Gdy nastanie jutro Tom 1

By lawendaa_

271K 5.7K 2.2K

I część dylogii Jutro ~Błagam, pozwól mi przejść przez ogromne wrota i zapomnieć o wszystkich krzywdach, któr... More

Playlista
Dedykacja od serca i z sercem
1. Kłamstwo i prawda.
2. Pomocna dłoń.
3. Wszystko.
4. Rozjaśnione niebo.
5. Zawsze słuchaj.
6. Rzeczywisty koszmar.
7. Szacunek.
8. W nocy wszystko staje się lepsze.
9. Nie wiesz ile o mnie nie wiesz.
10. Nie umiem zapominać.
11. Była słońcem. Dla mnie.
12. Kapcie króliczki i pan parówka.
13. Pamiątkowe zdjęcie.
14. Makaron.
15. Cel?
16. Niebo pełne gwiazd.
17. Dwie paczki żelek.
18. Cholerny uśmiech i spokój deszczu.
19. Ten uśmiech. Jego uśmiech.
20. Czułe miejsce.
21. Myślał, że odpuściłam.
22. Słowa mają ogromną moc.
23. Nikt nigdy.
24. Zawsze kończy się to, co się zaczyna.
25. Dylan Williams po raz pierwszy wyglądał krucho.
26. Pomożesz mi z bólem?
27. Piękny, tak jak ty.
28. Przeszłość zazwyczaj jest okropna.
29. Woda.
30. Na zawsze i na każde kolejne jutro.
31. O tobie nie da się zapomnieć.
32. Przed faktem dokonanym.
33. Najbardziej zaśmiecony ocean.
34. Niewypowiedziane myśli o Ily.
35. Sztywniak i Różyczka powracają z ciemnością.
36. Okrutne okrucieństwo świata.
37. Najlepsze i jednocześnie...
38. Przystojny chłopiec i początek Wivans.
39. Szczerość aż do bólu serca.
40. Czy to prawda? D.N.W.
41. Czy to prawda? E.M.E.

Prolog

17.8K 262 414
By lawendaa_

Koniec sierpnia,
2019r.

Usłyszałam mój okropny budzik przy uchu. Nienawidzę wstawać rano, a szczególnie do szkoły, tylko, że ten budzik nie jest tym do szkoły.
On jest ostatnim w tym miejscu.

- Cicho tam. - mruknęłam pod nosem zaspana.

Już nie mogłam wytrzymać tego irytującego dźwięku z mojego IPhone'a.

Umówmy się, ich budzik jest okropny.

Wyszukałam ręką telefon i wyłączyłam alarm. Otworzyłam oczy, mimo tego że rolety były zasłonięte to w pokoju było jasno przez słońce na zewnątrz.

- Emily, wstałaś już? - powiedziała moja mama, uchylając drzwi od pokoju. - Jest za dziesięć dziewiąta. - dopowiedziała w tym czasie kiedy się do niej odwróciłam.

- Tak, już. - szepnęłam.

- To ogarnij się i przyjdź na śniadanie, Carson już czeka. - rzekła po czym zamknęła drzwi.

Carson Williams to partner mojej mamy od prawie trzech lat i można powiedzieć, że mój ojczym, chociaż nie są nawet zaręczeni. Carson jest dobrym i miłym człowiekiem, trochę go poznałam. Widziałam go z kilkanaście razy.

Nie ma przy mnie ojca, ale pewnie gdzieś tam żyje.

Mój ojciec odszedł od nas jak miałam dwanaście lat. Powiedział że odchodzi, bo nie kocha już mamy. Wątpię, że tylko dlatego odszedł. Mi powiedział, że chce mieć ze mną kontakt, ale ja nie chciałam. Próbował się kilka razy kontaktować, wysyłał prezenty, dużo prezentów, ale ja po prostu nie chciałam. A on później odpuścił.

Ja po prostu potrzebowałam ojca, a nie prezentów.

Ale to nie był jedyny powód dlaczego go odrzuciłam.

Wstałam z łóżka, wzięłam do ręki naszykowane poprzedniego dnia  rzeczy i ruszyłam do łazienki. W łazience ubrałam się w czarny top i krótkie dżinsowe spodenki, umyłam zęby i rozczesałam włosy. Mam brązowe, proste włosy, które sięgają mi do pupy, więc nie muszę używać prostownicy. Chwile się zastanawiałam czy zrobić jakiś prosty makijaż i zdecydowałam się tylko na tusz do rzęs, żel do brwi, ponieważ brwi mam ładne swoje i jeszcze nałożyłam balsam na usta. Wyszłam z łazienki razem z ostatnimi rzeczami do spakowania. Podeszłam do walizki do której spakowałam piżamę i resztę przedmiotów. Reszta moich rzeczy została wcześniej przewieziona do miejsca w którym będę mieszkać,
wyprowadzam się razem z mamą do Carsona.

Cieszę się, że jest szczęśliwa.

Włożyłam telefon do tylnej kieszeni spodenek. Opuściłam pokój i zeszłam po schodach, czując burczenie w brzuchu. Od razu po przekroczeniu kuchni, poczułam zapach tostów z szynką i serem, które uwielbiam. Akurat weszłam do kuchni kiedy moja mama nakładała je na talerze.

- Dzień dobry. - przywitałam się, kierują moje słowa do mężczyzny.

- Dzień dobry. - odpowiedział z lekkim uśmiechem.

Zasiadłam do stołu, wcześniej zabierając ketchup z lodówki.
No, bo co to za tosty bez ketchupu.
Nałożyłam trochę ketchupu na talerz i zabrałam się za jedzenie tostów, kiedy wszyscy życzyli sobie smacznego i również zaczęli jeść.

- Macie już wszystko spakowane? - zapytał nas, Carson po długiej chwili.

- Tak. - odpowiedziałyśmy jednocześnie.

- Kochanie, wiesz, że Carson ma syna. - westchnęła moja matka. Pokiwałam powoli głową, nie rozumiejąc do czego dąży. - Proszę cię abyś...

- Mamo, nie martw się. - przerwałam wiedząc o co jej chodzi. Nie chciałam, aby wiedział o tym jasnowłosy mężczyzna.

Popatrzyli na siebie, a po chwili Carson zabrał głos.

- Dylan jest dość... specyficzny.

- Co to znaczy, że jest dość specyficzny? - zapytałam, ponieważ jednak trochę się przeraziłam.

- Nie umiem ci tego wytłumaczyć, zresztą sama się przekonasz. Chodzicie do tego samego liceum, idzie teraz do czwartej klasy, więc jest o rok wyżej od ciebie. - odpowiedział Carson. - Uważaj na niego.

Skinęłam głową, zapamiętując słowa.

- Idę na górę po rzeczy. - wstałam od stołu, ale nie zdążyłam zrobić jednego kroku, gdy Carson się do mnie zwrócił.

- Zabiorę je do ciebie, jeśli mogę.

Uśmiechnęłam się ciepło, kiwając głową. Skierowałam się na schody, Carson był tuż obok mnie. Weszliśmy do mojego pokoju.

- Te? - zapytał wskazując na moje pakunki.

- Tak.

Mężczyzna wziął torbę i walizkę, które są dosyć duże. W tym czasie ja posprawdzałam czy wszystko wzięłam. Sprawdziłam łazienkę, wszystkie szafki w niej, w pokoju również wszystko sprawdziłam, nawet przestrzeń pod łóżkiem. Na łóżku leżała moja średnia torebka o pastelowym fiolecie. Wrzuciłam do niej moją ładowarkę i sprawdziłam czy wszystko mam.

- Gotowa? - spytała kobieta, wkraczając do mojego starej sypialni.

Podeszła do mnie a ja się do niej obróciłam, zarzucając torebkę na ramię.

- Chyba tak. - odpowiedziałam trochę ściszonym głosem.

Było mi smutno, ponieważ w tym domu spędziłam ponad siedemnaście lat swojego życia.

- Wiem kochanie, że ci przykro. Pamiętaj, że to nie jest daleko. Jedziemy do miasteczka obok. Będziesz miała bliżej do szkoły, której nie musisz zmieniać oraz nie zostawisz Lucy i Camerona. - po całym monologu, przytuliła mnie, odwzajemniłam gest.

- Wiem mamo. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. - powiedziałam kiedy kobieta się ode mnie odsunęła.

Posłała mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłam i powiedziała, że na nas już czas. Ostatni raz rozglądnęłam się po pokoju i razem z mamą wyszłyśmy z niego. Zeszłyśmy po schodach i pokierowałyśmy się do drzwi wyjściowych. Założyłam swoje białe buty i wyszłyśmy z domu ostatni raz się oglądając. Mama zamknęła drzwi i ruszyłyśmy w stronę auta Carsona. Jedziemy jego autem, bo mojej mamy już u nich jest, tak było lepiej i o wiele łatwiej. A po za tym nie wiem czy same byśmy tam dojechały. Wszyscy wsiedliśmy do pojazdu.

- To drogie panie, czeka nas krótka podróż. - poinformował mężczyzna z uśmiechem na twarzy, odpalił silnik i wyjechał spod domu.

Popatrzyłam ostatni raz na dom i stwierdziłam, że nie ma sensu spać, ponieważ będziemy na miejscu za około  czterdzieści minut.

Teraz do szkoły nie będę miała pół godziny, tylko jakieś dziesięć minut autobusem. W moim, zaraz starym miasteczku, nie ma żadnego liceum. Szkoła do której chodzę jest naprawdę dobra.

Wyjęłam telefon i słuchawki, włączyłam sobie Spotify w tle, a w tym czasie sprawdzałam media społecznościowe. W ten sposób minęło mi czterdzieści pięć minut.

Zobaczyłam, że podjeżdżamy pod naprawdę piękny dom z piętrem.
Carson otworzył bramę pilotem i wjechał na posesje. Było ładnie. Dom był biały i gdzie nie gdzie miał szare elementy i różne osobne rośliny, ozdoby wokół. Wjechaliśmy na mini parking na którym stał samochód Sophie, mojej mamy.

- Witam was w nowym domu. - dodał z uśmiechem.

Razem z mamą odpowiedziałyśmy uśmiechami, wszyscy wysiedliśmy.
Cały czas patrzyłam na dom w którym będę mieszkać. Jest naprawdę ładny a może nawet piękny, tak samo jak dzielnica. Z moich za myśleń wyrwał mnie głos mamy.

- Emily, chodź weź swoje rzeczy. - zwróciła się do mnie Sophie. - Carson, weźmiesz walizkę Emily? - tym razem zwróciła cię do swojego chłopaka.

- Jasne, skarbie. - odpowiedział Carson i dał jej buziaka w policzek.

W tym czasie wyjęłam torbę z bagażnika, potem podążyłam za mamą i ojczymem. Podeszliśmy do drzwi które po chwili otworzył Carson. Weszliśmy po kolei do środka, weszłam ostatnia, a środek chyba na mnie zrobił największe wrażenie. Przedpokój od razu wychodził na dużą przestrzeń. Po lewej stronie był salon połączony z kuchnią, kuchnia była za ścianą przedpokoju. Na końcu pomiędzy salonem, a przedpokojem było wyjście zapewne na taras z ogrodem. Niedaleko wyjścia były piękne, podświetlane schody na górę. Po prawej, bliżej schodów było kilkoro drzwi, więc zapewne były tam pokoje.

- Sophie, tutaj jest nasza sypialnia. - wskazał na drzwi po prawej, praktycznie na samym środku. - A ty Emily chodź ze mną, twój pokój jest na górze. - zwrócił się tym razem do mnie, więc podążyłam za nim.

Mama poszła do ich nowej sypialni.
Carson niósł moją walizkę, a ja swoje dwie torby. Weszliśmy po schodach na górę. Gdy już weszliśmy widziałam korytarz, a dalej kolejne drzwi i jeszcze zakręt, czyli musiał być tam dalszy korytarz. Mężczyzna wskazał mi drzwi po lewej, które były pierwszymi po tej stronie nie daleko schodów.

- Tam dalej jest pokój Dylana. - powiedział, wskazując na kolejne drzwi na przeciwko, które były oddalone od moich.

Zaprosił mnie do środka mojej sypialni, weszłam wolnym krokiem. Nie była ona ani duża ani mała, w sam raz. Po prawej stronie na środku stało dwuosobowe, białe łóżko, a po jego lewej były drzwi. Po obu stronach łóżka były szafki nocne i z prawej lampka do czytania książek, w moim przypadku. Również w prawym rogu stał różowy, duży fotel. Naprzeciwko drzwi wejściowych było okno balkonowe i jeszcze okna przed meblem. Po lewej od tego okna była biała toaletka, a po jej lewej były kolejne drzwi. Obok tych drzwi, czyli naprzeciwko łóżka, stało białe biurko, miało ono dookoła pełno półek, a nad biurkiem wisiał mały, ale dla mnie w sam raz, telewizor. Chyba mama musiała powiedzieć, że czytam książki. Została tutaj również umieszczona komoda po mojej lewej obok biurka. Pokój był w jasnych kolorach, w odcieniach bieli i w delikatnych kolorach beżu. Podłoże w całym pokoju było wyłożone miękką, jasną wykładziną. Mój nowy pokój był piękny, bardzo mi się podobał.

- I jak, podoba się?

-Tak, bardzo. Dziękuje. - odparłam i odwróciłam się, posłałam szeroki uśmiech.

- Bardzo się cieszę i nie ma za co. - powiedział. - Czuj się jak u siebie, zostawiam ci walizkę, a reszta twoich rzeczy jest za tobą, bo chyba nie zauważyłaś. - dopowiedział nadal się uśmiechając.

- Jeszcze raz dziękuję. - podziękowałam, a on skinął głową i wyszedł zamykając drzwi.

Odwróciłam się i zobaczyłam, że na środku faktycznie była masa pudeł i walizek. Jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju i podeszłam do drzwi po prawej stronie łóżka.

Otworzyłam je, ukazała się mała łazienka, która dla mnie jednej była idealna. Była ona w lekko ciemniejszych kolorach od sypialni. Gdzie nie gdzie była rozjaśniona białym kolorem. Miała toaletę, prysznic, umywalkę z blatem nad którym jest duże lustro, jakieś szafki i nawet pralkę. Podłogę miała wyłożoną białymi, dużymi kafelkami. Wyszłam z łazienki i podeszłam do drzwi po lewej stronie pokoju, które są pomiędzy biurkiem, a toaletką. W rogu pokoju. Wkroczyłam do pomieszczenia, a moim oczom ukazała się przestronna garderoba. Miała półki w jasnym drewnie i miejsca na wieszaki, na środku stało duże lustro. Na ścianie wisiały małe półeczki, które na pewno przystosowane są na buty. Podłoga również była obłożona wykładziną.

Wyszłam z garderoby i z torebki wyjęłam telefon. Sprawdziłam która godzina, prawie dwunasta. Odłożyłam telefon i zabrałam się za otwieranie walizek. Zaczęłam od rozpakowywania mojej całej garderoby.

•••                                                    

Minęły cztery godziny odkąd zaczęłam się rozpakowywać. Garderobę zapełniłam, kilka pudeł z różnymi ozdobami i książkami, poukładałam na półkach. Wszystkie rzeczy które miały być w łazience, już tam są. Zostało mi jeszcze kilka pudełek, ale to innym razem, bo jestem wykończona.

Zrobiłam się głodna, więc wyszłam z pokoju i zeszłam schodami na dół. Potuptałam do kuchni, po drodze nikogo nie spotykając. Dziwne. Gdzie mama i Carson?

Zastanawiałam się co zrobić do jedzenia po tym jak otworzyłam lodówkę. Carson powiedział żebym czuła się jak u siebie, więc tak robię.

Stwierdziłam, że zrobię sobie jajecznicę. Oczywiście musiałam poszukać patelni, talerza, kubka i sztućców. Po przeszukaniu całej kuchni w końcu znalazłam to czego szukałam.
Zaczęłam robić jajecznicę i wtedy przypomniało mi się, że nie znalazłam herbaty i cukru. Wyłączyłam gaz i zaczęłam kolejne poszukiwania. Cukier łatwo było znaleźć, bo leżał na blacie, ale herbaty już niekoniecznie. A może to ja jestem aż tak ślepa? Chyba moi przyjaciele mają rację.

- Do jasnej cholery! Gdzie jest ta herbata! - krzyknęłam, nie mogłam znaleźć jednej durnej rzeczy. Irytuje mnie to po prostu. Już kilka razy miałam taką sytuacje, że nie mogłam znaleźć czegoś w pokoju. Szukałam i szukałam. Już nie mogłam szukać, bo byłam na skraju wkurwienia i zawołałam mamę, która znalazła tą rzecz po kilku sekundach bez żadnych wskazówek! To chyba były jakieś nieśmieszne żarty. I tak za każdym razem.

- Leży obok cukru. - zamarłam, gdy usłyszałam męski głos.

Stałam tyłem do mężczyzny za mną, oczy miałam szeroko otwarte. Powoli się odwróciłam i zobaczyłam jakiegoś chłopaka.

Kto to jest?

Oł.

Cofam to co mówiłam o przypadkowych chłopakach spotkanych na ulicy o których mówiłam, że są przystojni.

Był o wiele wyższy ode mnie. Przy moim marnym wzroście metr siedemdziesiąt, on miał metr dziewięćdziesiąt? Sylwetka była zbudowana. Przez koszulkę było widać jego delikatnie umięśnione ramiona. Zauważyłam również widoczne żyły na ramionach. Takie jak u mnie. Przez to, że jestem szczupła to widać mi żyły na dłoniach, ramionach, nogach i jeszcze w kilku miejscach, bardziej niż innym. Tylko, że u niego to wyglądało o wiele lepiej i atrakcyjniej. Koszulka lekko opinała jego tors. Mimo mięśni, był szczupły w talii jak i w biodrach. Szerokie barki, prezentowały się strasznie atrakcyjnie. Duże dłonie, lecz smukłe palce, opierały się o blat. Ciemnobrązowe włosy, prawie czarne, były jedną, wielką burzą. Kosmyki włosów lekko opadały mu na czoło. Szafirowe oczy jak najczystsze oceany, najdroższe diamenty. Najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałam. Gęste i ciemne brwi, po prostu idealne, to marzenie każdej dziewczyny. Ja na szczęście mam swoje brwi i nie muszę ich malować. Ciemne, długie rzęsy, trzepotały co chwile przez mruganie. Było je widać bez żadnych czynników. Nos lekko szpiczasty, beż żadnej górki, ani mały ani duży. Idealny. Uszy lekko szpiczaste na czubkach płatków. Delikatnie zarysowane kości policzkowe dodawały mu właśnie tej ostrości. Przez delikatnie rozszerzone usta, widać było proste, białe zęby. Delikatne malinowe usta dodawały mu uroku. Jego uroda była piękna, nieskazitelna, a zarazem delikatna i ostra. Karnacja ciemniejsza od mojej, a moja skóra była blada od zawsze i ciężko u mnie z opalaniem. Wyraz twarzy miał poważny, był pewny siebie oraz obojętny.

Mogę stwierdzić, że mnie oczarował.

Tylko straszy mnie fakt, że będę mieszkać z nim pod jednym dachem.

Na pewno jest silniejszy ode mnie...

Powiedziałabym, że przy nim wyglądałam okropnie, ale też wyglądałam niczego sobie. Lubiłam swój wygląd, choć tak jak każdy człowiek, miałam kompleksy. Nie lubiłam swoich lekko odstających uszu, lecz moi przyjaciele je uwielbiają i uważają że mi z nimi uroczo. Nie lubiłam swojego uśmiechu, a się uśmiechałam. Ale tak to naprawdę siebie lubię i było mi z moim wyglądem naprawdę dobrze. Uwielbiam swoje proste, brązowe włosy do pupy, małe lecz widoczne usta, nawet duże oczy które mnie wyróżniają. Uwielbiam w sobie szczupłe nogi, szczupłe biodra, małe uda, szczupłe ramiona i dłonie. Uwielbiam swoją małą pupę, swój biust. Mimo tego, że jest bardzo dużo dziewczyn które mają piersi o wiele większe ode mnie, to je lubię. Na pewno bym się nie zamieniła z koleżanką z podstawówki która miała rozmiar biustu H. Uwierzcie mi, że nie wyglądało to smacznie gdy robiła sobie zdjęcia z góry i potem wstawiała je na Instagrama. Zwisające piersi w wieku trzynastu lat są niefajne. Dlatego uwielbiam swoje które może są dla niektórych małe, ale dla mnie są dobre. Uwielbiam swoją szczupłą talie i praktycznie niewidoczne wcięcie w talii. Bardzo lubię swoje piegi, które pojawiają mi się na okres wakacyjny. Lubię swój mały nos który był gładki, bez żadnej górki, swoje brwi, cerę która była czysta oraz gładka.

- Kim jesteś? - nie zdążyłam ugryźć się w język za nim to powiedziałam.

W głowie dałam sobie plaskacza w twarz za takie durne pytanie.

Może dlatego zapytałam, żeby wiedzieć jak ma chociaż na imię? Czy Carson mi mówił? Najprawdopodobniej tak, ale moja głowa od razu wyrzuciła tą
informacje.

- Ty jesteś zapewne Emily? - nie odpowiedział na moje pytanie, a sam się zapytał.

- Tak. - przytaknęłam ze zmarszczonymi brwiami.

- Jestem Dylan, syn Carsona. - odpowiedział znużony na moje wcześniejsze pytanie.

No tak!

- Hej? - bardziej spytałam niż stwierdziłam.

- Cześć. - odpowiedział ozięble.

Nie wiedziałam co mam dalej zrobić czy powiedzieć, więc powróciłam do tego co robiłam wcześniej. Wzięłam herbatę po wcześniejszych wskazówkach Dylana, woda się już zagotowała więc zalałam herbatę i dodałam cukru.

No i dupa. Gdzie jest kosz?

- Obok szafki, która jest pod zlewem. - odpowiedział jakby czytał mi w myślach.

- Dzięki. - odpowiedziałam cicho.

Gdy ogarnęłam już herbatę, powróciłam do jajecznicy, która już ostygła, wiec stwierdziłam że tylko ją podgrzeje na patelni. Zastanawiałam się czy spytać Dylana czy może chce jajecznicę, ale stwierdziłam, że prędzej dostanę zawału niż się zapytam. Był taki dziwny i pewny siebie, postawny. Nadal opierał się o wyspę, sprawdzając coś na telefonie.

Nakładałam właśnie jajecznicę na talerz, gdy w końcu Dylan wyszedł z kuchni. Niestety siedział w salonie, a z kuchni widziałam go a on mnie.

Usiadłam ze wszystkim przy wyspie i zaczęłam jeść. Byłam już taka głodna. Wyjęłam telefon i zaczęłam przeglądać różne rzeczy.

Prawie skończyłam jeść, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdezorientowana popatrzyłam w tamtą stronę. Nie wiedziałam czy mam otworzyć czy się nie ruszać. Odwróciłam wzrok, gdy chłopak wstał z narożnika i poszedł otworzyć. Już po chwili słyszałam kilka męskich głosów i śmiechy. To byli znajomi Dylana, na pewno.

Jak wejdę na górę?

Słyszałam kroki i głosy coraz bliżej.
Po chwili w salonie stanęło dwóch przystojnych i nie znanych mi chłopaków, Dylan był trzecim.
Stali i śmiali się, oprócz Dylana, dopóki jeden z nieznanych mi chłopaków nie  zauważył mnie.

Przecież mógł mnie nie zobaczyć!

Reszta z nich podążyła za wzrokiem tego pierwszego i po chwili wszystkie oczy były skierowane na moją osobę.

Nienawidzę być w centrum uwagi.

- Cześć koleżanko, jestem Jordan. - podszedł do mnie i wystawił rękę po czym się uśmiechnął.

Nie powiem, że się go nie bałam bo bym skłamała. Bałam się ich wszystkich jak cholera, bo żadnego nie znałam. Nie wiedziałam co mam zrobić, więc nadzwyczajnej w świecie się przedstawiłam.

- Hej, Emily. - odpowiedziałam cicho i wystawiłam rękę, którą po chwili chłopak, o dziwo, lekko uścisnął.

Był on podobnego wzrostu do Dylana, miał brązowe włosy nieco krótsze od tych Dylana. Szare oczy, były  hipnotyzujące, takie delikatniejsze, wydawały się ciepłe. Ładny uśmiech którym mnie obdarzył i proste zęby. Był dobrze zbudowany i również zauważyłam tatuaże na rękach. Wyglądał nieco łagodniej i tak jakby spokojniej od wcześniejszego bruneta. Nie był aż taki... sztywny? Ale Dylan nie był sztywny. Bardziej bym powiedziała, że wygląda jedynie nieco milej.

- Dylan, nie mówiłeś, że przyprowadzasz koleżankę. - odwrócił się do Dylana, gdy te słowa opuszczały jego usta. Uśmiechnął się chytrze do chłopaka, zerkając na mnie przez ramię. Lekko speszona odwróciłam wzrok.

- Bo to nie jest nawet moja koleżanka, tylko córka partnerki mojego ojca. - odpowiedział i przewrócił oczami.

- Nie mówiłeś, że będziesz miał towarzyszkę. - odezwali się z wyrzutami obaj chłopcy. Z miejsca ruszył się blondyn, podchodząc do mnie.

- Jestem Luke. - przedstawił się i wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnęłam.

Luke był wysokim blondynem, jego włosy były nawet krótkie. Miał piwne oczy, które patrzyły na mnie z lekkim zaciekawieniem. Również jest dobrze zbudowany i też ma ładne zęby i uśmiech. Był chyba takiego samego wzrostu co tamta dwójka. Miał delikatną urodę, ale coś w niej było innego. Był spokojny, ale i też pewny siebie. Na pewno miał w sobie dużo radosnej aury.

- Napijesz się z nami? Albo chociaż zostaniesz? Przyda nam się koleżanka do towarzystwa. - zapytał Jordan, patrząc na mnie z nadzieją.

- Ja nie d... - przerwał moją wypowiedź.

- Dawaj, poznamy się trochę. - nalegał dalej.

- Nie mogę. - powiedziałam byle co żebym mogła iść już na górę do pokoju.

- Dlaczego? - dociekał chłopak.

- Bo muszę coś zrobić. - powiedziałam szybko po czym wzięłam naczynia i włożyłam je do zmywarki.

Czułam na sobie zdziwione wzroki dwójki chłopaków.

Jak skończyłam, szybko kierowałam się w kierunku schodów, ale moje szczęście było zerowe żeby przejść obok nich niezauważona.

- Gdzie idziesz? - spytał Luke.

- Na górę. - odrzekłam szybko.

- A może jednak zostaniesz? - dociekał nadal szarooki.

Automatycznie spojrzałam na Dylana który po chwili patrzył się w moje oczy, przekazałam mu niemą wiadomość, którą zrozumiał i się odezwał.

- Zostawcie ją w spokoju, innym razem sobie pogadacie. - powiedział to takim głosem jakby siedział tam na siłe.

- Miło było was poznać. - odparłam. Pobiegłam na górę żeby nie mogli nic więcej powiedzieć. Wbiegłam do swojego pokoju i zamknęłam szybko drzwi. Oparłam się o nie i odetchnęłam. Prosiłam tylko aby w szkole było inaczej.

Stwierdziłam, że zadzwonię do mojego przyjaciela, Camerona. Tak pomyślałam, tak więc zrobiłam.
Leżałam na łóżku i czekałam aż ten tępy idiota odbierze telefon. Po trzecim sygnale się doczekałam.

- Hej Cam. - powiedziałam z uśmiechem na ustach.

- Cześć Emily! - praktycznie krzyknął do telefonu. - Jak tam w nowym domu?

- Dom i mój pokój jest naprawdę piękny, już większość rzeczy sobie rozpakowałam, a teraz leżę i wiem co by ci się tutaj najbardziej spodobało! - powiedziałam entuzjastycznie na koniec.

- Olśnij mnie. - rzucił zafascynowany.

- Właśnie dwóch przystojniaków siedzi sobie na dole razem z synem Carsona i najprawdopodobniej są jego kumplami. - opowiedziałam uśmiechnięta.

- Serio? Muszę ich poznać! -
krzyknął do telefonu, a swój musiałam odsunąć od ucha.

Cameron jest gejem. Tak, mam przyjaciela geja i jest super. Każda dziewczyna chciałaby mieć przyjaciela geja.

- Narazie to nawet ja ich nie znam, znam tylko ich imiona, ale muszę powiedzieć, że chyba są w twoim guście. - poruszyłam brwiami choć Cameron nie mógł tego zobaczyć.

- Możesz się teraz spotkać?

- No dobra, to za dwadzieścia minut obok tego parku niedaleko szkoły? - upewniłam się.

- Jasne, do zobaczenia laska! - rozłączył się.

Od razu jak zakończył połączenie to pobiegłam do garderoby i wybrałam czarne jeansy, top zostaje taki sam i do tego szarą rozpinaną bluzę. Złapałam za szczotkę która leżała na toaletce i przeczesałam włosy. Wróciłam do garderoby po mały czarny plecak i włożyłam do niego trochę pieniędzy, telefon, gumy oraz wzięłam ze sobą okulary przeciwsłoneczne, które założyłam na czubek głowy. Jeszcze podchodząc do toaletki popsikałam się mgiełką i założyłam buty.

Wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Praktycznie zbiegłam po schodach, mijając chłopaków w salonie którzy mnie zauważyli. Szłam do kuchni po jakiś napój, może bym znalazła.

- Gdzie idziesz? - zapytał Jordan, a reszta chłopaków weszła za nim.

Czemu oni się tak interesują?

- Wychodzę. - powiedziałam nie patrząc w ich stronę. - Dylan, jest jakiś napój? - zapytałam się po czym przeniosłam na niego wzrok.

- Nie. - odparł znudzony.

- A masz jakieś klucze jakby coś? - dopytałam.

- Dam ci swoje, chodź. - podążyłam za nim do holu.

Wyjął klucze ze swojej bluzy i pokazał który jest do czego.

- Gdzie wychodzi taka ładna dziewczyna? - zaśmiałam się lekko na pytanie Jordana.

- Spotkać się. - odpowiedziałam, otwierając drzwi od domu. - Ja nie jestem ładna, jestem śliczna. - posłałam zawadiacki uśmiech i trzasnęłam drzwiami, słysząc urywek słów Luke'a.

- Już ją lubię...

Przekroczyłam bramę i szłam do parku który jest jakoś piętnaście minut stąd. Wyjęłam telefon z plecaka po czym znowu nałożyłam go na ramię i napisałam wiadomość do Camerona.

Do: Cam<3
Będę za piętnaście minut.

Po chwili dostałam odpowiedź.

Od: Cam<3
Okej, niedługo będę.

Już nic na to nie odpisałam. Założyłam okulary na nos, ułożyłam włosy i szłam dalej.

Po około piętnastu minutach, byłam na miejscu, widziałam przyjaciela, a on widział mnie. Przyspieszyłam kroku i wpadłam w jego ramiona. Jak na siedemnastolatka miał dość silny uścisk. Widzieliśmy się nie dawno w wakacje, przed moją przeprowadzką, a i tak się za nim stęskniłam. Chwile tak staliśmy przytuleni aż w końcu się odsunęliśmy i zaczęliśmy rozmawiać.

==========================

Hej! To jest moje pierwsze opowiadanie. Mam nadzieje, że będzie okej.

PO KOREKCIE: Zmieniam wiek bohaterów i ich przyjaciół.

Do następnego,
Buziaki

Continue Reading

You'll Also Like

67K 4.8K 28
Okładka została stworzona przy pomocy Kreatora Obrazów Microsoft. ˖⁺‧₊˚ 𓆏 ˚₊‧⁺˖ Nell Myers, nie cierpi Hero Westa, znacznie bardziej niż nie cierpi...
4.2K 22 1
Ada Ventura była specyficzna na swój sposób i każdy o tym wiedział, tym bardziej młodzież, która wytykała ją palcami poprzez wzgląd na jej przypadłoś...
79.6K 3.2K 40
Molly Bennet i Charlie Conley już w dzieciństwie byli nierozłączni, a ich przyjaźń wydawała się niezniszczalna. No właśnie. Wydawała się. Jak się oka...
449K 25.5K 49
"Złamani ludzie kochają najbardziej, bo kochają wszystkim co mają" W TRAKCIE KOREKTY~~ 11022017