1.1

386 26 14
                                    

- Hide! Zawieź brata do szkoły! I nie zapomnij o kocie! Pieniądze leżą na szafce w kuchni! - krzyczała pani Oikawa z drugiego pokoju szykując się do pracy.

- Jasne - odezwała się siedemnastolatka zabierając trzy tysiące jenów i kluczyki od samochodu  - Tooru, czekam w aucie! - poinformowała młodszego powoli wychodząc z domu przy okazji biorąc torbę sportową oraz dość dużą klatkę, w której znajdował się kot syjamski.

Hideko dobrze pamiętała ten dzień kiedy pierwszy raz zobaczyła te piękne ślepia. Było w tedy niezwykle deszczowo, a sama wracając z treningu zobaczyła średniej wielkości, przemoczony już karton, z którego było słychać ciche miałczenie. Na prawdę nie mogła pozwolić małemu kotku zostać w tak ubogim miejscu.

- Shi-chan, odrobinę spóźnię się na trening, więc możesz zacząć rozgrzewać się sama - położyła klatkę ze zwierzęciem na siedzeniu obok razem z czarnym 'workiem', a sama usiadła na miejscu kierowcy.

- Przestań pierdzielić, poczekam na ciebie, gremlinie - czarnowłosa zaśmiała się szyderczo do telefonu.

- Słyszę, że humorek dopisuje, gargulcu - nastawiła urządzenie na tryb głośnomówiący kładąc w zagłębieniu, gdy licealista wszedł do auta. 

- To Shiro-chan!? - brązowowłosy wychylił swoją głowę - Yahoo~ Shi-chan, mam nadzieję, że spotkanie nadal aktualne - powiedział z dużym uśmiechem na ustach. Na szczęście szczerym. Miodowowłosa uniósła brwi w górę.

- Ta - starsza odpowiedziała niewyraźnie.

- Ooo, Shi-chan się zawstydziła - starsza Oikawa odpaliła samochód.

- Urusai, baaaka! - czarnowłosa się rozłączyła, a rodzeństwo się zaśmiało.

Kiedy byli już przed Aoba Johsai, a fanki Tooru zaczęły piszcześć (w tym niektórzy trzecio- i drugoklasiści, którzy kojarzyli Hideko) rodzeństwo pożegnało się czułym przystulasem, a sama brązowooka pojechała do weterynarza.

- Sasageyo! Sasageyo! Shinzou wo sasag- - w tej chwili miodowowłosa odebrała kolejny telefon.

- Coś się stało, Washijo sensei?

- Słyszałem, że chcesz zwiększyć swoje umiejętności, więc mam dla ciebie propozycję...

***
- Dlaczego nie!? - Tooru wchodząc do domu usłyszał podniesione głosy z salonu.

- To jest Brazylia! Drugi koniec świata! - tym razem usłyszał głos swojej mamy.

- Nawet jeśli! Muszę poszerzać swoje horyzonty! - pierwszoklasista wszedł do pomieszczenia od razu zwracając oczy ku siostrze i mamie. Tata siedział na kanapie myśląc nad czymś niesamowicie.

- Kochanie - dwie kobiety zwróciły głowę ku mężczyźnie - Niech poleci. Przecież wiesz, że nasza córka ma talent. Niech się rozwija.

- I ty przeciwko mnie, Ayato? - pokonana kobieta usiadła na kanapie - Dobrze, więc. Ale masz pisać i dzwonić przynajmniej raz dziennie. Masz dobrze się odżywiać i dawaj z siebie wszystko, nawet na treningach.

- Dziękuję - blondynka omal się nie rozpłakała, gdy przytuliła rodziców.

- Pamiętaj, jeśli upadniesz, odpocznij, po tym zmierzaj na szczyt z dwa razy większą siłą.

- Huh? - najmłodszy Oikawa odezwał się - wyjeżdżasz? - brązowowłosy omal nie zemdlał, aż musiał oprzeć się o ścianę - mimo...mimo, że serce zaczyna niesamowicie boleć...to na prawdę się cieszę - rozgrywający uśmiechnął się przez łzy.

On napewno jest adoptowany! | Haikyuu Место, где живут истории. Откройте их для себя