W drodze do miłości

By ksiezniczkapotworow

15.6K 465 37

Ashley od 4 lat jest w rodzinie Crossów i czuję się w niej jak w prawdziwej i nie wyobraża sobie innej rodzin... More

PROLOG
~1~
~2~
INFO
~3~
~4~
~5~
~6~
~7~
~8~
~9~
~10~
~11~
~12~
~13~
~14~
~15~
~16~
~17~
INFO
~19~
~20~
~21~
~22~
INFO
~23~
~24~
~25~
~26~
~27~
~28~
~29~
~30~
~31~
~32~
~33~
~34~
~35~
~36~
~37~
~38~
INFO
~39~
~40~
~40.5~
~41~
~42~
~43~
Epilog
Dodatek #1

~18~

389 9 2
By ksiezniczkapotworow

Poczułam coś mokrego na mojej twarzy. Otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam mordkę swojego pieska. On serio kiedyś mnie wykończy. Spojrzałam na zegarek który pokazywał ósmą dziesięć. Boże spóźniłam się. Jak mi przykro że nie będzie mnie na matmie. Zeszłam z wygodnego i ciepłego łóżka. Zeszłam na dół aby wypuścić Sabe.

Weszłam do kuchni i zaczęłam robić sobie tosty z serem żółtym i salami. Boże kocham jeść salami nawet some bez niczego. Gotowe kanapki włożyłam do tostera. Wlałam do szklanki sok pomarańczowy. Niestety zachciało mi się siku więc poszłam do łazienki.

Załatwiłam swoje potrzeby i wróciłam. Wyjęłam tosty na talerz i chciałam wziąść już sok ale zauważyłam, ze szklanka soku jest do połowy wypita, a była pełna. Spojrzałam po pomieszczeniu ale nikogo nie było. Westchnęłam i usiadłam do wyspy kuchennej i zaczęłam jeść. Oglądałam tik toki i posty na insta. Dostałam nagle wiadomość.

Sofia 👾:
Gdzie ty jesteś !? Muszę z tymi idiotami sama być !!!

Ja:
Oj przepraszam ale zaspałam i na drugą lekcje będę 😁

Sofia 👾:
No mam nadzieję 😡. Dobra pa

Ja:
Papa 😋🥰

Dokończyłam jeść śniadanie. Umyłam naczynia i położyłam do wyschnięcia. Weszłam do pokoju i podłączyłem na chwilę telefon pod ładowarkę. Weszłam do garderoby i zastanawiałam się co ubrać. Wybrałam kremowe spodnie szersze na dole,  które są ścigane z boków, biały T-shirt w stylu 2yk, czarne okulary przeciw słoneczne.  Wybrałam też nową bieliznę i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz.

Rozebrałam się i weszłam do kabiny prysznicowej. Włączyłam ciepła wodę , która leciała na moje ciało. Zaczełam myć ciało żelem malinowym, a włosy umyłam szamponem o zapachu mango. Po piętnastu minutach wyszłam z kabiny. Owinełam włosy w ręcznik i zaczęłam się wycierać. Po chwili ubrałam się w bieliznę i ciuchy. Zdjełam ręcznik i zaczęłam suszyć je suszarką. Po kolejnych piętnastu minutach były suche i rozczesane. Wyszłam z łazinki i zauważyłem Mike na łóżku i patrzał się w telefon.

-Co tutaj robisz ?- zapytałam stojąć obok worku treningowego.

-Czekam na taką ładną dziewczynę- usmiechnął się ćwanie

-Ojj no niestety tutaj jej nie znajdziesz- wzruszyłam ramionami

-No kłócił bym się- wstał i podszedł do mnie, a po chwili mnie przytulił.

-A tak naprawdę po co tutaj przyszedłeś ?- zapytałam

-Bo chciałem cię zobaczyć- powiedział wzruszajac ramionami

-Więc zobaczyłeś i możesz już iść- uśmiechnąłam się do niego

-No nie wiem

-Ale ja jestem pewna i masz iść- popchnełam go w stronę drzwi

-Nooo ale ja chce cię widzieć- westchnełą

-Zobaczysz mnie jeszcze w szkole- powiedziałam i zamknęłam przed nim drzwi.

Co ten idiota chce ? Usłyszałam jak schodzi a później zamykanie się drzwi. Westchnełam ciężko i
usiadłam do toaletki i zaczęłam robić delikatny makijaż. Zakryłam sińce pod oczami, nałożyłam gwiazdki i krosty, tusz na rzęsy i małe kreski zrobiłam oraz zrobiłam kok i wpuściłam kilka  . Wzięłam jeszcze telefon i torbę z rzeczami i zeszłam na dół.

Założyłam swoje fioletowe pastelowe buty na grubszej podeszwie i wyszłam z domu uprzednio go zamykając. Wsiadłam do auta i ruszyłam w stronę szkoły.  Po pięciu minutach zaparkowałam na parkingu. Zauważyłam że każdy jest na dworze bo jest przerwa. Wzięłam z siedzenia obok torbę i wyszłam z auta. Skierowałam się w stronę wejścia do szkoły. Wiedziałam, że dużo osób na mnie patrzy i o chuj nim chodzi? Chodzę tutaj trzy tygodnie i nadal nie mogą się przyzwyczaić.

Weszłam do szkoły i skierowałam się do mojej szafki przy której stało kilka osób i się patrzyło na nią. Nie wiedziałam o co chodzi więc podeszłam bliżej.

-Odsunac się - rozkazałam i każdy tak zrobił

Zauważyłam jak moja szafka jest pomazana. Spojrzałam na każdego, a mój wzrok zatrzymał się przy tych debilach. Uśmiechali się ćwanie. Przewróciłam oczami i otworzyłam swoją szafkę z której wyleciała karteczka. Wzięłam ją i zaczęłam czytać.

Droga Ashley.

Mówiłam ci żebyś się trzymała z daleka od Mike czyli od MOJEGO CHŁOPAKA!!! To ostatnie ostrzeżenie jeżeli się nie posłuchasz to mocno pożałujesz.

Zaczęłam się śmiać jak głupia. Każdy na mnie się patrzał. Wytarłam łzy od śmiechu i spojrzałam się na Amandę która miała zdziwiona minę. Myślała że będę się jej bać. Kurwa nie mogę z jej.

-Przepraszam, że się śmieje ale nie mogę z tego- mówiłam przez śmiech.

-Oj nie wiem czy będziesz tak się śmiać później- powiedziała poważnie

-Oj a ja nie wiem czy będziesz tak mówić później jak wyladujesz w szpitalu- uśmiechnęłam się ćwanie, a mój wzrok poszedł w stronę Mike który też się śmiał pod nosem

-Posłuchaj mnie mała smarkuro- powiedziała, a ja przecież jestem wyższa od niej a jest ona na obcasach- jeżeli się nie odwaliż od niego to serio pożałujesz, że nie będziesz mieć życia w tej szkole- powiedziała z cwanym usmeichem

-A ty nie będziesz mieć życia w tym mieście- powiedziałam w twarz i odeszłam od niej.

Podeszłam szybko do szafki i zamknęłam ją. Skierowałam się w stronę klasy w której teraz mam lekcje. Usiadłam w ławce, a chwilę później przyszli moi przyjaciele. Usiedli przy mnie. Sofia przy mnie, a chłopaki przed nami.

-No powiem, że ładnie jej powiedziałaś- powiedział zdrajca włosów

-A dziękuję- uśmiechnęłam się do niego- pamiętacie żeby do mnie przyjść o osiemnastej?

-No oczywiście kochana- powiedział Andres z uśmiechem więc oddałam ten uśmiech.

Po chwili przyszła baba od matmy rozszerzonej i zaczął się ten koszmar.

-No więc kochani wyciągamy karteczki i piszemy kartkówkę- powiedziała dumna z siebie. Nosz kurwa mać.

Każdy jęknął z desperaty i wyciągnął karteczki. Ta wiedźma zaczęła pisać zadania na tablicy i powiedziała że mamy dwadzieścia minut. No masakra. I po chuja przyszłam na ten kierunek? Nie mam zielonego pojęcia. Zaczęłam pisać kartkówkę i zaskakujące było to że szybko ja napisałam. Są dwie opcje, że dobrze mi pójdzie lub napisałam takie głupoty, że świat tego nie widział.
Oddaliśmy karteczki i zaczęła prowadzić lekcje. Po piętnastu minutach ktoś zapukał do drzwi i wszedł dyrektor.

Był ubrany w granatowe spodnie od garnituru, biała koszule gdzie miał rękawy podwinięte do łokci oraz czarny skórzany paskiem. Spojrzał się po klasie i się uśmiechnął.

-Witam was kochani przychodzę z taką informacją, że macie czas do jutra zapisać się w sekretariacie na dodatkowe obowiązkowe zajęcia- podkreślił dwa ostatnie słowa i już wiedziałam, że chłopaki już się zabijali- są do wyboru pięć zajęć- spojrzał na nas wszystkich- pierwsze malarstwo, drugie taniec, trzecie sportowe, czwarte muzyczne i dostatnie poetyckie.

No to ciekawe. Na sto procent idę na poetyckie zajęcia. Uwielbiam pisać wierszyki i inne takie podobne.

-Każde zajęcia będą odbywać się w piątki od piętnastej do szesnastej trzydzieści i macie czas do jutra do trzystnstej się zapisać- powiedział i szedł w stronę drzwi- dziękuję za uwagę i miłej nauki- pożegnał się i wyszedł.

Pani zaczęła prowadzić dalej lekcje, a ja mało co ja słuchałam. Bardziej myślałam o tych zajęciach. Na sto procent idę na zajęcia poetyckie. No mogę poznać na malarstwo lub taniec ale wolę poetyckie.

Była długa przerwa  na której poszliśmy na stołowke. Usiadłam przy jednym z stolików, a przyjaciele usiedli obok mnie. Sofia i Evans słodzili sobie, a ja i An mieliśmy tego już trochę dosyć. Jak tak można słodzić. Masakra ja bym nie mogła tak robić. Ja jadłam sałatkę owocowa oraz sok pomarańczowy, Sofia to samo ale sok jabłkowy, An kanapkę z kurczakiem i sokiem jabłkowym, a Ev jadł to co chłopak ale sok pomarańczowy. Jedliśmy w spokoju do puki nie przyszła ruda szmata.

-Masz jakiś problem?- zapytałam.

Ona mnie denerwuje swoim staniem nie daleko mnie.

-I to jaki- uśmiechnęła się ćwanie.

Poczułam nagle coś mokrego na głowę. To był sok buraczkowy. Ona mnie oblała. Nie wytrzymałam i oblałam ja swoim sokiem.

Biedny soczek obu mi wybaczył.

-Oberwiesz za to obiecuję ci- zagroziła mi palcem a jej mina wyglądała tak jakby chciała się popłakać.

-Oj nie straszy nie straszy bo się zesrasz- zaśmiałam się i kilka osób z stoliki też- to ty pożałujesz jeżeli mnie nie zotwisz w spokoju- podeszłam do niej bliżej.

Ciuchy do wywalenia bo są zbyt blisko jej. I tak by poszły do wysłania no ale chuj.

Poczułam jak moja głowa poleciała w bok. Ta pierdolona szmata spod mostu mnie uderzyła w policzek. Prychnełam i zamachnełam się i walnęłam ja w twarz. Poleciała na zimie. Zrobiła się ogromna cisza na stołówce.

-Co tutaj się wyprawia?- usłyszałam głos tej baby od matmy

Boże jak jej nie lubię.

-Ona mnie oblała i uderzyła bez powodu- powiedziała ta szmata.

Nie mogę zaczęłam się śmiać jak opentana. Każdy się na mnie patrzał jak na idiotkę. Spojrzałam się na każdego i zobaczyłam jak Mike powstrzymuje śmiech co mu ledwo co udaje.

-Ashley Cross- powiedziała surowo wiedźma- idziesz do detektora- powiedziała i popchnęła mnie.

No proszę mnie nie dotykać. Nie wiarygodne że tutaj się popycha masakra. Powinni zakazać takich rzeczy.

Idąc do dyrektora ogarnęłam swój śmiech. Wyglądałam jak czerwony kosmita. Nauczycielka zapukała do drzwi dyrektora i weszła po cichym proszę. Jak weszliśmy do środka to dyrcio zrobił oczy jak pięć złotych.

-Co się stało?- powstrzymywał śmiech i ja też.

-Ashley oblała Amandę sokiem i uderzyła ja- poinformowała nauczycielka.

-Dobrze możesz już iść na lekcje, a ty Ashley zostań- powiedział dyrektor i po chwili nauczycielka wyszła.

Usiadłam na czarnym skórzanym fotelu. Spojrzałam się po gabinecie.
Było brązowe dębowe biurko przy którym stał fotel dla dyrektora i dla dwóch gości. Średniego wielkości okno pod którym stały szafki z papierami. Od strony drzwi przy ścianie był regał z książkami i teczkami, a na równo ległej były krąży i sofa.

-No więc co się stało?- spytał i oparł się wygodnie o fotel.

-No bo ja jak bardzo grzeczna dziewczyna jadłam swój pokarm to nagle podeszła da szm...Amanda i coś mówiła i nagle oblała mnie sokiem buraczkowym- pokazałam na sobie rękami- i później dostałam od niej liścia więc jej oddałam i tak wygląda lepiej niż ja- wzruszyłam ramionami

-No no powiem, że ciekawe- uśmiechnął się- nie wiem co teraz zrobić- zastanowił się

-Może dyrektor wmówić że dostałam dodatkowe pracę domowe a tak naprawdę nie- uśmiechnęłam się przekonująco

-Hmmm no możemy tak zrobić ale nikt nie może się dowiedzieć- pokazał na mnie wskazującym palcem

-Oczywiście - uśmiechnelam się

-A teraz jesteś zwolniona do domu bo musisz się ogarnąć- powiedział i napisał mi zwolnienie- daj to sekretarce i możesz już iść do domu- podał mi karteczkę

-Oczywiście- wzięłam od niego karteczke i wstałam- dziękuję i do widzenia- pożegnałam się

-Do widzenia- powiedział kiedy zamykałam drzwi.

Podeszłam do sekretarki i dałam jej karteczkę i wyszłam z szkoły pisząc uprzednio do trójki że jestem zwolniona. Weszłam do auto i ruszyłam do domu.

Po pięciu minutach byłam już pod domem. Weszłam do domu i odrazu skierowałam się do pokoju. Rzuciłam torbę gdzieś w kat, a telefon na łóżko. Weszłam do łazienki i się rozebrałam. Weszłam do kabiny i zaczęłam się myć.

Po dwudziestu minutach wyszłam z kabiny prysznicowej. Owinełam się ręcznikiem. Zmyłam makijaż i zdjęłam soczewki. Ubrałam bieliznę i weszłam do garderoby. Wybrałam pudrowe dresy i pastelowego niebieski luźny top. Założyłam kapcie i zeszłam na dół.

Zoabczyłam jak Saba śpi na sofie więc usiadłam obok niego. Wstał i położył się na moje nogi. Kurwa kocham tego szczeniaka. Zrobiłam nam kilka zdjęć i wstawiałam na story na insta.

Po piętnastu zrobiłam sobie obiad i nakarmiłam psa. Założyłam bluze oraz buty, a psowi smycz i wyszliśmy na spacer. Idąc ulicą oglądałam domy i widoki. Było dwadzieścia sześć stopni i lekki wiaterek. Wracając zoabczyłam jak Mike wychodzi z auta. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął się ćwanie i pokazał swoje dołeczki. Awww jakie słodkie.

Poczułam znowu ciepło. Boże serio musze z nimi pogadać. Bo to idzie w złą drogę. Weszłam do domu i wypuściłam Sabe z smyczy. Odłożyłam na swojej miejsce i zmieniałam buty na puchate kapice.

Spojrzałam na godzinę była szesnasta dwadzieścia czyli mam jeszcze dużo czasu. Wzięłam telefon i zaczęłam pisać.

Ja:
Weźcie coś słodkiego i coś do picia jak będziecie do mnie jechać.

Ev 😱:
Nie ma problemu :)

Ja:
Dzięki

An 😊:
Musisz nam powiedzieć co mówił co dyrcio

Sof ❤️:
I to koniecznie

Ja:
No oczywiście, że wam powiem. Dobra do zobaczenia.

Wyłaczyłam ekran telefonu i położyłam na łóżko. Wzięłam brudnopis i zaczęłam rysować i pisać jakieś wiersze. Rysowałam tak jakby jutra by nie było. Pisałam jeden wierszy który opisuje nas, a drugi moje mniej więcej życie.

Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zoabczyłam na zegarek a to już była za pięć osiemnasta. Boże jak to szybko mineło. Zamknęłam zeszyt i schowałam go do szuflady szafki nocnej. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi za którymi stała cała trójka. Wpuściłam ich do środka, a oni zostali zaatakowani przez Sabe.

-Boże kocham tego szczeniaka- powiedział Evans który nie pozwalał nikomu go dotknąć- nie dotykać on jest mój- powiedział i wszedł na górę.

-Ugh nie wytrzymam z nim- powiedziała Sofia która weszła na górę po swoim chłopaku.

Ja i Andres zaczęliśmy się śmiać śmiać z nich. Weszliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy cała czwórka no piątka na moim łóżku. Nie wiem jakim cudem się wszyscy zmieścili.
Andres rozsypał wszystko co było w torbie. Były chipsy, żelki, cukierki, soki gazowane, owocowe i kilka piw owocowych.

-No więc o czym chciałaś porozmawiać- powiedział Andres upychając się garścią popcornu gotowego.

-No bo tak jakby jak z kim rozmawiam z pewna osoba to czuję takie ciepło w środku- powiedziałam nie pewnie

-O kurwa- mruknął Ev

-Noo

-A kto jest tym szczęściarzem albo szcześciarą?- zapytała Sofia a ja się zaśmiałam

-No Mike- mruknełam nie zrozumiałe pod nosem

-Kto ?- zapytał się Andres

-Noo chyba Mike- powiedziałam głośniej

Odrazu Andres wypluł na Evansa pice które miał w buzi, a ja i Sofia zaczęliśmy się śmiać nie raczej dusić się z tego.

-Wiesz co kurwa? Dzieki- powiedział chłopak idąc do mojej łazinki.

-Nie ma sprawy- uśmiechnął się chłopak

-Ale powiem ci Ashley że nie wiem co ci powiem- powiedziała dziewczyna

-No co ty- przewróciłam oczami

-Ale kiedy to się stało?- no i mamy problem

-No tak jakby w piątek- wzruszyłam ramionami

-Jak ?

- No bo dostałam list...- zaczęłam im mniej więcej opowiadać co się stało między nami.

Po zakończonej historyjce czekałam co powiedzą

-No to powiem ci tak- zaczął Evans- rozumiem co czujesz- uśmiechnął się w moją stronę- jesteś zauroczona i tyle, ja też byłem, a teraz jestem szczęśliwy w związku z moją ukochaną- złapał za rękę Sofię która zrobiła się czerwona

-Ale ja nie chcę- oparłam głowę o ramię An

-No wiemy- mruknął Andres- ale pewnie ci przejdzie- wzruszył ramionami

-No mam nadzieję- zaśmiałam się i zjadłam garść żelków.

Sofia i Evans poszli około dwudziestej pierwszej do siebie, a Andres godzinę przed nimi. Zostałam sama z Sabą.

Weszłam do łazienki i umyłam twarz oraz żeby. Przebrałam się w piżamę i położyłam się na łóżko.
Zakryłam się po samą szyję, a było ciepło.

Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć. Może Andres ma rację, może mi przejdzie. Boże jutro mam urodziny, ciekawe czy ojciec będzie pamiętał. No oczywiście, że nie jak nie pamiętał przez tyle lat to teraz też nie będzie pamiętał. Jutro mam na jedenastą trzydzieści do szkoły więc na spokojnie mogę sobie pospać. W ogóle czy przyjaciele będą pamiętać.

Westchnęłam ciężko. Przybliżyłam do sobie Sabe i odpłynełam do krainy Morfeusza.

****
Wiem że miał być w tamtym tygodniu ale nie widziałam co pisać ale za to w tym tygodniu pojawią się dwa działy. Ten i kolejny.

Mam nadzieję, że wam się podoba.

Co sądzicie o dziale?
Czy uczucia do Mike znikną ?

Miłego czytania ❤️

Continue Reading

You'll Also Like

341K 3.1K 101
Życie Noemi diametralnie się zmienia przez poznanie nieznajomego na instagramie.
82K 4.9K 6
Nina przylatuje na wakacyjny kurs hiszpańskiego do Barcelony. Wyjazd staje się koszmarem, gdy na jej drodze staje rodzeństwo wampirów. Odkrywają, że...
30.8K 952 44
A co gdyby Hailie pochodziła z patologicznej rodziny i nie umiała już nie komu za ufać ? Historia przedstawia perspektywy braci oraz Hailie po tym j...
3K 198 9
Maksymilian Gabriel Anderson człowiek, którego nazwisko znają wszyscy lecz nikt nie wie jaki jest naprawdę. Pochodzi z zamożnej rodziny, która jest j...