Rozdział 7 - Ognisko w lesie

221 8 0
                                    

IZA

Musiałam się bardzo pilnować, by nie wodzić maślanymi ślepiami za Tomkiem. Denerwowało mnie, że tak spijam widok tego człowieka. To potwierdzało jedynie, że jestem próżną laską, która leci na jego samczy wygląd i piękną powierzchowność. Zmuszałam się, żeby nie spoglądać za nim do momentu, gdy zniknął mi w końcu z oczu. Od pani Uli dowiedziałam się, że poszedł z innymi nazbierać drewna na ognisko. Ja z pani Urszulą zajęłam się nakrawaniem kiełbas. Sandra zawiadowała dzieciakami, by nie rozpełzły się poza granice obozu.
Musiałam przyznać, że dziewczyna była stworzona do tego. Tak młodsi, jak i starsi, bez mrugnięcia okiem i jakiegokolwiek protestu, wykonywali jej polecenia. W końcu dziewczyny poszły do domków, by przygotować się do ogniska, choć podejrzewałam, że chodziło bardziej o dyskotekę. Moje podejrzenia potwierdziły się, gdy zobaczyłam ich buzie. Przemalowane niedopasowanym do wieku makijażem, plus biżuteria, która wyglądała jak kwiatek do kożucha. Ważne było jednak to, że wyglądały na zadowolone, pewnie siebie i własnej atrakcyjności.

***

TOMEK

Zima na ramiona moje spadła
Niewinnością białym śniegiem
Pierwsza gwiazda już na niebie
Nie ma nie ma ciebie ..."

Gdy usłyszałem głos pani Uli, właścicielki ośrodka zrozumiałem, czemu kocha życie na takim zadupiu. Brzmiała, jak trąba jerychońska. Czyste brzmienie potężnego głosu tak bardzo nie pasowało do jej drobnej budowy ciała, że chyba rozdziawiłem z niedowierzaniem usta. Nie tylko mnie zaskoczyła. Większość zgromadzonych wpatrywała się w nią oniemiała do momentu, gdy śpiewem i grą na gitarze, dołączył do niej syn.
Gdyby jeszcze zaśpiewali jakiś hit disco polo w stylu „Ona tańczy dla mnie", nie zatchnęłoby mnie aż tak. Czyste wykonanie utworu jednej z moich ulubionych, polskich piosenkarek, rozwaliło mi system. Totalnym nokautem stała się asysta blondi, gdy z radosnym, pełnym zachwytu uśmiechem, dołączyła do śpiewu.
Poczułem, że do oczu napływają mi łzy. Dosłownie! Nie byłem przygotowany na tak czyste i naturalne zjawisko. Opuściłem głowę, i wpatrując się w pobielałe od zaciskania na trzymanym patyku palce, mrugałem, by opanować emocje.
Starałem się nie przyglądać im nachalnie, by nie zauważyły, jakie wrażenie na mnie robią. No bo płaczący facet? Za Chiny ludowe!

Chyba mi się udało. Za to kiełbasę spaliłem na węgiel.

***

IZA

Siedzieliśmy w kręgu, który tworzyły ułożone na podłożu opasłe pnie. Pośrodku, zamknięty kołem kamieni, buzował wesoło ogień. Drewno co jakiś czas strzelało iskrami, a te porywane gorącem ognia unosiły się ku niebu.

Każdy dzieciak dostał patyk, po czym zaczęło się nabijanie kiełbas. Śmiechu przy tym było co niemiara, szczególnie gdy ktoś za mocno przyłożył się do masakrowania kiełbasy, w wyniku czego łamał ją na części. Pani Ula była na to przygotowana i widać nie raz przerobiła podobne „wypadki".

Część dzieciaków najadła się pierwszą porcją, inne wzięły dokładkę. Przyglądałam się właścicielce rancho. Ciepło i radość z życia, biła od niej na każdym kroku. To, jak patrzyła na młodzież, pomagała im przy zwykłych czynnościach, rozmawiała, jak z równymi sobie, kupiło mnie, czyniąc jej fanką. Gdy dodatkowo zaśpiewała w akompaniamencie dźwięków gitary, umocniło tylko w przekonaniu, że intuicja nie zawiodła mnie i podjęłam dobrą decyzję. Ta kobieta była czystym dobrem i grzechem z mojej strony byłoby jej nie pomóc. Byłam stuprocentowo pewna, że i tata to poczuje, przyzna mi rację i zaangażuje się w sprawę.
Serce wypełniła mi radosna nadzieja. Nabrałam powietrze w płuca i dołączyłam do śpiewu.
Mogłam śpiewać do rana, tak nabuzowała mnie ta radość.

Wakacyjny epizod +18! (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now