Czterech Ojców River Conway |...

By jbovska

336K 36.6K 8K

River Conway staje przed trudnym wyborem. Próbuje zerwać z przeszłością, ale ta kurczowo się jej trzyma. Prze... More

INFORMACJA
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 39
Epilog
Podziękowanie
DODATEK I
DODATEK II
DODATEK III

Rozdział 38

4.6K 572 53
By jbovska

— Stresujesz się?

— Nie.

— Ani trochę?

— Ani trochę.

River z każdą kolejną sekundą żałowała swojej decyzji. Ale czego się spodziewała? Zabrała ze sobą Charliego i to oczywiste, że będzie on panikował bardziej od niej.

— Nawet w ułamku procenta?

— Nawet — zapewniła go.

Poczuła jak dłoń Charliego ląduje na jej czole. Oderwała spojrzenie od ekranu telefonu na którym wyświetlała kolejny obrazek z cytatem od Logana. Tym razem dotyczył on przebaczania i tego, że tą formą uleczamy siebie i przebaczanie innym jest dla nas, nie dla nich. Czasami zastanawiała się skąd on je wszystkie bierze. 

Posłała pytające spojrzenie w kierunku Charliego. 

— Sprawdzam czy nie masz gorączki. Brak stresu jest u ciebie oznaką poważnego uszkodzenia mózgu.

— To twój mózg jest uszkodzony, Charlie — Sally złapała za jego dłoń i zdjęła ją z czoła River. — Nie zawsze trzeba się stresować.

Pominęła fakt, że zabrała również Sally. A ta dwójka w duecie nigdy nie wróżyła niczego dobrego. Byli jak ogień i oliwa, a ona mogła tylko próbować odciąć im dopływ powietrza.

— Ale wiesz, że rozmawiamy o River? Ona nie przeżyła żadnego dnia bez stresu.

— Ona tu jest i was słyszy — River odparła trochę głośniej, a wzrok dwójki jej przyjaciół przeniósł się na jej twarz. — Nie martwię się, jestem tu z wami.

— Tak samo Dumbledore powiedział do Harry'ego, a potem zginął.

— Zginął, bo...— Sally machnęła ręką. — Nie mam siły ci tego tłumaczyć.

— A od kiedy ty znasz Harry'ego Pottera?

— Od kiedy Carter nie przestaje o tym nawijać — Russell wtrącił. Wciąż nie odrywał wzroku od telefonu i wyglądał na bardzo skupionego tym co tam oglądał. River wiedziała, że prawda wygląda inaczej. Jej chłopak mógł wyglądać, że jest skupiony na krótkich filmikach z internetu, ale jego uwaga wciąż była skupiona na toczącej się rozmowie. Potrafiła to rozpoznawać. Głównie dlatego, że jego prawa ręka spoczywała na jej udzie i kciukiem gładził jej skórę. Ruchy były powolne i delikatne, ale wskazywały na to, że jest blisko.

I w każdej chwili jest gotowy, żeby zareagować.

Nikt nie zakładał, że zaraz wybuchnie tu bomba, a Russell ochroni ją własnym ciałem. Chodziło o to, że w każdej chwili zmieni tor rozmowy, gdy stanie się ona niekomfortowa dla River. Posiadanie takiej osoby było czymś wyjątkowym. Nie tylko dlatego, że w zanadrzu miała co najmniej osiem tematów do rozmów, a dlatego, że zauważała zmiany w zachowaniu i poprawnie je interpretowała. 

— Sprzedałeś mnie — Sally burknęła.

— Sama się sprzedałaś.

Twarz Sally wyrażała chęć popełnienie zbrodni, gdy te słowa opuściły usta Charliego.

Jeszcze kilka miesięcy temu River bałaby się, że po takich słowach rozpocznie się walka, a jej przyjaciele skoczą sobie do gardeł. Teraz wiedziała, że tacy są i niewiele da się zmienić. Charlie obrażał Sally, a Sally groziła mu śmiercią. A potem z łatwością przechodzili na temat nowego smaku kawy w ich ulubionej kawiarni.

— Uderzyłem w czuły punkt, co?

— Zaraz ja cię uderzę w twój czuły punkt, aż zobaczysz gwiazdy, ty mały gnomie — blondynka odparła.

— Nie wyraziłem się jasno, gdy mówiłem o zakazie bicia Charliego?

Liam dołączył się do rozmowy, choć do tej pory zajmował takie samo stanowisko jak Russell. Siedział i obserwował, ale reagował dopiero wtedy, gdy wymagała tego sytuacja. Czasami wyglądał na znudzonego ich towarzystwem, ale to on był tym, który zawsze znajdował czas na wspólne wyjścia. 

— A czy ja nie wyraziłam się jasno, gdy mówiłam, że mam to gdzieś?

Liam nie odpowiedział, a Charlie wystawił język w stronę Sally i usiadł na plastikowym krzesełku.

Wszyscy siedzieli w szpitalnej poczekalni od dobrych dwudziestu minut, a dopiero teraz zapanowała tu cisza. 

River wiedziała, że nie tylko przyjaciele są tu z nią. Logan i Isaak na pewno przypadkiem krążą dookoła budynku, a Vincent akurat tego dnia umówił się na lunch z Rayem w szpitalnym bufecie. Temu jedynemu mogłaby przebaczyć obecność tutaj, bo było to jego miejsce pracy, ale cała reszta powinna jej posłuchać i odpuścić.

Nie szła na ścięcie.

Przynajmniej w praktyce. 

W teorii czekała na kata i informację w jaki sposób pożegna się ze swoim życiem.

— Wszystko w porządku? — usłyszała cichy głos Russella przy swoim uchu. — Jesteś blada.

— Mam nowy puder, strasznie mnie wybiela.

— Nie umiesz kłamać — powiedział i odnalazł jej dłoń. — Spocona, a więc się stresujesz.

— Jest gorąco.

Próbowała zabrać dłoń z jego uścisku, ale ten był zbyt silny. Odpuściła i splotła ich palce razem. 

— Wciąż nie umiesz kłamać.

— Pamiętasz jak ostatnio powiedziałam, że twoje naleśniki były dobre?

— Wtedy mówiłaś prawdę.

River posłała mu przepraszające spojrzenie.

Russell nie był złym kucharzem, ale wtedy, gdy gotował dania według przepisu. Robiło się znacznie gorzej, gdy wpadał na pomysł modyfikacji jakiegoś dania.

— Zjadłaś pięć.

— Żeby nie było ci przykro.

— Pięć, a przy trzecim powiedziałaś, że nigdy nie jadłaś tak dobrych naleśników — powiedział.

— Cóż, właściwie nigdy nie jadłam takich naleśników. A skoro były jedynymi w tej formie jakie jadłam to były tymi najsmaczniejszymi i najgorszymi.

— Nie mądrzyj się.

Odparł, a ona miała ochotę się roześmiać.

Zrobiłaby to, gdyby nie pielęgniarka, która weszła do poczekalni i zaprosiła ją do miejsca, w którym miała usłyszeć wyrok i spotkać swojego kata. 

Posłała delikatny uśmiech w stronę swoich bliskich, a potem ruszyła za starsza kobietą. Ruszyły do windy i wjechały na trzecie piętro. Potem ruszyły długim korytarzem i znalazły się w miejscu, w którym River została przygotowana do wejścia. Dostała maseczke i musiała odkazić dłonie. Gdy była gotowa pielęgniarka przeprowadziła ją przez kolejny korytarz, aż stanęły przed salą numer siedemnaście. Przez małe okienko w drzwiach widziała postać swojej matki. Leżała na ogromnym łóżku szpitalnym, a dookoła niej było kilka maszyn i kroplówek. 

Obraz nie był pocieszający, ale czego mogła się spodziewać? Była w szpitalu i zaraz miała wejść do sali w której umierała jej matka. Z trudem udało im się zorganizować takie spotkanie i największą zasługę miał w tym Ray.

Teraz rozumiała dlaczego wszyscy jej odradzali i dlaczego Ray mówił, że zobaczy coś co nie będzie dla niej najlepszym widokiem. I to nie tak, że spodziewała się zobaczyć zdrową i pełną sił kobietę. To aparatury sprawiały, że wszystko wyglądało tak mrocznie i przygnębiająco. 

Tak realnie. 

Pielęgniarka objaśniła jej zasady i otworzyła drzwi, by mogła wejść do środka. Zrobiła to bardzo niepewnie. Ale kto odważnie idzie na ścięcie? Choć w jej przypadku śmierć może okazać się o wiele bardziej brutalna i bolesna.

Zamierzała pozbawić się życia, które wisiało na jej ramieniu i ciążyło od długich tygodni. Nie było to jej życie, a jednak przez bardzo długi czas dyktowało jej zasady. Od wielu dni spędzało jej sen z powiek i siało w głowie zamęt. 

— Cześć — zaczęła i podeszła do łóżka.

Abby wyglądała źle, choć kolor jej skóry był żywszy niż ostatnim razem, gdy ją widziała. Miała zbolały wyraz twarzy i wpatrywała się w nią szeroko otwartymi oczami. 

— Hej — odparła. — Co cię do mnie sprowadza?

— Chciałam cię odwiedzić i...— zawahała się, a w jej gardle pojawiła się nieprzyjemna suchość. — I powiedzieć ci o podjętej przeze mnie decyzji.

— Po twojej minie wnioskuje, że to nic dobrego.

— Ja...— znowu się zatrzymała. Wzięła głęboki oddech i miała wrażenie, że maseczka ją dusi. — Nie zostanę dawcą.

— Nie ma zgodności?

— Nie ma mojej zgody — wyjaśniła i przyglądała się jak twarz Abby się zmienia. Łagodne rysy zniknęły, tak samo jak ból. Tak jakby był tam wymalowany na potrzeby spektaklu. — Sama chciałam ci o tym powiedzieć.

— Rozumiem.

— Chciałam wytłumaczyć, żebyś zrozumiała i....

— Powiedziałam, że rozumiem! — kobieta uniosła głos, a River wzdrygnęła się i odsunęła o krok. — Że uratujesz matki.

— Właśnie nie rozumiesz — powiedziała i uniosła lekko głowę.

W inny sposób wyobrażała sobie tę rozmowę. Miała przebiec spokojnie, a ona w końcu wolni się od ciężaru, który nie należał do niej. Ktoś go przerzucić na jej ramiona i kazał dźwigać, a ona posłusznie i ślepo według jego poleceń. 

Pomyślała o dobrych ludziach w swoim życiu, którzy przez cały czas jej pomagali. 

Pomyślała o przyjaciołach, którzy czekają na nią w poczekalni.

O swoich ojcach.

O Loganie, Isaaku, Vincencie i Rayu.

Pomyślała o Ellie i o Danielle. 

A potem wbiła wzrok w twarz swojej matki i poczuła niewyobrażalną złość. 

— Chciałam to zrobić, ale ze złych powodów — zaczęła cicho. — Chciałam zgodzić się na zostanie dawcą, bo pragnęłam twojej aprobaty. Chciałam, żebyś mnie pokochała i sądziłam, że to jest klucz. To zabawne, bo przez całe moje życie pragnęłam aprobaty kogoś, kto zjawił się, bo miał w tym interes. Nie chcesz mnie jako córki, a jako narzędzie.

— Nie chcę tego słuchać.

Abby odwróciła głowę i wbiła wzrok w białą ścianę. 

Nastolatka poczuła jak grunt pod jej nogami się osuwa. Chciała wszystko wyjaśnić i upewnić się, że zostanie dobrze zrozumiana. Nie była złym człowiekiem, nie chciała się nim stać. 

Wyjrzała przez okno i dostrzegła dwie niewielkie postacie chodzące tam i z powrotem po chodniku przed szpitalem. Wzięła głęboki oddech i zacisnęła dłoń w pięści, a jej wzrok powrócił na Abby. 

— Będziesz musiała — powiedziała twardo. — Przykro mi, jeśli to dla ciebie nieprzyjemne. Rozumiem twój stan i nie chcę go pogarszać, ale to jest moment, w którym ja mówię, a ty masz słuchać.

Suchość w jej gardle zniknęła, gdy zobaczyła zaskoczenie na twarzy swojej matki. Odwróciła ją gwałtownie i szeroko otworzyła oczy. 

Poczuła dziwny rodzaj siły.

Mrowiły ją palce, a serce biło mocno i stabilnie.

— Zostawiłaś mnie w domu dziecka. W porządku, zrobiłaś to. Byłaś młoda, spanikowana i samotna. Naprawdę rozumiem to, ale nie potrafię zrozumieć innej rzeczy. Dlaczego Logan dowiedział się o mnie tak późno i dlaczego to nie ty byłaś osobą, która mu powiedziała? Rozumiem, że nie chciałaś dać mi domu, ale dlaczego uniemożliwiłaś mi otrzymania go od innej osoby? Ostatnie sytuacje uświadomiły mnie, że ja nigdy nie porzuciłabym własnego dziecka. 

— River...

— Nie — przerwała jej. — Właściwie to nie interesują mnie twoje wytłumaczenia. Porzuciłaś mnie, bo byłaś samolubna. Nie powiedziałaś Loganowi, bo byłaś samolubna i uznałaś, że nie trzeba. Bo sobie poradzę, prawda? Bo to tylko porzucenie. I myślałam, że mam u ciebie dług. Dałaś mi życie, więc i ja powinnam to zrobić. Teraz wiem, że bardzo się myliłam.

Zamilkła, a przez kilkanaście sekund w sali dało się usłyszeć piszczenie maszyn.

— To wszystko?

Wyczuwała w jej głosie jad.

Abby była zgorzkniałą i zimną osobą.

Nie miała w sobie ciepła, które mogłaby oferować komuś innemu. Dlatego jej dotyk był tak zimny, a twarz tak brzydka, gdy pokazywała prawdziwą siebie.

— Nie, to nie wszystko — powiedziała i ponownie zbliżyła się do jej łóżka. — Wiem, że nie chcesz ode mnie nic prócz zastania dawcą. Nie potrzebujesz, żebym cię kochała tak jak córka kocha swoją mamę. Nie chcesz ode mnie miłości czy wparcia. Nie chcesz mnie — wzięła głęboki oddech i wyciągnęła swoją dłoń w kierunku kobiety. — Ale masz. Jeśli tylko zechcesz będę przy tobie podczas reszty procesu leczenia. Będę też po, jeśli będziesz tego potrzebować. Masz mnie i nie oczekuje, że to zrozumiesz. Po prostu chcę, żebyś wiedziała.

— Twoja miłość mnie nie uleczy.

To zdanie brzmiało paskudnie, ale River stała niewzruszona.

Nie była już tą małą dziewczynką, która co wieczór patrzy na frotkę na swoim nadgarstku i prosi, by jej mama wróciła i ją pokochała. 

Nie potrzebowała jej, bo miała osoby, które ją kochały.

— Wiem — odparła spokojnie. — To nie powód, dla którego ci ją oferuje. Po prostu ci ją daję. 

Z wyciągniętą dłonią czekała aż Abby wykona jakiś ruch.

Nie była zdzwiona, gdy ta ponownie odwróciła wzrok i zacisnęła swoje dłonie w pięści.

Odpowiedziała.

— Wybaczam ci — River powiedziała cicho zanim opuściła szpitalną salę.

Na miękkich nogach wróciła do pielęgniarki i pozbyła się maseczki. Czuła jak jej płuca napełniają się przyjemnym powietrzem.

Uciążliwe myśli w jej głowie przestały być tak głośne, a ramiona stały się lżejsze.

Miała wrażenie jakby jej plecy stały się prostsze, a głowa nie była jak z ołowiu. Może wmówiła sobie te wszystkie zmiany, a może faktycznie się działy. Zmierzyła się z czymś co było nieprzyjemnym wątkiem w jej historii.

I teraz wszystko wydawało się jaśniejsze.

Czuła się jak pierwszego dnia po pozbyciu się przeziębienia. Mogła oddychać pełnią płuc, a na języku czuć wszystkie smaki. Jej ciało nie było owiane gorączką, a mięśnie nie bolały. Czy naprawdę przez cały ten czas chorowała i teraz sama się uleczyła? Może cytat, który wysłał jej Logan faktycznie miał sens. 

Wróciła do poczekalni, ale zobaczyła tam tylko Russella. Błyskawicznie wstał ze swojego miejsca i do niej podszedł. Na jego twarz nie było widać zmartwienia, ale zawsze udawał w tej kwestii.

— Gdzie reszta?

— Odesłałem ich do domu — powiedział. — Pomyślałem, że będziesz potrzebować odrobinę przestrzeni.

Bez większego namysłu stanęła na palcach i przycisnęła swoje usta do jego.

Czy można być pewnym przyszłości?

Czy można być pewnym tego z kim się ją spędzi?

jbovska. 

Continue Reading

You'll Also Like

289K 3.8K 8
Powieść BDSM +18 Veronica : @dangerous_love98 Chris : @Kinga_Litkowiec ON POKAZAŁ MI, CZEGO POTRZEBUJĘ W dniu, w którym po raz pierwszy zobaczyłam mo...
2.5K 458 4
Naya i Damon. Damon i Naya. To nigdy nie szło w parze. Ona słuchała rocka, a on nucił pod nosem piosenki dla dzieci. On zajadał się mrożonym jogurtem...
33.2K 914 47
Historia o Szkole Genzie, dużo zwrotów akcji i emocji, shipy, związki, problemy rodzinne i co jeszcze czeka genziaków i nie tylko
22.8K 1.3K 40
,,I że cię nie opuszczę aż do końca kontraktu" Czy cena sławy może być zbyt duża? Miley Stewart to uczennica prestiżowego liceum artystycznego. Osiem...