Losing Control

wiksa_watt által

1.4M 30.6K 113K

1 część dylogii „Lost" ~06.01.2022.~ Több

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Epilog
Podziękowania
Informacja

Rozdział 35

42.9K 859 5K
wiksa_watt által

link do playlisty: https://open.spotify.com/playlist/6xVLNUXVOzfWurrEVjmCJy?si=p2HePsW3RjCc_maLeL018A

Brandon's POV

Poczułem jak na moje słowa serce Madison zaczyna wybijać szybszy rytm. Przygryzłem wargę, zastanawiając się czy zrobiłem dobrze, wyznając jej to.

Jednak moje wątpliwości odeszły w zapomnienie, gdy brunetka uniosła głowę i posłała mi ten swój uśmiech, który za każdym razem wywoływał we mnie cholernie dużo emocji. Mój puls od razu przyspieszył, a ja nie mogłem się powstrzymać, więc już po chwili złożyłem na jej ustach czuły pocałunek.

— Ja też za tym tęskniłam, Brandon. — odpowiedziała cicho.

Spojrzałem w jej błyszczące oczy, co oznaczało, że jeszcze nie zszedł z niej alkohol. Ponownie ułożyła głowę na mojej klatce piersiowej, a ja mocniej ją objąłem. Usłyszałem jak Maddie cicho parsknęła śmiechem.

— Co? — uśmiechnąłem się, wplatając dłonie w jej włosy.

— Przypomniałam sobie dzisiejszą sytuację w klubie. — mruknęła rozbawiona.

— Jaką?

— Byłam taka pijana, że gdy wracałam z Allison z łazienki, wydawało mi się, że widzę Venoma siedzącego przy barze. A to przecież niemożliwe. — parsknęła, a ja zamarłem, przestając bawić się jej włosami.

Przełknąłem z trudem ślinę, czując jak żołądek zaciska mi się ze stresu, a serce przyspiesza. Madison musiała to zauważyć, bo poderwała głowę i spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

— Możesz powtórzyć? — zapytałem z zaciśniętym gardłem.

— Ale go tam nie było, Brandon. Gdy znowu tam spojrzałam to miejsce było już puste. — wzruszyła ramionami.

— W porządku. Chodźmy spać. — odpowiedziałem po chwili, a Smith uśmiechnęła się i ponownie się we mnie wtuliła.

Nie chciałam jej martwić dlatego po prostu postanowiłem skończyć ten temat. Ale nie byłem głupi i wiedziałem, że Venom musiał tam być. Madison wcale się nie wydawało.

I to mnie cholernie wkurwiło, bo myślałem, że po tym co mu powiedziałem, on odpuści. Jednak jeżeli tak się nie stało, to zamierzam załatwić to w inny sposób.

Nie pozwolę, aby mojej Maddie coś się stało.

***
Madison's POV

Skrzywiłam się, czując nieznośny ból głowy. Pomrugałam powiekami i przejechałam dłonią po drugiej stronie łóżka, które okazało się puste. Zmarszczyłam brwi i podniosłam się do pozycji siedzącej, masując swoją skroń.

Rozejrzałam się po pokoju, który także był pusty. Próbowałam sobie przypomnieć coś z wczorajszej nocy, jednak nie bardzo mi się to udawało. Ostatnie co pamiętam to twerkującego Jake'a i Naomi na stole w loży.

Usłyszałam jak drzwi od łazienki się otwierają i już po chwili moim oczom ukazał się Brandon w samym ręczniku, który luźno zwisał na jego biodrach. Zmierzwił swoje mokre włosy, a następnie jego wzrok wylądował na mnie.

— Wstałaś. — uśmiechnął się, podchodząc do swojej walizki. — Chcesz tabletkę? — zapytał.

— Tak. — odpowiedziałam od razu, ponieważ głowa dosłownie mi pękała.

Brandon zaśmiał się, a następnie podszedł do mnie z tabletką przeciwbólową i butelką wody. Podziękowałam mu i połknęłam tabletkę, którą następnie popiłam wodą.

— Maddie? — odezwał się po chwili, patrząc na mnie pytająco.

— Hm?

— Pamiętasz coś z wczorajszej nocy? Na przykład z momentu, gdy poszłaś z Allison do toalety? — zapytał, sprawiając, że zrobiłam się zdezorientowana.

Zmarszczyłam brwi, próbując przypomnieć sobie coś z tamtego momentu. Po chwili, jednak pokręciłam głową, bo nie było szans, że teraz przypomnę sobie cokolwiek.

— Ostatnie co pamiętam to tańczącego Jake'a i Naomi na stole. — odpowiedziałam, a Wood zagryzł wewnętrzną stronę policzka. — A czemu pytasz?

— Tak po prostu. — wzruszył ramionami.

Zmarszczyłam brwi, bo widziałam po nim, że coś go dręczy. Jednak postanowiłam odpuścić ten temat, bo Brandon po chwili skoczył obok mnie na łóżko i zaczął przeglądać ze mną TikToka. Oparłam głowę o jego ramię i zaśmiałam się cicho wraz z brunetem, gdy akurat pokazał się filmik opisujący naszą relację.

— Hej, Maddie? Pamiętasz o naszym zakładzie? — zapytał po chwili, a ja rozszerzyłam oczy, zaciskając usta.

Cholera, myślałam, że o nim zapomniał.

— Co? Jakim zakładzie? — zmarszczyłam brwi, udając zdezorientowaną.

Brandon spojrzał na mnie z politowaniem, a ja wlepiłam wzrok w sufit, unikając jego spojrzenia.

— Wiem, że o nim pamiętasz. — prychnął, a ja zacisnęłam usta. — Chcę, żebyśmy zrealizowali go dzisiaj.

Momentalnie na niego spojrzałam, unosząc brwi do góry. Wood patrzył na mnie twardo, a po jego minie mogłam wywnioskować, że z pewnością nie uda mi się z tego wywinąć.

— Niech ci będzie. — przewróciłam oczami, a brunet uśmiechnął się triumfalnie.

— W takim razie, od teraz przez cały dzień robisz wszystko co tylko zechcę. — oznajmił zadowolony, a ja już wiedziałam, że ten dzień nie skończy się dobrze.

Spojrzałam na niego spod byka, a chłopak uśmiechnął się i pocałował szybko mój policzek, klepiąc moje udo, aby dać mi znać, że mam wstać z łóżka.

— Chcę, żebyś poszła ze mną na śniadanie. — powiedział, a ja zmarszczyłam brwi.

— Wow, myślałam, że będziesz chciał, abym sama ci je zrobiła.

— Aż tak okrutny nie jestem. — przewrócił oczami, a ja spojrzałam na niego z politowaniem.

Brandon przyłożył rękę do serca, udając urażonego. Prychnęłam, a następnie wyminęłam go, kierując się do łazienki. Po trzydziestu minutach byłam już w pełni gotowa na śniadanie, dlatego wraz z brunetem skierowaliśmy się do wyjścia.

***

Rozłożyłam koc na piasku, a następnie położyłam się obok Mii, która robiła sobie zdjęcia. Dochodziła godzina trzynasta, a my z całą naszą paczką byliśmy na plaży.

— Chodźmy do wody. — odezwał się Liam, który już zdejmował swoją koszulkę.

Po chwili każdy zaczął kierować się w stronę oceanu, jednak ja wciąż leżałam na swoim kocu, ponieważ nie chciało mi się wstawać. Zmarszczyłam brwi, gdy zobaczyłam Brandona, który stał nade mną, opierając swoje ręce na biodrach.

— Czego chcesz? — burknęłam.

— Wstawaj. Idziemy do wody. — powiedział, a ja prychnęłam.

— Nie ma mowy. Chcę spać. — odpowiedziałam, przewracając się na brzuch.

Jęknęłam męczeńsko, gdy poczułam jak Wood siada na mnie okrakiem i zaczyna masować moje ramiona.

— Chodź, Maddie. — szepnął przy moim uchu, a następnie złożył pocałunek na moim ramieniu.

Przymknęłam oczy, panując nad tym, aby się nie uśmiechnąć. Brandon przełożył moje włosy na drugi bok i zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi.

— Idź beze mnie, Brandon. Ja chcę spać. — mruknęłam.

— Ale to nie było pytanie, kochanie. Chyba zapomniałaś, że robisz dzisiaj wszystko co tylko zechcę. — szepnął, a ja od razu otworzyłam oczy, wyłapując wzrokiem jego twarz, na której znajdował się chytry uśmieszek.

Zmrużyłam oczy, a następnie zepchnęłam go z siebie i wstałam, poprawiając swoje włosy.

— Żałuje, że się o cokolwiek z tobą zakładałam. — splotłam ramiona na piersi, a Brandon zaśmiał się głośno.

Już chciałam skierować się do wody, gdy poczułam na sobie dłonie bruneta, a następnie zostałam podniesiona do góry. Pisnęłam głośno i oplotłam go rękoma wokół szyi. Chłopak uśmiechnął się szeroko i zaczął biec w stronę wody.

Wpatrywałam się w jego roześmianą twarz i błyszczące ze szczęścia oczy, a moje serce od razu przyspieszyło.

Tak cholernie dla niego przepadłam.

Nabrałam powietrza do płuc, gdy zaczęliśmy zbliżać się do wody. Następnie zamknęłam oczy i poczułam jak wraz z Brandonem lądujemy na dnie. Wynurzyłam się po chwili, wciąż znajdując się w jego ramionach.

Zaczesałam swoje włosy do tyłu i otworzyłam powieki, natrafiając spojrzeniem na jego uśmiechniętą twarz. Usłyszałam obok siebie śmiechy i krzyki naszych przyjaciół, którzy prawdopodobnie ochlapywali się nawzajem.

— Co? — zaśmiałam się, orientując się jak intensywnie wpatruję się we mnie Brandon.

Zmarszczyłam brwi, gdy zobaczyłam, że coś w jego spojrzeniu się zmieniło. Mogłam przysiąść, że przez ułamek sekundy w jego oczach mignęło przerażenie. Jakby właśnie zdał sobie z czegoś sprawę.

Pokręcił szybko głową, a następnie wymusił uśmiech. Spojrzałam na niego zdezorientowana, jednak on nachylił się i złożył na moich ustach szybki pocałunek.

Pisnęłam, gdy poczułam jak zostajemy ochlapywani przez naszych przyjaciół. Wyswobodziłam się z uścisku Brandona i oboje zaczęliśmy odwdzięczać się im tym samym.

Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam taka szczęśliwa. Moja relacja z Brandonem jest chyba jeszcze lepsza niż przed tamtą sytuacją i do tego jestem na wakacjach z najważniejszymi osobami w moim życiu.

I nawet nie wiem kiedy przyjaciele Brandona stali się także moimi przyjaciółmi.

— Zagrajmy w piłkę! — krzyknął po paru minutach Jake, który kierował się do wody z plażową piłką w rękach.

— Skąd ją masz? — zmarszczyłam brwi, ponieważ nie przypominałam sobie, żebyśmy mieli ze sobą jakąkolwiek piłkę.

— Zapytałem się jakiegoś dzieciaka czy możemy pożyczyć i się zgodził. — wzruszył ramionami, a ja powędrowałam wzrokiem na piasek.

— No chyba nie do końca się zgodził. — mruknął Nick, gdy wszyscy patrzyliśmy na małego chłopca, który siedział na piasku ze swoją mamą i głośno płakał, pokazując palcem na Jake'a.

— O Jezu, no zaraz mu przecież ją oddam. — przewrócił oczami.

Hailey westchnęła, a następnie wyszła z wody i zapytała się mamy chłopca czy moglibyśmy chwilę pograć. Kobieta zgodziła się bez problemu, dlatego chwilę później zaczęliśmy odbijać do siebie piłkę w wodzie.

***

— Mam pomysł. — odezwała się po chwili Naomi, gdy wszyscy leżeliśmy na kocu.

— Jaki? — burknął Jake, który miał głowę na moich kolanach.

— Wynajmijmy samochody i pojedźmy na przejażdżkę. Jakieś dwie godziny stąd jest mała wysepka, w której jest naprawdę pięknie. — powiedziała brunetka, a my spojrzeliśmy na nią zaciekawieni.

— To jest zajebisty pomysł! — krzyknął podekscytowany Josh, który prawie wylał swoje picie na Ethana, za co dostał od niego po głowie.

Po piętnastu minutach zebraliśmy swoje rzeczy i wróciliśmy do hotelu. Nick z Brandonem oznajmili, że załatwią nam cztery samochody, które podjadą około godziny piętnastej pod nasz hotel.

Miałam jeszcze godzinę dlatego zdecydowałam, że wezmę szybki prysznic. Dałam szybkiego buziaka Brandon'owi, który musiał już jechać, a następnie skierowałam się do łazienki.

Rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic. Cała się ogoliłam, a następnie namydliłam swoje ciało truskawkowym żelem pod prysznic. Wyszłam po paru minutach i owinęłam swoje ciało ręcznikiem. Podeszłam do lusterka. zaczynajac szczotkować swoje zęby. Następnie założyłam na siebie bieliznę i rozczesałam włosy.

Opuściłam łazienkę i skierowałam się do swojej walizki, z której wyjęłam szare dresy ze ściągaczami i zwykły czarny top na ramiączkach. Zgarnęłam pistolet na wodę, który zabrałam Ethan'owi i opuściłam pokój, postanawiając pójść do Jake'a.

Podśpiewywałam pod nosem piosenkę, kierując się korytarzem w stronę pokoju mojego przyjaciela. Pociągnęłam za klamkę, postanawiając nie pukać, tak jak on to ma w zwyczaju.

I od razu pożałowałam tej decyzji.

— Kurwa!

Pisnęłam, wypuszczając z dłoni pistolet na wodę , a następnie zakryłam pospiesznie dłonią oczy. Próbowałam jak najszybciej wymazać z głowy obraz nagiego Cartera, który zabawiał się na łóżku wraz z moim przyjacielem. Usłyszałam jak z ust tego pierwszego wychodzi przekleństwo, przez co zacisnęłam usta w wąską linię.

— Przepraszam! — krzyknęłam, a następnie po omacku chwyciłam za pistolet na wodę i jak najszybciej opuściłam ich pokój.

Po chwili usłyszałam za drzwiami głośny śmiech Jake'a. Przewróciłam oczami, nawet nie będąc zaskoczona tym, że sytuacja w jakiej ich przyłapałam, najzwyczajniej w świecie go bawiła.

— Następnym razem będę pukała, aby już więcej nie widzieć jak wy pukacie siebie nawzajem! — krzyknęłam przez drzwi.

— Pierdol się, Madison! — odkrzyknął Carter, w którego głosie mogłam usłyszeć rozbawienie.

— Wy też! Obiecuję, że już więcej wam nie przerwę! — zaśmiałam się, a następnie odeszłam spod ich pokoju.

Mój wzrok wylądował na Josh'u, który wychodził ze swojego pokoju i śpiewał coś pod nosem. Pospiesznie schowałam się za ścianę, zanim zdążył mnie zauważyć. Uśmiechnęłam się chytrze i przygotowałam swój pistolet, czekając aż tu podejdzie.

— Ręce do góry skurwysynie! — krzyknęłam, wyskakując zza ściany i celując w stronę Josha.

Blondyn podskoczył przerażony, a następnie rozszerzył oczy, gdy zobaczył co znajduje się w moich rękach. Zaczął śmiać się nerwowo i powoli wycofywać do tyłu.

— Kochana, jak ja cię dawno nie widziałem! Porozmawiałbym z tobą dłużej, ale niestety muszę już lecieć! — krzyknął, a następnie szybko się odwrócił, zaczynając uciekać.

Od razu zaczęłam za nim biec, próbując powstrzymać śmiech. Josh co jakiś czas odwracał głowę w moją stronę i wystawiał mi język, nie dając mi siebie dogonić. Biegaliśmy po korytarzach hotelu przez parę chwil, aż w końcu musiałam stanąć, aby złapać oddech.

— Josh, poczekaj! Żartowałam! Ten pistolet nawet nie jest napełniony wodą! — krzyknęłam, chcąc sprawić, aby się zatrzymał.

Blondyn zatrzymał się parę metrów ode mnie i odwrócił się w moją stronę, mrużąc podejrzanie oczy.

— Dlaczego miałbym ci wierzyć? — uniósł brew, splatając ramiona.

— Bo mnie kochasz i jestem twoją przyjaciółką? — uśmiechnęłam się, trzepocząc w jego stronę rzęsami.

Anderson jeszcze chwilę mierzył mnie podejrzliwym spojrzeniem, a następnie jego usta rozciągnęły się w szeroki uśmiech, gdy ruszył w moją stronę, rozciągając swoje ramiona, abym mogła go przytulić.

— Masz rację. Tylko dlatego ci wierzę. — odpowiedział, a ja poczułam przyjemne uczucie w środku.

Aż zrobiło mi się go szkoda, gdy biedny dowie się, że pistolet wcale nie jest pusty, a on zaraz będzie cały mokry.

Rozłożyłam ramiona, jakbym również chciała go przytulić, a gdy znalazł się już wystarczająco blisko mnie, nacisnęłam spust i zaczęłam oblewać go wodą. Blondyn pisnął, a następnie zaczął zakrywać się rękoma. Wybuchnęłam śmiechem, nie przestając go oblewać.

— Przestań, Madison! Proszę! Wiesz ile układałem te włosy?! — piszczał, próbując ode mnie uciec.

— Przykro mi, Josh! Mogłeś się nie nabierać! — odpowiedziałam rozbawiona, wciąż polewając go wodą.

Zobaczyłam jak blondyn z trudem powstrzymuje śmiech. Biegłam za nim, aż w pewnym momencie jego noga się ugięła, a on runął na ziemię. Rozszerzyłam przerażona oczy, gdy zobaczyłam jak łapie się za kostkę i krzywi się z bólu.

— Kurwa. Chyba złamałem nogę. — powiedział obolałym tonem. — Madison, chodź pomożesz mi wstać. — wystawił w moją stronę swoją dłoń.

— Kurwa, przepraszam, Josh. Naprawdę nie chciałam. — mówiłam przerażona, podbiegając w jego stronę.

Stanęłam przed nim i upuściłam na podłogę pistolet. Złapałam za jego rękę i już chciałam pomóc mu wstać, gdy zobaczyłam jak na jego ustach zaczyna rozciągać się uśmieszek. Zmarszczyłam brwi, a następnie rozszerzyłam oczy, gdy ujrzałam w jego dłoni pistolet. Chciałam puścić jego dłoń i zacząć uciekać, jednak blondyn mocniej mnie przytrzymał, uniemożliwiając mi to.

— Nawet nie próbuj! — powiedziałam ostrzegawczo.

— Szach mat, lamusiaro. — odpowiedziałam z wrednym uśmieszkiem, a następnie zaczął oblewać mnie wodą.

Pisnęłam, zaczynając uciekać, gdy udało mi się wyrwać dłoń z jego uścisku. Słyszałam za sobą śmiech Josha, gdy biegłam ile sił w nogach. Odwróciłam głowę w jego stronę, aby zobaczyć jak daleko ode mnie się znajduje, gdy poczułam jak na kogoś wpadam.

Uniosłam głowę, natrafiając spojrzeniem na postawnego mężczyznę z brodą, który patrzył na nas wściekłym wzrokiem.

— ¿Que está pasando aqui?! Está perturbando la paz de nuestros hoteles! Si no te detienes ahora, voy a tener que echarte de aquí! (Co tu się dzieję?! Zakłócacie spokój w naszym hotelu! Jeśli zaraz nie przestaniecie, będę musiał was stąd wyrzucić!) — krzyczał niezrozumiale, przez co aż zrobiłam krok do tyłu.

— Po jakiemu to? — szepnęłam w stronę Josha, który stanął obok mnie zdezorientowany.

— Chyba po hiszpańsku do nas pierdoli. Uczyłem się tego języka w szkole, więc coś tam rozumiem. — odszeptał, a ja powróciłam wzrokiem do faceta, który wciąż wykrzykiwał coś w naszą stronę, wściekle gestykulując.

— Odpowiedz mu, że przepraszamy i musimy już iść. — szepnęłam, chcąc jak najszybciej stąd pójść, ponieważ ten facet mnie przerażał.

— Puta de mierda. — powiedział Josh, a ja spojrzałam na niego, otwierając szeroko oczy, bo może nie umiałam hiszpańskiego, ale te zdanie doskonale zrozumiałam.

Mężczyzna od razu przestał mówić i spojrzał mrożącym krew w żyłach wzrokiem na Josha, który zupełnie nieświadomy, uśmiechał się miło w jego stronę. Przełknęłam ślinę, a następnie spanikowana złapałam blondyna za nadgarstek.

Niewiele myśląc zaczęłam uciekać w drugą stronę, ciagnąć za sobą blondyna. Odwróciłam głowę za siebie, aby zobaczyć biegnącego za nami faceta. Anderson złapał mnie za rękę i przyspieszył, skręcając w prawo. Nasz wzrok wylądował na windzie, do której szybko podbiegliśmy, zaczynajac naciskać nerwowo przycisk.

Drzwi do windy się rozsunęły, a my pospiesznie do niej weszliśmy. Moje serce przyspieszyło z nerwów, gdy zobaczyłam biegnącego w naszą stronę mężczyznę. Josh szybko nacisnął przycisk, a winda zamknęła się akurat w momencie, gdy facet przed nią stanął.

Poczułam jak na moje ciało momentalnie spływa fala ulgi. Oparłam się o ścianę i przymknęłam oczy, łapiąc się za głowę.

— Josh, ty jebany debilu. — westchnęłam zrezygnowana.

— No co? Przecież byłem dla niego uprzejmy. Nie wiem czemu się tak zdenerwował. — wzruszył ramionami, a ja spojrzałam na niego z politowaniem.

— Nazwałeś go jebaną dziwką. Nie dziwię się, że się zdenerwował.

Blondyn rozchylił usta, a następnie je zamknął. Poprawił swoje włosy, uśmiechając się nerwowo w moją stronę.

— Zapomniałem wspomnieć, że tak średnio słuchałem na tych lekcjach hiszpańskiego. — mruknął, zaciskając usta.

Zmrużyłam gniewnie oczy, a następnie westchnęłam ciężko, bo to było tak bardzo w jego stylu.

***

Wskoczyłam na plecy Liama, który owinął ręce wokół moich ud i ruszył w stronę windy. Wszyscy musieliśmy udać się pod hotel, ponieważ Brandon z Nickiem już czekają na nas z wynajętymi samochodami.

— Już nie mogę się doczekać, aż je zobaczę. — Ethan potarł dłonie podekscytowany.

Opuściliśmy windę, a Liam zaczął biec w stronę wyjścia. Pisnęłam, gdy poślizgnął się, przez co prawie wylądowaliśmy na ziemi. W ostatniej chwili udało mu się złapać równowagę, a następnie znowu przyspieszył.

Rozszerzyłam szeroko usta na widok czterech sportowych samochodów zaparkowanych przed hotelem. Wszystkie były w kolorze czarnym i miały wysunięty dach.

— Wsiadać, lamusy! — zatrąbił Nick, uśmiechając się szeroko.

Wszyscy z podekscytowaniem ruszyliśmy w kierunku samochodów, a ja od razu zaczęłam szukać wzrokiem tego, w którym znajduje się Brandon.

Uśmiech rozprzestrzenił się na mojej twarzy, gdy ruszyłam w stronę bruneta. Wood patrzył na mnie przez czarne okulary i uśmiechał się jednym kącikiem. Jego jedna ręka opierała się na krawędzi otwartego okna, podczas gdy druga spoczywała na kierownicy.

Wyglądał cholernie dobrze.

Wsiadłam na miejsce pasażera, aby rozejrzeć się po ciemnym wnętrzu samochodu. Następnie przeniosłam wzrok na Brandona, który wpatrywał się we mnie z uśmieszkiem.

— Jest zajebisty, prawda? — odezwał się w końcu podekscytowany.

— Kurewsko zajebisty. — zgodziłam się z szerokim uśmiechem.

Po tym jak przez dwadzieścia minut każdy wykłócał się o to kto będzie kierował w którym samochodzie, mogliśmy w końcu wyruszyć w podróż.

Mia wylądowała w samochodzie z moim bratem, Jake'iem i Carterem czego jej współczułam, bo oni są pojebani. W następnym aucie znalazł się Josh, Ethan, Naomi i Allison. Liam był z Hailey, a mi udało się być tylko z Brandonem.

— Więc...— spojrzałam na niego kątem oka, gdy odpalał silnik. — Jakie masz dla mnie jeszcze wyzwania? — uśmiechnęłam się.

— Nie powiem. — odpowiedział, przygryzając wargę.

— No, Brandon. Nie bądź taki. — zmarszczyłam brwi. — Przecież możesz mi powiedzieć chociaż jedno wyzwanie.

— Niech ci będzie. A więc moim pierwszym wyzwaniem dla ciebie, które musisz wykonać jest...— uśmiechnęłam się podekscytowana, gdy spojrzał na mnie. — Zamknięcie swoich ślicznych ust, abym mógł w spokoju prowadzić. — dokończył z uśmieszkiem, przez co od razu zmrużyłam zła swoje oczy. — Dowiesz się wszystkiego potem, Maddie. — powrócił wzrokiem do jezdni, a ja westchnęłam głośno.

— Dupek. — prychnęłam, odwracając głowę w stronę szyby.

Usłyszałam cichy śmiech Brandona, a następnie jego ręka wyładowała na moim udzie, zataczając na nim małe kółka. Przewróciłam oczami, jednak nic nie mogłam poradzić na lekki uśmiech.

— Co robiłaś jak mnie nie było? — zapytał po chwili, zatrzymując się na czerwonym świetle.

Nie odpowiedziałam mu, ponieważ kazał mi, abym się nie odzywała. Zobaczyłam kątem oka, że brunet przewraca oczami, a na jego ustach formuję się rozbawiony uśmiech.

— No weź, słońce. Naprawdę się obraziłaś? — zapytał, a ja za wszelką cenę starałam się zachować obojętność na to jak mnie nazwał. A było to cholernie trudne.

Uśmiechnął się, a następnie nachylił się i pocałował mnie w policzek. Zaczął schodzić pocałunkami coraz niżej, aż natrafił na moją szyję. Przymknęłam oczy, gdy składał na niej delikatnie pocałunki, które sprawiały, że moje ciało zalewała fala gorąca.

— Kazałeś mi się zamknąć. — odpowiedziałam, probując nie zdradzić drżenia swojego głosu.

Poczułam jak uśmiecha się przy mojej skórze, a następnie odsuwa się ode mnie, gdy światło zmieniło kolor na zielone.

— Tak nie powiedziałem. Powiedziałem, żebyś zamknęła swoje śliczne usta, a to jest różnica. — spojrzał na mnie spod uniesionych brwi, a ja przewróciłam oczami.

— Jedno i to samo, Brandon.

Brunet westchnął, a następnie ścisnął mocniej moje udo i powrócił wzrokiem na drogę. Zaczęłam bawić się pierścionkiem z księżycem na jego palcu, a na moje usta wkradł się delikatny uśmiech.

— Dlaczego się uśmiechasz? — zerknął na mnie.

— Nie sądziłam, że będziesz go nosił. — odpowiedziałam, nawiazując do pierścionka.

— Jest od ciebie, to oczywiste, że go nie zdejmę. — wzruszył ramionami, a ja przygryzłam wargę, aby powstrzymać uśmiech.

— Wow, od kiedy stałeś się taki uroczy? — zapytałam rozbawiona.

Brandon odwrócił głowę w moją stronę, nawiazując ze mną kontakt wzrokowy. Jego źrenice rozszerzyły się, gdy patrzył na mnie przez chwilę. Przełknęłam ślinę, ponieważ miałam wrażenie, że chcę przekazać mi coś spojrzeniem, jednak nie mogłam odczytać co takiego.

Następnie z powrotem powrócił wzrokiem przed siebie, a ja zaczęłam się zastanawiać co miało oznaczać te spojrzenie.

Po chwili zaczęłam przełączać stację w radiu, aż natrafiłam na piosenkę Flawless od The Neighbourhood. Od razu spojrzeliśmy na siebie z Brandonem, a ja podgłośniłam na maksa.

Reszta drogi minęła nam na zdzieraniu swoich gardeł do piosenek The Neighbourhood albo Chase Atlantic. l wszystko było idealnie.

***

— Wow — szepnęłam, obserwując widok na małą, pogrążoną w ciemności wyspę Hog Cay.

— Podoba ci się? — zapytał Brandon, który opierał się o samochód i palił papierosa.

Czekaliśmy, aż inni dotrą na miejsce, ponieważ my przez szybką jazdę Wood'a byliśmy jako pierwsi.

— Tak, jest cudownie. — westchnęłam zachwycona. — A tobie się podoba? — zapytałam, podchodząc do niego.

Brandon ostrożnie ułożył dłonie na mojej talii, aby nie poparzyć mnie papierosem, a następnie przyciągnął mnie w swoją stronę. Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej i uśmiechnęłam się.

— Ten widok nawet w małym stopniu nie dorównuje tobie, Maddie. — szepnął, patrząc mi w oczy.

Po jego słowach, mój brzuch od razu wypełniło stado motylków. Spojrzałam na niego wzruszona, a następnie ułożyłam dłoń na jego karku i przyciągnęłam do pocałunku. Poczułam jak Brandon uśmiecha się w moje usta, odwzajemniając pieszczotę.

— Dziękuje, że pojawiłaś się w moim życiu. — powiedział cicho.

Odsunęłam się od niego, a następnie spojrzałam w jego oczy. Te czarne oczy, dla których tak cholernie przepadłam. Te, które tak cholernie kochałam.

Poczułam jak w moich oczach stają łzy wzruszenia dlatego bez słowa mocno wtuliłam się w Wood'a. Chłopak objął mnie swoimi ramionami i ułożył brodę na mojej głowie. Westchnęłam cicho w jego klatkę piersiową i przymknęłam powieki.

— Ja też dziękuje. — szepnęłam i poczułam jak brunet jeszcze mocniej mnie obejmuję.

— Nie rób tego, Madison. Nie dziękuj mi. Za dużo razy cię zraniłem, abyś to robiła. — powiedział cicho, a ja od razu pokręciłam głową.

— Przeprosiłeś mnie, a ja ci wybaczyłam. Widzę, że naprawdę tego żałujesz. Zapomnijmy o tym. — odpowiedziałam, odsuwając się od niego, aby móc na niego spojrzeć.

— Jesteś za dobra na ten świat, Maddie. Jesteś za dobra dla mnie. — szepnął po chwili.

Po prostu Cię kocham.

Uśmiechnęłam się smutno, a następnie ponownie wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Nie wiem ile tak staliśmy wtuleni w siebie i patrzyliśmy na ocean, w którym odbijał się księżyc, ale musieliśmy przerwać, gdy usłyszeliśmy nadjeżdżające samochody.

Oderwałam się od bruneta i spojrzałam za siebie, widząc jak przed nami zatrzymują się trzy samochody, a następnie każdy z nich wysiada.

— Długo wam zajęło dotarcie tutaj. — powiedział Wood z kpiną w głosie.

— Nie każdy zapierdala samochodem jak psychopata. — uśmiechnęła się sztucznie Allison, patrząc na niego.

— Hej, ta wyspa nie jest prywatna? — zapytała Hailey, wskazując na coś głową.

Każdy powiódł za jej wzrokiem, a ja zmarszczyłam brwi, widząc tabliczkę, na której jest napisane, że jest to prywatna wysepka, a wstęp do niej jest wzbroniony.

— No nie — jęknęłam załamana, bo naprawdę miałam nadzieję, że będziemy mogli zobaczyć ją z bliska.

— Chyba nie myślicie, że po dwugodzinnej jeździe tutaj, tak po prostu wrócimy do hotelu. — prychnął Josh. — I tak tam wejdziemy. — wzruszył ramionami nieprzejęty.

Spojrzałam na niego spod uniesionych brwi, a następnie przeleciałam wzrokiem po innych, którzy wyglądali jakby ten pomysł im nie przeszkadzał.

— Poważnie? Tu są kamery! — powiedziałam oburzona, wskazując dłonią na latarnię, na której świeciła się mała czerwona lampka.

— To atrapa. — przewrócił oczami, a następnie podszedł do bramy i zaczął robić coś przy kłódce.

Westchnęłam, a następnie wszyscy w ciszy czekaliśmy, aż Josh poradzi sobie z otworzeniem kłódki. Po chwili blondyn otworzył bramę i odwrócił się do nas z szerokim uśmiechem, pokazując ręką, abyśmy przechodzili.

— Kto by pomyślał, że jesteś taki mądry. — parsknął Brandon, ruszając w stronę wysepki.

— Na pewno nie ty, bo u ciebie myślenie średnio wychodzi. — uśmiechnął się sztucznie Anderson, a ja zaśmiałam się cicho.

Przystanęłam na piasku i zaczęłam wpatrywać się w widok oceanu, który był tak piękny, że wydawał się nieprawdziwy. Poczułam na swojej talii dłoń Brandona, który znalazł się obok mnie i również patrzył na wodę. Odwróciłam głowę w jego stronę, a brunet uśmiechnął się delikatnie.

— To będzie chyba moje trzecie ulubione miejsce. — odezwał się po chwili Wood.

Spojrzałam na niego zainteresowana. Chłopak jedną rękę schował do kieszeni swoich spodni, a drugą przyciągnął mnie bliżej siebie.

— Jakie jest drugie? — zapytałam.

Nasze miejsce. — uśmiechnął się, a ja zrobiłam to samo, bo to było naprawdę urocze, że miejsce, do którego przyjeżdżał, gdy chciał pobyć sam, teraz stało się nasze.

A pierwsze? — spojrzałam na niego zaciekawiona.

— Obok ciebie. — odpowiedział po chwili.

Uchyliłam w szoku usta, patrząc na niego oniemiała. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Nie spodziewałam się, że Brandona ulubionym miejscem, będę ja.

To sprawiło, że momentalnie moje oczy wypełniły się łzami.

— Przestań, Brandon. Nie chcę płakać. — zaśmiałam się, pociągając nosem.

— To nie płacz. — odezwał się Jake, stając obok nas, a ja przewróciłam oczami.

— Wow, dzięki, już nie będę.

— Żartowałem, kochanie. Jeżeli chcesz to płacz, ale po co marnować taki piękny makijaż? Żeby potem wyglądać jak mokra kaczka? — zapytał, wycierając tusz z mojej twarzy.

Brandon parsknął, a następnie poszedł w stronę Ethana, zostawiając nas samych. Jake pocałował mnie szybko w czoło i owinął wokół mnie ramię.

— Cieszę się, że między wami już jest dobrze. — wyznał, kierując się ze mną do naszych przyjaciół.

— Ja też, Jake. — szepnęłam pod nosem.

— Hej, chodźcie do nas! Znaleźliśmy linę, z której będziemy mogli zjeżdżać do wody! — krzyknął Ethan.

Jake spojrzał na mnie podekscytowany, a ja skrzywiłam się, bo nie jestem taka odważna i nie ma szans, że po niej zjadę. Podeszliśmy do naszych przyjaciół, którzy zaczęli układać gałęzie, aby rozpalić ognisko.

— Nie możemy być tu długo. Co jeżeli policja tu przyjdzie? — zapytałam, a Josh przewrócił oczami.

— Mówiłem ci, Smith, że to atrapa. Nikt nawet nie będzie wiedział, że tu byliśmy. — wzruszył ramionami zupełnie nieprzejęty, zdejmując koszulkę.

Westchnęłam, a następnie powędrowałam wzrokiem za Brandonem i Mią, którzy rozmawiali o czymś cicho, patrząc przy tym na mnie. Moja przyjaciółka uśmiechała się delikatnie, a brunet mówił coś, nie spuszczając ze mnie swojego magnetyzującego spojrzenie.

Zmarszczyłam brwi, posyłając im pytające spojrzenie, na co Evans uśmiechnęła się jeszcze szerzej, mrugając do mnie okiem. Wood powiedział coś do niej ostatni raz, a następnie poczochrał jej włosy i zaczął kierować się w moją stronę.

— Co tam, Maddie? — usiadł obok mnie, dając mi kuksańca w bok.

— O czym rozmawiałeś z Mią? — zmrużyłam podejrzliwie oczy.

Brandon uśmiechnął się tylko, a następnie oderwał ode mnie wzrok i zaczął wpatrywać się w ocean. Oparłam głowę o jego ramię, także zaczynając podziwiać widoki.

— Pijemy! — krzyknął Jake, idąc w naszą stronę z alkoholem.

Niektórzy spojrzeli na niego morderczym wzrokiem, ponieważ nie mogli pić, gdyż musieli kierować. Josh'owi udało się ubłagać Naomi, aby to ona kierowała w drodze powrotnej, bo nie może odmówić Jake'owi, gdy namawia go do picia.

A kto może mu odmówić?

Po godzinie każdy z nas był pijany, oczywiście oprócz tych, którzy potem będą prowadzili. Mia złapała mnie pod rękę i zaczęła kierować się ze mną w stronę liny, po której można było zjechać.

Po chwili blondynka potknęła się o kamyk i runęła na piasek, ciagnąć mnie ze sobą. Już chciałam zacząć się śmiać, jednak nasz upadek spowodował, że biegnący za nami Josh, Jake Liam i Allison potknęli się o nasze leżące ciała i wylądowali na nas. Jęknęłam, a następnie wraz z Evans zaczęliśmy ich bić, aby z nas zeszli, ponieważ nas przygniatali, a mi było ciężko oddychać. Usłyszałam ich śmiechy, gdy starali się wstać, jednak byli tak pijani, że nie było to łatwe.

— Nie...mogę...oddychać! — krzyknęła zirytowana Mia, gdy oni wciąż zmagali się ze wstaniem, śmiejąc się przy tym.

W końcu im się to udało, a my mogłyśmy zacząć normalnie oddychać. Spojrzałam na nich i zaczęłam się śmiać, ponieważ byłam pijana i wszystko mnie śmieszyło. Nawet to, że przez chwilę ledwo co mogłam oddychać.

Ponownie zaczęliśmy biec w stronę liny, a następnie każdy po kolei zaczął z niej zjeżdżać do wody, krzycząc i śmiejąc się w niebogłosy. Ja nie odważyłam się zjechać dlatego patrzyłam na nich z boku.

Po chwili na wzgórze wspięła się reszta naszej ekipy i teraz wszyscy wskakiwali do oceanu. Odwróciłam głowę w bok, widząc idącego w moją stronę Brandona, który był w samych spodenkach kąpielowych. Pomachałam w jego stronę, a on kiwnął głową, uśmiechając się.

— Nie zjeżdżasz? — zmarszczył brwi, stając przy mnie.

Odsunęłam się w bok, gdy woda mnie ochlapała, a następnie pokręciłam głową.

— Nie.

— Dlaczego? — zapytał.

— Chciałabym zjechać, ale się boję. — odpowiedziałam cicho.

— Wskakujcie do nas! — krzyknął w naszą stronę Ethan, na którego plecach znajdowała się Allison.

— Zaraz! — odkrzyknął Wood, a następnie pociągnął nas trochę w bok, żebyśmy mieli trochę prywatności.

Czarnooki uniósł palcem moją brodę, zmuszając mnie, abym na niego spojrzała.

— Mam pomysł. — powiedział, a ja zmarszczyłam brwi.

— Jaki?

— Zjedziemy razem. — uśmiechnął się zadowolony, a ja uniosłam wysoko brwi.

— Co?! Nie ma mowy! — prychnęłam.

— Wiem, że chcesz zjechać, a skoro boisz się sama, to zjadę z tobą. Cały czas będę cię trzymał, więc będziesz bezpieczna. — powiedział cicho, układając dłonie na moich policzkach.

Przygryzłam wargę, zastanawiając się czy to dobry pomysł. Naprawdę chciałam zjechać, bo nigdy tego nie robiłam, ale za bardzo się boję. Może naprawdę z Brandonem czułabym się lepiej?

— To moje wyzwanie dla ciebie, Maddie. W końcu dzień się jeszcze nie skończył. — uśmiechnął się zwycięsko, a ja zmrużyłam na niego oczy.

— Niech ci będzie. — westchnęłam, a Brandon uśmiechnął się szerzej i pocałował mnie szybko w usta.

— Chodź. — złapał mnie za rękę i oboje podeszliśmy do liny, czekając, aż Naomi po niej zjedzie.

— O kurwa. Trochę tu wysoko. — zaśmiałam się nerwowo, gdy złapałam się liny i spojrzałam w dół na ocean.

Stąd do wody było jakieś pięć metrów, co oznaczało, że musimy zjechać po linie, a potem ją puścić i wskoczyć do oceanu.

— Dawaj, Mad! Dasz radę! — krzyknęła Hailey.

— Będę cię cały czas trzymał, Maddie. Jeżeli umrzemy to ważne, że razem. — powiedział rozbawiony.

— Nie pomagasz. — uśmiechnęłam się sztucznie.

Wszyscy nam się przyglądali, gdy mocniej chwyciłam linę. Brandon stanął za mną i przycisnął swój tors do moich pleców, a następnie również złapał się liny.

— Chyba zaraz zwymiotuję. — wydusiłam.

— Trzeba było nie pić. — powiedział pod nosem Wood, a ja spojrzałam na niego piorunującym wzrokiem.

— Jesteś gotowa? Pamiętaj, że ja cały czas będę. — powiedział przy moim uchu, a ja nabrałam powietrza.

Pokiwałam powoli głową i zacisnęłam z całej siły powieki. Brandon odepchnął nas, a ja ścisnęłam mocniej linę, gdy po niej zjeżdżaliśmy.

— Maddie, puść ją, bo zaraz się zatrzymamy na środku oceanu! — zaśmiał się Wood, a ja z wciąż zamkniętymi oczami, wykonałam jego polecenie i po chwili oboje zaczęliśmy spadać w dół.

Wstrzymałam oddech, lądując w wodzie. Wynurzyłam się po paru sekundach, słysząc jak moi przyjaciele biją nam brawa. Spojrzałam na Brandona, który trzymał mnie w ramionach i patrzył na mnie...z dumą?

— I jak? — zapytał z szerokim uśmiechem.

— To było zajebiste! — krzyknęłam, a on objął mnie mocniej.

***

Zaśmiałam się, słuchając kolejnego żartu opowiadanego przez Cartera, który był jeszcze śmieszniejszy, ponieważ chłopakowi plątał się język.

— Kocham Cię, Mad. — mruknęła Hailey, opierając głowę o moje ramię.

— Ja ciebie też, Hailey. — odpowiedziałam rozbawiona, przytulając ją do siebie.

— Chyba już nie powinnam więcej pić. Robię się za bardzo emocjonalna. — zaśmiała się, a ja uśmiechnęłam się rozbawiona.

Wszyscy siedzieliśmy przy ognisku i rozmawialiśmy o tym co będziemy robić jutro. Siedziałam między Hailey, a Brandonem, który miał rękę na moim udzie i wybijał na nim nieznany mi rytm.

— A co wy na to, żebyśmy jutro...— zaczęła Naomi, jednak przerwała, gdy do dotarł do nas dźwięk syren policyjnych.

Wszyscy wymieniliśmy się spojrzeniami, a następnie spojrzeliśmy w stronę bramy. Syreny stawały się coraz bardziej słyszalne, a żadne z nas nie wiedziało co teraz zrobić.

— Zajebiste atrapy, Josh. — uśmiechnęłam się sztucznie.

Anderson zaśmiał się tylko nerwowo w odpowiedzi.

— Co tak siedzicie?! Spierdalamy! — krzyknął Nick, zrywając się ze swojego miejsca.

I już po chwili każdy z nas biegł w stronę naszych wynajętych samochodów. Jake bardzo chciał jechać z nami, ponieważ jak to powiedział „Z Brandonem będzie najlepiej jechać, bo bierze udział w nielegalnych wyścigach, więc na pewno ucieknie od glin i przy okazji nas nie zabije."

Wood odpalił pospiesznie silnik, a następnie wszystkie cztery samochody odjechały z piskiem opon. Moje serce biło cholernie szybko, bo wiedziałam, że jeżeli policja nas złapie, będziemy mieć ogromne problemy.

— Komuś wódki? — zapytał Jake ze swojego tylnego miejsca, z którego popalał trawkę i pił alkohol, jakby wcale w tej chwili nie goniła nas policja.

— Czy możesz się w tej chwili zamknąć, Jake? Zaraz prawdopobnie złapią nas gliny i pójdziemy siedzieć, bo wtargnęliśmy na prywatną wyspę mimo zakazu. Już nie wspomnę o tym, że właśnie palisz marihuanę na tylnym siedzeniu. — powiedziałam zdenerwowana.

— Tobie z pewnością by się przydała, bo jakaś spięta jesteś. — odpowiedział, krzywiąc się.

— Uspokójcie się. Muszę słyszeć czy psy za nami nie jadą. — odezwał się Brandon.

I jak na zawołanie zza krętu wyłoniły się dwa radiowozy na sygnale. Wood przeklnął pod nosem i skręcił w jakąś uliczkę. Moje ciało wbiło się mocniej w fotel przez prędkość, którą jechaliśmy.

— Natychmiast zatrzymajcie samochód! — spojrzałam przerażona na Brandona, słysząc głos policjanta, który mówił do nas przez megafon.

— Kurwa. — przeklnął, a następnie zaczął zatrzymywać samochód na poboczu.

— Co ty robisz?! Wsadzą nas do więzienia! — krzyknęłam.

— Nie uważasz, że za uciekanie policji i przekroczenie prędkości będziemy mieli jeszcze bardziej przejebane?— sarknął.

— Dobra, jakiś ich przekupimy, żeby puścili nas na wolność. Nie wiem, podzielę się z nimi trawka czy coś. — powiedział nieprzejęty Walker, a ja spojrzałam na niego zdenerwowana.

Po chwili mój telefon zaczął dzwonić, a na wyswietlaczu ukazało się połączenie od mojego taty. Rozłączyłam się, a następnie napisałam mu SMS-a.

Ja: Nie mogę teraz rozmawiać. Przed chwilą uciekaliśmy od policji, która właśnie do nas idzie.

Wysłałam wiadomość, a odpowiedz nadeszła niemal od razu.

Tato: Nie mówcie im, że jestem waszym tatą.

Przewróciłam oczami i schowałam telefon z powrotem do kieszeni, widząc jak w naszą stronę kieruje się policjant.

— Dobra, już się uciszcie, bo idą do nas. Jake schowaj tę wódkę i zioło. Najlepiej, żebyś się nie odzywał jak tu podejdą, bo tylko pogorszysz sytuację. A ty Mad, masz nie panikować. — polecił ze stoickim spokojem Brandon, a następnie wysunął szybę, gdy stanął przed nią policjant.

Nabrałam powietrza, wycierając o spodnie moje spocone z nerwów dłonie. Uśmiechnęłam się sztucznie w stronę policjanta, który nie miał zbyt przyjaznej twarzy.

— No proszę, proszę. Grupa nastolatków, która wtargnęła na prywatną wyspę, urządziła sobie tam ognisko, a po wszystkim uciekała od policji. Jak uroczo. — uśmiechnął się sztucznie mężczyzna.

— Prawda? — zgodził się wesoło Jake, najwyraźniej nie łapiąc sarkazmu.

Nabrałam powietrza i przymknęłam oczy, aby się uspokoić i nie rzucić się na Jake'a, którego jedynym zadaniem było siedzenie cicho.

— Alkohol? Narkotyki? — zapytał policjant, przelatując spojrzeniem po wnętrzu auta.

— Nie, my wszystko mamy! Ale dziękujemy za troskę. — odezwał się zadowolony Jake, na co mężczyzna uniósł wysoko brwi.

Spojrzałam na mojego przyjaciela, wzrokiem mówiącym, aby lepiej się zamknął, na co wzruszył ramionami nie rozumiejąc.

— Wie pan co...kolega z tyłu jest trochę chory. Ma...— Brandon zamyślił się. — Problemy psychiczne. — wymyślił na poczekaniu, a Jake zaczął się krztusić.

Mężczyzna zmarszczył brwi, a następnie spojrzał na Walkera, który zaczął gadać sam ze sobą, aby uwiarygodnić nasze kłamstwo. Odetchnęłam z ulgą, bo już się bałam, że nas wkopie.

— Tak, to prawda. Nie jest nam z nim łatwo, panie policjancie. Od lat staramy się mu pomóc. To on dzisiaj wymyślił, że włamie się na tę wyspę. A, że my nie chcieliśmy zostawiać go samego, bo mógłby sobie coś zrobić, poszliśmy z nim. — powiedziałam ze smutkiem.

— Może tak...odpuściłby nam pan wszelkie zarzuty? Biedaczek i tak niedługo trafi na oddział zamknięty, nie ma potrzeby dokładać mu więcej problemów. — westchnął smutno Wood.

Wzdrygnęłam się, gdy Jake uderzył o szybę i znowu zaczął do siebie gadać. Musiałam odwrócić głowę i zacisnąć usta, aby nie zacząć się śmiać, bo naprawdę dobrze odgrywał swoją rolę.

— Yyy, w takim razie, dobrze. Możemy o tym wszystkim zapomnieć. Niestety mandat za przekroczenie prędkości będzie. — spojrzał na nas współczująco, a następnie wyciągnął kartkę.

Zaczął wpisywać nam mandat, podczas, gdy Walker wciąż odwalał coś na tylnym siedzeniu.

— Życzę wam miłej nocy. Mam nadzieję, że z państwa przyjacielem będzie lepiej. — policjant uśmiechnął się nerwowo, podając Brandonowi mandat.

— Tak, my też mamy taką nadzieję. Ale niestety z każdym dniem tracimy nadzieję na jakąkolwiek poprawę. — pokręciłam smętnie głową.

—  Jeszcze raz, miłej nocy. I przepraszam, nie wiedziałam, że z nim jest, aż tak...źle. — powiedział mężczyzna, a następnie ostatni raz spojrzał na Jake i odwrócił się, wracając do swojego samochodu.

Brandon odpalił silnik, a gdy radiowóz zniknął nam z pola widzenia, we trójkę wybuchnęliśmy śmiechem.

— Walker, tak dobrze odgrywałeś swoją rolę, że przez chwile pomyślałem, że naprawdę jesteś chory. — powiedział Wood, a ja parsknęłam.

— Co nie? — zaśmiał się Jake.

***

Zaparkowaliśmy przed hotelem, a ja odpięłam pas. Jake niemal wypadł z samochodu, aby opowiedzieć innym o sytuacji z policją i o tym jak udawał psychiczną osobę.

— Maddie, zaczekaj. — moja ręka zastygła na klamce, gdy dotarł do mnie głos Brandona.

Spojrzałam na niego pytająco, a on kiwnął głową, pokazując mi, abym wsiadła z powrotem do samochodu. Zmarszczyłam brwi, czekając na to co mi powie.

— Musimy pojechać jeszcze w jedno miejsce. — oznajmił, sprawiając, że zrobiłam się naprawdę zaciekawiona.

— W jakie? — zapytałam, zapinając pas.

— Nie powiem. — uśmiechnął się, odpalając silnik.

Wystawiłam w jego stronę język, na co przewrócił z rozbawieniem oczami. Brunet włączył się do ruchu, a ja odwróciłam głowę w stronę szyby, zastanawiając się w jakie miejsce nas zabiera. Totalnie nic nie przychodziło mi w tej chwili do głowy.

W trakcie jazdy próbowałam coś z niego wyciągnąć, jednak był nieugięty. Po około dwudziestu minutach znaleźliśmy na miejscu, a czarnooki zgasił silnik. Wysiedliśmy z samochodu, a ja zmarszczyłam brwi, bo w ogóle nie umiałam rozpoznać gdzie się znajdujemy.

— Chodź. — stanął obok mnie i splótł ze sobą nasze palce, ruszając w stronę jakiegoś budynku.

Gdy zbliżyliśmy się bardziej, otworzyłam szeroko oczy, bo wiedziałam do jakiego miejsca nas przywiózł.

— Studio tatuażu?! — pisnęłam, patrząc na niego w szoku.

Brandon skinął głową, a następnie zatrzymał się przed budynkiem i odwrócił się w moją stronę.

— Twoim kolejnym zadaniem jest wybranie mi tatuażu.

Otworzyłam szeroko usta, przykładając do nich dłoń. Spojrzałam na bruneta, jakby właśnie postradał zmysły, a następnie pokręciłam gwałtownie głową.

— Nie ma mowy. — zaśmiałam się nerwowo. — A co jeżeli ci się nie spodoba? To zostanie na całe życie. — powiedziałam z szybko bijącym sercem.

— Spodoba mi się wszystko co zostanie wymyślone przez ciebie. — zapewnił, ale mi ani trochę nie podobał się ten pomysł.

— Nie możesz mi tego mówić na ostatnią chwilę! To za mało czasu, żebym coś wymyśliła! — krzyknęłam, panikując.

— Maddie. — złapał moją twarz w swoje dłonie i spojrzał w moje oczy. — Wymyśl tatuaż, który będzie kojarzył ci się z nami. — szepnął, a ja rozchyliłam wargi.

Brandon chciał, żebym wymyśliła mu tatuaż, który będzie o nas.

Czy on naprawdę chce sobie wytatuować coś co będzie związane ze mną?

— Kurwa. — mruknęłam, a brunet zaśmiał się cicho.

— Dasz radę, mała. Wierzę w ciebie. — powiedział, odsuwając się ode mnie.

— W jakim miejscu chcesz ten tatuaż? I jaki rozmiar? — zapytałam.

— To też wymyślasz ty. — wzruszył ramionami, a ja jęknęłam załamana.

— Zaraz jebnę ci tatuaż z moją twarzą na całą klatkę piersiową. — powiedziałam pod nosem zdenerwowana, na co chłopak się zaśmiał.

Podszedł do drzwi, które następnie otworzył i przepuścił mnie w nich pierwszą. Moim oczom ukazał się chłopak, który był w podobnym wieku do Brandona i był cały wydziarany. Na nasze szczęście mówił po angielsku.

Brandon poszedł z nim rozmawiać, a mi kazał usiąść na kanapie i pomyśleć nad tatuażem. Wytarłam spocone ze stresu dłonie o moje spodnie, a następnie wyjęłam telefon, chcąc poszukać jakichś pomysłów na Pinterescie. Na ekranie ukazywała się godzina 23:22, a ja miałam jedno nieodebrane połączenie od Mii, która pewnie chciała wiedzieć gdzie pojechaliśmy.

Zignorowałam to, a następnie weszłam w aplikacje szukając jakichś pomysłów. Po kilku minutach westchnęłam rozdrażniona, bo zupełnie nic nie pasowało mi do Brandona.

„Wymyśl tatuaż, który będzie kojarzył ci się z nami."

I jak? Masz jakiś pomysł, słońce? — odezwał się Brandon podchodząc do mnie, a ja zamarłam w bezruchu na jego słowa.

Powoli przeniosłam na niego wzrok, rozchylając usta. Brunet zmarszczył brwi, a ja uśmiechnęłam się szeroko, czując nagłe olśnienie.

Słońce.

Nasze pierścionki. Mój i Brandona. Słońce i księżyc.

To przecież kojarzy się z nami!

Do mojej głowy od razu napłynęły wspomnienia z dnia, gdy byliśmy w wesołym miasteczku. Gdy poszliśmy do automatów i kupiliśmy pierścionki. Wtedy Brandon kazał mi założyć pierścionek ze słońcem, a on wziął ten z księżycem i gdy zapytałam się go dlaczego ja mam mieć ten on odpowiedział:

„Dlatego, że jesteś moim słońcem"

Wszystko okej, Maddie? Od jakiejś minuty tylko się na mnie patrzysz, a myślami jesteś gdzieś daleko. — powiedział rozbawiony Brandon, przywracając mnie tym samym do rzeczywistości.

— Już wiem. — oznajmiłam z szybko bijącym sercem.

— W porządku. Powiedz temu chłopakowi, a ja tu poczekam. — uśmiechnął się.

— Nie chcesz wiedzieć jaki tatuaż ci wymyśliłam zanim go zrobisz? Co jeżeli ci się nie spod...

— Ufam ci. — przerwał mi, a ja wzięłam głęboki wdech, kiwając głową.

— Dobrze. — zaśmiałam się nerwowo, a następnie wyminęłam go i podeszłam do tatuażysty, który już przygotowywał stanowisko do pracy.

— I co tam wymyśliłaś? — zapytał.

Pokazałam mu w jakim miejscu chcę, aby ten tatuaż się znajdował, a następnie jakiej ma być wielkości. Następnie chłopak zrobił szkic słońca i księżyca, który był prosty, a zarazem ładny.

Po paru minutach zawołał Brandona i kazał mu usiąść w wyznaczonym miejscu. Stanęłam obok niego, a gdy brunet zobaczył, że wyglądam na zestresowaną, wolną ręką złapał moją dłoń i ścisnął ją uspokajająco.

Miałam tylko nadzieję, że mu się spodoba i nie będzie żałował tego, że pozwolił mi na wybranie sobie tatuażu.

***

Po około godzinie tatuaż był skończony, a ja naprawdę zaczęłam się stresować reakcją Wood'a. Przez całą sesję ani razu na niego nie zerknął i nawet nie wyglądał na zestresowanego.

— Gotowe. — powiedział chłopak, przemywając tatuaż.

Pokazał mi gestem dłoni, abym zobaczyła efekt końcowy, więc podeszłam bliżej niego. Spojrzałam na dwa minimalistyczne tatuaże słońca i księżyca, które znajdowały się na zewnętrznej stronie Brandona nadgarstka. Miały po około jeden centymetr i były bardzo delikatne.

Idealne.

— Zostawię was samych. — uśmiechnął się chłopak, wychodząc z pomieszczenia.

Brandon wstał z siedzenia, a następnie podszedł ze mną do lustra. Uśmiechnęłam się w jego stronę zestresowana, czując cholernie szybkie bicie mojego serca.

— Spokojnie, Maddie. Cokolwiek wymyśliłaś, na pewno mi się spodoba. — zapewnił, a ja pokiwałam głową, przełykając ślinę.

Brandon spojrzał w lustrze na swoją rękę, na której znajdował się tatuaż, a ja wstrzymałam oddech. Obserwowałam dokładnie jego reakcję, gdy uniósł rękę, aby zobaczyć go z bliska i rozchylił delikatnie usta.

— I jak? — zapytałam cicho.

Brunet dotknął opuszkami palców tatuażu, a następnie uniósł na mnie swoje pełne emocji spojrzenie. Przełknęłam ślinę, czekając na to, aż coś powie.

Zamiast tego Wood pokonał szybko dzielącą nas odległość i mocno mnie pocałował. Wydałam z siebie zaskoczony jęk, a następnie zaczęłam oddawać pocałunki.

Odsunął się ode mnie i oparł o siebie nasze czoła, patrząc na mnie czule.

— Cholera. Jest przepiękny, Maddie. — szepnął, a ja uśmiechnęłam się z ulgą.

— Naprawdę? — zapytałam ledwo słyszalnie.

— Tak. Idealny. — wyznał szczerze, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, czując rozlewające się w brzuchu ciepło.

— Bałam się, że jednak ci się nie spodoba.

— Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego. — szepnął, a ja ponownie go pocałowałam.

***

Wood otworzył kartą drzwi do naszego pokoju, a następnie mnie w nich przepuścił. Podeszłam do łóżka i od razu na nie opadłam, czując ogromne zmęczenie.

— Jestem taka zmęczona. — mruknęłam, obserwując jak Brandon zdejmuje przez głowę swoją koszulkę.

— Musisz wziąć prysznic, Maddie. — zaśmiał się.

— Nie dam rady. — jęknęłam męczeńsko, przymykając powieki.

— Mogę ci pomóc. — otworzyłam oczy, natrafiając wzrokiem na jego łobuzerski uśmiech.

Poczułam jak gorąc zalewa moje ciało na jego słowa. Brandon nie spuszczając ze mnie spojrzenia, podszedł do łóżka i nachylił się nade mną, opierając dłonie po obu stronach mojej głowy. Patrzyliśmy na siebie w ciszy, a mój wzrok zjechał na jego usta, które znajdowały się niebezpiecznie blisko moich. Mój oddech przyspieszył, tak samo jak jego.

Brunet pokonał dzielącą nas odległość i złączył ze sobą nasze usta w zachłannym pocałunku. Ułożyłam dłoń na jego karku, przyciągając go bliżej siebie. Z gardła wydobyło mi się ciche westchnienie, gdy nasze języki się ze sobą zetknęły.  Moje ciało przeszył prąd, ponieważ Brandon tak dobrze całował.

— Cholera. — wychrypiał, gdy przewróciłam nas tak, że teraz siedziałam na nim okrakiem.

Brandon ułożył dłonie na moich biodrach, a następnie zjechał nimi na moje pośladki. Jęknęłam cicho, całując go mocniej. Oderwałam się na chwilę, aby przełożyć swoje włosy na drugi bok, a następnie przeniosłam wargi na jego szyję.

— Kurwa, Maddie. — szepnął zachrypniętym głosem, gdy otarłam się o niego, jednocześnie zaczynajac robić mu malinkę.

Chwyciłam za rąbek swojego topu, aby się go pozbyć, jednak przerwało mi w tym głośne pukanie do drzwi. Brandon jęknął męczeńsko, a ja ułożyłam głowę na jego klatce, czując irytację, że nam przerwano.

— Przestańcie robić to co robicie i nas wpuśćcie! — krzyknął Josh, nie przestając walić w drzwi.

Przewróciliśmy oczami, a ja zeszłam z Brandona, aby pójść otworzyć. Poprawiłam swoje włosy i podeszłam do drzwi, które następnie otworzyłam.

— Czego? — westchnęłam, patrząc na Josha i Ethana, którzy uśmiechnęli się zadziornie, przeskakując wzrokiem pomiędzy mną a czarnookim, który stanął za moimi plecami.

— Sorry za przerwanie wam w tych...bardzo produktywnych lekcjach wdż-u w praktyce, ale Hailey kazała nam po was pójść, bo urządzamy w ich pokoju maraton filmowy. — oznajmił z zadowoleniem Josh.

— Jesteś taki zabawny, Anderson. — uśmiechnął się sztucznie Wood.

— Wiem, często to słyszę. — odpowiedział dumnie.

— Będziemy na was czekać, więc lepiej się pospieszcie. Te lekcje w praktyce odłóżcie na inny dzień. — Ethan wysłał nam buziaka w powietrzu, a następnie poszedł wraz z blondynem.

Zamknęłam za nimi drzwi i odwróciłam się w stronę Brandona, który wyglądał na zirytowanego. Oparłam bezwładnie głowę na jego klatce, wzdychając ciężko.

— Chodźmy, Maddie, bo nie dadzą nam spokoju. — przewrócił oczami, łapiąc mnie za rękę.

***

Była godzina trzynasta, a my wszyscy wybraliśmy się na śniadanie. Wczoraj w nocy mieliśmy maraton filmowy i wróciliśmy z Brandonem do naszego pokoju około godziny czwartej. Dzisiaj był przedostatni dzień naszego pobytu na Bahamach, a my stwierdziliśmy, że spędzimy cały dzień na plaży.

— Cieszę się, że jesteśmy tu wszyscy razem. — odezwała się Naomi.

— My też, Nao.— odpowiedział Jake, który wymyślił ostatnio tę ksywkę dla Naomi i teraz cały czas ją tak nazywa.

Uniosłam brwi i uśmiechnęłam się, widząc jak Josh pod stołem kładzie dłoń na udzie brunetki. Od razu spojrzałam na Brandona, który na szczęście tego nie zauważył. Jestem pewna, że średnio by mu się to spodobało.

— Zaraz wracam. — powiedziałam, gdy zobaczyłam przychodzące połączenie od mojego taty.

Allison przepuściła mnie, żebym mogła odejść od stołu, a następnie wyszłam z restauracji. Odebrałam połączenie od taty, który zapewne dzwoni, abym wyjaśniła mu tę sytuację z policją.

— Cześć, tato. — przyłożyłam telefon do ucha, w międzyczasie odpalając papierosa.

— Cześć, kochanie. Jak wakacje? — zapytał.

Zaczęłam opowiadać mu jak mijają nam wakacje, aż w końcu zapytał się dlaczego uciekaliśmy od policji. Wytłumaczyłam mu wszystko i westchnęłam z ulgą, gdy zamiast być na mnie zły, tylko zaczął się śmiać i obiecał, że nie powie nic mamie.

— Muszę kończyć, tato. Zadzwonię wieczorem. — powiedziałam, gdy zobaczyłam Brandona, który wychodzi z restauracji i odpala papierosa.

Zaciągnął się używką i wypuścił z ust dym, podchodząc do mnie. Schowałam telefon do kieszeni swoich szortów i uśmiechnęłam się do niego.

— Z kim rozmawiałaś? — zapytał, zabierając kosmyk moich włosów, który opadł mi na twarz, uważając przy tym, aby nie przypalić mnie papierosem.

— Z Mattem. — odpowiedziałam jak gdyby nigdy nic, przez co brunet zaczął krztusić się dymem.

Wybuchnęłam śmiechem, klepiąc go po plecach, podczas, gdy próbował opanować napad kaszlu.

— Żartowałam, idioto. Rozmawiałam z tatą. — powiedziałam rozbawiona, a brunet spojrzał na mnie zirytowany.

— Jesteś taka zabawna, Maddie. — uśmiechnął się sztucznie, co odwzajemniłam.

— Pokaż mi tatuaż. — poprosiłam, a on uśmiechnął się lekko i wyciągnął w moją stronę swoją rękę.

Odkąd go zrobił, cały czas proszę go, aby mi go pokazał. Lubię na niego patrzeć, ponieważ ja go wymyśliłam, a Brandon wytatuował go na swoim ciele. Na szczęście chłopak nie wygląda, jakby przeszkadzało mu to, że cały czas chcę, aby mi go pokazywał, bo zawsze bez żadnego słowa to robi.

Przejechałam opuszkami palców po tatuażu słońca i księżyca, a w moim brzuchu rozlało się ciepło. Spojrzałam na Brandona, który uśmiechnął się, wypuszczając dym prosto na moją twarz. Uniosłam brwi, a on zaśmiał się, rozumiejąc co sobie pomyślałam.

— Chcę zabrać cię na randkę. — wypalił nagle, sprawiając, że moje serce na sekundę się zatrzymało.

Powiedział to tak niespodziewanie, że mnie zatkało. Patrzyłam na niego, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Brandon taksował mnie wzrokiem, a ja mogłam zobaczyć, że jest odrobinę zestresowany.

— C-co? Ale, że...na prawdziwą randkę? — zapytałam, czując jak oblewa mnie fala gorąca.

— Tak, Smith. Na prawdziwą randkę. — uśmiechnął się jednym kącikiem, a ja przełknęłam ślinę.

— O kurwa. — wypuściłam gwałtownie powietrze. Następnie spojrzałam w jego oczy i przygryzłam wargę. — Pójdę z tobą na randkę, Brandon.

Zobaczyłam, że chłopak od razu się rozluźnia, na co musiałam powstrzymać uśmiech, ponieważ pierwszy raz chyba widziałam Wood'a zestresowanego przez takie coś.

— Bądź gotowa na 20. — powiedział.

To będzie moja pierwsza oficjalna randka z Brandonem. Cholera.

***

— O mój Boże! — pisnęła Mia, gdy wieczorem byłam z nią i Jake'iem w jej pokoju.

Właśnie oznajmiłam im, że Brandon zaprosił mnie na randkę i teraz oni skaczą po łóżku i krzyczą z ekscytacją.

— W co mam się ubrać?! — zapytałam głośno, tak aby przekrzyczeć ich piski.

Moi przyjaciele momentalnie zamilkli i wstali z łóżka, stając przede mną.

— Masz być ubrana bardziej na elegancko czy luźno? — zapytał Jake.

— Nie wiem. Nic mi nie powiedział. — jęknęłam załamana.

— W takim razie ubierz się tak, żeby było ci wygodnie, ale też nie tak, żeby wyglądało, jakbyś się w ogóle nie starała. — odpowiedział.

— Dobra. Ja zajmę się twoim makijażem i włosami, a ty Jake wybierz jej coś z mojej szafy. — dziewczyna pociągnęła mnie na krzesło, a następnie wyjęła ze swojej walizki swoje wszystkie kosmetyki.

I potem wszystko działo się bardzo szybko. Jake biegał po pokoju i wyrzucał z szafy Mii ubrania, próbując znaleźć coś odpowiedniego dla mnie. Za to dziewczyna biegała od łazienki z powrotem do mnie, aby mój makijaż i włosy był idealny. Zachowywali się, jakbym właśnie szła na bal, a nie na zwykłą randkę.

No dobra określenie tego jako „zwykła randka" nie bardzo pasuję. Bo to będzie randka z cholernym Brandonem. I na samą myśl mój brzuch zaciskał się z nerwów.

— Idź do łazienki się przebrać. — uśmiechnął się Jake, podając mi ubrania, które mi wybrał.

Zamknęłam się w łazience, a następnie zdjęłam moje wcześniejsze ubrania. Stanęłam przed lustrem i uchyliłam usta, patrząc na siebie. Moje włosy były zakręcone w lekkie fale, a makijaż był delikatny i naturalny.

Zjechałam wzrokiem na swoje ciało. Postanowiłam na tę okazję założyć komplet bielizny, którą kupiłam za namową dziewczyn, gdy byłyśmy na zakupach. Nie wiedziałam czy między mną, a Brandonem zajdzie dzisiaj do czegoś więcej, ale prawdę mówiąc, miałam taką nadzieję.

Chwyciłam za białą hiszpankę, którą wybrał mi Jake, a następnie ją na siebie założyłam. Była zwiewna i sięgała mi trochę przed kolana. Miała prosty dekolt i czułam się w niej naprawdę komfortowo. Idealnie komponowała się z moją opalenizną.

Wróciłam do pokoju Mii, który teraz wyglądał, jakby przeszedł po nim huragan. Wzrok moich przyjaciół wylądował na mnie, a oni uchylili usta z wrażenia. Posłałam im nerwowy uśmiech, poprawiając swoje loki.

— O kurwa. — szepnął Jake.

— No właśnie. O kurwa. Wyglądasz prześlicznie, Mad. — uśmiechnęła się Mia, podchodząc do mnie.

— Tak myślicie? — odpowiedziałam nerwowo, bo myśl o tym, że za jakieś dwadzieścia minut mam randkę z Brandonem powodowała, że chciało mi się wymiotować ze stresu.

— Oczywiście. Jestem ciekawy czy Brandon wytrzyma do końca randki i przez cały czas będzie trzymał ręce przy sobie. — uśmiechnął się zadziornie Jake, a ja przewróciłam oczami.

— Wątpię. Pewnie rzuci się na nią zanim zdążą wyjść z hotelu. — parsknęła Evans, siadając na łóżku.

— Bardzo możliwe. — uśmiechnęłam się rozbawiona, siadając obok nich.

— Masz jakiś pomysł gdzie cię zabierze? — zapytała Mia, której Jake zaczął robić dobierane warkocze.

— Nie. — pokręciłam głową. — Mam tylko nadzieje, że nie do jakiejś eleganckiej restauracji. — skrzywiłam się.

— Nie wydaje mi się, że Brandon byłby taki banalny. — odpowiedział Walker, a Mia mu zawtórowała.

— Kurewsko się stresuję. To nasza pierwsza randka. — powiedziałam, bawiąc się palcami.

— Będzie dobrze. Znacie się już długo. Po prostu zachowuj się, jakby to było zwykłe spotkanie. Spędzacie ze sobą czas niemal codziennie, więc to nie będzie nic trudnego. — blondynka wzruszyła ramionami.

Już chciałam jej odpowiedzieć, gdy usłyszałam dźwięk wiadomości. Moje serce przyspieszyło, gdy wyjęłam telefon i odczytałam SMS-a.

Brandon: Czekam obok windy.

Czeka obok windy. — oznajmiłam zestresowana, a następnie rzuciłam telefonem na drugi koniec pokoju. 

— Co ty robisz, idiotko? Idź i nie pajacuj. — powiedziała Mia, wstając po mój telefon.

Wzięłam głęboki wdech, a następnie pokiwałam głową. Wstałam wraz z nimi z łóżka i we trójkę podeszliśmy do drzwi.

— Wyglądasz przepięknie, Mad. Nie masz się czym martwić. — blondynka spojrzała uważnie w moje oczy.

— Dokładnie. Nie stresuj się. Jestem pewien, że będzie idealnie. Jeśli nie to Brandon przejmie stery. Jeżeli wiesz co mam na myśli. — mrugnął okiem, a ja skrzywiłam się.

— Och, tak. Z wielką chęcią je przejmie. — moi przyjaciele wymienili się ze sobą spojrzeniami.

— Jesteście obrzydliwi. Idę. — powiedziałam, a następnie nabierając powietrza do płuc, otworzyłam drzwi.

Wyszłam z pokoju, a mój wzrok od razu padł na Brandona, który stał przy windzie i poprawiał swój zegarek. Wstrzymałam oddech, gdy zlustrowałam go wzrokiem. Miał na sobie białą koszulę z rozpiętymi dwoma guzikami i beżowe spodnie. Jego włosy były w nieładzie, a pojedynczy kosmyk opadł mu na czoło.

Wyglądał cholernie dobrze.

Podeszłam do niego, a brunet uniósł na mnie spojrzenie. Zobaczyłam jak przełyka ślinę, przejeżdżając swoimi ciemnymi oczami po moim ciele. Patrzył na mnie jak zahipnotyzowany, nawet odrobinę się nie poruszając. Spojrzenie jakim mnie obdarowywał sprawiło, że momentalnie zrobiło mi się gorąco.

— Wyglądasz pięknie, Maddie. — powiedział w końcu lekko zachrypniętym głosem.

Następnie zrobił krok w moją stronę i ułożył dłoń na moim policzku, łącząc ze sobą nasze usta. Przymknęłam oczy, rozchylając wargi, aby nasze języki mogły się połączyć. Jego druga ręka zjechała na moją talię, na której zacisnął swoje palce.

Odsunął się ode mnie, a jego wzrok wylądował na czymś za mną. Uniósł brew, przez co odwróciłam się za siebie, aby zobaczyć dwie wysunięte głowy z pokoju Mii, które wpatrywały się w nas z podekscytowaniem.

— Nie przeszkadzajcie sobie! —  krzyknął Jake, a ja zacisnęłam szczękę.

— Brandon, Mad ma wrócić do hotelu przed 23! — krzyknęła Mia, wystawiając w jego stronę ostrzegawczo palca. — A i nie róbcie niczego czego my byśmy nie zrobili! — dodała.

— Czy to oznacza, że możemy robić dosłownie wszystko?! — uśmiechnął się w jej stronę czarnooki.

— Dupek. — wystawiła w jego stronę język, a następnie zamknęła z Jake'iem drzwi.

Brandon zaśmiał się i kiwnął głową w stronę windy, a następnie mnie w niej przepuścił. Usłyszałam przychodzącą wiadomość dlatego szybko wyjęłam telefon.

Mia: Mówiłam, że rzuci się na ciebie zanim w ogóle zdążycie wyjść z hotelu. Niegrzeczny.

Evans? — zapytał, wskazując głową na mój telefon.

— Pisze, że jesteś niegrzeczny, bo pocałowałeś mnie zanim w ogóle zdążyliśmy wyjść z hotelu. — uśmiechnęłam się jednym kącikiem.

— Ach, tak? — uniósł brew, powoli do mnie podchodząc.

Wstrzymałam oddech, gdy poczułam jak moje plecy dotykają ściany w windzie. Brandon stanął tak blisko mnie, że nasze klatki się ze sobą stykały.

— Więc dajmy jej powód, żeby uważała mnie za jeszcze bardziej niegrzecznego. — szepnął w moje usta, na które następnie mocno naparł.

Jęknęłam zaskoczona, ale od razu zaczęłam oddawać zachłanne pocałunki. Brunet zjechał dłońmi na moje pośladki, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Ułożyłam dłoń na jego karku, całując go niedbale. Moje całe ciało było rozpalone, a serce biło cholernie szybko.

Odsunęliśmy się od siebie po chwili, ponieważ drzwi windy się rozsunęły. Poprawiłam błyszczyk na ustach, a raczej jego pozostałości, a następnie opuściłam windę. Wyszliśmy z hotelu i skierowaliśmy się do wynajętego wcześniej samochodu.

Brandon otworzył mi drzwi, a ja posłałam mu uśmiech, wsiadając do środka. Następnie okrążył samochód i wsiadł na miejsce kierowcy. Zapięłam pasy, gdy zobaczyłam jego wzrok, a brunet odpalił silnik.

— Gdzie mnie zabierasz? — zapytałam z uśmiechem.

— Naprawdę myślisz, że ci powiem? — spojrzał na mnie spod uniesionych brwi, a ja wydęłam wargę.

Chłopak uśmiechnął się, dźgając mnie w policzek, a następnie położył dłoń na moim udzie, wyjeżdżając spod hotelu. Włączyłam radio, z którego zaczęła wydobywać się piosenka I wanna be yours- Arctic Monkeys, na co od razu z Brandonem spojrzeliśmy na siebie.

To była nasza piosenka.

Złapałam za rękę bruneta, która leżała na moim udzie, a następnie przeniosłam wzrok na jego tatuaż, w międzyczasie wsłuchując się w tekst piosenki puszczanej z radia.

***

Poczułam jak samochód się zatrzymuje co oznaczało, że dojechaliśmy na miejsce. Miałam na oczach opaskę, ponieważ w trakcie jazdy Wood kazał mi ją nałożyć, abym nic nie widziała.

Usłyszałam jak chłopak wysiada z auta, a po chwili drzwi od mojej strony się otworzyły. Brandon pomógł mi wysiąść i splótł ze sobą nasze palce.

— Mogę już zdjąć opaskę? — zapytałam.

— Nie. — odpowiedział, a ja wydęłam wargę.

— Maddie, zaufaj mi.  — zaśmiał się, gdy stawiałam małe kroczki i wyciągałam przed siebie rękę, aby w nic nie wejść, mimo że brunet mnie prowadził.

— Ufam ci. — odpowiedziałam. — Ale się boję.

— Nie bój się. Przecież cię trzymam. — powiedział rozbawiony.

Przełknęłam ślinę, a następnie zaczęłam iść normalnie, bo Brandon trzymał mnie blisko siebie.

— Teraz podnieś wyżej nogę. — poinstruował mnie.

Wykonałam jego polecenie i zmarszczyłam brwi, czując delikatne skrzypienie pod nogami. Szliśmy jeszcze przez chwilę, a następnie przystanęliśmy w miejscu.

— Okej, teraz będziemy wchodzić po schodkach, więc uważaj. — odezwał się, a następnie zaczął mówić mi kiedy mam podnosić nogę wyżej.

Pokonaliśmy schodki, a brunet puścił moją dłoń i stanął za mną, rozwiązując moją opaskę. Pomrugałam powiekami, aby wyostrzyć obraz, a następnego rozchyliłam usta.

— Wynająłeś jacht?! — spojrzałam na niego w szoku, a on pokiwał głową z uśmiechem.

Pokręciłam z niedowierzaniem głową, patrząc na ogromny motorowy jacht, na którym rozłożony był koc z jedzeniem, przekąskami, szampanem oraz widokiem na przepiękny zachód słońca. Brandon cholernie się postarał. Wiedział, że sto razy bardziej od sztywnej randki w restauracji, wolałabym jeść niezdrowe żarcie i wpatrywać się w zachód słońca. Wiedział, że to dwie rzeczy, które najbardziej lubię robić.

— Wow, Brandon...— szepnęłam, będąc pod wrażeniem. — Jest idealnie.

— Naprawdę? — zapytał z nadzieją w oczach, a ja od razu pokiwałam głową.

— Naprawdę. Nie spodziewałam się, że możesz być aż tak kreatywny. — zaśmiałam się.

— Czasami mi się zdarzy. — odpowiedział dumnie, a ja spojrzałam na niego z rozbawieniem.

— Nie przyjdzie tu jakiś sternik? Chciałabym popłynąć trochę dalej tym jachtem. — odparłam, ponieważ wciąż znajdowaliśmy się przy moście.

— Sami będziemy nim starować. — odpowiedział, a ja od razu na niego spojrzałam.

— Chyba żartujesz. — prychnęłam. — Nawet nie mamy do tego uprawnień.

— Mogę prowadzić jacht bez uprawnień. Tylko nie mogę przekroczyć wyznaczonej mocy i długości. — wytłumaczył.

Brandon złapał mnie za rękę i zaprowadził do miejsca, gdzie steruje się jacht. Czułam w brzuchu ekscytację, ale także lekki stres, ponieważ nigdy wcześniej tego nie robiłam.

— Jesteś gotowa? — zapytał, a ja skinęłam głową, posyłając w jego stronę zestresowany uśmiech.

Chłopak włączył zasilanie, a następnie uruchomił silnik, przekręcając kluczyk w stacyjce, przez co jacht ruszył. Położyłam dłonie na kierownicy, a Wood stanął za moimi plecami, cały czas mówiąc mi co mam robić lub kiedy skręcać.

Sterowałam jachtem, jednocześnie wpatrując się w zachód słońca. Po jakimś czasie zaczęłam czuć się pewniej, a mój brzuch już nie zaciskał się tak z nerwów. Woda za nami tworzyła falę, a głos pracującego silnika sprawiał, że moje ciało coraz bardziej się rozluźniało. To było naprawdę niesamowite przeżycie i nie sądziłam, że mogłoby mi się to aż tak spodobać.

Uśmiechnęłam się w stronę Brandona, a on odpowiedział mi tym samym, całując mnie czule w odkryte ramię.

Po jakimś czasie czarnooki zatrzymał jacht na środku oceanu, abyśmy mogli coś zjeść. Usiedliśmy na kocu, a Brandon otworzył szampana i rozlał go do kieliszków.

— Bezalkoholowy? — zapytałam rozbawiona.

— Chcę, żebyśmy zapamiętali wszystko z tej randki. Z resztą prowadzimy, nie? — uniósł brew, a ja uśmiechnęłam się, kiwając głową.

Brandon wręczył mi kieliszek, a następnie stuknęliśmy się nimi i upiliśmy łyk. Zaczęliśmy jeść burgery i rozmawiać o wszystkim. Słońce już zaszło w pełni, a na dworze zrobiło się ciemno. Dookoła nas nie było widać niczego, ponieważ znajdowaliśmy się na środku oceanu.

Czułam się cholernie szczęśliwa, gdy tak po prostu rozmawiałam z Brandonem jedząc niezdrowe żarcie, jednocześnie dobrze się przy tym bawiąc. A gdy brunet uśmiechał się do mnie w ten swój sposób lub śmiał się z czegoś co powiedziałam, mój brzuch wypełniało stado motylków.

— Dziękuje, że mnie tu zabrałeś, Brandon. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszej randki. — powiedziałam, gdy skończyliśmy jeść i teraz po prostu leżeliśmy obok siebie, wpatrując się w gwiazdy.

— To ja dziękuje, że się zgodziłaś, Maddie. Nie wyobrażam sobie, żebym miał być tu z kimś innym niż tobą. — odpowiedział cicho.

Odwróciłam głowę w jego stronę, a nasze spojrzenia się ze sobą spotkały. W jego oczach pojawił się błysk, a moje serce zabiło mocniej, na to z jaką mocą się we mnie wpatrywał.

— Nie patrz tak na mnie. — szepnęłam, odwracając wzrok.

— Jak, Maddie? — usłyszałam jego cichy głos. — Jak na ciebie patrzę? — zapytał, gdy dłuższą chwilę mu nie odpowiadałam.

Brunet nachylił się nade mną, a następnie złapał dwoma palcami za moją brodę, zmuszając mnie, abym na niego spojrzała. Zagryzłam wnętrze policzka, patrząc na niego z bólem.

— Jakbym tylko ja się dla ciebie liczyła. — szepnęłam.

Brandon zamarł na moje słowa i uchylił lekko swoje wargi. Przymknęłam oczy, czując jak jego szorstka dłoń przejeżdża po moim policzku.

— Bo liczysz się dla mnie tylko ty, Maddie. Dlatego tak na ciebie patrzę. — wyszeptał, a ja pokręciłam głową, czując jak pod powiekami zbierają mi się łzy.

— Przestań. Przestań tak mówić. — powiedziałam, a mój głos na końcu się załamał.

— Dlaczego? Dlaczego mam przestać mówić to co czuję? — zapytał cicho, a jego oddech owiał moją twarz.

Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, a ja nawet nie chciałam otwierać oczu. To tak cholernie bolało. Jego słowa.

Dlaczego mówił mi te wszystkie cholerne słowa? Dlaczego je mówił, gdy samo kochanie go sprawiało mi ból?

Nie chciałam ich słyszeć, bo to mieszało mi w głowie. Kochałam go cholernie mocno, ale czy on czuł do mnie to samo, skoro nasza relacja ciagle stała w tym samym miejscu? Czy oprócz mówienia tych wszystkich słów, czuł do mnie coś więcej? Jeżeli liczyłam się dla niego tylko ja, dlaczego wciąż nie zapytał mnie o związek?

— Nie płacz, kochanie. — szepnął, a następnie zaczął scałowywać łzy z mojej twarzy.

Przełknęłam ślinę i westchnęłam, rozpływając się pod dotykiem jego ust.

Może się boi? Boi się tych uczuć, tak jak ja się ich boję? Bo tak. Przeraża mnie to, że Brandon ma nade mną, aż taką kontrolę.

— Już dobrze? — zapytał ze spokojem w głosie, a ja uchyliłam powieki, natrafiając na jego zatroskane spojrzenie.

Skinęłam powoli głową, a następnie położyłam dłoń na jego, która znajdowała się na moim policzku. Bruneta wzrok zjechał na moje wargi, a następnie musnął je delikatnie swoimi.

— Zaraz wracam. — oznajmił, odsuwając się ode mnie.

Zmarszczyłam brwi, patrząc jak znika w środku jachtu, a po chwili wraca z gitarą w ręce. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech, bo kochałam, gdy na niej grał.

Brandon usiadł obok mnie, a ja położyłam się bokiem, opierając głowę o rękę, tak aby mieć na niego dobry widok. Następnie zaczął grać jakąś melodię, a ja przymknęłam oczy, wsłuchując się w jego spokojny głos.

Włączcie sobie tutaj My Kind of Woman- Mac DeMarco

Och, baby/ Och, kochanie
Och, man/ Och, człowieku
You're making me crazy/ Doprowadzasz mnie do szału
Really driving me mad/ Naprawdę doprowadzasz mnie do szaleństwa
That's all right with me/ To jest w porządku
It's really no fuss/ To naprawdę nie jest żadne zamieszanie
As long as you're next to me/ Tak długo jak jesteś obok mnie
Just the two of us/ Tylko nasza dwójka

Uchyliłam powieki, natrafiając na hipnotyzujące spojrzenie Brandona. A moje serce przyśpieszyło, gdy kolejne wersy piosenki zaśpiewał tak, jakby chciał, żeby trafiły prosto do mojego serca.

You're my, my, my, my kind of woman/ Jesteś moim, moim, moim, moim typem kobiety
My, oh my, what a girl/ Mój, o Mój, co za dziewczyna
You're my, my, my, my kind of woman/ Jesteś moim, moim, moim, moim typem kobiety
And I'm down on my hands and knees/ I klęczę na moich rękach i kolanach
Begging you please, baby/ Błagam cię proszę, kochanie
Show me your world/ Pokaż mi swój świat

Patrzyłam na niego bez słowa, a w moich oczach zebrały się łzy. Brunet skończył grać i odstawił swoją gitarę, przybliżając się do mnie

— Chcę, żebyś pokazała mi swój świat, Maddie. — wyszeptał, nawiazując do słów piosenki.

Uśmiechnęłam się ze łzami w oczach, a następnie pokiwałam głową. Chłopak zaśmiał się cicho i wytarł łzę, która spłynęła po moim policzku.

Przybliżył swoją twarz i musnął delikatnie moje usta. Powtórzył to jeszcze raz, a następnie połączył ze sobą nasze usta w zmysłowym pocałunku. Wplotłam dłonie w jego włosy i za nie pociągnęłam, na co brunet jęknął w moje usta. Zjechał dłońmi na moje uda i podciągnął moją sukienkę do góry.

— Chodźmy do wody. — wydusił między pocałunkami.

— Nie wzięłam ze sobą stroju. — wysapałam, a czarnooki odsunął się ode mnie z uśmieszkiem.

— Ale strój nie będzie ci potrzebny, kochanie. — szepnął w moje usta.

Przełknęłam ślinę, na jego słowa. Moje serce zabiło szybciej, gdy patrzył na mnie wzrokiem, od którego moje całe ciało płonęło. Odsunęłam od siebie Brandona, a następnie wstałam na równe nogi.

Brunet nie spuszczał ze mnie spojrzenia, gdy chwyciłam za ramiączka od swojej sukienki i powoli zaczęłam ją ściągać, ukazując swoją bieliznę. Zobaczyłam jak na jej widok, Wood z trudem przełyka ślinę, przez co zachciało mi się zaśmiać, jednak pozostałam poważna.

— Twoja kolej, Wood. — posłałam w jego stronę wyzywający uśmieszek, na co uniósł brew.

Wstał ze swojego miejsca, a następnie nie przerywając kontaktu wzrokowego, zaczął rozpinać guziki od swojej koszuli. Gdy już się z nimi uporał, pozbył się jej, ukazując swój umięśniony tors.

Obserwowałam jak rozpina guzik od swoich spodni, a następnie opuszcza je w dół. Przełknęłam ślinę, patrząc na jego bokserki, przez które było widać jak bardzo jest podniecony.

Kiwnął głową, pokazując mi, że teraz to ja mam wykonać kolejny ruch. Jego tęczówki pociemniały, gdy chwyciłam za ramiączko od swojego stanika i powoli zaczęłam zsuwać je w dół.

W tej chwili testowałam jego cierpliwość. Byłam ciekawa ile jeszcze wytrzyma zanim w końcu się na mnie rzuci.

Po jego spojrzeniu widziałam, że już ledwo daje sobie radę, aby nie podejść do mnie i pomóc mi z uporaniem się z moją bielizną. Ale ja nie zamierzałam zdejmować jej szybko. Chciałam go trochę podrażnić.

Dlatego boleśnie powoli wzięłam się za zsuwanie  drugiego ramiączka. Przez cały czas Wood nie spuszczał ze mnie wzroku i to było tak gorące, że moje podbrzusze cholernie pulsowało.

Polecam włączyć sobie tutaj piosenkę Hotel- Montell Fish.

Już chciałam wziąć się za odpinanie stanika, gdy jego spojrzenie jeszcze bardziej pociemniało, a on ruszył w moją stronę.

— Nie dam rady wytrzymać dłużej bez dotykania ciebie. — to było ostatnie co powiedział, bo w następnej chwili mocno naparł na moje usta.

Jęknęłam w jego usta zaskoczona, a następnie od razu zaczęłam oddawać zachłanne pocałunki. Czarnooki przyciągnął mnie za talię jeszcze bliżej siebie i pogłębił pieszczotę.

W następnej chwili popchnęłam Brandona w kierunku koca, na którym oboje wylądowaliśmy. Siadłam na nim okrakiem i ponownie pocałowałam. Mój oddech był ciężki i urwany, a podniecenie coraz bardziej wzrastało. Chłopak oderwał się ode mnie i zaczął całować moją szyję, gładząc przy tym moje plecy. Następnie powędrował dłońmi po moich barkach i coraz niżej. Moje ciało pokryło się gęsią skórką, a z ust uleciało ciche westchnienie, gdy Wood położył rękę w małym zagłębieniu mojego krzyża i przyciągnął bliżej siebie.

Spojrzał na mnie z rozchylonymi wargami i ciężkim oddechem, gdy przesunęłam opuszkami palców po jego brzuchu i biodrach, a pod moim dotykiem włosy na jego ciele stanęły mu dęba. Czarnooki odgarnął włosy z mojej twarzy i ponownie mnie pocałował. Wsunął język w moje wargi, a z moich ust wydobył się cichy jęk. Dłońmi odnalazł zapięcie od mojego stanika i szybko się go pozbył.

Nawet nie wiem, w którym momencie przerzucił nas tak, że teraz to ja leżałam pod nim. Brunet pochylił się i przesunął ustami po mojej brodzie, szyi, obojczykach, zaczynając schodzić coraz niżej. Oddychałam przez rozchylone wargi, a moje ciało wierciło się niespokojnie.

— Jesteś taka piękna, Maddie. — szepnął, składając pocałunek na moim dekolcie.

Odchyliłam głowę, gdy przygryzł zębami moją skórę i zaczął ją ssać. Dotknął dłońmi moich piersi i delikatnie zaczął je uciskać. Rozpływałam się pod dotykiem jego ust na moim ciele.

Przesunął dłonie na mój brzuch i zaczął obsypywać go pocałunkami, kierując się coraz niżej. Spojrzała na mnie z dołu, jakby chciał upewnić się czy jest w porządku i nie powinien przestać.

— Nie przestawaj. — wysapałam, a on uśmiechnął się z ustami przy mojej skórze.

Jego dłoń wylądowała po obu stronach moich bioder, a on nie spuszczając spojrzenia z moich usta, zaczął składać mokre pocałunki w wewnętrznej stronie moich ud.

Sapię, gdy zbliżał się coraz bardziej do mojego czułego miejsca. Chwycił dłońmi za skrawek moich koronkowych majtek i spojrzał na mnie z dołu.

— W porządku? — upewniał się, a gdy pokiwałam głową, powoli zaczął zsuwać je w dół.

Leżałam przed nim cała naga, a Brandon odsunął się i przez dłuższą chwilę tylko mi się przyglądał. Patrzył na moje ciało, jakby je podziwiał, przez co moje serce przyspieszyło jeszcze bardziej.

— Cholerny ideał. — wyszeptał, a następnie pochylił się nade mną i mocno pocałował.

Nasze języki splotły się ze sobą, a ja zjechałam dłońmi po jego klatce piersiowej i odnalazłam jego bokserki. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy, chcąc także upewnić się czy mu to nie przeszkadza. Brunet spojrzał na mnie z uśmiechem i błyszczącymi oczami, a następnie kiwnął głową.

Powoli zsunęłam mu bokserki z bioder, a Brandon odsunął się ode mnie na chwilę, aby sięgnąć do swoich spodni. Wyjął z nich prezerwatywę, a następnie ponownie nade mną zawisnął.

— Jesteś pewna? Nie chcę cię do niczego zmuszać. — powiedział cicho, gładząc dłonią mój policzek.

— Chcę tego, Brandon. — odpowiedziałam, patrząc mu głęboko w oczy.

Brunet uśmiechnął się, a następnie naparł na moje usta. Zaczął całować mnie mocniej, a ja wygięłam plecy w łuk, gdy poczułam jego twardość. Zarzuciłam mu ręce na barki i przywarłam do niego mocniej. Nasz pocałunek przemienił się w jeszcze bardziej namiętny, niemal rozpaczliwy.

— Obiecuję, że będę delikatny. — szepnął, a ja skinęłam głową.

Zsunął się ze mnie, aby założyć prezerwatywę, a następnie ponownie znalazł się nade mną. Spojrzał głęboko w moje oczy, jakby szukał w nich jakiegoś zawahania, a gdy nic takiego nie odnalazł, wszedł we mnie jednym ruchem.

Przymknęłam oczy, a z naszych ust wydobył się jęk. Brandon gładził delikatnie moją skroń, nie poruszając się. Otworzyłam oczy, natrafiając na jego spojrzenie.

— W porządku? — zapytał cicho.

— Mhm.

I dopiero po tych słowach, brunet powoli zaczął się we mnie poruszać. Oplotłam go nogami w pasie, a paznokcie wbiłam w jego plecy, odchylając głowę do tyłu.

Brandon chwycił za moją prawą dłoń, a następnie splótł ją ze swoją i uniósł nad moją głowę. Ani na sekundę nie spuszczał ze mnie spojrzenia, gdy nasze ciała poruszały się w rytm.

Wszedł we mnie jeszcze głębiej, a z moich ust wyszedł głośny jęk. Brunet przyspieszył jeszcze bardziej, a moje ciało zaczęło drżeć. Przymknęłam oczy i wbiłam paznokcie w jego plecy.

— Spójrz na mnie. — poprosił ochryple.

Uchyliłam powieki, a nasze spojrzenia się ze sobą spotkały. Poruszaliśmy się równomiernie, a Brandon wszedł we mnie jeszcze raz, aż uderzył w mój czuły punkt. Jęknęłam głośno, zaciskając się na nim. Czarnooki wykonał jeszcze jedno pchnięcie, a następnie doszedł razem ze mną.

Opadł na moje ciało i schował twarz w zagłębienie mojej szyi, ciężko oddychając. Po chwili wyszedł ze mnie i pozbył się zużytej prezerwatywy, którą zawinął w chusteczkę.

Powrócił do mnie i oparł się bokiem o swoją rękę. Opuszkami palców zaczął gładzić czule mój policzek.

— Wszystko w porządku, Maddie? Nic cię nie boli? — zapytał, a ja przeniosłam na niego swój wzrok.

— Było cudownie, Brandon. — szepnęłam, a on uśmiechnął się z ulgą i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.

Przysunęłam się do niego i wtuliłam się w jego klatkę piersiową, a on objął mnie ramieniem. Pocałował mnie w głowę i teraz oboje leżeliśmy, wpatrując się w gwiazdy oraz rozmyślając przy tym nad tym co miało miejsce.

— Dziękuje, że mi zaufałaś. — szepnął po chwili, a ja uśmiechnęłam się, składając pocałunek na jego piersi.

— Powinniśmy już wracać, wiesz? — zapytałam, unosząc głowę, aby na niego spojrzeć.

— Mhm, za chwilę. Za chwilę, słońce. — odpowiedział cicho, gładząc moje ramię.

Ponownie opadłam na jego klatkę i wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Uśmiechnęłam się do siebie, nie mogąc uwierzyć, że właśnie zrobiłam to z Brandonem.

Przymknęłam oczy, czując pod sobą szybkie bicie jego serca. Brunet naciągnął na nas koc, a ja nawet nie wiem kiedy zrobiłam się senna.

~~~

#dylogialost

na wstępie chciałam was bardzooo przeprosić, że nie było rozdziału tak długo. nie wiem dlaczego, ale totalnie straciłam wenę, a nie chciałam pisać niczego na siłę.

udało mi się dokonczyc w końcu ten rozdział, ale nie jestem z niego za bardzo zadowolona, bo pisało mi się go strasznie ciężko. ale mam nadzieje, że mimo wszystko, przyjemnie wam się go czytało<3

ig, twitter, tiktok: wiksa_watt

do następnego, słoneczka!

Olvasás folytatása

You'll Also Like

58.1K 3.5K 4
Szesnastoletnia Nina przylatuje do Barcelony na wakacyjny kurs hiszpańskiego. To jej pierwszy samodzielny wyjazd, dlatego jest zdeterminowana, by sob...
916K 42.5K 48
Bycie idealnym było największym brzemieniem, jakie musiała nosić na swoich barkach. Lucy Graves wychowała się w rodzinie idealnej. W rodzinie, w któr...
33.9K 1K 41
"Chłopak z gitarą byłby dla mnie parą" Nialler: Hej, jestem chłopakiem z gitarą EvaRose: A byłbyś dla mnie parą? Dedykuję ją wszystkim osobą...
98.6K 5K 13
2 część dylogii „Lost" ~16.10.2023~