𝐍𝐀𝐉𝐋𝐄𝐏𝐒𝐙𝐘 𝐒𝐔𝐑𝐃𝐔...

By child_of_chaos

14K 1K 1.2K

|Severus Snape x OC| Starała się być dobrą kobietą, jednak bezustannie oddawała się gwałtownym emocjom, które... More

1 - Lucjusz bywa nadopiekuńczy
2 - Czy to konieczne?
3 - Konkrety
4 - Nie powiedziałam tego
5 - W samą porę
6 - Lucjusz lubi ładne kobiety
7 - Wszystko co o niej wiesz
8 - Zasady gry
9 - Tete-a-tete
10 - Zbyt poważnie
11 - Masz Ognistą?
12 - Plany można zmienić
13 - Miłego popołudnia
14 - Rytuał
15 - Ministerstwo
16 - Romans
17 - Bal jesienny
18 - Dobre imię
20 - Rozmowa
21 - Rewolucja
22 - Niemożliwe
23 - Poranek
24 - Powroty
Podziękowania i ogłoszenia

19 - Edynburg

416 26 80
By child_of_chaos


      Pocałowała go. Na oczach całej obecnej u Zabiniego arystokracji i polityków. A przede wszystkim pod ciężkim spojrzeniem Lucjusza. Teraz już żadne pokrętne tłumaczenia, ani starania nie usprawiedliwiłyby ich wspólnej obecności na balu. Kallisto uczyniła ich relację absolutnie jednoznaczną dla reszty magów.

      Nim zdążył się otrząsnąć, odsunęła się od niego, rozdzielając ich usta i złapała go za łokieć, zmierzając w stronę wyjścia. Przy okazji chwyciła niepostrzeżenie jedną z butelek drogiego alkoholu, spośród leżących do tej pory na przygotowanych do tego stolikach i wypadła na korytarz.

– Co ty wyprawiasz? – syknął Snape, łapiąc Kallisto za przegub ręki i przyciągnął kobietę w swoją stronę.

– Wychodzimy. Wystarczy na dziś – powiedziała poważnie, a jej oczy nadal lśniły gniewnie.

– Nie mam nic przeciwko. – Zacisnął szczękę. – Byłabyś jednak łaskawa wyjaśnić mi, co właściwie stało się przed chwilą? Z Lucjuszem i później? – zapytał z irytacją.

– Sytuacja wymagała pewnego sprecyzowania. – Rowle wzruszyła ramionami. – Będziesz tu tak stał? Czy możemy już iść? – Uniosła wyczekująco brwi.

Severus puścił jej ramię, posyłając w stronę kobiety jeszcze jedno, ostrzegawcze spojrzenie i ruszył w stronę wyjścia. Moment później odbierał już od skrzata domowego ich peleryny, które narzucili na ramiona i opuścili dwór.

Kallisto szła szybko, nadal mocno wzburzona, nie oglądając się za siebie. Odkręciła butelkę koniaku i pociągnęła z niej spory łyk. Przystanęła dopiero za wielką, kutą bramą, gdzie kończyło się pole antyaportacyjne. Spojrzała na Severusa, który do tej pory kroczył obok niej bez słowa.

– Tak jak mówiłam, tu kończy się nasza niepisana współpraca – rzuciła stanowczo, choć odwróciła wzrok od jego obojętnej twarzy, zbyt przejęta wszystkim, co właśnie się działo. – Teraz możesz zrobić, co chcesz.

Severus prychnął i pokręcił głową.

– A jakie mam możliwości? – zapytał szorstko, intensywnie przyglądając się twarzy Rowle.

Kallisto wydawała się wyjątkowo spięta. Unikała jego spojrzenia, zaciskając mocno dłoń na szklanej butelce. Jej policzek, prawdopodobnie z nerwów, delikatnie drgnął.

– Możesz wrócić do siebie. Albo możemy udać się do mnie. – Wreszcie spojrzała mu w oczy, co mimo napiętej atmosfery, sprawiło mu swego rodzaju satysfakcję. – Wątpię, żebyś miał jeszcze ochotę na jakieś bardziej ekstrawaganckie pomysły.

– Masz rację – mruknął spokojnie, splatając dłonie za plecami. – Choć wątpię również, abym był w najbliższym czasie mile widzianym gościem w Malfoy Manor.

Kącik ust Kallisto delikatnie drgnął ku górze.

– Też nie zamierzam wracać do Malfoy'ów – rzuciła lekko, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Snape uniósł jedną brew, zaintrygowany. Był szczerze ciekaw, czym jeszcze Rowle zaskoczy go tego wieczoru.

– Co masz na myśli? – zapytał.

– Przekonasz się, jeśli dotrzymasz mi towarzystwa. – Kobieta uśmiechnęła się figlarnie, robiąc mały krok w jego stronę.

– Niech ci będzie – westchnął ciężko, choć kącik jego ust nieco drgnął w górę.

– Masz. – Kallisto wcisnęła mu w ręce butelkę z alkoholem. – Uważaj – ostrzegła i wyciągnęła różdżkę.

Chwyciła pod ramię Mistrza Eliksirów, a ułamek sekundy później oboje poczuli znajome szarpnięcie i usłyszeli trzask zaklęcia.

Aportowali się w jednej z wąskich, ciemnych uliczek. Rowle rozejrzała się dookoła, szukając potencjalnych, mugolskich świadków. Nie zauważając jednak nikogo, ruszyła spokojnie w stronę głównej drogi.

– Gdzie jesteśmy? – zapytał Severus, rozglądając się po otaczających ich, wysokich i ciemnoszarych kamienicach.

Ciężkie, stalowe chmury zakrywały gwiazdy i księżyc, a jedynym źródłem światła były stare, czarne latarnie, imitujące nieco te gazowe, które rzucały mdłe, żółte światło na opustoszałe ulice.

– W Edynburgu. – Kallisto odetchnęła głęboko mroźnym powietrzem i uśmiechnęła się nieznacznie.

Mistrz Eliksirów niemal od razu zauważył, jak twarz kobiety się rozluźniła, a oczy z sentymentem śledziły otaczający ich, miejski krajobraz. Miał wrażenie, że w Kallisto wcale nie uderzał chłód i ponury, nocny klimat szkockiej stolicy. Szła żwawo, rozglądając się ciekawie wokół siebie.

W końcu zatrzymali się pod ciężkimi, choć eleganckimi drzwiami jednej z kamienic. Rowle subtelnie wyciągnęła różdżkę i wymamrotała kilka zaklęć, a Snape uważnie zmierzył wzrokiem budynek. Front wykonany z szarego piaskowca i wysokie okna niczym nie odbiegały od reszty okolicznej architektury. Idealnie komponowały się w monumentalny i poważny obraz miasta.

Czarne, połyskujące drzwi zaskrzypiały cicho i wreszcie ustąpiły, a Severus spojrzał na Kallisto z zaciekawieniem.

– Co to za budynek? – zapytał wreszcie, wchodząc za kobietą w ciemny korytarz.

– Mój dom rodzinny – odpowiedziała od razu, choć z pojawiającą się w jej głosie niepewnością. – Nie byłam tu od lat.

Położyła dłoń na białej ścianie i ostrożnie weszła na kamienne stopnie, które w ilości kilku sztuk prowadziły do głównego holu. Severus skorzystał z różdżki i oświetlił sobie drogę, od niechcenia patrząc pod nogi.

– Dlaczego? – rzucił w końcu, nawiązując do drugiej części jej wypowiedzi, stając na cicho skrzypiącej, drewnianej podłodze.

– Mieszkałam tu z rodzicami. Byłam mała, kiedy zginęli. Nie miałam wielu okazji – tłumaczyła cicho Kallisto, łapczywie obserwując otaczającą ją przestrzeń i powoli przypominając sobie rozkład pomieszczeń. – Nie wróciłam tu nigdy, aż do dziś... – Przełknęła swoją gorycz i również wyciągnęła różdżkę.

Jednym, energicznym machnięciem sprawiła, że świece na kinkietach zapłonęły i oświetliły całe pomieszczenie znacznie lepiej, niż leniwe Lumos Severusa. Weszli na granatowy dywan, który nieco wyciszył ich kroki, a moment później odbili w prawo i znaleźli się w pokaźnych rozmiarów salonie. To tam dopadł ich z głośnym trzaskiem skrzat domowy, który zmaterializował się przed kobietą. Kallisto cofnęła się gwałtownie, najwyraźniej bardzo zaskoczona, wpadając na Snape'a.

– Panienka wybaczy. – Stworzenie skłoniło się nisko. – Gnomek nie chciał panienki wystraszyć, ale Gnomek długo czekał na panienki powrót – zaskrzeczał. – Zawsze wszystko było gotowe. – Skrzat nie odważył się unieść spojrzenia na panią domu, jednak dalej mówił jak najęty. – Wszystko posprzątane i zaopiekowane – zdawał relację ze swoją dziwną manierą mowy. – Wiele lat minęło, ale Gnomek dbał o dom.

– Cieszę się – mruknęła niepewnie Kallisto, przerywając wypowiedź skrzata. – Udaj się proszę do Malfoy Manor i przenieś moje rzeczy do bawialni. Jutro się nimi zajmę – poleciła spokojnie, przyglądając się stworzeniu, które pamiętała jedynie mgliście.

– Z największą przyjemnością! – odparł entuzjastycznie Gnomek i zniknął ułamek sekundy później z jeszcze głośniejszym trzaskiem, niż poprzednio.

Severus zabrał swoją dłoń z talii Kallisto, którą położył tam zaraz po tym, jak na niego wpadła.

– Nawet twój skrzat jest jakiś inny niż wszystkie pozostałe – skomentował, jednak szybko ugryzł się w język, kiedy Rowle posłała mu wyjątkowo posępne spojrzenie.

Ponownie tego wieczoru niezdrowo pobladła. Nie odpowiedziała mu, rzuciła jedynie zaklęcie w stronę kominka, które szybko rozpaliło wysuszone drewno. Złote języki ognia objęły zgrabnie ułożony stosik i rozjaśniły nieco salon. Eleganckie pomieszczenie o kremowych ścianach i antycznym wyposażeniu ukazało się oczom magów. Kallisto niemal bez zastanowienia ruszyła w stronę beżowej sofy, rzeźbionej z finezją, zdecydowanie w stylu ludwikowskim. Zdjęła z ramion czarną pelerynę, której pozwoliła opaść na podłogę. Przysiadła na meblu, wbijając wzrok w palenisko. Severus w tym czasie szybko rzucił okiem po olejnych pejzażach, które zdobiły ściany i poszedł w ślad za Rowle, zajmując miejsce obok niej. Swoje okrycie przewiesił przez podłokietnik i postawił butelkę koniaku na owalnym stole o wymodelowanych nogach.

Nie mógł pozbyć się wrażenia, że salon, choć bardzo gustowny i urządzony w miły dla oka sposób, był chłodny, a wyniosła aura musiała skutecznie dominować wszelakich gości. Pomieszczenie wydawało się absolutnie bezosobowe, pozbawione jakichkolwiek pamiątek, czy rzeczy właścicieli, którzy zresztą od lat nie postawili w nim stopy.

Kallisto przywołała zaklęciem szklanki, nie chcąc kłopotać i tak zajętego już skrzata, po czym rozlała koniak do naczyń.

– Nie mam ambitnych planów na ten wieczór – odezwała się w końcu, wyrywając Severusa z zamyślenia. – Za to z przyjemnością bym się upiła – westchnęła ciężko, łapiąc się palcami za nasadę nosa.

– Nie zgłaszam obiekcji. – Severus sam był zdziwiony gładkim i zasadniczo przyjaznym tonem, którego użył.

Kallisto wyprostowała się i spojrzała na Severusa kątem oka, najwyraźniej zaskoczona jego przystępnością. Kącik jej ust nieco drgnął w górę. Sięgnęła po swoją szklankę z dziwnym błyskiem w oku.

– Między innymi za to bardzo cenię sobie znajomość z tobą – mruknęła ironicznie i zanurzyła usta w alkoholu.

Snape prychnął rozbawiony.

– Masz niezwykle groteskowe preferencje – skwitował, również sięgając po koniak.

_____

      Rzeczywiście dużo wypili tej nocy. Rozmowa jednak nie płynęła wartkim nurtem. Oboje byli zmęczeni, a Kallisto wydawała się szczególnie przybita przez powrót do rodzinnego domu i wiążących się z nim wspomnień. Mimochodem opowiedziała mu o śmierci jej rodziców.

      Najpierw w zamachu zginęła jej matka. Wyjechała do Rosji, odwiedzić siostrę i znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Weszła w drogę magicznym rebeliantom mugolskiego pochodzenia, którzy w tamtych czasach demonstrowali swoją siłę, aby rosyjskie Ministerstwo Magii przyznało im przywileje, którymi cieszyła się jedynie czystokrwista część społeczeństwa. Później ojciec zostawił ją, niemal porzucił, wybierając się w samobójczą misję pomszczenia żony. Podobno to właśnie Abraxas przekazał jej, niespełna pięciolatce, że również jej ojciec tragicznie zmarł. W krótkim czasie upomniała się o nią ciotka i tak mała Kallisto trafiła do Rosji, gdzie, jak na ironię, życie straciła dwójka jej rodziców.

      Severus wyjątkowo tym razem o nic więcej jej nie wypytywał. Dał Kallisto przestrzeń, aby podzieliła się z nim tylko tym, czym chciała. Sam doskonale znał temat nieprzyjemnych wspomnień z dzieciństwa i skomplikowanych spraw rodzinnych, dlatego rozumiał, że nie warto drążyć niektórych kwestii. Docenił za to zaufanie, którym najwyraźniej go obdarzyła, dzieląc się tą historią.

      Resztę czasu siedzieli w milczeniu, systematycznie wlewając w siebie alkohol. W którymś momencie Rowle poleciła skrzatowi, aby przygotował dla nich sypialnię. W ostateczności jednak tam nie trafili. Zasnęli na wyjątkowo nieprzeznaczonej do tego sofie, zbyt zmęczeni i pijani, aby przejmować się czymkolwiek.

_____

      Mistrz Eliksirów obudził się z wyjątkowo intensywnym, kłującym bólem głowy. Dodatkowo było mu niesamowicie gorąco, mimo że zeszłej nocy nie zatroszczyli się o znalezienie koca. Spuścił wzrok na swoją klatkę piersiową, gdzie dostrzegł czubek głowy Kallisto. Kobieta leżała na nim, jedynie odrobinę zsuwając się w szczelinę między jego ciałem a oparciem kanapy. Uśmiechnął się krzywo, sam do siebie, nie wiedząc, czy bardziej bawiło go, czy irytowało to, że został w tak prosty sposób obezwładniony. Położył dłoń na plecach Rowle, wzdychając cierpiętniczo. Nie pogardziłby solidną szklanką wody, a tym bardziej dobrym eliksirem na kaca.

      Nie musiał na szczęście długo czekać. Zdawało się, że kilka drobnych ruchów, które zdążył wykonać, wybudziły Kallisto ze snu. Nie taki był jego zamiar, jednak nieszczególnie przeszkadzał mu ten fakt. Kobieta zacisnęła dłoń na jego barku. Uniosła po chwili głowę, sennym, zmęczonym wzrokiem spoglądając prosto w ciemne tęczówki Severusa. Mistrz Eliksirów po chwili zsunął spojrzenie na jej spierzchnięte, nieco rozchylone usta, szybko jednak się zreflektował. Uniósł oczy. Rowle wyglądała na wyjątkowo zaspaną. Jej włosy plątały się w nieładzie wokół złotych szpilek, wetkniętych w kok, a kilka kosmyków opadało w nieładzie na jej twarz. Sięgnął dłonią, ostrożnie zaczesując część z nich za jej ucho. Z niewyjaśnionych dla niego powodów Kallisto lekko się zarumieniła.

– Dzień dobry – szepnęła zachrypniętym głosem.

– Dobrze wiedzieć, że jednak żyjesz – odpowiedział jej sarkastycznie.

Odchrząknęła.

– Dawno temu się obudziłeś?

– Nie – odpowiedział szczerze, starając się pozostać neutralnym i w miarę możliwości, wyrozumiałym dla jej stanu.

– Dobrze. – Nieporadnie zsunęła się na podłogę i przysiadła na ciemnym parkiecie, opierając plecy o kanapę.

Oswobodzony Severus również podniósł się do siadu. Wyprostował obolałe plecy i ściągnął łopatki, starając się rozciągnąć. Kark niemiłosiernie mu o sobie przypominał, jednak zignorował chwilową niedogodność. Rzucił okiem na Rowle, która najwyraźniej nie zamierzała podnosić się z podłogi. Zamiast tego oparła skroń o jego kolano w obrazie absolutnego marazmu.

– Kallisto – mruknął cicho, zwracając na siebie uwagę kobiety. – Nie zamierzam cię stamtąd zbierać.

– Nie mam względem ciebie takich wymagań – powiedziała sennie, z ewidentną rezygnacją.

Snape mruknął coś pod nosem i wstał z kanapy, podając kobiecie dłoń. Rowle, pomimo że widocznie niezadowolona, przyjęła ją i z pomocą Mistrza Eliksirów stanęła na nogi.

– Na parterze jest łazienka. Jeśli chcesz wziąć prysznic, jest do twojej dyspozycji – wyjaśniła niespiesznie. – Ja będę na piętrze. – Niechętnie wysunęła dłoń z jego uścisku i wolnym, ostrożnym krokiem ruszyła w stronę korytarza.

Odprowadził ją spojrzeniem. Pierwszy raz widział ją w takim stanie zawieszenia. Miał dziwne przeczucie, że wcale nie było to spowodowane ilością wypitego minionego wieczoru alkoholu. Kallisto już podczas ich małego posiedzenia, tuż po balu, wydawała mu się wyjątkowo obca. Nie był już nawet w stanie określić, co dokładnie mogło spowodować u niej takie załamanie nastroju. Wydarzyło się zbyt wiele zeszłego wieczoru.

_____

      Spotkał się z nią ponownie dopiero jakiś czas później, kiedy zeszła na parter z nadal wilgotnymi włosami i w jedwabnym, butelkowozielonym, długim szlafroku. On w tym czasie również wziął prysznic, odświeżył swoje ubrania i doprowadził się do jako takiego porządku. Nie zakładał jednak już surduta, co Kallisto zdawała się zauważyć od razu. Zmierzyła wzrokiem czarną koszulę i garniturowe spodnie, które miał na sobie.

– Co powiesz na śniadanie? – zaproponowała ze słabym uśmiechem, podchodząc do niego.

Do tej pory siedział na sofie, oczekując pojawienia się Rowle, jednak kiedy już ją zobaczył, nie był pewien, co ze sobą zrobić. Kobieta na szczęście sprawnie rozwiała jego rozterki. Stanęła między jego nogami, układając dłonie na ramionach Mistrza Eliksirów. Pochyliła się, muskając usta Severusa swoimi.

– Bardzo chętnie – powiedział prosto, odpowiadając na jej pytanie.

Położył ręce na biodrach Kallisto, delektując się spokojem tego poranka. Miał wrażenie, jakby znaleźli się gdzieś poza czasem i przestrzenią. Wreszcie byli sami, nikt niczego od nich nie oczekiwał, nie mieli tego niedzielnego poranka również żadnych obowiązków.

Kallisto zawahała się na moment i pocałowała Severusa ostatni raz. Wyprostowała się, gładząc opuszkami palców jego policzek.

– Chodźmy do jadalni – powiedziała cicho.

Snape podniósł się z kanapy, ruszając za kobietą. Postanowił pozwolić sobie na chwilę rozluźnienia oraz wytchnienia. Zasiedli przy dużym, ciemnym stole, na którym powoli stygło przygotowane przez skrzata śniadanie. Mężczyzna sięgnął w pierwszej kolejności po czarną kawę i spojrzał na Kallisto, która właśnie odpalała papierosa. Nie rozumiał jej dziwnych nawyków, ale nie zamierzał ich również w tym momencie komentować.

Ukradkowo spoglądał w stronę kobiety, która ponownie była irytująco małomówna. Ze znudzeniem rozgrzebywała jajecznicę na swoim talerzu, popijając jedynie posłodzoną kawę. Wyraźnie nie miała apetytu, ani potrzeby zaczynania rozmowy. Wyglądała jednak na stoicko spokojną.

Wahała się. Powoli zaczynała żałować swojego wybryku z zeszłego wieczoru. O ile wcześniej nie miała żadnych rozterek, teraz towarzyszył jej duszący niepokoju. Dziwne przeczucie, że posunęła się o krok za daleko zagościło w jej głowie niemal zaraz po przebudzeniu. Bardzo wysoko ceniła Severusa, zaakceptowała również swoje uczucia do niego, jednak nie było to żadne usprawiedliwienie dla jej lekkomyślności. Miała swoje zobowiązania względem rodu i odpowiedni wizerunek do utrzymania. Bez tego była nikim, a jej manifestacja mogła pokrzyżować lata nauki i przygotowań.

Severus zwrócił uwagę na jasnoszare oczy Kallisto. Tego poranka były wyjątkowo bez szczególnego wyrazu. Zgłębiały tajniki jajecznicy, na którą Rowle nie miała najmniejszej ochoty. Dopiero kiedy kobieta zorientowała się, że spojrzenie Severusa spoczywało na niej dość długo, uniosła wzrok. W pełnej krasie zobaczył tęczówki, których kolor skojarzył mu się z chłodnym, stalowoszarym odcieniem szkockiego nieba. Nietypowe dla Kallisto otępienie, które w nich dostrzegł, wprowadziło go w osobliwą niezręczność.

– Powinnaś coś zjeść – rzucił obojętnie, próbując usprawiedliwić swoje zachowanie tymi słowami.

– Nie jestem głodna. – Wzruszyła ramionami i dłonią odgarnęła ciemne, falujące włosy na plecy.

Severus zacisnął szczękę.

– Które z wczorajszych zajść sprawiło, że zachowujesz się dzisiaj jak zjawa? – Zadał wreszcie najbardziej nurtujące go pytanie, odkładając swój widelec.

Nie radził sobie z tą sytuacją. Przywykł do tego, że to Rowle była tą żywą i rozgadaną, targaną przez wszelkiego rodzaju emocje. Zwykle to ona podtrzymywała rozmowy, inicjowała spotkania albo przynajmniej się uśmiechała.

Kallisto posłała mu wyjątkowo znudzone spojrzenie i przez chwilę milczała, sięgając po kolejnego papierosa.

– Mogę się założyć, że wujostwo wybierze mi rosyjskiego męża – rzuciła, jakby to zdanie wyjaśniało absolutnie wszystkie jej rozterki. Sprawnie ukryła swoje emocje pod maską obojętności i zaciągnęła się dymem tytoniowym, wbijając wzrok w tapetę przeciwległej ściany.

Severus w pierwszej chwili chciał do niej podejść. Potrząsnąć nią. Cokolwiek, byle nie siedziała na swoim miejscu z pustką w oczach i lodowato obojętną twarzą, niczym piękna, pusta rzeźba. Zignorował te myśli. Zamiast tego wstał od stołu. Nie sądził, żeby był właściwym człowiekiem do ingerowania w życie i problemy Kallisto. Właściwie starał się w jakiś pokrętny sposób odciąć od odpowiedzialności. Nie zamierzał się angażować tylko po to, żeby niedługo później zostawiła go, wyjeżdżając do Rosji. A ten moment nieubłaganie się zbliżał.

Z drugiej strony zaś nie chciał kończyć wszystkiego w tym miejscu i tym momencie. Sam złapał się na tym, że pozwalał Kallisto przejmować inicjatywę, a później biernie szedł za ciosem. W ten właśnie sposób znalazł się chociażby w Szkocji zeszłego wieczoru. Miał wrażenie, że mogłaby zaciągnąć go na drugi koniec świata, a on jak szczeniak podążyłby za nią. Była magnetyzująca w swoim zdecydowaniu i pewności. Nie wiedział, kiedy stał się tak infantylny i nieodpowiedzialny. Musiał przestać. Nigdy nie był mężczyzną, który mógłby liczyć na poważne zainteresowanie ze strony Rowle. Nie miał nic do zaoferowania, kompletnie nic dla kobiety o tej pozycji.

– Weź się w garść – mruknął bardziej ozięble, niż planował. Rowle nie zareagowała na jego słowa. Nadal patrzyła tępo przed siebie, zaciągając się co jakiś czas papierosem. Jej zachowanie uderzyło go z podwójną siłą. Zacisnął dłonie w pięści, próbując zapanować nad burzą sprzecznych emocji. – Chciałaś praktyk. Widzę cię w sobotę o piętnastej w moim gabinecie. Ocenię, na jakim poziomie jest twoja wiedza i zdolności. – Cicho jednak liczył na to, że kiedy emocje opadną, a Kallisto wszystko przemyśli, będzie mógł wyciągnąć z niej cokolwiek.

Rowle wreszcie na niego spojrzała. Uniosła jedną brew, zupełnie jakby intensywnie oceniała sytuację.

– Nie sądzę, aby miały one teraz jakikolwiek sens – rzuciła chłodno, sprowadzając ich dwójkę na ziemię.

Zgasiła z nonszalancją papierosa w popielniczce i również wstała od stołu. Wyminęła Severusa, kierując się niespiesznie do salonu. Mistrz Eliksirów powiódł za nią wzrokiem i dopiero kiedy zniknęła z jego pola widzenia, postanowił za nią podążyć. Kallisto zatrzymała się przed szerokim oknem w salonie i silnym ruchem ramion rozsunęła ciężkie, beżowe zasłony wyszywane złotą nicią. Do pomieszczenia wpadło kilka smug chłodnego światła, które zakuły dwójkę magów w oczy. Snape zmarszczył się nieznacznie, splatając dłonie za plecami.

– Jaka jest twoja decyzja? – zapytał niechętnie. – Nie robisz mi żadnej przysługi tymi praktykami, byłbym więc wielce ukontentowany, gdybyś dała mi jasną informację na ten temat – dorzucił ironicznie, nawiązując z Rowle kontakt wzrokowy, kiedy wreszcie odwróciła się w jego stronę.

Nie wydawała się szczególnie zadowolona brzmieniem jego słów. Napięcie prężyło się nerwowo w powietrzu. Zmierzyła go spojrzeniem od stup, aż po sam czubek głowy i założyła ramiona na piersi z grymasem rozgoryczenia na twarzy.

– Myślałam, że pozbyłeś się tego śmiesznego nawyku traktowania mnie jak nieodpowiedzialnego podrostka. Najwyraźniej się myliłam – powiedziała z wyrzutem i kiepsko skrywanym zdenerwowaniem.

– Ktoś z naszej dwójki musi być tym rozsądnym. I zdecydowanie nie jesteś to ty – odparował impulsywnie, mając wrażenie, że od dłuższego czasu go zbywała, a nic nie wyprowadzało go z równowagi bardziej.

Kallisto prychnęła i odwróciła od niego wzrok. Po minionych wydarzeniach byłaby nawet skora przyznać mu rację, lecz słuszność jego słów rozsierdziła ją jeszcze bardziej.

– Rozczarowujesz mnie – mruknęła gorzko, rozumiejąc, że również nie mijała się zbytnio z prawdą. Starała się od początku nieco go zmienić, otworzyć na możliwości. Sprawić, żeby zainteresował się nią choćby odrobinę bardziej, poza czystą sferą fizyczności, która na dobrą sprawę stanowiła jedyne spoiwo ich znajomości.

Stwierdzenie Kallisto wybrzmiało ostro w porannej ciszy, która niczym całun okryła ciężkie słowa kobiety. Severus poczuł się dotknięty do żywego. Głównie dlatego, że był w pełni świadomy prawdziwości jej słów.

– Miej chociaż tyle odwagi, aby powiedzieć coś podobnego, patrząc mi w twarz – wycedził z odpowiednią sobie wyższością i gniewnie zmarszczonymi brwiami, gwałtownie odsuwając od siebie wyrzuty sumienia.

Kallisto spojrzała mu w oczy, a kącik jej ust uniósł się w cynicznym półuśmiechu. Zrobiła kilka kroków w stronę Mistrza Eliksirów, irytująco powoli, jak na gust Snape'a. Stanęła przed nim, zadzierając wyzywająco podbródek.

– Przeliterować ci? – zapytała prowokacyjnie, nawet na ułamek sekundy nie spuszczając wzroku z jego twarzy.

Severus zareagował nerwowo. Chwycił zawiązany pasek szlafroka Rowle i agresywnie przyciągnął ją bliżej siebie. Niemal zderzyli się czołami. W oczach Kallisto zalśniła furia, a jej oddech przyśpieszył.

– Nie kpij ze mnie – ostrzegł szorstko, będąc na granicy wytrzymałości.

– Tak ci to przeszkadza? – Uniosła ironicznie jedną brew. – Zabawne. Sam robisz to cały czas względem mnie – wyrzuciła z siebie. Odepchnęła go i cofnęła się o kilka kroków. Niemal natychmiast odwróciła się do niego plecami. – Wyjdź – powiedziała chłodno. – Nie chcę cię już dzisiaj oglądać. – Zamrugała szybko, próbując pozbyć się łez, które gwałtownie napłynęły do jej oczu pod wpływem emocji.

Miała wrażenie, że coś w niej pękło. Wiedziała, że Snape nie mógł zobaczyć jej twarzy, jednak za wszelką cenę starała doprowadzić się do porządku. Severus zaś w tym czasie bez słowa zabrał swój surdut, pelerynę zarzucił na ramiona i wypadł z budynku, jakby gonił go sam szatan.

Rowle usłyszała trzaśnięcie drzwi, które intensywnie obiło się w jej świadomości. Była absolutnie wyczerpana. Sama nawet nie wiedziała, skąd wzięły się w niej takie pokłady złości wymierzone w Mistrza Eliksirów. Być może dlatego, że wszystkie powody, przez które właśnie waliło się jej życie w jakiś pokrętny sposób za każdym razem łączyły się z postacią Snape'a.

Prychnęła gorzko, analizując swoją sytuację. Objęła się ramionami i ponownie stanęła przed szerokim oknem, które wychodziło na główną ulicę i obserwując przejeżdżające, mugolskie samochody, odpaliła papierosa.

– Żałosne – mruknęła pod nosem.

_____

      Nie spędziła jednak całego dnia bezczynnie. Na początek napisała krótki list z wypowiedzeniem pracy w Ministerstwie. Ciągnięcie tej farsy było bezcelowe. Miała pieniądze, a do tego wychodziła z założenia, że prędzej niż później będzie zmuszona wrócić do Rosji. Poza tym nie sądziła, aby długo utrzymała się na stanowisku. Nie po tym, jak wstawiła się za Snape'em, czego być może reszta urzędników na początku nie dostrzegła, jednak Kallisto się nie łudziła. Po fali plotek, które z pewnością obiegną czarodziejski świat w mgnieniu oka, większość jej współpracowników doda dwa do dwóch i stwierdzi, że od początku coś więcej łączyło ją z Severusem. W mgnieniu oka otrzymałaby łatkę stronniczej i nieuczciwej, manipulującej ministerialnym śledztwem.

      Następnie sporządziła krótką notkę dla Lucjusza z informacją, gdzie obecnie przebywa, aby zbytnio się o nią nie martwił. Miała wystarczająco wiele problemów, nie potrzebowała jeszcze Malfoyów miotających się po Wielkiej Brytanii w jej poszukiwaniu.

Później, z dużo większym wahaniem napisała do Snape'a, że pojawi się w Hogwarcie o wyznaczonej przez niego porze. Zawarła w tej wiadomości również krótkie zdanie na temat jej obaw dotyczących raczej krótkiego okresu praktyk. Musiała schować swoją dumę do kieszeni i skorzystać z jedynej możliwości spotkania. Miała wiele do wyjaśnienia Severusowi, jednak nie zapatrywała się na tę sprawę z optymizmem, więc szybko wcisnęła pergamin w kopertę, aby nie musieć dłużej patrzyć na niezręcznie sklecone linijki tekstu. Wcisnęła wiadomość pod dwie pozostałe i odetchnęła głęboko, próbując nieco się opanować.

      Na sam koniec zdecydowała się sporządzić list do Grigorija. Nie licząc ich krótkiego spotkania na balu jesiennym dawno nie miała okazji spotkać się z nim i zwyczajnie porozmawiać. Potrzebowała towarzystwa i drugiej opinii, rady. Szczególnie teraz, kiedy znajdowała się sama w ogromnej, pustej kamienicy.

_____

      W poniedziałkowy wieczór na progu domu Kallisto pojawił się Lucjusz. Zaskoczona kobieta uniosła na niego wzrok znad czytanej właśnie książki, kiedy skrzat wprowadził Malfoya do salonu. Rowle uśmiechnęła się słabo, zaciskając palce na okładce tomu. Nie śmiała nawet przypuszczać, że Lucjusz tak szybko postanowi się z nią zobaczyć.

– Czemu zawdzięczam tę wizytę – rzuciła w stronę arystokraty, wskazując mu dłonią miejsce na stojącej obok kanapie.

Blondyn skinął w jej stronę głową i przysiadł na sofie.

– Sądzę, że powinniśmy wyjaśnić sobie kilka kwestii. Spokojnie, z odrobiną prywatności – mruknął niechętnie, sięgając pamięcią do burzliwego wieczoru, kiedy to oboje w znacznym stopniu zlekceważyli swoje poglądy na najbardziej drażliwą sprawę.

– Rzeczywiście nie powinno to zaszkodzić. – Kallisto odłożyła książkę obok siebie, aby moment później ponownie spojrzeć na Lucjusza. – Co dokładnie chcesz omówić? – Uniosła jedną brew w oczekiwaniu.

Po prawdzie sama nie widziała wielu kwestii, które nie zostały wystarczająco sprecyzowane podczas ich niezbyt przyjaznej pogawędki u Zabiniego. Chciała jednak dać jeszcze jedną szansę Malfoyowi na rozsądną wymianę zdań w sprawie Snape'a.

– Przede wszystkim chciałem zapytać o twoje stanowisko – zaczął Lucjusz, nie wiedząc gdzie podziać swoje spojrzenie. Krępowała go sama myśl o Severusie i Kallisto razem. – Myślisz o nim poważnie?

– Jestem świadoma swoich zobowiązań względem rodziny. Nie musisz się o to martwić – skontrowała automatycznie Rowle, próbując uniknąć potencjalnych oskarżeń. – Nic w tej materii się nie zmienia.

Lucjusz nerwowo potarł dłonią czoło.

– Nie to miałem na myśli – powiedział spięty – Czujesz coś do Severusa? – wydusił z siebie pytanie, które nawet nie chciało przejść mu przez gardło. Sam fakt, że musiało dojść do tej rozmowy zakrawał dla niego o absurd.

Zaniepokojenie odbijało się na jego twarzy, a Kallisto bezbłędnie je odczytała. Przygryzła dolną wargę i odwróciła wzrok w stronę kominka, gdzie powoli dopalało się drewno. Nie była pewna, co powiedzieć Lucjuszowi. Z jednej strony najwygodniejsze byłoby kłamstwo, z drugiej zaś czuła się w obowiązku wyznać prawdę chociaż w tej kwestii.

– Nie jest mi obojętny. – Zaczęła cicho i niepewnie. Jej palce nerwowo mięły materiał sukni w okolicach kolan. – Chociaż nie jesteśmy też tak blisko, jak może się to wydawać. – Odetchnęła głęboko, dodając sobie odrobinę otuchy. – Raczej ciężko mówić o jakiejkolwiek emocjonalnej intymności, czy zaufaniu. Po prostu tego między nami nie ma. – Wcisnęła się głębiej w fotel, zbyt skrępowana i zażenowana swoim wyznaniem, aby dalej móc utrzymywać dumną, wyprostowaną postawę ciała.

Lucjusz zdawał się być równie skonsternowany jak Kallisto. Jego palce wybijały nierówny rytm na podłokietniku sofy, kiedy starał się pozbierać myśli i sformułować sensowną odpowiedź na jej słowa.

– Jeśli dobrze rozumiem, Snape nie odwzajemnia twoich uczuć i oczekiwań? – Malfoy nie był szczególnie zaskoczony. Znał Severusa dostatecznie długo, aby wiedzieć, że Mistrz Eliksirów nawet w małym stopniu nie był skłonny do miłosnych uniesień. Mimo wszystko, ten nowy kontekst, kiedy to właśnie Kallisto torturowały zgryzoty z tego powodu, sprawiał, że Lucjusz miał ochotę urządzić Snape'owi nie lada scysję.

– To moja wina. – Rowle szepnęła, zaciskając dłonie w pięści. – Nie oczekiwałam tego od samego początku.

– Jeśli chcesz wskazywać winnego, to powinien nim być Severus – zauważył ostro Malfoy. Czuł się coraz bardziej rozgoryczony postawą przyjaciela. – Snape wykorzystał sytuację. Mógłby zachować chociaż odrobinę przyzwoitości i zakończyć ten, pożal się Merlinie, romans, kiedy zorientował się, że potrzebujesz czegoś, czego nie może albo nie chce ci dać. – Grymas niezadowolenia zagościł na twarzy arystokraty.

Kallisto zapadała się z każdą chwilą bardziej w fotel, zupełnie jakby chciała zlać się w jedno z obiciem i zniknąć z tego salonu na dobre. Lucjusz z kolei zdawał się absolutnie wytrącony z równowagi. Był wściekły zarówno na Severusa, jak i na Kallisto. Ta dwójka, jak na złość, nie potrafiła trzymać się z daleka od wszelkiego rodzaju problemów.

– Co ci w ogóle przyszło do głowy, żeby zaczynać ten romans. – Zaczął strofować kobietę. – Jesteś dziedziczką znamienitego rodu, powinnaś być bardziej odpowiedzialna. Nie możesz mieszać się w takie znajomości, a później wywoływać skandale na skalę całej społeczności. – Zmierzył Kallisto wzrokiem.

Wyglądała na absolutnie załamaną i zagubioną. Uporczywie unikała jego spojrzenia, wciskając się bardziej w fotel, który zajmowała. Ten widok nieco ostudził zapał Lucjusza. Malfoy podniósł się z kanapy i poszedł do Kallisto. Wyciągnął w jej stronę dłoń. Rowle popatrzyła na nią zaskoczona, jednak po krótkim momencie wahania przyjęła ją. Arystokrata pomógł jej wstać, a później ostrożnie przyciągnął Kallisto bliżej siebie. Objął ją delikatnie, zaczynając powoli gładzić jej plecy.

– Musisz się pozbierać. Czeka cię niedługo wiele wyzwań – mówił cicho, spokojnie, starając się dodać kobiecie nieco otuchy. – Szybko zapomnisz o Snape'ie. Teraz musisz skupić się na sobie.

Kobieta zacisnęła szczękę, słuchając słów Lucjusza. Nie zgadzała się z nimi, a wizja przyszłości, którą tak uporczywie przywoływał Malfoy absolutnie ją przerażała.

Spotkanie z arystokratą ani trochę jej nie uspokoiło. Rowle miała tylko coraz więcej obaw i powodów do zmartwień. Prześladowały i przytłaczały ją oczekiwania całej rodziny i przyjaciół, szczególnie Malfoyów. Czuła się coraz bardziej wypalona i bezosobowa. Grozy całej sytuacji nadawał jeszcze ciągły brak listu od wujostwa. Kallisto była w pełni świadoma, że właśnie teraz ważyły się jej losy, a mimo to była całkowicie wykluczona z tego procesu. Wiadomość mogła przyjść w każdej chwili, ale wtedy będzie już za późno na jakiekolwiek negocjacje.

      Pożegnała Lucjusza, żywiąc szczerą nadzieję, że w najbliższym czasie nie postanowi złożyć jej kolejnej pokrzepiającej wizyty. Liczyła również na to, że Malfoy nie wpadnie na pomysł skontaktowania się z Severusem. Jakiekolwiek nawiązania do ich rozmowy mogłyby już doszczętnie pogrążyć tę znajomość. Była absolutnie pewna, że Snape nie odezwałby się do niej więcej, a nie była gotowa na tak nagłe rozejście się ich dróg. Chciałaby mieć chociaż okazję pożegnać się z Mistrzem Eliksirów.

_____

      Kolejne dni minęły Kallisto raczej spokojnie. Nic nadzwyczajnego nie miało miejsca. Zresztą nie było do tego okazji. Niemal cały czas spędzała w domu, nawet nie wyściubiając nosa na zewnątrz. Dopiero środowy wieczór przyniósł ze sobą wiele niespodzianek.

      Usłyszała pukanie do drzwi i rzuciła okiem na przemykającego w tamtą stronę skrzata. Machnięciem różdżki wyłączyła gramofon i odłożyła na stolik kieliszek z winem. Podniosła się z sofy i wyszła z salonu, zatrzymując się w korytarzu. Założyła ramiona na piersi i wsparła się ramieniem o ścianę. Była szczerze ciekawa, kto postanowił tym razem złożyć jej wizytę. Uśmiechnęła się krzywo, widząc doskonale sobie znaną sylwetkę. Grigorij w glorii swojej mrocznej aury zatrzymał się, kiedy tylko ją zauważył. Nieznaczny uśmiech zagościł na jego twarzy. Kallisto zmierzyła go spojrzeniem i w końcu ruszyła w jego stronę. Nie krępowała się, zarzuciła mu ramiona na szyję i mocno się do niego przytuliła. Woronow był niezwykle wysoki i krzepki, przez to onieśmielał niemal każdego, kogo tylko spotkał na swojej drodze. Kiedy jednak odwzajemniał uścisk, był przy tym ostrożny i delikatny. Rowle zawsze podziwiała wyważenie jego ruchów, ich lekkość i płynność.

– Dobrze cię widzieć – powiedziała radośnie, odsuwając się od niego.

Dopiero teraz Grigorij miał okazję pozbyć się swojego ciężkiego płaszcza. Posłał Kallisto rozbawione spojrzenie, zsuwając okrycie z ramion. Podał je skrzatowi i wyprostował się, ponownie odnajdując wzrok kobiety.

– Cieszy mnie twój entuzjazm. – Uśmiechnął się szelmowsko. – Ciebie również dobrze widzieć – dodał już poważniej. – Mam nadzieję, że tym razem uda nam się spokojnie porozmawiać. – Ruszył niespiesznie w jej stronę. – Ciekawi mnie, co u ciebie słychać. Nie pisałaś. Ze zrozumiałych względów. – Machnął niedbale dłonią. – Miałem nadzieję to naprawić.

– Jakie to wzruszające... – westchnęła Kallisto, przewracając oczami. Szczery uśmiech jednak cały czas łagodnie rozświetlał jej twarz. – Masz ochotę na wino? Właśnie otworzyłam świetną butelkę – zagadnęła, prowadząc Woronowa w stronę salonu.

– Pijesz beze mnie? – Uniósł brwi, żartując. – To coś nowego.

– Chyba nie myślałeś, że przez pół roku będę promować abstynencję, tylko dlatego, że nie było cię w okolicy. – Spojrzała na niego kątem oka, kiedy wchodzili do wystawnego pomieszczenia.

– Rzeczywiście brzmi to dość nieprawdopodobnie. – Uśmiechnął się półgębkiem, przyznając rację kobiecie.

Rozejrzał się szybko po salonie i wrócił spojrzeniem do postaci Kallisto. Rowle siadała właśnie na sofie. Założyła nogę na nogę i przywołała zaklęciem drugi kieliszek. Od razu pojawił się obok niej skrzat, który kłaniając się niemal do jej stóp, zaoferował swoją pomoc. Kobieta oszczędnie skinęła głową i pozwoliła rozlać stworzeniu wino do szklanych lampek. Dopiero wtedy spojrzała na Grigorija, który wcisnął dłonie w kieszenie czarnych, garniturowych spodni.

– Blado wyglądasz – rzucił, stając za jej plecami i opierając się biodrem o oparcie kanapy. – Wszystko w porządku?

Kallisto niemal od razu odwróciła wzrok. Skonsternowanie odbiło się w jej oczach. Woronow westchnął i pochylając się, oparł łokcie o zagłówek sofy, splatając palce dłoni. Popatrzył na kobietę, znajdując się z nią teraz niemal twarzą w twarz.

– Co cię gnębi? – zapytał łagodnie, uważnie ją obserwując.

– Mam ostatnimi czasy dużo zmartwień. Nic szczególnego. To wszystko po prostu mnie powoli przytłacza – westchnęła z rezygnacją i sięgnęła po kieliszek z winem. – Nie wiem, czy od tego chcesz zaczynać tę rozmowę. – Posłała mu powątpiewające spojrzenie i zanurzyła usta w alkoholu.

Woronow wyprostował się i obszedł kanapę. Zajął miejsce obok Kallisto.

– Mam dziś dużo czasu – zaczął ostrożnie. – Na wszystko przyjdzie pora. – Również sięgnął po lampkę wina i rozsiadł się na sofie. – Czy twoja wyprowadzka od Malfoyów ma z tym jakiś związek? – zapytał z ciekawości i uniósł kieliszek do ust. Rowle skinęła głową. – Może i lepiej. Wyobraź sobie minę Lucjusza, gdyby zobaczył mnie dziś na progu swojego dworu.

Kallisto prychnęła śmiechem. Zasłoniła usta dłonią i dopiero kiedy się uspokoiła, opadła plecami na oparcie sofy i odwróciła twarz w stronę Grigorija.

– Chciałabym to zobaczyć – rzuciła, przyglądając się mężczyźnie.

Woronow był wyjątkowo spokojny i rozluźniony, nie to jednak przykuło uwagę Rowle. Zdawało jej się, że wyglądał lepiej niż zwykle. Przydługie, kasztanowe włosy przeplatane miejscami siwizną dokładnie ułożył na pomadzie. Wąs, zwykle i tak dobrze zadbany, skręcał się lekko w górę, nadając jego twarzy mniej surowego wyrazu. Kallisto zauważyła również, że miał na sobie jeden z lepszych, trzyczęściowych garniturów. Zapewne niebotycznie drogi, szyty na miarę. Musiała przyznać, że prezentował się nieskazitelnie.

Przypomniały jej się wszystkie kobiety, wzdychające z zachwytem na widok Grigorija. Musiała im przyznać, miały rację, twierdząc, że na swój sposób Woronow był wyjątkowo przystojnym i pociągającym mężczyzną. Zwykle ignorowała te myśli. Byli tylko i aż przyjaciółmi, współpracowali, walczyli razem. Nigdy nie patrzyła na niego inaczej. Czasem jednak zastanawiała się, jaką kobietę wybrałby Grigorij. Przede wszystkim jednak dumała nad tym, czy znalazłby wariatkę, która postanowiłaby za niego wyjść. Woronow pomimo swojej prezencji nie był najlepszą partią. Może i pochodził z czystokrwistej rodziny, jednak mało kto wybrałby na partnera życiowego uwikłanego w wiele przewrotów czarnoksiężnika.

– Masz kogoś? – zapytała nagle, szczerze ciekawa odpowiedzi na to pytanie.

Woronow uniósł jedną brew, zerkając na kobietę.

– Nie. – Uśmiechnął się sam do siebie. – Dlaczego cię to interesuje?

– Zastanawiałam się, czy nadal prowadzisz kawalerskie życie – rzuciła żartobliwie. – Ale widzę, że niewiele zmieniło się w tym temacie.

– Jeszcze nie znalazłem tej jedynej – mruknął ironicznie mężczyzna. – A ty i Snape? Planujecie dzieci? – dorzucił z cynicznym uśmieszkiem na twarzy.

Kallisto przewróciła oczami. Upiła nieco wina, nie odrywając oczu od Grigorija.

– Pokłóciliśmy się – stwierdziła z udawaną lekkością.

– Dlaczego? – Woronow zmarszczył brwi, najwyraźniej zaskoczony tą informacją.

– Różnica charakterów. – Kącik ust Kallisto drgnął w gorzkim uśmiechu.

Upiła kilka łyków wina i odłożyła pusty kieliszek na stolik kawowy. Przeczesała palcami włosy, próbując pozbierać myśli. Dopiero teraz dopadły ją wyrzuty sumienia. Żałowała, że potraktowała Severusa w tak oschły sposób. Był przecież tak samo zagubiony tamtego poranka jak ona.

– Tym martwisz się tak bardzo? – zapytał w końcu Grigorij, a Kallisto pokręciła głową.

– Dowiedziałam się niedawno, że wujostwo intensywnie stara się zaaranżować mi małżeństwo. Nic mi nie powiedzieli, przypadkiem napomknęła mi o tym stara znajoma – westchnęła z wyrzutem Rowle. – Poza tym zdaje się, że absolutnie nie nadaję się na żonę.

Woronow prychnął, pocierając czoło.

– Skąd ten wniosek? – zapytał ze zmęczeniem i uniósł oczy na twarz Kallisto, która zdawała się w tym momencie absolutnie oderwana od rzeczywistości.

– Najwyraźniej wszystko, co robię, nie przystoi dziedziczce – powiedziała ironicznie, nerwowo przygryzając wnętrze policzka. – Już nawet nie wiem, kim powinnam być, żeby w najmniejszym stopniu sprostać jakimkolwiek oczekiwaniom.

– Nigdy cię to nie obchodziło – zauważył Grigorij, powoli nie rozpoznając w Kallisto dziewczyny, którą poznał kilka lat wcześniej. – Co się zmieniło? – Zmarszczył brwi, nie mając pojęcia, jak powinien zareagować na to, co właśnie mu wyznawała.

– Zdaje się, że pora wydorośleć i nabrać trochę odpowiedzialności. – Rowle przymknęła oczy, walcząc z samą sobą i obawami, które absolutnie ją obezwładniały.

– Przeszliśmy razem wiele. Zawsze można było na tobie polegać. Nigdy nie zawodziłaś. Jeśli to nie jest odpowiedzialność, nie wiem, co nią jest. – Grigorij był coraz bardziej zirytowany. Nie wiedział, kto doprowadził Kallisto do takiego stanu, ale był pewien, że ten nieszczęśnik, jeśli tylko stanie na jego drodze, nie wyjdzie z tego bez szwanku.

– To za mało. Wszystko, czym zajmowałam się dawniej i to, co robię teraz, najwyraźniej dla damy jest hańbiące – mruknęła gorzko, opierając potylicę o zagłówek.

– Zawsze byłaś sobą i tylko to wyróżniało cię z całej mdłej arystokracji – powiedział z irytacją. Dopił swoje wino i odłożył kieliszek.

– Nie bądź naiwny – mruknęła. – Nie chodzi o to, żeby się wyróżniać. Masz przystawać do reszty, wpasować się w standardy i unikać plotek. – Wreszcie otworzyła oczy i spojrzała na Woronowa kątem oka. – Całe życie robiłam coś przeciwnego tylko po to, żeby jakoś się wyrazić i odnaleźć w świecie. Te czasy muszą minąć.

– I co zamierzasz zrobić? – zapytał z nieskrywaną irytacją mężczyzna. – Po prostu dasz się ponieść przez nurt? – Uniósł z powątpiewaniem jedną brew. – To do ciebie niepodobne. Poddajesz, bo nie możesz znaleźć innego wyjścia.

Dopiero jego pogardliwa uwaga obudziła coś w Kallisto. Rowle gwałtownie wyprostowała się z gniewnym błyskiem w oczach. Zacisnęła szczękę i złapała Woronowa za przód marynarki, gwałtownie przyciągając go w swoją stronę. Dopiero kiedy znaleźli się twarzą w twarz, zdecydowała się odezwać.

– Nie mam wyboru. Nigdy nie miałam – wycedziła wściekle.

– A tyle mówi się o wolnej woli... – mruknął ironicznie mężczyzna. – Aleksjej Trubecki jest zatwardziałym centrystą. Albo zawalczysz o siebie, albo staniesz się tak samo nijaka jak on.

– Co Trubecki ma do rzeczy? – Kallisto zmarszczyła brwi, intensywnie analizując słowa przyjaciela. – Chyba nie mówisz, że... – Urwała nagle, mocniej zaciskając dłonie na materiale jego marynarki.

– Twoi kuzyni szepnęli mi słówko lub dwa – mruknął cierpko, nie odrywając wzroku od szarych oczu kobiety. – Myślałem, że wiesz. – Kallisto zmarła, z niedowierzaniem patrząc na Grigorija. – To jeszcze nie jest ostateczna decyzja. Zdaje się jednak, że wpadł w oko twojemu wujostwu – doprecyzował już ciszej Woronow.

Rowle zamrugała szybko, po czym nieznacznie się skrzywiła. Nie podobało jej się to wszystko.

– Dlaczego o niczym mnie nie informują? – rzuciła bardziej do siebie, niż do Grigorija, jednak ten uśmiechnął się nieznacznie i odparł:

– Może nie chcieli, żebyś zrobiła coś impulsywnego, jak za starych, dobrych czasów. – Wydawał się szczerze rozbawiony swoją uwagą i związanymi z nią wspomnieniami. Musiał oddać Kallisto, że za każdym razem mistrzowsko krzyżowała plany swojej rodziny, kiedy te nie były jej w smak.

Dopiero tym stwierdzeniem zdobył sobie pełną uwagę kobiety, która do tej pory pogrążona była w myślach. Zaintrygowana uniosła jedną brew, zmierzyła go spojrzeniem i uśmiechnęła się nieznacznie.

– Coś impulsywnego? – rzuciła cicho, rozluźniając uścisk palców na jego marynarce. – I najlepiej głupiego... – dodała z powoli wykwitającym na jej twarzy, zadziornym uśmiechem.

– Zdecydowanie bardziej lubię tę wersję ciebie. – Grigorij nieco się rozluźnił, widząc jak Rowle nabierała swojego typowego animuszu. Może nie była jeszcze stracona.

Dostrzegając jednak dotąd nieznany sobie błysk w jej oczach, miał nieodparte wrażenie, że coś było nie tak. Nie wiedział, co zaczęło nią kierować. Złość, rozgoryczenie, czy zwykła desperacja. Jedna z jej dłoni, dotąd mocno zaciskająca się na jego ubraniu, powoli zaczęła sunąć w górę jego klatki piersiowej.

– Przestań – rzucił ostro, łapiąc Kallisto za nadgarstek.

Kobieta nie spiesząc się, odnalazła jego intensywne spojrzenie i popatrzyła mu w oczy. Woronow nerwowo przełkną ślinę, czując ogarniającą go burzę emocji.

– Dlaczego? – zapytała, jakby była zupełnie nieświadoma tego, co z nim robiła.

– Bo mam ochotę cię pocałować. – Nawet nie zamierzał tego przed nią ukrywać. I tak był dla Kallisto otwartą księgą. Dobitnie zdał sobie z tego sprawę już kilka lat temu.

– Więc to zrób. – Uśmiechnęła się nieznacznie.

Jego wzrok mimowolnie zsunął się na jej usta. Wiedział, że nie powinien poddać się temu uczuciu. Walczył ze sobą, aby zachować chociaż resztki zdrowego rozsądku.

– Nie skończy się na tym, doskonale o tym wiesz – mruknął cicho, ostrzegając ją ostatni raz.

– Wiem – przytaknęła. – Sypialnia jest na piętrze – powiedziała miękko i uśmiechnęła się w sposób, który mógłby zwalić go z nóg, gdyby tylko stał.

Grigorij oniemiał. Sięgnął dłonią jej twarzy, powoli sunąc opuszkami palców po policzku Kallisto. Od dawna marzył, żeby móc to zrobić. Zawsze jednak się powstrzymywał, powtarzając sobie, że tak będzie lepiej dla ich przyjaźni. Wplótł wreszcie palce w ciemne włosy kobiety, która przymknęła oczy. Wyglądała rozkosznie, oczekując na jego następne posunięcie w cichym napięciu.

Złożył wreszcie delikatny, czuły pocałunek na jej ustach, nie zamierzając się spieszyć. Czekał już dostatecznie długo na ten moment. Poczuł ramiona Kallisto, którymi objęła jego szyję, przywierając do niego desperacko. Odnalazł dłońmi jej talię i przyciągnął Rowle jeszcze bliżej siebie. Czuł ciepło, którym emanowała, gorąco oddając jego pocałunki.

Chwilę później odnajdywał już drogę do sypialni, pewnie trzymając Kallisto na rękach, niczym pannę młodą. Zaśmiała się moment wcześniej, kiedy ją podnosił i schowała twarz w zgięciu między jego szyją a ramieniem. Szczupłymi palcami wodziła po jego szczęce, mocno obejmując go drugą ręką.

Sam nie wierzył w to, co właśnie się działo, kiedy jednak ponownie pozwolił jej stanąć na nogi, bez momentu zawahania znowu go pocałowała. Wsunęła dłonie pod jego marynarkę, sprawnie zsuwając z niego tę część garderoby. Uśmiechnął się, ponownie przyciągając ją bliżej siebie. Dłońmi badał wszystkie kształty jej ciała, zagięcia i przeszycia sukni, którą nadal miała na sobie, aż wreszcie znalazł rząd guzików z tyłu jej szaty. Na moment oderwał się od jej miękkich ust i jeszcze raz spojrzał w twarz Kallisto. Jej rysy zdawały się mięknąć, w mętnym, ciepłym świetle ulicznych latarni, które nieśmiało wpadało przez okno. Dla Grigorija widok rozgorzałych oczu i zaróżowionych policzków tej kobiety był absolutnie hipnotyzujący. Sięgnął do rzędu guzików jej sukni, które niespiesznie zaczął rozpinać. Było coś zakazanego w tym ruchu, coś zakrawającego na bluźnierstwo.

Kiedy Kallisto wspięła się na palce, zaczynając składać delikatne pocałunki na jego szczęce, wszystkie myśli gwałtownie stały się niewyraźne. Zsunął z niej suknię, dłużej nie mogąc się powstrzymać. Pochłaniała go miękkość jej skóry i słodko-gorzki zapach perfum. Jej bliskość była otumaniająca, odbierała mu zmysły jak gorliwa modlitwa do nieistniejącego bóstwa. W objęciach Kallisto jego świat runął. Rozpadając się, sięgnął najgłębszych otchłani.

Continue Reading

You'll Also Like

61.6K 2.8K 31
❝Wysyłasz mnie do najlepiej rozwiniętego technologicznie państwa świata i liczysz, że to skończy się dobrze?❞ Madeline Barnes była tchórzem i chociaż...
530K 23K 200
Wszystkie talksy, przedstawione w tej książce nie są mojego autorstwa, tłumaczę je tylko z internetu. Życzę miłego czytania! ~Maggie ✨
61.3K 1.2K 118
Przed Tobą zbiór wszytskich zaklęć z filmów oraz książek Harry Potter. Wszystko alfabetycznie. Zapraszam
67.1K 3.8K 28
Przynależność do rodu Black to według wielu ogromny zaszczyt. Bogactwo, chwała, wyniosłość i ideologia czystości krwi to cechy charakteryzujące tą r...