Painkiller || l.s ✔️

By jestemtuniechcacy

27.6K 1.8K 1.8K

Louis jest szefem gangu. W oczach innych jest bezuczuciowym dupkiem, który nie myśli dwa razy zanim naciska n... More

prolog
rozdział 1
rozdział 2
rozdział 3
rozdział 4
rozdział 5
rozdział 6
rozdział 7
rozdział 8
rozdział 9
rozdział 10
rozdział 11
rozdział 12
rozdział 13
rozdział 15
rozdział 16
rozdział 17
rozdział 18
rozdział 19
rozdział 20
rozdział 21
rozdział 22
rozdział 23
rozdział 24
rozdział 25
rozdział 26
rozdział 27
rozdział 28
rozdział 29
rozdział 30
rozdział 31
rozdział 32
rozdział 33
rozdział 34
rozdział 35
rozdział 36
rozdział 37
epilog

rozdział 14

730 47 53
By jestemtuniechcacy

Po zdarzeniu w basenie nie rozmawiali ze sobą na ten temat ani razu. Louis bał się zacząć, ponieważ czuł wewnętrzny niepokój na samą myśl, aby wyznać Harry'emu co o nim tak naprawdę sądzi. Nie chciał, aby ktokolwiek wiedział o tym co myśli o brunecie, chociaż i tak przeczuwał, że większość osób z jego zespołu już go rozgryzła. Jego zachowanie przy chłopaku zmieniało się niemal diametralnie i to nie z woli Tomlinsona. Ciało jakby wyczuwało obecność Harry'ego automatycznie się rozluźniało a on sam stawał się bardziej zrelaksowany i spokojniejszy. Przyjaciele żartowali sobie z niego, iż ten się zakochał, jednak Louis nie brał tej możliwości pod uwagę i w odpowiedzi tylko kręcił głową ze śmiechem.

Co zmieniło się od tamtego czasu to to, że teraz więcej się ze sobą droczyli i śmiali. Do tego dochodziły również ukradkowe spojrzenia, nieśmiałe uśmiechy oraz zachęcające oblizywania warg bądź przypadkowe dotknięcia swoich ciał. Nakręcali siebie nawzajem, obaj to wiedzieli, jednak żaden z nich nie zrobił kroku w kierunku rozmowy. 

Z tego wszystkiego Tomlinson spędzał niezliczone ilości godzin w swoim łóżku i rozmyślał nad tym, co jest między nim a wspomnianym wcześniej chłopakiem. Doszedł już do tego, że nie traktował go jak normalnego członka zespołu, albowiem nikomu innemu nie pozwalał na docinki kierowane w swoją stronę. Nie aprobował również bezpodstawnego wchodzenia do własnej sypialni, lecz w przypadku bruneta, gdy tylko widział go w swoim pokoju coś wewnątrz Tomlinsona przekręcało się, powodując przyspieszone bicie serca. Mogło to oznaczać, że Harry zaczął być mu zdecydowanie bliższy niż zakładał.

- Lou? - usłyszał głos Stylesa, który wychylił głowę zza drzwi.

Właśnie. Lou. Nie wiedział dlaczego, ale gdy chłopak mówił do niego tym zdrobnieniem był w stanie zrobić cudzysłowowo wszystko. Kolana mu miękły a on jakby zamroczony przez krótki moment nie potrafił złapać oddechu. 

- Co jest, Harry? - zablokował telefon trzymany w dłoni, poświęcając brunetowi swoją uwagę.

- Idziemy grupą do baru, chciałbyś może z nami?

- Z kim dokładnie? - zainteresował się. Propozycja była bardziej kusząca ze względu na to, że od długiego czasu nie uczestniczył w takim spotkaniu, nie wliczając w to imprez w domu. Dodatkowo możliwość zobaczenia Harry'ego w stanie upojenia napawała go większą chęcią na wyjście z mieszkania - Jeśli będą tam chłopcy to nie mogę iść.

- Zayn zostaję - odparł Harry, nieświadomy, że ten nie był aktualnie w najlepszym stanie, aby zająć się całą posiadłością - Ale chyba Niall nie ma za bardzo ochoty pić więc pewnie on też będzie w domu.

Fakt, że Harry, tak jak reszta, mówił o całym budynku jak o domu był dla Louisa motywujący do wykonywania swoich obowiązków jak dotychczas. Bardzo starał się, aby każdy kto tutaj przychodził czuł się właśnie w taki sposób; domowo i bezpiecznie. 

- Dobrze, w takim razie z chęcią z wami pójdę - powiedział, podłączając telefon do ładowania, aby mieć pełną baterie – Za ile wychodzimy?

- W sumie to za jakieś dziesięć, może piętnaście minut. - poinformował - Wyrobisz się?

- Ja na pewno, bardziej obawiałbym się o ciebie. - parsknął, wstając z łóżka i zaczynając je ścielić. Nie lubił zostawiać po sobie bałaganu, ponieważ doprowadzało go to do nerwów, których miał już wystarczająco dużo.

- Wypraszam sobie, ja w przeciwieństwie do ciebie jestem już gotowy. - wszedł w głąb pomieszczenia, pokazując się cały dla oczu Louisa.

Ten spojrzał na niego i otworzył usta z wrażenia. Harry prezentował się absolutnie oszałamiająco. Klatkę piersiową zakrywała obcisła, czarna bluzka z długim rękawem, na którą założył sukienkę na ramiączkach z lekkiego materiału w ciemnym kolorze z białymi wzorkami. Okrywała ona jego nogi aż do kostek, które również zostały zakryte przez długie, białe skarpetki z falbankami u góry. Na stopy miał założone czarne glany na platformie, a na szyi widniało kilka wisiorków, dopełniających całą stylizację. 

Louis przyglądał się chłopakowi z zafascynowaniem, nie mogąc odwrócić wzroku od piękna jakim emanował. Nie umiał znaleźć słów, by opisać jak idealnie i anielsko wyglądał w oczach szatyna. 

- Wyglądasz... - jego wzrok latał po ciele młodszego, nie mogąc zatrzymać się na dłużej na jednym elemencie ubrania, chłonąc całą aparycję bruneta - ...wyglądasz naprawdę bardzo ładnie. - dokończył z zapartym tchem. 

Styles uśmiechnął się szeroko, wyraźnie zadowolony z reakcji i klasnął w dłonie, przypominając o wyjściu. Zaraz zniknął za drzwiami sypialni, zostawiając po sobie jedynie słodki, owocowy zapach perfum jakimi spryskał swoje ciało.

✵.。.✵

Szli leśną drogą, kierując się w stronę miasta. Nie brali samochodów, ponieważ wszyscy wiedzieli, że nikt nie wyjdzie z klubu trzeźwy, nawet jeśli omówiliby wcześniej kto będzie prowadzić. Już kiedyś tak było i prawie skończyło się to mandatem od policji, dlatego uznali, że nigdy więcej nie będą tak ryzykować. Taksówki również nie wchodziły w grę, ponieważ nie mogliby podać ich prawdziwego adresu zamieszkania. Uznali więc, że najlepszą a za razem najbezpieczniejszą opcją będzie spacer do ich miejsca docelowego, z którego później zostaną odebrani przez któregoś z pozostałych w mieszkaniu.

Dotarcie powinno im zająć jeszcze około dwudziestu minut, przez co Tomlinson co chwile słyszał marudzenia i zbolałe jęki swoich towarzyszy. Najbardziej niezadowolony był Harry, który nie miał pojęcia, na co się piszę. Nikt go nie poinformował, że będzie trzeba tyle iść, dlatego teraz narzekał, denerwując większość osób w grupie.

- Daleko jeszcze? - zapytał Harry dziesiąty raz w ciągu kilku minut.

- Zamknij mordę albo ci przypierdole i zostawię w tym lesie. - powiedział wytrącony z równowagi Kevin.

- A sobie zostawiaj, przynajmniej nie będę musiał oddawać ci kasy za fajki.

Szatyn obejrzał się za siebie, wydmuchując przy tym dym od papierosa, którego zapalił będąc zirytowanym niemal ciągłymi kłótniami. Zatrzymał się, gdy zobaczył jak dwójka mężczyzn zaczęła się popychać za każdym razem coraz mocniej. Krzyknął w ich stronę i podszedł do nich w celu uspokojenia ich. Stanął między nich i spojrzał najpierw na blondyna ze zmarszczonymi brwiami i ostrzegającym wyrazem twarzy, później na Stylesa, który wyglądał jak wkurzony szczeniak. Wypuścił ciężko powietrze i zaciągnął się używką. 

- Idźcie, zaraz was dogonimy. - rozkazał, słowa kierując do reszty grupy, nie wliczając w nią bruneta. 

Zgodnie kiwnęli głowami i ruszyli ścieżką prowadzącą ich do miasta, zostawiając Tomlinsona sam na sam z brunetem. Louis spokojnie palił, niepokojąc tym drugiego chłopaka, który w zdenerwowaniu ciągnął rękaw bluzki i zagryzał wargi.

- Przepraszam - szepnął - Nie powinienem was tak denerwować. 

- Owszem, ale przynajmniej wiesz teraz, że zrobiłeś źle i mam nadzieję, że to już się nie powtórzy - zgasił papierosa o pień drzewa i odrzucił go gdzieś w krzaki – A teraz wskakuj.

Ustawił się tyłem do bruneta i delikatnie schylił w oczekiwaniu. Nie czując ciężaru na swoich plecach, odwrócił się i spojrzał na Harry'ego z niemym pytaniem.

- Mam wskoczyć ci na plecy? - zapytał, nie do końca wiedząc o co chodzi szatynowi.

Ten pokiwał głową i wrócił do wcześniejszej pozycji.

- Mówiłeś, że bolą cię nogi. 

Zaraz Harry znalazł się na jego plecach z nogami dookoła jego talii oraz ramionami na jego szyi, dłonie trzymając na torsie szatyna. Szli w ciszy, czasem wymieniając ze sobą kilka zdań i śmiejąc się, kiedy to Louis prawie nie upuścił chłopaka na ziemie.

To było miłe, czuć spokojny oddech Harry'ego na swoim karku i słyszeć jego cichy śmiech za każdym razem, gdy coś go rozśmieszy.

Młodszy ułożył swoją głowę na ramieniu Louisa i przymknął powieki wyraźnie ciesząc się, iż nie musi samodzielnie stawiać kroków. Umyte i miękkie loczki łaskotały Tomlinsona po twarzy, ale nie odezwał się ani słowem, ponieważ brunet oznajmił mu, że w tej pozycji było mu najwygodniej. 

- Nie ciężko ci? Już trochę czasu mnie nosisz a ja piórkiem nie jestem. - zapytał w pewnym momencie brunet.

- Spokojnie, jesteś zadziwiająco lekki i ułożyłeś się na tyle dobrze, że nie obciążasz mi kręgosłupa tak bardzo. - odparł i poprawił sobie chłopaka, kiedy czuł, że zaczynał spadać. Zmienił ułożenie swoich rąk i wsunął dłonie pod materiał sukienki, jednak nie za wysoko, by ten nie odczuwał dyskomfortu.

Dotarli do końca lasu, wychodząc na ulicę, gdzie czekała na nich reszta. Louis odstawił chłopaka na ziemie i poprawił swoją koszulkę, która podwinęła się do góry. Udając, że to co zobaczyli nie miało żadnego znaczenia, szatyn, jak gdyby nigdy nic, ruszył przed siebie, wyciągając przy tym z kieszeni czarnej, jeansowej kurtki opakowanie papierosów.

Odwrócił się do tyłu i spojrzał znacząco, dając im do zrozumienia, że nie ma nad czym się rozwodzić. Kątem oka zobaczył, jak Harry uśmiecha się lekko w jego stronę.

✵.。.✵

Znaleźli się w środku prywatnego klubu i już od wejścia poczuli mocny zapach alkoholu, potu oraz zioła. Na usta wpłynęły im zadowolone uśmieszki. Do miejsca, w którym przebywali potrzebna była specjalna karta, nakazująca im jak i wszystkich innym w budynku do zachowania dyskrecji. Nic co kiedykolwiek wydarzyło się w tym klubie nie wyszło poza jego ściany. Przychodzili tutaj między innymi gangi taki jak ten Tomlinsona oraz różni biznesmeni, którzy mają sporo za uszami.

Przeszli przez tłum ludzi tańczących na parkiecie i dostali się do ich prywatnej loży. Zdjęli okrycia wierzchnie i usiedli na swoich standardowych miejscach. Na samym początku każdy wybrał sobie, gdzie będzie siedział, dzięki czemu nie było o to większych kłótni. Kanapy były na tyle duże, że mogły pomieścić dużą ilość osób. Przez fakt, że większości zespołu nie było z nimi dzisiejszego wieczora, Harry mógł bez problemu wybrać swoje miejsce, które okazało się być tym przy boku Louisa. Każdy na ten wybór, z wyjątkiem szatyna, zaczął klaskać, gwizdać lub wiwatować, co spotkało się z morderczym spojrzeniem ich szefa oraz delikatnymi rumieńcami u Harry'ego, które nie były widoczne przez mrok w pomieszczeniu. 

Na sam początek zaczęli od trzech butelek słodkiego likieru i dopiero potem rozkręcili się zamawiając kolejne kieliszki czystej wódki lub tej smakowej dla Louisa. Nie przepadał za tą zwykłą i na samym początku się tego wstydził, widząc jak inni bez problemu przechylają szklane naczynia, jednak później poczuł się na tyle komfortowo, że teraz mógł sobie na to pozwolić. 

Godzinę później większość z ich dziesięcioosobowej grupki zniknęła na parkiecie, gdzie niektórzy znaleźli już sobie nawet osoby towarzyszące, uciekając z nimi w bardziej odosobnione zakątki klubu. Inni zdecydowali się pozostać przy energicznym tańcu, wymachując rękoma do piosenek puszczanych przez dj-a. Tak więc w loży zostali tylko Louis, Harry oraz Oli i Liam, którzy nie przepadali za tańczeniem. Tomlinson co jakiś czas czuł, jak brunet wiercił się na swoim miejscu i uśmiechnął się, kiedy zrozumiał, że ten za każdym razem się do niego przybliżał. Te kilka kieliszków alkoholu dały o sobie znać nie tylko u bruneta, ponieważ sam Louis stał się bardziej śmiały w swoich czynach. 

Niby od niechcenia, kiedy rozmawiał z Liamem na jakiś luźny temat, ułożył dłoń na kolanie Stylesa, potarł je kciukiem i na chwilę odwrócił wzrok od swojego rozmówcy, aby upewnić się, że ten czyn nie został źle odebrany przez Harry'ego. Uśmiechnął się jedną stroną ust, gdy zobaczył jak brunet sam powstrzymuje się od szerokiego uśmiechu, zagryzając wargę, ukazując tym swoje zęby, przypominające te królicze. Pochylił się delikatnie w jego stronę i przystawił usta do ucha bruneta.

- Ten złoty cień cudownie podkreśla twoje śliczne oczy. - szepnął mu i odsunął się z satysfakcją widząc jak ten peszy się delikatnie, ale dziękuje mu, splątując palce u dłoni na kolanie razem z tymi Tomlinsona.

Po kilku kolejnych rundach, w których niektórzy pili alkohol, już nawet nie popijając żadnym napojem, było wiadome, że to teraz zaczyna się najlepsza zabawa. Nikt w towarzystwie nie był już trzeźwy i nawet ci z naprawdę mocną głową szaleli w klubie. Louis nie został wyjątkiem i również on dał się namówić na wyjście na parkiet. Skakał między spoconymi ciałami, co jakiś czas wyłapując wzrok Harry'ego na sobie. Uśmiechał się wtedy do niego i zachęcająco oblizywał wargi. Napięcie między nimi z każdą minutą rosło. 

W końcu Tomlinson poczuł się na tyle zmęczony, że postanowił udać się do loży, aby trochę odpocząć. Przeszedł obok baru, zamawiając sobie szklankę zwykłego soku, ponieważ czuł, że był na krawędzi kaca i niepamiętania nic nazajutrz. Usiadł na miękkiej kanapie i oparł się wygodnie o siedzenie, popijając napój przez słomkę. Rozglądał się po całym pomieszczeniu i parsknął śmiechem, kiedy zobaczył, jak David traci równowagę i upada na podłogę a Olivier ledwo stojący obok leżącego rechocze głośno, trzymając się za brzuch. 

- Cześć. - usłyszał ze swojej prawej strony.

-  Nie będziesz już tańczyć? - zapytał, patrząc jak Harry chwiejnym krokiem do niego podchodzi.

- Wolę posiedzieć. 

Z tymi słowami przeszedł między stołem a kanapą i usadowił się na kolanach Tomlinsona bokiem, nogi kładąc na siedzeniach. Zarzucił jedną rękę na szyje szatyna i pochylił się do drewnianego mebla, biorąc szklankę z sokiem pomarańczowym, należącą do starszego. Owinął wargami plastikową rurkę i patrząc na mężczyznę, pociągnął kilka łyków, celowo zasysając mocniej policzki.  

Louis patrzył na poczynania Harry'ego jak zahipnotyzowany. Jego dłoń odnalazła swoje miejsce na biodrach siedzącego na nim chłopaka, drugą natomiast wsunął pod sukienkę i zaciskając rękę na wewnętrznej strone uda. Zobaczył, jak brunet uśmiecha się zadowolony z uwagi jaką dostał więc postanowił się z nim odrobinę podroczyć. Gładził kciukiem miękką skórę na nodze, co jakiś czas przesuwając palcami wzdłuż, blisko pachwin bruneta. Patrzył, jak ten przegryza dolną wargę a jego wzrok nieustannie przeszywał twarz Louisa, która pozostała bez wyrazu, udając, że nie robił nic niewłaściwego. 

Westchnął z przymkniętymi powiekami, kiedy poczuł, jak ten kręci się i odwraca, siadając wyżej na udach, teraz idealnie na kroczu, tyłem do Tomlinsona. Szatyn zacisnął swoje palce ponownie na biodrach Harry'ego i nie zatrzymał go, gdy ten co jakiś czas ocierał się o niego lub prawie niezauważalnie podskakiwał.

Chciał poczuć wargi Harry'ego na swoich własnych, potrzebował jego ust na szyi, obojczykach czy brzuchu, wszędzie, gdzie tylko ten by chciał dotknąć. Wyobrażał sobie jak cudownie byłoby czuć język młodszego w najczulszych miejscach na swoim ciele, jak dłonie bruneta błądziłyby po jego nogach, pośladkach.

Brunet doprowadzał go do szaleństwa a on, w większości przez ilość wypitego alkoholu, mu na to pozwalał. Pewnie o poranku będzie tego żałował, ale w tej chwili nie myślał o tym zanadto. Uniósł go i posadził obok siebie, na co ten spojrzał na niego zdezorientowany i nieco onieśmielony, prawdopodobnie myśląc, że niebieskooki się nim nie interesował. Zaraz jednak Louis sam znalazł swoje miejsce na kolanach Harry'ego, siadając okrakiem przodem do niego. Patrzyli w swoje oczy, wychwytując w nich czyste pożądanie i radość. 

To Harry był tym, który złapał starszego za tył szyi i przybliżył go do siebie, wpijając się w jego wargi. Na samym początku tylko przyciskali je do siebie, ale już po chwili brunet odsunął się o kilka milimetrów i ponownie je złączył, tym razem zaczynając poruszać nimi, nakazując to samo dla Tomlinsona. Ten nie pozostał bierny, kładąc swoje dłonie na klatce piersiowej Stylesa i powoli ruszał swoimi biodrami w miarowym tempie. 

Jęknął, gdy ich członki przez materiał ubrań otarły się o siebie. Odchylił głowę do tyłu z wciąż zamkniętymi oczami, gdy Harry pociągnął ją za włosy. Westchnął głośno, co stłumiły głośne nuty piosenki, kiedy poczuł na swojej szyi chętny język bruneta oraz parę dużych dłoni na swoich pośladkach, które co raz zaciskały się w tamtym miejscu.

- Jesteś taki gorący. - usłyszał przy swoim uchu lekko ochrypły głos Stylesa, na co ponownie jęknął i przez odczuwalną przyjemność ułożył swoją głowę na jego ramieniu, wypinając się przy tym wprost w ręce odziane w srebrne pierścionki.

Ogarnęła go niesamowita przyjemność, czuł jakby jego ciało się unosiło. Nie potrafił powstrzymać jęków, kiedy to jego członek ciągle ocierał się o penisa Harry'ego, dłonie wciąż ugniatały jego tyłek a język i usta błądziły po szyi i wargach zasysając, gryząc i liżąc w wybranych miejscach.

- Ha-arry, kurwa, tak bardzo... - sapał, nie potrafiąc wykrzesać z siebie prawidłowego zdania.

- Tak bardzo, co? Potrzebujący? Spragniony? Może chciałbyś mieć coś w sobie hm? Byłoby ci tak przyjemnie. - mruczał mu do ucha, wsuwając dłonie pod szerokie spodnie Tomlinsona.

Starszy tylko kolejny raz jęknął i uniósł głowę naprzeciw tej Harry'ego, łącząc ich usta i wsuwając język do środka z cichym westchnieniem. Mokre dźwięki podczas pocałunku były słyszalne tylko dla nich, doprowadzając ich oboje na kolejny poziom podniecenia. Poruszali ustami we wspólnym rytmie, nie zaprzestając dotykać swoich ciał.

To było dla Louis nowe, zważając na to, że nigdy wcześniej nie odważył się z nikim na nic podobnego. Nie wiedział do końca co robić, ale postanowił nad tym nie rozmyślać tylko ponieść się chwili. Otrząsnął się jednak, gdy poczuł palce Harry'ego blisko swojego wejścia. Z mlaśnięciem oderwał się od mokrych i czerwonych warg Harry'ego i ułożył swoje ręce na tych chłopaka.

- N-nie. 

Natychmiast dłonie Stylesa znieruchomiały. Popatrzył na Louisa zamglonym od podniecenia wzrokiem, potrzebując chwili na dokładne przetworzenie wiadomości i dopiero po kilku sekundach całkowicie zabrał ręce z ciała szatyna, układając je po bokach na kanapie. Oddychali ciężko i nierówno, chcąc doprowadzić się do porządku, co było trudne, gdy czuli jak ich przyrodzenia pulsując.

- Zrobiłem coś nie tak? - zapytał niepewnie młodszy, odchrząkując, by pozbyć się chrypki.

- Nie, to znaczy tak, ale, po prostu... - westchnął ciężko - ...głupio mi o tym mówić. 

- Jeśli nie chcesz to nie musisz. - zapewnił.

- Wiem tylko, kurwa no dobra powiem ci, ale się nie śmiej - zastrzegł, wskazując na niego palcem. Kontynuował, gdy dostał zapewnienie, że tak się nie stanie. - Cóż, jestem prawiczkiem. 

Patrzył, jak brunet marszczy brwi, z początku nie rozumiejąc. Po krótkiej chwili Styles ułożył swoje dłonie na policzkach Louisa i uśmiechnął się delikatnie.

- To przecież nic złego. Nie masz powodu, aby czuć się głupio przez taką rzecz. I spokojnie, nikomu nie powiem, jeśli sobie tego nie życzysz. - zapewnił, kciukami głaszcząc ciepłą skórę. 

- Dziękuję. - szepnął z ulgą, co spotkało się z małym uśmiechem bruneta.

Zdecydowanie Harry był kimś więcej niż pracownikiem.

✵.。.✵

#painkillerff na twiterze!

Continue Reading

You'll Also Like

119K 9K 55
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
60.9K 5.4K 19
Harry i Louis znali się od zawsze, a ich miłość była zakazana tam gdzie mieszkali. Kiedy Louis wyjechał żeby spełniać marzenia wszystko zaczęło się z...
11.7K 1.2K 14
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
27.8K 1.6K 15
Louis Tomlinson. Siedemnastolatek pragnący tylko jednej rzeczy - zainteresowania Harry'ego Stylesa - kapitana szkolnej drużyny koszykówki. Harry Sty...