proxima centauri ❆ taekook...

By sotagi

81.3K 9.3K 5K

Młody aktywista środowiska LGBT, Kim Taehyung, za namową swojego chłopaka Namjoona, decyduje się na zrzucenie... More

1. Nowe ciało, nowy ty
2. Pan Min
3. Miłość, pot i łzy
4. Randka w doborowym towarzystwie
5. Zbereźny podglądacz vs bestia z siłowni
🐛ogłoszenia parafialne🐛
6. Nowy tatuś Jeongguka
7. Opiekunka dla Tae
8. Pierwszy pocałunek
9. Najsłodsza pokusa
10. Świąteczny prezent
11. Lubię się dzielić
12. Ostatnia rozmowa
13. Coś, co chciałbyś dostać
14. Niewaniliowo
15. Afektywny motyw
16. Trzecia dłoń
17. Za dużo alkoholu
18. Krew na rękach
19. Skąpani w czerwieni
20. Spostrzegawcze oko aspiranta Parka
21. Pierwsza wspólna noc
22. Wołanie o pomoc
23. Tajemnice Jeongguka
24. Sekretne spotkania
25. Potterheads
26. Gra w butelkę
27. Rzyć w świetle gwiazd
28. Nieczysta zagrywka
29. Powrót krwiożerczej bestii
30. Zazdrość w odcieniach fioletu
31. Słodziutki hyung
32. Pokażę ci na tobie
33. Alibi Taehyunga
34. Gwóźdź do trumny
35. Mała niespodzianka
36. Nikczemny test
37. Niszczycielska siła
38. Nieświadomy kłamca
39. Będę brał cię w aucie
40. Sabotaż
41. Mściwe uczucia
43. Długość dźwięku samotności
44. Chyba miłość
45. Robak w sercu
46. Tuż pod nosem
47. Nieporozumienie
48. Herbatka u teściowej
49. Krwotok z nosa

42. Dango i matcha

1K 147 92
By sotagi

Tak szybko, jak tylko Jimin i Hoseok opuścili gabinet, Yoongi pożałował tego, co zrobił. Miał ochotę wrzeszczeć z rozpaczy, zapłakać się na śmierć albo w jakikolwiek inny sposób oznajmić światu, że okropnie cierpiał. Nie tylko przez to, że zranił aż dwie osoby naraz, ale przede wszystkim z powodu obrzydzenia do samego siebie. Tym razem było to coś więcej, niż nienawiść do fałdek na brzuchu czy drugiego podbródka. Zdawało się to po stokroć gorsze od wyrzutów sumienia wywołanych zjedzeniem batonika czy katowania się nielubianymi ćwiczeniami, czego Yoongi doświadczał od lat. Tak naprawdę, było to chyba jedno z najgorszych przeżyć dwudziestosześciolatka.

Wystarczyło kilka sekund w pustym gabinecie, by do Yoongiego dotarło, że zrobiłby wszystko, aby cofnąć czas i zmienić bieg wydarzeń. Zgodziłby się na ponowne zostanie szkolnym popychadłem czy nawet na pięćdziesiąt dodatkowych kilogramów, by móc jeszcze raz porozmawiać z Jiminem i Hoseokiem, będąc świadomym uczuć, którymi darzył go szatyn. Jednak Yoongi wiedział, że zapłata za jego okrutne zachowanie będzie zdecydowanie bardziej bolesna. W końcu z jednej strony pragnął zrobić coś, co naprawiłoby ich relację, ale z drugiej... Bał się szczerze porozmawiać z Hobim i Jiminem, a przede wszystkim odnosił wrażenie, że jest już trochę za późno na wyznanie swoich prawdziwych uczuć. Poza tym po bolesnych słowach Hoseoka po części odnosił wrażenie, że może lepiej odpuścić, skoro Jung sam uznał, że wolałby go nienawidzić, niż kochać.

— Przepraszam, ale trochę się spieszę... — Taehyung uchylił drzwi gabinetu i zajrzał do środka. — Za chwilę mam wykład, na który wolałbym się nie spóźnić, a chciałem się tylko zważyć.

— Wejdź — westchnął cierpiętniczo i gestem zaprosił Tae do środka.

— Wszystko dobrze?

Dwudziestolatek doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co zaszło między Yoongim, Jiminem i Hoseokiem, bo przez ostatnie minuty sukcesywnie podsłuchiwał ich prywatną rozmowę, ale nie do końca wiedział, czy brunet będzie chciał z nim na ten temat porozmawiać. Na jego twarzy dostrzegał przede wszystkim dziwną pustkę, zamiast złości czy rozpaczy, którą spodziewał się ujrzeć po otworzeniu drzwi do niewielkiego gabinetu. Mimo tego uznał, że lepiej dopytać Yoongiego, czy nie potrzebuje wsparcia, aniżeli kompletnie zignorować stan mężczyzny.

— Nic nie jest dobrze — odpowiedział cicho, jakby do siebie — ale to nieważne. Nie mogę obarczać klientów swoimi osobistymi problemami.

— Jeśli potrzebujesz z kimś porozmawiać, to jestem do twojej dyspozycji. — Taehyung uśmiechnął się pokrzepiająco i stanął na wadze.

Fakt, Yoongi mógł wyżalić się Tae, który z pewnością nie zareagowałby dziwnie na wieść o homoseksualnym, poliamorycznym związku, tyle że w oczach Mina nie była to osoba godna zaufania. Nie po tym, jak zaczął podejrzewać go o zabicie Namjoona albo wywiezienie go na drugi koniec świata, by dobrać się do jego młodszego brata. Taehyung nie wyglądał na zdolnego do popełnienia zbrodni, ale dziwnym trafem nikt nie wiedział, w jaki sposób spędził noc poprzedzającą zaginięcie starszego Jeona. To wystarczyło, by umysł Yoongiego zaczął snuć najmroczniejsze scenariusze w roli głównej z niewinnie wyglądającym Tae, który w rzeczywistości mógł okazać się szarlatanem ukrytym w ciele młodego, słodziutkiego chłopaka albo bezwzględnym psychopatą, który z uśmiechem na ustach zamordował swojego partnera.

— Nie trzeba, ale dziękuję — wymamrotał, a następnie zaczął instruować Taehyunga, w jaki sposób powinien prawidłowo się zważyć.

Z początku Yoongi nie czuł się dobrze w obecności Tae i wręcz był na niego zły, że nie dał mu spokoju, gdy tylko zorientował się, że coś jest nie tak, ale potem wręcz go olśniło. Przyglądając się Kimowi stojącemu na wadze, brunet uznał, że spotkanie z Jiminem i Hoseokiem pod pozorem rozmowy na temat alibi Taehyunga, to wprawdzie nie jakiś genialny pomysł, ale z pewnością jego ostatnia deska ratunku. Słowa Jimina o zakończeniu praktyk bez przerwy brzęczały Yoongiemu w głowie i nie wyobrażał sobie nie zobaczyć dwudziestolatka już nigdy więcej. Może jego miłość wobec Parka nie była racjonalna, ale brunet wiedział, że z pewnością zasługiwała na miano prawdziwej. Bolała bardziej, niż jakakolwiek krzywda, której Yoongi doświadczył w całym swoim życiu i zarazem tak samo, jak myśl o zranionym Hoseoku, który również okazał się darzyć go tym silnym, ale raniącym uczuciem.

Brunet wiedział, że nie może zbyt długo zwlekać z propozycją spotkania, ale zarazem nie miał pojęcia, w jaki sposób zmotywować się do wyznania mężczyznom prawdy. Chciał wszystko naprawić, ale im dłużej wyobrażał sobie żałosne tłumaczenie się przed Hobim i Jiminem, tym bardziej zaczynał w siebie wątpić. Spędził kolejne, żałosne godziny w pracy na wymyślaniu setek scenariuszy w głowie, a każdy kolejny zdawał się gorszy od poprzedniego. Yoongi wiedział, że najlepszym lekarstwem na naprawienie ich relacji byłyby przeprosiny i wyznanie prawdy, ale nie był gotów na tak odważny krok. Przede wszystkim bał się odtrącenia ze strony Hoseoka po jego okrutnych słowach. W pewnym momencie uznał nawet, że może lepiej będzie, jeśli naprawdę pozwoli się znienawidzić im obu. Usunie się w cień, kończąc swoją jedyną w życiu historię miłosną, zanim w ogóle porządnie się zaczęła.

Bo może tak naprawdę w trakcie tych kilku niezwykłych tygodni Yoongi wcale nie grał głównej roli w miłosnym wątku, tylko tak, jak zwykle, był szarą, drugoplanową postacią, przypadkiem wplątaną w historię o szczęśliwej miłości przystojnego Hoseoka i jego urokliwego partnera? Może był zwykłym intruzem z wybujałą wyobraźnią, który nieproszony wtargnął do życia dwóch kompletnie obcych osób? Albo tragiczną postacią, która miała odegrać rolę czarnego charakteru, niszcząc na swojej drodze wszystko, co dobre przez brak pewności siebie i kompletne niedowartościowanie.

Każda z tych opcji bolała Yoongiego. Bolała go tak przeokropnie, że nie potrafił spojrzeć sobie w oczy, gdy przez kwadrans wpatrywał się w swoje odbicie lustrzane w chłodnej i przepełnionej wilgocią łazience. Dopiero po powrocie do mieszkania pozwolił sobie na uronienie kilku niewielkich łez, które szybko zamieniły się w atak płaczu. Yoongiego bolało znienawidzone ciało i jeszcze bardziej znienawidzona dusza. Każda kolejna myśl i każdy ruch, który wykonywał, zmuszały go do nienawidzenia się jeszcze bardziej. Nie potrafił samodzielnie wydostać się z żałosnej otchłani pełnej mrocznych myśli, a gdy wreszcie ułożył się w wąskiej, głębokiej wannie pełnej gorącej wody, tylko na chwilę poczuł przyjemną ulgę spowodowaną wysoką temperaturą otaczającą jego zmarznięte ciało.

Od razu potem mimowolnie zawiesił wzrok na swoich udach — porcelanowej skórze, pełnej jeszcze jaśniejszych, błyszczących w świetle blizn. Były pamiątką po ciężkich latach, w których Yoongi nie radził sobie z samotnością, brakiem akceptacji własnego ciała i traktowaniem ze strony rówieśników. Teraz stały się tylko powodem do wstydu i pretekstem do ukrywania swojego ciała nawet przed sobą, ale w ten jeden, najbardziej podły i przykry dzień, przypomniały Yoongiemu o jednym, najbardziej podłym i przykrym sposobie na doświadczenie krótkiej, bolesnej ulgi. Nie chciał robić sobie krzywdy, ale nie widział innego sposobu na to, aby choć przez chwilę poczuć się lepiej — zapomnieć o psychicznym bólu, zastępując go dyskomfortem spowodowanym głębokimi nacięciami ciała.

Bezskutecznie usiłował powstrzymać tę niezdrową potrzebę doświadczenia znajomej, chwilowej ulgi, jednak już po kilku minutach po chwili zmagań z jednorazową maszynką do golenia, z której wyciągnął trzy niewielkie, ostre żyletki, pozwolił sobie na skrzywdzenie ciała, którego tak naprawdę nigdy nie darzył najmniejszym szacunkiem. Palący ból i spływająca do przyjemnie ciepłej wody krew na pewien czas okazały się wybawieniem dla Yoongiego, ale już niedługo potem przeszywający smutek i zdołowanie, połączone z wyrzutami sumienia, powróciły ze zdwojoną siłą.

Przez resztę wieczoru Yoongi był tylko kłębkiem sprzecznych emocji, nad którymi nie potrafił zapanować. Spędził niemalże dwie godziny na bezsensownym wpatrywaniu się w ekran telefonu. Chciał zadzwonić do Hoseoka i Jimina, poprosić ich o spotkanie pod pretekstem rozmowy o Taehyungu, ale rezygnował, nie będąc w stanie opanować stresu na myśl o usłyszeniu zawiedzionego głosu któregoś z mężczyzn, albo, co gorsza, dźwięku odrzucanego połączenia. Niewielką odskocznią od zmartwień okazało się przygotowanie ogłoszeń o znalezionym piesku, do którego obecności zdecydowanie zbyt szybko przyzwyczaił się brunet. Mała, puchata kulka traktowała go jak swoją ukochaną mamusię, nie odstępowała go na krok i chociaż Yoongi wiedział, że robi dobrze, usiłując odnaleźć właściciela pudla, czuł niewielkie przygnębienie na myśl, że miałby rozstać się z tą małą, rozkoszną przybłędą.


Dokładnie dziesięć minut przed godziną dziewiętnastą Taehyung stanął tuż przed dworcem głównym, czekając na telefon od detektywa Seokjina. Miał otrzymać od niego adres kawiarni w wiadomości tekstowej pół godziny przed spotkaniem, a gdy nic takiego się nie stało, z sekundy na sekundę jego zdenerwowanie zaczęło sięgać zenitu. W głowie brzęczały mu słowa Jeongguka, który błagał go o to, aby nie szedł sam w umówione wcześniej miejsce. Chłopak był bliski płaczu, gdy bezskutecznie przekonywał Tae, że coś jest nie tak i że nie powinien przystawać na dziwną propozycję spotkania. Ostatecznie prosił Kima, by ten zabrał go ze sobą, ale Taehyung uznał, że skoro cała sytuacja jest podejrzana, to nie powinien dodatkowo narażać Gguka.

Jednak stercząc jak pajac w tłumie wiecznie spieszących się ludzi, Tae naprawdę zaczął martwić się o swój los. Co, jeśli tak naprawdę nie rozmawiał z detektywem Kimem, tylko porywaczem albo zabójcą Namjoona i teraz brnął prosto w paszczę lwa, podkładając się jak pierwszy lepszy naiwniak? Nie pamiętał zbyt dobrze głosu detektywa, a stojąc przed dworcem, zaczął dostawać istnej paranoi. Rozważał nawet zadzwonienie na policję, co zdawało się wręcz żałosnym posunięciem z jego strony. Taehyung doskonale wiedział, że przez udzielenie kontrowersyjnego wywiadu przysporzył wiele nieprzyjemności seulskiej policji, nie tylko ze strony działaczy mniejszościowych czy środowisk anarchistycznych, ale również mediów, które nie były zbyt łaskawe w ocenie ich mało rzetelnej pracy.

Dlatego też ostatecznie zdecydował się nie powiadamiać policji o dziwnym telefonie i w myślach modlił się do wszystkich znanych bogów o to, by mężczyzna, na którego czekał, okazał się detektywem Kim Seokjinem. Pocieszał się myślami, że nikt o zdrowych zmysłach nie będzie próbował go zabić ani porwać w samym centrum miasta, ale wiedział, że to naiwne. Minutę po dziewiętnastej zdecydował się zadzwonić na rzekomy numer detektywa, a gdy przyłożył telefon do ucha i poczuł na ramionach mocno zaciskające się dłonie, omal nie zasłabł z przerażenia.

Przed oczami przeleciało mu całe życie, szczególnie przerażona twarz Gguka, który nie chciał wypuścić go z mieszkania na dziwne spotkanie. Zanim wydał z siebie choć najcichszy dźwięk, pożałował, że po prostu go nie posłuchał — nie zignorował rozmowy z mężczyzną i nie został w ciepłej, przytulnej kawalerce na niewielkiej sofie, wtulając w siebie słodkiego Jeongguka, który teraz pewnie sam umierał ze strachu na myśl, co dzieje się z jego chłopakiem. Te kilka przerażających sekund, w których trakcie Taehyung omal nie popłakał się ze strachu, uświadomiły mu, jak nieodpowiedzialnie się zachował. Nie mógł dojść do siebie nawet po tym, gdy osoba, która od tyłu chwyciła go za ramiona, stanęła z nim twarzą w twarz:

— Przepraszam... — wysapał zziajany Seokjin. — Zostawiłem telefon służbowy w pracy... a na prywatnym nie zapisałem sobie twojego numeru. Próbowałem znaleźć cię przez jakieś dwadzieścia minut i zacząłem już wątpić, że to w ogóle wykonalne.

— Jest pan detektywem — odpowiedział niby spokojnie, choć w rzeczywistości znajdował się na granicy płaczu — więc szukanie ludzi nie powinno być dla pana problemem.

— Ha ha ha — rzucił, przewracając oczami. — Bardzo śmieszne...

Taehyung uśmiechnął się niemrawo i na dłuższą chwilę odwrócił wzrok. Pozwolił sobie na wzięcie głębszego, uspokajającego oddechu, choć jego serce i tak waliło jak oszalałe przez mało przemyślane zachowanie detektywa, który nieźle wystraszył dwudziestolatka.

— Możemy już przejść do rzeczy? — zagadnął w końcu Tae, obserwując, jak mężczyzna zapala papierosa. — Nie do końca rozumiem, dlaczego nie spotkaliśmy się na komendzie.

— Pójdziemy do kawiarni i tam porozmawiamy — odpowiedział i nie czekając na Taehyunga, ruszył w kierunku wspomnianego miejsca.

Tae posłusznie ruszył za policjantem i choć z trudem dotrzymywał mu kroku, bez większego trudu dostrzegł na jego twarzy i ciele oznaki zdenerwowania. Mężczyzna wydawał się zaniepokojony, miał niby obojętną minę, lecz ciągle przygryzał nerwowo wargę, a palce, w których trzymał papierosa, drżały w ponadprzeciętnym stopniu. W dodatku co jakiś czas rozglądał się dookoła i kilkukrotnie zawahał się przed wejściem do restauracji, jakby w obawie, że ktoś ich śledzi.

— Siadaj. — Seokjin wskazał miejsce najbardziej oddalone od innych stolików i przewiesił swój przydługi (jak przystało na prawdziwego detektywa) płaszcz przez oparcie fotela, a następnie poszedł zamówić ciepły napój dla siebie i Taehyunga.

Dzięki temu dwudziestolatek zyskał chwilę, by rozejrzeć się po sporej, japońskiej kawiarni, serwującej przede wszystkim słodkości i napoje ze sproszkowanej, zielonej herbaty, jak i inne najbardziej znane specjały pochodzące z Kraju Kwitnącej Wiśni. Tae westchnął cicho, spoglądając na ulubione, kolorowe dango umieszczone za witryną cukierniczą. Kochał japońskie słodycze, ale doskonale wiedział, że nie powinien ich spożywać na diecie odchudzającej, a poza tym był w takich nerwach, że najprawdopodobniej barwne kulki z mąki ryżowej stanęłyby mu w gardle, wywołując nieprzyjemne mdłości.

Za wszelką cenę chciał wreszcie usłyszeć, czego nowego policja dowiedziała się w sprawie zniknięcia Namjoona. Każda, nawet najgorsza informacja była lepsza od niepewności, w której razem z Ggukiem musieli żyć ostatnimi czasy, a wydłużające się w nieskończoność sekundy oczekiwania na powrót Seokjina do stolika były dla Tae niemalże jak tortury.

— Więc...? — zaczął niby spokojnie, gdy mężczyzna usiadł wreszcie naprzeciw niego z fikuśnymi, zielonymi napojami z bitą śmietaną i kolorową posypką na górze.

— Przestańcie go szukać — odpowiedział, ściągając z nosa okulary w okrągłych oprawkach.

— Że co?

Spomiędzy warg Taehyunga mimowolnie wymsknęło się dziwne parsknięcie połączone z nerwowym śmiechem. Chłopak kompletnie nie rozumiał, o co chodzi policjantowi.

— Dobrze usłyszałeś. — Tym razem brunet spojrzał w oczy dwudziestolatka, który zmarszczył brwi z irytacji. — To najlepsze, co możecie zrobić w tej sytuacji.

— Jakiej sytuacji? — zapytał nieco podniesionym tonem, powoli tracąc panowanie nad sobą. — Wiesz, co się stało z Namjoonem?

— Uspokój się — rzucił stanowczo i kolejny raz rozejrzał się dookoła. — Wiem... Wiem, co się z nim stało.

Wyjątkowo nieprzyjemny, zimny dreszcz przeszedł przez ciało Tae, który nie dowierzał w żadne słowo, które docierało do jego uszu. Jak to policja wiedziała, co stało się z Namjoonem? W takim razie, dlaczego o niczym go nie poinformowali? Słowa detektywa nie miały najmniejszego sensu, chyba że...

— Prowadził jakieś szemrane interesy na boku? — zaczął zgadywać. — Dlatego ktoś go zamordował? A może to wina policji i znów próbujecie zatuszować niewygodną dla siebie prawdę?

Wpatrując się w niewzruszoną twarz Seokjina, Taehyung po prostu pękł. Zaczął płakać jak małe dziecko, czując, że wszystkie tłumione emocje zaczynają wylewać się z niego z każdą kolejną łzą spływającą po policzku. Miał dość i za wszelką cenę chciał dowiedzieć się czegoś, co mógłby powiedzieć Jeonggukowi, gdy wreszcie wróci do domu. Nie chciał go okłamywać, udawać, że wszystko jest okej i że nie dowiedział się niczego konkretnego na temat zniknięcia jego brata. W tamtym momencie Taehyung czuł, że nie podoła dłużej roli ojca, brata, partnera, przyjaciela i kochanka w jednym. Wbrew pozorom, był tylko zwykłym dwudziestolatkiem, który też posiadał pewne granice. Pogodził się ze straconym dzieciństwem i nastoletnimi latami, ale nadal gdzieś w głębi serca liczył na przeżycie beztroskiej, niedojrzałej miłości u boku siedemnastolatka, który zawrócił mu w głowie.

Jednak Taehyung wiedział, że ważniejsza od jego irracjonalnych potrzeb była pomoc Ggukowi w tej trudnej sytuacji. Chłopak tak naprawdę został na tym świecie sam jak palec i Tae, doskonale znając to uczucie, nie zamierzał dokładać mu bólu. Chciał być jego oparciem, choć czasem odnosił wrażenie, że nie jest dostatecznie silny, by wytrwać w tym postanowieniu.

— Powiedz chociaż, czy on żyje... — wyszlochał cicho, pociągając nosem. — Proszę...

— Żyje — skwitował obojętnie — ale lepiej będzie, jeśli przestaniecie drążyć. Nie wyjdzie z tego nic dobrego, tak sam jak z nagłośnienia sprawy w mediach.

— Skoro żyje, to... czy jest bezpieczny? — Na to pytanie Taehyungowi odpowiedziało tylko ciche odchrząknięcie ze strony detektywa. — Co mam powiedzieć jego bratu? Wie o naszym spotkaniu, będzie się dopytywał. Nie mogę udawać, że niczego nowego się nie dowiedziałem.

— Powiedz to, co będzie dla ciebie najwygodniejsze — rzucił, dopijając w pośpiechu herbaciany napój, po czym wstał z fotela. — Przykro mi, ale nie mogę powiedzieć nic więcej. Powodzenia, Taehyung.

Dwudziestolatek uspokoił się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i ruszył za Seokjinem, zatrzymując mężczyznę przed wyjściem z kawiarni poprzez zaciśnięcie dłoni na jego przedramieniu.

— Niech mi pan chociaż powie, gdzie on jest. Błagam... Nikomu nie powiem, obiecuję. Nawet Jeonggukowi. Muszę to wiedzieć.

Seokjin westchnął i ze smutkiem spojrzał na zrozpaczoną twarz Taehyunga. Pierwszy raz widział go w tak fatalnym stanie, ale choć chciał mu pomóc, to wiedział, że zwyczajnie nie może.

— Nie rób scen, Taehyung — wyszeptał, pokrzepiająco klepiąc chłopaka po ramieniu. — Muszę już iść, a tobie polecam dokończyć herbatę, którą ci kupiłem. Jest wyśmienita, tak samo, jak dango z tej kawiarni. Lepsze jadłem tylko w Tokio.

Continue Reading

You'll Also Like

25.9K 1.3K 46
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
19.8K 1.6K 18
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
4.9K 575 32
"Nie jestem już dzieckiem do cholery zrozum to wreszcie jestem prawie pełnoletni i mam prawo umawiać się z kim chce, to jest moje życie więc się odpi...
8.3K 567 120
Ricardo di rigo jest uczniem gimnazjum Raimon'a. Jego najlepszym przyjacielem jest Gabriel Garcia. W szkole pojawia się nowy uczeń Aitor Cazador, któ...