Wakacyjny epizod +18! (ZAKOŃC...

Por Monika_Liga

11.7K 360 89

Iza postanawia jechać na Mazury, jako wychowawca kolonijny. Robi to z kilku powodów, głównie jednak po to, by... Más

Rozdział 1 - Rozstanie
Rozdział 2 - Fiut
Rozdział 3 Ucieczka
Rozdział 4 - Wyjazd
Rozdział 5 - Obozowe realia
Rozdział 6 - Chrapka
Rozdział 8 - Jezioro nocą
Rozdział 9 - Strzał
Rozdział 10 - Perspektywa
Rozdział 11 - Szok
Rozdział 12 - Odkrycia
Rozdział 13 - (Roz)Poznanie
Rozdział 14 - Niemo(kurna)żliwe
Rozdział 15 - Hot!
Rozdział 16 - Ale że co?!
Rozdział 17 - Noc
Rozdział 18 - Mokry sen
Rozdział 19 - New job
Rozdział 20 - Tak inaczej
Rozdział 21 - Podchody
Rozdział 22 - Wspominki
Rozdział 23 - Spięcie
Rozdział 24 - Napięcie
Rozdział 25 - Impulsy
Rozdział 26 - Odkrycie
Rozdział 27 - Skwierczenie
Rozdział 28 - Nowa rzeczywistość
Rozdział 29 - Trzęsienia ziemi
Rozdział 30 - Ogień
Rozdział 31 - Poznanie
Rozdział 32 - Tajemnice
Rozdział 33 - Ojć!
Rozdział 34 - Przenosiny

Rozdział 7 - Ognisko w lesie

222 8 0
Por Monika_Liga

IZA

Musiałam się bardzo pilnować, by nie wodzić maślanymi ślepiami za Tomkiem. Denerwowało mnie, że tak spijam widok tego człowieka. To potwierdzało jedynie, że jestem próżną laską, która leci na jego samczy wygląd i piękną powierzchowność. Zmuszałam się, żeby nie spoglądać za nim do momentu, gdy zniknął mi w końcu z oczu. Od pani Uli dowiedziałam się, że poszedł z innymi nazbierać drewna na ognisko. Ja z pani Urszulą zajęłam się nakrawaniem kiełbas. Sandra zawiadowała dzieciakami, by nie rozpełzły się poza granice obozu.
Musiałam przyznać, że dziewczyna była stworzona do tego. Tak młodsi, jak i starsi, bez mrugnięcia okiem i jakiegokolwiek protestu, wykonywali jej polecenia. W końcu dziewczyny poszły do domków, by przygotować się do ogniska, choć podejrzewałam, że chodziło bardziej o dyskotekę. Moje podejrzenia potwierdziły się, gdy zobaczyłam ich buzie. Przemalowane niedopasowanym do wieku makijażem, plus biżuteria, która wyglądała jak kwiatek do kożucha. Ważne było jednak to, że wyglądały na zadowolone, pewnie siebie i własnej atrakcyjności.

***

TOMEK

Zima na ramiona moje spadła
Niewinnością białym śniegiem
Pierwsza gwiazda już na niebie
Nie ma nie ma ciebie ..."

Gdy usłyszałem głos pani Uli, właścicielki ośrodka zrozumiałem, czemu kocha życie na takim zadupiu. Brzmiała, jak trąba jerychońska. Czyste brzmienie potężnego głosu tak bardzo nie pasowało do jej drobnej budowy ciała, że chyba rozdziawiłem z niedowierzaniem usta. Nie tylko mnie zaskoczyła. Większość zgromadzonych wpatrywała się w nią oniemiała do momentu, gdy śpiewem i grą na gitarze, dołączył do niej syn.
Gdyby jeszcze zaśpiewali jakiś hit disco polo w stylu „Ona tańczy dla mnie", nie zatchnęłoby mnie aż tak. Czyste wykonanie utworu jednej z moich ulubionych, polskich piosenkarek, rozwaliło mi system. Totalnym nokautem stała się asysta blondi, gdy z radosnym, pełnym zachwytu uśmiechem, dołączyła do śpiewu.
Poczułem, że do oczu napływają mi łzy. Dosłownie! Nie byłem przygotowany na tak czyste i naturalne zjawisko. Opuściłem głowę, i wpatrując się w pobielałe od zaciskania na trzymanym patyku palce, mrugałem, by opanować emocje.
Starałem się nie przyglądać im nachalnie, by nie zauważyły, jakie wrażenie na mnie robią. No bo płaczący facet? Za Chiny ludowe!

Chyba mi się udało. Za to kiełbasę spaliłem na węgiel.

***

IZA

Siedzieliśmy w kręgu, który tworzyły ułożone na podłożu opasłe pnie. Pośrodku, zamknięty kołem kamieni, buzował wesoło ogień. Drewno co jakiś czas strzelało iskrami, a te porywane gorącem ognia unosiły się ku niebu.

Każdy dzieciak dostał patyk, po czym zaczęło się nabijanie kiełbas. Śmiechu przy tym było co niemiara, szczególnie gdy ktoś za mocno przyłożył się do masakrowania kiełbasy, w wyniku czego łamał ją na części. Pani Ula była na to przygotowana i widać nie raz przerobiła podobne „wypadki".

Część dzieciaków najadła się pierwszą porcją, inne wzięły dokładkę. Przyglądałam się właścicielce rancho. Ciepło i radość z życia, biła od niej na każdym kroku. To, jak patrzyła na młodzież, pomagała im przy zwykłych czynnościach, rozmawiała, jak z równymi sobie, kupiło mnie, czyniąc jej fanką. Gdy dodatkowo zaśpiewała w akompaniamencie dźwięków gitary, umocniło tylko w przekonaniu, że intuicja nie zawiodła mnie i podjęłam dobrą decyzję. Ta kobieta była czystym dobrem i grzechem z mojej strony byłoby jej nie pomóc. Byłam stuprocentowo pewna, że i tata to poczuje, przyzna mi rację i zaangażuje się w sprawę.
Serce wypełniła mi radosna nadzieja. Nabrałam powietrze w płuca i dołączyłam do śpiewu.
Mogłam śpiewać do rana, tak nabuzowała mnie ta radość.

Myślałam, że coś takiego, jak dyskoteka unplugged możliwa jest tylko na wiejskich weselach. Szlagiery disco polo i radosny nastrój zakrapiany alkoholem to jedyne, co może rozruszać ludzi na tyle, by chcieli tańczyć. Myliłam się. Wystarczyły nasze zgrane głosy i gitara Staśka, który z instrumentem na kolanie, wyglądał mniej mrukowato. „Prawy do lewego" Kai na dwa głosy spowodowało, że tańczyli wszyscy. Prawie wszyscy. Tomek, jak zwykle poważny stał, czy raczej siedział na straży i opalał czwartą z rzędu kiełbaskę. Łypał przy tym na mnie spode łba, ale nie zamierzałam się tym teraz przejmować.
Czułam się bosko.

***

TOMEK

Po licznych bisach, grubo po północy, udało się wreszcie zagonić dzieci do łóżek. Obowiązkowe było tylko mycie zębów. Reszta toalety musiała poczekać. Wiedziałem, że część z nich jest brudna, jak nieboskie stworzenia, ale zrobiło się zbyt późno na kąpiel. Gdybyśmy dali im jeszcze czas na prysznic, dnia następnego nie zwleklibyśmy ich z łóżek.
O pierwszej trzydzieści nastała cisza. Wszyscy popadali wycieńczeni dniem, ja nie potrafiłem. Byłem w takim stanie, że nawet nie miałem ochoty na zwalenie sobie konia! Po prostu leżałem, wpatrzony w ciemny sufit i mieliłem swój stan. Po godzinie roznosiło mnie, nie potrafiłem sobie znaleźć pozycji. Usiadłem na posłaniu, zakryłem twarz dłońmi. Swędziała mnie głowa, poczochrałem włosy. Mrowiły mnie uda, jakby szalały pod skórą mrówki.

- Kurwa mać – warknąłem do siebie, zakładając koszulkę. – Pal licho regulamin.

Najciszej, jak umiałem, uchyliłem drzwi, wyjrzałem na zewnątrz. Cisza i ciemność, jeśli nie liczyć latarni z góry. Była pełnia, ani jedna chmura nie zacieniała blasku księżyca, można było i książkę czytać na werandzie. Książki nie miałem, z resztą i tak nie nadawałbym się do czytania w obecnym stanie. Wytrzymałem pięć minut, po upływie których zbiegłem po schodkach i skierowałem się do bramy wyjściowej. Wiedziałem, że nie powinienem opuszczać terenu obiektu. I ja i Iza, byliśmy strażnikami wejścia. Po to wyznaczono nam domki przy furtce na rancho. Spojrzałem tęsknie na drzwi zajmowanego przez nią domku. Mógłbym wejść do niej, położyć się obok. I co dalej?
Albo bym dostał w pysk, a to nie prowadziło do niczego pozytywnego. Druga opcja byłaby taka, że dostałbym to, co chcę. Wtedy byłoby jeszcze gorzej, bo co myśleć o dziewczynie, która bzyka się z nieznanym jej facetem? Co wtedy począłbym z tym nowym, durnym i obezwładniającym uczuciem? Wolałem zdobywać, bo łatwego zaliczania dziewczyn miałem przesyt od dawna.

Westchnąłem, zamknąłem za sobą furtkę i wszedłem w las. Nogi zaprowadziły mnie nad jezioro. Usiadłem na skarpie i podziwiałem kosmiczny wręcz widok. Księżyc odbijał się w nieruchomej wodzie, upodabniając taflę do połaci żywego srebra. Cykady oprawiały ten obrazek muzyką, kumkanie ukrytych w szuwarach żab, brzmiało kojąco. Mimo środka nocy, było gorąco. Czułem, że przesiąkłem dymem z ogniska. Zapragnąłem wejść do jeziora, ochłodzić się, pobrać odrobinę spokoju, z naświetlonej odbitym przez księżyc światłem, wody. Rozebrałem się do naga, po czym złożone w kostkę ubrania wraz z butami położyłem pod drzewem i wszedłem do wody.
Dobrze zrobiłem, rozkoszny spokój ogarnął ciało, ja zrobiłem kolejną kojącą rzecz. Położyłem się płasko na plecach w wodzie i wpatrzony w setki gwiazd dryfowałem, chłonąc ciszę panującą wokół.
Stopiłem się z przyrodą w jedność.

***

IZA

Wystarczyło, bym położyła się do łóżka, a po kilku minutach spałam. Nie długo, bo nie zmęczyłam się tego dnia zbytnio, a i nadmiar tlenu w powietrzu skracał czas wypoczynku. O godzinie trzeciej, po dwóch godzinach snu miałam oczy, jak żarówki. Nie próbowałam nawet usnąć. Nie czułam takiej potrzeby. Najchętniej poszłabym pobiegać, ale to mogłoby się skończyć złamaniem nogi. Świtać miało dopiero za godzinę. Biegać nie musiałam, mogłam pochodzić po lesie. I wtedy pomyślałam o jeziorze. Chciałam je zobaczyć. Nigdy dotąd nie byłam na Mazurach i nie widziałam tak ogromnego rozlewiska. Nie zastanawiałam się długo, bo też nie było nad czym. Niby nie wolno nam było opuszczać nocą obozu, ale jakby naciągnąć odrobinę reguły, to był już prawie poranek.
Ubrana w ciuchy do biegania, pomaszerowałam nad jezioro. Co mnie zdziwiło, to wewnętrzny spokój. W mieście bałabym się chodzić o tej porze sama, tutaj czułam się bezpieczna. Gdy zza drzew wyłaniał się widok spokojnej tafli jeziora, przyspieszyłam.

- Witaj cudzie natury - szepnęłam, zdejmując przez głowę koszulkę, odpinając stanik. – Nigdy nie kąpałam się na golasa. Przecież to musi być wspaniałe, jak seks.

Rzuciłam buty z ciuchami za pień. Celowałam na niego, ale śliska tkanina systemowa zsunęła się i tylko miałam nadzieję, że mrówki nie obejdą mi butów. Nie zamierzałam się tym teraz przejmować. Wytrzepię rzeczy, przed ubraniem ich.
Z radosnym uśmiechem obróciłam się w kierunku poruszanej jedynie delikatnymi drgnięciami tafli wody. Zdjęłam frotkę z włosów, założyłam na nadgarstek. Byłam gotowa na seks z naturą. 

Seguir leyendo

También te gustarán

96.7K 8.7K 40
Willow to 21- letnia studentka sztuki, która na co dzień prowadzi spokojne życie i póki co, nie zamierzała tego zmieniać. Wszystko jednak obraca się...
3.4K 202 4
PREMIERA: 10 kwietnia 2024 WYDAWNICTWO: Skarpa Warszawska "Devi, Waleczna Bogini" to historia młodej Hinduski, która manipulacją zostaje zmuszona do...
5.8K 221 7
Julianne Carington raczej woli trzymać się z dala od ludzi. Wybiera ciszę, spacery i swój własny, dobrze znany świat. Jednak czasem to, czego pragnie...
2.9K 145 18
Po zagadkowym zniknięciu Jacka, Veronica Brewer powraca do Nowego Jorku i dostaje nową sprawę, związaną z zaginięciem córki znanego kongresmena. Ma w...