Rozdział 1

685 32 7
                                    

   Harry właśnie zakładał buty i szykował się do wyjścia. Wszystko robił wyjątkowo wolno, nie zważając na fakt, że jego lekcje zaczęły się już 2 godziny temu. Jego mama wyszła dawno do pracy, więc był w domu sam. Każdego innego dnia pewnie zostałby w łóżku, ale dziś czuł, że wydarzy się coś ciekawego. 

W szkole był już pół godziny później, dotarł na czwartą lekcję z dziesięciu które miały się odbyć tego dnia. Wszedł do klasy ostatni, kiedy wszyscy już zajęli swoje miejsca. On zawsze siedział z tyłu, sam, albo ze swoim przyjacielem Niallem. Tym razem jednak zauważył, że na jego miejscu siedzi ktoś kogo widział pierwszy raz w swoim życiu. Nie mógł zaprzeczyć, że był to przyjemny widok. Chłopak przeglądał podręcznik od chemii przesuwając swoje niebieskie oczy po stronach książki. Jasno brązowe włosy swobodnie opadały na jego czoło, a wąskie usta były nerwowo ściśnięte w cienką linie. Harry od razu wyobraził sobie jak jego usta łączą się z ustami nieznajomego. Ale zaraz wyrzucił ten obraz z głowy. Przecież nic o nim nie wiedział... Ruszył w stornę chłopaka i kiedy już stanął nad nim odchrząknął. Szatyn podniósł na niego wzrok, a Harry zauważył w jego oczach strach.

- To moje miejsce. - powiedział spokojnie, a ten zaczął szybko pakować swoje książki.

- Przepraszam, nie wiedziałem, że ktoś tu siedzi. - odparł szybko i już miał wstawać kiedy z jego plecaka wypadło kilka zeszytów. Obydwoje w tym samym momencie schylili się, żeby je podnieść, co skończyło się zderzeniem głowami.

- O Jezu... nie chciałem, przepraszm... 

- Nie musisz za wszystko  przepraszać. - powiedział Harry podając szatynowi zeszyty i obdarzył go najszczerszym uśmiechem na jaki mógł się zdobyć. Chłopak lekko go odwzajemnił i odebrał swoją własność wstawając z podłogi. Harry nieświadomie zaczął tonąć w jego niebieskich oczach. Po chwili zadzwonił dzwonek i nieznajomy z zaczerwienionymi policzkami wyminął Harrego i poszedł do pierwszej ławki. Zielonooki zajął swoje miejsce i wpatrywał się w plecy szatyna przez całą lekcję. Po chemii chciał złapać chłopaka i zapytać chociaż jak się nazywa. Przepchnął się przez korytarz pełen uczniów. Nigdzie nie zauważył nieznajomego, więc zrezygnowany udał się na stołówkę. Dosiadł się do Nialla, który jadł swój lunch. 

- Książe postanowił wrócić do szkoły? - spytał przeżuwając kanapkę i podał Harremu sok pomarańćzowy. Curly upił łyk i zignorował uwagę przyjaciela.

- Kim jest ten nowy? - zapytał nie mogąc przestać o nim myśleć.

- Louis Tomlinson. Wprowadził się niedawno. Czyżby nasz mały buntownik się zakochał... widzę, że jesteś strasznie rozkojarzony - powiedział, a na twarz Harrego wkradły się rumieńce. Szturchnął Nialla w ramię.

- Przestań, nawet go nie znam. Tak wogóle to wiesz gdzie on teraz jest? 

- Nie widziałem go odkąd zadzwonił dzwonek. Harry zostawiam cię teraz, ok? Jadę z Gregiem do mamy do szpitala, ostatnio jej stan się pogorszył. - powiedział Irlandczyk ze smutną miną. Bardzo przeżywał chorobę mamy. 

- Pozdrów ją ode mnie. - przytulił go na pożeganie i udał się do łazienki. Nie potrafił przetrwać dnia bez kontrolowania swojej fryzury, poprzez patrzenie w lustro. Otworzył drzwi i usłyszał cichy szloch, dobiegający ze środka kabiny pod ścianą. Podszedł po cichu i chwilę się przysłuchiwał... ten charakterystyczny głos, w jego głowie od razu pojawił się Louis. 

- Louis? - szloch ustał i kilka sekund później drzwi się uchyliły. 

Someday MaybeWhere stories live. Discover now