Chit

By LilyMadaleine

134K 7.9K 1.7K

Nazywam się Pam. Mam 17 lat i dotąd moje życie wydawało mi się idealne. Dwójka zdrowych, kochających rodziców... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Info
Info2
Powrót ????
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdzial 29
rozdział 30
rozdział 31
Rozdzial 32
rozdział 33
rozdzial 34
rozdział 35
rozdział 36
rozdział 37
rozdział 38
rozdział 39

Rozdział 21

205 17 4
By LilyMadaleine

Od balu wiosennego minęły dwa dni. W tamtą noc, po powrocie do domu schowałam się w swoim pokoju i przez cały wieczór zbywałam pytania rodziców o to, czemu tak szybko wróciłam i gdzie zostawiłam telefon.

Co prawda, telefon to moja świętość, ale wiem, że postąpiłam słusznie. Nie mogłam wrócić na tę salę, nigdy w życiu. Weszłam na laptopa i napisałam do Em wiadomość, żeby znalazła moją torebkę. Na szczęście wciąż wisiała na oparciu mojego krzesła.

W poniedziałek rano mam tak wielką gulę w gardle, że chce mi się płakać. Przed szkołą siedzę w aucie jeszcze jakiś czas, zastanawiając się, jakie konsekwencje dopadły Wayata. Pewnie został zawieszony. Kurwa, skoro ja za przekleństwo na lekcji i nieładne słowa skierowane w stronę nauczyciela zostałam zawieszona, to jaką karę dostanie Wayt? Tym razem rodzice Jaydona na pewno nie odpuszczą.

Do szkoły wchodzę kilka minut po dzwonku. Lekcje zaczynam dopiero za godzinę, ale przyjechałam szybciej, bo umówiłam się z Emily w bibliotece po odbiór mojego telefonu.

- Hej! - Em podchodzi i przytula mnie, chyba ze zbyt dużym entuzjazmem w głosie, bo pani Lanties ucisza ją palcem. Przepraszamy i staramy się mówić ciszej.

- Hej, Em. Dzięki za przechowanie. - Chowam telefon do kieszeni, uprzednio sprawdzając, czy nie dostałam jakiś wiadomości sms przez ten czas lub czy nie mam jakiś nieodebranych połączeń. - Wiesz, jak wygląda sprawa z Wayatem?- Em wzdycha i siada przy jednym z wolnych stolików. Omijamy przy tym grupkę jakiś osób, które obserwując nas, zaczynaja mówić sobie coś na ucho.

Przewracam oczami i siadam obok Em.

- Tak jak myślałyśmy. Dziś rano dyrektor zawiesił go na dwa tygodnie... - Kurwa, nie dość, że zbliża się koniec roku szkolnego, to Wayt będzie musiał nadrabiać zaległe przedmioty jeszcze przed samym końcem. I czy wpłynie to jakoś na jego aplikacje do collegów? Wzdycham i chowam twarz w dłoniach.

- Jayden przesadził i naprawdę jestem wdzięczna Wayatowi za pomoc, ale nie musiał od razu łamać mu ręki... - Przygryzam dolną wargę i zerkam na Emily, która skubie właśnie lakier na paznokciach. Kiwa głową.

- Oczywiście. A gdyby Colę go stamtąd nie zgarnął sądzę, że wyrządziłby mu jeszcze większą krzywdę. Z tego co wiem, Wayt od zawsze miał problemy z agresją. Dlatego rodzice zapisali go do drużyny koszykówki, by tam wyładował bardziej swoją energię. - Nie miałam o tym pojęcia. W zasadzie to nie za wiele wiem cokolwiek o Cat, Wayacie, nie mówiąc już o Samie i Cole'u, z którymi nie gadam za wiele. 

- A tak poza tematem, Pam... Czy coś się dzieje między tobą a Jakiem? - Unoszę do góry głowę i próbuję odczytać z wyrazu twarzy Emily, co może wiedzieć. Czy Jake powiedział jej o moim zauroczeniu nim? Czy Em wie, że był u mnie w domu? I co łączy go z blond wysokością? Em może być dla mnie dobrą sojuszniczką w zdobyciu jakiś informacji. Wzdycham i postanawiam powiedzieć jej prawdę.

- Chyba się w nim zadurzyłam. - W tym samym momencie zatykam usta dłonią i wytrzeszczam oczy. Mówienie tego na głos wciąż jest dla mnie cholernie dziwne. Em wciąga gwałtownie powietrze i krzyczy na głos "Co?!". Okej, czyli o niczym nie wiedziała. Tym samym zostajemy wyrzucone z biblioteki, a na korytarzu próbuje przed Em uciec gdzie pieprz rośnie, ale dziewczyna zagradza mi drogę.

- Ale od kiedy? I jak ? Jake, serio? To przecież kawał chama, szczególnie w stosunku co do ciebie. - Wzdycham i wznoszę oczy do góry.

- Wiem! Uwierz, sama wolałabym nigdy już nie zakochać się w żadnym chłopaku, a zostać lezbijką. - Podchodzę do swojej szafki, z ktorej wyjmuję podręcznik od biologii, którą zaczynam za jakieś dziesięć minut. 

- Czemu mi nie powiedziałaś? Jeszcze to, że myślałaś na początku, że to ja z nim chodzę... Musiało ci być ciężko. - Boże, Em się o mnie martwi. Zajebiście, powinno być całkiem na odwrót. 

- Wtedy nic do niego nie czułam! Przysięgam, nie mogłabym ci tego zrobić... Więcej zaczęłam o tym myśleć po twoim pobycie w szpitalu i Cat mi wtedy jeszcze to wytknęła... Potem Jake dał mi jasno do zrozumienia, że nic między nami nigdy nie będzie, bo Wayt mu wcześniej powiedział, że widział, jak na niego patrzę.... Potem Jake przyjechał do mnie po meczu dać jakieś leki, gdy udawałam, że jesteś i sama przyznałam mu, że tak jakby mi się podoba. Dał mi kosza po raz drugi... I ciągle nie może wypaść z mojej głowy ta blond piękność, z którą był na meczu. - Mówię na jedna wdechu. Zerkam nieśmiało na zszokowana Emily. Dziewczyna rozgląda się dookoła siebie, ale w sumie to stoimy na pustym korytarzu. Przerwa się jeszcze nie zaczęła.

- Powoli... Dopiero co dowiedziałam się o was, a nagle muszę przetwarzać tyle informacji...

- Nie ma żadnych nas! To próbuję ci powiedzieć! 

- Pam... 

- Nie. Nic nie mów. Narawdę nie potrzebuję współczucia czy litości. Odpowiedz tylko na jedno pytanie. Wiesz, kim jest ta dziewczyna, z którą był na meczu? - Em marszczy brwi i prostuje się.

- Ej! to ty byłaś na meczu, kłamczucho! - Kule się w sobie i opowiadam jej, jak Jake do mnie wpadł, przyłapał na tym, że nie jestem chora. Em na szczęście nie wydaje się na mnie zła.

- Wiem, że nazywa się Blair. W sumie to sama poznałam ją pierwszy raz na meczu. Jake nie wspominał o niej wcześniej... Wiem, że jest o rok starsza, chodzi do Brown, a w naszym mieście była z jakaś wizytą, więc akurat spotkała się z Jake'iem. Chyba znają się ze sobą dłużej... Ale wiem też, że wróciła już do siebie, ale nie dopytywałam Jake'a czy wciąż kręcą. Chcesz, żebym więcej się dla ciebie dowiedziała? - W tym samym momencie dzwoni dzwonek na lekcje, a ja uchylam się od tego pytania i zwiewam na lekcje. Za dużo informacji w jednym czasie.

- Pogadamy później, Em! - krzyczę tylko jeszcze do niej przez ramię.

Laska o rok starsza od niego, czyli ode mnie o dwa, chodzi do Brown, czyli nie dość, że ładna, to i mądra.... Nagle budzę się z amoku i orientuję się, że zamazałam długopisem notatki, które miałam w zeszycie. Resztę lekcji staram się spożytkować lepiej i słuchać, ale nie wychodzi mi to. Na stołówce czy potem na korytarzu Jake'a unikam tak samo, jak robiłam to przed balem wiosennym. Wydaje mi się, że on też mnie unika. Jeszcze tylko miesiąc i już nigdy go nie zobaczę. Muszę wytrwać jeszcze miesiąc.

***

- Jesteś pewna, że nie ma twoich rodziców w domu? - Em zadaje mi to pytanie chyba trzeci raz w przeciągu dziesięciu minut. 

- Na pewno. Tata siedzi do późna w kancelarii, a mama jest u kosmetyczki. 

Zaprosiłam Em do siebie. Tak, wiem, co pomyślicie, ale cała sytuacja z Lexie już mi przeszła i nawet wolałabym, żeby Em była po prostu Em, więc jak robią to koleżanki, zapraszam ją do swojego domu. Nie obchodzi mnie już to, czy rodzice ją poznają czy nie, ale dziś akurat faktycznie nie ma ich w domu, więc Em nie ma się czego obawiać. Swoją drogą, to ona bardziej boi się spotkania z nimi niż ja, czego nie potrafię zrozumieć.

Gdy dojeżdżamy pod dom, wchodzimy do środka i zaczynam oprowadzać Em po wszystkich pomieszczeniach w środku, po czym siadamy przy wyspie w kuchni. 

- Masz bardzo ładny dom.

- Dzięki. Muszę też ciebie odwiedzić. Po aucie Crystal zgaduję, ze trafiłaś na bogatą rodzinę. - Taaa, dosyć bezpośrednio, ale Em nie ma z tym problemu. Parska śmiechem, kiwa głową i zaczyna mi trochę opowiadać o Crystal. Okazuje się, ze adopotowali ją niecały rok temu i przeprowadzili się razem z nią z... jakoś trzy miesiące temu. 

- Wybacz, jeśli cię to dotknie, ale w sumie po co to robili, skoro już masz osiemnaście lat? W sensie, wiem, że jak to robili, jeszcze tylu lat nie miałaś, ale w zasadzie byłaś już prawie dorosła...

- Crystal znam od jakiś pięciu lat. Najpierw byli moją rodziną zastępcza, mieszkałam razem z innymi dzieciakami, w tym z Jake'iem. Jake był u nich znacznie dłużej i ogólnie nie lubił Crystal. Mówił, że ona wraz z mężem ma w chuju ten system, zaniedbują nas, a liczy się dla nich tylko kasa z tego, że wiesz, pełnią rolę rodziny zastępczej. Później Jake'a przeniesiono, oni nic z tym nie zrobili, więc Jake miał do nich trochę uraz.....

Kurwa, co to za życie? Orientuję się właśnie, jak bardzo zjebane życie mają samotne dzieciaki, a ten system, szczególnie w Ameryce im tego nie ułatwia. Dziwię się w ogóle, że Em zdobyła się w końcu na jakieś wyznania.

- Cieszę się, że ostatecznie jest, jak jest. Co prawda Jake chyba nigdy nie zaufa Crystal, ale ja w końcu czuję, że do kogoś należę. Nawet jeśli nie ma ich większość dni w miesiącu... To przynajmniej mam dom, do którego mogę wrócić. Nie krzywdzą mnie, nie biją... To naprawdę bardzo dużo - Mam ochotę się rozpłakać i roześmiać jednocześnie. Tyle cierpienia, które ją spotkało i dziewczyna i tak docenia to, że ktoś ją nie bije i to wystarcza jej, by nazywać ich swoim domem... Boże, to jest przecież jedynie minimum, jakie powinno być spełnione.

- A skąd znasz Cat i resztę? Przez Jake'a czy jakoś wcześniej się poznaliście? Bo wydajecie się jakoś mega zżyci ze sobą. - Emil parska śmiechem i zabiera z blatu ciasteczko, które mama wczoraj upiekła. 

- Ale dobre! - komentuje ciastko i wraca do tematu.- To akurat nie jest takie skomplikowane już. Poznałam ich w tamte wakacje, Jake nas ze sobą poznał, jak zabrał ich na wycieczkę do mnie, jednak dopiero te trzy miesiące temu, jak się tu przeprowadziłam na dobre to się z nimi zakumplowałam. Ogólnie, gdyby nie Jake, to nie wiem, gdzie bym się w tym mieście podziała... Dlatego tym bardziej tak mnie zdziwiło to, że coś do niego czujesz. - Mhm, sprytna zmiana tematu.

- Dlaczego? - Odchrząkuję i pytam zbywająco, jakby nie obchodził mnie jego temat. Kłamstwo, wciąż mnie obchodzi. Po balu wiosennym czuję, jakbym jeszcze bardziej go lubiła mimo że zachował się strasznie.

- Jake jest... Był zawsze strasznie bezuczuciowy. Nawet, jak miał jakieś dziewczyny to traktował je tak oschle... Pewnie nie został tego nauczony, w systemie tkwi jeszcze dłużej ode mnie, praktycznie od małego dziecka. Jest też bardzo tajemniczy. Nawet ja nie wiem, co stało się z jego rodzicami. Domyślam się, że umarli, ale jak, kiedy? Nic nie wiem. Wiem tylko, że w aktualnej rodzinie jest do czasu aż skończy osiemnaście lat i planuje się wyprowadzić. 

Odchrząkuję i kiwam głową. Nie wiem, jak to skomentować. Nigdy nie będzie mi dane poznać bliżej Jake'a, prędzej byśmy się pozabijali. Poza moim dziwnym uczuciem do niego mam świadomość, że niedługo już nigdy mogę go nie zobaczyć. To przelotne zauroczenie, jednak jak myślę, co mogło spotkać go w dzieciństwie, szczególnie z faktu, że od tylu lat przebywa w systemie, to mrozi mi krew w żyłach. Każdy zasługuje na dom, nieważne jaki on by nie był.

- Chcesz coś do picia? - Nalewam nam obu soku pomarańczowego i mamy właśnie iść na górę do mojego pokoju, kiedy drzwi od domu otwierają się, a moi rodzice, dostrzegając nas, zatrzymują się w progu. 

- Co wy tu robicie? Nie mieliście być dziś czasem cały dzień poza domem? - Zerkam na zegarek. Jest dopiero czwarta. Tata wchodzi pierwszy, zerka najpierw na mnie, a potem jego wzrok przesuwa się do postaci stojącej po drugiej stronie wyspy. Przypominam sobie o obecności Emily i macham ręką w jej stronę. - A sorry, to jest Emily, opowiadałam wam o niej. - mówię przez ramię i biorę szklankę, w które miałam sok i zaczynam myć w kranie. Łapię za ręcznik kuchenny, osuszam dłonie, wyrzucam do śmietnika, obracam się i nagle zdaje sobie sprawę z grobowej ciszy, jaka panuje w domu. Marszczę brwi, zerkam na rodziców, którzy chyba nie ruszyli się w ogóle z miejsca, odkąd przybyli. Tata zrobił tylko krok do przodu, a mama natomiast nadal stoi w progu drzwi z dwoma siatkami zakupów. Podchodzę do niej, chcąc zabrać od niej zakupy, ale ta ma tak żelazny uchwyt, że odpuszczam.

- Mamo? 

Nagle uderza mnie powaga tej sytuacji. Obracam się gwałtownie i przenoszę spojrzenie na ojca, który stoi nieruchomo także z siatkami w dłoniach, których wciąż nie położył na blacie. Zerkam niepewnie na jego bladą twarz i dostrzegam czające się w oczach łzy. Łzy! Mój ojciec nigdy nie płacze, przysięgam wam. Nawet jak Daisy umierała, to nie płakał.

W końcu moje spojrzenie kieruje się w stronę Emily. Jak się okazuje, winowajczyni tej grobowej ciszy, jaka zapadła w naszym mieszkaniu.

Brunetka przybrała na twarz kamienną minę, a ja dziwię się, że nigdy u niej nie widziałam takiej surowej i beznamiętnej zarazem miny. Jej wzrok jest jak na umór wbity w mojego ojca. W dłoni wciąż trzyma szklankę z napojem, ale trzyma go tak mocno, że widzę, jak bieleją jej kostki. 

- Em? - Mam odwagę wypowiedzieć jej imię, jednak coraz bardziej dochodzę do przekonania, ze wcale nie ma tak na imię. 

Że moje domysły, które miałam od dwóch miesięcy, w przeciągu których trafiła do naszej szkoły nie wzieły się znikąd, a obecna chwila uświadamia mi, jaki błąd popełniłam, odpuszczając dalsze dociekanie i przyprowadzając ją do mojego domu! Do mojego domu!

W tym samym momencie szklanka z napojem rozbija się na podłodze, a Emily/Lexie/nieznajoma rusza się z miejsca, łapie torbę, przewieszoną na oparciu krzesła barowego i wybiega przez kuchnie w stronę drzwi wejściowych. Mama na ten widok szybko odstępuje na krok, co daje dziewczynie możliwość ucieczki. Po chwili słyszę, jak drzwi trzaskają z podwójną siłą. 

W kuchni znów zapada cisza. Nagle ogarnia mnie panika i wybiegam z domu w krok za Emily. Uniemożliwia mi to jednak mama, która staje w progu. Aha, teraz nagle staje komuś na drodze? Emily jakoś nie zatrzymała! Mama łapie mnie za nadgarstek i zmusza, bym na nią spojrzała.

- Pam, zostań. - Otwieram szeroko oczy, chcąc uwolnić się z jej uchwytu, ale w tym momencie ojciec podchodzi do nas i chwyta mnie za ramiona. Dobra, z tego uścisku już na pewno się nie uwolnię. Przesuwa mnie, mama za to wyciąga klucz i zamyka drzwi. Co się, kurwa dzieje?

- Co...

- Mówiłeś, że już nigdy nie ujrzę jej na oczy - Słowa mamy odbijają się echem w całym domu, a ja jakby oniemiała przenoszę spojrzenie z mamy na ojca, do ktorego skierowała swoje słowa. 

Czekaj, co? Ona mówi o Emily/Lexie/nieznajomej?

Ojciec patrzy na mamę, próbując jej chyba coś bezsłownie przekazać, ale po chwili opuszcza głowę, przeklina, wyciąga nagle swój klucz z kieszeni, otwiera drzwi i wypada za nie, w podobnym tempie, w jakim zrobiła to przed chwilą Emily/Lexie/nieznajoma.

- Co... - Znów próbuję coś powiedzieć, ale mama ponownie mnie uprzedza.

- Idź do swojego pokoju, Pam. - Jak na mrugnięcie okiem znów odzyskuję jasność myślenia. 

Obracam się gwałtownie w stronę mamy, która, nagle, zupełnie niewzruszona zbiera zakupy i zaczyna je rozpakowywać. Podchodzę do niej.

- Mamo? Wyjaśnisz mi może, co tu się właśnie, za przeproszeniem, odjebało?! - nie silę się na miłe słówka, bo nie dość, że Emily uciekła, ja za nią nie poszłam, tata nagle też zniknął, to mama zaczyna rozpakowywać cholerne zakupy, jakby, kurwa, nic się właśnie nie stało.- Mamo! Mówię do ciebie!- Łapię mamę za ramiona, co nie jest trudne, bo jest jeszcze drobniejsza ode mnie i ustawiam na przeciw siebie. - O co chodzi? Wytłumaczysz mi to? - Wskazuję za siebie ręką, mając nadzieję, że zrozumie, o co mi chodzi.

- Powiedziałam coś. Idź do swojego pokoju, Pam. To są sprawy...

- Jeśli dokończysz to zdanie i powiesz, że to są sprawy dorosłych, chyba nie wytrzymam. Kurwa, dlaczego właśnie moja koleżanka ze szkoły, o której z resztą ci opowiadałam, wybiegła nagle z naszego domu, jakby zobaczyła ducha, tata ruszył za nią, jakby znał ją co najmniej pół swojego życia, a ty zachowujesz się, jakby przed chwilą wydarzył się twój najgorszy koszmar? I o co chodzi tym, że myślałaś, że już jej nie ujrzysz? Kto to, do jasnej cholery, mamo jest?! - Oj, będę mieć zdarte gardło. 

- Nie wyrażaj się! Idź do swojego po.... - No jak zacięta płyta. Nic z niej nie wyciągnę. Puszczam jej ramiona i podchodzę do drzwi wejściowych, otwierając je na oścież. Wychodzę na ganek, przeszukuję wzrokiem okolice, ale nie dostrzegam ani ojca ani Emily. Za to zniknęło auto taty. 

Wchodzę z powrotem do domu i wbiegam po schodach do swojego pokoju, widząc w szczelinie drabinek jeszcze mamę, która jak gdyby nic zaczyna przygotowywać składniki na obiad. Zawsze taka była. Nic nie dało rady z nią skonfrontować, zawsze wyrafinowana, idealna gospodyni, "matka" roku. 

W rzeczywistości jednak skrywała razem z ojcem o jeden sekret za dużo. Nie wiem, jak jeszcze ułożyć te puzzle, ale jestem prawie na sto procent pewna, że znalazłam Lexie.

***

Minął tydzień. Jebany tydzień. Pieprzony tydzień, odkąd widziałam Emily. Wybiegła z mojego domu jak oparzona, a potem na następny dzień nie zjawiła się w szkole, to samo było na jeszcze następny i jeszcze następny... Nie odpowiada na moje wiadomości ani nie odbiera telefonu. Rozpłynęła się w powietrzu. A gdy staram się o nią wypytać Cat to totalnie mnie zbywa. Mówi, że sama nie wie, co się z nią dzieje. Taa, jasne, tak naiwna nie jestem.

Wychodzę właśnie ze szkolnej łazienki i w oddali zauważam Jake'a, więc podbiegam do niego. Nie miałam odwagi jeszcze z nim pogadać, tylko się wciąż mijamy, ale to za długo, coś musiało się wydarzyć.

- Jake! - krzyczę za nim, a chłopak się odwraca i dostrzegając mnie, chyba jest zdziwiony i lekko przerażony, podobnie jak ja rozmową z nim.

- Pam. Co tam? - pyta jak gdyby nic.  Mrużę oczy i przerzucam włosy przez ramię.

- Nie udawaj, że cię to obchodzi. Proszę, powiedz mi, co się dzieje z Em. Jestem przekonana, że macie ze sobą kontakt. - Jake wzdycha i poprawia plecak na ramieniu.

- Nie mogę z tobą o niej rozmawiać. - CO?

- CO? - Niektórzy oglądają się za siebie na mnie, słysząc mój głośny ton, ale mam to gdzieś. - O czym ty mówisz? Kurwa, Em była u mnie w domu tydzień temu, zobaczyła moich rodziców, wybiegła, jakby zobaczyła ducha i rozpłynęła się w powietrzu! Chyba jest mi winna jakieś wyjaśnienia.

Jake przez chwilę stoi, jakby oderwany od ciała, chyba zbladł. Nie wiem, jestem za bardzo roztrzęsiona, by próbować rozwikłać jego nagły paraliż.

Nienawidzę takich sytuacji. Nie wiem po prostu, co się dzieje. Nawet, kurwa, jeśli okazała się być Lexie to co z tego? To chyba dobrze, odnalazłyśmy się po tylu latach i tyle... Pozostaje tylko kwestia adopcji i co stało się z jej rodzicami. Jake po paru minutach wzdycha i mówi:

- Nie będę cię okłamywać, jak robi to Cat. WIęc tak, jak powiedziałem, nie mogę z tobą o niej rozmawiać. Nie mam pojęcia, co wydarzyło się między wami tego dnia, nie wiem, czemu uciekła... Możesz tylko wiedzieć, że żyje, ma się okej, po prostu nie chce się z tobą widzieć. Już nigdy... - Zamieram. Te słowa są zbyt mocne, by mogły być prawdziwe. Co takiego zrobiłam nie tak? Co takiego... - Pam. - Jake łapie mnie za ramiona i każe tym spojrzeć na siebie - Nie obwiniaj się. - Dostrzegam w jego oczach coś więcej. On coś wie. On na sto procent coś wie...

- Czego mi nie mówisz? - Tym samym zbijam go z tropu. Chłopak odrywa swoje cudowne łapska, których tak na marginesie ogromnie mi brakowało, i cofa się o krok.

- Powiedziałem ci już i tak więcej niż mogłem. To jest wasza sprawa, ale radziłbym ci po prostu zostawić ją teraz w spokoju, nie wydzwaniać, nie pisać... - Jest po jej stronie. Wie wszystko. Wie o wszystkim i nie chce mi powiedzieć. Czuję, jak złość roznosi się po całym moim ciele i tylko mówię na odchodnym.

- Pieprz się, Jake. Dla mnie już nie istniejesz. 


**Noo, trochę się w tym rozdziale pokomplikowało. Co myślicie o sytuacji z Emily? Czy Emily jest tak naprawdę Lexie, a może ma coś zupełnie innego związanego z rodziną Pam?/Lola

Continue Reading

You'll Also Like

28.4K 3.8K 16
👔Damon Lauder był jednym z najbardziej znanych lekarzy w mieście, często prowadził wykłady, a na oddziałach przerażał studentów i budził w nich resp...
102K 3.2K 45
Współczesna opowieść o kopciuszku, w której książę okazał się być diabłem. On był samotnikiem, socjopatą i mordercą. Ona była tylko służącą w jego do...
287K 11K 35
William Edevane, świeżo upieczony młody miliarder z wpływowej rodziny próbuje utrzymać swoją pozycję. Jednak jego burzliwa dotychczas reputacja go wy...
302K 26.9K 20
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...