Killing Spree | Taekook

By NochuAngel

32.4K 4.4K 815

W roku 2056 liczba ludności na świecie przekroczyła dziesięć miliardów ludzi. Rządy na całym świecie starają... More

trailer
Gdzie zacząć czytać?
Postacie
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
fizyczna wersja książki!
Wersja fizyczna - informacja o zapisach oficjalnych
ważne!
LINK DO ZAPISÓW
osoby, które dostały się na listę deluxe

Rozdział 20

579 81 14
By NochuAngel

Zasada numer dwadzieścia 

Dużo arbuzów równa się dużo szczęścia 


Chłopak uniósł ciężkie powieki, czując lekki dreszcz na ciele. Niechętnie otworzył oczy, choć zarzucił na siebie kołdrę, chcąc się jeszcze ocieplić. Przez chwilę wpatrywał się w ścianę, zanim uświadomił sobie, że w jego pokoju ściany miały kolor ciemnej zieleni, a nie kawy z mlekiem.

Jeongguk obrócił się delikatnie, skanując cały pokój. Zdecydowanie nie był u siebie, co potwierdził sposób urządzenia. Wszystko było minimalistyczne, wszystkie akcenty były z naturalnego, ciemnego drewna, takie jak rama łóżka, stojąca niedaleko komoda czy nawet ramki, w których były ręcznie malowane obrazy.

Jeon uniósł się delikatnie, uświadamiając sobie, że nie miał na sobie marynarki, ale nadal był w tym samym stroju. Przez chwilę zastanawiał się dlaczego był ubrany tak elegancko, zanim przypomniał sobie wczorajszy wieczór. Kolacja u Trelosa trwała dla niego krótko i nie pamiętał za wiele. Szczerze to jedyne co mu zapadło w pamięci i był pewien na sto procent, to to, jak złapał go za rękę.

Lekarz przeciągnął się w łóżku, patrząc na swoją dłoń. Nie wiedział dlaczego nie zwrócił wcześniej uwagi na pierścień na swojej dłoni. Czuł się jednak dziwnie, bo nie widział tego samego sygnetu, jaki posiadał na przykład Jimin czy Hoseok - złoty pierścień z małym, zielonym kryształem. Jego biżuteria była również złota, ale kamień był o wiele, wiele większy, otoczony znacznie mniejszymi cykoriami. 

- Obudziłeś się.

Jeongguk niemal podskoczył, widząc stojącego w drzwiach Taehyunga. Poczuł jak lekkie wypieki uderzają w jego policzki na widok odsłoniętych ramion Kima. Nie widział go nigdy w podkoszulku i szczerze nie sądził, że ten miał tak wyrzeźbione bicepsy. Był teraz niemal pewien, że starszy ćwiczył, czego szczerze się po nim nie spodziewał.

- Gdzie jestem?- zapytał.

- U mnie. Spokojnie, to sypialnia gościnna - dodał, jak tylko zobaczył zdziwienie na twarzy młodszego.

- U ciebie?

- Poprosiłem Jimina, aby cię tu przywiózł. Musimy o czymś porozmawiać - powiedział, wskazując ruchem głowy na komodę.- Jeśli chcesz, mogę coś dla ciebie przygotować.

- Nie trzeba - odchrząknął, stawiając bose stopy na parkiecie. Syknął nieco, bo łóżko było naprawdę ciepłe i przyjemne. 

V westchnął lekko, podchodząc do mniejszego i zanim zrozumiał co robi, zdjął ze swoich stóp swoje laczki, samemu stojąc boso na posadzce. Guk niemal od razu wszedł w nie, choć rzucił mu nieco sceptyczne spojrzenie. 

Młodszy poczłapał w laczkach za starszym do zdecydowanie za dużego salonu. Było tu bardzo przestrzennie, co młodszemu się podobało, ale było...jakoś chłodno i mało gościnnie. Wszędzie były regały z książkami i obrazy. Nie brakowało też roślin, co młodszego bardzo ucieszyło. Sam uwielbiał pielęgnować swoje, a perspektywa tego, że może jednak jego i Kima coś łączy, powodowała, że jego serce zabiło mocniej.

Jeon z zachwytem i zaskoczeniem patrzył jak Kim odsuwa jednym ruchem duże, szklane drzwi. Szczerze młodszy sądził, że to jakieś okno, ale widząc stojącą za nią kuchnię zrozumiał, że się mylił. 

V od razu wskazał na krzesło, które było przy wyspie kuchennej, zanim sięgnął po jakieś urządzenie, którego młodszy nigdy nie widział, wciskając na nim jakiś przycisk. Przypominał mu ryżowar, ale był znacznie, znacznie mniejszy.

- Jak się czujesz?- zapytał Kim, rzucając w jego kierunku spojrzenie.

- Lepiej niż wczoraj - przyznał, obserwując kuchnię. Była niemal trzykrotnie większa od tej młodszego. I tu nie brakowało drewnianych akcesoriów, które bardzo podobały się mniejszemu. Przez to mieszkanie V sprawiało wrażenie bardziej hotelu, czy też muzeum, niż rzeczywiście zwykłego apartamentu.

- Poprosiłem jednego z naszych lekarzy, aby zrobił ci badania. Są wzorowe.

- To chyba dobrze - odparł, wzruszając 

- Hm...- mruknął, po czym w pokoju rozległo się pikanie. V sięgnął po urządzenie i dopiero po chwili młodszy sapnął. Kim ugotował w nim jajka.

Brzuch młodszego kręcił się delikatnie na widok jedzenia, bo nie miał nic w ustach przez parę godzin. Kim jednak bez słowa nałożył na talerz dwa jajka i trochę ryżu z warzywami, podsuwając talerz młodszemu.

Jeongguk musiał przyznać, że widok V chodzącego boso w kuchni w bardzo komfortowych, mało formalnych ubraniach sprawiał, że czuł mrowienie w brzuchu. Czuł się wyróżniony tym, że widział to w takim wydaniu, ale musiał stanąć na ziemi, a nie fruwać w niebie. Pewnie nie był pierwszą osobą, która widziała go w takim wydaniu - jako Kim Taehyunga, nie jako V czy "szefa".

Młodszy zaczął jeść spokojnie, a V podsuwał mu kolejne rzeczy pod nos, jak napój z jakąś witaminą czy też talerz z owocami. Sam zaczął jeść swoją porcję jedzenia, ale nic poza tym nie powiedział, co nieco dręczyło mniejszego. Coś złamało się w nim, kiedy ten podsunął w jego kierunku jego ulubiony pomarańczowy sok. Pamiętał, kiedy podczas ich pierwszej kłótni ten przyszedł do jego mieszkania i rozmawiali o jedzeniu. V nie miał u siebie takiego soku, bo go wręcz nienawidził. Świadomość, że może zakupił go dla niego, co zresztą było prawdą, wzbudziła w nim gram złości i niepewności.

- Nie rób tego znowu - burknął, ale przyjął szklankę z napojem, biorąc duży łyk.

- Czego?

- Przestań być przyjazny. 

- Dlaczego?- zainteresował się, pochylając się nad blatem. W przeciwieństwie do Jeona nie miał krzesła, ale nie zamierzał zmieniać swojej pozycji. Lubił widzieć młodszego naprzeciwko siebie, kiedy jedli. Wydawało mu się, że jest jakiś mniej samotny.

- Wiesz dlaczego - odparł Guk, jakoś nie czując już głodu.- Po tym jak za każdym razem zbliżasz się do mnie chociaż trochę, później ignorujesz mnie przez parę dni. To nie jest miłe.

Kim zagryzł wargę, odkładając swoje pałeczki na bok. 

Prawda była dla Tae niewygodna. Czy chciał być blisko Jeongguka? I tak i nie. Wiedział, że jest niebezpieczny i młodszy nie powinien być w jego pobliżu. Jeśli jednak nie byłoby go, bałby się cholernie o lekarza przez każdą minutę swojego dnia. Nie chciał, aby coś mu się stało. Nie chciał, aby ucierpiał przez niego jeszcze ktoś. Po wczorajszym wieczorze był niemal pewien, że nie powinien odsuwać się od Guka tylko dlatego, że boi się tego, co między nimi się tworzy, nawet jeśli była to zwykła przyjaźń. V bał się znowu do kogoś przywiązać po tym jak potraktowała go Jennie.

Będąc daleko Jeona uchroni go on tylko od samego siebie, ale nie od innych. Był przekonany, że to ktoś na imprezie, o ile nie sam Trelos zatruł młodszego. Dziękował Bogu, że nic więcej się nie wydarzyło. Sam nie był na kolacji za długo. Kazał Namjoonowi go zastąpić niecałe dwadzieścia minut po tym, jak Jeongguk wyjechał z Jiminem z posiadłości Choia. Może i jego nowy sprzymierzeniec był wściekły do granic możliwości, ale Tae nie potrafił tam siedzieć i nie wiedzieć co dzieje się z Gukiem. Pomimo że jest mafiozą, ten dawał mu więcej uwagi niż ktokolwiek wcześniej, choć ten był okrutny i chłodny. 

Wczoraj, kiedy położył młodszego do łóżka w swojej gościnnej sypialni zrozumiał, że żadna krzywda nie skrzywdzi Jeona tak mocno, jak ta, którą on ją mu wyrządzi. Lekarz był wokalny co do tego, że nie rozumie starszego, przez co czuje się źle i jest zraniony. Po nocy spędzonej nad myśleniem nad tym co ma zrobić, V postanowił dać szansę sobie i Gukowi. Musiał być tylko z nim szczery, a to nie było za wiele, prawda?

- Przepraszam.

Guk miał ochotę się roześmiać. Już gdzieś to kiedyś słyszał, z ust tego samego mężczyzny i mimo to, jak szczerze to brzmiało, ten ranił go znowu.

- Już to słyszałem, szefie.

- Nie mów tak na mnie - powiedział V, zaskoczony tym, że powiedział coś szczerze od serca, bez zbędnej analizy.- Wolałem, kiedy byliśmy po imieniu.

- Nie wiedziałem. Jakoś nic nie mówiłeś, kiedy to proponowałem.

- Nie jestem...zbyt wokalny - dodał po zawahaniu.

- Domyśliłem się. Ciężko się z tobą dogadać - prychnął Jeon, a Kim nie mógł go winić. Nie raz już to słyszał, głównie od Namjoona.

V nie wiedział co ma powiedzieć. Zamiast tego po prostu spojrzał w oczy młodego lekarza, czując lekki strach. Co powinien teraz zrobić? Czuł, że nadal między nimi jest jakaś ciężka atmosfera, ale mimo rozmowy nie było ani trochę lepiej. 

Boże, miał wrażenie, że miał spaczone interakcje ze wszystkimi ludźmi. Niby robił to, co powinien, ale nie działo się nic dobrego.

Może powinien zainwestować w jakiś poradnik?

- Hej, rozumiem, że masz problem by wyrażać to czego chcesz, ale ja nie zamierzam się ciągle domyślać, dobra? - odparł Jeon, patrząc na jego twarz.- Zwłaszcza jeśli wiąże się to z ciągłym upokorzeniem z twojej strony.

- Nie chciałem, abyś się tak czuł. To coś w rodzaju...samoobrony - wyznał.

- To przestań. Staram się być wyrozumiały, ale nie będę w stanie nigdy rozumieć się w stu procentach. Nie zawsze będę wiedział co mam zrobić, to czasami ty musisz wyjść z inicjatywą.

- Będąc szczerym to nie sądziłem w ogóle, że tak ci na tym zależy - wzruszył ramionami. Nie sądził dlaczego spośród aż tylu ludzi Jeongguk wybrał sobie akurat niego.- Żeby się do mnie zbliżyć. Raczej słysząc o mnie ludzie się odsuwają.

- W takim razie pozwól mi siebie poznać i przekonać się, czy faktycznie jesteś taki zły - przekrzywił głowę lekko na lewo, przez co grzywka spadła na jego oczy. V powstrzymał się, aby nie poprawić mu jej, ale Guk był dorosły. Miał w końcu dwadzieścia sześć lat i mógł zrobić to sam, prawda? Z jednej strony trzydziestolatek musiał się powstrzymywać przed jakimkolwiek ruchem.

- Jestem - odparł.- Żadna z moich stron nie jest dobra.

- To dlaczego nadal mnie przepraszasz?

- Bo nie lubię cię krzywdzić.

V spodziewał się, że może Jeon odpuści w tym momencie, ale zamiast tego prychnął. Taehyung uniósł brwi, nie rozumiejąc jego zachowania, dopóki kolejne słowa nie opuściły warg zdenerwowanego lekarza.

- Jesteś okrutny, bo myślisz, że w ten sposób nikt ciebie nie skrzywdzi. Ludzie powinni się ciebie bać, co? Ale nie ja - wskazał na swoją klatkę piersiową w miejscu, gdzie leżało jego serce.- Będąc chłodny wcale nie sprawiasz mi wrażenia silnego. Jesteś słaby, bo kto na siłę odczuwa potrzebę pokazywania swojej przewagi, jak nie osoba, która boi się, że ją straci?

W pokoju zapadła cisza na dość długie minuty, podczas których po skórze młodszego powędrowały ciarki. Może nie dlatego, że bał się Taehyunga, ale bał się, jak starszy to odbierze. Nie zamierzał go obrażać w żaden sposób, ale nie wiedział jak mu dać znać, co o nim sądzi szczerze i tak, aby do niego to dotarło w dość stanowczy sposób.

- Powiedziałem za dużo? - zapytał cicho, kiedy V nadal się nie odzywał.

- Nie -szepnął.- Chyba powiedziałeś to, co powinienem usłyszeć już dawno temu. 

Jeon odetchnął z ulgą.

- Nie nazywaj mnie szefem - dodał Kim, czując się nieco lepiej. Myślał, że po słowach Guka ucieknie, bo młodszy miał rację. Odczytał go jak otwartą księgę. Zamiast tego jednak poczuł jakiś dziwny spokój.

Może ktoś go rozumiał?

- Wiem - uśmiechnął się lekko.- Ciężko było mi nazywać cię szefem. Jestem ci wdzięczny, bo wyciągnąłeś mnie i dziadka z kompletnej, czarnej dziury, ale nie zmienia to faktu, że jesteś dupkiem.

- Tylko ty potrafisz wyzywać szefa mafii od dupków i się nie bać.

- Nie. Bo teraz wiem, że nie chcesz mnie skrzywdzić.

- A co jeśli zrobię to przez przypadek?

- To mi to powiedz. Pierwsza zasada to zaufanie -odparł, po czym sięgnął po kawałek arbuza.

- Dawno nie słyszałem tego słowa - mruknął V, patrząc jak policzki młodszego wypełniają się słodkim owocem, a sok spływa lekko po jego wargach przez soczystość arbuza.

- Ej, nie różnimy się jednak aż tak - stwierdził, unosząc brew.- Boję się zaufać komuś, bo byłem skrzywdzony. Łatwo przywiązywałem się do ludzi i oni to wykorzystywali. Nierzadko-

- Nazwiska?- przerwał mu Kim, na co Jeon prychnął.

- Pohamuj konie, szeryfie - wywrócił oczyma.- Mam na myśli to...dlaczego właśnie nie my mielibyśmy sobie zaufać?

- To nie ma sensu. Dwie osoby, które boją się zaufać?

- Ma. Podzieliłbyś się wiadrem wody z kimś, kto zaznał suszy tak samo jak ty?

Taehyung spojrzał na niego zaskoczony. Mimo że Jeonowi zdarzało się mówić dość głupie rzeczy, myślał na głos i nie potrafił czasami trzymać języka za rębami, to był naprawdę mądry i to nie chodzi tylko o wiedzę książkową. Wydawało mu się, że był otwarty na każdego człowieka i bardzo doświadczony życiem. 

Może Jeongguk był kiedyś tak samo skrzywdzony jak on sam?

Może też zaufał złym ludziom.

Może też skrzywdził w imieniu idei, w którą teraz nie wierzy.

- Nie musisz mi mówić od razu wszystkiego - odparł lekarz, biorąc kawałek banana.- Ale jeśli nie chcesz mnie skrzywdzić, rozmawiaj ze mną.

- Byłoby łatwiej, gdybyś mniej gadał.

- Kłamiesz. Uwielbiasz jak dużo gadam - przedrzeźnił go.- Zresztą zobacz na siebie. Jesteś całkiem nudny.

- Ja jestem nudny? Robisz na drutach - wytknął mu, choć miał ochotę się zaśmiać.

- Spierdalaj. Nie doceniasz rzemiosła.

- Cóż, moje rzemiosło ogranicza się do trochę innej...kreatywności - zauważył mając na myśli raczej posługiwanie się bronią.

- Zabiłeś kogoś kiedyś?- zapytał jak gdyby nigdy nic, co nieco zaskoczyło V, ale chyba powinien być taki zdziwiony zachowaniem doktora. 

Jeongguk sam w sobie był pełen niespodzianek.

- Robię to cały czas - wzruszył ramieniem, samemu biorąc do ust borówkę. Perspektywa tego, że młodszy nie bał się pytać o jego życie jako szefa mafii, jakoś go uspokajała. Nie wydawał się być nim obrzydzony, a przynajmniej nie tak jak na początku. Coś się w nim zmieniło i Tae bardzo chciał wiedzieć dlaczego i jak. Gdyby mógł może też zmienił by jedną rzeczy czy dwie, ale było to dość ciężkie, kiedy co noc słyszałeś głosy, które wypowiadały najgorsze i obrzydliwie uwagi w twoim imieniu.

- Chodzi mi o to, no wiesz - zamyślił się na chwilkę.- Spotkałeś się z jakiś mafiozą i strzeliłeś mu w głowę?

- Czasami. Zależy - kącik jest ust drgnął lekko.

Jeongguk naprawdę się go nie boi?

- Też powinienem się nauczyć jakieś samoobrony albo strzelania bronią.

- Po co ci broń?

- A co, boisz się? - Jeongguk uśmiechnął się.

- Widziałem jak przenosisz pająka na dwór, bo bałeś się, że ktoś go zabije. Mam uwierzyć, że miałbyś kogoś zabić?- spojrzał na niego ponuro, patrząc jak ten bierze kolejny kawałek arbuza. Sam sięgnął po czerwony owoc, który od razu rozpieścił jego kupki smakowe przy pierwszym kęsie.

- Cóż, ciekawe spostrzeżenie. Nie radziłbym cię jednak mnie przeceniać. Dla siebie i swojego dziadka zrobię wszystko. 

- A twoi rodzice?

- Oboje nie żyją - odparł.- Mam tylko pamiątki po mamie. Taa...to kawał drania. Narobił sobie sporo długów, które muszę spłacać.

- Dużo tego?

- Trochę - westchnął.- U różnych wierzycieli, a odsetki rosły. Szczególnie jeden. Ciągle woła więcej pieniędzy. Mógłbyś go w sumie postraszyć.

- Mógłbym? - zdziwił się.

- Hm...w sumie to nie żart. Myślę, że dobrze by mu to zrobiło. 

Taehyung prychnął śmiechem na propozycję młodszego, bo ta sytuacja wydawała mu się absurdalna. Na dodatek zaczął czuć się trochę swobodniej, zwłaszcza kiedy Guk dał mu drugą szansę. Wiedział, że musi dać z siebie nieco więcej, zwłaszcza jeśli chce zapewnić młodszemu bezpieczeństwo. 

Za to dla Jeongguka to był absurd - śmiech V. Nigdy nie słyszał, aby szef mafii się śmiał, a nawet jeśli kiedyś do tego doszło, to na pewno nie brzmiał na aż tak rozbawionego. Przed nim pojawił się szeroki, kwadratowy uśmiech, który kompletnie nie pasował do brutalnego szefa mafii.

- Boże, umiesz się śmiać?!- zapytał.

Taehyung wywrócił oczyma, ale nic nie powiedział. 

Z Jeonggukiem miał ochotę się jakoś częściej uśmiechać.

Continue Reading

You'll Also Like

86.5K 3K 48
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
334K 40.8K 104
Zeszyt zagubionego w swoich myślach Taehyunga, dla którego Jungkook jest nieosiągalną ostoją. Diary, School!au, fluff, angst, Top!jk
2K 103 12
Jeongguk nie był gejem. Był jednak estetą. Osobą, która potrafi dostrzec i docenić piękno zawarte w naturze, przedmiotach, zwierzętach czy ludziach...
384 54 20
Taehyung od dziecka boi się duchów przez co nie sypia w nocy. Pewnego dnia poznaje Jungkooka z którym się dobrze dogaduje. W między czasie Taehyunga...