Gdy nastanie jutro Tom 1

By lawendaa_

269K 5.6K 2.2K

I część dylogii Jutro ~Błagam, pozwól mi przejść przez ogromne wrota i zapomnieć o wszystkich krzywdach, któr... More

Playlista
Dedykacja od serca i z sercem
Prolog
1. Kłamstwo i prawda.
2. Pomocna dłoń.
3. Wszystko.
4. Rozjaśnione niebo.
5. Zawsze słuchaj.
6. Rzeczywisty koszmar.
7. Szacunek.
8. W nocy wszystko staje się lepsze.
9. Nie wiesz ile o mnie nie wiesz.
10. Nie umiem zapominać.
11. Była słońcem. Dla mnie.
12. Kapcie króliczki i pan parówka.
13. Pamiątkowe zdjęcie.
14. Makaron.
15. Cel?
16. Niebo pełne gwiazd.
18. Cholerny uśmiech i spokój deszczu.
19. Ten uśmiech. Jego uśmiech.
20. Czułe miejsce.
21. Myślał, że odpuściłam.
22. Słowa mają ogromną moc.
23. Nikt nigdy.
24. Zawsze kończy się to, co się zaczyna.
25. Dylan Williams po raz pierwszy wyglądał krucho.
26. Pomożesz mi z bólem?
27. Piękny, tak jak ty.
28. Przeszłość zazwyczaj jest okropna.
29. Woda.
30. Na zawsze i na każde kolejne jutro.
31. O tobie nie da się zapomnieć.
32. Przed faktem dokonanym.
33. Najbardziej zaśmiecony ocean.
34. Niewypowiedziane myśli o Ily.
35. Sztywniak i Różyczka powracają z ciemnością.
36. Okrutne okrucieństwo świata.
37. Najlepsze i jednocześnie...
38. Przystojny chłopiec i początek Wivans.
39. Szczerość aż do bólu serca.
Dla mnie ważne❤️

17. Dwie paczki żelek.

7.1K 154 147
By lawendaa_

Wtorek,
26 listopada 2019r.

Podeszłam na szybko do swoich różowych róż, które o dziwo jeszcze nie zwiędły. Mama mi je ostatnio kupiła, a ja cały czas zapominam je podlewać. Wzięłam małą, czarną konewkę i dolałam kwiatom wody. Założyłam plecak na ramię, z szafki zabrałam jeszcze telefon i wyszłam z pokoju.

Weszłam do budynku szkoły po trzydziestu minutach i pokierowałam się na pierwsze piętro, bo tam odbędzie się moja pierwsza lekcja. Weszłam do odpowiedniej klasy i od razu zauważyłam moich przyjaciół.

- Hejka. - powiedziałam, tak aby mnie usłyszeli.

- Cześć Evans! - podnieśli głos, na co kilka osób w klasie zwróciło uwagę.

Usiadłam w ostatniej ławce obok Lucy.

- Będziesz musiała nam powiedzieć, że spotykasz się z Lukiem. - powiedziałam uśmiechając się łobuzersko. Brown się zarumieniła, czego nie zasłaniał makijaż.

Cameron spojrzał na nas z nieodgonionym wyrazem twarzy i szokiem.

- Czyli o czymś nie wiemy, Emily? - zapytał dla pewności.

- Tak, zdecydowanie. - odpowiedziałam patrząc na Cam'a, a później na Lucy.

- A ty jak się dogadujesz z Williamsem? - spytała zaczepnie dziewczyna. Westchnęłam, bo nic się pomiędzy nami nie działo. Cam uważnie przeskanował mnie wzrokiem.

- Nie. Pomiędzy nimi nic nie ma. Widać po jej reakcji. - zwrócił się do blondynki. - U mnie. Dzisiaj po szkole, wszystko mi powiecie jak u księdza na spowiedzi. - powiedział stanowczo, lekko podnosząc głos.

Szturchnęłam Lucy łokciem.

- Powiem wam jak będziemy w domu Smitha. - wyszeptała spokojnie.

- Dzień dobry. - powiedziała nauczycielka, wchodząc do klasy.

•••

Przekroczyliśmy próg stołówki od razu kierując się do naszego stołu. Przywitaliśmy się z resztą. Szybcy byli, minęły dopiero niecałe dwie minuty od dzwonka a oni już siedzieli przy stoliku.
Odłożyłam plecak w losowym miejscu, padło przy ławce na której siedział Logan. Poszłam do kolejki po lunch. Wzięłam tace i stanęłam w kolejce.

Po kilku minutach wracałam z jakąś sałatką i jabłkiem do stolika. Podeszłam do naszego stołu. Wolne miejsce było tylko obok Dylana. Usiadłam zmęczona na miejscu i zajęłam się jedzeniem. Słuchałam znajomych jednym uchem.

Przede mną nagle znalazły się żelki. To nie byle jakie. Moje ulubione. Zerknęłam na chłopaka, który również na mnie zerknął.

- To dla mnie? - spytałam cicho, posyłając mu pytające spojrzenie. Skinął praktycznie niezauważalnie głową. Miałam już złapać paczkę, ale moją rękę zablokowała dłoń Dylana. Podniosłam wzrok, napotkałam cwaniacki uśmiech Camerona. Jego spojrzenie mówiło „A jednak" i już wiedziałam, że dzisiaj nie tylko Lucy będzie się spowiadać.

- Żeby je dostać, musisz ze mną pójść. - przeniosłam swoją uwagę na bruneta, który wyszeptał poważnie to jedno zdanie.

- Myślisz, że pójdę z tobą za jedną paczkę żelek? - parsknęłam. - Za dwie paczki. - negocjowałam. Skinął głową.

Co mi szkodzi z nim pójść? Przecież pójdę i wrócę z żelkami. Trzeba szukać pozytywów.

Wstaliśmy w tym samym czasie, przez co uwaga osób z naszego stolika skierowała się na nas. Chłopaki lekko zdezorientowani przemknęli wzrokiem na przyjaciela, a ja już ruszyłam do wyjścia. Williams mnie dogonił, gwałtownie zakręcił łapiąc mnie za ramię.

- Do łazienki.

- Damskiej? - spytałam.

- Owszem.

Weszłam pierwsza do pomieszczenia które tylko na przerwach na lunch, było puste. Oparłam się ramieniem o ścianę, wyczekując mojego jedzenia.

- Poproszę o żelki. - wystawiłam otwartą rękę przed siebie.

- Nie tak szybko. - pokręcił głową na boki, uśmiechając się nieco przebiegle pod nosem. Zbliżył się i złapał za moją dłoń. Pociągnął lekko w stronę parapetu o który oparłam się tyłem.

- Nie taka była umowa. - wyszarpałam rękę z uścisku. Założyłam ramiona na biuście.

- Bystra jesteś. - zaśmiał się perfidnie. - Dam ci dwie paczki, gdy zrobisz jeszcze coś. - zasugerował.

- Mów szybko. Nie mam na ciebie czasu. - nadmieniłam z tęgim wyrazem twarzy.

Brunet znalazł się o wiele bliżej mnie. Umieścił ramiona po bokach mojego ciała, zamykając mnie w klatce. Odchyliłam minimalnie głowę do tyłu, nachylił się nade mną. Zmusił mnie do tego, abym opuściła ramiona wzdłuż ciała. Czułam na ustach jego ciepły oddech. Przypatrywałam się jego niebieskim tęczówkom. Wyrażały pewność siebie, małą oschłość oraz dziwną aurę. Delikatnie błyszczały.

- Pocałuj mnie.

Język ugrzązł mi w gardle zaskoczona jego warunkiem. Powstrzymałam się od rozszerzenia powiek. Zastanawiałam się co jeszcze tkwiło w jego głowie. Był zbyt tajemniczą osobą, co mi przeszkadzało. Nasze twarze znajdowały się blisko siebie. Jego jabłko Adama poruszyło się, wydawało mi się że nieco nerwowo. Czekał, ale nie miał na co. Zwilżyłam językiem dolną wargę, spojrzenie chłopaka na chwilę powędrowało na moje usta. Dzwonek na lekcje opamiętał mnie z małego zamyślenia.

- Tylko po to mnie mnie tutaj zabrałeś? Żartujesz sobie ze mnie? - parsknęłam. - Wolę twój samochód. - wzruszyłam ramionami. Na pewno się zapyta czy lecę na pieniądze.

- Lecisz na pieniądze? - wyszeptał, unosząc brew. Wiedziałam.

- Nie. Po prosu lubię niebieski. - uśmiechnęłam się.

- Czyli mam rozumieć, że jak przemaluje się na niebiesko, to na mnie polecisz albo przynajmniej polubisz? - zaśmiał się, ciepły oddech owiał moją twarz.

- Oglądałeś Smerfy w dzieciństwie? - zapytałam.

- Tak, oglądałem. - odpowiedział poważnie.

- Wyglądałbyś jak one. I nadal byś był idiotą i dupkiem, który myśli że łatwo może przekonać do udawania twojej dziewczyny. - stwierdziłam cierpko.

- Ile będziesz mi to wypominać? - wyprostował się, ale nadal trzymał mnie w klatce.

- Dopóki mi się to nie znudzi. Więc masz szczęście bo zazwyczaj szybko się czymś nudzę. - położyłam dłoń z mocnym naciskiem na jego ramieniu, które ustąpiło i mogłam przejść.

- Gdzie idziesz? - zawołał za mną.

- Na lekcje, idioto. - prychnęłam kpiąc.

- A co z pocałunkiem?

- Pomyślę jeśli kupisz mi niebieskie róże. - rzekłam i opuściłam łazienkę.

•••

Zadzwonił dzwonek informujący o tym, że był koniec ostatniej lekcji. Razem z Lucy i Cameronem wyszłam z sali. Wyszliśmy na plac przed szkołą, usiedliśmy przy stole. Obok mnie usiadła Lucy, a naprzeciwko nas Cam.

- Wiecie, że będziecie musiały mi wszystko wyśpiewać jak na spowiedzi. - zapytał, a raczej stwierdził Cameron.

- Na spowiedzi się nie śpiewa. - parsknęła Lucy.

- Ale na mojej tak. - uśmiechnął się zarozumiale.

- Nie umiem śpiewać. - powiedziałam.

- Pierdolisz farmazony, umiesz. - odparł przyjaciel.

- Ale ja już na serio nie umiem. - powiedziała Lucy.

- Nie chcę być złym przyjacielem, ale to prawda. - odparł.

Lucy parsknęła śmiechem. Doskonale wiedziała jakie są jej zdolności.

- Ja nie mam nic do ukrycia. - powiedziałam delikatnie się uśmiechając.

- Lucy? - powiedział Cam, aby zwrócić jej uwagę.

Kątem oka zobaczyłam tego chłopaka który wczoraj chciał zrobić coś przeciwko mojej woli. Wczoraj późnym wieczorem napisałam na naszej grupie o tej sytuacji. Martwili się, a na koniec powiedzieli że będą mnie wspierać. Blondynka również go zauważyła, wysłałam im jego zdjęcie na profilu społecznościowym. Popatrzyłam na Cam'a i wzrokiem próbowałam mu przekazać, aby się nie odwracał. Na szczęście zrozumiał i nie zamierzał się odwracać. Dziewczyna złapała mnie za rękę.

- No cześć, znów się spotykamy. - powiedział Jackson, gdy stanął blisko mnie.

- Czegoś chcesz konkretnego? - zapytałam oschle, próbując zakryć strach.

Chłopak usiadł obok mnie i się dziwnie uśmiechnął.

- Chcę ciebie. - powiedział.

Gwałtownie się odsunęłam, gdy podniósł rękę. Przyjaciółka pociągnęła mnie do siebie, wstałyśmy z ławki oddalając się. Cameron podszedł do nas, ale nic nie powiedział. Ukradkiem widziałam jak w naszą stronę idzie Dylan, Luke i Jordan, wiedziałam co się stanie i jęknęłam w myślach.

Williams oplótł ramię wokół szyi Jacksona od tyłu, czego ten się nie spodziewał. Pociągnął go i puścił z mocnym naciskiem. Brunet pochylił się nad nim i coś szepnął, potem zadał pierwszy cios.

- Zostaw go. - powiedziałam beznamiętnie, podchodząc do nich. - Czemu nic nie zrobicie? - dodałam głośniej do dwójki znajomych.

-Bo mu się należy. - odpowiedział Jordan.

- Dylan! - krzyknęłam. Przewróciłam oczami, kiedy dopiero po chwili się odsunął od chłopaka.

Brunet zmierzył mnie uważnym spojrzeniem. Widowisko jednak szybko się zakończyło, ludzie się rozeszli. Odetchnęłam i obróciłam się do przyjaciół.

Po kilkunastu minutach byliśmy już w domu Camerona. Siedzieliśmy w kuchni z ciepłymi herbatami, w tym miejscu zaczęła się spowiedź. Dobrze, że jego rodzice wracają późno. Dzięki Bogu.

- Więc Lucy? Ty pierwsza mów o swoim tygrysie. - odezwał się stanowczym głosem, ale widziałam że nie umiał się powstrzymać od uśmiechu.

Parsknęłam na jego nazwanie Luke'a tygrysem.

- Spotykamy się i nie pytajcie mnie czy są to randki, bo ja sama nie wiem. Raz się całowaliśmy. - zaczęła, a ja zdziwiona patrzyłam na jej boczny profil. - Nie mam pojęcia kim dla siebie jesteśmy. Luke nic mi nie mówi odnośnie naszej dziwnej relacji. Jest bardzo miły i czuły, ma szacunek, ale nadal nie wiem co między nami jest. - jęknęła na koniec męczeńsko. - Często jest słodki i uroczy. Bardzo go lubię...

- No co możemy ci powiedzieć... No, zadurzyłaś się. - cmoknął Cam z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Wątpię, ja po prostu go bardzo lubię. - powiedziała mocno trzymając się swojego zdania.

- Widać, że go lubisz, a na stołówce jedynie posyłacie sobie spojrzenia. Lecz nie mi oceniać czy się zakochałaś. - oparłam.

Lucy się nie odezwała. Aha! Czyli coś więcej musiało być na rzeczy.

- Lucy? Czy wy spotykacie się w szkolnym kiblu? - zapytałam rozbawiona.

A to ja dzisiaj zostałam zaciągnięta przez Dylana do szkolnej łazienki.

Zrobiłam to tylko i wyłącznie dla ulubionych żelek!

- Tak. - odpowiedziała patrząc na nas na zmianę.

- Okej, a Luke chce czegoś więcej? - dopytał Cameron.

- Nie wiem, chyba nie. - odpowiedziała smutno Lucy posyłając nam markotny uśmiech.

- Może dajcie sobie czas. Dopiero tak naprawdę się spotykacie. - poradziłam.

- Poczekam. - uśmiechnęła się delikatnie.

- Tylko żeby dzieci z tego od razu nie wyszły! - powiedział donośnym głosem Cameron z szerokim uśmiechem.
Wybuchnęłyśmy śmiechem na jego słowa.

- Nie chce narazie dzieci. Przecież jestem za młoda. - zaprzeczyła głośno dziewczyna.

- Czyli kiedyś chcesz. - stwierdziłam, na co skinęła głową.

- A ty? - dopytał brunet spoglądając w pełni w moją stronę.

- Może. - odpowiedziałam.

- Nie przedłużajmy. - chrząknęła zielonooka. - Emily, teraz twoja kolej. Czy coś się dzieje pomiędzy tobą, a Dylanem?

- Nic się nie dzieje. - pokręciłam głową.

- A co to było dzisiaj? - uniosła brew.

- Chciałam dostać żelki. To tyle. Ale finalnie ich nie dostałam. - parsknęłam z własnych słów.

- Dlaczego?

- Postawił warunek, którego nie chciałam spełnić. - wyjaśniłam cicho pod nosem.

- Chcemy wiedzieć jaki to warunek? - zapytał Cam, posyłając blondynce wymowne spojrzenie.

- Chcemy. - odparła zdecydowana.

- Chciał żebym go pocałowała. - westchnęłam. Cameron poruszył się niespokojnie na krześle, prawie z niego spadając. Brown chyba zatkało.

- Tak po prostu? - skinęłam głową na niedowierzające głosy przyjaciół.

- Macie skomplikowanych tych facetów. - pokręcił głową Smith.

- Chciałabym przypomnieć, że lubisz płeć męską. - nadmieniłam z uśmiechem.

- Dobra, fakty. - cmoknął, odchylając się do tyłu.

- A dogadujesz się z tym... no z nim? - dopytała mnie przyjaciółka.

- Jeśli powiem, że się nie lubimy, to wystarczy wam taka odpowiedź? - przekręciłam głowę w bok.

- Zdecydowanie. - stwierdzili oboje.

- Nie znam go, ale świadomość mi podpowiada, że poznasz go od środka. - zajrzała mi w oczy. Zmarszczyłam brwi, kręcąc przecząco głową.

Ciszę przerwał mój dzwoniący telefon. Wyjęłam go z kieszeni, dzwoniła mama.

- Hej Emily, gdzie jesteś? Nie wróciłaś z Dylanem. - powiedziała dosyć szybko.

- Hej mamo, jestem u Camerona, a coś się stało? - spytałam.

- Tak, znaczy nie, nic. Tylko chcielibyśmy wam coś przekazać, ale to nie jest nic zbyt ważnego. - odparła.

- Powiesz jak wrócę do domu. - oznajmiłam.

- Wróć proszę o dziewiętnastej. Carson chcę wam coś powiedzieć, ja mu będę towarzyszyć.

- Jasne, cześć. - pożegnałam się.

- Pa pa. - odpowiedziała i się rozłączyła.

Przyjaciele popatrzyli na mnie pytająco.

- Mam być w domu o dziewiętnastej. - wytłumaczyłam. Pokiwali głowami.

- Co oglądamy? - zapytał Cam. - Nie. Najpierw co jemy?

•••

Siedzieliśmy u Camerona w salonie i oglądaliśmy jakiś film, który w ogóle nas nie interesował. Przypominaliśmy sobie dzieciństwo i to jak fajnie było w niektórych momentach. Wypiliśmy też szampana bezalkoholowego, ponieważ jutro szkoła, chociaż czasami się tym nie martwiliśmy. Kątem oka zauważyłam, że ekran mojego telefonu się podświetlił. Ktoś dzwonił.

- Zaraz przyjdę. - powiedziałam, zgarniając telefon. Wstałam z kanapy i odeszłam kawałek.

Dzwonił Dylan. To jest chyba trzeci raz jak on do mnie w ogóle dzwoni. Czego on chce, że zawraca mi tyłek.

- Co chcesz? - zapytałam marudnie.

- Gdzie jesteś? - spytał chłodno i poważnie.

- Przecież ci mówiłam gdzie jadę. - prychnęłam.

- U Camerona?

- Tak, a co? - zapytałam ciekawa.

Rozłączył się.

Gbur.

Wróciłam do moich przyjaciół, którzy o czymś zawzięcie rozmawiali.

- Emi, pamiętasz jak w drugiej klasie liceum, Cam się zrzygał w szkole, bo miał tak mocnego kaca? - zachichotała Brown.

- Jak mogę tego nie pamiętać! - uniosłam głos, uśmiechając się. Rozwaliłam się z powrotem na kanapie.

- Dobra, ale miałem kaca! Okej?! - podniósł głos Cam, który jednak nie mógł powstrzymać uśmiechu.

- Mina sekretarki była bezcenna! Była blada jak kreda, gdy wyszła na korytarz a przed nią były wymiociny. - zaśmiała się.

- Pamiętam, że jakaś dziewczyna chyba chciała ci pomóc. A my do niej, że to tylko strata czasu, bo i tak nie lubisz czarnowłosych. Odpuściła. - zaśmiałam się na koniec. - To ostatnie co pamiętam z tej sytuacji, potem uciekłam bo nie mogłam wytrzymać tego smrodu.

- Idę otworzyć. - powiedział brunet, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Zniknął za ścianą korytarza.
Rozległy się kroki. Odwróciłam głowę w bok, a moim oczom ukazał się Dylan?Co ten gbur tutaj robił! Popatrzyłam na Cam'a z tyłu. Patrzył na mnie ze zdziwieniem, ja na niego tak samo.

- Chodź, jedziemy do domu. - odezwał się przybyły.

- Po co po mnie przyjechałeś? - zapytałam, spoglądając w niebieskie oczy.

- Bo w domu urwą mi jaja jak zaraz nie przyjedziesz. - lekko się podirytował.

- No cóż, no to chyba nie będziesz miał czym działać. - posłałam mu szeroki uśmiech.

- Nie wkurwiaj mnie. - odparł chłodniej.

- Weź bądź cicho, bo przyjechałeś i raban robisz. - westchnęłam ciężko, podnosząc się z miejsca. - Mam być w domu o dziewiętnastej.

- Jest dwudziesta.

Popatrzyłam na zegar w salonie. Faktycznie była ta godzina.

- Nie musiałeś po mnie przyjeżdżać, ale jeśli już jesteś to cię wykorzystam. - skomentowałam i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.

Pożegnałam się z bliskimi osobami, a następnie jechałam w samochodzie.

- Co rodzice chcą nam powiedzieć? - zapytałam.

- Nie wiem, czekali na ciebie, ale się nie zjawiłaś i Sophie jest trochę poddenerwowana.

- Nie widziałam jak do mnie dzwoniła. Gdy akurat ty zadzwoniłeś to spojrzałam na telefon. - wzruszyłam ramionami. - Skąd wiedziałeś gdzie mieszka Cameron? - zapytałam podejrzliwie.

- Zapytałem twojej matki.

Przez resztę drogi, żadne z nas się nie odezwało. Dylan wjechał na posesje i zaparkował auto. Wysiedliśmy z niego i pokierowaliśmy się do drzwi wejściowych. Gdy tylko zamknęliśmy drzwi to usłyszałam szuranie kapci. Moja mama pojawiła się po dosłownie pięciu sekundach z kuchni.

- Emily Madelyn Evans! Dlaczego nie odbierałaś? - zapytała wkurzona.

- Przepraszam, ale po prostu nie widziałam, a zawsze przecież mam wyciszone dźwięki. - odpowiedziałam i zdjęłam buty.

- Martwiłam się o ciebie! - podniosła głos, ale w jej tonie można było wyczuć troskę.

- Wiem. - delikatnie się uśmiechnęłam.

- Nie rób tak już. - rzekła spokojniej.
Skinęłam głową. - Chodźcie do salonu. - ruszyła jako pierwsza we wskazane miejsce.

Ruszyliśmy z Dylanem za moją mamą. Usiadłam naprzeciwko mamy i Carsona, witając się z nim. Dylan usiadł też naprzeciwko, ale nie za blisko mnie.

- Chcieliśmy wam tylko coś powiedzieć, a dokładniej Carson. - zaczęła moja mama.

- Zanim zaczniecie, nie bierzecie ślubu? - dopytał chłopak.

- Nie. - odpowiedzieli jednocześnie.

- Mamo, jesteś w ciąży? - zapytałam z lekkim strachem patrząc na nią.

- Nie. -  przewróciła oczami.

Ulga.

- W sobotę odbędzie się bankiet z powodu, można powiedzieć, urodzin mojej firmy związanej z handlem samochodowym. Dlatego chciałbym abyście się na nim pojawili. - wyjaśnił ze spokojem mężczyzna oraz z uśmiechem.

- Na pewno pojadę. - odparłam z uśmiechem, wyprzedzając Dylana.

- Fajnie, tylko czemu dowiaduje się o tym dopiero teraz? - zapytał chłopak z lekkim oburzeniem, na co przewróciłam oczami. Temu jak zwykle coś nie pasuje.

- Tak jakoś wyszło, synu. - odpowiedział mu ojciec.

- Ja już pójdę, dobranoc. - wstałam z narożnika.

- Dobranoc. - odpowiedzieli nasi rodzice.

Kiedy znalazłam się w pokoju, ubrałam na siebie grubą bluzę i założyłam kaptur na głowę. Z szafki zgarnęłam papierosy i zapalniczkę. Zabrałam również koc. Otworzyłam okno balkonowe i wyszłam na balkon. Okryłam się szczelnie kocem, przystając przy barierce. Odpaliłam papierosa zapalniczką i zaciągnęłam się używką. Wpatrywałam się w niebo, panowała ciemność, a gwiazd zbytnio nie było. Moją ciszą przerwał szelest. Rozejrzałam się wokół i zobaczyłam na dole Dylana. Wspinał się po werandzie na górę.

Nie mógł wejść drzwiami do swojego pokoju czy co?

A może bawi się w spidermana?

Nie odzywałam się. Ciekawa byłam co on wyprawiał. Chłopak po chwili znalazł się na moim balkonie za barierką. Podniósł delikatnie głowę i wtedy dostrzegł mnie, palącą spokojnie papierosa, która patrzyła na debila.

- Możesz mi powiedzieć co ty odwalasz? - zapytałam, bo się nie odezwał.

- Wchodzę. - odpowiedział jak gdyby nigdy nic i przeskoczył na mój balkon, oparł się tyłem ciała o barierkę tuż obok mnie.

- Nie wiedziałem, że palisz. Szalona jesteś. - rzekł nieco sarkastycznie i podniósł kącik ust do góry.

Prychnęłam na jego słowa.

- Daj.

- Nie. - odpowiedziałam odwracając od niego twarz.

- Daj. - szepnął i łatwo zabrał mi papierosa z ręki.

- Ej! - oburzyłam się, próbując złapać dłoń w której trzymał przedmiot. - A spieprzaj. - fuknęłam, ocierając ręce o siebie. Wpatrywałam się w jego boczny profil, kiedy kończył moją własność.

- Więc Emily Madelyn. - skomentował, jakby smakując moich imion.

- Mam nadzieję, że dzięki tej nauce powtarzania, mnie zapamiętasz. - odparłam kąśliwie.

- Jakbym śmiał zapomnieć. - prychnął.

- Idę spać. - odbiłam się od barierki.

- To idź. - odparł lekceważąco, nasze spojrzenia na chwilę się spotkały. Przystanęłam przy oknie.

- Pójdziesz normalnie do pokoju czy zejdziesz z powrotem na dół?

- Normalnie.

Popchnęłam okno, chłopak wszedł za mną i je zamknął. Podszedł do drzwi i pociągnął za klamkę, lecz te się nie otworzyły.

- Wystarczy przekręcić klucz. - ramiona opadły mi wzdłuż ciała z irytacji, gdy puścił klamkę.

- Trzeba było powiedzieć abym został, nie musisz mnie zamykać. - powiedział z lekką chrypką.

- Chciałbyś. - prychnęłam.

- W każdym razie, trzeba było poprosić. - rzekł. Nim się obejrzałam, leżał na moim łóżku.

- Spadaj stąd. - machnęłam na niego ręką. - Złaź z mojego łóżka i wyjdź. - podniosłam głos.

- Uznałem zamknięty pokój jako zaproszenie. - stwierdził spokojnym, ale głębokim głosem z głupim uśmiechem.

- To źle uznałeś. - warknęłam. - Wypad.

Po niezliczonych próbach wyrzucenia go słowami, w końcu opuścił mój azyl.

==========================

Hejka! Zostawcie coś po sobie, będzie mi miło<33

Zapraszam was serdecznie na mojego TikToka oraz Twittera: _Lawendaa_

Do następnego,
Buziaki

Continue Reading

You'll Also Like

2.1K 123 6
*LOSY SYNA GŁÓWNYCH BOHATERÓW ABOVE ALL I ABOVE YOU* ❗️Jeśli ktoś nie czytał poprzednich dwóch opowiadań, może przeczytać to, ponieważ jest to inna h...
9.3K 152 6
Dwudziestoletnia Valentinne Linwood zaczyna nowy rozdział. Odcina się od wydarzeń ze starej szkoły i chcę zapomnieć o tym co ją spotkało. Przez znajo...
3.9K 192 9
Olivia prowadzi nudne i monotonne do czasu kiedy pierwszy raz przypadkiem pojawiła się na nielegalnych wyścigach w Chicago i wpadła w oko pewnemu taj...
119K 3.6K 28
„ Na własne życzenie weszłam w ogień, który sami rozpalili „ Zawsze myślałam, że życie jest piękne. Jako mała dziewczynka nie mogłam na nic narzekać...