał, w postaci dokonanych przez niego czynów, które podobnie jak nie jeden nabój, wytworzą rany.

- Dziewczyna wyznała, że zdradziła go podczas imprezy. Pan Miller bez zastanowienia wybaczył jej zdradę, lecz stał się w stosunku do niej zaborczy. Pomału ujawniając swoją prawdziwą twarz. Był zazdrosny o każdego mężczyznę, który choćby spojrzał w jej kierunku. A kiedy przyłapał ją na rozmowie z innym... Pobił chłopaka. Na śmierć.

Kawałek po kawałku. Kłamstwo po kłamstwie.

- Obeszło się bez świadków. Panna Weathers była jedyną osobą, która to widziała. Chciała zgłosić sprawę na policję, ale wtedy wkroczył ojciec jej chłopaka. Jacob Miller, przekupując odpowiednich ludzi, zamknął ją w szpitalu psychiatrycznym. A samo morderstwo idealnie zatuszował, zrzucając winę na dilerów, którym ofiara podobno była winna nie małe pieniądze.

Żyłam z tymi ludźmi pod jednym dachem. Rozmawiałam i jadłam z mordercami.

- T-tato... Mówiłeś, że wyjechała - Luke spojrzał na ojca z wyrzutem.- Mówiłeś, że mnie zostawiła...

- Oskarżona jest wyjątkowo podobna do jego byłej dziewczyny, co tłumaczy wiele zachowań tego człowieka - kontynuował mężczyzna.- Zgłosił się do mnie również brat zmarłego, Jake Tremblay. Chłopak podobnie jak swój brat, został pobity przez pana Millera, co uchwyciły filmiki. Został napadnięty, ponieważ rozmawiał z dziewczyną przypominającą Arion. Ruby - Aleksander zwrócił się do mnie.- Czy osoba przez, którą Luke obciął ci włosy to Jake?

- Tak - wychrypałam cicho, a mężczyzna skinął głową.

- Oczywiście straszy z Millerów, zainterweniował również w tej sprawie. Zapłacił za lekarza chłopaka każąc mu siedzieć cicho... Chciałbym móc powiedzieć, że to koniec. Lecz jest coś jeszcze. Sprzątaczka widząca, jak oskarżona ucieka z hotelu, została zamordowana. Policjanci zbyli dziennikarzy mówiąc, że udusiła się przez sen. Ale sekcja zwłok wykazała, że została ona otruta. Rozmawiając ze... Starą rodzinną znajomą pracującą w klubie, gdzie znajdują się szemrani ludzie. Dowiedziałem się, iż Luke rozmawiał tam z ludźmi uważanymi za płatnych zabójców. Nie jestem gołosłowny. Mam nagrania z kamer, nagrania rozmów z ofiarami oraz prawdziwy akt zgonu jedynego świadka przeczącemu słowom Luke'a Millera.

Mój prawnik podszedł do stołu sędziowskiego, podając siedzącemu w nim mężczyźnie dowody.

- Zarządzam naradę, po której ogłoszony zostanie wyrok - powiedział sędzia, zabierając przekazywane mu dowody.

Czekanie. Czekanie na moment, w którym usłyszysz decyzję obcego człowieka, mogącą odebrać ci wszystko o co tak bardzo walczyłeś, było najgorszym etapem rozprawy. Ta niepewność, że pomimo wielu dowodów przegrasz, ponieważ sędzia wybrał pieniądze zamiast sprawiedliwości.

Zdeptany butem Aleksandra, niczym robak, Luke wdrapywał ranę w swojej dłoni, patrząc na mnie z zawiścią. Miałam odwagę, by odwzajemnić jego mordercze spojrzenie, rozpoczynając kolejną z walk.

Wyrządził tak wiele krzywd. Złamał tylu ludzi...

Był istną destrukcją, niczym więcej. Odebrał innym bliskich. Zniszczył psychicznie trzy dziewczyny, zmieniając ich życie w istny koszmar.

Gdyby wszystkie łzy wylane przez tego człowieka zbierałby się w jednym miejscu, utworzyłyby ocean.

Anielski wygląd i charyzmatyczny charakter były iluzjami, ochraniającymi innych przed jego szkaradnym wnętrzem.

Sędzia powrócił na salę. Zasiadając na swoim miejscu. Zaledwie kilka minut dzieliło mnie od poznania jego decyzji.

- Dzisiejsza rozprawa wyjawiła na światło dzienne ukrytą za niezliczonymi kłamstwami prawdę. Ukazała prawdziwe oblicza wydających się porządnymi, ludzi. Lecz co najważniejsze... Wymierzyła wyrok, dla zasługujących na niego osób.

Przymknęłam powieki, wplątując dłonie pomiędzy kosmyki włosów.

- W imieniu Sądu Okręgowego, skazuję Luke'a Millera na dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności. Natomiast Jacoba Millera, uznaje się za współwinnego morderstwa Masona Tremblay'a i skazuję na dziesięć lat pozbawienia wolności.

Radosny pisk siedzących za mną przyjaciół. Zdziwiona mina Luke'a. Łzy szczęścia, lekkość... To. To było wspaniałe.

Ponownie nawiązałam z blondynem kontakt wzrokowy, aby widzieć jak ucieka z niego cała nadzieja. Brązowe tęczówki, prawdziwego potwora obumierały.

Ojciec już mu nie pomoże. Wszyscy słyszeli co zrobił.

- Rozprawę uważam za zamkniętą - sędzia przypieczętował swoje słowa, uderzeniem młotka o stół.

W niedowierzaniu oglądałam, jak policjanci zakładają kajdanki na nadgarstki Luke'a. Nie próbował się szarpać, przyjął do świadomości swoją przegraną.

Mój ojczym też nie zdołał uciec od sprawiedliwości. Wyprowadzili ich razem.

- Wiedziałem! - Nate przedarł się przez wychodzący tłum, podbiegając do mnie. Nie zdążyłam dobrze wstać z krzesła, a zostałam szczelnie zamknięta w jego uścisku.- Wiedziałem, że ci się uda - wyszeptał, prosto do mojego ucha.- Ruby, jestem z ciebie taki dumny...

Podbiegła do mnie cała reszta, powtarzając, że od samego początku we mnie wierzyli. Noah obiecał nawet, że aby uczcić moje zwycięstwo kupi dla mnie bezalkoholowego szampana.

Po raz pierwszy od bardzo dawna płakałam ze szczęścia. Nie naciskających na mnie emocji. Po raz pierwszy od bardzo dawna mogłam stwierdzić, że byłam naprawdę szczęśliwa.

- Dziękuję - wyszeptałam bezgłośnie do Aleksandra, wciąż trwając w uścisku z jego synem.

Mężczyzna posłał mi chwilowy uśmiech, kładąc dłoń na ramieniu bruneta, który czując obcy dotyk odsunął się ode mnie, spoglądając na ojca.

- Wiem, że nie mogę cię o to prosić. Lecz postaraj się kiedyś mi wybaczyć.

- Już dawno ci wybaczyłem - przyznał, mierząc ojca obojętnym spojrzeniem - Wybaczyłem ci jako człowiek, ale nigdy nie wybaczę jako syn.

Ojciec zrobił mu niewyobrażalną krzywdę. Pozwolił mu wierzyć, że jest odpowiedzialny za śmierć własnej siostry. Przeżywał tak wiele, ponieważ mężczyzna chciał obarczyć dręczącymi go wyrzutami sumienia, kogoś innego.

Tego wszystkiego nie dało się tak po prostu wybaczyć i puścić w zapomnienie. Słowa ojca pozostawiły na jego duszy blizny, które nie zagoją się tak prędko.

- Chodź - brunet lekko chwycił mnie za nadgarstek, ciągnąc ku wyjściu z sali.- Złożyłem ci obietnicę, nadeszła pora na jej zrealizowanie.

○○○

Nathan zabrał mnie na cmentarz. Zabrał mnie do dziadka.

Złożoną mi przez niego obietnicę przypomniałam sobie dopiero, gdy ujrzałam w mieszkaniu torbę zapakowaną po brzegi naszymi rzeczami. Okazało się, że brunet zarezerwował dla nas lot do Portland wraz z pokojem hotelowym.

Dziwną, lecz miłą odmianą było dla mnie poruszanie się wśród ludzi bez obaw, że spotkam Luke'a lub zostanę do niego zaciągnięta przez osoby trzecie.

Zastanawiało mnie jak Nate uzyskał zgodę mojej matki na to, bym mogła z nim polecieć. Kobieta miała małe pokłady zaufania, zwłaszcza do nieznajomych. Brunet musiał wyjątkowo przypaść jej do gustu, skoro pozwoliła mu zabrać mnie do dziadka.

Po prawie czterech godzinach podróżny, dotarliśmy na cmentarz Lone Fir, gdzie spoczywał zarówno mój dziadek, jak i ojciec.

Był środek nocy, Nathan proponował zjawienie się tutaj z samego rana, jednak nie dałam się przekonać. Czekałam na ten moment zbyt długo.

Szliśmy alejkami oświetlanego przez zapalone znicze oraz księżyc, cmentarza. Dobrze wiedziałam, w którym kierunku mam podążać, ponieważ miejsce pochówku ojca permanentnie zapadło mi w pamięć.

Dziadek wielokrotnie wspominał, że będzie pochowany nieopodal, nad czym ubolewał, iż nienawidził mojego ojca z całego swojego serca. Kiedyś wyjawił, że w testamencie zakazał chowania go w jednym grobie z moim ojcem. W przeciwnym razie zaprzysiągł, że będzie nas nawiedzał, nie dając zaznać choć chwili spokoju.

To jak dawniej mówił o śmierci... Wypowiadał się na jej temat swobodnie. Nie bał się. Powtarzał, że każdy z nas kiedyś umrze, dlatego trzeba brać życie garściami. Nienawidziłam, gdy tak mówił. Nie potrafiłam przyjąć do siebie myśli, że może go kiedyś zabraknąć.

- Cześć dziadku - wydukałam, zauważając jego imię wygrawerowane na grobie.

Podeszłam bliżej, siadając na brudnej ziemi.

- Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły. Tak bardzo chciałam być na twoim pogrzebie... Przepraszam, że nie zdążyłam. Zasługiwałeś na to.

Planowałam opowiedzieć mu o wszystkim. Pełno myśli krążyło po mojej głowie, nie pozwalając wydusić z siebie choćby zdania, iż z każdą chwilą pojawiało się kolejne, wydające się lepsze niż poprzednie.

- Ale spójrz, nareszcie mi się udało... Teraz będę cię odwiedzać częściej, obiecuję.

Kątem oka zauważyłam jak brunet ściąga swój płaszcz, aby chwilę później otulić nim mnie.

Przypomniałam sobie słowa dziadka o róży. Chciał, abym znalazła chłopaka, dla którego będę jednym kwiatem pośród tysiąca innych. Chciał, aby osoba, którą zdecyduje się pokochać, odwzajemniała moje uczucia.

Bałam się obdarzyć kogoś swoją miłością, ponieważ z tyłu głowy towarzyszyły mi obawy, że osoba ta mnie wykorzysta.

Szukałam znaku, który przekaże mi, że mogę wypowiedzieć dwa silne słowa. A kiedy już go znajdowałam, to wypierałam uczucie, wmawiając sobie, że jednak się mylę.

- Wiesz... - Zaczął Nate, siadając na ziemi, obok mnie.

Nienawidzący brudu Nathan, usiadł na ziemi obok mnie.

- Tego dnia, gdy próbowałaś skoczyć z dachu kamienicy... Byłem na cmentarzu u Isabelle. Zaczął padać śnieg, co mnie zdziwiło, ponieważ sprawdzając prognozę pogodny nie zauważyłem informacji o opadach. Kiedy nie zastałem cię w mieszkaniu, coś podpowiedziało mi, że możesz być na dachu. Intuicyjnie tam pobiegłem, a gdy chwilę później podałaś mi dłoń... Śnieżyca ustała.

- Sądzisz, że śnieżyca nie była przypadkiem, prawda?

- Nie, nie była - uśmiechnął się lekko.- Myślę, że los zrobił to specjalnie, chcąc nas w ten sposób do siebie zbliżyć. Wiem, że to idiotyczne...

- To wcale jest idiotyczne - zaprzeczyłam.- Tylko piękne.

Spośród tysiąca innych momentów, które wspólnie przeżyliśmy ten wydawał się najmniej realny. Był zbyt idealny, by okazać się prawdziwym.

Dlatego zamierzałam wykorzystać go we właściwy sposób.

- Nate? - Chłopak spojrzał na mnie jasno niebieskimi tęczówkami, pozwalając mi zatracić się w jego spojrzeniu.- Kocham cię.

Brunet błądził oczami po mojej twarzy, jakby usłyszane słowa dopiero co do niego docierały. Zaznajamiając się ze znaczeniem wypowiedzianego przeze mnie zdania, ujął mój podbródek, złączając nasze usta w przepełnionym uczuciami pocałunku.

Trwaliśmy w swojej inności i niezwykłości, nie pamiętając momentu, w którym z obcych ludzi, staliśmy się sobie bliscy.

Hej! Muszę wam przyznać, że szczerze nienawidzę tego rozdziału. Pisałam go na siłę, co w niektórych momentach jest okropnie widoczne. Przepraszam was za wszelkie niedociągnięcia i obiecuję, że w poprawionej wersji je zlikwiduję :)

Mam małą sprawę, o której kiedyś tutaj wspominałam. Kochani jeżeli robicie filmiki z udziałem mojej książki (CO JEST STRASZNIE KOCHANE, NAPRAWDĘ PŁACZĘ ZA KAŻDYM RAZEM JAK JAKIEŚ WIDZĘ, DZIĘKUJĘ<33), to proszę oznaczajcie mnie pod nimi.

Dziękuję, że jesteście.

PS: Ten rozdział jest ostatnim pełnym rozdziałem z perspektywy Ruby...

واصل القراءة

ستعجبك أيضاً

23.7K 364 18
Jej życie opiera się na kłamstwach, niebezpieczenstwie i miłości, ale czy zazna ją w chłopaku, za którym nie przepadają jej bliscy? Czy chłopak, któr...
12.7K 741 24
"Księżyc świadkiem każdego twojego kłamstwa." Życie Chicago Riley można by nazwać niefortunnym przypadkiem. Próbując w jakiś sposób wiązać koniec z k...
110K 6.6K 31
Okładka została stworzona przy pomocy Kreatora Obrazów Microsoft. ˖⁺‧₊˚ 𓆏 ˚₊‧⁺˖ Nell Myers, nie cierpi Hero Westa, znacznie bardziej niż nie cierpi...
357K 2.3K 7
Gwyneth Seale była niesamowicie żywym i ciekawym świata dzieckiem. Wszędzie było jej pełno. Uwielbiała odkrywać nowe rzeczy, nawet jeśli to oznaczało...