Black Lies +18 W SPRZEDAŻY

By nahbabe

2.8M 46.6K 81.9K

Seth Weston: Kontynuacja Braci Weston. Życie Setha jest idealnie zaprogramowane. Nie ma w nim miejsca na błęd... More

Seth Weston
Prolog
Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.

Rozdział 8.

89.7K 5.3K 10.4K
By nahbabe

Beverly

Pośród pulsującego bólu w skroniach próbowałam otworzyć oczy, lecz napotkałam opór. Wysunęłam dłoń po butelkę wody, lecz zamiast niej, strąciłam coś na podłogę. Podniosłam się do siadu, a na widok nieznajomej sypialni, zmarszczyłam brwi.

– Co? – wymamrotałam do siebie.

Zwiesiłam wzrok na sukienkę. Jedno ramiączko miałam zsunięte, jednak wszystko inne pozostało na miejscu. Natychmiast się poprawiłam. Z trudem postawiłam pierwsze kroki na przyjemnie podgrzewanej podłodze.

Rozejrzałam się po pokoju, będącemu mieszanką szarości i bieli, jednak nie przypominałam sobie, żebym meldowała się w hotelu. Żarliwe poszukiwania moich rzeczy okazały się daremne.

W odbiciu lustra dostrzegłam swoje rozczochrane włosy, rozmazany makijaż i opuchnięte oczy. Przeczesałam palcami kosmyki, próbując zachować pozory porządku.

Usłyszałam coś za drzwiami, jakby nucenie. Odwróciłam się w ich stronę i niepewnym ruchem pociągnęłam za klamkę. Kobieta na oko po czterdziestce, odwróciła się ku mnie, a na jej usta wypłynął życzliwy uśmiech.

– Dzień dobry, wstała już pani? – zapytała z australijskim akcentem.

Mój na wpół uśpiony umysł próbował ogarnąć sytuację.

– Przepraszam, gdzie ja jestem? – wydusiłam zaniepokojona.

– W domu pana Westona. – Wbiła we mnie uważny wzrok. – Prosił, by pani nie budzić. Jeśli będzie miała pani ochotę, przyszykuję śniadanie.

– Co takiego? – Przytknęłam dłoń do czoła. – O Boże, jaka żenada. Tak mi przykro.

Kobieta wygięła brwi, wyraźnie zaskoczona.

– Gdzie jest teraz pan Weston? – rzuciłam kolejne zapytanie.

– Tutaj – odpowiedział głęboki, męski głos.

Zatrzasnęłam drzwi w kompletnym szoku. Z przerażeniem wtuliłam czoło w drewnianą powierzchnię.

– Panno Heart? – Usłyszałam wolanie po drugiej stronie. – Wszystko w porządku?

Mój umysł był kompletną pustką, więc nerwowo przygryzłam wargę. Przeczesałam włosy palcami, aby zebrać myśli.

– Szefie...?

– Tak? – odpowiedział, stojąc tuż za drzwiami.

– Ja... – Głos mi zastygł z zażenowania. – Tak bardzo przepraszam. Nie wiem, jak się tu znalazłam, ale więcej tego nie zrobię.

– Czy może pani otworzyć drzwi? – Wyczułam prośbę w jego poirytowanym głosie. – Nie jestem fanem mówienia do ściany.

– Nie – jęknęłam zrozpaczona.

– Dlaczego? – Wyczułam jego zniecierpliwienie.

– Wyglądam koszmarnie – jęknęłam zrozpaczona. – Nie powinien mnie pan widzieć w takim stanie.

– Panno Heart, zapewniam panią, że widziałem dużo gorsze rzeczy niż rozmazany makijaż.

O nie, on wiedział!

Opuściłam ramiona w poczuciu przegranej i niepewnie pociągnęłam za klamkę. Drzwi nieco się uchyliły, zanim mężczyzna zdecydował się otworzyć je szerzej.

– Może pani skorzystać z prysznica, jeśli ma pani ochotę – powiedział łagodniejszym tonem. – Co prawda, nie mam wacików kosmetycznych, ale w apteczce znajduje się wata, której może pani użyć.

– Tak bardzo mi przykro. – Potrząsnęłam głową, wlepiając spojrzenie w jego idealnie wypastowane buty.

– Oczy mam dużo wyżej, panno Heart.

– Tak, wiem – wymamrotałam przybita. – Ale za bardzo się wstydzę, proszę pana.

Usłyszałam, jak wypuścił nieco gniewny wydech. Postawił krok w przód, aż automatycznie cofnęłam się w głąb pokoju. To wtedy zdecydowałam się podnieść wzrok.

Nienagannie wystylizowane włosy pana Westona były zaczesane do tyłu, a delikatny zarost otaczał jego wyrzeźbioną szczękę. Czarna koszula szefa z jednym guzikiem rozpiętym pod kołnierzykiem i szyte na miarę spodnie emanowały wyrafinowaniem, które świadczyło o jego nienagannym guście. Wyglądał tak, jakby został stworzony do noszenia eleganckich marek.

– Nie ma powodu do wstydu, panno Heart – odparł rzeczowo. – Co prawda, nieźle pani wczoraj nabroiła, ale przez fakt, że zostawiła pani torebkę w klubie, zdecydowałem przenocować panią w gościnnej sypialni.

Nagły przebłysk w głowie bił na alarm.

– Moja torebka! – Przycisnęłam dłoń do piersi. – Moje dokumenty, klucze, telefon...

– Spokojnie – przerwał mój lament. – Dziś rano odebrałem ją z klubu i położyłem na komodzie niedaleko wyjścia.

Jezu, całe szczęście. Wypuściłam oddech pełen ulgi.

– Tak bardzo pana przepraszam. – Przysłoniłam twarz dłońmi. – Czuję się taka brudna.

– Proponuję prysznic – zaoferował. – Niestety nie mam niczego, co mógłbym zaoferować pani na przebranie, nie mniej jednak zadbałem o artykuły do higieny.

Zerknęłam na szefa przez palce i znów zgarbiłam ramiona.

– Jest pan taki kochany. – Poczułam przygnębienie, że znów go zawiodłam. – A ja jestem tak okropną pracownicą, przysparzam panu same kłopoty.

– Proszę o tym nie myśleć. Prysznic jest do pani dyspozycji. Jeśli pani chce, na czas dojazdu do domu mogę zaoferować pani swoją koszulę i sportowe dresy, choć zapewne jedno i drugie będzie na pani wisieć.

– Oddałabym wszystko za świeże ubrania – przyznałam skrępowana. – Śmierdzę dymem, alkoholem... i w ogóle.

– W takim razie poproszę gosposię o pozostawienie ich dla pani w łazience – uprzedził mnie, zanim zdążyłabym po raz kolejny go przeprosić.

Posłałam mu pełen zażenowania uśmiech, który opadł w sekundę.

– Panno Heart... – Poczułam, jak musnął palcem mój podbródek.

Mijały sekundy, gdy nasze spojrzenia zamknęły się w sobie. Żadne z nas nie odważyło się otworzyć ust, trwaliśmy więc w milczeniu. Z jakiegoś powodu pokusiłam się o wtulenie policzka w jego silną, męską dłoń.

Lubiłam pana Westona, ponieważ sama jego obecność przynosiła na myśl poczucie bezpieczeństwa. Z jakiegoś powodu sam dotyk tego mężczyzny doprowadzał mój umysł do odrętwienia. Wydawał się być taki godny zaufania, dlatego gdy zostawałam z nim sama, nie miałam ochoty uciekać.

– Dziękuję – zdusiłam szept.

Opuścił dłoń. Zostawił mnie bez słowa, tak, jakby ta rozmowa nie miała miejsca.

Łazienka wciąż była wypełniona parą, a zapach wody kolońskiej przyjemnie pieścił moje nozdrza. Zerknęłam na pozostawione na półce rzeczy. Czarna koszula i szare dresy być może nie były najlepszą prezentacją mojego wizerunku, ale wciąż były lepsze od śmierdzącej sukienki.

Wzięłam najszybszy prysznic w moim życiu, by jak najszybciej opuścić mury tego domu. Znajomy zapach mężczyzny wypełnił moje zmysły, gdy użyłam żelu pod prysznic mojego szefa. Zazwyczaj podczas brania kąpieli moje zmartwienia odchodziły w zapomnienie, ale im dłużej tu stałam, tym więcej zrodziło się ich w mojej głowie.

Kompletnie zbita z tropu i nieświadoma własnych uczuć, zmierzałam się z poczuciem zawieszenia gdzieś pomiędzy "niczym" a "niczym". Byłam wypatroszona, pusta w środku.

Owinęłam się ręcznikiem i stanęłam przed lustrem. Bez makijażu, moja twarz była blada, a oczy podkrążone i przekrwione. Z ulgą zerknęłam na opakowanie tamponów. Skorzystałam z jednego z nich, zanim kompletnie się ubrałam.

Pan Weston miał racje. Postury naszych ciał rażąco się różniły. On był postawnym mężczyzną, szerokim w ramionach i obdarzonym cudownymi mięśniami. Ja sięgałam mu do klatki piersiowej i byłam przynajmniej o połowę szczuplejsza od niego, przez co topiłam się w jego koszuli. Zrezygnowałam z dresów, ponieważ materiał sięgał mi przed kolano.

Niepewnym krokiem wystąpiłam z łazienki. Serce kołatało mi w piersi. Chciałam jak najszybciej stąd zwiać.

– Proszę pani? – Usłyszałam za plecami.

Matko, ale żenada.

Odwróciłam się powoli.

– Tak?

– Pan Weston kazał przygotować dla pani pożywne śniadanie. – Gosposia wyrzuciła rękę w stronę jadalni odciętej aneksem kuchennym od reszty salonu. – Przygotowałam zatem opcję brytyjską, z jajkami, bekonem i pieczarkami.

Podrapałam się niezręcznie po karku. Do tej pory korzystałam z usług cateringu ze specjalnie wyselekcjonowaną dietą. Tak dawno nikt nie ugotował czegoś z myślą o mnie.

– Dziękuję. – Wymusiłam uśmiech. – A gdzie jest teraz pan Weston?

– Jego brat ma przygotowania do ślubu. Pojechał, by go w tym wesprzeć.

– Och, rozumiem.

Nagle dotarło do mnie, że zostałam sama. Wypuściłam westchnienie z poczuciem pustki.

– Powiedział też, że kierowca odwiezie panią do domu – dodała w uśmiechu. – Oczywiście jak tylko pani zje.

Skinęłam głową. Tak niezręcznie było siedzieć przy pustym stole, w nieznanym domu, sam na sam z gosposią własnego szefa. Mój żołądek nie miał ochoty nawet na kęs jajecznicy z tego całego stresu. Przeczuwałam jednak, że w domu będę miała co opowiadać dziewczynom.

***

Wypełniłam poranny rytuał z kawą i gazetami dla szefa, jednak jego biurko pozostawało nietknięte. Dopiero w południe usłyszałam, jak drzwi się otwierają, przerywając ciszę. Wyprostowałam się na brzmienie niskiego tembru, jednak to kobieta pierwsza postawiła nogę w gabinecie. Miała piękne, długie nogi, zwieńczone czarnymi szpilkami. Zgrabne, choć obdarowane krągłymi atutami ciało opinała sukienka w kolorze butelkowej zieleni z odważnym dekoltem w szpic do połowy piersi. Jej rude loki falowały z każdym krokiem, cała emanowała pewnością siebie.

– Powiedziałam Cali, że szampan od Moëta to najlepsze rozwiązanie, a ta uparła się na wyspę z barmanami do robienia drinków. – Jej głos był miękki, choć nieco ochrypły.

– Bez znaczenia. – Mój szef nie był zbyt emocjonalny.

– No wiesz? – Przyłożyła dłoń do piersi, po tym, jak oparła się tyłem o biurko prezesa. – Oczywiście, że to ma znaczenie. Alkohol powinien być jednolity dla wszystkich.

– Ava, tym ludziom będzie wszystko jedno po tym, jak się uchlają, czy będą pić szampana czy spirytus – odparł, posyłając jej ostre spojrzenie.

– Hmm... – Skrzyżowała dłonie pod piersiami. – Nie myślałam o tym w ten sposób.

– A co na to Xander?

– Xander? – prychnęła w nikłym rozbawieniu. – Zgadza się na wszystko, co powie Cali. Cóż, poza smakiem tortu. Ona chciała truskawkowy, on jagodowy.

– I co?

– I poszli na kompromis. – Wzruszyła ramionami. – Wybrali truskawkowy.

– Czyli tak, jak ona chciała? – Szef wygiął brwi w niedowierzaniu. – Kompletnie stracił głowę dla tej kobiety.

– Nawet nie wiesz na czym polegał ten kompromis. – Muśnięte głęboką czerwienią wargi rozciągnęły się ukośnie. – Caliente umie postawić na swoim.

Pan Weston niespodziewanie przeniósł oczy mnie. Zamarłam, jakby przyłapał mnie na gorącym uczynku. Powietrze na ułamek sekundy wydawało się być naelektryzowane.

– Obiad? – zasugerował, wracając spojrzeniem do kobiety.

– Och, tak – jęknęła z udręką. – Umieram z głodu.

Zamknięcie drzwi zostawiło za sobą kompletną pustkę. Do szesnastej udało mi się w całości zrealizować zakres obowiązków. Raport pozostawiłam na biurku pana Westona.

We wtorek powitał mnie jedynie krótkim Dzień dobry, panno Heart, by w następstwie nie odezwać się do mnie przez cały dzień.

W środę znów przyszedł później. To wtedy grywał w golfa. Nawet na mnie nie spojrzał.

Ale w czwartek? W czwartek uderzyła mnie jego ignorancka postawa. Od rana byłam oddelegowana z działu na dział, by pozałatwiać jego sprawy. Mimo moich wysiłków, nie wszystko poszło zgodnie z planem.

– Szef kazał ci to oddać. – Kimberly z działu HR zrzuciła na moje biurko stos plików z dokumentacją. – Wszystko ma być wypełnione na dzisiaj.

– Na dzisiaj? – Rozdziawiłam usta. – Ale została tylko godzina do końca zmiany a to... – Wskazałam ręką na stos. – ...zajmie mi cały dzień!

– Ojej... – Wydęła usta ze smutkiem. – I co teraz, biedactwo?

– Nie mam wyjścia, będę musiała to zrobić. – Wzruszyłam ramionami, odsuwając laptopa na bok. Nie chciałam zawieść szefa. – Najwyżej zostanę dłużej w pracy.

– A może zaznaczyć ci wszystko kolorkami, co? – mówiła piskliwym głosem. – Będzie ci wtedy łatwiej?

Serce zamarło mi w piersi, gdy uświadomiłam sobie, że jej słowa były wypełnione kpiną. Zalało mnie nagłe uczucie upokorzenia, sprawiając, że czułam się zupełnie nieistotna.

– Nie rozumiem... – Przełknęłam nerwowo ślinę.

– Powinnam mówić wolniej? – Uśmiechnęła się wyniośle. Skrzyżowała dłonie pod piersiami, po czym pochyliła się nade mną. – Nie wiem, ile razy musiałaś nadstawić się młodszemu Westonowi, że przyjął tu drugą Paris Hilton, ale jak na moje, to długo tu nie popracujesz, skarbie.

Coś dziwnego zadziało się w moim ciele. Mięśnie mi zwiotczały, a serce mocniej zabiło w piersi. Kimberly wyrzuciła brew w górę, a na dokładkę strąciła mi z biurka karteczki samoprzylepne.

– A jak powiem, żebyś to podniosła, to zrozumiesz? – Wskazywała palcem to na mnie, to na karteczki.

Moje oczy groziły zalaniem się łzami, a gardło ścisnęło się z pragnienia płaczu. Walczyłam z naporem emocji, napierając zębami na wnętrze policzka, zdeterminowana by zachować spokój. Pod blatem biurka wbiłam paznokcie w skórę nadgarstka.

Nie chciałam z nią walczyć. Wolałam odczekać, aż pójdzie. Patrzyłam na nią tak długo, aż zapiekły mnie oczy. Ledwo wciągnęłam do płuc pozostałe w ustach powietrze.

Dopiero otwarcie drzwi zmusiło kobietę do odwrócenia się.

– Och, dzień dobry, panie prezesie! – zaświergotała przesłodzonym głosem.

Wolałabym dostać w twarz niż mierzyć się z tym, co powiedziała. Pierwsza łza skapnęła na dokumenty. Pospiesznie przetarłam mokry ślad na policzku, a wtedy zdałam sobie sprawę, że moja ręka była muśnięta krwią.

– Nie masz nic lepszego do roboty, Kimberly? – Pan Weston miał głos podsycony gniewem. – Phoenix nie dostarczył ci dokumentów?

– Proszę się nie martwić. – Musnęła opuszkami palców ramię mężczyzny. – Będą gotowe jeszcze dzisiaj, obiecuję.

Poderwałam się z fotela i czym prędzej uciekłam z gabinetu. Nie byłam w stanie znieść zaniepokojonych spojrzeń, które rzucali mi pracownicy, gdy biegłam korytarzem. Moje łkanie wypełniało mi uszy.

– Beverly?

Wpadłam w czyjeś ramiona. Dyszałam, w głowie miałam kompletny wir, a serce boleśnie waliło o żebra, niemal prosząc o uwolnienie.

– Hej, hej... – Czuły dotyk na skórze sprawił, że podniosłam załzawione oczy w górę, zanim je zacisnęłam. – Wszystko w porządku?

Potrząsnęłam głową. Byłam zbyt bliska histerii, by otworzyć usta. Nie wiedziałam, gdzie Phoenix nas prowadził, jednak jak tylko drzwi się za nami zamknęły, zorientowałam się, że zostaliśmy sami.

– Popatrz na mnie – poprosił.

Nie mogłam tego zrobić. Zwolniłam mięśnie brody, uwalniając oddech pełen frustracji wymieszany ze szlochem podsyconym zażenowaniem.

– Co się stało? – Czułam, jak pocierał mi ramiona.

– Nie wiem. – Znów potrząsnęłam głową. – Zrobiłam coś nie tak.

– Krzyknął na ciebie? – Phoenix cały się spiął na te słowa.

– Nie. – Przyłożyłam dłonie do twarzy. Musiałam zapanować nad emocjami, zanim nawet on uznałby mnie za pustą histeryczkę. – Mam kiepski tydzień. – Pociągnęłam nosem. – Tak bardzo przepraszam.

Jego wzrok utkwił w moim nadgarstku. Ślady krwi zdążyły zaschnąć mi na skórze. Chłopak poprowadził mnie do umywalki i wsunął mi rękę pod strumień zimnej wody.

– Widziałem, że chodziłaś jakaś przygaszona. – Posłał mi krótkie spojrzenie, gdy za pomocą papierowego ręcznika osuszał mi przedramię. – Jeśli będziesz potrzebować rozmowy, to pamiętaj o mnie.

Wygięłam kącik ust z wdzięcznością. Minęła chwila, zanim to odwzajemnił.

– Dziękuję.

– Pamiętaj, co by się nie działo, do tej roboty trzeba mieć żelazne jaja. – Choć mówił to żartobliwie, w odniesieniu do sytuacji sprzed chwili, wiedziałam, że tę uwagę będę musiała wziąć sobie do serca. – Wszyscy są mili, dopóki nie odnosisz sukcesu. Jak tylko zaczniesz wspinać się na szczyt, stajesz się dla nich zagrożeniem.

Najwyraźniej tak traktowała mnie Kimberly, jak zagrożenie.

– Nawet jeśli Seth kazał mi trzymać się od ciebie z daleka poza pracą, to czasem możemy wymienić parę słów, co nie? – Wyszczerzył się, ukazując szereg pięknych zębów. – Jestem chujowym psychologiem, ale zajebistym kompanem do rozmów.

– Dlaczego tak ci kazał? – Nie kryłam zaskoczenia.

– Powiedział, że mam na ciebie zły wpływ – skomentował, a wyraz jego twarzy zmienił się w obojętny. – Nie sądziłem, że trawka w połączeniu z alkoholem tak na ciebie zadziała.

Poczucie paniki ponownie zaatakowało mi gardło.

– Czy ja zrobiłam coś... – Trudno mi było zebrać słowa. – No wiesz... złego?

– Poza tym, że próbowałaś nam uciec z parkingu, to raczej nie. – Posłał mi znaczący uśmieszek. – Na trzeźwo jesteśmy inni i to, co dzieje się wtedy, gdy nie mamy kontroli, nie definiuje nas jako ludzi.

Skinęłam głową z poczuciem ulgi.

– No już... – Uszczypnął mnie w policzki. – Uśmiechnij się, bąbelku.

Uniosłam na niego oczy, a wraz z nimi kąciki ust. Phoenix nachylił się nade mną, a jego miękkie wargi spoczęły mi na czole. Pocałował mnie tak delikatnie, że tym razem sama nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu.

– Tak lepiej – dodał szeptem.

Zwiesiłam wzrok na szpilki, a przypływ delikatnej dawki endorfin podniósł mnie na duchu.

– Dziękuję, chyba tego potrzebowałam. – Uniosłam na niego nieśmiałe spojrzenie.

Dźwięk telefonu chłopaka wytrącił nas z rozmowy. Phoenix puścił do mnie oczko, nim zdecydował się odebrać telefon w drodze do wyjścia.

Odnalazłam swoje odbicie w lustrze. Chociaż zdążyłam już uspokoić oddech, moje oczy były czerwone, a rozmazany tusz był świadectwem ogarniającej mnie burzy emocji. Próbowałam się uśmiechnąć, ale ten ruch był tak wymuszony, że aż poczułam skurcz w policzkach.

Z westchnieniem sięgnęłam po papierowy ręcznik, zwilżyłam go pod strumieniem wody i ostrożnie przesuwałam pod okiem, by pozbyć się smug eyelinera. Poczułam ogromny ścisk w żołądku na myśl o tym, że pracownicy z mojego piętra widzieli mnie w tak paskudnym stanie. Nie chciałabym, by pomyśleli, że byłam mazgają, jednak słowa Kimberly strasznie mnie dotknęły.

Wyrzuciłam chusteczkę, po czym nastroszyłam włosy. Pomimo resztek smutku, który wciąż czaił się w moich oczach, ponownie wysiliłam się na uśmiech. Tym razem mi się udało.

Wzięłam głęboki oddech, zadarłam brodę i zebrałam się w sobie.

– Nie ze mną te numery – wymamrotałam pod nosem.

Serce wciąż biło mi w piersi po konfrontacji z kobietą, jednak nie dałam tego po sobie odczuć w drodze do gabinetu. Pociągnęłam za klamkę, a dźwięk moich obcasów odbił się echem od posadzki, gdy zmierzałam do biurka.

Obok ogromnego stosu papierów czekał szef, uważnie przyglądając się bałaganowi. Jego oczy na chwilę spotkały się z moimi, a w powietrzu zawisło ciche pytanie.

– Panno Heart? – Złapał za kilka kartek złączonych spinaczem i pomachał nimi w ręku. – Zechce mi pani wyjaśnić, co to robi na pani biurku?

Dziwnie, a jednocześnie przyjemnie było usłyszeć jego głos. Jednak nie zamierzałam się przy nim uśmiechać. Bez słowa zajęłam swoje miejsce, a następnie włączyłam laptopa.

– Zadałem pani pytanie.

Zawahałam się przez ułamek sekundy, a moje spojrzenie na moment powędrowało do męskiej twarzy.

– Myślę, że nie mam nic do powiedzenia.

Włączyłam pierniczony harmonogram jego głupiego dnia i wściekle wystukiwałam na klawiaturze cichy bunt wyryty w cyfrowym kodzie: NIE ODZYWAJ SIĘ DO PANA GBURA.

– Panno Heart – zażądał, wyostrzając ton. – Niech pani na mnie spojrzy.

Zleciłam druk durnego raportu, po czym podniosłam się z miejsca i podeszłam do drukarki. W odbiciu panoramicznych okien widziałam, że szef na mnie patrzył. I dobrze. Niech zobaczy jak to jest być ignorowaną. Wracając do jego biurka, starannie ułożyłam świeżo wydrukowane dokumenty. W rogu złożyłam podpis, tym razem bez serduszka. Skończyło się bycie miłą.

Zabrałam swoją torebkę z fotela, po czym odwróciłam się z zamiarem ominięcia pana Westona. Poczułam żelazny uścisk na ramieniu. Wtedy nasze oczy się spotkały. Oddech uwiązł mi w gardle, gdy jego intensywne spojrzenie wlepiło się w moją twarz. Dziwne napięcie w dole brzucha zrodziło się w chwili, w której poczułam jego sylwetkę unoszącą się nade mną, a zapach męskich perfum połaskotał mnie w nozdrza.

– Nie ignoruj mnie – wycedził, jakby bańka jego strefy komfortu właśnie pękła.

Zaciskałam wargi w milczeniu. Walka na spojrzenia trwała w zaparte.

– Beverly... – mówił ochrypłym głosem. – Chyba odrobinę się zapominasz.

Cisza. Jeśli nie potrafił docenić mnie przez ten tydzień, niech odpuści sobie i tym razem.

– Dlaczego dokumenty, które kazałem przekazać Kimberly są na twoim biurku? – Próbował innej zagrywki w pytania.

Zadarłam podbródek. Powietrze między nami aż trzeszczało z napięcia, a iskry strzelały w zwarciu. Żar napięcia tańczył w powietrzu, rozpalając pragnienie, aby pochłonąć biuro w płomieniach, wraz z nim uwięzionym w środku, co byłoby ognistą ucztą, której wszyscy pracownicy mogli być świadkami.

Ale złego diabli nie biorą...

– Nie będę z panem rozmawiać – warknęłam równie aroganckim tonem.

Odchylił się, jakbym go spoliczkowała.

– Proszę? – W sekundę ściągnął ku sobie brwi.

– I dobrze. – Zmrużyłam gniewnie oczy. – Niech mnie pan błaga.

Przekrzywił głowę. Patrzył na mnie nieodgadnionym spojrzeniem.

– Panno Heart, nie podoba mi się ten ton – odparował chłodno.

– Och, naprawdę? – Zadarłam prowokująco brodę. – A mnie się nie podoba, że pańska pracownica potraktowała mnie jak jakąś tanią posyłaczkę. Moje kwalifikacje są zbyt wysokie, by ktokolwiek mną pomiatał w ten sposób, łącznie z panem.

Szybkim ruchem uwolniłam ramię z jego uścisku, masując utrzymujący się ból.

Mój szef zmarszczył czoło, a rytmiczne zaciskanie szczęki wskazywało na tłumioną frustrację.

– Poruszę tę kwestię z Kimberly.

– Niech pan się nie kłopocze. – Zarzuciłam sobie torebkę na ramię, gdy zmierzałam do drzwi. – Do widzenia.

– Panno Heart? Nie skończyłem z panią rozm-

Jego słowa ciągnęły się za mną, gdy trzasnęłam ostentacyjnie drzwiami. Jakiś dziwny rodzaj dumy podbudował mnie na duchu. Pokonywałam kroki w stronę windy, a uśmieszek rozkwitał na mojej twarzy. Wcisnęłam przycisk przywołania, a drzwi rozchyliły się z cichym dźwiękiem.

Kilka osób opuściło dźwig, zanim mogłam wstąpić do środka. Naciskając guzik parteru, szukałam pocieszenia wśród metalowych ścian, zaczerpując cichego wdechu. Męskie ramię wystrzeliło między skrzydła, wywołując ponowne rozchylenie drzwi. Na widok pana Westona, cofnęłam się w sam róg windy i wbiłam spojrzenie w szpilki.

Inny pracownik także zamierzał wstąpić do środka, jednak mój szef zgromił go autorytarnym warknięciem:

– Ta winda jest zajęta.

Drzwi zasunęły się za nim. Windę w kilka chwil wypełnił zapach męskich perfum. Czubki naszych butów niemalże się spotkały, co spowodowało niepewne podniesienie mojego wzroku, ośmielając się na spotkanie naszych oczu. Jakiś szept we mnie nakazał mi wcisnąć przycisk najbliższego piętra, namawiając do ucieczki.

Nasze ciała dzieliły zaledwie centymetry, gdy się zbliżył. Ja przełknęłam ślinę, a on obniżył wzrok do moich ust.

– Nie rób tego – wychrypiał nisko, delikatnym dotykiem zakładając mi zabłąkany kosmyk za ucho.

Kontakt męskich palców z moją skórą sprawił, że ostatkiem opanowania nie przymknęłam powiek na ten czuły gest. Zagadkowe uniesienie moich brwi odzwierciedlało moje zakłopotanie, gdy padły słowa z jego strony.

– Nie mieszaj mi w głowie – mówił, jakby potrafił czytać mi z oczu. – To bardzo złe miejsce.

Przeszył mnie delikatny dreszcz na brzmienie jego tembru. Oddech mi przyspieszył. Rozchyliłam wargi, lecz nie potrafiłam wydusić z siebie niczego logicznego.

– Ja...

Sekundę później długie, szerokie palce rozstawiły się na mojej szyi. Piekielnie gorące wargi naparły na moje, gryząc leciutko ich dolną partię. Wymusił na mnie cichy jęk, a sam warknął w odpowiedzi.

Huk. Torebka wypadła mi z rąk. Nie wiedzieć czemu, oplotłam jego szyję, przyciągając go bliżej. Potrzeba męskiej bliskości nabrała wagi obowiązku do spełnienia. Smakowałam go, a on mnie. Odpowiadałam mu z równym zapałem, ten żar i gniew namiętności doszczętnie nas pochłonął.

Żar. Ciemność. Ból.

Niezwykle kuszący... i boleśnie przepyszny.

#BlackLies

Twitter: nahmafia

Instagram: autorkajoanna

Continue Reading

You'll Also Like

258K 9.9K 34
William Edevane, świeżo upieczony młody miliarder z wpływowej rodziny próbuje utrzymać swoją pozycję. Jednak jego burzliwa dotychczas reputacja go wy...
104K 10.5K 29
Poznaj historię córki głównego bohatera z "Wszystko, co skrywa twoje serce" Można powiedzieć, że życie Penelope Porter było idealne. Miała kochającą...
288K 8.8K 45
Striptizerka ~ Biznesmen Age gap Skomplikowana znajomość Enemies to lovers Zapraszam do przeczytania❤️
73.4K 2.4K 31
Przez całe życie żyłaś jak zupełnie normalna dziewczyna... Wiedziałaś, że ojciec zajmuje się szemranymi interesami, a twój brat - Bruno ma pójść w je...