Rozdział 24

185 14 3
                                    

Minął właśnie tydzień od tej głupiej sytuacji z tatą. Jeszcze pare razy mówił mi, bym zajrzała chociaż na ich stronę internetową albo coś tam, czego nie słuchałam, bo drugim uchem wypuszczałam każde jego słowa. Dlatego chyba też po trzech dniach odpuścił. Dzisiaj pierwszy raz potrafiłam juz z nim normalnie gadać i nawet zjedliśmy przed moimi zajęciami wspólne śniadanie. Nie robiliśmy tego chyba od wieków. A w sumie to dokładniej od wyjazdu mamy.

- O której jutro zaczynasz lekcje? Może znów cię podwiozę - Patrzę na ojca podejrzliwie, kiedy jesteśmy właśnie w aucie. Ojciec przyjechał po mnie po szkole i wracamy do domu. Czy on próbuje mnie kontrolować?

- Pójdę na pieszo, dzięki - Zbywam go i patrzę na obraz za oknem. Niestety moje auto zabrała mama wiele miesięcy temu, dlatego nie mam już ten wygody jeżdżenia samej do szkoły.

Ojciec wzdycha i odpala radio. Przez dalszą podróż nie odzywamy się do siebie. Patrzę niemal ciagle w telefon przeglądając Instagrama i pisząc właśnie z Emmą, kiedy ojciec zatrzymuje auto. Unoszę głowę i mam już wysiąść, kiedy dostrzegam zupełnie inne otocznie. Nie jesteśmy przed naszym domem.

- Gdzie my jesteśmy?

- Pam... Musiałem zastosować ostateczne środki - Tata wypowiada te słowa z taka ostrożnością i łagodnością w głosie, że nawet nie zdaję sobie sprawy ze znaczenia jego słów. Marszczę brwi i kręcę głową, nie mając pojęcia, o co mu chodzi.

- W sensie? Nie za bardzo czaję... - W tym samym momencie moje spojrzenie kieruje się na szyld budynku przed nami.

OPTIMA. GRUPA WSPARCIA DLA MŁODZIEŻY I DOROSŁYCH.

Nie. Nie zrobił tego. Nie mógłby... nie byłby zdolny. Odwracam się gwałtownie w stronę ojca, który spuścił właśnie głowę.

- Jesteś poważny? O co tutaj chodzi? Jestem w jakimś pieprzonym kabarecie? - Gdy tata nie mówi ani słowa, kontynuuje swoją tyradę - Powiedz, że żartujesz. Powiedz cokolwiek.

- Pójdź chociaż na pięć sesji. Proszę. Jeśli po nich nie będziesz chciała tam być, to pomyślimy o czymś innym, ale Pam, nie możemy tego dłużej ignorować.

Z niedowierzania chowam twarz w dłoniach i w nie jęczę.

- Nie mam żadnego problemu z piciem, tato. Przysięgam ci, nigdy nie pozwoliłam sobie na utratę kontroli, nawet zaczęłam się więcej uczyć, by podciągnąć się w nauce! Po prostu spędzam miło czas z przyjaciółmi... czy przez to mam iść się przed kimś spowiadać? No proszę cię, oboje wiemy, że to głupi pomysł! - Dopada mnie panika i powaga tej sytuacji, więc szukam wszystkich argumentów, by przekonać ojca, by stąd odjechał.

Nie mam żadnego, jebanego problemu.

- Pozwolę ci tam nie iść, jeśli powiesz mi, że nie będziesz już więcej wychodzić wieczorami z Loren.

Otwieram z niedowierzania buzię.

- C-co? Nie możesz zakazać mi spotykania się z przyjaciółką.

- Przyjaciółką, która sprowadza cię na najgorszą drogę, Pam.

Prycham i obkręcam się na fotelu w stronę okna. Mam ochotę walnąć mocno w szybę. Zamiast tego jednak odwracam się do ojca i strzelam w niego ostro palcem.

- Serio? Serio? Bo ja niby nie mam własnego rozumu? Mam prawo spotykać się z...

- Pozwolę ci tam nie iść, jeśli udowodnisz mi, że to nie ty znajdujesz się na tym zdjęciu - Ojciec klika coś na telefonie, a ja o dziwo wiem, co na nim zobaczę. Przygotowuję się tylko na to, licząc w duchu, że to nie jest jednak to, o czym myślę. Mając ogromną nadzieje, że Wayt nie zrobił mi tego.

ChitWhere stories live. Discover now