"W Pogoni za jutrem" - JWS (p...

By Klaudynka_1234123

5.2K 235 408

Wejdź do świata, gdzie smoki i ludzie mogą ze sobą współpracować. Odwiedź krainy, gdzie ludzie na nich latają... More

Witam
Prolog
Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 24.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Rozdział 27.
Rozdział 28.
Rozdział 29.
Rozdział 30.
Rozdział 31.
Rozdział 32.
Rozdział 33.
Rozdział 34.
Rozdział 35.
Rozdział 36.
Epilog

Rozdział 23.

70 6 10
By Klaudynka_1234123

3 lata później

Berk

Astrid

- Na Thora! - leciałyśmy z Heatherą ponad chmurami z dala od wrogich oczu. Byłam wściekła, zła... Aaa! Łupieżcy i Berserkowie wypowiedzieli nam wojnę. Nie, wcale się nie denerwowałam, już wiele razy ich pokonywaliśmy. Ale oddzielnie, na Odyna! Nie w grupie! Na dodatek chodziły pogłoski, że stworzyli smoczą armię pod okiem kogoś... silniejszego. Nie zostało nam nic innego, poza szukaniem sojuszników. Od razu wpadli mi do głowy smoczy jeźdźcy. Według mapy, którą kiedyś oddałam Stoikowi, leciałyśmy właśnie na wyspę, która nosiła nazwę Słodka Tajemnica. Może tam?

Wylądowałyśmy i czekałyśmy głupie parę godzin, ale bez skutku. Niczego tutaj nie było, oprócz... rozbitego statku.

- Wchodzimy? - weszłyśmy ostrożnie na wrak. Rozglądałyśmy się za czymś, co mogło być istotne. Na pokładzie była klatka, w której leżały skruszone kości. Pod spodem robiło się ciekawiej, dokładnie w kajucie kapitana. Skąd wiedziałyśmy, że to była jego kajuta?

- Patrz, napis. - Heathera przyświeciła pochodnią drzwi.

《Kapitan Grey Wright》


Uchyliłyśmy drzwi. W pomieszczeniu na środku stało biurko, a przy nim siedział... umarlak. Na głowie miał kapitański kapelusz z piórem, pod lewą dłonią leżały papiery, a pod prawą wielka księga.

- Fuj. - byłam obrzydzona dotykaniem zwłok. Wzięłam książkę i zdmuchnęłam z niej kurz. Przekartkowałam, a zaraz później przyjaciółka zaczęła kaszleć.

- No co? Alergia. - rzuciła z wyrzutem.

Na początkowej stronie był narysowany smok, który pożerał ogon drugiego smoka. W utworzonym okręgu było wydrążone miejsce, w którym leżała malutka fiolka.

Na dole kartki był dziwny napis, którego za nic nie umiałam rozszyfrować. Za to Heathera od razu zrozumiała o co chodziło.

- Eee... "Tajemnice smoków i leki na najrzadsze choroby".

- Skąd?... - Nie dowierzałam i wybałuszyłam oczy.

- Umie się to i tamto. - założyła ręce na piersi będąc z siebie dumna i dalej patrzyła przez ramię na treść książki. - To przez Śledzika. Nauczył mnie tego i owego.

Czkawka też umiał to i owo... Nie myśl o nim, Astrid.

Zapiski były pomazgrane w cały świat, a na dodatek literki były tak malutkie, że ledwo widziałam.

Rzadkie gatunki smoków jak nazwa wskazuje są... rzadkie. Dlatego ludzie dosyć często zastanawiali się nad nimi. Czy żyły przedstawiciele gatunku? Gdzie były? Czy były takie jak w księgach? Czy wikingowie kłamali w legendach, czy wręcz przeciwnie? Czy smoki były krwiożercze? Otóż ja - Kapitan Grey Wright - zaprzeczam temu. Z doświadczeń mych i eksploracji archipelagu wynikło, że smoki spełniają specjalną rolę w naszym ekosystemie. Niektóre smoki żywią się zwierzętami, które dla nas uchodzą za pasożyty. Zabijają ludzi, którzy są naszymi wrogami. A my nawet nie jesteśmy wdzięczni. Co z tego wynika? Że ludzkość to populacja potworów.
W tej księdze znajdziecie moje przemyślenia, wskazówki i teorie o smokach. Tak na początek: niektóre z enzymów smoków są korzystne dla ludzi: ślina, gaz, łzy... (ale nie łzy Zbiczatrzasła!)
Kap. Grey Wright.

Na kolejnej stronie opisany był Śmiertnik Zębacz.

GATUNEK: Śmiertnik Zębacz
OGIEŃ: magnezowy
MOŻLIWOŚĆ TRESURY: być w zasięgu wzroku i gładzić ogon/znaleźć martwy punkt
BARWA: różna
CECHY SZCZEGÓLNE: kolce, masywne nogi, kolczasty ogon
SKRZYDŁA: 13 metrów
CIAŁO: 9 metrów
WAGA: 1,2 tony

Po szkicu gatunku, był szczegółowy opis i statystyki. Ta księga była bardziej uszczegółowiona niż ta na Berk! Na kolejnych kartkach znajdowały się takie gatunki jak Arsenożmij, Bawoleń, Burzochlast, Dramilion, Drzewokos, Gromogrzmot, Gronkiel, Gruchotnik, Gnatochrup, Koszmar Ponocnik, Koślawy Mruk i wiele innych. O większości z tych gatunków nigdy nie słyszałam. Ten człowiek je oglądał, poznał i znalazł sposób na ich tresurę!

Druga część księgi była o nieuleczalnych chorobach. Znów mnie zadziwił, gdyż opracował sposób na zdziałanie głuchoty, ślepoty, astmy, wścieklizny... I wiele innych. W jego recepturach był opisany krok po kroku i w jakich proporcjach... Byłam pod wrażeniem. Musiał poświęcić temu życie.

Z tej racji nie chciałam, by książka znalazła się w niepowołanych rękach. Byłam w szoku, że jeźdźcy jej nie znaleźli. Wzięłam okaz i wyszłyśmy na powierzchnię. Chciałam zapytać o pomoc, ale nie wiedziałam jak szukać, ale czemu nie spróbować?

- Co za gość! Ile wiedział o smokach... - mruknęła Heathera.

- Tak... Bardzo dużo.

Teraz zauważyłam, że była opisana nawet Nocna Furia. Dlaczego wcześniej tego nie dostrzegłam? Śledząc tekst palcem, zaczęłam czytać na głos, a w głowie miałam smoka Harry'ego.

GATUNEK: Nocna Furia
OGIEŃ: plazma (ładunki kumulacyjne acetylenu i tlenu)
MOŻLIWOŚĆ TRESURY: zdobycie zaufania
BARWA: czarna
CECHY SZCZEGÓLNE: nietoperze skrzydła, lotki na ogonie, spłaszczona głowa, wysuwane zęby
SKRZYDŁA: 14 metrów
CIAŁO: ~8 metrów
WAGA: 0,8 tony

Wszystkie cechy odpowiadały smokowi, którego miałam możliwość spotkania na żywo... Co ja mówiłam! Chwilę na tym smoku leciałam! To była Nocna Furia czystej krwi!

- Astrid, wszystko fajnie, ale lądujemy. Żyj.

Spojrzałam w kierunku wyspy, którą widziałam trzy lata temu. Ta sama plaża, na której ostatni raz widziałam jeźdźców... Nic się nie zmieniło. Na piachu były ślady stóp... A właściwie stopy. Albo miałam wyjątkowego pecha i przechadzał się tędy obcy kontuzjowany lub to był Harry! Ach, jak bym chciała go zobaczyć. Nie żebym coś do niego czuła, byliśmy znajomymi i pewnie przyjaźń była jednostronna...

Ruszyłyśmy wgłąb wyspy w zupełnej ciszy. Uroniłam łzę, ale szybko wytarłam twarz rękawem. Nie uszło to uwadze Heathery.

- W porządku. Ziewałam.

- Tak? - nie dowierzała i uniosła brew.

- No dobrze, to wiatr.

Szkoda tylko, że wiatr nazywał się Rozczarowanie. Harry wydawał się na prawdę fajny. Zapragnęłam być w jego towarzystwie. Miał takie śliczne zielone oczy, które wydawały się dziwnie znajome... Nie wiem ile razy o tym już pomyślałam.

Ślady doprowadziły nas do jaskini, która nie była zbytnio duża - było w niej... biurko. To na pewno pokój Harry'ego. Kto by trzymał takie rzeczy w jaskini? Przeglądałam przypadkowe skrzyneczki, aż nagle zaczęłyśmy z Heatherą kaszleć.

- Gaz Zębiroga! Jakim cudem on trzymał gaz w pudełku?! - zakaszlała Heathera. Wichura zamachnęła się skrzydłem i zielony dym wyleciał na zewnątrz.

Na stoliku był notesik. Na okładce była Nocna Furia. Zajrzeć czy nie zajrzeć? Być ciekawska czy może uczciwa? Ciekawska. Ale zanim zdążyłam go chociażby otworzyć, ktoś zza mną wyrwał książkę z rąk.

- Ej, Heathera! - mruknęłam i się odwróciłam.

Jednakże za mną nie było przyjaciółki. Tuż przede mną zmaterializował się Harry. Serce szybciej zabiło i wspomnienia sprzed paru lat wróciły z mocnym uderzeniem obucha. Każda emocja wróciła. Każda namiętność zaczęła żyć od nowa.

- Nie uczono, że cudzych rzeczy się nie rusza? Już to kiedyś omawiałaś z Seleną.

Stanęłam jak wryta i mogłabym przysiąc, że gdyby zapytał o imię, to bym zaczęła się jąkać. Wmurowało mnie... Ale równie szybko się ocknęłam, bo obok mnie stanęła czarnowłosa. Zaczęłam przyglądać się chłopakowi. Zmienił się, ale nie na tyle, by go nie poznać. Był wyższy i większy na masie. No i oczy wydawały się bardziej zielone, ale być może to tylko mój wymysł. Raczej na pewno.

- Co tu robicie? - zapytał bez ogródek. W jego głosie nie słyszałam zirytowania, to chyba wróżyło dobrze. - Coś się dzieje?

Na całe szczęście Heathera wszystko wyjaśniła i nie musiałam się błaźnić. Odynie, co się ze mną działo? Nie powinnam robić z siebie idiotki, a było wręcz przeciwnie.

Zza mężczyzny wyszła reszta jeźdźców, o ile dobrze pamiętam Triss, Selena, Eva, Viggo, Jack, Marianne i Rachel, której najbardziej z nich nie lubiłam, ale byli też inni, których widziałam po raz pierwszy; było ich czworo - szatyn o miodowych oczach, brunet z oczami niebieskimi, który trzymał Selenę pod rękę i jeszcze mężczyzna o oczach szarych jak popiół. Ostatni przytulał dziewczynę, która... która miała dosyć niedostępny wzrok. Mgliste i niedostępne spojrzenie.

- Łupieżcy wypowiedzieli wojnę? - zapytał wiking nie przejmując się obecnością przyjaciół. Pokiwałam głową. - Ale...  Po co odwiedzacie nas? To wasza wojna.

"Wasza wojna". Czyżby?

Do zielonookiego podeszła Rachel, a on ją objął w talii. Powell spojrzała na mnie i prowokacyjnie położyła dłoń na jego torsie. Na palcu miała coś na wzór pierścionka. Nie...

- Chcieliśmy spytać o pomoc i wsparcie. Podobno tworzą smoczą armię i... - oczywiście nie dano mi dokończyć.

- Smoczą armię? - szepnął Harry i tajemniczy jeźdźcy za nim. - Już się zjednoczyli? Hm... A jeśli... byśmy pomogli... To co byśmy mieli?

Mruki jego przyjaciół rozniosły się po pomieszczeniu.

Wiem, że to było normalne pytanie, a jednak mnie zdenerwował. Przecież podobno był taki pomocny... Dlaczego nagle chciał coś w zamian za pomoc?

- Satysfakcję z tego, że nam pomogliście i dowód na to, że jesteście dobrymi ludźmi. - założyłam dłonie na piersi i każdemu z nich spojrzałam w oczy. Co prawda nie powinnam tak się zachowywać, w końcu to my szukaliśmy pomocy, ale mnie zirytował.

- Nie wydaje mi się. Nie będziemy mieszać się w coś, co może pogrążyć naszą wyspę. - mruknął Jack prowokacyjnie. Jego siostra przytaknęła. Harry wyjął coś podłużnego z kabury na udzie.

W powietrzu unosił się zapach gazu Zębiroga, który nadal był w powietrzu.

Mężczyzna kliknął przycisk i nagle w dłoni miał miecz. Klinga zajęła się żywym ogniem. Musiałam krzyknąć, ale wiedziałam, że już za późno. Nastąpił huk i wszystko zajęło się ogniem. Zanim zemdlałam, pamiętałam o Wichurze i o Czkawce, który został przykryty skrzydłem swojego smoka.

•••

Nawet nie zorientowałam się, gdy Wichura ochroniła mnie skrzydłem i nie dopuściła do tragedii. Zaniosłam się kaszlem i z trudem otworzyłam oczy, które zaczęły łzawić od dymu. Gdzie była reszta? Gdzie Heathera?

Gdy dym opadł, a wraz z nim większe emocje, zauważyłam wikingów na ziemi. Niektórych pod smokami przyjaciół, a niektórzy schowali się za skały. Heathera leżała pod cielskiem Szpicruty. Najbardziej zmarnowanie wyglądał Harry, który, bądź co bądź, był najbliżej źródła wybuchu. Lunetopodobne coś podturlało się pod moje nogi. Dopiero teraz zrozumiałam na co patrzyłam. A mogłam go ostrzec. To był sławny piekielnik, którym się chwalił trzy lata temu. Miałam nadzieję, że chłopakowi nic się nie stało.

Rachel nie zdążyła się ochronić, ale była dalej, więc z tego co widziałam nic jej nie było. Podbiegłam do zielonookiego i sprawdziłam tętno. Szczerbatek nie protestował. Polizał pana parę razy, ale jeździec nie reagował. Co zrobiłam?!

Gdy Powell zrozumiała sytuację i położenie jej chłopaka (a może narzeczonego?) podbiegła i zaczęła robić dokładnie to samo co ja przed chwilą. Była zbyt zdruzgotana by mnie odsunąć lub obrazić.

- Do Annë, ale już! - krzyknęła do brata, który od razu zareagował. Jack wraz z Artemem (bo tak Powell go nazwał) położyli go na Białej Furii i wylecieliśmy z groty. Tak, ja i Heathera też.

Wyspa Cierni była równie piękna co wcześniej, ale nie miałam czasu na podziwanie jej uroków. Znachorka zajęła się chłopakiem, ale wolała przeprowadzać badania w samotności. Na poczekalni atmosfera była tak ciężka, że mogłabym ją kroić nożem, a nawet i toporem. Cisza panoszyła się po całym towarzystwie, aż odezwała się Rachel.

- Zrobiłyście to specjalnie. - mruknęła patrząc w podłogę.

- Rachel... - jej brat objął ją ramieniem i głaskał dłoń. - Nie wnoś pochopnych wniosków.

- Po co miałabym to robić? - zapytałam dziewczyny. - Chciałyśmy waszej pomocy w wojnie. Po co eliminować potencjonalego przyjaciela?

- Ona ma rację. - szepnął jeden z nieznajomych mi wikingów. - Nie miałaby z tego korzyści. W jaskini musiał się wcześniej panoszyć dziki Zębiróg. Dlatego ulotnił się gaz. Koniec rozmowy.

Zapanowała cisza, każde z nas nie patrzyło się na siebie. Rachel patrzyła ciągle na dłoń, na której miała lśniący pierścionek. Skromny, ale przepiękny.

- Nie chciałabym, żeby... żeby umarł jako... narzecz-

- Nawet tak nie mów. - fuknął Viggo. - Nic nie mów, bo wykraczesz.

Triss przytuliła się do boku chłopaka. Mari pocierała niespokojnie dłonie. Heathera zaś miała minę, która sygnalizowała chęć natychmiastowej ucieczki.

Po jakimś czasie (godzinie, a może dwóch?) znachorka ogłosiła stan, w którym znajdował się Harry: śpiączka.

Byłam załamana, nie mówiąc o jego bliskich znajomych. Każde z nich załamało się na własny sposób. Ja wybiegłam z pomieszczenia, a za mną czarnowłosa.

Narrator

W pokoju znajdowała się reszta przyjaciół Czkawki. Ciszę przerwał trzask tłuczonej gliny - James uderzył z całej siły w wazon. Jego smok, Gnatochrup, który czekał na zewnątrz, ryknął na swojego pana.

- Nic mi nie jest, Bone. Po prostu...

- Wszyscy chcemy, by się obudził. - dokończył Tom.

Smoki mruczały, by pocieszyć właścicieli. Brakowało jednego gada - Szczerbatka, który napatoczył się do pokoju śpiącego i położył obok łóżka. Jak widać smok nie zamierzał spuszczać z oka przyjaciela. I to nazywała się...

Przyjaźń.

Dwa dni wcześniej

Czkawka

Dzisiejszy dzień był jednym z najważniejszych w moim życiu. Pamiętam, że denerwowałem się tak przed spotkaniami z ojcem. Całe szczęście tego rodzaju stres był przyjemny.

Oświadczyny kobiecie, do której żywiło się uczucia tyle lat było czymś... wyjątkowym. Świadomość, że narzeczeństwo miało skończyć się... (ślubem!) i dziewczyna miałaby nosić moje nazwisko... A!

Dziś rano byłem u Alana i spytałem o to, czy mógłbym ubiegać się o rękę jego córki. Zgodził się niezwłocznie i uświadomił mi, że mieć takiego zięcia to coś wymarzonego. Uważałem podobnie w stosunku do niego.

Nie powiem, że byłem w siódmym niebie.

Musiałem dobrze tłumić chęci, bo dziewczyna ani trochę nie zmieszała się na lot na koniec Archipelagu. Był zachód słońca, a po przeciwnej stronie słońca widniał księżyc w nowiu.

- Pięknie - mruknęła, gdy wylądowaliśmy na Słodkiej Tajemnicy. Poszliśmy spać o północy. Znaczy się... ona poszła spać. Ja uciekłem do jaskini (znaczy się pracowni) i wyjąłem zawiniątko. Był to pierścionek, który zrobiłem własnoręcznie. Schowałem go bezpiecznie do jednej z kieszonej kombinezonu i wróciłem do śpiącej.

•••

Z samego rana udałem się na lot ze Szczerbatkiem. Nie obyło się bez pytań, które miały rozstrzygnąć się już niedługo. Przyjmie zaręczyny? Odrzuci?

Gdy wróciłem, robiła śniadanie. Nuciła, dopóki nie wszedłem do środka. Czułem się lepiej z myślą, że już za chwilę będziemy (znaczy się mieliśmy być) narzeczeństwem. Wtedy mogłem umierać... Chociaż nie. Musiałem się jeszcze nią nacieszyć.

- Jaka radość z samego rana. Dobrze cię widzieć z uśmiechem. Swoją drogą pięknie wyglądasz.

- Mam na sobie tylko piżamę, o czym mówisz? - jak nigdy zarumieniła się, ale nie przerywała.

- We wszystkim ci pięknie. - mruknąłem, siadając do stołu. Po chwili przyszło mi coś do głowy. Przytuliłem ją od tyłu i zabrałem sztućce.

- Czkawka, co ty...? - nie ptotestowała, aczkolwiek miała twardsze i bardziej tępe ruchy.

- Zatańcz ze mną. - wyciągnąłem w jej kierunku dłoń i ugiąłem się w połowie.

- Ja... Nie umiem. - mruknęła. Bzdura. Za dużo razy widziałem ją w takim stanie.

- Nie wierzę, póki nie zobaczę.

Zacząłem mruczeć kołysankę, którą słyszałem niejednokrotnie od ojca, która, o dziwo, nie emaonowała złymi wspomnieniami. Wzbudzała dobre emocje i dawała nadzieję na lepsze jutro. Trzymałem Rachel w ramionach. Piżama, którą miała na sobie, podwinęła się do góry. Poprawiłem ją czym prędzej i zwróciłem wzrok na jej twarz. Miała zamknięte oczy, które później otworzyła. Puściłem ją i obróciłem dookoła. Roześmiała się zupełnie szczerze; stanęła oszołomiona na środku kuchni, gdy w międzyczasie uklękłem na dwa kolana. Nie widziała, jak wyciągałem pierścionek, który ukryłem zza plecami.

- Co ty?... Wstań! - szepnęła i rozejrzała się dookoła, jakby miała nam towarzyszyć widownia.

- Nie wiem, czy to najlepszy moment... Ale... No trudno. Ile się znamy? - chciałem stworzyć romantyczny nastrój.

- Długo. Szczerze nie wiem już ile. - mruknęła i zrobiła znak rękoma bym wstał.

Zignorowałem to. Mogłem przed nią klęczeć całą wieczność i nie żałowałbym startych kolan.

- Przez ten czas zdążyliśmy się poznać, zrozumieć, zaprzyjaźnić, zakochać. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Nie wiem jaka będzie przyszłość, ale musisz w niej być.

- Czkawka...

- Nie skończyłem. Teraz zapytam o najważniejsze, a ty odpowiedz szczerze. Czy chciałabyś zostać moją żoną na dobre i na złe?

Zza pleców wyjąłem pierścionek i czekałem na reakcję. Najpierw stała jak wmurowana - jej wzrok przeskakiwał to na mnie, na pierścionek, później znów rozejrzała się wokół, jakby miała spodziewać się kogoś, kto krzyknie, że to miałbyć żart, klęknęła na przeciw mnie i zaczęła płakać.

- Tak. Będę twoją żoną. - padła mi w ramiona. Westchnąłem z emocji i założyłem jej złoto na palec. Wpatrywała się rozmarzona. Ostatni raz widziałem ją w takim stanie jak spotkała i wytresowała Błysk.

- Skąd go masz? Jest śliczny.

- Tajemnica.

Spojrzała na mnie z udawaną irytacją.

- No dobrze. Zrobiłem go własnoręcznie.

Wpatrywałem się w nią i nie mogłem się nadziwić jaka była piękna. Wszystko inne nie miało znaczenia.

2545 słów

Continue Reading

You'll Also Like

4K 210 12
To wspaniała opowieść o życiu towarzyskim (i nie tylko ) szreka . ❤️😏💔 👌🏽👌🏽👌🏽👌🏽👌🏽👌🏽👌🏽👌🏽👌🏽👌🏽👌🏽👌🏽👌🏽👌🏽👌🏽👌🏽 To zostało...
5.6K 629 1
❝CZYLI CHCIAŁBYŚ, BY TO BYŁA RANDKA, TAK?❞ ㅤㅤㅤKiedy Steve podczas sylwestrowej nocy szukał wyjątkowej osoby, którą mógłby pocałować równo o północy...
30.7K 2.5K 39
cytaty i dialogi z ,,Alicja W Krainie Czarów" oraz ,,Alicja Po Drugiej Stronie Lustra"
18.2K 2.1K 26
Gotowi na legendę o smoku wawelskim w nieco innym wydaniu? Jako książę, Shirumi ma na głowie mnóstwo obowiązków - nauka szermierki, jazdy konnej, prz...