- Nie, nie. Znacznie mniej, ja pamiętam Woo.

Jung pokręcił głową pchając go do przodu.
San nie chciał współpracować. Na początku bardzo się wyrywał, a pewnym momencie po prostu stanął na środku pustego chodnika, otoczony światłami szyldów i uśmiechnął się.

- Zobacz jak ładnie.

- Mhm- używał całej siły by pchać go do przodu.

- Ale wiesz co Wooyoung? Jesteś znacznie ładniejszy.

Niższy zatrzymał się na moment próbując ukryć rumieńce, które jak myślał zaczęły pojawiać się na jego twarzy. Poczuł ścisk w żołądku i uśmiechnął się pod nosem.

- Nie chowaj się- podniósł jego twarz do światła latarni trzymając za policzek.- Masz bardzo duże oczy Jung Wooyoung

- Są wyjątkowo małe.

- To nieprawda. Powiedziałbym- zaśmiał się cichutko odwracając wzrok. Latarnia oświetlała mu twarz w taki sposób, że długie rzeczy rzucały na policzki ładne cienie.- Powiedziałbym, że wyglądają jak dwie monety, takie Jungowe wony. Wziąłbym je i nosił w kieszeni.

- Przerażasz mnie.

- Czy dzisiaj jest poniedziałek?

- Nie, czwartek.

- Przerażający jestem tylko w poniedziałki.

Zadowolony puścił chłopca i odszedł od niego na kilka kroków. Wooyoung potrzebował chwili by zrozumieć co się właśnie stało. Gdy doszedł do siebie podbiegł do Sana by ten przypadkiem nie wpadł pod jakiś samochód.

- San zaczekaj- zrównał z nim krok i wsadził ręce do kieszeni spodni. Spojrzał na swojego towarzysza, jego czarna pożyczona koszula z rozpiętymi ostatnimi guzikami odsłaniała kawałek umięśnionej piersi. W neonowych światłach wyglądał pięknie, Woo był wrażliwy, lubił piękno i lubił Sana. Chciał być taki jak on, nie był co prawda tak pewny siebie i przebojowy, ale to go bardzo ciągnęło.

- Czemu się na mnie patrzysz?

- To... Ja się nie patrzę odwrócił wzrok.

- Jung, nie umiesz kłamać.

To sprawiło, że jeszcze bardziej się zawstydził i przyspieszył kroku. San widząc to, z jego nietrzeźwym umysłem podszedł do niego i twardo zatrzymał  uniemożliwiając dalszą drogę. Zacisnął mocno dłoń na jego nadgarstku. Użył naprawdę wiele siły by przyszpilić go do słupa pobliskiej latarni. Żółte światło rzucane na twarz Wooyounga sprawiło, że wyglądał bardzo zjawiskowo. San za to wydawał się być z tego dumny. Trzymał go za szyję bardzo mocno, gdyby Wooyoung myślał wtedy logicznie zapewnie zwróciłby uwagę na to, że nie może oddychać. Źrenice Sana bardzo się rozszerzyły co potwierdzało tylko to, że jest pijany. Uśmiechnął się zagadkowo i schylił by musnąć jego usta swoimi.

Wooyoung- niedotleniony i nieco pijany nie myślał o tym co robi. San smakował nieco wypitą wcześniej whisky, wydawał się być całkowicie pewny swojego czynu. Gdzieś w głowie Wooyounga była myśl, że to bardzo głupie, nieodpowiednie, a przede wszystkim nieprawdziwe. San jest pijany, pewnie tak już ma, za to on sam nie był pewny czy tego chce.

Wszystko straciło jakiekolwiek znaczenie gdy San położył mu zimną dłoń na skórze pod koszulką. Poczuł wielkie fale dreszczy zalewające jego ciało. Przymknął wtedy oczy i całkiem oddał się temu co robił Choi. Pozwolił mu na to by pogłębił pocałunek. Jedną dłonią dalej ściskał go za szyję, wydawało się mu to nawet bardziej pociągające w obecnej sytuacji.
Jęknął gdy San docisnął go do zimnego metalu za plecami.

Cholera, on jęknął, tak nie mogło być.

Chciał się wyswobodzić i powiedzieć, żeby przestał. Nie dostał w końcu pozwolenia.

Nie mógł.

Czuł się jakby San mógł zrobić dosłownie wszystko, a on na to pozwoli.
Wtedy oderwał się puszczając niego silny uścisk. Spojrzał na niego z bardzo bliska, zjechał wzrokiem na jego linię szczęki, potem na szyję i orientując się co robi puścił żelazny uścisk. Zadowolony odwrócił się by móc iść dalej.

Do Wooyounga dotarło świeże powietrze, tlen przemył mu umysł i tak ocucony, a jednocześnie w wielkim szoku osunął się na chodnik siadając. Oparł się o latarnię i odchylił głowę by móc spojrzeć na jasne światło. Wziął głęboki oddech, kręciło mu się w głowie. To wszystko na raz, alkohol, brak oddechu, San...
Dlaczego on tak zareagował? Dlaczego nie próbował go odepchnąć, dlaczego pozwolił by to się wydarzyło? Może nawet miałby siłę się oswobodzić, to Choi tak na niego działał, to przez niego.

- Idziesz? Masz klucze- usłyszał z oddali i wstał powoli podpierając się ziemi. Nie czuł się dobrze, właściwie to bał się, że zemdleje. Patrzył na postać chłopca jak przez mgłę. Stał w świetle kolejnej latarni kilka metrów dalej, z dłońmi wciśniętymi luźno w kieszenie spodni, podwinięte rękawy koszuli uwidaczniały jego smukłe ręce,

Wooyoung poczuł, że pójdzie za nim nawet na koniec świata.

*

Chcialam tu odwzorować jakiś dziwny klimat, idk co z tego wyszło XD

_Ami_Ami_   mam nadzieję, że się udało XD

Good lil boy  ° WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz