Czterech Ojców River Conway |...

By jbovska

333K 36.6K 8K

River Conway staje przed trudnym wyborem. Próbuje zerwać z przeszłością, ale ta kurczowo się jej trzyma. Prze... More

INFORMACJA
Prolog
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Epilog
Podziękowanie
DODATEK I
DODATEK II
DODATEK III

Rozdział 1

9K 900 180
By jbovska

— Jak się czujesz?

— Dobrze. 

— Ile punktów w skali?

— Trzy? — River westchnęła cicho. Bardzo nie lubiła tego momentu. — Może cztery. 

— To gorzej niż ostatnio. 

— Faktycznie — powiedziała. 

Pokiwała głową i wbiła wzrok w ścianę. 

Przy pierwszej wizycie była skrępowana, bo była bardzo niezręczna. Nawet nie przez to o czym chciała porozmawiać, ale przez fakt, że terapeutka robiła wiele dramatycznych przerw i wtedy cisza piszczała w uszach. Czasami River czuła przymus odezwania się. Bo tak wypada. Ale potem pomyślała, że terapeutka stosuje na nią jakąś dziwną metodę zmuszenia do mówienia. 

Rozejrzała się po pomieszczeniu i zauważyła nowe kwiaty w wazonie. Co tydzień były jakieś inne. W tamtym tygodniu były to białe tulipany, a dziś były to żółte róże. Lekko zwiędłe, kilka płatków nawet spało na blat. Zastanawiała się czy Pani Lee sama je kupuje. A może je od kogoś dostaje? W głowie River od razu pojawił się jeden z sobotnich poranków, kiedy wybrała się do Russella. Była w połowie drogi do Portland i zbliżała się do kolejnego przystanku. Russell do niej zadzwonił i powiedział, żeby wysiadła, gdy autobus się zatrzyma. River nie zadawała pytań. Po prostu wysiadła na kolejnym przystanku i rozejrzała się dookoła. Russell czekał na nią oparty o swój samochód, a w dłoni trzymał niewielki bukiet kwiatów. Potem pojechali na plażę. Dokładnie w to miejsce, gdzie kilka miesięcy wcześniej spotkali się podczas Balu Zimowego. Bardzo lubiła to wspomnienie. 

Potrząsnęła lekko głową, gdy zdała sobie sprawę z tego co się przed chwilą wydarzyło. Już kolejny raz w przeciągu kilku tygodni, odpływała gdzieś myślami. Nie było to to samo co zdarzało się jej wcześniej. Jej mózg pracował w trochę inny sposób i nie bardzo się jej to podobała. Głównie dlatego, że była pozbawiona jakiejkolwiek kontroli. Jej myśli same przeskakiwały z jednej na drugą. Szły w stronę, która ich zdaniem była najlepsza. River mogła jedynie za nimi podążać. Czasem udawało jej się to powstrzymać. 

Tak jak teraz. 

Spojrzała na Panią Lee i przyjrzała się jej twarzy. Była to kobieta zbliżająca się do pięćdziesiątki, a mimo to jej twarz wyglądała młodzieńczo. Może to zasługa genów albo dbania o siebie. Jednak w jej twarzy był coś smutnego. A może to po prostu zmęczenie? Ona pewnie też by była zmęczona, gdyby cały dzień słuchała o problemach innych. River poprawiła się na swoim miejscu i zaczęła bawić się frotką na swoim nadgarstku. Kilka razy próbowała ją wyrzucić, ale za każdym razem rezygnowała. 

— A jak pani minął dzień? — odezwała się i nie do końca była świadoma dlaczego akurat to opuściło jej usta. 

— Nie musisz o to pytać, skarbie. 

— Wiem, ale pomyślałam, że warto o to zapytać — powiedziała i wzruszyła ramionami. — Cały dzień pani siedzi i pyta innych jak się czują, ale pewnie nikt nie zapytał o to jak pani się czuje. 

— Na tym polega moja praca. 

— No tak, ale...to trochę dołujące. 

— Trochę, masz rację — kobieta posłała jej delikatny uśmiech.  — To jest to o czym rozmawiałyśmy na naszym drugim spotkaniu, jesteś u mnie właśnie z tego powodu — terapeutka powiedziała. — Potrzebujesz pomagać innym. 

— Hm?

— Zmartwiłaś się moim stanem. 

— Tylko zapytałam jak się pani czuje, to nic wielkiego. 

— Wręcz przeciwnie — kobieta powiedziała. — Pomyślałaś, że nikt w ciągu dnia mnie o to nie zapytał, więc ten fakt może mnie zasmucić. Postanowiłaś to zmienić. Nie musiałaś mnie pytać. 

— Pomyślałam, że to będzie w porządku. 

— I było. Bardzo. 

— Więc czemu roztrząsamy to jakby to było coś złego?

— Wszystko ma granice, River. 

— Tak, wiem — pokiwała głową. — Czy ja jakieś przekroczyłam?

— Ty mi powiedz. 

Dziewczyna zmarszczyła czoło.

Gdy Ray zaproponował jej kilka wizyt u terapeutki nie przyjęła tego najlepiej. Bo przecież wszystko z nią w porządku. Potem uznała, że może warto z kimś porozmawiać. W końcu nic na tym nie straci, a może coś zyskać. Pierwsze wizyty były średnie, ale z każdą kolejną widziała ich efekty. Teraz zastanawiała się czy nie wróci do pierwszej opinii na temat tych spotkań. Naprawdę nie chciała tu być. Rozmawiać, tłumaczyć, główkować. 

Ale gdzieś w środku wiedziała, że to jej pomaga. Tak samo jak wizyty u terapeutki pomogły Sally. Charlie też się zapisał choć jego były rzadkie i raczej pełniły funkcje kontrolną. River sama ich do tego zachęcała. Ale gdy chodziło o nią...nie widziała sensu. Było z nią w porządku. Nie przeżyła żadnej traumy. W domu Quinnów nie zdarzyło się nic wielkiego. 

Nagle jej głowę zaczęły zalewać obrazy. Przenosiła się do wydarzeń sprzed kilku tygodni. 

— A więc w końcu się spotykamy, panno Conway.

W salonie pojawił się wysoki mężczyzna. Bardzo elegancki. Jego plecy były proste, a broda wysoko zadarta. Śmiało pokazywał swoją wyższość w tej sytuacji. North całkowicie tracił przy nim swoją pewność siebie. Nagle stał się kolejnym elementem wystroju salonu. 

River zrozumiała, że North to marionetka. Syn, który jedyne czego chce, to uznania ojca.

Nagle poczuła wielki smutek.

— Znam Pana?

— Niestety nie — odparł. — Bardzo nad tym ubolewam.

— Zostałam porwana przez pana syna — powiedziała. — To przestępstwo.

— Chcemy tylko cię ugościć.

— Nie chcę tu być — powiedziała. — Zostałam porwana.

— Zaproszona w odwiedziny.

— Niech ma pan choć tyle jaj, żeby nazywać swoje zbrodnie po imieniu.

Powiedziała zanim udało jej się zapanować nad własnymi ustami.

Świetnie, River.

Wykop sobie większy grób.

— To wyszczekanie masz na pewno po Isaaku.

— Mam też mocny prawy sierpowy po Loganie — odparła. — Chce pan to sprawdzić?

Zamknij się! głosik krzyczał w jej głowie.

Przed oczami pojawił się jej pierwszy dzień szkoły. Moment, gdy Logan powiedział jej, że ma dobry prawy sierpowy i niech uderzy każdego kto będzie dla niej niemiły. Przypomniała sobie jak była zła na Logana, bo powiedział reszcie, o której ją odwozi. I jak wszyscy zjawili się przed szkołą, by wpierać ją w tym dniu.

Chciała, żeby byli tu teraz.

Ale ich tu nie było i musiała poradzić sobie sama. Dyskretnie sprawdziła czy niewielkie nożyczki wciąż są ukryte w jej rękawie. Przełknęła ślinę, która zalegała w jej gardle. 

— North idź do siebie. 

— Ale...

River spojrzała na chłopaka i spojrzeniem błagała go by został. Miała wrażenie, że jeśli chłopak tu będzie to jego ojciec nie zrobi nic strasznego. 

— Do siebie. Teraz. 

— On nie jest psem — River odezwała się. Musiała grać na czas. A jednocześnie musiała zrobić to co podpowiadało jej serce. Ludzie nie mogą wzajemnie się tak traktować. 

— Zamknij się — starszy mężczyzna odwrócił się na chwilę w stronę syna. — Do siebie — North nie ruszał się przez kilka chwil. — Teraz! 

Starszy mężczyzna krzyknął, a wtedy chłopak poruszył się i wyszedł z salonu. River poczuła jak serce podskakuje jej do gardła. Nie znała zamiarów tego człowieka, ale wiedziała, że na pewno nie są dobre. Zbliżył się do niej, a ona wykonała krok w tył. On znowu się przysunął, a ona cofnęła. Jeszcze raz i jeszcze raz. Aż w końcu plecy dziewczyny zderzyły się ze ścianą. 

— Twój ukochany ojciec wpadł do mnie jakiś czas temu. Razem ze swoimi kumplami, jak zawsze — powiedział i zmniejszył odległość między nimi. Był od niej pół metra, River czuła jego oddech na swojej twarzy. — Myśleli, że mają mnie w garści. Byli tacy pewni siebie. Tacy zadowoleni. Szkoda, że zapomnieli o tym do czego jestem zdolny — odparł. — Czy będą zadowoleni z faktu, że mam ich córkę? 

— Będą zadowoleni z faktu, że zaraz kopnę cię prosto w jaja, jeśli się nie dosuniesz — powiedziała i w ułamku sekundy zobaczyła jak pięść zbliża się do jej twarzy. Zamknęła oczy i czekała na uderzenie, ale nic nie poczuła. Otworzyła oczy i zamarła na scenę, która się przed nią odegrała. Pięść mężczyzny wylądowała na twarzy jego syna. North pojawił się nagle i przyjął cios, który był przeznaczony dla niej. 

Nie mogła uwierzyć. 

Tak samo jak w to, że ojciec był w stanie uderzyć syna jeszcze raz. I jeszcze raz. I kolejny. I następny. North krwawił, ale nie oddał uderzenia. Bo to był jego ojciec. I nawet, jeśli go uderzył to chłopak nie chciał robić tego samego. To wtedy River się obudziła. Wysunęła nożyczki z rękawa bluzy i z całej siły wbiła je w ramię starszego Quinna, który teraz stał do niej plecami. Ten krzyknął i złapał się za bolące miejsce. Odwrócił się do niej, a River uniosła pięść i uderzyła go prosto w nos. Ten zatoczył się o krok i złapał za drugie bolące miejsce. 

Potem drzwi otworzyły się z hukiem. Pojawił się Logan i Isaak. Liam i Russell. Zabrali Northa i jego ojca. A ona stała i przyglądała się wszystkie. Pamięta, że próbowała powiedzieć Sally, że North nie jest niczemu winien, ale nie potrafiła zebrać myśli. 

Potem nikomu nie powiedziała, że North stanął w jej obronie. 

Zrobiłaby to, gdyby coś mu groziło, ale jej ojcowie zostawili go w spokoju. Tylko West Quinn wylądował w więzieniu za napastowanie seksualne na nieletnich. Sally była jednym ze świadków. 

— River?

— Tak? — zamrugała i spojrzała na Panią Lee. — Przepraszam, zamyśliłam się. 

— Udało ci się dojść do jakiś wniosków?

— Nie — powiedziała. — Chyba nie jestem w tym dobra. 

— Nic nie szkodzi. Porozmawiamy o tym w czwartek, dobrze? Na następnym spotkaniu. 

Pożegnała się z terapeutką i wyszła z jej pokoju, a potem budynku. Na parkingu czekał Vincent. Wsiadła do samochodu i od razu poczuła wibracje w kieszeni spodni. 

North: Porozmawiajmy. 

Od ostatniego razu starała się ignorować chłopaka. Ale ten nieustannie do niej pisał. Miała tyle szczęścia, że North skończył szkołę, więc nie będzie musiała widywać go na korytarzu.

River: Przestań do mnie wypisywać. 

North: Więc przestań odpisywać. 

Chłopak miał rację. River bez sensu wdawała się z nim w jakieś rozmowy. Zablokowała telefon i oparła czoło o szybę. Kątem oka widziała jak Vincent na nią patrzy. Nie wyglądał na zmartwionego. I albo faktycznie nie był alb o bardzo dobrze to ukrywał.

Zaczęła z nim rozmawiać, a potem zajechali po pizzę na wynos. Gdy wchodzili do mieszkania River ponownie poczuła wibrację w kieszeni. Wyciągnęła telefon z nadzieją, że to Russell, który miał się do niej odezwać, gdy skończy trening. Jednak to nie był on. 

North: Żartowałem. Odpisuj mi. 

North: River. 

North: Porozmawiaj ze mną. 

River: Przestań wypisywać albo cię zablokuję. 

North: Przestań. 

North: To tylko rozmowa. 

River odnalazła funkcję blokowania numeru i zrobiła to z numerem Northa. Nie miała siły na rozmowy i z nim. 

Nie miała na to ochoty. 

Po chwili przyszedł kolejna wiadomość od innego nieznanego jej numery. 

Nieznany: Blokuj mnie ile chcesz. Ja mogę tak bez końca. 

Nieznany: Muszę z tobą porozmawiać i nie odpuszczę. 

River zacisnęła dłoń na telefonie i napisała krótką wiadomość. 

River: Jutro w parku przy ratuszu. O siedemnastej. Daje ci pięć minut. 

Może popełnia wielki błąd. 

A może daje szanse komuś kto na nią zasłużył. 

jbovska. 

Continue Reading

You'll Also Like

543K 24.8K 81
,, - Chronię Cię - warknął nieprzyjemnym dla ucha tonem. - Nie możesz tego docenić?! Wzięłam głęboki wdech i pokręciłam głową. - Gdyby nie Ty, nie po...
49.1K 6.8K 35
Leta kończy osiemnaście lat i postanawia wyruszyć w podróż swojego życia. Zostawia wszystko, by zapomnieć o życiu, które przypominało jej niekończąca...
29.2K 1.1K 75
a jego oczy zaczną inaczej na nią patrzeć.
2.5K 89 7
14 letnia Lily Rowan w wieku 5 lat zostaje odebrana rodzicom przez interesy ojca.Mieszka z siostrą matki w USA ,która nienawidzi jej bo przypomina je...