Pokochaj siebie

Zacznij od początku
                                    

– A które słowa najbardziej cię zabolały? – naciskam bo zależy mi, aby skupiła się na swoich uczuciach, a nie podążała za tym, kto je wywołuje.

– To, że do siebie nie pasujemy – odpowiada bez namysłu. – Pomyślałam wtedy, że to ze mną musi być coś nie tak. Skoro tata odszedł, a teraz Phillip... – Urywa, głos jej się załamuje. Przylega do mnie ciasno, a ja mocno ją przytulam.

– Po raz kolejny poczułaś się odrzucona? – zgaduję.

Olivia potwierdza skinieniem głowy, czego nie widzę, tylko czuję.

– Też tak się czułam, kiedy Joe oznajmił, że to koniec naszego małżeństwa, ponieważ mnie nie kocha – wyznaję, przypominając sobie, jaki poczułam wtedy ból. Zupełnie, jakby ktoś rzucił we mnie żelazną kulą i trafił centralnie w splot słoneczny. – Długo nie mogłam dojść do siebie. Nie do pomyślenia dla mnie było, że małżeństwo może się skończyć tak z dnia na dzień, bez wcześniejszych oznak, że coś nie gra. Przecież moi rodzice byli ze sobą szczęśliwi przez cały okres wspólnego pożycia, nawet jeśli na ich drodze pojawiały się jakieś przeszkody. Założyłam, że pomiędzy mną a twoim ojcem będzie tak samo. – Wypuszczam długie westchnienie, by dać sobie parę sekund na wyciszenie emocji. – Ale się myliłam – dodaję, gdy mam pewność, że się nie rozkleję.

– Wiem, że oboje się staracie i zadbaliście o to, żebym jak najmniej ucierpiała na waszym rozwodzie. Widzę, jak tata daje z siebie wszystko, gdy się spotykamy, i zawsze mogę z nim pogadać, ale to już nie to samo. Nie ma go z nami w domu. Dla mnie to było tak, że jednego dnia miałam oboje rodziców, a następnego dnia jedno po prostu wyparowało – żali się Olivia, a ja próbuję nie dać po sobie poznać, że mnie to dotyka. Już od pół roku pracuję z terapeutką nad poczuciem winy wynikającym z tego, co zrobiliśmy naszej córce, a mimo to wciąż pojawia się to dziwne uczucie w sercu, że zawiodłam jako matka.

– Masz rację, to nie to samo – przytakuję. – Ale to chyba lepsze rozwiązanie niż żebyśmy się ciągle kłócili albo żyli pod jednym dachem jak obcy sobie ludzie. – Chyba bardziej niż przed córką próbuję wytłumaczyć się sama przed sobą. – Zdaję sobie sprawę, że rozwód wiąże się z wieloma nieprzyjemnymi emocjami, zwłaszcza u dzieci. Wierzę jednak, że gdy rodzice starają się dojść do porozumienia i wspierać pomimo tego, że żyją oddzielnie, wszystko może się dobrze ułożyć. – Minęło kilkanaście sesji terapeutycznych, zanim Roza zdołała mnie do tego przekonać.

– Mamo, jestem świadoma tego, że czasami uczucie się wypala i dwoje ludzi po prostu przestaje być razem, to niczyja wina. I o ile moja głowa to rozumie, o tyle serce nie potrafi zaakceptować tego, że tata mnie opuścił – szepcze smutno, a w moim gardle pojawia się gula.

Przez dłuższą chwilę siedzimy wtulone w siebie, każda zanurzona we własnych myślach, a jednocześnie w emocjonalnej synergii z tą drugą. W salonie wybrzmiewa monotonne tykanie zegara. Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam się tak dobrze z ciszą. Po tym, jak Joe oświadczył, że odchodzi i opuścił dom, unikałam jej jak ognia. Przez pierwszy miesiąc cały czas grało radio albo telewizor, które zagłuszały moje myśli. Nawet zasypiając, miałam włączoną muzykę, byle głowa nie zaczęła rozkładać na czynniki pierwsze tego, co się wydarzyło. To był trudny okres w moim życiu, ale wiele mnie nauczył.

– Wiesz, dlaczego ja poczułam się odrzucona? – przerywam milczenie, bo naszła mnie nagła potrzeba podzielenia się tym z córką.

Livie odsuwa się i wbija we mnie zaciekawione spojrzenie.

– Podczas energoterapii moja mentorka pomogła mi dotrzeć do źródła bólu, który pobudzał poczucie odtrącenia. – Parskam śmiechem, bo zdaję sobie sprawę, jak niedorzeczne to brzmi, choć już wiem, że nasza podświadomość ma swoje indywidualne kody i zapamiętuje wszystko na swój własny sposób. – To, co siedziało w mojej głowie, miało niewiele wspólnego z samym tematem odrzucenia – mówię, a moja córka mruży oczy. Domyślam się, że nie rozumie, co chce jej przekazać, dlatego tłumaczę: – Okazało się, że gdzieś na dnie mojego umysłu zapisał się obraz, jak mój ojciec żegna się ze swoim starym kumplem. Był to moment, kiedy przeprowadzaliśmy się do Atlanty. Miałam wtedy może z osiem lat? – zastanawiam się na głos. – Pamiętam, że było to bardzo emocjonalne pożegnanie. W Dallas miałam przyjaciół, którzy byli dla mnie jak rodzina, i ich opuszczenie było bardzo druzgocące, zwłaszcza dla kogoś tak wrażliwego jak ja.

Rozmowy o miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz