Pogrzebany świat | ZOSTANIE W...

By lauragreen_autorka

242K 13.5K 5.8K

Porywająca historia o miłości, która nie ma prawa przetrwać. Spokojne życie siedemnastoletniej Souline zmieni... More

Dedykacja
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Epilog
Podziękowania
Informacje o 2 części
ZOSTANIE WYDANE!!!

Rozdział 17

5K 256 107
By lauragreen_autorka

Wybiła północ, a ja nadal nie zmrużyłam oka. Leżałam na łóżku w koszuli nocnej zagrzebana w ciepłą kołdrę, która nie potrafiła ogrzać mojego lodowatego wnętrza.

Im dłużej myślałam o słowach Ignatii, tym bardziej przekonywałam się, że nie mogę tego zrobić. Jednak gdzieś w środku pozostawały wątpliwości i strach, bo jak miałam wydostać się z Podziemia bez niczyjej pomocy? Nie wiedziałam nawet, jak wrócić na Powierzchnię. Prowadził do niej jakiś tunel albo schody?

Nie chciałam wierzyćIgnatii, ale odkąd się zjawiła w moich komnatach, stała się jakimśniewytłumaczalnym źródłem prawdy, co zupełnie nie miało dla mnie sensu. Ames przez cały czas chciał mnie wykorzystać. Nie byłam mu potrzebna jako źródło energii dla siostry, tylko dla niego. Dlaczego nie potrafiłam dostrzec fałszu i oszustwa? Dlaczego nieustannie czułam się, jakbym została pozbawiona oczu, ślepo patrząc na rzeczywistość?

Zerwałam się na równe nogi i wypadłam na korytarz. Odszukałam wzrokiem Eliasa, który wydawał się zaskoczony moim widokiem.

– Musisz mnie stąd uwolnić – wydusiłam, zbliżając się do niego. – Proszę. Nie pozwól Amesowi mnie tu przetrzymywać. Nienawidzisz go. Błagam...

– Souline – wtrącił się, kręcąc głową. – Nie mogę tak po prostu wypuścić cię na Powierzchnię.

– Ale...

– Moja nienawiść nie ma tutaj żadnego znaczenia. Nie mogę cię wypuścić, ponieważ tylko Ames jest w stanie zwrócić cię do domu i sprawić, żebyś przeżyła. Tylko on może to zrobić. – Otwierałam usta, żeby się sprzeciwić, ale zamilkłam, gdy powiedział dosadnie: – Tylko. On.

Świat się zatrzymał, a ja wraz z nim. Widziałam, że źrenice Eliasa się zwęziły i wyglądał, jakby czegoś nasłuchiwał, ale tak naprawdę czułam, jakby w ogóle nie było mnie w pomieszczeniu. A kiedy ponownie się odezwał, ledwo go usłyszałam.

– Wróć do środka. Jestem potrzebny na granicy, ale przyślę strażnika na swoje miejsce.

Nie pamiętałam momentu, w którym się poruszyłam, ale z powrotem znalazłam się w komnacie. Przytrzymałam się ściany i osunęłam się na zimną posadzkę. Słowa Eliasa wstrząsnęły mną do głębi. Ames mógł mnie tu przetrzymywać, ile tylko zechce, a sama nie dam rady się wydostać.

Zachłysnęłam się powietrzem, kiedy w końcu do mnie dotarło.

Stąd nie było ucieczki.

Utknęłam.

Panika podeszła mi do gardła, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Nie ruszyłam się. Ktoś zapukał jeszcze raz, po czym nie słysząc odpowiedzi, sam się wpuścił.

W przejściu stanęła Ignatia. Rozejrzała się, po czym podeszła lekko zdenerwowana i złapała mnie pod ramię.

– Musimy iść – szepnęła, szarpiąc mnie w górę i pociągnęła w stronę wyjścia.

Zaparłam się nogami.

– Gdzie?

– Nie mamy czasu – wyszeptała. W końcu, używając więcej siły, udało jej się zaciągnąć mnie do drzwi. Złapałam za framugę, więc Ignatia odwróciła się. – Musisz to zrobić – powiedziała łagodnie, a ja poczułam, że ma rację, chociaż zupełnie się z tym nie zgadzałam.

Wiedziałam, co za chwilę się wydarzy. Nigdy bym nie pomyślała, że moje życie dojdzie do punktu, w którym ulegnę.

Szłyśmy coraz szybciej, a z każdym krokiem robiło mi się coraz zimniej.

– Chłód – mruknęła Ignatia. – Jedyny sposób na pozbycie się go, to skończenie z nim.

Zaczęłyśmy biec. Moje bose stopy cicho odbijały się od posadzki. Mijałyśmy straże rozstawione po zamku, lecz nikt nas nie powstrzymywał. Skręcałyśmy w korytarz za korytarzem, pokonywałyśmy stopnie, aż w końcu zatrzymałyśmy się, znajdując to, czego szukałyśmy.

Ignatia miała rację. W zamku rzeczywiście znajdowało się jezioro. Prowadził do niego szeroki korytarz, którego złota podłoga zamieniała się w żwir. Nie podziwiałam jednak widoków, nie rozglądałam się dookoła, tylko od razu skierowałam się w stronę brzegu.

Wokół panowała przejmująca cisza. Słyszałam tylko swój drżący oddech i głośne bicie serca obijającego się o żebra. Ostre krawędzie kamyków wbijały się w bose stopy, od czasu do czasu rozcinając skórę. Schyliłam się i znalazłam dwa kamienie wielkości dłoni, po czym szybko przywiązałam je do koszuli. Chciałam się odwrócić i zobaczyć, czy Ignatia nadal ze mną była, lecz ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Nie mogłam się odezwać, nie mogłam krzyczeć. Czułam, jakby usta zasznurowano mi niewidzialną nicią.

Choć walczyłam, moje nogi i tak się poruszyły, zanurzając się w krystalicznej otchłani. Wiedziałam, że nie myślałam jasno, lecz wzięłam głęboki wdech i wzięłam dwa kolejne kroki. Sapnęłam, kiedy woda sięgnęła mi pasa i poczułam piekielne zimno. Nie sądziłam, że tak skończę. Naprawdę miałam nadzieję, że dam radę jakoś uciec. Wydostać się. Wrócić do rodziny. Do mojego życia.

Nie chciałam umierać, lecz słowa Ignatii ciągle dźwięczały mi w umyśle. Musiałam to zrobić. Nie wiedziałam dlaczego, ale musiałam. Gdzieś z tyłu głowy czułam, że robię jedną z największych głupot i mocno tego pożałuję, ale brnęłam w piekące zimno dalej. Zupełnie, jakby ktoś przejął nade mną kontrolę.

Łzy płynęły mi po policzkach, a w gardle paliło. Walczyłam z niewidzialną siłą, która sprawiała, że wchodziłam do jeziora coraz głębiej, aż woda sięgnęła brody. Aż zaczęła wlewać się w moje usta, mimo, że starałam się trzymać głowę w górze. Pragnęłam się poruszyć, zmusić kończyny do znajomych ruchów, ale zapomniałam, jak się pływa, a kamienie i ciężar własnego ciała ściągały mnie w dół.

Tonęłam.

– Souline!

Męski głos wyrwał mnie z transu i zatrzymałam się, ledwo pozostając na powierzchni. Nie mogłam jednak odpowiedzieć, krztusząc się wodą. Zdołałam jedynie odwrócić głowę i zobaczyć, jak Ames pospiesznie wchodzi do jeziora. Poczułam ulgę, ale zaraz przypomniało mi się, kim był. Miałam wrażenie, jakby ktoś przełączył mi pstryczek w głowie, po czym moje myśli popędziły w kierunku śmierci.

To była moja decyzja i Ames mi jej nie odbierze. Musiałam zachować kontrolę. Przestałam walczyć z siłą prowadzącą na dno. Zaczerpnęłam resztkę powietrza, zamknęłam oczy i odpuściłam. Szybko schodziłam na dół. Naprawdę szybko. Płuca zaczęły niemiłosiernie palić i dłużej nie dałam rady wstrzymywać powietrza. Otworzyłam usta, żeby go zaczerpnąć, ale do gardła wlała mi się tylko woda.

I wtedy poczułam, jak niedostrzegalne więzy w moim umyśle pękają. Ogarnęła mnie panika. Co ja, do cholery, robiłam? Nie chciałam umierać. Nieważne, co by się działo, nie zamierzałam się poddawać i skończyć ze sobą. Nie w taki sposób i zdecydowanie nie przez utopienie się.

Odzyskałam władzę nad ciałem, ale było już za późno. Czułam okropny ból w płucach i choć pragnęłam walczyć, nie miałam nawet siły, żeby poruszyć ręką. Miliony igieł wbijało się w ciało, wywołując nowe eksplozje bólu.

Kątem oka zobaczyłam ruch. Silne dłonie złapały mnie w talii i zaczęły ciągnąć w górę. Ostatnie, co zobaczyłam, to szmaragdowy odcień świecących oczu.

***

– No dalej, dalej.

Usłyszałam głos przebijający się z bardzo daleka. Otworzyłam oczy i zaczęłam się krztusić. Przewrócono mnie na bok, a ja pozbywałam się hektolitrów wody. Łzy ciekły mi po policzkach i wydawało mi się, że zaraz wypluję płuca.

– Dobrze – mruknął ktoś. – Bardzo dobrze. Wyrzuć to z siebie.

Silna, ciepła dłoń wykonywała kojące ruchy na moich plecach. Dygotałam na całym ciele, ale kiedy skończyłam pozbywać się wody, zaczęłam się uspokajać. I wszystko do mnie wróciło.

Odsunęłam się od niego jak poparzona, a on spojrzał na mnie zdumiony. Był przemoczony tak samo jak ja. Biała koszula kleiła się do umięśnionego ciała, a mokre włosy opadały na czoło, przysłaniając hipnotyzujące oczy.

– Nie... Nie dotykaj mnie – wychrypiałam. Gardło paliło przy mówieniu i mimowolnie się skrzywiłam.

– Naprawdę czasami zapominasz, kim jestem, Souline – warknął zirytowany, po czym odgarnął włosy z czoła.

Próbowałam się podnieść i oparłam ręce na kamieniach, lecz syknęłam, gdy wbiły się w skórę. Ames poruszył się tak szybko, że nie zdążyłam nawet zareagować. Złapał mnie w talii, wsunął rękę pod moje kolana i uniósł. Znalazłam się w powietrzu, przyciśnięta do jego twardej piersi. Serce zabiło mi dziko. Nasze ciała dzieliły zaledwie mokre, cienkie warstwy materiału i czułam bijące od niego ciepło.

– Co robisz? – wykrztusiłam.

– Zabieram cię z potworem do komnaty.

– Nie możesz mnie nieść. Pójdę sama. – Próbowałam się wyrwać, ale on tylko mocniej mnie ścisnął.

– Nie będziemy iść.

– Co?

Nie odpowiedział mi, a przed nami pojawiło się duże koło wyglądające jak czarna dziura. Ames zaczął iść w jej stronę.

– Co ty wyprawiasz? – sapnęłam, szarpiąc się w jego uścisku.

Zignorował mnie i weszliśmy w ciemność. Żołądek podszedł mi do gardła, jakbym zjeżdżała na kolejce górskiej. Zacisnęłam powieki i wbiłam paznokcie w jego ramiona, modląc się w duchu, żebym przeżyła.

– Jesteśmy – odezwał się Ames.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że znaleźliśmy się mojej łazience.

– Jak to zrobiłeś? – spytałam, nie wierząc, że tak szybko udało nam się przenieść z jeziora do łazienki.

– Portal.

Minął pierwszy szok i zorientowałam się, że Ames nadal mnie trzymał.

– Puszczaj mnie – warknęłam, próbując się uwolnić.

– Jak sobie życzysz.

Jego trzymające mnie ręce zniknęły. Poleciałam na posadzkę, próbując jakoś ratować się przed upadkiem, ale mokre ciało sprawiło, że wszystko stało się niesamowicie śliskie. Okręciłam się pod dziwnym kątem, a kiedy moje ręce próbowały złagodzić uderzenie, rozjechały się, przez co z impetem uderzyłam czołem w twarde kafelki. Jęknęłam z bólu, a z moich oczu po raz kolejny wypłynęły łzy.

– Coś ty sobie myślała?!

Zamrugałam, próbując pozbyć się tańczących kropeczek i uniosłam się na ramionach. Spojrzałam na Amesa. Buchnęło od niego gorąco, a oczy zmieniły się, wypełniając białko zielenią. Przełknęłam ślinę.

– N-nie wiem.

– Nie wiesz? – zaśmiał się szorstko.

Ames patrzył na mnie jaszczurzymi oczami, a ja próbowałam zapanować nad drżeniem ciała, ale przejmujące zimno i wypełniający mnie strach skutecznie to utrudniały.

– Robię co w mojej mocy, żeby cię uwolnić, naraziłem królestwo, moich poddanych, żeby wydostać cię z Królestwa Wody, a ty próbujesz się teraz zabić? – Potężne ciało zadrżało z powstrzymywanej złości. – Czyś ty do reszty oszalała?

Spuściłam głowę tak, żeby mokre kosmyki zakryły mi twarz. Nie chciałam, żeby widział moje łzy.

– Rozmawiałam z Ignatią. – Każde słowo wywoływało ból w gardle. – Powiedziała, że tylko tak zachowam kontrolę. Nie chciałam tego, ale kiedy po mnie przyszła i zaprowadziła nad jezioro, miałam wrażenie, jakby ktoś przejął nade mną władzę. Nie mogłam powstrzymać tego, co się działo. Nie chciałam, ale i tak weszłam do jeziora. – Odetchnęłam drżąco. – Moje myśli i czyny kłóciły się ze sobą. Dlatego nie wiem, naprawdę nie wiem, co dokładnie się stało.

Skończyłam mówić i udało mi się usiąść. Oparłam się plecami o wannę, a pulsujący ból chciał rozerwać mi czaszkę. Zerknęłam na Amesa. Patrzył na mnie w oszołomieniu, jakby nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Poruszył się, ale zaraz znieruchomiał.

– Rozmawiałaś z Ignatią.

To nie było pytanie, ale i tak odpowiedziałam:

– Tak.

– Chociaż mówiłem ci, żebyś tego nie robiła.

Znów nie pytanie, ale skinęłam głową.

– Zmanipulowała cię. – Ściągnął brwi w zmartwieniu. – Zmusiła, żebyś zrobiła to, co chciała. Jesteś naiwna, Kruszyno. Większość sądzi, że jej dar zniknął, tak samo jak stało się z mocą, ale to nieprawda. Nieustannie go wykorzystuje i z tego, co mówisz, wnioskuję, że teraz też się nim posłużyła. Gdybym cię nie znalazł, byłabyś już martwa.

Zamknęłam oczy i pozwoliłam głowie opaść na krawędź wanny.

– Czy wtedy, kiedy próbowałam cię zabić, też mną manipulowała?

– Nie wiem. Czułaś, jakby ktoś przejął nad tobą kontrolę?

– Chyba nie – szepnęłam.

– W takim razie tę decyzję podjęłaś sama.

Kiedy drzwi łazienki otworzyły się, uniosłam powieki. Do środka weszła Minevra z rozczochranymi włosami oraz w satynowej piżamie. Nie wyglądała na zadowoloną.

– Dlaczego wyrwano mnie ze snu? – Wzięła się pod boki i zrobiła kwaśną minę, lecz gdy mi się przyjrzała, jej wyraz twarzy natychmiast złagodniał. Podeszła do mnie, po czym uklękła i dotknęła mojego czoła. – Co się stało? Czemu jesteś przemoczona? Jesteś tak zziębnięta, że masz sine usta.

Nie zdążyłam się odezwać. Ames już zabrał głos.

– Nie uzdrawiaj jej.

Minevra zabrała rękę z mojego czoła i zerknęła na niego przez ramię.

– Dlaczego?

– Zostań z nią na noc i przypilnuj, żeby nie zrobiła niczego głupiego – mówił do Minevry, lecz patrzył na mnie. – Chyba zaczyna wchodzić jej to w zwyczaj.

Nie miałam siły się z nim kłócić. Jedyne, czego pragnęłam, to pozbycie się bólu głowy i wszechogarniającego chłodu. Co ciekawe, nie czułam już zimna w duszy, tylko na ciele.

– Przecież Elias miał ją pilnować! Jestem tylko uzdrowicielką, to nie należy do moich zadań.

– Elias strzeże bariery.

– Ale... – zaczęła i przerwała.

Przeniosłam na nich wzrok zdziwiona nagłą ciszą. Patrzyli na siebie w skupieniu, a Minevra co chwila kiwała głową. Czyżby rozmawiali w myślach?

Minevra po raz ostatni skinęła głową, a Ames opuścił łazienkę.

– Chcesz gorącą kąpiel, czy wolisz po prostu przebrać się w suche ubranie i wskoczyć pod kołdrę?

Miałam zdecydowanie dość wody na najbliższy czas.

– Łóżko – wychrypiałam.

Spróbowałam wstać, ale okazało się to zdecydowanie trudniejsze, niż sądziłam. Prawie nie czułam nóg i ledwo mogłam oddychać. Udało mi się stanąć, ale kiedy zrobiłam krok, posadzka usunęła mi się spod stóp. Gdyby nie szybka reakcja Minevry, znów leżałabym na zimnych kafelkach.

– Dzięki – mruknęłam, a ona poprowadziła mnie na sofę. Opadłam ciężko na miękkie obicie, a Minevra podeszła do szafy. Otworzyła drzwiczki i odwróciła się do mnie.

– Dlaczego jest pusta?

Wzruszyłam ramionami.

– Codziennie znajduję nowe ubrania w łazience.

Skrzywiła się z niezadowoleniem.

– Tak być nie może. Jutro wypełnię ci szafę, a dzisiaj skorzystasz z moich ciuchów.

– Dlaczego chcesz, żebym miała własne ubrania?

– Ames pokazał mi, co zrobiłaś. Wiem, że odpowiada za to Ignatia, ale w jakimś stopniu pewnie chcesz zachować kontrolę, prawda? A wybór ubrań na dany dzień powinien przynajmniej w jakimś stopniu ci pomóc.

Mogłam tylko na nią patrzeć i mrugać.

– Ames pokazał ci, co zrobiłam?

– Niedokładnie, jedynie opowiedział w myślach. Pokazywanie wspomnień jest dosyć skomplikowane. – Klasnęła w dłonie. – Dam ci coś super. Mam świetną, milusią piżamę. Od razu się w niej ugrzejesz. – Podeszła do drzwi. – Zaraz wracam.

I zniknęła.

Minevra właśnie zachowała się, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami. Zajęła się mną i zamierzała pożyczyć własne ciuchy. Nie wiedziałam, jak to odebrać. Nie wiedziałam też, co zrobić z faktem, że zostałam zmanipulowana i prawie przez to umarłam. Ames uratował mnie już drugi raz. Pierwszy podobno z prośby Ignatii, chociaż teraz sądziłam, że kłamała. Co kierowało nim tym razem?

Byłam zdezorientowana, przerażona i czułam się odrętwiała w środku, a potwory otaczały mnie z każdej strony.

Drzwi komnaty otworzyły się i weszła przez nie Minevra z różową, puszystą, jednoczęściową piżamą.

– Dasz radę sama się przebrać?

– Chyba tak.

Minevra rzuciła puszystą kulkę na sofę i zniknęła w łazience. Rozpięłam dwa guziki koszuli nocnej, po czym pojękując cicho, zdjęłam ją przez głowę. Sięgnęłam po piżamę i zauważyłam, że nie miała otworu na stopy. Wcisnęłam się w milutki materiał i od razu poczułam, jak rozgrzewa skostniałe kończyny.

– Cudowne, prawda? – zapytała Minevra, wychodząc z łazienki.

Skinęłam głową, a ona podeszła do mnie i złapała w talii. Pomogła mi dojść do łóżka, odsunęła kołdrę, po czym poprawiła poduszki, tak żebym mogła wygodnie się ułożyć.

– Powinnam wysuszyć włosy – mruknęłam, wsuwając się na posłanie.

Minevra zmarszczyła brwi.

– Przecież są suche.

Natychmiast dotknęłam kosmyków i z zaskoczeniem stwierdziłam, że miała rację. Popatrzyłam na nią, nic nie rozumiejąc.

– Ames użył mocy – wyjaśniła.

– Och. – Zamrugałam. – Czemu to zrobił?

– Pytasz mnie, a ja ciebie. Ames robi, co mu się żywnie podoba. Nie rozumiem jego pobudek.

Spróbowałam poprawić pozycję, lecz zaraz się skrzywiłam. Minevra już przy mnie była i przykładała ręce do moich policzków. Jej oczy zaczęły się iskrzyć.

– Miałaś mnie nie uzdrawiać – wydusiłam.

– Mogę uśmierzyć ból, ale muszę zostawić siniaki i drobne rany. – Skrzywiła się lekko, patrząc na mnie. – Tak przy okazji, twoje czoło będzie wyglądać fatalnie przez kilka dni.

– Ale Ames...

– Siniaki mają być znakiem dla Ignatii – przerwała mi. – Ames chce sprawdzić, czy nadal będzie zaprzeczać, że jej dar zniknął.

– Czyli mnie wykorzysta.

– Tak.

Odwróciłam się od niej i przekręciłam na bok. W gardle urosła mi gula, a gorące łzy popłynęły po policzkach, kiedy powiedziałam:

– Chciała mnie zabić.

– Wiem.

Cichy szloch wyleciał mi z ust, choć próbowałam go powstrzymać. Przycisnęłam poduszkę do piersi, drżąc niekontrolowanie, lecz już nie z zimna, a z przerażenia.

– Dlaczego? – wykrztusiłam. – Co ja jej takiego zrobiłam?

Materac ugiął się pod ciężarem, a Minevra zaczęła głaskać mnie kojąco po włosach.

– Ignatia to bardzo skomplikowana osoba. Zabija bez powodu, znęca się, kłamie, oszukuje i manipuluje. Została praktycznie odizolowana od świata. Nie może opuszczać zamku, a jeśli już to robi, zawsze towarzyszy jej Ames. Tylko on potrafi powstrzymać ją przed wyrządzeniem komuś krzywdy.

Nadal zwrócona do niej plecami, szepnęłam:

– Ignatia mówiła, że Ames jest zły.

Minevra zabrała rękę z moich włosów.

– Na uczcie skręcił karki małym chłopcom – kontynuowałam. – Komuś innemu wyrwał wnętrzności, kobiecie wbił zwykłą kartę w krtań. A niedawno dowiedziałam się, że spalił królestwo, zabijając wszystkich mieszkańców. Jak Ignatia może być gorsza? – I dlaczego, do cholery, uważałam, że nie mogła być gorsza?

– Po pierwsze, to Ignatia chciała cię zabić.

Fakt.

– Po drugie, nie wiem, co wydarzyło się na tej nieszczęsnej uczcie, ale Ames na pewno miał dobry powód, żeby to zrobić. A co do spalenia królestwa, nikt nie wie dokładnie, jak to się stało, tylko on, więc jeśli chcesz poznać prawdę, po prostu go zapytaj. Może tobie odpowie.

– Jaka mogłaby być prawda? – zaśmiałam się szorstko. – Nawet na wojnie okazywał okrucieństwo większe niż konieczne...

– Wojnie? – przerwała mi. – Ignatia opowiadała ci o wojnie?

Jej ton głosu sprawił, że podniosłam się i odwróciłam do niej.

– Mówiła, że razem walczyli i... – zaczęłam, lecz nie dane mi było dokończyć.

– Ignatia nie brała udziału w wojnie. Była za młoda.

Otworzyłam usta, po czym je zamknęłam, kiedy przetoczyła się przeze mnie fala szoku. Zwróciłam się do uzdrowicielki plecami i ponownie opadłam na poduszki. Kłamstwa. Same kłamstwa. Nie miałam pojęcia, jak się w tym wszystkim połapać, ale czułam, że muszę szybko rozpracować reguły rządzące ich światem. Nie zamierzałam dłużej być bezbronna i dać się oszukiwać.

Minevra wróciła do głaskania moich włosów.

– Człowiek dla wielu z nas jest atrakcją i dużo osób może chcieć się tobą zabawić, jak zrobiła to Ignatia. Wiem, że to trudne, ale nie poddawaj się.

Nie miałam w planach poddania się. Zdecydowanie nie. Zamierzałam się stąd wydostać, nawet jeśli oznaczałoby to przekopanie się przez magię i warstwy ziemi oddzielające nasze światy.

Pozostawała jeszcze jedna nurtująca mnie kwestia, choć nie wierzyłam już wani jedno słowo Ignatii. Miałam wrażenie, że w końcu uwolniłam się od jejtoksycznego wpływu.

– Czy Ames trzyma mnie tu specjalnie i kłamie w sprawie blokady umysłu? Czy... Czy on się pożywia moją energią?

Ręka Minevry zamarła. Zamknęłam oczy, czekając na straszną odpowiedź, którą powinnam usłyszeć.

– Dlaczego tak sądzisz? Ignatia to powiedziała?

– Tak – szepnęłam.

Materac na powrót się uniósł, kiedy uzdrowicielka wstała. Podniosłam się i zerknęłam na nią.

– Mam rację? – spytałam drżącym głosem.

– Nie! – krzyknęła, lecz zaraz się opanowała. – Oczywiście, że nie. Przepraszam, po prostu, nie mogę uwierzyć, ile kłamstw ci naopowiadała. Ames nigdy nie pobrałby energii od ciebie ani od żadnego innego człowieka.

– Ale przecież sprowadza tutaj ludzi. Powiedział, że pożycza ich na kilka dni i oddaje. Nie pożywia się na nich?

Minevra przewróciła oczami.

– Ames naprawdę powinien popracować nad tym, jak dobiera słowa. – Westchnęła. – Tylko raz w roku sprowadza człowieka do Podziemia, żeby pomóc siostrze.

– Tylko raz?

– Po tym, jak oderwano jej głowę, Ignatia zmieniła się. Każdy z nas po takiej rzeczy się zmienia. Stajemy się szaleni, tracimy moc. Z księżniczką stało się dokładnie to samo. – Pokręciła głową. – Popadła w obłęd i stała się żądna krwi. Właśnie wtedy Ames wpadł na pomysł z pobieraniem energii. Miał nadzieję, że dzięki temu Ignatia odzyska siły i zdrowy umysł. I pomogło, ale dosłownie na jeden dzień. Był zdruzgotany, lecz stwierdził, że nie można wykorzystywać tak ludzi. Codzienne porwania, wymazywanie wspomnień, oddawanie człowieka na Powierzchnię. To było za dużo. Robi to tylko raz na rok, w dniu jej urodzin. Chce, żeby chociaż wtedy była sobą. Żeby znowu stała się jego siostrą, bo teraz zdecydowanie nią nie jest.

Nie pomyślałabym, że taki był powód sprowadzania ludzi do Podziemia. Nadal było to złe, ale w jakimś pokręconym stopniu go rozumiałam. Chciał tylko odzyskać siostrę.

– Dlatego porwano Abigail? Ignatia miała urodziny?

– Niestety, tym razem było inaczej. Od jakiegoś roku Ignatia porywa ludzi. Pożywiała się na nich, lecz nie wracała do dawnej siebie. Ames próbował to powstrzymać, ale księżniczka utworzyła spisek z Uilleamem oraz paroma innymi jaszczurami. Wychodzili dla niej na Powierzchnię i porywali młode kobiety, których wygląd zawsze był podobny. – Zastanowiła się chwilę. – Chociaż ostatnio się to zmieniło.

– Skąd to wiesz?

– Zazwyczaj musiałam uzdrawiać te biedne dziewczyny. – Uśmiechnęła się smutno. – Powierzył mi to zadanie, bo wiedział, że może mi zaufać i nie wydam go przed innymi królestwami o kłopotach z siostrą.

To było... zaskakujące.

– Większość reptilianów z tego spisku już nie żyje – kontynuowała historię. – Ames pozbył się ich i wzmocnił barierę oddzielającą od waszego świata, lecz jakiś czas temu Uilleamowi udało się wymknąć. Porwał Abigail, a kiedy Elias zwracał ją na Powierzchnię, pojawiłaś się ty. I pojawił się również Uilleam. Gdyby nie on, Elias pewnie pozwoliłby ci uciec.

Zamknęłam oczy i bardzo powoli wypuściłam powietrze z płuc. Dałam się oszukać. Ignatia stała za porwaniami, a nie Ames. W dodatku myślałam, że Elias bawił się ze mną w kotka i myszkę, ale on mógł naprawdę nie chcieć mnie porywać.

– Okej, rozumiem – powiedziałam. – Ale to nie zmienia faktu, że Ames zaprowadził mnie do Ignatii, żeby wzięła moją energię. Tak samo było z Abigail.

– Ignatia pożywiła się na Abigail, ponieważ Ames nie wiedział, że Uilleam ją porwał. Kiedy w końcu się zorientował, było już za późno. Zaraz po tym odesłał ją do domu, ale za wcześnie się wybudziła. A co do ciebie, to zupełnie inna sprawa. Ignatia kazała wyszykować cię na ucztę, a nie Ames, jak wtedy myślałam. Otrzymałam rozkaz od pośrednika i automatycznie założyłam, że wydał go król.

Odetchnęłam płytko.

– Dlaczego Ames nie mógł od razu odesłać mnie do domu?

– Nie wiem, Souline. Coś musiało go powstrzymać.

Ukryłam twarz w dłoniach. To wszystko było tak skomplikowane, że głowa na powrót zaczęła mnie boleć.

– Nie zastanawiaj się tyle nad tym, bo dochodzisz do błędnych wniosków. Po prostu z nim porozmawiaj.

Odjęłam ręce z twarzy i zobaczyłam, że uzdrowicielka zmierzała ku wyjściu. Zatrzymała się nagle i odwróciła.

– Wiem, że porywanie ludzi nie jest dobre, ale oni nic później nie pamiętają. Nie możemy zapobiec całemu złu, ale przynajmniej staramy się, żeby jego skutki były jak najmniejsze. Ames mógłby zabierać ludzi i nigdy ich nie oddawać, aby wyleczyć siostrę, ale on zdecydował się tylko na jeden dzień w roku. W dodatku, wymazuje im wspomnienia, żeby nie męczyli się z koszmarami, jakie ich tutaj spotkały.

Miałam mętlik w głowie.

– Aha, i jeślibyś się zastanawiała, we wszystkich królestwach, oprócz naszego, sprowadzanie człowieka do Podziemia jest zabronione. Ames uzyskał ten przywilej tylko i wyłącznie ze względu na siostrę.

Patrzyłam na nią w milczeniu. Wyglądała, jakby jeszcze nie skończyła mówić.

– Wiesz... – zaczęła niepewnie. – Przez ciebie Ames prawie umarł na moich kolanach. Gdybym akurat nie zgłodniała, już by nie żył.

Serce zabiło mi jak oszalałe, a wspomnienia z incydentu przepłynęły przed oczami. Mocno zacisnęłam dłonie na kołdrze, przypominając sobie, że prawie kogoś zabiłam.

– Nie chciał walczyć ze śmiercią – kontynuowała. – Widziałam ulgę na jego twarzy, gdy umykało z niego życie, ale udało mi się go uratować. Przez dwa dni był nieprzytomny, tak bardzo odbiła się na nim broń stworzona przez człowieka.

Przymknęłam powieki, trawiąc tę informację. Nie miałam o niczym pojęcia. Minevra mówiła dalej, przekonując mnie jak mało wiedziałam o tamtym dniu.

– Ledwo mógł się ruszać, kiedy poszedł wyciągnąć z wrogiego królestwa kogoś, kto próbował go zabić, a jednak zrobił to. Gdyby mnie ktoś tak potraktował, nie wiem, czy zdobyłabym się na ocalenie go. Nie wiem nawet, jak udało mu się wrócić o własnych siłach i przenosić was wszystkich portalami do bramy. Zaraz po tym, jak przeszliście, Ames zemdlał z wyczerpania oraz bólu i musieliśmy przetransportować go na Złotce do jego komnat. Przez całą noc ja i dwie inne uzdrowicielki na zmianę leczyłyśmy go, żeby rano był jak nowonarodzony, a on mimo koszmarnego samopoczucia i tak kazał mi sprawdzić, co z twoją głową. – Zrobiła przerwę i już myślałam, że wyjdzie, ale ona powiedziała jeszcze: – Następnym razem, kiedy go zobaczysz, przyjrzyj się jego szyi. Próbowałam usunąć bliznę, ale nie chciała zniknąć.

Nie odzywałam się i nadal kurczowo trzymałam pościel.

– Wiem, że to, co zrobił Ames, było złe. Nie powinien zaprowadzać cię do Ignatii i tu przetrzymywać, ale w tym przypadku akurat nie ma wyjścia, uwierz mi. Wydaje mi się, że jesteście kwita. Ty próbowałaś go zabić, on pozwolił siostrze się na tobie pożywić.

Usłyszałam jej ciche kroki, kiedy zbliżała się do drzwi. Nacisnęła klamkę, po czym rzuciła:

– Dobranoc.

Wyszła, a drzwi zamknęły się za nią. W pokoju nadal paliło się światło, ale nie miałam siły go zgasić. Moje wcześniejsze przypuszczenia okazały się prawdą. Ignatia nie przekonywała Amesa dwóch dni, żeby wyciągnął mnie z Królestwa Wody. Nie mogła, ponieważ był nieprzytomny. Kłamała ze wszystkim. Zaczęłam pałać do niej nienawiścią większą, niż jaką kiedykolwiek żywiłam do Amesa.

Wydawało mi się, że Minevra mówi prawdę, ale złapałam ją na kłamstwie. To nie Uilleam porwał Abigail, tylko Elias. Abigail nie miała powodu, żeby mnie okłamywać.

Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko.

Nikomu nie mogłam ufać.


Continue Reading

You'll Also Like

19.2K 1.9K 11
Odebrano mu ją. Uwięziono. Ukryto. Gdy Souline trafiła w ręce wroga, potwór czyhający pod skórą króla Ognia, wypełznął na wierzch. Ames zrobi wszystk...
21.5K 1.4K 27
|w korekcie| W świecie, w którym trwa wojna, nic nie jest proste. Przerażeni ludzie wplątują się w układy, tworzą intrygi i zdradzają ukochanych tylk...
674K 52.3K 67
Charlotte Drauffen to atrakcyjna i seksowna wampirzyca, która wydaje się być pogodzona ze swoją nietypową naturą. Problemy zaczynają się dopiero wted...
1M 52.9K 49
River Conway zawsze miała krótkie włosy, bo według jej ojców tak było praktyczniej Krótkie włosy nie potrzebują czasochłonnej pielęgnacji, a sposobów...