Rozdział 21

202 17 4
                                    

Od balu wiosennego minęły dwa dni. W tamtą noc, po powrocie do domu schowałam się w swoim pokoju i przez cały wieczór zbywałam pytania rodziców o to, czemu tak szybko wróciłam i gdzie zostawiłam telefon.

Co prawda, telefon to moja świętość, ale wiem, że postąpiłam słusznie. Nie mogłam wrócić na tę salę, nigdy w życiu. Weszłam na laptopa i napisałam do Em wiadomość, żeby znalazła moją torebkę. Na szczęście wciąż wisiała na oparciu mojego krzesła.

W poniedziałek rano mam tak wielką gulę w gardle, że chce mi się płakać. Przed szkołą siedzę w aucie jeszcze jakiś czas, zastanawiając się, jakie konsekwencje dopadły Wayata. Pewnie został zawieszony. Kurwa, skoro ja za przekleństwo na lekcji i nieładne słowa skierowane w stronę nauczyciela zostałam zawieszona, to jaką karę dostanie Wayt? Tym razem rodzice Jaydona na pewno nie odpuszczą.

Do szkoły wchodzę kilka minut po dzwonku. Lekcje zaczynam dopiero za godzinę, ale przyjechałam szybciej, bo umówiłam się z Emily w bibliotece po odbiór mojego telefonu.

- Hej! - Em podchodzi i przytula mnie, chyba ze zbyt dużym entuzjazmem w głosie, bo pani Lanties ucisza ją palcem. Przepraszamy i staramy się mówić ciszej.

- Hej, Em. Dzięki za przechowanie. - Chowam telefon do kieszeni, uprzednio sprawdzając, czy nie dostałam jakiś wiadomości sms przez ten czas lub czy nie mam jakiś nieodebranych połączeń. - Wiesz, jak wygląda sprawa z Wayatem?- Em wzdycha i siada przy jednym z wolnych stolików. Omijamy przy tym grupkę jakiś osób, które obserwując nas, zaczynaja mówić sobie coś na ucho.

Przewracam oczami i siadam obok Em.

- Tak jak myślałyśmy. Dziś rano dyrektor zawiesił go na dwa tygodnie... - Kurwa, nie dość, że zbliża się koniec roku szkolnego, to Wayt będzie musiał nadrabiać zaległe przedmioty jeszcze przed samym końcem. I czy wpłynie to jakoś na jego aplikacje do collegów? Wzdycham i chowam twarz w dłoniach.

- Jayden przesadził i naprawdę jestem wdzięczna Wayatowi za pomoc, ale nie musiał od razu łamać mu ręki... - Przygryzam dolną wargę i zerkam na Emily, która skubie właśnie lakier na paznokciach. Kiwa głową.

- Oczywiście. A gdyby Colę go stamtąd nie zgarnął sądzę, że wyrządziłby mu jeszcze większą krzywdę. Z tego co wiem, Wayt od zawsze miał problemy z agresją. Dlatego rodzice zapisali go do drużyny koszykówki, by tam wyładował bardziej swoją energię. - Nie miałam o tym pojęcia. W zasadzie to nie za wiele wiem cokolwiek o Cat, Wayacie, nie mówiąc już o Samie i Cole'u, z którymi nie gadam za wiele. 

- A tak poza tematem, Pam... Czy coś się dzieje między tobą a Jakiem? - Unoszę do góry głowę i próbuję odczytać z wyrazu twarzy Emily, co może wiedzieć. Czy Jake powiedział jej o moim zauroczeniu nim? Czy Em wie, że był u mnie w domu? I co łączy go z blond wysokością? Em może być dla mnie dobrą sojuszniczką w zdobyciu jakiś informacji. Wzdycham i postanawiam powiedzieć jej prawdę.

- Chyba się w nim zadurzyłam. - W tym samym momencie zatykam usta dłonią i wytrzeszczam oczy. Mówienie tego na głos wciąż jest dla mnie cholernie dziwne. Em wciąga gwałtownie powietrze i krzyczy na głos "Co?!". Okej, czyli o niczym nie wiedziała. Tym samym zostajemy wyrzucone z biblioteki, a na korytarzu próbuje przed Em uciec gdzie pieprz rośnie, ale dziewczyna zagradza mi drogę.

- Ale od kiedy? I jak ? Jake, serio? To przecież kawał chama, szczególnie w stosunku co do ciebie. - Wzdycham i wznoszę oczy do góry.

- Wiem! Uwierz, sama wolałabym nigdy już nie zakochać się w żadnym chłopaku, a zostać lezbijką. - Podchodzę do swojej szafki, z ktorej wyjmuję podręcznik od biologii, którą zaczynam za jakieś dziesięć minut. 

ChitWhere stories live. Discover now