Maths - Shawn Mendes FF

Від dancingschoes

795K 55K 16.1K

Meredith Wine to jedna z najlepszych uczennic w szkole. Jej życie można śmiało nazwać idealnym, jednak kiedy... Більше

Wstęp
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22.
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Ważna Sprawa
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39.
Zakończenie
NOWE FF
coś nowego? druga część?
NOWE FF O SHAWNIE

Rozdział 4

22.9K 1.5K 606
Від dancingschoes

Podobno , jeśli panuje zgoda, można stworzyć naprawdę silną więź, jednak czy mi się to uda? Mam wrażenie, że gdy tata odszedł, stałam się osobą bez krzty człowieczeństwa. Nie ma we mnie już współczucia czy troski. Nie ma we mnie nic. Jestem jak pusta skrzynia skarbów na dnie morza. Nikt mnie nie może znaleźć, ani otworzyć. A gdy komuś się uda, napotka wielkie rozczarowanie. Jestem tylko żalem, rozpaczą i bezsilnością.

Lecz gdzieś głęboko w najmniejszym zakątku serca budzi się we mnie nadzieja. Pragnę kiedyś wstać uśmiechnięta z łóżka i być w zgodzie z całym światem. Jednak aby z nim być, muszę najpierw nauczyć się żyć w zgodzie z samym sobą. Co wydaje się być najtrudniejszym zadaniem.

Chcę zbudować nową, silniejszą relację z mamą. Chcę by była ze mnie dumna, jak wcześniej. Pragnę być dobrą córką, którą będzie się chwaliła przed koleżankami. Nie chcę już być zakałą rodziny, być tą najgorszą. Nie chcę już współczujących spojrzeń od ludzi, którzy mnie otaczają. Pragnę się podnieść i stać silną osobą z głową podniesioną do góry.

I zrobię to, obiecuję.

***

- Pójdziesz ze mną na kolację do Amy? - pyta mama, kiedy już przestajemy się do siebie przytulać.

- Jakiej Amy? - pytam zdezorientowana, nie znając żadnej Amy.

- Do pani Mendes - chichocze mama, widząc moją głupią minę.

- Och, nie wiem mamo czy to dobry pomysł.

- No dalej, chodź ze mną. Amy ma syna w podobnym wieku, w końcu byście się poznali.

- Nie szukam chłopaka. - odpowiadam, wiedząc co mama ma na myśli mówiąc '' w końcu byście się poznali''

- To nie znaczy, że nie możesz poznać swojego sąsiada. Meredith, no proszę. Może nawet się zaprzyjaźnicie.

- Nie szukam przyjaciela.

- Meredith, proszę. - rodzicielka składa dłonie w błagalnym geście, po czym spogląda na mnie wzorkiem zbitego psa.

- OK. - kiwam na zgodę głową, a na twarzy mamy pojawia się zadowolony uśmieszek.

 - Jej - piszczy rodzicielka, na co się śmieję. - Ubierzesz sukienkę, proszę?

- Nie przesadzasz mamo?

- Proszę, proszę, proszę.

- Robię to tylko dla ciebie. - odpowiadam, ulegając jej proszącemu spojrzeniu.

- O matko, ale się cieszę! - wykrzykuje mama z radości, po czym całuje mnie w policzek i wychodzi z pokoju, zostawiając mnie samą sobie.

Zrezygnowana wstaję z sofy, na której wcześniej siedziałam i idę w stronę białej szafy, gdzie znajduje się większość moich ubrań. Otwieram drewniane drzwiczki, po czym rozglądam się i zastanawiam nad wyborem dobrej sukienki. Mam tylko dwie ciemnie, dlatego wybieram tą z kwiatami, ponieważ pierwszą miałam na pogrzebie taty. Gdybym ją założyła, wywołałaby we mnie multum niepotrzebnych wspomnień i emocji, o których chciałabym zapomnieć. Dlatego wyjmuję wieszak z kwiecistą sukienką.

Ubieranie sukienek od zawsze było dla mnie krępujące. Nie posiadam żadnych kompleksów, ale mimo wszystko w takich ubraniach czuję się źle. Zawsze kiedy je noszę, czuję jakby wszyscy się na mnie patrzyli. Obserwowali mnie i oceniali moją atrakcyjność. Mimo, że nie obchodzi mnie zdanie innych, to i tak czuję się źle.

Odpędzając od siebie głupie i niepotrzebne myśli, siadam przy białej toaletce. Zastanawiam się czy zrobić coś ze sterczącymi we wszystkie strony włosami i sinymi worami, które znajdują się pod moimi oczami od kilku miesięcy. Koniec końców postanawiam, że włosy tylko rozczeszę, a sińce zakryję korektorem, który kupiła mi ostatnio mama.

W zaledwie dziesięć minut uwijam się ze wszystkim, dlatego teraz – ubrana i uszykowana – czekam na mamę, która robi ostatnie poprawki w swojej misternie ułożonej fryzurze. A kiedy jest już gotowa, wyjmuje pieczeń z piekarnika, żegna się z babcią i razem ze mną wychodzi na zewnątrz, skąd kierujemy się w stronę domu obok.

Dębowe drzwi to mój jedyny widok, kiedy stoję na drewnianym ganku państwa Mendes. Mama lekko przyciska dzwonek, a kiedy dźwięk rozchodzi się po okolicy, drzwi otwiera nam mężczyzna, jak przypuszczam, mąż pani Amy.

Mężczyzna wita się z nami i przedstawia mi się jako Mark, więc również podaję mu rękę oraz to jak się nazywam. Pan Mendes chwali nas, mówiąc, że pięknie wyglądamy, więc mama uśmiecha się do niego i zaczyna wraz z nim żartować w sposób, którego nie zrozumieją ludzie takiego pokroju, jak ja.

Kiedy wchodzimy do dalszej części domu, do moich nozdrzy dochodzi ciekawy zapach nieznanej wcześniej potrawy, którą miejmy nadzieję zaraz skosztuję. Przemierzamy dalej długi korytarz, mijając przeróżne pomieszczenia, aż docieramy do salonu, gdzie znajduje się duży stół z zastawionymi talerzami, sztućcami oraz długimi kieliszkami do czerwonego wina, które stoi obok.

Witamy się z panią Amy, wchodząc do jej małego królestwa, gdzie krząta się pomiędzy szafkami kuchennymi, mieszając coś w sałatce. Pomagam jej zanieść wszystkie potrawy, kiedy mama wraz z sąsiadką omawiają szczegóły dzisiejszego wieczoru w ogóle nie zwracając na mnie uwagi.

Zanoszę wszystko co stoi na kuchennych blatach, a kiedy w kuchni nie ma już nic co mogłoby ładnie pachnieć i dobrze smakować, staję przy kobietach i przysłuchuje się ich rozmowie.

- Jemy?  - pyta pan Mark, wchodząc do kuchni.

- Czekamy na Shawna. – odpowiada jego żona. – Bierze prysznic po treningu w koszykówkę. – wyjaśnia.

- Jestem! – krzyczy ten sam chłopak, który uderzył mnie ciężką piłką wczorajszego popołudnia.

Schodzi szybko po schodach, dopinając guziki w swojej czarnej koszuli, która opina jego ciało. Przejeżdża lewą dłonią swoje mokre włosy z których pojedyncze kropelki spadają na koszulę, tworząc małe plamki. Uśmiecha się, kiedy widzi mnie wpatrującą się w niego. Następnie podchodzi do nas i z wszystkimi się wita, zostawiając mnie na koniec. Nigdy ze mną nie rozmawiał, dlatego kiedy znajduje się naprzeciw mnie, podaje rękę, którą chcąc nie chcąc ściskam.

- Shawn. - przedstawia się, posyłając mi uroczy uśmiech.

- Meredith. - odpowiadam dziwnym tonem, tak jakby od niechcenia.

Rodzice na nas patrzą przenikliwym wzorkiem, ale kiedy odczytują z naszych wyrazów twarzy, że żadne z nas nie ma ochoty na dalszą konwersację, zapraszają nas do salonu, gdzie zjemy kolację.

Zastawiony stół wygląda teraz naprawdę pięknie, a kiedy mój brzuch się odzywa i zaczyna burczeć, mam ochotę zjeść wszystkie potrawy. Siadamy po kolei do stołu, lecz kiedy chcę usiąść koło mamy, pani Mendes mnie podsiada, więc lekko urażona zmuszona jestem usiąść koło Shawna. Wtedy kobieta posyła mi przepraszający uśmiech i tłumaczy się, że wcześniej mnie nie widziała. Wybaczam jej, nie chcąc się kłócić i gdy Amy zachęca nas do jedzenia, nakładam sobie serowej zapiekanki z makaronem, która znajduje się najbliżej mojego talerza.

- Smakuje ci, Meredith? - pyta Amy, uśmiechając się przyjaźnie.

- Tak, bardzo dobre. - odpowiadam lakonicznie, nie chcąc się udzielać w tej specjalnie zaaranżowanej kolacji dla mnie i Shawna.

- Jak radzisz sobie w nowej szkole? Jesteście tu już trzy tygodnie, tak? - tym razem pyta Mark.

- Jest okej, nauczyciele są fajni, uczniowie też.

- Shawn chodził kiedyś do twojej szkoły. - wtrąca Amy, na co odpowiadam jej krótkim uśmiechem.

- Pani Spigleen wciąż jest wredna? - pyta Shawn, po raz pierwszy się odzywając.

- Czego ona uczy? - dopytuję, nie orientując się zbyt dobrze w nazwiskach nauczycieli.

- Wiedzy o kulturze. - wyjaśnia, uśmiechając się do mnie.

- Ach, nawet nie zdążyłam jej dobrze poznać. Miałam z nią dopiero kilka lekcji, ale wydaje się być miła. - odpowiadam weselej, starając się o to, że mama zauważy moją zmianę postawy.

- Miła? - wtrąca ponownie Amy, na co kiwam głową. - Pani Spigleen była wychowawczynią Shawna, zawsze jej coś nie pasowało.

- Nie przesadzaj, mamo. Po prostu ja nie jestem humanistą i moje wypracowania na wok były za słabe.  - śmieje się chłopak, pokazując przy tym swoje białe zęby.

- Kiedyś Amy tak się wkurzyła na tą Spigleen, że aż poszła do szkoły i zrobiła jej awanturę o to, że skrzywdziła Shawniego, dając mu 3 za wypracowanie. - wyjaśnia Mark, śmiejąc się z żony razem z synem.

- Amy, myślałam, że jesteś spokojną kobietą. - żartuje mama, doskonale znając wybuchowy temperament przyjaciółki.

- Pst. - słyszę, jak dziwny dźwięk dobiega do mojego ucha, podczas gdy rodzice żartują, popijając czerwone wino. - Meredith.

- Ta? - odwracam po woli głowę w stronę Shawna, słysząc swoje imię.

- Wymykamy się stąd? - pyta, kiedy rodzice na dobre rozgadują się, co jakiś czas wybuchając śmiechem. Denerwują mnie, więc postanawiam stąd wyjść, gdziekolwiek Shawn mnie zabierze.

- Okej.

- Mamo, idę pokazać Meredith ogród, a wy sobie rozmawiajcie. - mówi głośniej chłopak, aby rodzicielka go usłyszała.

Pani Mendes kiwa głową na znak, że usłyszała, natomiast później posyła mojej mamie dwuznaczne spojrzenie, w wyniku którego cicho parskam pod nosem. Obydwie odwracają głowy w moją stronę, patrząc dziwnym wzrokiem, więc macham tylko ręką, na znak, aby nie wzięły sobie tego do serca. Shawn dotyka mojej ręki i ciągnie mnie do wyjścia na taras, który znajduje się za wielkimi szklanymi drzwiami. Lekko popycha przezroczystą szybę, przez co możemy wyjść na zewnątrz. Od razu gdy stoimy na tarasowych deskach, puszczam jego  dłoń i rozglądam się po dużym ogrodzie, który w okół obrośniety jest wysokim żywopłotem.

- Chodźmy na huśtawkę. - proponuje chłopak, zgadzam się i ślamazarnym krokiem wlekę się za nim.

- Ładnie tu macie. -  w końcu się odzywam, gdy cisza, która między nami panuje staje się krępująca.

- Też mi się podoba, ale nic nie pobije ogrodu twojej babci. - zachwyca się chłopak, na co posyłam mu niezrozumiałe spojrzenie. - Raz w miesiącu przychodzę  kosić trawę w jej ogrodzie. Ta kobieta zamęczyłaby się robiąc to sama.

- Miło z twojej strony. - odpowiadam, starając się być jak najbardziej uprzejma.

- Ta, słuchaj Meredith, trochę głupio wyszło z tą piłką, nawet nie dałaś się przeprosić. - zaczyna nieprzyjemny temat, na co wywracam oczami. - Widziałem, że się wkurzyłaś, więc przepraszam.

- Nie musisz przepraszać, jestem wkurzona na cały świat juz kilka miesięcy. Głupia piłka uderzająca o moje ramię nie sprawi, że wkurzę się jeszcze bardziej, serio. Nie było problemu.

- Co się stało? - pyta zaciekawiony.

- Nie twoja sprawa.

- Możesz mi powiedzieć, nie powiem nikomu.

- Nie chcę o tym mówić, okej?

- To przez śmierć taty? - pyta, ciągnąc temat.

- Nie interesuj się, Shawn. - odpowiadam szorstko, odwracając głowę w przeciwnym kierunku.

- Dobra, nie naciskam. - mówi, a potem ucisza się aż do momentu, gdy pani Mendes woła nas do domu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~




Продовжити читання

Вам також сподобається

1.7M 3.9K 2
Przywrócona wersja z 2014 roku. Pierwsze rozdziały książki dostępne na moim profilu! To jest stara wersja, jeszcze przed korektą, więc żeby nie było...
2.5K 523 9
Wszystkie reklamy, które pojawiają się w telewizji, są prawdziwe. Pokazują realnych ludzi, realne rodziny i ich jak najbardziej rzeczywiste codzienne...
539K 15.1K 83
Nieznany: Idioto! Gdzie się podziewasz?! Od ponad godziny czekam na Ciebie i te głupie tampony! Ja: Mmm aktualnie jestem w domu... Ja: I nie wiem n...
20.7K 1.1K 26
Celeste Morgan, 22 letnia dziewczyna z niewielkim doświadczeniem. Jej życie jest nudne i monotonne, codzienna praca i podstawowe czynności są już rut...