Black Lies +18 W SPRZEDAŻY

By nahbabe

2.8M 46.6K 81.9K

Seth Weston: Kontynuacja Braci Weston. Życie Setha jest idealnie zaprogramowane. Nie ma w nim miejsca na błęd... More

Seth Weston
Prolog
Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.
Rozdział 8.

Rozdział 4.

86.1K 4.6K 7.9K
By nahbabe

Beverly

– Chce pan wejść? – Wskazałam kciukiem na rezydencję.

Pan Weston popatrzył to na dom, to na mnie i znowu na dom. Nie mogłem powstrzymać się od podziwiania mężczyzny, jego imponującej sylwetki, wzrostu prawie dwóch metrów, nienagannie ubranego w czarną koszulę i dopasowane spodnie od garnituru.

– Poczekam – mruknął cicho.

– Ale trochę mi zejdzie na kąpieli.

Z głębokim westchnieniem spojrzał na zegarek i rzucił mi niezbyt przychylne spojrzenie.

– Panno Heart, jeśli zamierza pani rozkoszować się kąpielą, to tym bardziej powinienem już jechać.

– Ale po co ten pośpiech? – Cofnęłam się do pierwszego stopnia schodków, po czym pozwoliłam sobie na ujęcie go za dłoń. – Zrobię panu kawę, poczeka pan w salonie.

Zerknął na nasze dłonie, by za moment nawiązać ze mną kontakt wzrokowy.

– Daję pani dwadzieścia minut – przestrzegł. – Jeśli nie będzie pani gotowa, pojadę sam.

Podskoczyłam w miejscu i klasnęłam z ekscytacją. Pociągnęłam za sobą mężczyznę w głąb posiadłości.

– Dwadzieścia minut, panno Heart – rzucił rygorystycznym tonem.

– Oczywiście, szefie!

W pośpiechu zrzuciłam jego onyksową marynarkę, potem garsonkę, a na końcu bieliznę. Z westchnieniem ulgi szukałam pocieszenia w kaskadach wody pod prysznicem. Moje włosy zostały ujarzmione spinką, a ręce szybko sięgnęły po żel. Zapach truskawek wypełnił powietrze, gdy nakładałam go na skórę, a każde muśnięcie koiło moje zmysły.

Po wszystkim spłukałam pianę i owinęłam się ręcznikiem, który porzuciłam na rzecz satynowego szlafroczka. Użyłam tamponu, by zabezpieczyć się przed krwawieniem. Zdałam sobie sprawę, że w pośpiechu nie wzięłam niczego na przebranie.

– Panie Weston?

– Tak?

Uff, wciąż był w salonie.

Pobiegłam korytarzem, z sercem bijącym jak bębny. W chwili, w której mijałam pokój, potężna sylwetka wyłoniła się zza rogu, blokując mi drogę. Zaskoczony pisk wydobył się z moich ust, gdy jego silne ramiona w ostatniej chwili otoczyły mnie w talii. Wisiałam kilka centymetrów nad panelami.

Nos blisko nosa, oko w oko. Przełknęłam ślinę w poczuciu zażenowania.

– Co. Pani. Robi? – wycedził gniewnie.

– Chyba wpadłam w tarapaty – wydukałam.

Bardzo ostrożnie oparłam dłoń na męskim torsie. Pod opuszkami wyczułam zarys imponujących mięśni.

– Siedem minut – rzucił lodowatym tonem. – I ani minuty dłużej.

Rozdziawiłam usta. Kiedy pomógł mi wstać, czym prędzej czmychnęłam do garderoby.

– Co powinnam założyć, szefie? – zawołałam.

– Formalny, stonowany strój.

Och, cokolwiek to znaczyło. Przebierałam wieszaki z jednej na drugą stronę, aż odkryłam komplet od Valentino.

– Czy może być garnitur? – Podgryzłam wargę z napięcia.

– Różowy?

– Tak! – zaszczebiotałam.

– Wykluczone.

Zwiesiłam ramiona.

– Nie chcę zakładać czarnej sukienki! – narzekałam. – Jest taka... zgaszona.

– Trzy minuty, panno Heart – upominał mnie.

A niech cię... zacisnęłam wargi. Przyodziałam komplet bielizny, majtki zabezpieczyłam wkładką, a sukienkę dopasowałam do niezadowolonej miny. Rozpuściłam włosy i nastroszyłam je, by dodać im objętości. Dopełniłam zestaw parą różowych szpilek.

Pan Weston stał już przy drzwiach. Na mięsiste wargi wypłynął formalny uśmieszek.

– Można? – Wskazał na mnie ręką. – Można.

Założyłam ramiona pod piersiami i wydęłam usta.

– Mało zabawne.

– Mało zabawny jest fakt, że jest trzydzieści sekund po ustalonym czasie. – Mężczyzna ostukał tarczę zegarka.

– To dosłownie pół minuty! – Wyrzuciłam dłonie z pretensją.

– Zostaną odcięte od pani pensji.

Przewróciłam oczami z prychnięciem. Zamiast się wykłócać, pomaszerowałam za nim jak zagubiony kociak.

Szef pociągnął za klamkę, by otworzyć przede mną drzwi. Po tym, jak zamknęłam mieszkanie, dotrzymał mi kroku w drodze do czarnego Mercedesa.

– Wszystko w pana życiu jest takie smutne i szare? – Posłałam mu uszczypliwą uwagę.

– Smutne? – Wyglądał na zaskoczonego, gdy otworzył dla mnie drzwi do samochodu. – Nie jestem smutny.

– Och, jest pan najsmutniejszą osobą jaką znam.

Popatrzyliśmy na siebie w milczeniu. Spiorunował mnie wzrokiem, kręcąc przy tym głową.

– Nie zna mnie pani.

Nie bardzo wiedząc, jak podtrzymać tę rozmowę, zajęłam miejsce pasażera. Pan Weston usiadł za kierownicą. Nawigacja była już ustawiona na obiekt konferencyjny.

Rzuciłam przelotne spojrzenie na palce szefa, zdumiewając się ich długością. Brak obrączki rzucał się w oczy, z wyjątkiem sygnetu zdobiącego jego lewą dłoń. Z fachową łatwością prowadził pojazd jedną ręką, podczas gdy drugą założył okulary przeciwsłoneczne.

– A więc ma pan rodzeństwo? – zagadnęłam na zabicie ciszy.

– Dwóch braci – wypuścił niski pomruk.

– Młodszych?

– Tak.

Cisza. Dziobnęłam zębami dolną wargę. Ze znudzeniem ostukałam paznokciami skórzane obicie fotela.

– Proszę przestać – mruknął natychmiast.

– Przepraszam – wydobyłam szeptem.

Wiercąc się na siedzeniu, zdałam sobie sprawę, że z tego wszystkiego nie wzięłam nawet telefonu, ani torebki. Boże, jaki dramat.

– Niech pan ze mną porozmawia – poprosiłam, zwracając kolana w stronę mężczyzny. – Nudzę się.

– Nie jestem typem gawędziarza, panno Heart.

– Widzi pan? – Wskazałam na niego palcem. – Jest pan strasznie ponury.

Wziął ostry wdech, jakby walczył ze sobą, by nie stracić panowania.

– Dobrze, o co pani chce mnie zapytać? – Zerknął na mnie znad okularów.

Ucieszyłam się. Mogłam zadać mu absolutnie każde pytanie, ale w tej chwili żadne sensownie nie przyszło mi na myśl.

– Jaki jest pana ulubiony wykonawca?

– Hmm... – namyślał się. – Erik Satie.

Jezu Chryste. Brwi wystrzeliły mi w górę.

– To jakiś raper?

Pan Weston wypuścił niski, gardłowy śmiech.

– Nie, panno Heart. – Pokręcił głową, walcząc z rozbawieniem. – To francuski kompozytor z dziewiętnastego wieku.

– Och, vintage. Fajnie – odparłam, udając zadowolenie. – A ulubiony film?

Błagam, nie potwierdzaj, że jesteś dinozaurem.

Ojciec chrzestny – skwitował bez zawahania. – Często oglądaliśmy go z ojcem, gdy leciał akurat w telewizji.

– Ja uwielbiam Pretty woman – skontrowałam w uśmiechu. – Lubię sobie wyobrażać, że gdzieś tam w tym szaleńczym świecie czeka na mnie mężczyzna, który będzie mnie traktował jak Edward Vivian.

Przemilczał to, nie odrywając spojrzenia od drogi.

– Ależ ma pan ładny śmiech – skomplementowałam, mając nadzieję, że znów wciągnę go do rozmowy. – Powinien pan robić to częściej.

Dostrzegłam, jak przewrócił oczami i pokręcił głową, odrzucając moją pochwałę.

Ponury, wściekły dinozaur.

– A Phoenix to pański brat, tak?

– Tak, najmłodszy.

– Jest bardzo miły – przyznałam bez ogródek. – Pomaga mi odnaleźć się w firmie.

Między nami zawisła chwila ciszy.

– Phoenix pani pomaga? – zapytał z nutą podejrzliwości.

– Dał mi kilka wskazówek co do tego, jak układać pańskie rzeczy na biurku i takie drobne ciekawostki. – Machnęłam ręką w powietrzu. – Jest taki kochany, od razu go polubiłam.

Prawą ręką manewrował kierownicę, a lewą przyparł sobie do policzka, siedząc w luźniejszej pozie, choć ani trochę nie wyglądał na wyluzowanego.

– Porozmawiam sobie z nim. Nie będzie pani napastował.

– Nie, ja naprawdę bardzo go lubię. – Przycisnęłam dłoń do serca. – Jest dla mnie najmilszym mężczyzną w firmie – dodałam, po czym cofnęłam się ostrożnie do oparcia fotela. – ...bez urazy, proszę pana.

– Nie chowam urazy, panno Heart. Nie pracuje pani dla mnie, tylko dla firmy.

Potarłam nos, gdy poczułam swędzenie. Wzięłam przerywany wdech, aż wreszcie ciche uwolniłam kichnięcie.

– To także zostanie odcięte z pani wypłaty. – Wskazał na mnie palcem.

Wyprostowałam się na fotelu, oburzona.

– No wie pan? – Przycisnęłam dłoń do ust. – To tylko kichnięcie.

– I ozonowanie samochodu. – Przekrzywił ku mnie głowę, gdy zaparkował mercedesa. – Moja przestrzeń to moje zasady.

– Dziękuję, że mogę przy panu oddychać – wymamrotałam, kiedy wysiadaliśmy.

– Czy ja słyszałem narzekanie? – Zerknął na mnie znad ciemnych oprawek. – Z pani ust? Niemożliwe.

– To wszystko przez tę ponurą czerń. – Zatoczyłam ręką przy sukience. – Aż czuję się od tego chora! Dla pana to normalne, cały jest pan ponury.

– Nie jestem ponury. Nie każdy został obdarzony zdolnością uśmiechania się przez cały czas. – Poczułam jego dłoń między łopatkami, gdy wskazał mi drogę do wejścia. – Cóż, z wyjątkiem pani.

Zręcznymi krokami dotrzymywałam mu tempa. Obsługa powitała nas przy otwartych skrzydłach prowadzących do budynku. Gdy przekroczyliśmy próg, od razu rzucili się ku nam kelnerzy niosący tace z kryształowymi kieliszkami, wypełnionymi musującym szampanem.

– Może się pani poczęstować, jeśli ma pani ochotę – zachęcał mnie szef.

A co, jeśli to test? Zmrużyłam ostrożnie powieki.

– Nie lubię szampana – powiedziałam machinalnie.

Ledwo zauważalnie skinął głową. Pan Weston zgarnął nasze identyfikatory. Widząc, jak zawiesza go na szyi, zrobiłam to samo. Przeszliśmy do ogromnej sali, którą powoli wypełniały tłumy. Rzędy foteli stały naprzeciwko sceny z dużym ekranem wyświetlającym tytuł konferencji. Powietrze wypełniał szum napiętej energii, gdy ludzie spieszyli się, aby zająć swoje miejsca.

– Ale to musi być nudne – skomentowałam marudnie. – Jak długo będziemy tu siedzieć?

– Trzy godziny.

– Trzy?! – spanikowałam. – Szefie, ja nie wzięłam telefonu!

– Oddam pani główne skrzypce. – Posłał mi tajemniczy uśmieszek, kiedy wspinaliśmy się w górę schodów. – Będzie nas pani reprezentować.

– To nie jest dobry pomysł, proszę pana. – Pokręciłam głową. – W stresie mój język wyprzedza umysł.

– Zdaję sobie z tego sprawę. – Jego tubalny głos połaskotał mnie w płatek ucha. – Ale tylko wystawienie pani na stresującą sytuację sprawi, że wyciągnie pani z tego wnioski.

– Proszę pana... – Odwróciłam się ku niemu, a moje palce spoczęły mu na piersi. – Na bank palnę jakąś głupotę. To bardzo ryzykowne.

Nachylił się nade mną, unosząc przy tym wyraźnie zarysowaną brew.

– Uwielbiam ryzyko – zdusił szept, a jego oczy błyszczały czymś nieodgadnionym. – I z przyjemnością przyjrzę się scenie, w której z zakłopotaniem będzie szukała pani odpowiedzi.

Ramiona mi opadły z niepewności.

– Ale...

– Żadnych ale – wtrącił, kręcąc stanowczo głową. – Jeśli nie rzucę pani na głęboką wodę, dalej będzie pani życiową pierdołą. Do tej roboty trzeba mieć jaja. Ludzie potrafią być okrutni, gdy nie da się im tego, czego oczekują.

No cóż, miał rację. Ostatnim razem omal nie wydłubałam dziewczynie oczu, gdy próbowała wyrwać mi z rąk ostatnią parę szpilek od Jimmy'ego Choo.

Zajęliśmy zarezerwowane dla nas miejsca. Na krzesłach stały torebki z upominkami. Zajrzałam do skromnego prezentu, zaopatrzonego w zwykłe artykuły papiernicze. Dla kontrastu mój szef został obdarowany hojniejszym podarunkiem.

– Beznadzieja, co? – zagadnął prezes.

– Wcale nie. – Posłałam mu delikatny uśmiech. – Liczy się gest.

Mężczyzną wyciągnął w moją stronę swoją torbę, co skłoniło mnie do ciekawskiego uniesienia brwi.

– Mam panu potrzymać?

– Niech pani weźmie moją. – Miękki uśmiech delikatnie rozświetlił mu ostre rysy twarzy. – Mam takich setki.

Opuściłam bezwładnie ramiona. Jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś tak miłego.

– Dziękuję, szefie.

W większej torebce znajdował się czytnik do e-booków, srebrne pióra z tytułem konferencji, małe buteleczki z alkoholem, brelok w kształcie myszki komputerowej i bawełniana torba.

Zerknęłam na pana Westona, jego wzrok był skupiony na centralnej scenie. Serce wezbrało mi z wdzięczności i pragnęłam wyrazić to gestem czułości. Moje palce spoczęły na męskim ramieniu, zatrzymując się na nim o jedno uderzenie serca za długo. Zbliżyłam się z zamiarem ucałowania go w policzek, gdy w nagłym zrządzeniu losu niespodziewanie odwrócił głowę, a przelotny dotyk naszych warg posłał promieniującą wibrację w moim wnętrzu.

Zerwałam się na nogi z piskiem zaskoczenia.

– Ojej! – Przycisnęłam dłoń do ust. – Nie chciałam!

Twarz pana Westona ogarnęła konsternacja, a moja skąpała się szkarłatem.

– Co. Pani. Robi? – Jego opanowana dostawa zachwiała się na kilka sekund.

– Ja... szefie – wyjąkałam spanikowana. – To był przypadek.

– Niech pani siada – warknął surowym tonem.

Natychmiast przysiadłam. Z przerażeniem spostrzegłam, że jego mięśnie napięły się pod materiałem koszuli.

– Tak bardzo przepraszam – powiedziałam głosem ledwie przekraczającym szept. – Nie chciałam pana pocałować. – Przyparłam dłoń do serca. – To znaczy... chciałam, ale nie w usta.

– Proszę o tym nie wspominać. – Próbował odzyskać panowanie nad sobą. – I doprowadzić się do porządku, natychmiast.

Wyprostowałam się na siedzeniu, trzymając sztywno ściśnięte kolana. Niezręczność wisiała w powietrzu, gdy oboje wlepiliśmy wzrok w główny punkt spotkania.

Konferencja rozpoczęła się niedługo po moim wybryku. Pożałowałam, że nie przyjęłam propozycji szampana. Chociaż teraz potrzebowałabym całej butelki, by się uspokoić.

Jezu, jaka siara, masakra.

Pan Weston co jakiś czas zaglądał w telefon, gdy ktoś zakłócał jego spokój, innym razem wymieniał szepty z resztą biznesmenów. Jego urok nie tkwił tylko w słowach. Uważnie słuchał, sprawiając, że osoba, z którą prowadził rozmowę, czuła się najważniejsza na sali. Z wdziękiem mistrza z łatwością przechodził z jednej rozmowy do drugiej, płynnie łącząc dyskusje biznesowe z beztroską gadaniną o codziennym życiu.

No tak, dinozaury miały tu swój plac zabaw, podczas gdy ja usychałam z nudów.

Bawiłam się długopisem między palcami, próbując powstrzymać ogarniającą mnie nudę. Pomimo wysiłków, by poczuć chociażby iskrę zainteresowania, mój umysł uciekał do planowania outfitu, który jutro ubiorę.

Dyskretnie zerknęłam na zegarek szefa, odliczając czas do przerwy na kawę, albo w ogóle do końca. W miarę upływu minut slajdy migały na ekranie z mnóstwem rysunków i dziwnych szlaczków. Mój wzrok błądził po sali w poszukiwaniu ciekawszego punktu odniesienia, ale żadnego nie znalazłam.

Gdy myślami zdążyłam przepłynąć już plany zakupów, zostałam brutalnie została przywrócona do teraźniejszości gromkimi brawami. Mówca zakończył swoje przemówienie, a publiczność obsypała go aplauzem. Mój szef z niewymuszoną gracją dołączył do klaskania, więc od niechcenia poszłam w jego ślady.

– Czy są jakieś pytania? – zapytał prowadzący.

Pytania! To by oznaczało, że zbliżamy się do końca.

– Proszę, pan z siódmego rzędu.

Łysawy mężczyzna poderwał się do góry, dostrzegłam dyktafon w jego ręce.

– Dennis O'Connor z Business Journal – przedstawił się. – Rozwój sztucznej inteligencji wyłonił się jako odrębna dziedzina inżynierii, wykorzystująca innowacyjne koncepcje do rozwiązywania skomplikowanych problemów, takich jak medycyna. Czy uważa pan, że tp tymczasowy środek mający zaspokoić ludzką ciekawość i przekroczyć ograniczenia, czy też sztuczna inteligencja stanie się trwałą częścią naszej przyszłości?

O rany. Aż zapadłam się na krześle. W sektorze modowym nikt nie zadawał tak nudnych i beznamiętnych pytań.

– Panno Heart? – Usłyszałam przy uchu.

Zerknęłam ukradkiem na szefa.

– Tak, proszę pana?

– Jest pani gotowa? – Uniósł dociekliwie brew.

Zacisnęłam wargi w wąską linię i potrząsnęłam głową z zaprzeczeniem.

– Głowa do góry. – Kącik jego ust wygiął się zuchwale. – Będzie patrzeć na panią tylko około tysiąca ludzi.

– Nie jestem aż tak odważna, proszę pana. – Posłałam mu spochmurniałe spojrzenie.

– Jak na kogoś, kto chodzi w tak kolorowych ciuchach, jest pani niezwykle odważna.

– To tylko maska. – Pokręciłam głową w zaprzeczeniu. – Siedząc z boku, nikomu się nie narażam.

– Odwagi, panno Heart – motywował mnie. – Jestem tu z panią. Wyrwę panią z opresji, jeśli zajdzie taka potrzeba.

– Nawet nie wiem, o co miałabym zapytać – rzuciłam z zakłopotaniem. – Tak szczerze, to prawie przysnęłam.

– Może zapytać o co pani tylko chce. – Rozłożył ramiona, jak gdyby za nic miał moje prawdopodobieństwo ośmieszenia się na oczach tysięcy ludzi. – Byleby w obrębie tematu konferencji.

A jaki był temat? Słodki pączusiu, byłam w głębokiej dziurze.

– Jeszcze jakieś pytania? – męski głos niósł się po sali.

Nagłe ukłucie przeszyło moje udo. Podskoczyłam z cichym piskiem, a wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Burza nieposkromionych motyli zatrzepotała w moim wnętrzu. Spoglądając na mojego przełożonego ze zmarszczonymi brwiami, dostrzegłam figlarny błysk w jego oku.

– Odwagi – wychrypiał tym swoim niskim tembrem.

– Pani w piętnastym rzędzie, słuchamy.

Zorientowałam się, że mówił o mnie. Wygładziłam materiał sukienki i rozejrzałam się niezręcznie dookoła z zakłopotanym uśmiechem.

– Beverly Heart, Weston's Company – przedstawiłam się, wzorem poprzedników. – Eee...

Zwiesiłam wzrok. Z prezentowej torebki wystawała broszura, a jedyne, co byłam w stanie odczytać, to sztuczna inteligencja. O, nasza firma też się tym zajmowała, przeczytałam o tym na Wikipedii.

– Czy uważa pan, że istnieje szansa na połączenie sztucznej inteligencji ze strategią współczesnych przedsiębiorstw? – zapytałam, chaotycznie przy tym gestykulując.

– To... – Mężczyzna zatrzepotał powiekami z zaskoczeniem. – ...bardzo dobre pytanie, panno...?

– Heart – powtórzyłam, nieśmiało rozglądając się po sali.

– Panno Heart – zaczął pogodnie. – Sztuczna inteligencja stwarza wiele możliwości optymalizacji procesów, usprawniania decyzji i tworzenia nowych modeli biznesowych. Może także pomóc w analizie ogromnych ilości danych, a strategiczne decyzje moją ogromny wpływ na biznes.

Chociaż nie miałam większego pojęcia o tym, co mówił, udawałam swoje zaangażowanie w wysłuchiwaniu mężczyzny.

– Coraz częściej zauważa się korzystanie z AI do wypełniania rutynowych zadań, co pozwala pracownikom skupić się na bardziej kreatywnych zadaniach, a także do wspomagania działań marketingowych poprzez analizę preferencji klientów i skuteczniejszego docierania do odpowiednich grup docelowych – tłumaczył zaciekle, jednak ruchy jego rąk były wyważone. – Osobiście uważam, że przedsiębiorstwa mogłyby śmielej korzystać z technologii na tym szczeblu.

– Dziękuję. – Skinęłam głową, zanim zajęłam miejsce.

– Być może wkrótce będziemy mieli do czynienia z cyfrowymi fabrykami – podsumował. – Jeśli nie ma więcej pytań, to zapraszam państwa na poczęstunek i wymianę opiniami na temat konferencji.

Wypuściłam gromkie westchnienie. Czułam się jak wypompowany balon. Uniosłam spojrzenie na pana Westona. Albo mnie oczy miliły, albo wydawało mi się, że dostrzegłam zalążek uśmiechu w kąciku jego ust.

– To było doskonałe pytanie, panno Heart. – Zaoferował mi dłoń, bym wstała. – Jestem pod wrażeniem.

Podniosłam się z miejsca, nieprzerwanie trzymając jego dłoń.

– Naprawdę? – zapytałam nieśmiało.

– Strategia w połączeniu ze sztuczną inteligencją? – Skinął głową z uznaniem. – Nie sądziłem, że siedzi pani w temacie.

Subtelne ciepło rozlało się w moim wnętrzu, a policzki rozbolały mnie od szerokiego uśmiechu. Usłyszenie pochwały z ust szefa po dwóch dniach pełnych porażki było przyjemną odmianą.

Co prawda, nie miałam bladego pojęcia o tym, co właściwie powiedziałam, ale niech mój szef ma z tego uciechę.

– Pewnie ma pan ochotę zostać na drinka, co? – mruknęłam z nikłym zadowoleniem.

– Nonsens.

– Naprawdę? – Rozpogodziłam się z nadzieją.

– Miałbym siedzieć między ludźmi z konkurencji? – Pojedyncza bruzda ukształtowała się między jego brwiami. – Mam dużo lepsze zajęcia do roboty, panno Heart, niż klepanie się po plecach z tymi osobnikami.

– To dlaczego spędziliśmy tu aż ty godziny? – Odęłam wargę. – Bez urazy, szefie, ale w tym czasie moglibyśmy robić ciekawsze rzeczy.

– Właśnie po to, by się zaprezentować, a jednocześnie by pokazać, że jestem nieuchwytny. – Wyglądał na zadowolonego z siebie. – Nie mam ochoty na żadne współprace, a oni właśnie tego oczekują, panno Heart.

Opuszczając centrum konferencyjne, przywitał nas rześki wietrzyk wieczoru. Nasze kroki odbijały się echem od chodnika. Szum ożywionych rozmów stopniowo zanikał w tle, co było przyjemną odmianą dla uszu.

– Pisała pani artykuły, tak? – Szef posłał mi zagadkowe spojrzenie.

– W głównej mierze tak.

– A pani doświadczenie biurowe jest...? – Przyglądał mi się oczekująco.

– Szczerze mówiąc, zerowe, szefie. – Zwiesiłam ramiona. – Pracowałam głównie z domu, albo w kawiarni.

– Ale pisząc artykuły, musiała mieć pani doświadczenie w kontaktach z innymi pracownikami, albo chociażby z pani podwładnym – zauważył.

– Niezupełnie.

– O, czyżby? – brzmiał na zaskoczonego.

– Jeśli jeszcze pan nie zauważył, jestem trochę nieśmiała w kontaktach z tymi, którzy nie mają ze mną wspólnego tematu. – Otuliłam się ramionami. – A nawet jeśli znam odpowiedź na zadawane pytania, to nie zabieram głosu w obawie, że odpowiem źle.

– To co robiła pani poza pisaniem? – Poprawił krawat, prostując go równiutko na piersi.

– Podróżowałam, pisałam wiadomości do influencerów i modelów, umawiałam się na rozmowy z nimi, by na tej podstawie stworzyć nowy tekst – wymieniałam, bawiąc się paskiem torebki.

– Czyli poniekąd zna się pani na asystowaniu. – Pochylił się lekko, a jego ciemne oczy błyszczały entuzjazmem. – Tylko musi przełożyć pani tryb influencerski na biznesowy.

– Obiecałam, że pana nie zawiodę i dotrzymam słowa. – Przyłożyłam dłoń do piersi. – Powaga, szefie, będzie pan ze mnie zadowolony.

– Jedyne, o co proszę, to o to, by nie doprowadziła mnie pani do żałowania swojej decyzji. – Patrzył mi w oczy, jakby próbował wbić mi te słowa do umysłu. – Dobrze?

Powiodłam nieśmiało spojrzeniem po jego twarzy.

– Dobrze.

Jego umiejętność nawiązywania kontaktów w połączeniu ze smykałką do biznesu zapewne przyczyniła się do uczynienia go odnoszącym sukcesy dyrektorem generalnym holdingu, ale to jego urzekającą aura i hipnotyzujące spojrzenie sprawiały, że miało się ochotę po prostu być blisko niego.

Teraz już nie dziwiłam się mężczyzną, którzy łykali jego haczyk tego „nieuchwytnego".

– A propos pani spostrzeżeń... – Pan Weston zatrzymał dłoń na klamce od mojej strony.

Zerknęłam na niego z zaskoczeniem.

– Jutro przedstawi pani zagadnienie na zebraniu firmowym – rzucił mi wyzwanie. – Proszę szczegółowo opracować odpowiedź na pytanie, które zadała pani na konferencji.

Zaskoczona jego prośbą, cofnęłam się niepewnie o krok.

– Ale ja nic nie wiem o sztucznej inteligencji – bąknęłam niepewnie. – Znam tylko Siri i Alexę, proszę pana.

– Najwyższa pora poszerzyć horyzonty, panno Heart. Życie polega na przekraczaniu własnych granic. – Otworzył zapraszająco drzwi do mercedesa. – A ze mną przekroczy je pani jeszcze niejeden raz.

Z walącym sercem zajęłam fotel pasażera. Cokolwiek miał na myśli, brzmiało jak bieg po dźwigu, dwieście metrów nad ziemią, bez żadnego zabezpieczenia.

A co, jeśli to zadanie to moja szansa na zaprezentowanie swoich umiejętności i wywarcia dobrego wrażenia na szefie?

Och, przede mną niezwykle nudna noc...

#BlackLies

Twitter: nahmafia

Instagram: autorkajoanna

Continue Reading

You'll Also Like

29.3K 2.4K 4
Po aresztowaniu Remo wszystko, w co wierzyła Lucy Graves, okazało się paskudnym kłamstwem. Za rozkazem matki wyjeżdża z Filadelfii, aby plotki na jej...
99.9K 10K 26
Poznaj historię córki głównego bohatera z "Wszystko, co skrywa twoje serce" Można powiedzieć, że życie Penelope Porter było idealne. Miała kochającą...
414K 22.6K 46
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
140K 14.4K 9
Historia Molly McCann i Aresa Hogana.