Quiet hearts

By obojetna_

371 47 1

To ty byłeś moim najlepszym przyjacielem. To tobie mogłam powiedzieć wszystko, wiedząc, że zrozumiesz. Jasne... More

1.
2.
4.

3.

65 10 1
By obojetna_


— Winnie —

Przełknęłam ślinę, wchodząc do środka mieszkania. Było dosyć późno, zresztą jak zawsze, gdy wracałam z popołudniowej zmiany. Podrapałam swój nos, kładąc torbę na jednym z trzech foteli i opadając na stołek barowy w naszej minimalistycznej kuchni. Biorąc głęboki wdech, przeskanowałam wnętrze pomieszczenia. Matka wciąż leżała na fotelu przed telewizorem, ściskając z uporem flaszkę jakiegoś alkoholu. Przymknęłam oczy, po chwili zaciskając usta w wąska kreskę i wstając na równe nogi. Wiedziałam, że jutrzejszy obiad sam się nie zrobi.

Ledwo przytomna, wyciągnęłam z szafeczki nad zlewem makaron, biorąc w tym samym czasie kartonik z przecierem pomidorowym. Spaghetti było szybkie i proste do zrobienie. Oczywiście, miało być to na jutro. Gdyby matka wstała i zobaczyła, że nie ma obiady wpadłaby w jakiś szał, a nasze zasmrodzone mieszkanie byłoby dodatkowo jeszcze zdemolowane. Po kilkudziesięciu minutach z lekkim uśmiechem wpakowałam ogromna miskę z jedzeniem do lodówki. Wychodząc, wzięłam jeszcze z drewnianego blatu jabłko, wgryzając się w niego ze smakiem.

Nie wiedziałam co mam myśleć o jego powrocie. Jasne, był moim bratem, ale... Ale również i kryminalistą. Bruce'a Fishera rok temu skazali na półtora roku odsiadki. Wypuścili go właśnie dzisiaj, z powodu dobrego zachowania. Ponoć. Wszyscy byli niemal pewni, że któryś z policjantów brał w łapę. Zdarzało się to zbyt często, aby móc to nazywać "wykroczeniem". Zwyczajnie stało się to normalne u nas, w Bal Haurbor.

Pamiętałam to wszystko zbyt wyraźnie, aby pomyśleć, że odbyło się to ponad rok temu. Zwyczajnie policjanci zapukali do nas pewnego dni. Prawdopodobnie pewnie byłabym i nawet nieźle zaskoczona, gdyby nie to, że jeden ze znajomych Bruce'a już zdążył mnie powiadomić. I oczywiście poinstruować. Nakłamałam im, że nie mam pojęcia co brat wtedy robił, ale miał być na mieście ze znajomymi ze szkoły. Oczywiście było to kłamstwo. Nigdy nie wiedziałam co robił, gdzie i z kim. Następnie powiedziałam im, że nie wiem gdzie się znajduje. Kolejny blef. Był u niego, Worldlowa. Prowadził z nim jakieś szemrane interesy w które, szczerze mówiąc, nie chciałam się zagłębiać. Fakt faktem było to, iż nie mieliśmy jakiegoś super kontakt. Bruce był starszy o cztery lata, ale w duchu na zawsze cbyba miał pozostać dzieckiem. Ciagle się sprzeczaliśmy albo ignorowaliśmy, ale musiałam to dla niego zrobić. Więc przed przybyciem funkcjonariuszy, spłukałam w toalecie, ponoć, jego towar. I tak dowiedziałam się co on robił. Kiedy jeszcze chodziliśmy razem do szkoły, nie odbywaliśmy się do siebie. On miał swoją paczkę przygłupich znajomych, a ja przyjaciółkę i ukochane książki. Tak było lepiej. A fakt, że na pierwszy rzut oka nie byliśmy podobni, stokrotnie ułatwiał sprawę. Bruce był wysokim, wysportowanym blondynem o niemal czarnych oczach. Zawsze chodził z wysoka postawioną głową, mając wszystkich w głębokim poważaniu. Natomiast ja byłam niemal jego całkowitym przeciwieństwem. Niska brunetka o niebiesko-zielonych oczach niemal zawsze skulona w kącie. Nikt by nie pomyślał, że mogły nas łączyć więzy krwi. Do tego on zmienił nazwisko. Cóż, przynajmniej się innym posługiwał. Przedstawiał się jako Bruce Wayne, przez co dostał przydomek Batman. Nigdy nie wiedziałam po co mu to, ale tamtego dnia wszystko się rozjaśniło.

Przełknęłam ciężko ślinę wchodząc po chwili do swojego pokoju. Kliknęłam w załącznik światła, a mała żarówka momentalnie rozjaśniła mrok. U mnie było przytulanie. Pierwsze kilka wypłat przeznaczyłam właśnie na mój pokój. W końcu miałam swój kat, a nie jak kiedyś stare łóżko brata i komodę jeszcze za czasów naszego... Za Jego czasów.

Zamaszystym dość ruchem ręki, wzięłam spod poduszki swoją piżamę składającą się z krótkich, dresowych spodenek oraz zwykły, czarny t-shirt z działu męskiego. Zazwyczaj były tam dużo tańsze rzeczy. Z ubraniami powędrowałam do łazienki, gdzie wzięłam szybki, orzeźwiajacy prysznic, załatwiłam potrzebę oraz umylam zęby. Było to taka moja mała rutyna.

Wchodząc do pokoju, przetarłam zmęczona powieki, a następnie zaczesałam kosmyk włosów za ucho. Odłożyłam na komodę okulary, kładąc się do swojego cieplutkiego łóżka i momentalnie zakopując się w nim po samą szyję. Normalnie to jeszcze bym pewnie powtarzała materiał do szkoły, jednak z powodu jutrzejszego całodniowego meczu nie było to potrzebne.

***

Skierowałam się na sektor siódmy, kurczowo ściskając w ręce swoją czarną torbę. Dookoła wszyscy krzyczeli albo piszczeli, żywo przy tym gestykulując. Nienawidziłam tego. Choć bardzo ceniłam ducha rywalizacji, tak te wszystkie sztuczne "festyny" organizowane przez szkołę, były po prostu według mnie zbędne. Nasza drużyna – Red Sharks – była jedną z najlepszych w całym stanie. Dlatego dyrektor uwielbiał każdego z zawodników, a ich zwyczajnie sparingi były traktowane jako święta szkolne.

Po kilku minutach wreszcie dotarłam na swoje miejsce. Will posłał mi radosny uśmiech, ukazując rząd jego prościutkich zębów. Takie o to były rezultaty noszenie aparatu ortodoksyjnego przez ładne cztery lata.

– Hej, Winnie – przywitał się, biorąc ode mnie paczkę chipsów. Możecie nazwać nas i nawet sknerami, ale zwyczajnie woleliśmy przemycać żarcie z supermarketów niż wydawać całe cztery dolary na durne dwieście gram popcornu.

– Cześć, Duncan – odpowiedziałam, wygodnie sadowiąc się na niebieskim krzesełku. Mecz miał się rozpocząć za około piętnaście minut. Po przeciwnie stronie boiska stała już drużyna z bodajże Tarpon Springs.

– Co u ciebie? – zagadał, na co odwróciłam głowę w jego stronę, patrząc na niego ze zdezorientowanie. Co on, z choinki się urwał? – No wiesz... Z sytuacją – dodał, niepewnie na mnie spoglądając.

Niemal przewróciłam oczami na jego pytanie. No jasne, że go to interesuje. Przecież przez najbliższe dwa tygodnie to właśnie Bruce Fisher będzie gorącym tematem w Bal Haurbor High School. Jak i również z pewnością na całych tych szemranych uliczkach.

– Normalnie – odparłam niewzruszenie, wzruszając ramionami. – Jak zwykle – dodałam, mimochodem unosząc lewą brew ku gorze.

Cholerny nawyk.

– Oh, to świetnie – mruknął pod nosem, bardziej się ode mnie odwracając. Ledwo co powstrzymałam prychnięcia na jego zachowanie. O boże, było to tak dziecinne.

Z rozbawieniem obejrzałam niemal cały mecz. Nie nudziłam się zbytnio. Dobrze znałam zasady footballu, dlatego z zainteresowaniem śledziłam ruchy zawodników. Szczególnie dłużej na nim. Brunet z numerem 56 w pozycji rozgrywającego, przepięknie wyglądał w tym ciasnym wdzianku. Jego tyłek wyglądał... o tak.

– Ej – szepnął do mnie Will, szturchając mnie niezbyt dyskretnie w żebra. Z morderczym wzrokiem odwróciłam się w jego kierunki, sycząc lekko pod nosem.

– Ałć? – mruknęłam ironicznie, wyginając usta w sarkastycznym uśmiechu. Oh, dajcie już spokój!

– To nie on? – zapytał, wskazując jakiś puntk oddalony od nas o dwa sektory. – Twój brat? – dopytał, kiedy ja już całkowicie pochłonięta moimi myślami, skanowałam jego sylwetkę.

Rozszerzylam oczy faktycznie go poznając. O cholera, co on tu robi!?

– Cholerny idiota – mruknęłam pod nosem, wyciągając z kieszonki torby stary model Huaweia.

Do Bruce:
Co ty tu robisz? Nie powinieneś przychodzić!

Kliknęłam wyślij, patrząc uważnie na niego. Duncan w tle cały czas o czymś mówił, jednak niezbyt go w tamtej chwili słuchałam. Kiwałam jedynie w kółko głową, zgadzając z nim ze wszystkim. Po chwili mój wzrok przeniósł się na jego towarzyszy. Dwóch przydupasów  z wczoraj stało obok niego, a jeszcze jeden inny chłopak był bardziej za nimi, skryty w cieniu. Zmrużyłam oczy, chcąc go zobaczyć jednak wtedy białowłosy wskazał na mnie palcem, mówiąc coś do reszty. Momentalnie odwróciłam głowę w bok, zsuwając się niżej na krześle.

Cholera.

Od Bruce:
Mogę robić co chce, siostrzyczko.

Czytając tą wiadomość czułam jak coś się we mnie gotuje.

Bencwał.

***

Około godziny czternastej było już po wszystkim. Nasze rekiny zwyciężyły, awansowanych tym samym do półfinałów. Woho, brawo dla nich.

Po wzięciu wszystkich swoich rzeczy skierowałam się na dziedziniec szkolny. W drodze do niego sprawdzałam wszystkie dostępne autobusy, jednak żaden z nich nie miał jechać w ciągu najbliższych dwudziestu minut.

Z głośnym westchnieniem stwierdziłam, iż czeka mnie długie siedzenie na przystanku.

– Zaczekaj – usłyszałam, a chwile później ktoś gwałtownie chwycił mnie za łokieć. Byłam już w połowie placu, wiec dosyć zdenerowana odwróciłam się w kierunku nieznajomego. Oh, jednak to nie nieznajomy. – Cześć, Winnie – przywitał się, patrząc na mnie z niemrawym uśmiechem. Błądził wzrokiem po mojej twarzy, następnie przenosząc się na moją sylwetkę. – Wciąż taka malutka – rzucił pół żartem, zaciskając usta w wąską linię.

– Cześć – odpowiedziałam, ciężko przełykając ślinę. Uwolniłam się spod jego dotyku, robiąc malutki kroczek w tył. – Wiec wyszedłeś, hm? – zagadnęłam, wbijając wzrok w materiale jego skórzanej, czarnej kurtki.

– Tak – mruknął lekko zmieszany, drapiąc się po karku. Jego mięśnie się napięły, wyraźniej pokazując jego tatuaże. Robiliśmy niezłe show na naszym parkingu, jednak miałam to gdzieś. I tak już o nim gadali.

– Okej – odparłam, czując się niezręcznie. – Co chcesz? – zapytałam, obojętnie na niego patrząc.

Ten, wbił wzrok w moja twarz, intensywnie nad czymś myśląc.

– Chodź, odwiozę cię do domu – zaoferował, tym samym nie odpowiadając na moje pytanie. Głośno westchnęłam, kiwając potulnie głowa.

– Jak tam chcesz – mruknelam cicho, idąc za nim. Szurałam swoimi tenisówkami po żwirowej drodze, podczas której szliśmy do jego pojazdu.

– Wsiadaj – odezwał się po chwili, podając mi czarny, lśniący kask. Co on...

Cholera.

– Skad go masz? – zapytałam, z pewnością, z błyszczącymi oczami, dotykając boki motocyklu. Wow.

– Wsiadaj – odpowiedział tylko, wchodząc na swoją machinę. Kiedy znajdowałam się już za nim, mocno objęłam go w pasie. – Jak za dawnych czasów, co? – rzucił, a z mojej twarzy momentalnie spełzł uśmiech. Tak, jak za dawnych czasów. – Mam go od przyjaciela, a teraz się trzymaj – mruknął, odpalając pojazd.

Dosłownie kilka sekunda później na dziedzińcu szkolnym, pozostał za nami jedynie obłoczek dymu.

Po kilkunastu minutach Bruce zwolnił. Uchyliłam powieki, jednak nie dostrzegając naszej dzielnicy, mocniej klepnęłam go w plecy.

– Spokojnie, jedziemy tylko do mojego kolegi. Przez przypadek wymienialiśmy się telefonami – wytłumaczył, po chwili się zatrzymując. Stanęliśmy przed jednym z zaułków. Ciężko przełknęłam ślinę, schodząc z jego motoru.
– Zaczekaj tutaj – poinstruował mnie, na co spojrzałam na niego jak na debila.

Którym z reszta z pewnością jest.

– Chyba żartujesz – prychnęłam, ściągając ze swojej głowy jego kask i biorąc go pod pachę. Blondyn jedynie głośno westchnął, przywołując mnie gestem ręki.

– Szybko to załatwię. Nie wychylaj się i najlepiej nie odzywaj – wytłumaczył, idąc przed siebie. Ledwo za nim nadążałam na tych moich parowach.

Chłopak się ewidentnie poczuwał w roli opiekuna i starszego brata. Nie ma co.

Kilka kroków później znajdowaismy się już pod jakimś zniszczonym szyldem. O ściany budynku opierał się wysoki chłopak, wokół którego unosił się charakterystyczny dym.

– Yo, Rowdy – rzucił Bruce, podchodząc bliżej niego. Chłopak nonszalancko odepchnął się stopa od ściany, rzucając pod nogi tlącego się jeszcze papierosa, aby perfidnie przydepnąć go czarnym butem.

Mój brat zrobił jeszcze dwa kroki w przód, tym samym zmuszając mnie do zrobienia tego samego. Niemal ciarki mnie przeszły, na dźwięk jego nazwiska. Cholera.

– Hej – odezwał się chłopak, zbliżając się do nas. Jego zachrypnięty głos spowodował mimowolne ciarki na całym ciele. O matulu. Podchodząc bliżej nas, przystanął. Zmarszczył lekko brwi, zaczynajac skanować mnie od dołu do góry. Ciężka przełknęłam ślinę, czując jak jego wzrok bezkarnie wodzi po moim ciele. Dochodząc do mojej twarzy, jego szare tęczówki delikatnie się rozszerzyły. Cóż, w końcu nie dziwię się. Pewnie sobie pomyślał, że byłam... Ohyda. – Co to za panna? – zapytał, kierując wzrok na twarz Bruce'a. Dyskretnie odetchnęłam z ulga, choć nie na długo. Jego spojrzenie co chwile wracało do mojej osoby. – Wróciłeś i już się zabawiasz? – Niemal przewróciłam oczami na jego kpiący ton. Nie dziwiłam mu się z tego pytania. Rok w więzieniu, celibat i jakaś dziewczyna obok niego. Ta, mój brat zdecydowanie przecież nie był świętoszkiem.

– Ta, jasne – prychnął blondyn, przeczesując swoje włosy palcami. – Trzymaj – rzucił czarnooki, wyciągając swojego iPhone'a z kieszeni. Ze zmarszczonymi brwiami obserwowałam jego jego "kolega" oddaje mu identyczny.

Skąd do cholery on miał na to pieniądze. Oh, no przecież.

– Więc kto to ? – ponowił pytanie brunet, mierząc mnie na powrót wzrokiem. Zacisnęłam usta w wąską kreskę, wsadzając lekko zmarzniete dłonie do kieszeni kurtki. Cholera, odczep się, gościu.

– To moja siostra, zluzuj gacie, stary – odpowiedział, machając niedbale ręką. Rowdy spojrzał na mnie, znowu, spoglądając na moja twarz.

Ja pitole, na serio jest tak popaprany jak mówią.

– Nie mówiłeś, ze masz rodzeństwo – skwitował jedynie.

– Dużo rzeczy o mnie nie wiesz, jezu – rzucił chyba już zirytowany Bruce. – Nikt nie wiedział, aż do tej akcji – wyjaśnił, przeciągłe wzdychając. Jego ciemne tęczówki na sekundę zatrzymały się na moich oczach, jakby czegoś się doszukując.

Chce już stad iść.

– No tak – mruknął Rowdy. – No to do wieczora? – mruknął, jakby pytając, wystawiając od razu rękę do uścisku.

– Jasna sprawa – odpowiedział blondyn, przybijając z nim jakaś taką męska piątkę. Czy coś. – Idziemy, Winnie – powiedział nagląco Bruce, łapiąc mnie za nadgarstek i odwracając się tyłem do kolegi.

Cholerny Rowdy zerknął na mnie jeszcze raz z tajemniczym spojrzeniem. A kiedy szłam w kierunku motoru, nadal czułam jakby ktoś wypalał mi dziurę w plecach.

———
Jak wrażenia? Co sądzicie?
Rozdziały będą pojawiać się mniej więcej raz w tygodniu. Mam taką nadzieję przynajmniej.

Continue Reading

You'll Also Like

859K 895 1
[Okładkę wykonała @Stokrotka_222_11] Czy jedna noc może zmienić wszystko? W życiu poukładanej Amber Solezio na pewno, dziewczyna nigdy nie łamała za...
39.9K 979 36
Eleanor Brown to cicha nastolatka, która dostała życiową szansę. Od dziecka marzyła o wyjeździe za granicę, ale nie było jej na to stać. Była tylko b...
148K 6.6K 16
2 część dylogii „Lost" OSTRZEŻENIE Książka zawiera wrażliwe tematy takie jak; próba samobójcza oraz zaburzenia odżywania. Czytasz na własną odpowiedz...
20.7K 884 112
Czekaj, dlaczego jesteś we mnie zakochany?! Pracownica biurowa zostaje reinkarnowana jako Elena, czarny charakter z powieści romantycznej. Świadoma l...